30 maja, 2013

O ordynku przed Bogiem...


  Z dawna wiadomo, że przed Bogiem my wszytcy równi, ale że już nie przed ludźmi, nader ważnem się zawżdy wielu zdawało, że jako się gdzie bliżej wcisną, tedy pozór większego znaczenia mieć będą. Tem bym tłomaczył ciżbę polityków do każdej papieskiej wizyty się kupiących, co jakby mogli toby onemu i na kolana posiadali, takoż i średniowieczne, cale zażarte bitwy cechów o miejsce za koleją w procesyjach Bożego Ciała.
   Z dawna się tam cosi utarło, kto za kim postępuje, aleć przecie jako tylko między cechami jakiemi ku antagonizmowi nowemu się miało, a to prawie że codzienność była... abo też między zawodami staremi, z dawna szacunkiem i tradycyą obrosłemi, jakie nowe się cisnęły jako: barchanicy (barchanistae), golarze i balwierze(barbitonsores) czy kichlarze* (pistores panum melitorum cuchleri), to  i mieśćca swego czasem i pięścią nawet im dochodzić przyszło...
   Czasem się to podstępem odprawiało, gdzie starszemu cechu następującego żaka jakiego z kuflem piwa posłano, a gdy ten przyjął (a tem ochotniej im dzień był skwarniejszy) i pić począł, no to przecie i dla wygody swej i dostojeństwa urzędu reprezentowanego przystanął przecie, by się z kałdunem piwskiem oblanem przed oczy nie cisnąć. Wraz tedy się luka nieznaczna w ciągłości prosessyjej czyniła, w którą zaczajeni za węgłem domu pasamonicy(pasamentarii) luboż kapelusznicy(pileatores) jacy, wypadali ze świecami swemi i owej przestrzeni nowo powstałej zajmowali. Oszwabieni następujący czasem jeno do złorzeczeń się ograniczali, powagę chwili i czasu na sercu mając, a czasem i alteracya ich taka brała, że za nic to mieli i towarzystwo za łby się brało, świec jeno jednemu, jakiemu najcherlawszemu widno, na czas boju poruczywszy, by ich nie połomić...
   Jeślić to jednak się od razu agresyją widziało, gdy owi na przodek się cisnąwszy, ufni swej liczby siłą, luboż też sprawnością w argumentacyjej ręcznej, przychodziło i do takiej nieprzystojności, jako i dziś czasem po futbolistów spotkaniach, gdy jednych i drugich stronnicy jeszcze i godzin parę po meczu sobie wzajem gnaty rachują, a jednych i drugich drabanci miejscy pogodzić probują. A cóż jeszcze jako rzeźnikom(carnifices) z prawieków animozyję ku piekarzom(pistores) mającym w sukurs sadelnicy (arvinarii) i rymarze (frenifices) przyszli, a tamtych znowuż kramarze (institores) i kowale (fabri) spierać zaczęli... i czasem do takiej to na chwałę Bożą processyi przyszło, że grodowi gorzej niźli w czas tatarskiego najazdu ucierpieć się trafiło...
   Nie dziwota, że rajcom i ludziom pobożnym, osobliwie hierarchijej kościelnej się ta nowa, świecka tradycya mało miłą widziała i mnogimi ukazami rzeczy regulować probowano, aż bodaj ostatecznie Anno Domini 1507 in Cracoviae uchwalono "po wieczne czasy", że przed rzeźnikami z ich świcami ma cech sukienników postępować, zasię za świcami sukienników szewcy, potem piekarze, a "insze cechy zachowają odwieczny w światła niesieniu porządek".
____________
*kichlarze - piernikarze

29 maja, 2013

Ośmnastego Pułku Ułanów Pomorskich dziś święto...


Dzisiaj nam znów święto 18 Pułku Ułanów Pomorskich obchodzić, a choć wprawdzie żem już rok temu o tem pisał, nigdy za wiele sposobności, by prostować bzdurstw narosłych i legend, jakobyśmy to mięli z szablami kiedy na czołgi szarżować, ku czemu assumpt dała tegoż właśnie pułku szarża pod Krojantami, 
   Pułk sam się narodził lipcem 1919 roku, gdy komendujący Armią Wielkopolską powstańczą, jenerał Dowbór-Muśnicki umyślił z nadwyżek ochotników, co się do trzech dotychczasowych pułków cisnęły, czwartego zalążek utworzyć pod rotmistrzem Ossowskim. Zwał się on wówczas 4 Pułkiem Ułanów Nadwiślańskich i częścią jeno, aleć przecie zdążył udział wziąć w zajmowaniu Pomorza przez Hallera jesienią i zimą 1919/20. Od sierpnia, jako się officialiter Wojska Wielkopolskie z Armią Polską złączyły, miana swego właściwego: Ułanów Pomorskich i numeru 18 otrzymał, zasię na mieśćce stacjonowania mu Grudziądza naznaczono. Święto pułkowe ten dzień upamiętnia, kiedy w niepełnem składzie, dywizjonu prowizorycznie formowanego na front poszedł, by na litewskiej ziemi przeciw bolszewickiem Korpusowi Konnemu Gaj Chana stawać. A stawał tak dzielnie nad Dźwiną, że piechocie Sosnkowskiego czasu dość dał, by się wycofać zdążyła i w późniejszych bitwach warszawskiej i niemeńskiej odwet za to wziąć mogła. Aliści osiemnastemu już się wydostać nie udało... przyparty do granicy z Łotwą i wobec wyboru: zagłada niechybna luboż granicy przejście i internowanie, wybrał to drugie...
   Że z Łotyszami niemal tak twardo negocjacyje wiedli jak z Gaj Chanem wojowali, na tem stanęło, że się pułk jeno rozbroić pozwolił, po czem Łotysze dopuścili, by z Libawy się do Gdyni (wówczas jeszcze wioszczyny nadbrzeznej:) morzem ewakuowali. Że z niemi razem się i garść cywilów-Polaków (i Polek:)zabrała, przyszłe żurawiejki tak o zdarzeniach tych głosiły:
    "Wiać przez morze na Pomorze,
       osiemnasty zawsze może"
     "Osiemnasty spod Libawy
       przywiózł panny dla zabawy"
   Po połączeniu się z inszemi Pułku pododdziałami, wreszcie całością sił swoich z wrześniem 1920 przez Hajnówkę i Narewkę podążył na front nadniemeński, gdzie się znów Pomorzany odznaczyły.
   W Międzywojniu się Pułkowi za garnizon Grudziądz trafił, gdzie ułanom było jak u Pana Boga za piecem. Nie dość, że na koszary byłej cytadeli dostali, gdzież bodaj jedynemu w Polszcze luksusów w postaci ujeżdżalni krytej zażywać dano, to jeszcze stacjonując w mieście, coż polskiego żołnierza pod bronią ostatni raz za Księstwa Warszawskiego widziało*, niebywałej estymy zażywali... Dość rzec, że mało kiedy jako z manewrów wracali, przechodnie na ulicy braw im nie bili:))
  Za inszą okazyją prawić jeszcze będę o edukacyjnej roli wojska w tamtem czasie, tu jeno spomnę, że w pułku regularnej szkoły podoficerskiej uczyniono, co i dla bliskości sąsiedzkiego Centrum Wyszkolenia Kawalerii czasem i nieoczekiwane możności awansu stwarzało...
  Wojnę 1939 roku Pułk zaczął bodaj najszybciej z wszytkich ułanów naszych... Zaczął nieszczęśnie i nadspodziewanie chyżo tragicznie skończył, wszystko skutkiem tej szarży nieszczęśnej, rzekomo na czołgi...  którąż to bzdurę ochotnie powojenne władze podchwyciły, by ukazać jak to sanacyjne rządy do bezbronności Polski przywiedły. Jeszczeć i żal większy, że przy tem takiego Wajdę się dziś za artystę-patryotę uważa, a bodaj on swą "Lotną" nieszczęśną największy tejże durnocie winowajca, coż po pysku winien brać za okazyją każdą, jako się wpodle jakiego ułana znajdzie...
  Cyrkumstancyje dnia wojny pierwszego takie były, że spod Chojnic na polskie jednostki najwięcej na północ w ciasnem "korytarzu" pomorskim wysunięte natarcie wyszło korpusu zmotoryzowanego Guderiana. Przeciw piechocie naszej wielce chyżo następując, k'temu przywiedli nas Niemiaszkowie, że jakoby ich się gdzie chocia na godzin kilka strzymać nie udało, byliżby nad Brdą pierwsi byli, nim by tam nasza cofająca się piechota doszła... Tedy, by tych parę tysięcy luda od zagłady niechybnej salwować, przyszłoż jenerałowi Grzmot-Skotnickiemu nakazać 18 Pułkowi, by przeciw Niemcom wpodle Krojant wypadu uczynił.
  Dowódca pułku, pułkownik Kazimierz Mastalerz, do szarży tej wydzielił pierwszego (rotmistrz Świeściak) i drugiego szwadronu (rotmistrz Ładoś). W szarzyźnie przedzmierzchowej nasi wyszli z lasu i w galopie przeciw Niemcom spoczywającym ruszyli. Tamtym, zaskoczonym srodze,  wrychle pojąć było, że nie strzymają już ułanów i pomykać z pozycji swoich poczęli! Części naszych jeszczeć i onych dopaść pofortunniło i szable na szwabskich karkach poszczerbić... Ech, jak pomyślę coż te gnające przez błonie ćwierć tysiąca jeźdźców wówczas czuć musiało... Pierwszy dzień wojny; nic jeszcze nie przesądzone, i oto w starciu pierwszem Niemce tyły dają, a naszym duma i szczęście piersi rozpiera...
   Cóż, kiedy tej euforyi jeno sekund parę było... drogą od Chojnic cała kolumna niemiecka wozów pancernych jadąc, na ten moment właśnie trafiła i nie mieszkając, ogień okrutny z flanki ku ułanom naszym wszczęła:(( ...
  To już nie walką było zwać, a rzezią okrutną... jeźdźcy z koni spadający, czy nawet i wleczeni za niemi, koni ginących rżenie boleściwe, pola i szosa ciałami ludzi i zwierząt pokryte... Rzuca się ku pomocy sam pułkownik Mastalerz na czele przybocznych kilkunastu, ale cóż przecie poczynić może... sam ginie nieszczęśny, a z niem dwudziestu z górą ułanów i oficyjerów; ranionych na polu trzy razy tylu zostaje... trzecia część tych, co do szarży ruszyli... reszcie się za staraniem rotmistrza Ładosia i majora Maleckiego odskoczyć udało i za Brdę przedostać. 
 
 Krwawa ofiara tyleż dała, że się Niemcom tegoż dnia do przepraw dotrzeć nie udało, niemiecka dywizja o cofnięciu się nawet zamyślała, a w sztabie Guderianowego korpusu takaż panika się wszczęła, że jak sam pisał: "Zastałem ludzi z mego sztabu w hełmach bojowych, w trakcie ustawiania działka przeciwpancernego na stanowisku bojowym. Na moje pytanie, co ich do tego skłoniło, otrzymałem odpowiedź, że każdej chwili pojawić się może polska kawaleria, która rozpoczęła natarcie."
  Dniem następnym w niemieckich oddziałach włoski korespondent wojenny bawił, któremuż Niemiaszkowie bzdur napletli, że ułani nasi prawdziwie przeciw broni pancernej szarżowali. Owa jołopa to podchwyciła ochoczo i popisała relacyi, nibyż świadka temu naocznego, czem z kolei Niemce do końca już wszytkim dym w oczu puszczali, rzekomo "niezależnego" świadka zdarzeń mając... 
   Z częścią Armii "Pomorze" resztki 18 Pułku w Borach Tucholskich okrążone, biły się do 4 września**, zaczem niedobitki skapitulowały... Pojedynczym żołnierzom się jeno ku walczącym nad Bzurą i ku Warszawie wydostać udało.
  Od czasu niejakiego na miejscu szarży słynnej się inscenizacyje onej bitwy czyni, za staraniem Polskiego Klubu Kawaleryjskiego i miejscowych, co pamięć 18 Pułku w sercu mają...



