Na nic tu powszechna konfitura z owoców tejże róży, którą Wam gęsto tkać będą w ręce przekupnie wszelkiej maści i autoramentu, udając, że nie pojęli o cóż się rozpytujecie. Na nic i arcypaskudna francuska namiastka, której był ongi Wachmistrz już w desperacyi nabył, a pokosztowawszy, nieomal niezbitej tej pewności nabrał, że oto Francuziki tam trocin usypały, dla niepoznaki barwiąc onych na ciemno i z wierszchu umięszając jakiej marmelady słodkiej, czego przecie w róży cierpkawej żadną być miarą nie może...:((
Aliści nie pierwsze to exemplum, że okcydentalne nacyje wszelkie dary Boże splugawić umieją i z jakiego zacnego fruktu, jarzyny, ryby czy mięsiwa, uczynić czegoś absolutnie niejadalnego, przecie ja nie o tem żem tu chciał rozprawiać... Owoż z lat już kilku spraktykowanem konceptem tam żem pobieżał, gdzie produkta przedają Krakowskiego Kredensu, pomiędzy któremi owa konfitura zasłużenie pyszni się i mieni. Tego roku jednak, okrom zawartości pożądanej, żem przy słoiczkach (bom i miodu nie odmówił sobie:) przywieszek obaczył z historyjkami dawnemi, uciesznemi a pouczającemi o produkcie owym lub jemu podobnym...
Cóż ja tu Wam zresztą rozprawiał o tem będę, jako ślepym o kolorach... Obaczcież sami:
P.S. Cokolwiek może i poniewczasie, aliści żem nalazł był paginy owego Krakowskiego Kredensu właściwej... na której owych opowiastek wielekroć jest więcej, co też i Lectorów Moich Miłych uwadze przedkładam: http://www.krakowskikredens.pl/opowiastki.php?page=opowiastki
Co za czasy, Mosterdzieju, co za czasy... "Kanara" dziś co najwyżej w tramwaju obaczyć się daje, "dziewicę"...hm... najłacniej w podręczniku lub skrypcie medycznym... Gdzie by zaś "konfitury domowej roboty"?...Może w hipemegasupermagazynie głoszącym, że jest "Nie tylko dla idiotów"...
OdpowiedzUsuńRem mutantur et... verba non volant.. I tylko "hrabinie" nam się jakby cichaczem odradzają...POZDRAWIAM...
Nie desperowałbym aż tak bardzo, a mój optymizm niejaki młodą dziewicą w domu chowaną bronię i konfiturami przezacnego smaku przez Panią_Wachmistrzowego_Serca czynionych...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Szczęśliwiec!!! Wierzę-ć ja w 100% w te konfitury, organoleptycznie sprawdzane i należne hołdy nieznanej mi Pani Wachmistrzowej przesyłam... Bądź, Wachmistrzu, dobrej myśli...
UsuńPrzeczyć nie myślę, że (po prawdzie nie tylko dla konfitur przyczyny:) mam się ja za szczęśliwca w tem względzie...:)
UsuńKłaniam nisko:)
1. Przebaczą, a po co wiśnie dwa razy drylować?
OdpowiedzUsuń2. No i skłonny byłbym polemizować, czy najwyższą rozkosz mężowi dziewczę mogło faktycznie uczynić konfiturę mu podając (choćby i z róży), czy raczej na jakieś inne działania stawiając...
Pozdrawiam
Ad.1 Odrzuciwszy jako nazbyt prostacką hipotezę, że dla kontroli zwykłej, pozostały mi dwie, a to mianowicie, że primo dla soku lepszego puszczania, secundo, że dla wydrążenia i gniazd pestkowych, jeśli (zdaniem ś.p. namiestnikowej) smak owe psowają...
