20 czerwca, 2012

O inszych twarzach Wieniawy...III


  Piłsudski wielekroć powtarzał, że Wieniawy miejsce jest w dyplomacji. Tłumaczył mu, że choć jest dobrym żołnierzem, to twarzy żołnierskiej nie ma, że taka twarz jak jego „używana jest przez dyplomatów, wysoki kler i aktorów kinematograficznych.” :)) Na to Wieniawa kiedyś wreszcie odpalił:  "Komendancie, na dyplomatę się nie nadaję zupełnie. W kawalerii można czasem robić głupstwa, ale nigdy świństw. W dyplomacji odwrotnie – często świństwa, ale nigdy głupstw. Wolę pozostać w kawalerii."
  Ale przyznać przyjdzie, że w tym sporze, to Piłsudski miał racyę. Nie chciałbym generalizować, że miał Marszałek dar jaki dostrzegania w ludziach ich cech najlepszych, bo na wielu inszych bym dowieść mógł czegoś wręcz przeciwnego... Przecie, co się Wieniawy tyczy, to jak by się Ów na to nie zżymał, miał w sobie ten dar... Wyprzedzając wypadki, przenieśmy się do Włoch roku 1939 i 1940, gdzie Wieniawa od niedawna pełni obowiązki ambasadora... Odbierał tę nominację z goryczą, traktując jej jako dowód ostatecznego odsunięcia go na boczny tor, a przecie w chwili próby, mało kto się tak spisał jak on. Mówię o kilku miesiącach po klęsce wrześniowej, gdy internowani na Węgrzech i w Rumunii żołnierze za wszelką cenę się ku Francyi i tworzonej tam armii polskiej przekraść chcieli... Zali to nie najwyższej próby dyplomatą trza było być, by uzyskać zgody włoskiego ministerium zagranicznego w osobie hr.Ciano (zięcia Mussoliniego!) i italskiego Sztabu Generalnego na to, by nie dość, że się ów tranzyt przez Włochy (jakby nie patrzeć sojusznika Hitlera przecie!) za zgodą rządu włoskiego odbywał... aleć nawet i na jego koszt!!!???  Dopieroż kilkukrotne ostre niemieckie protesty temuż kresu położyły!
   Wcześniej krzynę; jako Marszałek pomarł i do pogrzebu przyszło, cależ nie było tak prosto, by Piłsudskiego na Wawelu chować. Mieli hierarchowie przeciw temu wiele: że nawet jak nie socyał, to liberał i mason niechybnie, że krew polską w bratobójczem boju przelał, nareście że te śluby Jegoż i z katolicyzmem rozbraty i powroty wątpić każą o szczerości wyznania komendantowego... Długich trza było rozmów Wieniawy z metropolitą krakowskim Adamem Sapiehą, nim  doprowadziły w końcu do podjęcia przez arcybiskupa decyzji. 18 maja 1935 roku odbył się gigantyczny i wspaniały pogrzeb Marszałka... Przyznać się godzi, że miał Sapieha i za sobą poniekąd głos samego Komendanta, co za okazyją sprowadzenia do Polski prochów Słowackiego*, miał od Piłsudskiego przyrzeczone, że to ostatni w podziemiach katedry na Wawelu pogrzeb...  A że Piłsudskiego klechy nie wielbiły, niechaj starczy tego, że biskup kielecki zakazał bić w dzwony, jako pociąg z trumną Marszałka przez miasto przejeżdżał! 
   I wreszcie historyja, której dziś opowiedzieć pragnę, a na której kanwie niebłahego filmu by szło nakręcić, a podług woli akcentów kłaść bądź to na sensacyjność, bądź na romansowy onej charakter... Mnie jednak więcej o tem dumać jako o możnościach, złośliwością Fortuny zniweczonych, o czem żem ongi nawet i dumał, zali w cyklu "Co by było, gdyby..?" o tem nie pisać... Ale idźmyż ad rem...
   W marcu 1918 roku Wieniawa zdezerterowawszy z austryjackiego wojska posłany został przez POW na tereny Rossyi, za przyczyną obadania nowych możności tworzenia tam oddziałów polskich. Dziś nam się fantasmagoryją zda  rojenie o możności wspólnego z Hallerem języka znalezienia, aleć Rydzowi-Śmigłemu Wieniawę delegującemu marzyło się spróbować kontaktu poszukać z Hallerem się na Ukrainie znajdującem i swój II Korpus tam formującem. Do dziejów durnoty zaś zdałoby się w misyi tak sekretnej posyłać Wieniawy, co po rosyjsku ledwo co wydukać zdolił, a fizys miał taką, że prędzej by się Chińczyk w jakiem tłumie skrył  niźli On... A przecie, podawszy się za włościanina ukraińskiego, do Kijowa dotarł. Tameczny Komendant POW, Bogusław Miedziński przyjął Go z otwartemi ramionami i poruczył szukać sojuszników przeciw Austryjakom i Niemcom. Wieniawie nie dość, że się pofortunniło z misyją wojskową francuską skomunikować, to i za onych staraniem z ludźmi Hallera, nareście z samem jenerałem!
  Jako się obadwa spotkali, Wieniawa musiał na Hallerze niemałego wrażenia uczynić, bo ów Długoszowskiemu z punktu u siebiu dowództwo pułku ułanów chciał powierzyć. Wieniawa jednak wyżej mierzył: zamyślał skłóconego z piłsudczykami Hallera na powrót do jedności działań namówić!  I przyznać trzeba, że był tegoż wielce nieodległy... Tamtego to właśnie czasu przyszło do bitwy pod Kaniowem, o czem sposobność pisać będzie przy święcie 6 Pułku Ułanów Kaniowskich, a po klęsce w tem starciu Haller wielekroć bardziej był do kompromisu skory... Wieniawa zresztą arcypięknie się Hallerowi zasłużył całego aparatu piłsudczykowskiej POW na Kijowszczyźnie uruchamiając, by ucieczki podkomendym Hallera z niewoli niemieckiej ułatwić... dodajmyż ze skutkiem wielce pomyślnem:)**