__________
* przemarszu ( a i uwięzienia częsci) rozbrojonych nieszczęśników-tułaczy, co po upadku Listopadowej Insurekcyi tędy na zachód zdążali, nie liczę...:((
** wtedy i zginął major Stanisław Malecki, ostatni pułku dowódca

26 maja, 2013

O tem, ku czemu brak pozwolenia na budowę prowadzi, czyli o uprawianiu polityki modo Bohemico...

  Zupełnie bez echa jakiego większego przeszła przed dniami kilkorgą rocznica, prawda że nierówna, bo 395-ta, przecie zdarzenia dla świata w skutki wielce brzemiennego. Zdarzyło się bowiem, że obywatelów gromada, do żywego tem dotknięta, że się doprosić nie mogli dozwoleństwa, by budów poczętych dokończyć, a przeciwnie jeszcze: nakazano onym by budowli poczętych rozebrać, takiż wszczęła tumult i harmider w urzędzie, że koniec końców od słowa do słowa wzięli i tych urzędników, coż im tego odmawiali, pochwycili i przez okna wyrzucili.
  Wyjaśnić pora, że rzecz się działa na Hradczanach praskich, wyrzucającymi byli protestanci czescy, zasię wyrzucanemi namiestnicy cesarza Macieja I Habsburga: Jarosław Borzita z Martinic i Wilhelm Slavata z towarzyszeniem sekretarza swego Fabriciusa i tak po prawdzie to wyrzucano owych, bo cesarza - prawdziwego odmów sprawcy, sięgnąć by pewnie było ciężko... Budowle zaś, o które poszło i które mimowolną się wojny trzydziestoletniej stały przyczyną, to protestanckie zbory w Broumovie i Hrobie i trudnoż mi się od tej refleksyi odżegnać, że poniechawszy religijnych rzeczy aspektów, takoż i politycznych, to tejże wiedzy o coż prawdziwie poszło, winno się upowszechniać, jeśli nie pro publico w szkołach średnich powszechnych, to przynajmniej na wydziałach prawa i administracji, gdzie przyszłych urzędników szkolą, zasię w każdem urzędzie ta grawiura:
 
wisieć na poczesnem mieśćcu powinna... :)
  Insza, że wyrzucanym nic się nie stało, bo na kupę kompostu spadli*, ponoć powstałego w naturalny sposób z resztek jedzenia przez okno wyrzucanych w czasie uczt w tej sali odbywanych. Smutne to poniekąd, bo skoro na zamku, było nie było królewskiem, pod oknami sali biesiadnej kupa nawozu uróść zdążyła, to arcypaskudnie to o czeskich obyczajach sprzątania i ochędóstwie świadczy... Z wtórej znów strony, wejrzawszy na to, że owa defenestracyja jawi się jako część jakiego rytu czeskiego, jako tradycyi swoistej jeno tam pielęgnowanej, a żartobliwie już i w XVII stuleciu zwanej polityką uprawianą obyczajem czeskim i wyrzucani mogli trafić wielekroć gorzej, jako chociażby ci rajcowie katoliccy przez husytów w 1419 roku, z okna praskiego nowomiejskiego ratusza , podczas I defenestracji wyrzuceni... :((
   Mało wie się o tem, że pomiędzy jedną a drugą byłaż jeszcze trzecia, przez wielu Czechów liczona za drugą w 1483 roku, defenestracyja , gdy w zajadłości kalikstyni burmistrza Jana od Klobouku najprzód poranili srodze, zasię poranionego przez okno staromiejskiego wypchnęli ratusza, a insi w tem czasie w ratuszu Nowego Miasta siedmiu katolickich rajców pierw ubili, zasię onych zwłoki znowuż, Bohemico modo, przez okna, już niejako tradycyjnie... wyrzucili...
  Ostatnią, póki co przynajmniej, defenestracyją, była śmierć zagadkowa ministra Jana Masaryka, syna prezydenta Tomasza Masaryka, co "w niewyjaśnionych okolicznościach" był wypadł z okna na Hradczanach 10 marca 1948 roku...  Ano i kwestyja wielce zasadna, azali Czesi rzekli już w tejże materyjej swego ostatniego słowa, czyli też ono wciąż jeszcze przed nami?  

_______________________________
* co nawiasem katoliccy stronnicy cesarza z punktu za cud uznali, słuszność ich racyj potwierdzający...

22 maja, 2013

Z myśli pokradzionych...*

"Dobrowolne poddanie się martyrologii powoduje karlenie myśli, ale też i marzeń. Cierpienie podniesione do rangi niby-religii nie pozwala zauważyć, jak świat się zmienia."

  Tym, którym się zdaje, że te słowa miały, w intencji autora,  mieć jakie ku nam dziś, czy w przeszłości odniesienia, rzeknę, że macie rację: zdaje Wam się... To myśli Raji Shehadeha**, z książki "Obcy w domu", w całości o spółcześnych Palestyńczykach traktującej i o życiu wygnańców. Książka, która w zamyśle autora zapewne miała być Izraela oskarżeniem, ale równie wiele w niej bolesnych myśli o rodakach własnych...
_____________________________________
* Cytat nie jest absolutnie dosłownym, bo xięgi tej dziś nie mam, a przepisuję za recenzentem, do którego mam w tej mierze cokolwiek zaufania: Pawłem Smoleńskim z GW...
** syna Aziza Shehadeha, adwokata i polityka palestyńskiego, który bodaj jako pierwszy Palestyńczyk, po wojnie 1967 roku przedłożył swoiste memorandum, w którem proponował uznanie przez swoich rodaków państwa Izrael, ale i powołanie obok niepodległego palestyńskiego państwa... co jego rodacy nieomal wówczas za zdradę uznali...

20 maja, 2013

Świętują Szaserzy...:)


Dziś nam 6 Pułku Strzelców Konnych im. hetmana wielkiego koronnego St. Żółkiewskiego święta opić przychodzi i to już po raz, na tem blogu wtóry:))
   Kolejny to z pułków o hallerowej proweniencyi, we Francyjej formowany*, temuż i święto pułkowe w rocznicę wyruszenia szwadronu pierwszego na front w Szampanii w 1918 roku, takoż  i dla uczczenia przybycia transportu ostatniego z pułku tegoż do kraju w roku następnym.
   "Z Francji swój początek wiedzie,
      a wśród strzelców jest na przedzie"
   Jakbyśmy to dziś rzekli: materiał ludzki był najrozmaitszy...od jeńców z armii niemieckiej po ...byłych zakonników:)), co kolejna żurawiejka upamiętniła:
      "Potworzony z bractw zakonnych,
        to jest szósty strzelców konnych."
Wojował jak wszytkie insze, dzielnie przeciw bolszewikom stając (między inszemi w bitwach: warszawskiej i niemeńskiej), jednak bez szczęścia większego do szarż sławnych, tedy dziś go z inszem zdarzeniem powiążem, jako to Armia Hallerowa ode Niemców Pomorza przejmowała, a jenerał sam pierwszych zaślubin z morzem dokonywał, pierścień w fale rzucając (oczywiście: z konia!:)  
  Po wojnie skierowano go...do Żółkwi, rodowej patrona swego siedziby! Przy grobie hetmana strzelcy konni w święta i rocznice zaciągali wartę honorową, zasię na co dzień ich życie w Żółkwi dwie insze żurawiejki dokumentują. Pierwsza się tyczy wzgórza Haraj, mieśćca randek rozlicznych, wtóra płynącej przez Żółkiew Świny:
    "Na Haraju strzela cnota -
      strzelców konnych to robota."
    
     "Strzelcy konni, gdy pijani,
      w rzece Świni są kąpani"
   W kampanii wrześniowej walczył krótko i niezbyt fortunnie, bo już 11 września został rozbity pod Osuchowem:((


 Na czwartek zasię, 23 Maii, niechaj się ci szykują, co im pamięć 4 Pułku Strzelców Konnych Ziemi Łęczyckiej droga:) Pierwszy tegoż miana i cyfry Anno Domini 1806 formowan był na Pomorzu. Jako i insze na Moskwę pociągnął, z której to wyprawy mało komu wrócić przyszło:((
  Odtworzony w 1816, do Powstania Listopadowego stacjonował w Kutnie. W Powstaniu walczył m.in. pod Wawrem, Dębem Wielkim i Grochowem. Po raz trzeci  sformowany w 1920 roku (święto pułkowe w rocznicę otrzymania sztandaru) z różnych oddziałów (w tem i ochotników lwowskich, którzy brali udział w wyprawie kijowskiej). W Międzywojniu stacjonował w Płocku, gdzie dla ustawicznych z tamtejszemi mariawitami kontaktów takaż żurawiejka:
    "Mariawitów zgrywa w karty,
     strzelców konnych pułk to czwarty"
     "Kocha, pije, grywa w karty,
      strzelców konnych pułk to czwarty"
      "Poskramiacze serc niezłomnych,
       to jest czwarty strzelców konnych"
   We Wrześniu boje pod Sierpcem, Narzymem, Płockiem, Mińskiem Mazowieckim i inszemi, a ku rumuńskiej granicy się cofając, przyszło w słynnej biwie pod Krasnobrodem wojować, zaczem straty pułku tak ogromne były, że go rozwiązano 23 września:((  W konspiracji jako pułk spieszony AK reaktywowan na terenie Grójca, Błonia i Sochaczewa.
  Po 1945 już tylko stowarzyszenie jeździeckie "Bierzewice" pamięć o czwartem pułku strzelców konnych podtrzymuje...

______________
* początkowo jako 1 Pułk Szwoleżerów, po przybyciu do Polski najpierw go nazwano 4 Pułkiem Dragonów, potem 4 Pułkiem Strzelców Konnych, by wreszcie cyfry mu na 6 odmienić i zaszczytnego patrona (nota bene: dzielonego razem z 24 Pułkiem Ułanów) przydać.