UsuńAd.2 Jak to już przytomnie Imć Doktor zauważył był, mniemam, że to od wieku zależy małżonka...:)) I, pewnej dawniejszej reklamy piwa pewnego parafrazując, mówiłbym co najwyżej o najwyższej rozkoszy, możliwej do osiągnięcia bez rozdziewania się...:)
Kłaniam nisko:)
Kraków - lubię Kraków. Swojego czasu robiłem tam doktorat. A wtedy jeszcze ten wydział nie na kampusie był ale blisko centrum, rynku i Collegium Novum :)
OdpowiedzUsuńMoże odbiegłem od tematu ale tak mi do głow
y przyszło jak "Krakowski Kredens" przeczytałem :)
OdpowiedzUsuńNie jestżem aż tak biegłym, by wiedzieć co się przenosiło i kiedy i choć podejrzewam, że Waścine dawniejsze Alma Mater progi się mieściły gdzie przy Alejach naprzeciw Collegium Gnoicum, zwanego też i WysRolem, to przecie tej pewności nie mam... Moje wspomnienia to właśnie Witkowskiego i Novum Collegia, tudzież insze drobniejsze, przecie wszytkie niemal wewnątrz Plant obrębu...
UsuńKłaniam nisko:)
Przyznam rację - w pewnym wieku konfitura to jedyna przyjemność, jaką mężczyźnie może dać dziewczyna:)
OdpowiedzUsuńNo a taki Sobieski, przez żonę Jachniczkiem zwany a przez karego Mustafę jeszcze gorzej, to konfiturami zwał owe czynności, którym rad się z Marysieńką oddawał w przerwach między robieniem z Turków rąbanki. A jak w Golicji i Głodomerii zwano jeszcze w XIX wieku płaszcz przeciwdeszczowy??? To jest dopiero siurpryza!!! Przestałem lubić Kraków z powodu nepotyzmu funaberalnego dość świeżej daty...
UsuńTo ja się tutaj teraz wtrącę, bo przypominałam sobie swoją ostatnią wizytę w Krakowie. Byłam tam 4 marca br.razem z kuracjuszami z sanatorium z Solca-Zdroju.Były z nami 2 panie, które jechały do grodu wawelskiego tylko w jednym celu. Już przy Bramie Floriańskiej zapytały czy tędy szedł orszak..... I potem cały czas o to pytały. Doprowadziły wszystkich prawie do szału bo nie interesowało ich zupełnie nic... tylko dojście do tego "świeżej daty" grobowca w Katedrze na Wawelu...... Ale Kraków nadal uwielbiam, bo cóż on temu winien? Pozdrawiam Lorda i Wachmistrza.
UsuńDokładnie, co Kraków winien jakimś tam współczesnym wydarzeniem z perspektywy czasu mało ważnym. Z Krakowem zresztą kojarzy mi się kilka rzeczy też źle :), ale i tak one bledną przy samym mieście ijego zabytkach i historii.
UsuńWaść, Doktorze, mówisz o wieku dzieweczki, czy mężczyzny...?:))
UsuńKłaniam nisko:)
Bym ja miał, Mości Sigismundusie, znielubić dajmyż na to, Warszawy, jeno dla afektu przykrego, jakiego mam dla pewnego właściciela kota z Żoliborza, by mi niezadługo może i miejsc zbrakło w Polszcze, które bym widział rad... Waszmości jeno przypomnę, że okrom suwerennego tu, niestety, kardynała, byłoż to i jedyne w Polszcze miejsce, gdzie się przeciw tym funeraliom manifestacyja zebrała...
UsuńKłaniam nisko:)
Bóg Zapłać JWPani Stokrotce za pozdrowienie, zasię i napomnieć pozwolę, by za następnym przez gród ten przejazdem uwiadomić zechciała i przódzi, a i może zaproszenia na konfiturę przyjąć...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Dziękuję, rozumiem że mam się dać przyciągnąć na lep tej konfitury.... Przemyślę...:-)
UsuńJeno jako antidotum na kwas przez owe dwie niewiasty uwarzony...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Wiesz, Zacny Wachmistrzu, owo "lubić - nie lubić" kieruje się niekiedy racjami lekko irracjonalnymi. Mam i ja przecież z Krakowa wspomnienia ku "lubieniu" mocno skłaniające, a i ku Warszawie solidnie zniechęcające...Warszawa byłaby najukochańszym miastem...gdyby n.p. nie "prawdziwi warszawiacy z dziada pradziada". Z jednej strony mamy więc "Nie przenoście nam stolicy do Krakowa" [przeurocza, "duszuszczypatielnaja" choć głupawa piosenka A.Sikorowskiego], z drugiej "Jak jo nie lubie tyj Warszawy" [gryząca prawdą, śpiewana satyra K.Grześkowiaka]. Oba miasta są piękne...z daleka. Miłej niedzieli życzę...
