04 maja, 2012

O dodatkach sprawunki uprzyjemniających...

  Cofnąwszy memoryją krzynę, bo ku Świętom Wielgiej Nocy, a ściślej jeszcze : ku owej gorączce wypieków, pisanek etc. etc, spomnieć żem chciał, jakem produktu jednego nabywał. Owoż jeden z mazurków, tradycyjnie już u Wachmistrzostwa wypiekanych, wymaga nie byle jakiego dodatku, którego żadnem nie opędzisz ersatzem, a mianowicie konfitury z płatków róży. Kaducznie rzecz ekspensowna, przecie raz do roku ścierpieć idzie, gorzej, że niemal nie do dostania, czegom spraktykował poprzedniemi laty...
  Na nic tu powszechna konfitura z owoców tejże róży, którą Wam gęsto tkać będą w ręce przekupnie wszelkiej maści i autoramentu, udając, że nie pojęli o cóż się rozpytujecie. Na nic i arcypaskudna francuska namiastka, której był ongi Wachmistrz już w desperacyi nabył, a pokosztowawszy, nieomal niezbitej tej pewności nabrał, że oto Francuziki tam trocin usypały, dla niepoznaki barwiąc onych na ciemno i z wierszchu umięszając jakiej marmelady słodkiej, czego przecie w róży cierpkawej żadną być miarą nie może...:((
  Aliści nie pierwsze to exemplum, że okcydentalne nacyje wszelkie dary Boże splugawić umieją i z jakiego zacnego fruktu, jarzyny, ryby czy mięsiwa, uczynić czegoś absolutnie niejadalnego, przecie ja nie o tem żem tu chciał rozprawiać... Owoż z lat już kilku spraktykowanem konceptem tam żem pobieżał, gdzie produkta przedają Krakowskiego Kredensu, pomiędzy któremi owa konfitura zasłużenie pyszni się i mieni. Tego roku jednak, okrom zawartości pożądanej, żem przy słoiczkach (bom i miodu nie odmówił sobie:) przywieszek obaczył z historyjkami dawnemi, uciesznemi a pouczającemi o produkcie owym lub jemu podobnym...
  Cóż ja tu Wam zresztą rozprawiał o tem będę, jako ślepym o kolorach... Obaczcież sami:



P.S. Cokolwiek może i poniewczasie, aliści żem nalazł był paginy owego Krakowskiego Kredensu właściwej... na której owych opowiastek wielekroć jest więcej, co też i Lectorów Moich Miłych uwadze przedkładam: http://www.krakowskikredens.pl/opowiastki.php?page=opowiastki

48 komentarzy:

  1. Co za czasy, Mosterdzieju, co za czasy... "Kanara" dziś co najwyżej w tramwaju obaczyć się daje, "dziewicę"...hm... najłacniej w podręczniku lub skrypcie medycznym... Gdzie by zaś "konfitury domowej roboty"?...Może w hipemegasupermagazynie głoszącym, że jest "Nie tylko dla idiotów"...
    Rem mutantur et... verba non volant.. I tylko "hrabinie" nam się jakby cichaczem odradzają...POZDRAWIAM...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie desperowałbym aż tak bardzo, a mój optymizm niejaki młodą dziewicą w domu chowaną bronię i konfiturami przezacnego smaku przez Panią_Wachmistrzowego_Serca czynionych...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Szczęśliwiec!!! Wierzę-ć ja w 100% w te konfitury, organoleptycznie sprawdzane i należne hołdy nieznanej mi Pani Wachmistrzowej przesyłam... Bądź, Wachmistrzu, dobrej myśli...

      Usuń
    3. Przeczyć nie myślę, że (po prawdzie nie tylko dla konfitur przyczyny:) mam się ja za szczęśliwca w tem względzie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Vulpian de Noulancourt4 maja 2012 12:03

