28 czerwca, 2012

O białym koziołku...

    Trafia się z czasu do czasu, jako i między ludźmi albinos, że między jeleniami jeden maści białej się narodzi. Rzadkość to niebywała, najczęściej tam się przydarza, gdzie rewiru myśliwskiego jakiego wydzieliwszy, jakiem płotem czy siatką przymusza się poniekąd ową populacyję zamkniętą, by się we własnem obrębie jeno parzyła i mnożyła, nieuchronnie potomstwu jakich skaz genetycznych fundując...
   Rzec by można, że jak u ludzi historyja Habsburgów dowodzi, ród ów takoż się obficie średniowieczem i następnemi wiekami koligacił ze wszytkimi możliwemi dworami Europy, że w czasach ośmnastego i dziewiętnastego stolecia nader trudno by było znaleźć jakiego pomazańca i familiję jego, coby w żyłach krwi habsburskiej nie mięli. A że dzieciom koronowanym niemal wyłącznie między swemi się swatać przychodziło, tedy rody karlały, karane nad miarę ilością chorób kolejne pokolenia trapiących...
  Osobliwe te analogie między genetykami białych jelonków i Habsburgów latem Anno Domini 1913 roku jeszcze i raz się skrzyżować miały. Otóż, jest ci między myśliwemi przesąd, że kto jelonka białego ubije, roku nie pożyje. Dla tejże głównie przyczyny źwierzęta owe nadzwyczajnej długowieczności zażywały, bo w zamkniętych rewirach myśliwskich mało kiedy się naturalnych drapieżników inszych od człowieka toleruje, a człowiek koźląt-albinosów strzelać nie chciał...
  Latem 1913 jelonka takiegoż wypatrzono w rewirze myśliwskiem Blüchnbach, należącym do jednegoż z najzagorzalszych myśliwców tamtych czasów (o ileż rzeźnika tego jeszcze się godzi myśliwym zwać) Franciszka Ferdynanda d'Este, za okazyją i zarazem oficyalnego następcy tronu c.k. Austro-Węgier.
   Sensacyja była tak wielgą, a może i sezon ogórkowy tak znaczny, że o białem koźlęciu nawet prasa wiedeńska pisała. Franciszek Ferdynand umyślił sobie durnotę onego przesądu osobą własną przełamać i postanowił koziołka ustrzelić. Że zamysł tajnym nie był, powszechnie k'niemu supliki szły, by zamiaru swego poniechał i koziołka odstąpił. Prosili myśliwi, błagała blüchnbachowska służba leśna, nawet pono jacy arystokraci z Galicyi telegramy do następcy tronu za tąż instancyją słali. No ale przecie arcyksiążęce słowo nie dym, tedy którego sierpniowego dnia nagonka arcyksięciu źwierza pod lufę podgoniła i słowo stało się ciałem, a w tem przypadku raczej trupem...:(
  Co się przesądu tyczy, to trza przyznać, że się Franciszkowi Ferdynandowi niemal udało... jakby jeszcze ze dwa miesiące dłużej do Sarajewa nie jechał i serbskich patryjotów nie prowokował*, może by i przesądu iście przełamał...



____________________
* Franciszek Ferdynand zginął w Sarajewie wraz z małżonką od strzałów Gawriły Prinčipa stricte 98 lat temu, 28 czerwca 1914, podczas bodaj czy nie najsłynniejszego zamachu w dziejach, a w każdem razie z pewnością o największych konsekwencjach. Mało kto wie zresztą, że arcyksiążę miał wdzianej kuloodpornej kamizelki pod mundurem, tyle że Prinčip trafił między inszemi w szyję i to z szyjnej rozerwanej aorty się następca tronu wykrwawił...

35 komentarzy:

  1. No i proszę, niby przesąd, a prawda... Wniosek, ze z przesądów naigrawać się ni należy nawet, jeśli się w nie nie wierzy.