18 maja, 2013

O wyrazach dawnych znaczeń pozbawionych część jedenasta, i w Bogu nadzieja, że nie ostatnia...:)

   Miałżem ja już i za pierwotkiem tegoż bloga turbacyi, jako dawniejsze me pisanie z onetowego przenieść przedsięwzięcia, osobliwie zaś te, gdzie ono już jakiem tematycznem cyklem długim, a którego rozerwanie wartość całości psowa, przy tem, że rzecz będąc dawniejszym Lectorom znaną, znuży ich niechybnie, jako za koleją, notę za notą przeklejał będę... Ano i dla tej to najgłówniej przyczyny części z nich żem dopotąd nie przenosił, aż wreście, pożyczywszy od kogo rozumu, żem pomiarkował, że jest i z tej obieży wyjście... I tak, nota w temże cyklu dzisiejsza, dla porządku rachowania jedenastą zwana, jest de facto pierwszą nową, już jeno na tem blogu upublicznioną. Poprzednich zaś dziesięć żem pomiędzy dawniejsze tutejsze był powtykał insze, gdziem jeno wolnej dostrzegł był daty, tandem Lectorów nowych, jeśli tego cyklu ciekawi, a i dawniejszych, jeśli odświeżyć czego zapragną, tutaj upraszam (III, III, IV, V , VI, VII , VIII, IX ,  ), luboż podług kategoryj po prawicy uwidocznionych...
Gorliwość - w znaczeniu jakiego nader pilnego starania czy zapału znamy tegoż i dziś. Aliści słówko to znaczyło ongi i zawiść czy zazdrość i w tem znaczeniu go u Lindego znajdziemy : "Musi ją z domu wypędzić, żeby sołtany do gorliwości nie przywieść."
gwar - dzisiejszzego znaczenia się i nie odżegnując, przecie gwar dawniejszy to plotka, pogłoska...
Stoi u Samuela Twardowskiego :"Posłyszawszy z gwarów o jego przyjeździe." 
kara - cóż dziś znaczy tłomaczyć nie muszę. Przecie pojmowano tego jako karności i tem znaczeniu tegoż mamy u Krzysztofa Opalińskiego (wojewody poznańskiego, czytelnikom "Potopu" znany jako ten, co pospolite ruszenie poddał Szwedom pod Ujściem), który napominał "W karze każ mieć chłopię.", aleć i była kara wozem dwukołowym i jako tej dwukółki jej rozumie Maciej Miechowita: "Niźli kiedy na woziech albo na karzech", a nawet i wielekroć później słownika swego zbierający Linde, takiego przywołujący zdania: "W czerwonej karze wyjechała zorza". Z pewnością ten wywód jest z łaciny najprostszem spolszczeniem, którego innej drogi, ale też się przecie z łaciny wiodącej, najdzie w dzisiejszem automobilów anglosaskiem nazwaniu...
rozchód - dziś każdemu wiadomem, osobliwie zaś tym, co go nijak z przychodem powiązać nie umieją...:(( Przecie w staropolszczyźnie był rozchód po prostu rozdrożem, dróg rozstajem... I takim go widzimy u xiędza Wujka nawołującego: "Wynidź na ulice i na rozchody miejskie".
rozciąć - byłoż tyle samo, co rozdzielić, podzielić. W kronice swej Kromer pisze: "Papież ziemię pruską na trzy diecezje rozciął."
uczynek - dziś tego jeno jako czynności określenia pojmujemy, dość ogólnej i w szczegóła nie wchodzącej, najczęściej zaś w zbitce z dobrym lub złym, przecie każdemu oczywistem jest, że nie jest to rzecz jaka. Tem zaś czasem dawniej uczynek był tem samem, co wytwór rąk czyich, dzieło czyje... Szymon Budny wylicza: "Bałwany, srebro i złoto, uczynki rąk człowieczych." Aleć byłoż i insze znaczenie, jeno w zbitce z przymiotnikiem "męski" luboż i "mężczyński", bo i tak pisano...
 Owóż "uczynek mężczyński" niczem inszem nie będzie jako zbliżeniem miłośnem, spółkowaniem, chędożeniem, choć z niektórych kontekstów wynika, że byłbyż to i popęd... Marcin Siennik, bodaj najwybitniejszy nasz XVI-wieczny botanik i tłumacz dzieł medycznych i przyrodniczych twierdzi, że "pokrzywa uwarzona w winie, pobudza i umacnia uczynek męski ku żenie", a i Linde podobnie się zdaje uczynku rozumieć, pisząc: "Wszelakie jajca pobudzają mężczyński uczynek":)
  

16 maja, 2013

O wyrazach dawnych znaczeń pozbawionych część dziesiąta...

 Mielim w tem cyklu  (III, III, IV, V , VI, VII , VIII , IX )  początkiem not, co się na jaką jedną wspólną wszczynały literę, aliści już od dawna trudnoż mi na kwerendy skrupulatne czasu wynajdywać i supłać owych słówek niczem jakich koralików na niteczce, wyczekując, aż się jaka cyfra sposobniejsza nagromadzi, tandem coraz tu pewnie i częściej się z tem zgodzić przyjdzie, że to nie podług abecadła szło będzie, a na zasadzie z kapustą umięszanego grochu... 
drabina - nic inszego jak szubienica po prostu. Mamyż jej u Wacława Potockiego: "Najprędzej się od drabiny złodziej nawróci do pokuty", aleć i w złośliwem komentarzu ludu warszawskiego w czas insurekcyi kościuszkowskiej, gdy zdrajców wieszano, na domniemane samobójstwo prymasa Michała Poniatowskiego, królewskiego brata:
     "A ksiądz prymas zwąchał linę,
        wolał proszek niż drabinę".
drobiaszczek - ironicznie o drobnej szlachcie
dukać - dziś byśmy to kumkaniem luboż żegotaniem żabskim zwali. U Szumonowica czytamy: "Żaby tylko koło nas wrzaskliwie dukają"
dup, dupie - co tam kto chce, niech sobie i kojarzy na zdrowie... W staropolszczyźnie przecie pod tem, co wy rozumiecie, a co rzycią po prawdzie zwano, to dup będzie dziurą, dziuplą, wydrążeniem jakiem, nawet i jaskinią czasem... W Biblijej Leopolity jako wół stoi: "Schowaj ten pas w dupiu skalnym", a zaś u Lindego cytata z przestrogi "aby się w dupiu nie siedliła"... Ano i naturaliter od tego dupiasty - wydrążonym będzie, aleć i dupnieć będzie znaczyło, że owo coś będzie się dziurawiło, choć raczej w naturalny sposób, ergo wszystkie w tem zawrzeć idzie butwienie i psowanie... W polskiem przekładzie Erazma z Rotterdamu z 1542 takich słów najdziem: "Zęby od zakała zarażonej flegmy próchnieją i dupnieją".
dzielnica - okrom znaczeń nam znanych będzie to i dział w rozumieniu spadkowem, będzie i kolumna, szpalta drukarska, o której wspomina Knapiusz ("Dzielnice w księgach abo warsty"), nareście będzie to i różnicę znaczyć...
emir - z kontekstu użytego w pieśniach całkiem już przepomnianego poety siedmnastowiecznego, Walentego Odymalskiego (m.in. piewcy obrony Jasnej Góry) wynika, że było owo słówko używane na oznaczenie rozkazu lub pozwolenia jakiego.
fabryka - dawniej znaczyło budowlę jaką znaczną, luboż stawianą dopiero. I w tem sensie mamyż tego ślady w dykcyonarzu Lindego, gdzie cytuje ów "kościół ś.Zofii wszystkie inne fabryki przechodzi" a i "Cały majątek swój fabryce ś.Piotra darowała".
fach, choć częściej facha - nic inszego jak przedziałek, przegródka, warstwa jaka... U Marcina Siennika mamy zdania: "Cebulę morską rozebrawszy na fachy..."
falować - w staropolskiem pojmowano tegoż słowa jako błądzić, chybiać, nadwyrężać co luboż co defektować, w czem szwankować... Haur nieprzeszacowany pisze: "Pijaństwo zwykło ludzki rozum falować", zasię u Szymonowica najdziem: "Ta [cnota] sama nie faluje, która bojaźliwa jest Boga".
farba - co pospolicie barwę lub kolor znaczyła, osobliwie w odniesieniu do sukien, materyj jak i umaszczenia końskiego, czasem i sama rozumiana była jako materyja, sukno jakie, atoli nie na to bym uwgi chciał zwracać, jeno na powiedzenie, co się z tejże farby narodziło... Owoż "farby dotrzymać" tyleż było, co dochować wierności, stałości, czego piękny przykład u Wacława Potockiego mamy: "Dotrzymał Bogu w inszych cnotach farby".

15 maja, 2013

O kuźnikach i zaglębiach kuźniczych opowieści część trzecia...