    1. Przebaczą, a po co wiśnie dwa razy drylować?
    2. No i skłonny byłbym polemizować, czy najwyższą rozkosz mężowi dziewczę mogło faktycznie uczynić konfiturę mu podając (choćby i z róży), czy raczej na jakieś inne działania stawiając...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Odrzuciwszy jako nazbyt prostacką hipotezę, że dla kontroli zwykłej, pozostały mi dwie, a to mianowicie, że primo dla soku lepszego puszczania, secundo, że dla wydrążenia i gniazd pestkowych, jeśli (zdaniem ś.p. namiestnikowej) smak owe psowają...
      Ad.2 Jak to już przytomnie Imć Doktor zauważył był, mniemam, że to od wieku zależy małżonka...:)) I, pewnej dawniejszej reklamy piwa pewnego parafrazując, mówiłbym co najwyżej o najwyższej rozkoszy, możliwej do osiągnięcia bez rozdziewania się...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Kraków - lubię Kraków. Swojego czasu robiłem tam doktorat. A wtedy jeszcze ten wydział nie na kampusie był ale blisko centrum, rynku i Collegium Novum :)
    Może odbiegłem od tematu ale tak mi do głow

    OdpowiedzUsuń
  4. y przyszło jak "Krakowski Kredens" przeczytałem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestżem aż tak biegłym, by wiedzieć co się przenosiło i kiedy i choć podejrzewam, że Waścine dawniejsze Alma Mater progi się mieściły gdzie przy Alejach naprzeciw Collegium Gnoicum, zwanego też i WysRolem, to przecie tej pewności nie mam... Moje wspomnienia to właśnie Witkowskiego i Novum Collegia, tudzież insze drobniejsze, przecie wszytkie niemal wewnątrz Plant obrębu...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Przyznam rację - w pewnym wieku konfitura to jedyna przyjemność, jaką mężczyźnie może dać dziewczyna:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No a taki Sobieski, przez żonę Jachniczkiem zwany a przez karego Mustafę jeszcze gorzej, to konfiturami zwał owe czynności, którym rad się z Marysieńką oddawał w przerwach między robieniem z Turków rąbanki. A jak w Golicji i Głodomerii zwano jeszcze w XIX wieku płaszcz przeciwdeszczowy??? To jest dopiero siurpryza!!! Przestałem lubić Kraków z powodu nepotyzmu funaberalnego dość świeżej daty...

      Usuń
    2. To ja się tutaj teraz wtrącę, bo przypominałam sobie swoją ostatnią wizytę w Krakowie. Byłam tam 4 marca br.razem z kuracjuszami z sanatorium z Solca-Zdroju.Były z nami 2 panie, które jechały do grodu wawelskiego tylko w jednym celu. Już przy Bramie Floriańskiej zapytały czy tędy szedł orszak..... I potem cały czas o to pytały. Doprowadziły wszystkich prawie do szału bo nie interesowało ich zupełnie nic... tylko dojście do tego "świeżej daty" grobowca w Katedrze na Wawelu...... Ale Kraków nadal uwielbiam, bo cóż on temu winien? Pozdrawiam Lorda i Wachmistrza.

      Usuń
    3. Dokładnie, co Kraków winien jakimś tam współczesnym wydarzeniem z perspektywy czasu mało ważnym. Z Krakowem zresztą kojarzy mi się kilka rzeczy też źle :), ale i tak one bledną przy samym mieście ijego zabytkach i historii.

      Usuń
    4. Waść, Doktorze, mówisz o wieku dzieweczki, czy mężczyzny...?:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    5. Bym ja miał, Mości Sigismundusie, znielubić dajmyż na to, Warszawy, jeno dla afektu przykrego, jakiego mam dla pewnego właściciela kota z Żoliborza, by mi niezadługo może i miejsc zbrakło w Polszcze, które bym widział rad... Waszmości jeno przypomnę, że okrom suwerennego tu, niestety, kardynała, byłoż to i jedyne w Polszcze miejsce, gdzie się przeciw tym funeraliom manifestacyja zebrała...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    6. Bóg Zapłać JWPani Stokrotce za pozdrowienie, zasię i napomnieć pozwolę, by za następnym przez gród ten przejazdem uwiadomić zechciała i przódzi, a i może zaproszenia na konfiturę przyjąć...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    7. Dziękuję, rozumiem że mam się dać przyciągnąć na lep tej konfitury.... Przemyślę...:-)

      Usuń
    8. Jeno jako antidotum na kwas przez owe dwie niewiasty uwarzony...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    9. Wiesz, Zacny Wachmistrzu, owo "lubić - nie lubić" kieruje się niekiedy racjami lekko irracjonalnymi. Mam i ja przecież z Krakowa wspomnienia ku "lubieniu" mocno skłaniające, a i ku Warszawie solidnie zniechęcające...Warszawa byłaby najukochańszym miastem...gdyby n.p. nie "prawdziwi warszawiacy z dziada pradziada". Z jednej strony mamy więc "Nie przenoście nam stolicy do Krakowa" [przeurocza, "duszuszczypatielnaja" choć głupawa piosenka A.Sikorowskiego], z drugiej "Jak jo nie lubie tyj Warszawy" [gryząca prawdą, śpiewana satyra K.Grześkowiaka]. Oba miasta są piękne...z daleka. Miłej niedzieli życzę...