UsuńBóg Zapłać, Sir Absurdzie, w rzeczy samej niezgorsza ci ona...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Takie kwiatuszki nam Waćpan prezentujesz. Mam gdzieś stare przepisy, ale nie pasują do współczesnych czasów, bo składniki są dla wielkiej ilości biesiadników..kopa jaj...dwie osełki masła...ciut za dużo. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPoniewczasie cokolwiek, com w Post Scriptum dopisał, żem nalazł całej paginy Krakowskiego Kredensu, gdzie tych "kwiatuszków" cokolwiek więcej... I cóż to jest kopa jaj dla głodnego?:))
UsuńKłaniam nisko:)
Z przyjemnością przeczytałam. :))) Tylko zainteresował mnie fakt wiśni drylowanej dwukrotnie, gdy ona ma jedną pestkę... A konfitury z płatków róży sama próbuję robić, choć daleko mi do dawnych mistrzyń (post z 14.o6.2011 r.). Słyszałam o konfiturach z agrestu nadziewanego porzeczkami. W Paryżu mówiono nam o konfiturach z porzeczek drylowanych gęsim piórem. No a miody... pitne zwłaszcza... :))) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJakem już i Vulpianowi jegomości responsował, mniemam (choć też i bez pewności niezbitej), że jeśli nie dla kontroli zwykłej, to najpewniej już to dla soku lepszego puszczania, już to dla wydrążenia i gniazd pestkowych, jeśli (zdaniem ś.p. namiestnikowej) smak owe psowały...
UsuńA miody to już poema sama w sobie słońcem i staraniem ludzkim i pszczelim pisana...:)
Kłaniam nisko:)
"... zaś rano służba powinna podać do łoża delikatną, pieszczącą podniebienie konfiturę z róży"
OdpowiedzUsuńTo ja tak bym chciała, szczególnie z tą służbą :), żebym się mogła w pełni rozsmakować!
Niedaleko ode mnie w Almie jest stoisko Kredensu, gdzie wiele z tych specyjałów zakupić można :), czasem się skuszę, a czasem dlatego, że ceny też mają ekskluzywne.
Pozdrowienia :)
iw
Ze służbą w łóżku!!! Pieszczona w podniebienie!!! - Co to się od tego nadmiernego dobrobytu porobiło!!!
UsuńSkoro w Almie, to i nie wykluczam, że to właśnie, gdziem ja specyjału tego nabył:) Alem i ja tam gościem nader rzadkiem, właśnie dla tych cen przyczyny...
UsuńKłaniam nisko:)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńEch... a gdzież są dzisiaj mężczyźni, którzy na konfiturę by się "złapać" dali? Z moich obserwacji wynika, że całkiem inne - niż umiejętność robienia konfitur - cechy kobiece są w cenie ;-)))
Pozdrawiam serdecznie.
Cóż... rzekłbym, że ta konfitura może jako dodatek jaki, by i może jakiemu wahającemu szali przeważyła, przecie nie jako odważnik pryncypalny, w czem się w Waćpanią zgodzić muszę...:) No chyba, że kandydat do żeniaczki jakoś tak w matuzalemowych latach, ale takim znów chyba słodyczy nadmiar szkodzi...
UsuńKłaniam nisko:)
Dobry kajmak nie jest zły, a konfitury z róży to mniam. Kredens jest i u nas na wybrzeżu, niestety rzadko tam kupuję, bo środków płatniczych ciągle mało :)) Pokłony majowe.
OdpowiedzUsuńTandem się zgodzić wypadnie, że Kredens prawdziwe dawne znaczenie słowa "delikatesy" przywrócił... Choć znałem jednego, którego wuj bodaj z takiem jednem sąsiaduje, co to tam ponoć czegoś nabył taniej, niźli gdzie indziej, jeno przepomniał już, co to było...
UsuńKłaniam nisko:)
Kraków jak Ci wiadomo Oficyjerze, to po moim grodzie najukochańsze z miast , a zaraz potem Londyn. Tam wszędzie przyjęłabym się. Jeśli zaś o wspomniany Kredens idzie to korzystam z jego zasobów w Pyrkowie. Konfitur nie kupuje z racji choroby ale sa też inne smakołyki. Musztardę z Kredensu lubię nade wszystko. Nie jest po prawdzie tak wyrafinowana jak ta z Dijon , ale....Pozdrawiam najserdeczniej zwłaszcza , że u nas temperatura spadła na łeb i jest zimno i deszczowo co mnie nie martwi, bo za upałami nie przepadam...