   Wiodąc gędźby poczętej (I, II) przyszliśmy do młynów żelaznych, bo tak w XVI i XVII wieku naszych kuźnic zwano.Najgłówniej dla tej przyczyny, że nieodłączną kuźnicy częścią było koło młyńskiemu podobne, co młota opisanego w części poprzedniej podrzucało w górę. Komu się nie pofortunniło mieć wpodle kuźnicy własnej jakiej rzeczułki o nurcie dość bystrem, by tegoż koła napędzała luboż stawidła na jakiej strudze zastawiwszy, stawku uczynić nie mógł, ten swego koła kieratem napędzał końskim...
  W powszechnem rozumieniu koło i kuźnica, czy huta jak kto woli, tak się z sobą zrosły, że to od liczby kół właśnie podatków obrachowywano, zazwyczaj było tego rocznie po 12 groszy od koła z kuźnic własnych i połowę tego, jeśli owe jeno dzierżawą było. Rzeknijmy też i przy tem od razu, że to nader były umiarkowane stawki. Kopaczowi w kopalni najmniej te sześć groszy płacono za labor tygodniowy, kowalowi fachowemu jednak już groszy trzydzieści, czyli podług ówczesnej miary złotówkę całą! Połeć (Ach, cóż za piękna staropolska nazwa połówkę słoniny z całego wieprzka oznaczająca!) słoniny kosztował groszy 20, baran cały zasię na stół królewski kupowany, płacony był po 11. Dodajmyż, że jako nam tego wiedzieć z rachunków królewskich, to bliższe prawdy będzie, że te ceny raczej górne, niźli średnie, boć przecie zwyczajną praktyką było, że się dostawca drożył, by mieć z czego szafarzowi, stolnikowi czy tam ochmistrzowi grosz jaki w kaletę wsunąć...
   Inszeć jeszcze, aleć ostatnie już bodaj podobieństwo kuźnicy do młyna na chleb pracującego, że w prahutach naszych były i "bochny". Jeno, że te kuźnicze to wytopione w dymarce własnej, luboż z pobliskiej sprowadzone bryły ciastowego, dość miękkiego surowca, czasem i kwintal ważące, które tu rozgrzewano de novo i pod młotami już naprawdę szacunek budzącemi, z żużla i inszych nieczystości obtłukiwano... To, co się z tego obtłukiwania narodziło, zwano "łupkiem", aliści i to nie był produkt końcowy, bo "łupków" znowuż wygrzewano i znów zbijano młotami, jeno już w porcyjach mniejszych... na sztaby i bryły, z których już i każdy wiejski kowal miał pociechy na potrzeby swoje...
   Spominany tu już Mieczysław Radwan w swoich pracach wydajność kuźnicy takowej rachował na jakie 16 do 20 ton żelaza rocznie, co jeśli przyjąć, że w czasie opisywanem (XVI wiek) mielim tych kuźnic arcygęsto, daje pojęcie niejakie o tem, wieleż też żeśmy tego żelaza czynili... Z kilku województw najpryncypalniejszych w tejże materyi kilka wymienię: na przedzie niechybnie sandomierskie ze swemi 73 kuźnicami*, zasię długo, długo nic i małopolskie z kuźnicami 28, ledwie co przed sieradzkiemi 27 przodujące... Zasię mazowieckie piaszczyste z kuźnicami szesnastoma, choć tu bym najwięcej Kurpiów w tem widział zasługi, boć słynęli oni czasem tamtem ze stali znakomitej! Wołyńskie i ruskie już jeno po dziesięć i jedenaście mające, dowodnie tem i tamecznej gęstości zaludnienia dowodzą, niespokojności tych miejsc aleć i turbacyj z rudami, najwięcej zaś z fachowców znalezieniem... I jeszcze z tego spisu województwa dwa, w ogonie się wlekące, z kuźnicami dziewięcioma, to poznańskie i kaliskie... Zaliżby, spyta kto, we Wielgiej Polszcze kuźników nie kochali? Rzek tam nie masz, by koła stawiać? Żelaza im nie trzeba?
   Ano pewnie, że trzeba, jako i wszytkim, a rzek daj Boże tyle i krainom inszym... W czem rzecz zatem? Ano w tem, że tam nam raz bodaj pierwszy przyszło doświadczyć zjawiska, dziś znanego choćby i z Niemiec, gdzie kopalń węglowych zamykają za nibyż o naturę troską, a prawdziwie temuż, że złoża wyrabowane by dalej drążyć, trzaby technologij więcej kosztownych, jak ten węgiel warta... Rud już po prostu darniowych, przypowierzchniowych w Wielgiej Polszcze tamtem czasem nie stało, ot co! Pośredni to dowód, że za Piastów tęgo te lasy dymić musiały, a i to nie jeno w mielerzach, aleć i z kuźnic, któremi się potomkowie Mieszkowi zbroić musieli! Przypomnę raz jeszcze tego Awdańca, co cesarzowi złoty pirzcień do skrzyni wrucił ze słowami, że "My Polacy, kochamy się w żelazie!" Przypomnę tych trzystu zbrojnych, co to ich Ottonowi lekką ręką dał w Gnieźnie Bolesław!
  Póki co jednak samych tych kuźnic zrachowanych, najwięcej w Koronie, mamyż blisko dwie setki. Żeśmy przecie ledwie górki z tego brali, to te dwie seciny przyjmijmy jeno za część jaką, bo że w inszych powiatach nawet i po jednej, dwóch by nie było, to i nie do pomyślenia przecie! Wedle Radwana jednak, co bodaj każdej z tych fabryczek w Koronie i w Litwie wyszperał, było tego razem blisko czterysta! Biorąc zaś owego Imci Radwanowego obrachunku za podstawę, wyjdzie nam że Rzeczpospolita szesnastego wieku produkowała jakie najmniej sześć tysięcy ton żelaza rocznie! Bocheński** po prawdzie więcej optymistycznie na osiem rachuje, aleć ja tu ostrożniejszym być wolę, boć przecie wiele z tych kuźnic ledwo jedno pokolenie fachowca przetrwało, przy tem wydajność onych z pewnością rozmaita, a i jakość przy braku norm jakichbądź też przecie nierówna, co niekoniecznie partactwo jakie znaczyć zaraz musi... Ot, starczy, że ruda miejscowa fosforu miała ponad miarę, a wychodziło żelazo miękkie, na którem nie nadto wielgą sztuką było się popisywać osiłkom przeróżnym, że podkowy gięli... Ale była i stal znakomita, jako choćby spominana kurpiowska, której sława i do Krakowa dotarła; sam Roździeński spomina o stali nad stalami z Niwki...
  Dodajmyż, że te sześć tysięcy ton niemal w całości na własne nasze potrzeby obracane było! Mało co bowiem wiemy o tem, by to gdzie na jaki eksport szło. Tych, co mi by statystyk wywozu z Gdańska podsuwać chcieli, uprzedzić pragnę, że hamerni gdańskich produkcja w tem nierachowana, a dla osobliwości politycznej więcej i dynastycznej natury zjawiska, godna może i noty osobnej, której wyszykuję wrychle... Zatem jeśli tegoż przez zaludnienie ówcześne przedzielić wyjdzie nam na statystycznego mieszkańca Rzplitej po jakie niespełna dwa kilogramy żelaza per capita... Wcale niemało, jak na kraik ponoć rolniczy...
   Z tych wojewódzkich regestrów jawnie nam wychodzi, że musiały nam te kuźnice całemi zagłębiami wpodle siebie siedzieć w miejscach k'temu najprzyjaźniejszych. Ano i takoż to właśnie było... To miejsce sędomirskiej ziemi najpierwsze to najwięcej cysterskiego Wąchocka zasługa gdzie kuźnic stało 14, zatem gros tego co cały sandomierski miał powiat (22, z 57 kołami napędowymi). Drugie takie skupisko wielkie to radomskie, w którym kuźnic dwadzieścia. Czternaście największych z nich opodatkowywano od 39 kół, na co uwagę zwracam, bo tak naprawdę to kół liczba o wielkości zakładu stanowiła. I choć w radomskiem kuźnic więcej, to podług mnie ten obrachunek krzywdzi ziemię, gdzie kuźnic było "ledwie" 25, za to kół zrachowano 74! Jeśli na to wejrzeć od tejże strony to temuż właśnie powiatowi palma pierwszeństwa być przyznaną winna! Jakiż to powiat, spytacie... Ano, lelowski... A gdzież to, na Boga Ojca, spytacie znów... Ano, odrzeknę, że Lelów, dziś wioszczyna nad Białką uboga, natenczas miał praw miejskich wielce zasłużenie, boć i mieścinka miejsce miała pryncypalne na szlaku arcyważkim z Małopolski na Śląsko wiodącym... Jako Kaźmirz Wielki fortalicyj swych czynił, Lelowa właśnie obrał za miejsce na zamek traktu tego strzegący... Był zatem Lelów gródkiem zacnem i godnym, i nie od macochy w Reczypospolitej dawniejszej... Nie lelowian wina, że syderytowe rudy więcej leżą przy mieście dziś znacznym, a ówcześnie wioszczynie bez znaczenia, co się Częstochowa zwała, a od której długo jeszcze nawet Krzepice znaczniejsze były:) Ale skoro za rudami przeszły początkiem kuźnice, zasię trakty, w czasach nam bliższych i koleje na koniec, tak i się owe Fortuny odmieniły drogi, ostawiwszy lelowianom względny spokój, zalew na Białce niezatruty i spomnienie dawnej chwały...***
  
______________________
* obrachunek z dawniejszych regestrów podatkowych, zatem więcej możebne, że jakiej gdzie kto kuźnicy "nie dojrzał" luboż taksator za nieczynną "uznał", niźli że ich mniej było...
** Aleksander Bocheński"Przemysł polski w dawnych wiekach"
*** Nam Lelów może i zapyziałą wioszczyną, przecie we świecie o niem głośno, a sława szeroko sięga nawet i Nowego Światu... Zewsząd bowiem zjeżdżają rok w rok pielgrzymki chasydów na grób cadyka Bidermana...

14 maja, 2013

O wyrazach dawnych znaczeń pozbawionych część dziewiąta...

  Znów (III, III, IV, V , VI, VII , VIII ) nam pora ku słówkom, co dawniej co inszego znaczyły, dziś zaś jeśli jeszcze istnieją, cależ co inszego pod niemi rozumieć przychodzi, czasem może i żałując przy tem  dawniejszego swego staropolskiego sensu . 

swada - cóż dziś znaczy, że kto się ze swadą wysławia wiadomo... Przecie zbłądziłby ten, kto by tego w XVI stuleciu słówka miał za docenienie krasomówstwa, bo wtenczas słówko owo dwojga zażywało znaczeń i w obu nic nie znaczyło dobrego. W pierwszem znaczyło wzgardę, pogardę i w tem znaczeniu najdziem go we "Psałterzu Floryańskiem" :"Wyliła się jest swada na książęta"; we wtórem znaczyło zatarg jaki, spór, kłótnię, jako jest w "Biblijej królowej Zofii" :"Przeto stała się swada między pastyrzmi".
strych - dawniejszym czasem znaczył styl, sposób czy tryb. Powiada nam "Słownik" Jana Mączyńskiego (Królewiec 1564) o Eurypidesie, że ów "więcej oratorskim strychem pisze niż Sofokles". U Łukasza Górnickiego jest o kim spomnienie, iże "Tymżeć też więc strychem drugi idzie na swego towarzysza"
stoczyć - dziś wiadome, przy tem jeśli z zaimkiem "się", przeważnie nic dobrego...:( Owoż dawniej jeśli kto się stoczył, znaczyło, że się z kim inszym zespolił, złączył. Przytacza Linde zdania "Ten go też obaczywszy w gromadę się stoczył" czemu przytwierdza i Cyprian Bazylik :"Stoczyły się tedy wojska".
statek - dziś tak na szkutę wołamy większą, dawniej znaczyło to majętność jaką, dobytek, mienie: "Służyć na wojnę każdy będzie powinien podług statku[...]swego" czytamy w Kodeksie Dzikowskim, a Marcin Bielski spomina kogo, że "Na jego posługach będąc, swój statek utracił". Znaczenie wtóre przymiotem było charakteru w jak najwięcej pozytywnym sensie, z którego nam ostał przymiotnik "stateczny". Tyle, że okrom powagi i niejakiej dojrzałości, mogłoż to i niewzruszoność znaczyć. I w tem sensie mówił Skarga o kim "Mężnie mu się stawił i w swym statku trwał" Znaczył też statek naczynie i tak jeszcze go kto może z Lectorów pamiętać od kogo z dzieciństwa starszego, co go nawoływał, by statki obmywać, aliści był też i statek narzędziem, jako u xiędza Wujka: "Święty Jan, jako głos boży i wybrany statek ducha świętego"
Stańczyk - którego pomnimy za wielgiej sławy roztropnego błazna króla jegomości Zygmunta Starego, zasię półtorasta lat temuż tako się i stronnictwo konserwatystów krakowskich nazwało w pamiątkę błazna tegoż mądrości. Ale by to kto miał przed niem za nazwisko, ten by zbłądził, bo to jeno forma była imienia Stanisław.
ruch - w dawniejszej polszczyźnie znaczył jakie żyjątko drobniuśkie, robaka jakiego. U Knapskiego występuje "ruch ziemny"
rum - złom skalny, druzgot, od którego rumowisko się wiedzie, żem już tu tłomaczył w jednej z części "Opowieści o dawnej soli". Alem naonczas dwóch inszych nie spomniał znaczeń, a to jako hałasu, zgiełku, od którego jeszczeć nam i dziś rumor przetrwał:
Mamyż u Samuela Twardowskiego zdania: "Runął modrzew wielki, na rum którego zadrżały tryjony[gwiazdy-Wachm.]"
rząpie - które dziś u górników najniższą część szybu, ustawicznie wodą zalaną znaczy, luboż u kogo, komu piwnicy wody nawiedzają, kopie go w kątku, by reszty mieć suchej, samo już i archaizmem się jawi... Przecie udziwiłby się wielce ów górnik dzisiejszy luboż ów kopacz piwniczny formie dawniejszej, w której owo rząpie to... przyrodzenie męskie...:)), przed którym przestrzega pannę Wacław Potocki:"Strzeż się, panno, ma on długie rząpie"...:)
waga - poważanie znaczyło, szacunek jaki u ludzi, znaczenie niepoślednie takoż person jako i rzeczy. Rzecze Rej: "A wżdy to w lekkiej wadze u ciebie", zasię Erazm Gliczner już w XVI wieku z troską stwierdza"Dziś w lekkiej wadze a targu są nauczyciele".

waleta - której dziś już nie masz cale, a pobliski walet cależ co inszego znaczy. Waleta dawniejsza znaczyła pożegnanie luboż rozstanie. Smucił się ongi Wespazjan Kochowski na "żałośną waletę z odjeżdżającym Janem Kazimierzem."
warunek - znaczeń kilkoro najkrócej streścić będzie w jednem słowie jako jakiej ochrony, osłony. Takoż jako chce Kochowski: "Dał warunek nogom od usterku (potknięcia, okulawienia-Wachm.)", luboż i w szerszem zamyśle, jako u Kromera bataliję opisującego: "Litwa zostawiwszy w lesiech z małym warunkiem obnoży swe, na naszych wypadają."
ważność - znów tu i powagę mieć będziem i znaczenie, jako u Reja "Był w wielkiej ważności i łasce u niego", aleć i najpospolitsza w tem będzie wartość stricte handlowa: "Ani mu tento Walenty oślepił wałacha ważności sześci kop groszy" (xięgi sądowe ziemie warszawskiej z XV i XVI wieku)

13 maja, 2013

O wyrazach dawnych znaczeń pozbawionych część ósma...