      Usuń
    10. Bóg Zapłać, Sir Absurdzie, w rzeczy samej niezgorsza ci ona...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Takie kwiatuszki nam Waćpan prezentujesz. Mam gdzieś stare przepisy, ale nie pasują do współczesnych czasów, bo składniki są dla wielkiej ilości biesiadników..kopa jaj...dwie osełki masła...ciut za dużo. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poniewczasie cokolwiek, com w Post Scriptum dopisał, żem nalazł całej paginy Krakowskiego Kredensu, gdzie tych "kwiatuszków" cokolwiek więcej... I cóż to jest kopa jaj dla głodnego?:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Z przyjemnością przeczytałam. :))) Tylko zainteresował mnie fakt wiśni drylowanej dwukrotnie, gdy ona ma jedną pestkę... A konfitury z płatków róży sama próbuję robić, choć daleko mi do dawnych mistrzyń (post z 14.o6.2011 r.). Słyszałam o konfiturach z agrestu nadziewanego porzeczkami. W Paryżu mówiono nam o konfiturach z porzeczek drylowanych gęsim piórem. No a miody... pitne zwłaszcza... :))) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakem już i Vulpianowi jegomości responsował, mniemam (choć też i bez pewności niezbitej), że jeśli nie dla kontroli zwykłej, to najpewniej już to dla soku lepszego puszczania, już to dla wydrążenia i gniazd pestkowych, jeśli (zdaniem ś.p. namiestnikowej) smak owe psowały...
      A miody to już poema sama w sobie słońcem i staraniem ludzkim i pszczelim pisana...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. "... zaś rano służba powinna podać do łoża delikatną, pieszczącą podniebienie konfiturę z róży"
    To ja tak bym chciała, szczególnie z tą służbą :), żebym się mogła w pełni rozsmakować!

    Niedaleko ode mnie w Almie jest stoisko Kredensu, gdzie wiele z tych specyjałów zakupić można :), czasem się skuszę, a czasem dlatego, że ceny też mają ekskluzywne.
    Pozdrowienia :)
    iw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze służbą w łóżku!!! Pieszczona w podniebienie!!! - Co to się od tego nadmiernego dobrobytu porobiło!!!

      Usuń
    2. Skoro w Almie, to i nie wykluczam, że to właśnie, gdziem ja specyjału tego nabył:) Alem i ja tam gościem nader rzadkiem, właśnie dla tych cen przyczyny...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Klik dobry:)

    Ech... a gdzież są dzisiaj mężczyźni, którzy na konfiturę by się "złapać" dali? Z moich obserwacji wynika, że całkiem inne - niż umiejętność robienia konfitur - cechy kobiece są w cenie ;-)))

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... rzekłbym, że ta konfitura może jako dodatek jaki, by i może jakiemu wahającemu szali przeważyła, przecie nie jako odważnik pryncypalny, w czem się w Waćpanią zgodzić muszę...:) No chyba, że kandydat do żeniaczki jakoś tak w matuzalemowych latach, ale takim znów chyba słodyczy nadmiar szkodzi...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Dobry kajmak nie jest zły, a konfitury z róży to mniam. Kredens jest i u nas na wybrzeżu, niestety rzadko tam kupuję, bo środków płatniczych ciągle mało :)) Pokłony majowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tandem się zgodzić wypadnie, że Kredens prawdziwe dawne znaczenie słowa "delikatesy" przywrócił... Choć znałem jednego, którego wuj bodaj z takiem jednem sąsiaduje, co to tam ponoć czegoś nabył taniej, niźli gdzie indziej, jeno przepomniał już, co to było...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. andante spianato6 maja 2012 12:10