   Istotne w tej historyi to, że Haller się zgodził z POW spółpracować, uznając koncepcję wspólnej przeciw Niemcom i Austryjakom walki za nadrzędną wobec różnic ich dzielących. Nie bez znaczenia pewnie i to było, że Wieniawa imieniem piłsudczyków ( do czego z pewnością nie miał pełnomocnictw) uznał Hallera dowódcą wszystkich sił polskich poza terenami zajętymi przez Niemców i Austryjaków. Uzgodnili, że się Haller będzie ku Francyi kwapił, bo w Rossyi możności działania coraz i więcej ograniczone być poczynały, nim to jednak nastąpi na spotkanie wtóre się umówili, jeno w... Moskwie, gdzie władze misyi francuskiej rezydowały.
  Aliści nim Wieniawa do Moskwy był dotarł, Hallera endecy na powrót przekabacili i ku Francyi przez Murmańsk ekspediowali. Wieniawa zamiast Hallera zastał jeno Stanisława Grabskiego, z którem próżna nawet była i o spółdziałaniu rozmowa, ale już z francuskim jenerałem Lavergene'm udało się nawet i dostawy broni i pieniędzy dla POW uzgodnić! Wieniawa jednak uparł się za Hallerem gonić i w ślad za jenerałem do Murmańska podążył... Ano i tu oto pytanie owo: cóżby było, gdyby swego dopiął? Zali by znów i Hallera nie przekabacił? Nadto wielce sobie roję, że "Błękitna Armia" z Francyi by w zgodzie najpełniejszej z byłymi "legunami" działała? Że marzy mi się, że o konflikt jeden chocia w Międzywojniu by było mniej? Może i endecy, nie tak silni Hallerowym poparciem, by z tonu co spuścili? Narutowicza może by i nie ubito? Pokój w Rydze inaczej by wyglądał? Ano...nie dowiemy się tego nigdy... Wieniawa bowiem Hallera nie dogonił, bo pociągu bolszewicka Czerezwyczajka zatrzymała, a że Długoszowskiego z miejsca nie rozstrzelano, to jeno dzięki temu, że się za francuskiego oficyjera podał. Osadzono Go na moskiewskiej Łubiance, później na Tagance, i choć "trzymał fason" bawiąc spółwięźniów skeczami i kupletami, przecie za tych kilka tygodni posiwiał potężnie, ustawicznie się egzekucyi swej spodziewając... Nie zginął jednak... Ocaliła Go spotkana przypadkiem na moskiewskiej ulicy kilka dni wcześniej... mecenasowa Berensonowa, owa niechętna znajoma z czasów paryskich:)))
  Jak sam później wspominał, osłupieli na swój widok oboje, a że "od zdziwienia do podziwu jest bardzo blisko, a od podziwu do zakochania już tylko krok",:)) dawna antypatia poszła precz, miejsca afektowi wielgiemu ustępując:))... Nie wiedzieć nam w szczegółach, kogóż pani Bronisława do wstawiennictwa za Bolesławem zażyła. Chodziły słuchy o Julianie Leszczyńskim-Leńskim, przywódcy komunistów polskich...ba! nawet i o samem Dzierżyńskim!
  Dość, że Go uwolniono, najpierw warunkowo z zakazem Moskwy opuszczania, zasię później, gdy się jako przedstawiciel POW odsłonił, pertraktacyj z Nim wszczęto usiłując wybadać odnoszenie się owej nowej, nieznanej polskiej siły do Rossyi, takoż do bolszewików samych... Wieniawa się brakiem pełnomocnictw wymawiając, uzyskał koniec końców zgodę na wyjazd po owe plenipotencyje. Pierwsza próba, przez Finlandyję się nie powiodła, gdzie znów ledwo uszedł z życiem, zasię wtóra przez linie niemiecko-bolszewickie, gdzie powracającego z niewoli oficyjera austryjackiego udawał... owszem.
  Do Warszawy dotarł niemal zaraz po powracającym z Magdeburga Piłsudskim, u którego wraz się zameldowawszy, powitany został jak duch nieomal... W Polszcze bowiem hyr dawno poszedł, że Wieniawy bolszewicy ubili, a familija nawet i na mszę za spokój Jego duszy dawała.
   Piłsudski Go 17 listopada mianował ponownie swem adiutantem osobistym (w randze rotmistrza) i z punktu wysłał z misyją do Paryża, gdzie miał listów jednego Marszałka (Piłsudskiego)*** drugiemu (Fochowi) przekazać, zasię i owo stracone z Hallerem spotkanie nareście odbyć i na rzecz jak najrychlejszego przyjazdu "Błękitnej Armii" do kraju działać. Wszytkich tych zamierzeń Wieniawa dopełnił i choć o komitywie z Hallerem ani już co marzyć było, przecie swego dopięli... hallerczycy z wiosną 1919 poczęli zjeżdżać do Polski. Sam Wieniawa powrócił z końcem marca, wcześniej spraw swych osobistych dopilnowawszy: swego rozwodu ze Stefanią i Bronisławy Berensonowej z mężem-mecenasem.
  Wkrótce i ona zjedzie do Warszawy, pewnego i skandalu swemi krótkiemi paryskiemi sukniami czyniąc:)) Ku zawodowi wciąż kochającej Marii Sulimy, Wieniawa się z Bronisławą ożeni, a w sierpniu 1920 nie tylko "cud nad Wisłą" będzie miał miejsce:)) Także narodziny małej Zuzanny Długoszowskiej, której ojcem chrzestnym będzie Piłsudski:))
 c.d.n.
___________________
* w 1927. Prochy Słowackiego do Gdyni dotarły na pokładzie statku "Wilia" natomiast do Krakowa wiózł je... stateczek wiślany "Mickiewicz"!:)
** podobnie zresztą jak po późniejszym rozbrojeniu i rozbiciu I Korpusu Dowbór-Muśnickiego
*** wiem, że to anachronizm, bo Piłsudski marszałkiem został dopiero 19 III 1920 roku, alem się tej konstrukcyi oprzeć nie umiał:)))