 Dawniejsze cyklu tego cząstki tutaj (III, III, IV, V , VI, VII ) Lectorowie najdą Mili, zasię dzisiejsze, że nam mimochodem pod pióro weszły, jako to u Wachmistrza zwyczajnie, czyli bez ładu i składu, nijakiego nie mają porządku, a daję, bo liter niektórych żeśmy już przeszli, na insze zaś nadto długo by może czekać wypadło...

aktor - okrom tego, że jakiego wesołka luboż deklamatora znaczył, byłże to też człek, co przed sądem rolę dzisiejszego prokuratora pełnił, choć zazwyczaj z prywatnego działając oskarżenia. Słowem, ten co oskarżał luboż sprawę przed sąd wnosił.

bark - tak i dawniej orczyk zwano ordynaryjny... Byłoż i proverbium takowe: "Nierówny frymark konia dać za bark", co przez genijusz Brzechwowy i dziś w tej mierze rządzące "Zamienił stryjek siekierkę na kijek" ostatecznie zabite zostało...

czuły - co dziś się osobliwie niewiastom jeno z jaką tkliwością kojarzy znaczyło jedynie, że kto czujnym jest. Szymonowic nawoływał, że "trzeba nam czułej straży"... Insze i znaczenie pilność w dziele znaczyło swojem i w temże sensie pisał Wespazjan Kochowski o kim, że "w czynieniu sprawiedliwości czuły". Najwięcej zaś rzecz prozaiczną, to owej czujności effecta czyli noce jakie nieprzespane, za któremi pocieszał się nam Mistrz Jan Kochanowski "Nie będą moje czułe noce bez zapłaty"

kielisznik - dziś może by kto i pod tem jakiego zastawy szukał creatora, choć przyznam, że nie znać mi, by dziś tak kto kogo wołał. Wiekiem zaś szesnastem i krzynę siedemnastem wołano tak ewangelików, czy szerzej protestantów wszelkich, co kommuniją pod dwiema przyjmowali postaciami.

kłaść - zdałoby się rzecz jak najwięcej dziś oczywista, że czasownik i jaką czynność znaczący... Tem zaś czasem, gdy Wacław Potocki pytał "Toście uradzili, kładę, co dobrego?" to nadzieję wyrażał swoją, czyli też domniemanie raczej... Aleć nie tylko jako sądzić, czy przypuszczać tłomaczyć to idzie... Jako Skarga mówi, że "śmieli to nań kłaść, o czem nigdy nie myślał", to rzecz o pomówienie jakie idzie. Gdy Łukasz Górnicki się oburza "widzę, że mię podło kładziesz"  mowa o lekceważeniu... Toż samo u Bielskiego: "Polaki lekce zawżdy kładł przed nim"...
  Mnogości znaczeń dopełnia czynność stricte rachunkowa, gdy ów czasownik z liczbą związać. Gdy Skarga rzecze "Król chciał kłaść liczbę z sługami swemi" prosto idzie mu o to, że król jegomość chciał jakich rozliczyć, przymusić do zdania rachunku... O toż samo szło Potockiemu, gdy wyrzekał, że "nikt nie myśli, że musi liczbę kłaść"
   Na koniec zaś przy tem o uniżonem płaszczeniu się mowa, gdy temu most dodać i w temże sensie Górnicki się zastanawia" Dla jakiej skrytej przyczyny mostem się kładzie?" Linde zaś wspomina i rymowane proverbium: "Mostem się kładzie, kto z kim na zdradzie"...

wynalazek - dawniej tu się nie jenijuszu jakiego inwentorskiego skrywały effecta, jeno sądowe dekreta, wyroki i orzeczenia. Skarga o Salomonie mówiący, że "Swary, niezgody i prawne niesnaski sprawiedliwemi wynalazkami kończył" toż właśnie ma znaczenie na myśli. W inszem krzynę rozumieniu, gdzie o kondycyje, warunki uzgodnione idzie, pisał nam Kromer o Janie Oświęcimskim Xiążęciu, iże "za słusznemi wynalazkami się poddał"

wypełniacz - czyli po dawnemu nie przydatek jaki do jadła zbyteczny, a szkodny, jeno wykonawca!  "Wszystkich mistrzów i wypełniaczów zakonu" spomina Rej, Łukasz Górnicki zaś z melankoliją spomina: "miałem ja już być wypełniaczem tych rzeczy"

wypłata - dziś słowo radosne każdemu, co jek bierze, takoż też i drzewiej, aliści nie płata to była za labor jaki ućciwy, jeno bliższe naszemu wykupowi i jako Ezaw swe pierworództwo Jakubowi przedawał, to ów po dawnemu rozumiejąc, miską soczewicy dał za wypłatę... W temże i rozumieniu jest w Biblijej Królowej Zofii :"ale także za pirworodzone człowiecze wypłatę weźmiesz"...

12 maja, 2013

O mielerzach, "babach" i "polakach"...


  By tego spomnianego w jednej z not poprzednich węgla kuźnik mógł w swój piec kłaść, musiał go przódzi uszykować fachowiec inszy, którego w bliższych już nam czasach smolarzem zwano, dla tej najwięcej przyczyny, że w tem procesie, okrom węgla drzewnego pozyskiwano i smoły, której jeśli z brzozowego, czy bukowego pozyskiwano drzewa, powszechnie potem dziegciem zwano. A bez dziegciu żaden medykus sobie wystawić nie umiał jakże też można skórnych leczyć przypadłości.* Koniarzom na cóż dziegieć przydatny tłomaczyć nie muszę, inszym niechaj starczy, że nie sposób kopyt bez dziegciu należycie pielęgnować. Wszystkich dziegciu zastosowań wyliczyć nie sposób, bo to i wozu nie najdziesz w całej Rzeczypospolitej, ni kolaski, co by bez dziegciu się obeszła... Takoż beczułki doszczelnienia wymagającej, toż samo ze szkutami wszelkiemi i korabiami, nareście płótnisk wszelkich od żagli, po pokrycia wozów nie miałżeś czem od wody impregnować lepiej jak dziegciem właśnie!
   W Rzeczypospolitej rzekłem? A po cóż tak skromnie? W Europie całej! Toż przecie dziegieć naszem był, okrom zboża, najgłówniejszem artykułem eksportowem przez trzy stulecia najmarniej! Jeno, że jakośmy już rzekli dziegieć z kory szczególnej się czyniło, zaś na węgiel już i nie wydziwiano nad miarę, byle liściaste było... I tuż właśnie różnica największa pomiędzy smolarzem właściwym, a fachowcem, co węgla czynił, a którego najczęściej zwano węglarzem, zasię onegoż warsztatu "mielerzem"...   
 W Italijej odległej, gdzie węglarzów carbonarami zwali, częstokroć się z niemi kamracili rebelizanci rozmaici, a to temuż że węglarze mieli swego rytu sekretnego, który spiskowcom nader w gusta utrafił... Aleć i u nas węglarze, głęboko po lasach siedzący, z dala od władzy wszelakiej, nierzadko w swych szałasach różnych chowali, co to ich starościńskie ścigały dekreta...
   Ale węglarska profesyja nie jedyna się ludziom zdała sekretami bogata. Kowalstwo od zarania dziejów miało w sobie cosi magicznego, gdzie niemal na oczach ludzi zadumionych z jakiej bryły nieforemnej, w ogniu, huku młotów i miechów westchnieniach rodziło się co przydatnego i człekowi przyjaznego...  Jakże mieli o tem myśleć ludzie prości, jak nie że to jakie magiczne sprawki? Toć już przemianę ziarna zasianego w zboże miano za jakowe misterium, a cóż dopiero rzec, o czem, co tyleż nie wymagało czasu, deszczów i zdało się, że jeno od mocy i woli człeka wtajemniczonego zależy... I jeszczeć przy tem owo ustawiczne obcowanie z ogniem, w którem człek od prawieków wyczuwał jakową magię i czarodziejstwo. Stąd i fach kowalski w wielgiem był przez stulecia poważaniu i nie przypadkiem kapłańskiemu był bliski!  Na dawnej Rusi kowale mieli prawo ślubów dawać, toż samo w Szkocyi całkiem jeszczeć i niedawnem czasem, bo jakie dwa wieki temu!
   Aliści kowal nam najpowszechniej znany jeno końcem był tegoż procesu... Ów mało kiedy sam sobie topił stali, najczęściej nabywał od kuźników luboż jakich wędrownych handlarzy całych brył ciastowatego żelaza, jeszczeć z przydomieszkami jakiego żużla i już w swojej kuźni tegoż oczyszczał, przetapiał i na sprzęty i utensylia wieśniakom przydatne formował... Kuźnik zatem był dlań jakoby hurtownikiem, co surowca dostarczał, w detaliczne subtelności produktu końcowego mało kiedy wchodząc... Ale bez niego by się nic nie narodziło...
   I jeszcze jedna różnica między kuźnikiem a kowalem... Ten drugi młotami operował najwięcej ręcznemi, z rzadka największej używając "baby", co na jakiej konstrukcyi przemyślnej pasów i dźwigni była podnoszoną i opuszczaną, ale też i mało kiedy inaczej jak ręcznie... Kuźnikowi więcej potrzebna była moc, niźli precyzja, temuż i chyżo sił swych wspomożenia szukał... Znalazł go w rzekach i stawach, gdzie jeno jeśli nurt nie dość wartki i mocny, wód spiętrzyć starczyło, a stawidło odemknąwszy nurt puścić na koło, młyńskiemu podobne, by na konstrukcyi mimośrodu przyszłego poniekąd i będąc jaskółką, młota unosiła i biła z siłą wielokroć potężniejszą, niźli bodaj i najtęższego osiłka...
  
   Ano i tegoż młotu, co wielekroć mógł być od "bab" cięższym i większym, a częstością bicia jeno ilość i gęstość zębów na tem środkowem elemencie rządziła, powszechnie po Europie zwano "polakiem"!  Taż bowiem konstrukcyja od nas się właśnie upowszechniła, widomy dowód czyniąc rodzimych tutaj zdolności i możności!
   Trudno rzec, czy to cystersi tegoż obmyśleli wynalazku, choć niechybnie to im zawdzięczać należy koncept napędu wodnego. Niechybnie najpierwsze cysterskie kuźnice wpodle Wąchocka jednak już takiego właśnie miały kształtu. Po dziś dzień w Oliwie pod Gdańskiem obaczyć można takiej pocysterskiej kuźni, co dedykuję tym, co tam jeno organy słynne w katedrze tamecznej jeżdżą odglądać... A tych, co im się krajobrazy nasze wiejskie jeno zbożem i wierzbami kraszone być zdają, upewniam, że kuźnic takich było w Polszcze, choć już i nie cysterskich, setki. Aleć o tem to już w nocie popiszem następnej...
________________
* I dziś jeszcze to zda się specyfik przy łuszczycy pryncypalny...

11 maja, 2013

Święto 6 Pułku Ułanów Kaniowskich...