    Kraków jak Ci wiadomo Oficyjerze, to po moim grodzie najukochańsze z miast , a zaraz potem Londyn. Tam wszędzie przyjęłabym się. Jeśli zaś o wspomniany Kredens idzie to korzystam z jego zasobów w Pyrkowie. Konfitur nie kupuje z racji choroby ale sa też inne smakołyki. Musztardę z Kredensu lubię nade wszystko. Nie jest po prawdzie tak wyrafinowana jak ta z Dijon , ale....Pozdrawiam najserdeczniej zwłaszcza , że u nas temperatura spadła na łeb i jest zimno i deszczowo co mnie nie martwi, bo za upałami nie przepadam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aury współczuję, bo u nas cięgiem jeszcze niezgorzej się trzyma... Musztardy akurat to i ja nie z Kredensu biorę, jeno od pewnego wytwórcy drobnego, co jeno kilka restauracyj zaopatruje i ze dwa sklepy, aliści takiego połączenia krzepy i smaku zadziwiająco sympatycznego żem w żadnej nie nalazł...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  12. andante spianato6 maja 2012 19:29

    Tak czy inaczej Kredens ma w sobie cos super romantycznego . Te półeczki , opakowania ... Ach gdzie te czasy..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sposób się nie zgodzić... Z tą może refleksyją, że oto drobiazgi, ongi może oko starego subiekta w stylu Rzeckiego cieszące, ergo jak najwięcej pozytywistyczne w treści i formie, dziś nas jako romantyczne rozrzewniają...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  13. Dobrze, że teraz dziewice (o ile takowe są) nie muszą zdawać konfiturowego egzaminu przed żadną matroną, bo na wieki pozostałyby w dziewictwie i staropanieństwie.
    W podanym przez Waćpana linku poczytałam sobie jeszcze o grzybach, bo w mojej okolicy grzybów zatrzęsienie. Dziwne, że Waści nie zainteresowały grzyby, tylko miody (pitne).
    Pozdrawiam majowym wieczorem po przegranej naszych siatkarek z Turczynkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że dziewice (o ile takowe są) się bronią walorami innemi...:) Choć jaki egzamen może i nawet nie z konfitur, ale z prostej zupy uwarzenia by się może i przydał... A grzyby nigdy u mnie na piedestale nie stały i już pewnie nie staną... Ot, czasem jaki rydzyk czy maślaczek marynowany pod okowitki kusztyczek...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Maślaczków ci u nas dostatek, ale rydzyków nie uświadczysz. Ostatnie rydze widziałam w dzieciństwie. Po co gotować zupę, lepiej kupić chińską zupkę w torebce- fuj!!!
      Pozdrawiam majowo, choć z niejakim ochłodzeniem.

      Usuń
    3. Ja z zasady zup nie jadam, chyba że familija srogie Wachmistrzowe serce umiękczyć pragnąc barszczu uwarzy ukraińskiego luboż żuru...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Vulpian de Noulancourt8 maja 2012 09:32

      Herr Je, barszczu ukraińskiego...
      Mimo wszystko pozdrawiam

      Usuń
    5. Znam ja abominacyję ku tej potrawie Waszmości, ale to bym rzekł, że to Twoja strata, bo ileż można samą rybą żyć?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  14. tekst ciekawy, ale konfitur czy miodów "nie używam", więc jako ciekawostka zostaje :) teraz z innej beczki - poranny mail skłonił mnie do przemyśleń czego efektem jest http://czasemtylko.blogspot.com/ - w wolnych chwilach zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprócz miodów i konfitur żem tam (w Post Scriptum) linku do całości przywołał, gdzie i zupy, i musztardy, i wędliny...:) Co się Waćpaninych przenosin tyczy, tuszę, że tego kroku pożałować nie przyjdzie, a któż wie, czy to nie sposób, by swych myśli ocalić...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. link w ulubionych zapisałam, dziękuję :)

      Usuń
  15. Witaj
    Świat smaków, zapachów, jakie lubię :)
    Pozdrawiam pięknie znad filiżanki aromatycznej herbatki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byle mocnej i aromatycznej to może i ja bym skorzystał rad:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  16. Bogowie, cudny absurd cywilizacyjny z tym sprawdzaniem umiejętności przygotowywania konfitur. ;) Blog Waćpana uwielbiam, wracać tedy będę nader często. Vive valeque! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg Zapłać za dobre słowo, choć sto lat z okładem temu byłoby miło, gdyby kandydatka do zamążpójścia choć tej jednej miała zalety...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)