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano... I mieć na względzie głębokiej mądrości Jagiełły, by i diabłu ogarka nie pożałować:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. A teraz jeszcze przyszła mi do głowy taka myśl: że niby jak? Gdyby nie biały jelonek, to nie byłoby I wojny światowej?!

      notaria

      Usuń
    3. Ciii... bo jak Torlin przeczyta, co mam do powiedzenia, to zaraz tryumfował będzie! A spieram się z Nim o determinizm historyczny już od lat... Generaliter żem takim konceptom przeciwny, aliści tu się zgodzić wypadnie, że cyrkumstancyje z tamtych lat takowe były, że do wybuchu jeno iskry byłoby potrzeba... Nie byłoby tej, byłaby insza; choćby i taka, że by dał kto niemieckiemu marynarzowi po gębie we francuskim porcie, a jakby nie dał, toby inszej jakiej radiostacji gliwickiej poszukano... Tamtej wojny po prostu już się wtedy uniknąć nie dało, choć pewnie, że nie tak musiała wyglądać, nie wszystkie te kraje, co wojowały, musiałyby w cyrkumstancyjach inszych do niej przystępować... Tandem jelonek nic by tu nie pomógł...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Tu sie wpiszę jesli można. Bo o tym jelonku to juz wczoraj przeczytałam i tak się tym przejęłam, że mi w moim "majątku" ciągle migał między drzewami.:-))
      Ale ja chciałam zapytać co tu ma Jagiełło do rzeczy - czy to od niego podchodzi to powiedzenie o świeczce dla pana Boga i ogarku dla diabła?
      :-)

      Usuń
    5. Jagiełło ponoć miał pytać w Poznaniu w Roku Pańskim 1402, gdy mu wystrój świątyni prezentowano, kimże jest postać pryncypalna. Rzeczono mu, że to Jezus Chrystus, na co miał prosić, by mu odeń świeczki zapalono. A kęs czasu później, inszą postacią zainteresowany, znów dopytywał, responsowano mu, że bies... "To i jemu ogarek jaki zapalcie" miał rzec...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    6. Dziękuję.... człowiek do końca życia uczy się przecież /a przynajmniej powinien/:-)

      Usuń
    7. Po sobie samym sądząc, dodałbym, że całe się życie uczy i...głupim umiera... Ale czy to nas zniechęca?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    8. Wcale nas nie zniechęca.... Ale z tym umieraniem jako głupi to się nie zgodzę całkowicie, bo po prostu /o czym dobrze wiesz Wachmistrzu/ im więcj człowiek się uczy, tym większe rejony wiedzy się przed nim otwierają... i tym więcej chce wiedzieć. I gdy już jest całkiem mądry/:)/, to dopiero stwierdza jaki jest głupi.
      :-)))))))

      Usuń
    9. No właśnie... Sokrates się kłania...:)
      A i ja w ślad za nim, ale ja to już tylko z grzeczności:)

      Usuń
  2. I znowu dwie kwestie:
    1. Habsburgowie to drobna szarańcza ze skazami genetycznymi wobec monarchów angielskich. Tych to się wariatów dorobiła Korona Brytyjska najwięcej. Już w dawnych czasach chodziła legenda po Europie, że Anglicy dlatego mają nienormalnych władców, bo się mnożą we własnym sosie, tymczasem Francuzi postępują rozsądniej, dopuszczają do królowych od czasu do czasu jakiegoś mądrego człowieka z ludu.
    2. Ja jednak Sarajewo dałbym na trzecim, a może i na czwartym miejscu, na pierwszym zdecydowanie Cezar i Brutus, na drugim Kennedy. Zastanawiam się nad Lincolnem. Ale mamy powody do dumy, my tego nie robiliśmy (oczywiście mówię - we własnym sosie, bo mieliśmy Hryniewieckiego). I dajmy spokój Leszkowi Białemu jak śnieg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Rozsądek Francuzów w najwyższej mieć trzeba atencji...:)
      Ad.2 Pojmuję, że polemizujesz... Jeno nie wiem, czy z tem, że to zamach najsłynniejszy, czy o to, że o najdonioślejszych skutkach. Jeśli z tem pierwszem, to kopii kruszył nie będę, przynajmniej jeśli o Cezara idzie. O Lincolnie za sto, dwieście lat pamiętać będą tylko historycy dziejami Ameryki się zajmujący, a o Kennedym nawet i tegom nie taki znów pewny... Jeśli zaś o skutki idzie, to tu mi się konkluzyje Twoje zupełnie błędnemi widzą, bo w światowej skali śmierć Lincolna niczego istotnego nie zmieniała i niczego nie wnosiła nowego. Cokolwiek większego (globalnie) znaczenia śmierć Kennedy'ego miała, atoli i ta większem była wstrząsem psychicznem dla setek milijonów, niźli faktem o znaczeniu politycznym, czy gospodarczym. Śmierć Cezara rozpętała wprawdzie wojnę, która ogarnęła cały ówcześnie znany świat, ale z naciskiem na ówcześnie znany, bo przecie tylko o śródziemnomorskim mówimy... Ani się tego równać nie da z wojną prawdziwie światową i unicestwionymi milionami...:(
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Vulpian de Noulancourt28 czerwca 2012 14:43