   Dzielni jesteście zaiste!:)) Dotrwaliście do ostatniego w tem tygodniu święta:))) Teraz już lżej pójdzie, bo następne (6 Pułku Strzelców Konnych) za dni dziesieć dopiero:))
  Pozawczora, jakem o 1 Pułku Strzelców Konnych pisał, spominałem o zjeździe szlacheckiego pospolitego ruszenia pod Łowiczem w styczniu 1807 roku, gdzie w 6000 szabel ochotnych Napoleonowi pomagać, się Polacy zjechali... Tychże samych korzeni 6 Pułkowi Ułanów szukać.
  W Królestwie Kongresowem Pułku nie było, bo jeno do czterech ich formowano, zasię po wybuchu Powstania Listopadowego odrodził się jako ochotniczy Pułk 6 Ułanów "Dzieci warszawskich"...
   Kolejny raz się pułk odrodzał już w czas wojny światowej, która wtedy jeszcze numeru nie miała... Jeno by tu pokazać czem była bitwa pod Kaniowem, zdałoby się wpierw wywodu długiego poczynić o cyrkumstancyjach onej wojny, sprawy naszej niepodległościowej w ogólności, zasię o jenerale Hallerze i wyborach zyciowych jego w szczególności... Bez obaw, nie uczynię Wam tego:)))
   W krótkości największej: wiedzieć wszytkim, że jako się wojna owa poczęła, takoż się polskich formacyj tworzyć poczęło po stronach frontu obu. Po cara obaleniu, gdy rząd rossyjski nowy się więcej skłonnym pokazał o naszej niepodległości traktować, Piłsudskiemu pojąć przyszło, że mu z Niemcami dalej nie po drodze i jako ci ku posłuszeństwu przymusić chcieli, przysięgi ponownej odmówił, a za nim część większa brygad legionowych I i III (9 lipca 1917 roku). Brygada II, przez Hallera dowodzona, co nigdy admiratorem Piłsudskiego szczególnem nie był, przysięgę złożyła, aliści i pół roku nie przeszło, jako się pokazało, cóż to warte było. Niemce bowiem tem czasem, same w cyrkumstancyjach rozpaczliwych, bolszewickiej Rossyi przycisnąwszy przywiodły do pokoju w Brześciu, gdzie między inszemi takoż pokój z nowo powstałem państwem ukraińskiem zawarto, kosztem ziem przez Polaków za swoje rdzenne uznawanych (Podlasie i Chełmszczyzna). O tajnych klauzulach tegoż traktatu nie pora tu spominać, dość rzec, że Polakom się to hańbą widziało i kresem wszelkiej współpracy z Berlinem i Wiedniem... Hallerowe oddziały w proteście, frontu pod Rarańczą (nocą z 15 na 16 lutego 1918 roku) przerwawszy, siłą się na drugą stronę, ku Rossyjanom przedarły, by się z inszemi polskiemi oddziałami po tamtej stronie złączyć.
  Takim to właśnie sposobem doszło do powstania II Korpusu Polskiego ( I pod jenerałem Dowborem-Muśnickim się w rejonie Bobrujska formował), w którem po raz pierwszy się żołnierze dotąd przeciw sobie pod obcemi znakami walczący spotkali... Między inszemi właśnie 6 Pułk Ułanów, którego w Odessie formowano z Polaków z rozpadającej się armijej rossyjskiej dezerterujących...
   Niemcom się kilka tysięcy Polaków zbrojnych w kupie wielce niebezpiecznym widziało i nocą z 10 na 11 maja siłami trzykrotnie większemi Polaków pod Kaniowem stacjonujących otoczyli i rozbroić chcieli. Za odmową naszą przyszło do boju całodziennego, który ustał z wieczora, jako naszym amunicyi brakło i chcąc, nie chcąc, kapitulować przyszło. Niemcom za bitwy tej sprawą blisko tysiąc ludzi ubyło, Polaków zginęło kilkudziesięciu, a stu kilkudziesięciu poraniono... Niemce warunków kapitulacyi, co jeno na rozbrojeniu polegać miała, nie dotrzymali, blisko półtora tysiąca żołnierzy uwięziwszy.... Jakiem trzem tysiącom naszych się za Dniepr przedrzeć udało, w tem i Hallerowi samemu, coż potem przez Moskwę i Murmańsk ku Francyjej podążył, by tamtejszej armii komendę przyjąć...
   A nasz  6 pułk? Ano... w jednej z chwil krytycznych szwadron jeden onegoż przeciw Niemcom postępującym tak dzielnie szarżował, że ich przełamał, aliści sukces ten zaprzepaszczony został... Że tego jednak im pamiętano, i miano zaszczytne Kaniowskich i dzień święta pułkowego na 11 maja własnie naznaczon...
   W Międzywojniu Kaniów symbolem się i widział wielce znamiennem, że to (potyczek roku 1848 w Wielgiej Polszcze nie licząc) pirwsza od lat kilkuset walna bitwa polskiego żołnierza z Niemcami była, takoż i pirwsza, gdzie ci...dawniej przeciw sobie wojujący, stanęli ramię przy ramieniu zgodnie... Miana Kaniowskich nie tylko ułany nosiły; takoż cztery piechoty pułki odtąd zwano Strzelcami Kaniowskimi.
   Niedobitki się za Dniepr cofnąwszy, z czasem do Dywizyi Strzelców Polskich przez Żeligowskiego formowanej, dołączyły, wielce się w obronie przed bolszewikami Odessy zasługując, by się potem przez Besarabię do Czerniowiec przedostać, a stamtąd do Stanisławowa, gdzie z polskiem stałem wojskiem wreszcie się złączyć mogli. Tęgo poszczerbionemu 6 Ułanów się przyszło z ochotniczym 6 Pułkiem Ułanów Jazdy Lwowskiej złączyć i odtąd już jako 6 Pułk Ułanów Kaniowskich gromić bolszewików (osobliwie zajadle kozaków Konarmii Budionnego:)) pod Michnowem, Zasławcem, Nowym Konstantynowem, Kumanowicami i Łysą Górą. Szwadron jeden spierał słynny 14 Pułk Ułanów pod Jazłowcem, co tamtym miana późniejszego jazłowieckich przyniesło...
   W Międzywojniu pułk w Stanisławowie stajonując, na Wrześniowe zmagania z Podlaską Brygadą Kawalerii ruszył, w bitwie nad Bzurą srodze dokazując (pod Uniejowem nocą szturmując, pozór wiele większej potencyi swej uczyniwszy, wielekroć silniejszego wroga przegnali:). Ku Warszawie się przedzierając, znów z jazłowczykami pospołu w słynnej szarży pod Wólką Węglową część kaniowczyków udział wzięła, aleć o tem starciu przy jazłowieckiego pułku historii będę pisał...
   Na koniec żurawiejek pułkowych przygarść tradycyjna:
              "Dumna mina, lecz łeb pusty,
                to jest pułk ułanów szósty!"

                "Zawsze wesół i beztroski,
                  To jest szószty pułk Kaniowski"

                  "Nigdy trzeźwi, zawsze wlani,
                    To Kaniowscy są ułani"

10 maja, 2013

O wyrazach dawnych znaczeń pozbawionych część siódma...

  W temże cyklu (III, III, IV, V , VI) mielim już tu wyrazów takich, które co insze dawniej, a co insze dziś (o wiele cokolwiek) znaczą.  Zdałoby się może i jakiego tu zaprowadzić ordynku, bo by jaka chorągiew w takiem miała wojować rozprzężeniu jako literki te nasze... klęska nam niechybna...:) Aliści, że to nie wojaczka, a hetmani nam nie reżim, a duch iście swobodny, temuż dla rzeczy odmiany dziś będzie na W...:))
wacek - w dawnej polszczyźnie wackiem zwano woreczek nieduży na grosiwo,   takoż kaletą (kaletką) luboż i burską takoż zwany. Z tegoż się wackarz narodził, co rękodzielnika wacki wyprawiającego znaczyło.
warunek - dzisiejszego znaczenia tłomaczyć nie trzeba, dawniej zaś słówko to nam z niemczyzny przyszło, a w rozumieniu w którem dziś już jeno psu każem czasem warować oznaczało załogę, garnizon jakiej fortalicji...
werbel - co dziś już jeno bębenek znaczy nieduży, a przez wojskowych i skautów defilujących umiłowany, w ośmnastym wieku pod mianem tem obyczaju rozumiano, że gdy przechodził burgmajster luboż trybunału marszałek (takoż gdy ich insygnia niesiono!), tedy oficyjer nad wachą na odwachu komendę mający oręża prezentował, warta zasię biła w bęben i to bicie właśnie (koniecznie po trzykroć) w tych jeno, a nie inszych cyrkumstancyjach werblem zwano.
wesółko - takoż wesołuch, wesołek czy wiesiołek, bom i takich mian napotykał był... Nic to inszego jeno grajek weselny, z czego miano się upowszechniło z czasem na wszelkich wędrownych muzykantów. Spominany u Reja takiemi słowy:
        "...oni wiesiołkowie, co skakali z niemi,
           Idą też gonionego nadobnie za niemi"
wety - dziś to już się jeno w zwrotach "wet za wet", "wziąć odwet", "powetować" przechowało. Bruckner twierdzi, że się to z niemieckiego wzięło "Wette" czyli "pamiętne" i początkiem to jeno opłata dla sędziego była za to iż jakiej przysięgi słuchał i onej wysłuchanie przyświadczał. Że zaś ta płatność sprawę całą kończyła, to i z czasem tak zwać wszytko poczęto, co niejako na końcu jakiej rzeczy się działo, ergo desery poobiednie wszelakie, jako to owoce, konfitury, słodycze i w tem jeszcze najwięcej rozumieniu Czytelnik łaskawy wet w xięgach spotka dawniejszych. Aliści u Kochanowskiego mamy i takie wety:
         "Gdy się najedli, obrusy zabrano,
           A potym na wet szachownicę dano"
wiecha - dziś pospolicie to znak jest budowlany, że budowla postawiona... A ściślej jeszczeć to teraz ekipa każda, swojej czynności kończąca, wiechy kleci, budującemu przymówkę o poczęstunek z tem się wiążący czyniąc... Widziałżem budowle, gdzie onym do więźby, a i dachu dalej jak mnie do życia cnotliwego, a ściany już najmniej ze trzy wiechy poznały... Dawniejszym jednak czasem znak to był owszem wywieszany, ale karczmisko oznaczający. Pisał Potocki "Wieniec na wino, wiechę na piwo, krzyż na miód wieszają", co podróżnemu z daleka obaczyć pozwalało, czem go tu uraczyć gotowi. Wyrażenie się o kim, że "od wiechy do wiechy jeździ" znaczyło, że ów nader ochotnie karczmy i gospody nawiedza. Byłoż i proverbium takie "Gdy piwo kwaśnieje, wiechę chowają", niechybnie większej znaczące w czasach dawniejszych przyzwoitości karczmarzy, bom nie słyszał, by dziś kto szynku zamykał, jako mu piwo jeno kiepskie ostanie...
   Byłoż i jeszcze wiechy znaczenie insze, a to mianowicie, że ptasznikowie ptaszki odławiający żywe, zasadzali się na nie za zasłonką zieloną, czasem też i gaikiem zwaną, by przed czasem dostrzeżonemi nie zostać. Służyło to i ogólniejszym refleksyjom, jako to u Stryjkowskiego o Witołdowej u Krzyżaki gospodzie czytamy:
"Był Witołd od Krzyżaków wdzięcznie przyjęty; bo się przezeń, jak za wiechą ptaki łowiąc, Żmudzkiej ziemi dostać spodziewali."
wieczność - co dziś rozumiemy o tem, tłomaczyć nie ma potrzeby... W staropolskiem zaś prawie i obyczaju za wieczność pojmowano własność wszelką dziedziczną ziemską, odróżniając ją tem sposobem od dzierżawionej. Insza, że było z tem i pomięszanie niejakie, bo prawo nasze w tej mierze jednego nie wyrobiwszy miana, znało i na tę własność mian łacińskich "ius perpetuum", "perpetuitas", "ius haereditarium". Czasem i z tego uczynionego wiecznika spotkamy na oznaczenie ziemi posesyjonata, pana, dziedzica, dominusa...
wina - dzisiejszego znaczenia tłomaczyć nie masz potrzeby, dawniej jednak to nie występek znaczyło, a karę zań orzekaną, a i to rozumiano jako karę pieniężną, czyli to, co dziś byśmy grzywną zwali. Pisał Szczerbicz: "To właśnie karaniem zowią, kiedy kogo na ciele karzą, ale kiedy na pieniądzach, winą zowią"
wlewki - dziś to, zda sie, jeno określenie u hutników i odlewników żyjące... Za dawniejszych zaś czasów wlewką zwano, gdy kto miast się sam po trybunałach prawować i czas przy tem mitrężyć, patronowi cesyją czynił, plenipotentem go do tejże sprawy ustanawiając. Byłoż jednak przy tem zawarowane, że nie może się wlewkami posłużyć cudzoziemiec przed sądem naszem krajowego jakiego pozywając...
wola - tyleż znaczyła, co wolność, temuż dziś nam przechowanych mieć najwięcej w miejscowości jakich nazwaniach na tegoż pamiątkę, że tam kiedy osadnikom jakim ziemi nadano pustej, bez obciążeń nijakich, od powinności wszelakich na lat ileś tam uzgodnionych uwolnioną...
wolant - o wolantach dziś by i może najwięcej aeroplanami kierujący rzec co mogli, a przed niemi i woźnice dawniejsi, boć to był powozu pewnego rodzaj... Aliści i przed niemi miał się wolant niezgorzej, suknię w czasach saskich znacząc niewieścią, co z arcy musiała być lekkiej materyi szytą, skoro i zgorszenie budzić poradziła takie, jak u Minasowicza:
   "Słusznaż stroić się żonie w wolant z wiatru szyty.
     By nagością świeciła przez obłok rąbkowy"
   Byłaż i zabawa, dorosłym więcej niźli dzieciom znana, a wolantem zwana, gdzie wolantem ochrzczono rodzaj piłki z korkowego wyrżniętego niby w kształcie pół jaja, obszytego irchą, a jeszczeć i piórkami czasem, niby ptaszek najeżonego, które to półjaje damy i kawalerowie podbijali rakietami czeremchowemi luboż leszczynowemi z rozpiętą w nich siatką ze strun kiszkowych zwierzęcych.
wydzwonić kogo - byłże ongi obyczaj tak zwany, że kogo interdyktem obłożonego, gdy w jakiej zoczono mieścinie lub osadzie, tam wraz w dzwony bito, mieszkańców uwiadamiając, by swe przed nim drzwi i domy zawarli. Ergo dawniejsze proverbium "wydzwonić kogo" tyleż znaczyło, co przymusić niejako do odejścia stąd, gdzie go nie witają mile...
wytyczny - w dawnem wojsku polskiem był to żołnierz, zazwyczaj najroślejszy pod danem znakiem służący, którego na czele kolumny maszerującej stawiano, a któremu w marszu na muszkiet, a później bajonet u karabina jakiej kitajki kolorowej wiązano, by się insi w marszu nań kierować mogli.
wywłoka - cóż dziś znaczy zmilczeć mi lepiej o tem...:) Dawniej tak zwano jeno księży ekskomunikowanych, co sukienki duchownej zrucili, luboż i ją z nich pod przymusem zwleczono...