OdpowiedzUsuńAury współczuję, bo u nas cięgiem jeszcze niezgorzej się trzyma... Musztardy akurat to i ja nie z Kredensu biorę, jeno od pewnego wytwórcy drobnego, co jeno kilka restauracyj zaopatruje i ze dwa sklepy, aliści takiego połączenia krzepy i smaku zadziwiająco sympatycznego żem w żadnej nie nalazł...
UsuńKłaniam nisko:)
Tak czy inaczej Kredens ma w sobie cos super romantycznego . Te półeczki , opakowania ... Ach gdzie te czasy..
OdpowiedzUsuńNie sposób się nie zgodzić... Z tą może refleksyją, że oto drobiazgi, ongi może oko starego subiekta w stylu Rzeckiego cieszące, ergo jak najwięcej pozytywistyczne w treści i formie, dziś nas jako romantyczne rozrzewniają...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Dobrze, że teraz dziewice (o ile takowe są) nie muszą zdawać konfiturowego egzaminu przed żadną matroną, bo na wieki pozostałyby w dziewictwie i staropanieństwie.
OdpowiedzUsuńW podanym przez Waćpana linku poczytałam sobie jeszcze o grzybach, bo w mojej okolicy grzybów zatrzęsienie. Dziwne, że Waści nie zainteresowały grzyby, tylko miody (pitne).
Pozdrawiam majowym wieczorem po przegranej naszych siatkarek z Turczynkami.
Myślę, że dziewice (o ile takowe są) się bronią walorami innemi...:) Choć jaki egzamen może i nawet nie z konfitur, ale z prostej zupy uwarzenia by się może i przydał... A grzyby nigdy u mnie na piedestale nie stały i już pewnie nie staną... Ot, czasem jaki rydzyk czy maślaczek marynowany pod okowitki kusztyczek...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Maślaczków ci u nas dostatek, ale rydzyków nie uświadczysz. Ostatnie rydze widziałam w dzieciństwie. Po co gotować zupę, lepiej kupić chińską zupkę w torebce- fuj!!!
UsuńPozdrawiam majowo, choć z niejakim ochłodzeniem.
Ja z zasady zup nie jadam, chyba że familija srogie Wachmistrzowe serce umiękczyć pragnąc barszczu uwarzy ukraińskiego luboż żuru...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Herr Je, barszczu ukraińskiego...
UsuńMimo wszystko pozdrawiam
Znam ja abominacyję ku tej potrawie Waszmości, ale to bym rzekł, że to Twoja strata, bo ileż można samą rybą żyć?:)
UsuńKłaniam nisko:)
tekst ciekawy, ale konfitur czy miodów "nie używam", więc jako ciekawostka zostaje :) teraz z innej beczki - poranny mail skłonił mnie do przemyśleń czego efektem jest http://czasemtylko.blogspot.com/ - w wolnych chwilach zapraszam :)
OdpowiedzUsuńOprócz miodów i konfitur żem tam (w Post Scriptum) linku do całości przywołał, gdzie i zupy, i musztardy, i wędliny...:) Co się Waćpaninych przenosin tyczy, tuszę, że tego kroku pożałować nie przyjdzie, a któż wie, czy to nie sposób, by swych myśli ocalić...
UsuńKłaniam nisko:)
link w ulubionych zapisałam, dziękuję :)
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńŚwiat smaków, zapachów, jakie lubię :)
Pozdrawiam pięknie znad filiżanki aromatycznej herbatki :)
Byle mocnej i aromatycznej to może i ja bym skorzystał rad:)
UsuńKłaniam nisko:)
Bogowie, cudny absurd cywilizacyjny z tym sprawdzaniem umiejętności przygotowywania konfitur. ;) Blog Waćpana uwielbiam, wracać tedy będę nader często. Vive valeque! :)
OdpowiedzUsuńBóg Zapłać za dobre słowo, choć sto lat z okładem temu byłoby miło, gdyby kandydatka do zamążpójścia choć tej jednej miała zalety...:)
UsuńKłaniam nisko:)