    1. Co dziwne, tablica upamiętniająca ten zamach w Sarajewie jest wmurowana na wysokości kolan (no, może ud). Nie wiem, dlaczego.
    2. Po raz kolejny upewniam się, że dobrze robię do niczego nie strzelając...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Pomnę, że jakeśmy to już raz roztrząsali ongi, stanęlim chyba przy zdaniu, że to tenże sam cel miało, co niskie odrzwia w chałupie sołtysa... By się przed władzą, a w tem przypadku przed ideą i onej herosem, pokłonić przepięknie...:)
      Ad.2 Mnie to z trudnością najwyższą czasami przychodzi...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Vulpian de Noulancourt29 czerwca 2012 08:23

      Ad. 1 Kolejna to dla mnie aluzja, że już na mnie czas... Po pewnym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że chyba faktycznie temat już roztrząsaliśmy. A może urlop by mi wystarczył, żeby nie zaczynać zaraz o sprawach ostatecznych myśleć?
      Nowa myśl: A jaki rzadki byłby biały raróg!
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Ad.1 Urlop z pewnością wystarczy i Ci głupoty ze łba wybije, a jak nie, to ja wybiję!
      A względem raroga, to nadałby się Cypryan, a skoro onego nie staje, to nieśmiało spróbuję: na tejże paginie zrównują niektóre gatunki z jasnymi białozorami, co by już było od Twej wizji niedalekie.http://www.gniazdosokolnikow.pl/sokolnictwo-czym-jest/ptaki-lowcze/rarog
      Całkiem niedawno żem miał sposobność piskląt widzieć sokolich, które całkiem są białe a barw gatunkowi właściwych nabierają z czasem dopiero. Naturaliter na rarogach się nie znam, aliści skoro i one z sokolej familii, to i może i u nich podobnie?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. I po co było do koziołka strzelać, biegałby sobie po lesie i cieszył ludzi.Między ludźmi też trafiają się oryginały, nie tylko z wyglądu i pecha przynoszą bliźnim. Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam znam najmniej z pięciu takich... Zawsze jak ich spotkam, to nigdy trzeźwym do domu nie wrócę... Taki pech...:((
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Princip [A} ma się tak do Habsburga [B] jak Habsburg [B] do jelonka [C]... A:B = B:C czyli AxC = BxB [B do kwadratu]...czyli Princip to "jeleń" [pretekst tylko do miłej Panu - nie chodzi o Wachmistrza!!!]ogólnej bijatyki, na której akurat przypadkowo nienajgorzej wyszliśmy, a Habsburg to [tu wpisać słowo ogólnie uważane za dyskredytujące mężczyznę] do kwadratu. CBDO...
    I pomyśleć, że maturę z matematyki zdawałem 21 maja [pisemny] i 3 czerwca [ustny] 1960 roku...

    POZDRAWIAM dwudziestoósmoczerwcowo...

    P.S.
    Brawo, Wachmistrzu, za rozprawienie się z rozważaniem o "najważniejszych śmierciach". Najważniejsza przecież będzie ta, która do nas przyjdzie. Żeby jej nogi pokręciło i drogę zgubiła!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzoś to foremnie wywiódł, Sir Absurdzie, choć nie wiem jeszcze, co na to nasz Vulpian Matematyk...:) A za moich lat młodych tom jeszcze nieraz słyszał jak jakiemu guzdrale przymawiano "Ciebie to tylko po śmierć posłać!"
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Vulpian de Noulancourt29 czerwca 2012 08:31