09 maja, 2013

Święto 1 Pułku Strzelców Konnych...


Zaiste, sporej w tym tygodniu cierpliwości Wam trzeba, by tych świąt wszytkich przetrzymać:))) A jeszczeć przed nami Pułk Ułanów Kaniowskich:)))
   Dziś o 1 Pułku Strzelców Konnych prawić będę... pułku kolejnem z tych, co się tradycyjami z Księstwa Warszawskiego wiodą... Z początkiem roku 1807, jako się tylko orły napoleońskie cieniem zaledwie pojawiły, Polacy sami pruskie panowanie znosić poczęli. Na wici staropolskiem obyczajem rozesłane stawiło się pod Łowicz sześć tysięcy konnej i zbrojnej szlachty! Z nich między inszemi się późniejsze 1 i 5 Pułki Strzelców Konnych (szaserów) i 6 Ułanów wywiodły...
   W bojach 1809 szaserzy mieli swój udział walny... tegoż samego dnia, gdy książę Pepi z fajką w zębach i karabinem w garści wiódł po raszyńskiej grobli kontratak piechoty, strzelcy konni wyparli Austryjaków z Góry Kalwarii, zwijając im tem samem skrzydeł, co się do ogólnego sukcesu niemało przyczyniło. W wyprawie na Moskwę Pułk się najwięcej w odwrotowych starciach zasłużył, gdzie pod Neyem służąc, przeciw trzykroć silniejszym Rossyjanom Miłoradowicza odwrót całej Wielkiej już tylko z nazwy Armii osłaniali... Nad Dnieprem zdało się, że kres już ich nastał, bo nijak drogi na drugi brzeg, między kozactwem liczbą przytłaczającem, wyrąbać się nie dało... aliści nocą szaserzy, koni (z największą serca boleścią) i armat porzuciwszy, po lodzie trzeszczącym pod nogami przecie rzekę przeszli, pogromu unikając...
   Po klęsce napoleońskiej Pułk odtworzono w 1816 roku; wielce dzielnie stawał w Powstaniu Listopadowem (pod Boremlem i Grochowem)...
                         
    Pisalim tu już o początkach Armii Hallerowej, tedy nie dziwne pewne już nikomu, że się trzeciego żywota szaserów naszych z "Błękitną Armią" wiąże... Prapoczątki tegoż Pułku z miasteczkiem Louri we Francyjej związane i jakeśmy niedawno o 10 Pułku Strzelców Konnych prawili, to wiele między pułkami temi analogij... Oba pod Hallera komendą na obczyźnie powstałe, oba czasem niemal jednem do Polski przybyłe, dzień przekroczenia granicy za święto pułkowe uznając, oba tęgo przeciw bolszewikom stając, oba też się jako pierwsze  koni pozbawiono, na tankietki i wozy pancerzem okryte siadać każąc... Dziesiąty się w kampanii wrześniowej pod jenerałem Maczkiem zasługiwał, zasię Pierwszy (w Dwudziestoleciu stacjonujący w Garwolinie) pod jenerałem Grotem-Roweckim (przyszłym dowódcą AK) w Onegoż Warszawskiej Brygadzie Pancerno-Motorowej pod Annopolem i Tomaszowem Lubelskim...
     10 Pułk zwał sam siebie imieniem Cesarza Napoleona Pierwszego, aliści oficyalno zwierzchność miana tegoż nigdy nie uznała.
     Dzisiejsi tradycyi sukcesorzy to 1 siedlecki batalion rozpoznawczy 1 Warszawskiej Dywizji Zmechanizowanej.

   Przygarść żurawiejek z czasów, co strzelców konnych niezbyt poważano:
                "Prawdę mówiąc między nami -
                   Strzelcy nie są ułanami!"

                  "Jedzą mięso bez widelców
                     wszystkie pułki konnych strzelców"
i z czasów późniejszych (po 1924)
                 "Jedzie strzelec z Garwolina,
                    Dzielna postać, tęga mina"
 (w innej wersji: "Twarda dupa, tęga mina, to są strzelcy z Garwolina":))

   Między inszemi w Międzywojniu zdarzeniami dla Pułku ważnemi godzi się przewag Imci Pułkownika Karola Rómmla spomnieć, któren w 1935 na Saharze i w 1937 na Dyngusie wziął pierwszeństwo w Jeździeckich Mistrzostwach Polski w skokach przez przeszkody*
______________
* W 1938 był drugi, a w 1934 trzeci:))

08 maja, 2013

Święto 10 Pułku Ułanów Litewskich...


Dziś o Pułku wielce sławnem i tradycyjami niemal dwustuletniemi się pieczętującym... Pierwszy 10 Pułk Księstwo Warszawskie pamiętał i był to 10 Pułk Huzarów jenerała Umińskiego* (tzw. "złoci huzarzy"), co się w wojnie 1812 roku wielce odznaczył w bitwie pod Drują. To właśnie "złotym huzarom" Umińskiego przypadł ten zaszczyt, że na czele kolumny jazdy do Moskwy wkraczali... co jak rychło zliczyli było drugim wejściem Polaków do Moskwy od czasów Żółkiewskiego... Jako im przyszło rosyjską stolicę opuszczać... śpiewali pono:
                    "Nie padajcie duchem dzieci,
                      Wjedziemy tu po raz trzeci!"
                       
   W Powstaniu Listopadowem 10 Pułk, ale tym już razem Ułanów powstał u boku jenerała Dezyderego Chłapowskiego, gdy ten w 1831 powstania na Litwę rozszerzyć probował. Dla tejże przyczyny, jako w 1918 Dywizja Litewsko-Białoruska powstawała, a przy niej pułk ułański, któremu numer przypadł 10, wraz go po staremu 10 Pułkiem Ułanów Litewskich zwać poczęto.
   Z początku pułk bardziej jaką cywilbandę, w rozszabrowane resztki niemeckich składnic wojskowych przyodzianą, przypominał... Tego czasu pamiątką żurawiejka:
              "Jedzie ułan z dziesiątego,
                 Wyją psy na widok jego!"
   Wkrótce jednak sława wojenna przyćmiła insze niedostatki. Między inszemi wielce znacznemi przewagami spomnieć wypada, że w kijowskiej wyprawie pułk zagonem dalekiem jako pierwszy do Dniepru doszedł... właśnie 8 maja!
   Późniejsze odwroty,  bitwy i zagony pułk pod niezwykle szczęsną gwiazdą musiał odbywać. Jeśli wierzyć raportom w wojnie całej zginął jeden oficyjer i ułanów dziewiętnastu, co na skalę bojów toczonych i do inszych, mniej szczęsnych pułków porównując, aż niewiarygodnem się widzi... A na szali drugiej nieznana liczba zabitych nieprzyjaciół, jeńców ośmiuset, w tem sztab cały bolszewickiej brygady, koni kilkaset zdobycznych, karabinów tysiąc przeszło, lokomotyw kilka i wagonów z prowiantem i sprzętem ponad setka i ...krasnoarmiejska kasa dywizyjna:))
   W Międzywojniu Pułk w Białemstoku stacjonował, a jakiem się mirem cieszył, niechaj świadczy, że się oficyjerowie ze Szwecyi i Finlandyi specyalno starali być doń na staż detaszowani...
   Wrześniem 1939 Pułk, jako bodaj jedyna polska jednostka na ziemi niemieckiej walczył (wypad do Prus 3-5 września). W walkach pod Brokiem licznych niemieckich wozów pancernych zniszczył, a nawet i aeroplan jeden... Kapitulowali bodaj jedni z ostatnich, już po bitwie pod Kockiem.  
http://www.10pul.idl.pl/news.php   Dziś spadkobiercami tamtych tradycji są harcerze z 10 Starszoharcerskiej Drużyny Konnej z Białegostoku, co za patrona sobie tegoż właśnie pułku obrali.
 
________________
* Osobna o tem zagończyku by pisać... o tem jak w pruskiej twierdzy uwięzion, zbiegł na wieść o powstaniu listopadowem, o tem jak się jako prosty żołnierz bił pod Grochowem i Wawrem...by na koniec powstania.... jednodniowym (23 września 1831) wodzem naczelnym zostać...