      1. Saxo Gramatyk i Vulpian Matematyk? Za dobrze by było...
      2. Równanie prowadzi do nieoczekiwanych (i niebezpiecznych) rozwiązań. Proszę tylko spróbować obliczyć, czemu równałby się Habsburg! Otóż, przy tych założeniach, Habsburga otrzymuje się wyciągając pierwiastek z iloczynu Principa i białego jelenia. Wynik taki jest sprzeczny z oczekiwaniem - co jeszcze niczego (w matematyce) nie oznacza i nie dyskredytuje, ale wymusza konieczność dopracowania teorii.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Ad.1 A dlaczego nie?
      Ad.2 Pierwiastek z iloczynu Principa i białego jelenia?:)) Vulpianie, jesteś Wielki!!!!:)))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. A ja jestem przesądna i głęboko wierzę w ludową przepowiednię. Ciekawa jestem, jakie białe stworzonko ubił J.F. Kennedy.
    Gdyby władcy słyszeli kiedyś o genetyce, to może zachowaliby umiar w poślubianiu krewniaków. Dawno temu w książce "Przypadki Idziego Blasa" Lesage'a czytałam o tym, jak stryjowie i wujowie poślubiali swoje bratanice czy siostrzenice i nie mogłam się temu nadziwić, bo to prawie kazirodztwo.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że żadne... chyba że o zawiedzionych afektach pewnej blond aktoreczki prawim...
      Władcy musieliby się jeszcze przyszłemi pokoleniami przejmować, by wziąć sobie tego do serca, a przyznam, że takiej postawy to bym do wielkiej liczył władców mniejszości...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Miła a nieznajoma Anno. Co do "ubijania" przez "mistera" [tak to się w nowopolskomowie pisze]Kenneddy`ego, to dwa są - jak mniemam - owego aspekty. Pierwszy to Marylin M. - "ubijana" ku obopólnej satysfakcji przez dość długi czas [Lubię słuchać, jak...ubijają razem materac;John Steinbeck – Grona gniewu], a drugi - to sam ubity, przy czym białym koziołkiem [czy też osiołkiem] był tu najprawdopodobniej niejaki Lee Harvey Osvald]. Zapraszam. POZDRAWIAM

      Usuń
  7. Choć generalnie nie wierzę w przesądy, to jednak uważam, iż nie wolno być zbytnio zadufanym w sobie, gdyż z reguły to się źle kończy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nader roztropne do rzeczy podejście...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Przesąd, Genevieve... To tylko przesąd... W praktyce - albo zostaje się posłem, albo zahacza się o jakieś drzewo...POZDRAWIAM.

      Usuń
  8. Dawnemi czasy bardziej wierzono w przesądy, choć i dziś jak komu czarny kot drogę przeleci, to wraca się nazad do domu.
    Nawet teraz podam Ci przykład, jak byłam ostatnio w szpitalu to leżała taka babka ze mną na sali, która strasznie źle się poczuła, 40 stopni gorączki miała. I wiesz Waćpan co powiedziała - powiedziała, że ją jakaś babka (chora też) z innej sali zauroczyła, bo cały czas się na nią jakoś tak dziwnie patrzyła.
    Serdeczności zostawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiadają, że kogo Bóg chce zgubić, pierw rozum odbiera...:(( Cóż jednak z temi czyni, którym nie ma co zabrać?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Żal i człowieka, i koziołka... Koziołka należało odratować z arcyksiążęcego rewiru...do jakiego rezerwatu, zaczem wypchać i w muzeum zostawić dla potomności - jako i z Szarikiem uczyniono...

    A przesądy, Mości Wachmistrzu, na świecie zawżdy były, są i będą. Myśli ludzkie zaś mogą mieć moc sprawczą. Skoro tyle osób na do Arcyksięcia supliki słało, iż po odstrzeleniu koziołka nieszczęście stać się może, to i stało się :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego nie Franca? Wypychacze w Rakusku zawsze byli dobrzy...

      Usuń
    2. W tem akurat przypadku jakoś koziołka mi więcej żal, a czemu po erzherzogu nie płaczę, to jeszcze w jakiej nocie objaśnię. A relacyje tamtocześne Austro-Węgier z Serbami tegoż rodzaju były, że owi by tam prędzej czy później jak nie arcyksięcia, to jakiego inszego ubili gubernatora, czy jenerała, czego by pewnie Wiedeń wykorzystał do wojny...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Chcesz Wachmistrzu rzec, iże śmierć Franciszka sprawą dziejową była i nieuniknioną, z dawna przez Los gdzieś tam uszykowaną?? Że koziołek czy nie, rzeczy i tak by się potoczyły znanym nam torem??

      Na Waści wyjaśnienie o arcyksięciu czekać będę z ciekawością :)

      Dziękuję za komentarz na Polance :) Odpowiedź tam pozostawiłem :)

      Ściskam prawicę!

      Usuń
    4. Nie akurat o tego konkretnego arcyksięcia mi szło i jegoż śmierci wcale za przesądzoną nie uważam, ile o jakiebądź zdarzenie o terrorystycznym podłożu, do którego dojść musiało niechybnie, skoro Wiedeń ani myślał swej polityki względem Serbów odmienić, ci zaś od czasu niejakiego się sposobili do walki, a ta (dla spiskowców słabości) jeno drogą zamachów iść mogła. Gdyby Serbom los nie zesłał samego następcy tronu do Sarajewa, ktoś inny wkrótce by zginął, lub przynajmniej by na niego zamachu próbowano, a Austro-Węgry by tego za pretekst do wojny z Serbią miały...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)