07 maja, 2013

Święto 12 Pułku Ułanów Podolskich i 17 Pułku Ułanów Wielkopolskich


Znów nam dni kilka pod znakiem świąt pułkowych przepędzić przyjdzie. Dziś nawet po temu sposobność dubeltowa, bo dwa pułki sławne; 12 Pułk Ułanów Podolskich i
17 Ułanów Wielkopolskich imienia króla Bolesława Chrobrego dnia dzisiejszego świętują, choć każdy dla przyczyny inszej.
   Tradycyje podolaków wielce dawne, bo napoleońskich czasów sięgające. Przyznam, że gdy o historii tak bogatej jakiej jednostki pisać przychodzi, tom wielce rad, że w naszej poszatkowanej zaborami, powstaniami i ustawiczną wojska de novo budową luboż i odbudową, mamyż pułków, co się tradycyjami wcale nie gorzej pokazują niczem słynne brytyjskie kilkusetletnie Black Watch (Royal Highland Regiment), Irish Guard czy Prince of Wales Dragoon...
   Rodowodem Pułk sięga roku 1809, gdyśmy się przeciw Austryjakom z początku broniąc, wrychle na ich teren (czyli Galicyję) wojny przenieśli. Tam właśnie z ochotników pułku o arcyosobliwem mianie: 5 Pułk Jazdy Francusko-Galicyjskiej sformowano, aliści wkrótce jednostką z całem polskiem wojskiem złączona, nazwana 12 Pułkiem Ułanów została, po "francuskich" czasach jeno na pamiątkę proporczyków w barwach rouge-blanc-bleu ostawiwszy.
  Na Moskwę idąc, Pułk się dzielnie sprawił pod Mirem, Borodino, Czerykowem, Woronowem i Medyną, za odwrotem zasię i na etapie jednem zaszczytu eskortowania Cesarza dostąpiwszy. Ale, że "najdzielniej biją króle, a najgęściej giną chłopy" po moskiewskiej wyprawie ułanów tak mało ostało, że ich z 8 Pułkiem złączono:((... Kresem Pułku przegrana pod Lipskiem się stała...
   Aliści 12 Pułk znów jako ten kot, co mu żyć siedmiu najmniej podarowano... W powstaniu listopadowem odtworzyli go ochotnicy litewscy pod księciem Giedroyciem*. Na kocie nowe życie przyszło do 1917 roku czekać, gdzie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej jeszczeć ni widu, ni słychu było, a ochotnicy polscy się z rosyjskiego 1 Pułku Kirasjerów Gwardii wydzieliwszy, inszych "polskich" oddziałków podgarnąwszy, sformowali 1 Chorągiew (!) Kirasjerów Polskich... Zmian jeszcze kilku doczekawszy, pod Austryjaków naciskiem pułk się miał w czerwcu 1918 roku rozformować, ale czynił to tak "niezdarnie" i powoli, że gdy w listopadzie do walk o Lwów przyszło, na wezwanie Naczelnego Wodza przygarść dawnych pułku żołnierzów z ochotnikami warszawskiemi** poszła się bić, wielce się obroną rogatki Żółkiewskiego zasługując...
   Nowi ochotnicy, takoż z Warszawy (II szwadron) i Podola możność dali nareście pułku porządnego (12 Pułk Odsieczy Lwowa) sformować, co zimą 1919 nastąpiło. 7 maja Pułk sztandar dostał, fundowany przez podolskich ziemian familiję Belina-Brzozowskich i tegoż dnia odtąd jako święto pułkowe się uznaje. "Matką Pułku" Xiężnę Izabellę Radziwiłłową*** zwano, która ułanom nowych szabel ("radziwiłłówek")  ufundowała. Dwa dni później pułk na front wymaszerował ( co żurawiejka wielce złośliwa upamiętniła:" Pułk dwunasty rusza w pole, po majątki na Podole!"), między inszemi Borysław dobywając. Jesienią Pułk odesłano na Pomorze, by Hallerczykom dopomóc je zająć, a przed zaślubinami z morzem już pełnego mu miana nadano: 12 Pułk Ułanów Podolskich
   W wojnie 1920 roku Pułk w tak wielu bił się mieśćcach, że wyliczyć nie sposób... Boje to nad wyraz krwawe; starczy rzec, że przed sierpniem pułk do ledwo stu szabel zeszczuplał:((... Dowódców w tem czasie takoż pułk przeżył kilku, czasem i parodniowych; spomnieć warto, że przez dni dziewięć, nim Go nie raniono, dowodził niem rotmistrz ówczesny Tadeusz Bór-Komorowski, przyszły Armii Krajowej dowódca...
   W Międzywojniu pułk w Białokrynicy pod Krzemieńcem stacjonował, we  Wrześniu w składzie Wołyńskiej Brygady Kawalerii w słynnem boju pod Mokrą się odznaczając. Sztandar 19 września w Kampinosie spalono, by go Niemce nie pochwyciły, a pułku resztki kapitulowały w pażdziernika początkach. Dowódca Pułku ostatni, ppłk Kuczek, wyliczon jest w "liście katyńskiej" między inszemi pomordowanemi.
   Część podolaków w Powstaniu Warszawskim walczyła w oddziale, co usiłował niedobitki ułańskie w jednem pułku scalić, ale prawdziwego odrodzenia Pułk w armii Andersa doczekał, jako pułk pancerny. I to w jej składzie, pod Monte Cassino się wsławił...To jego żołnierze, jako pierwsi, na wzgórze weszli i proporzec pułkowy zatknęli!
   Pułk rozwiązano w Anglii 6 maja 1947 roku, alem nie po to o siedmiu żywotach kocich spominał, by pamięć Podolaków przepadła... Dziś tym tradycyom 12 Batalion Rozpoznawczy Ułanów Podolskich ze Szczecina hołduje, takoż 12 Częstochowska Drużyna Kawalerii Harcerskiej imienia tegoż pułku właśnie i 12 Szczeciński Wędrowniczy Krąg Kawaleryjski również pułk ten mający za patrona. Zasię za za wielką wodą grupka wolontarzy w Chicago:)):
  http://www.12pulkulanow.com/
     Żem się o Podolakach rozpisał, tedy Wielkopolanom (ku krzywdzie niechybnej:((...) jeno skrótem telegraficznem popędzim:
   Powstał w dziewiętnastem roku jako 3 Pułk Ułanów Wielkopolskich, ale z armią całą polską się łącząc numeru mu na siedemnasty odmieniono. Wsławiony wielce udziałem w wyprawie kijowskiej i tem, że to oni właśnie pierwsi do Kijowa wkroczyli!**** i to właśnie w dzień 7 maja, któryż odtąd świetem był pułkowem.
                       "Gdzie kijowskie aż kurhany,
                          były nasze tam ułany!"
    Trafiło się kilkakroć szlaki komunikacyjne Krasnej Armii dewastować, tabory bolszewickie niszcząc, co zaowocowało żurawiejką wielce wysiłek wielkopolan deprecjonującą:
                       "Kto w taborach sieje zgrozę?
                         Siedemnasty pułk  "Aus Posen"!
     Że to mało sprawiedliwe było spomnieć starczy, że mało który z ułanów z tej wojny cało wyszedł: ledwo stu do Gniezna i Leszna wróciło...
   Ze spraw z Międzywojnia znaczniejszych udział w przyłączaniu Zaolzia spomnieć się godzi, choć to może i mało epizod chwalebny...zasię z przewag Wrześniowych boje nad Bzurą i ku Warszawie przebijanie się rozpaczliwe...
_______________
* nawiasem: Czabiszki, gdzież sie powstańce zebrali, z dawien dawna rodowe włości familijej Piłsudskich:)
** nazwa oficyalna : Szwadron Jazdy Województwa Warszawskiego Odsieczy Lwowa :)
*** mąż onejże, porucznik Karol Radziwiłł, w temże pułku służył i szwadronem karabinów maszynowych komenderował.
**** czy też raczej wjechali.... tramwajem:))) (zarekwirowanym na przedmieściu:)

06 maja, 2013

O wyrazach dawnych znaczeń pozbawionych część szósta...


  Mielim w tem cyklu już tu części paru (III, III, IV, V ) o wyrazach takich, które co insze dawniej, a co insze dziś (o wiele cokolwiek) znaczą, Dziś, jako to u Wachmistrza zwyczajnie, że cicer cum caule, tedy znów nie za koleją bieżym, a do literki P się pokwapim.

Pacha - w polszczyźnie dawnej tak zwano część wybrzeża na kształt zatoki uformowanego.
Pająk - w dawnych domach szlacheckich i pałacach magnackich, których na tęż extrawagancyję stać było, był to świecznik mosiężny, brązowy lubo i szklenny, u pułapu w sali bawialnej uwieszony.
Pakunek - w wojsku schyłkowej Rzeczypospolitej tak tornister wojskowy, przez żołnierzy na plecach noszony nazywano. Pod Wielkim Księciem Konstantym w Królestwie Kongresowym, który miał osobliwej predylekcyi, by regulaminami każdą niemal czynność wojskową objąć, pakunkom, ich noszeniu i ochędożeniu osobny był regulamin poświęcony
Pałasz - tu mi nie tyle o znaczenie idzie, bo tak dziś, jak i dawniej za tem się ogólne miano szabel kryje (choć dawniej pałaszami i kordy zwano), jeno na to bym uwagi zwrócić pragnął, że słuzyło niejakie rozróżnienie na oręż "wojskowy" i "cywilny". Pałasz to właśnie była w powszechnem rozumieniu szabla właśnie żołnierska.
Pamiętnik - w najdawniejszej polszczyźnie zwano tak człowieka, który dobrze pamiętał zdarzenia z czasów całego żywota swego. Najgęściej o tem po sądowych regestrach, gdzie pamiętniki często świadectwo dawniejszym prawom stawających przed trybunałem dawały. Z czasem to z ludzi na spisywane przez nich karty przeszło...
Parkan - sieć na zwierza grubego, w dawnych polowaniach używana.
Parnas - członek kolegium gminy żydowskiej
Pawiment - tego podaję, nie dlategoż iżby to dawniej co inszego znaczyło, ile ku temu, by rzeczy uściślić, bom sam tu nie bez winy, często o pawimentach w ogólności jako podłogi rozumianych pisząc, tem zaś czasem miano owo jeno do drewnianych uprawnionym było.
Potrzeba - znowuż i mnie głowę przyjdzie popiołem posypać, bom przez czas długi zamiennie tejże potrzeby na określenie batalijej zażywał. Prawdziwie jednak potrzeba tę tylko bitwę znaczyła, której toczono z wrogiem najeźdźczym, w ojczyzny obronie, stąd się i potoczne proverbium wzięło "stawać w potrzebie". Sporne tu kwestyje zatem i to nie nam dziś tylko, aleć i samym obligowanym do stawania w potrzebie, zali bitwa w obronie ojczyzny toczona, ale na ziemi obcej to takoż potrzeba jeszcze? I jak dalece tejże obrony rozumieć? Koronne tu exemplum grunwaldowe, które przecie niechybnie dla obrony przed krzyżackiem zagrożeniem zdarzone było, aliści, że Jagiełło wojny na ziemie przeniósł zakonne, to już rzecz insza... Jagiełłowi poddani takich wątpień nie mieli, aliści już sto lat później jako Tarnowski szedł na Mołdawian, sarkali niektórzy, że się obrony obowiązek nad miarę dowolnym czyni. No i cóż to o wiedeńskiej nam myśleć odsieczy?
Pątnik - tu znów się nam zatrzymać krzynę dłużej przyjdzie, boć wszystkim wiedzieć, że pątnik to pielgrzym pobożny, aliści był w Polszcze czas, gdy dla nadmiaru udawanej pobożności przez wszelkiej maści oczajduszów i przecherów dewocyanaliami, czy odpustami kupczącemi, takoż wszelkich pseudokwestarzy zakonnych, czy więcej jeszcze bezczelnych kolektorów na wyprawy rzekome krzyżowe nowe, luboż i co więcej niegodziwe: na jeńców chrześcijańskich z niewoli bisurmańskiej wykupienie... krótko prawiąc k'temu przyszło, że pątnikiem pospolicie rozumiano jakiego psubrata, co za religijności pozorem bliźnim sakiewki pustoszył...
Piekiełko - w dawnej Polszcze tak przypiecek powszechnie nazywano...:)
Pielesz - z którego znane nam do dziś pielesze poszły, rozumiane jako domowe zacisze, w dawniejszej polszczyźnie znaczyły legowisko zwierza.
Pieszy - tak dawniej Mazurowie (Mazowszanie) poloneza zwali
Pijawka - rodzaj pewnego psa gończego, najpewniej brytana duńskiego.
Pliszki - za Sasów tak grę pewną zwano, gdzie się rozmaitego kształtu drewienkami rzucało, tak by z nich kształt jaki pożądany, przódzi żądany, ułożyć.