26 komentarzy:

  1. Miała kobieta plecy-jednym zdaniem...:) Ciekaw jestem jej wyglądu, bo pewnie okręcić sobie tylu facetów i mieć takie możliwości bez urody ani rusz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu ją Waść podziwiać możesz w pełnej krasie:))
      http://books.google.pl/books?id=zMbI-buRSRIC&pg=PA57&lpg=PA57&dq=bronis%C5%82awa+berenson&source=bl&ots=u9zU8Zswlf&sig=pk9y69SeSnnyzPi4b-qKCYPpDr8&hl=pl&sa=X&ei=zAziT_L9Kce2-wbj_rCaAw&ved=0CFgQ6AEwAg#v=onepage&q=bronis%C5%82awa%20berenson&f=false
      na paginie 74...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Ej, niekonieczie uroda do tego jest potrzebna, wystarczy to coś co czyni z niej kobietę o którą się stara wielu. To reakcja łąnczuszkowa. Więść gdminna dodaje jej uroku, a spryt kobiecy to wykorzystuje. Pokłony :))

      Usuń
    3. Boże mnie broń, bym temu zaprzeczył i ów szarm pani Bronisława mieć musiała niewątpliwie, przecie w konterfekt wejrzeć starczy, by widzieć, że i urody Bóg nie poskąpił... I takiego też zdania wszytcy, co ją spominali choć cokolwiek...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Ale Wachmistrzu tempo narzuciłeś - co 2 dni nowy odcinek.....
    Czy ja już na tym blogu pisałam?, że Wachmistrza trzebaby do Akademii Szwedzkiej względem tego Nobla za pisarstwo w języku staropolskim - zgłosić....
    To chyba na poprzednim blogu sugerowałam...
    Więc na tym tę sugestię powtarzam....
    Serdeczności...:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo też i czasu kaducznie skąpo... 1 Iulii rocznica śmierci będzie, tandem chciałbym nadążyć. A Szwedom nie ma co głowy drobnostkami zawracać, osobliwie takiemi, co naprawdę mało kogo zajmują...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Nie ma w nas cech charakteru Wieniawy, genetycznie zostały wycięte lub zredukowane. Kopernik miał rację z tym wypieraniem pieniądza lepszego przez gorszy.
    Teraz działacz i Prezes organizacji sportowej mówi publicznie, że ma grubą skórę.
    Zawsze więc miło wspomnieć, że nie zawsze tak było.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniemam, że to kwestia tego, których cnót się kultywuje, a które w żywocie zawadzając, niepraktycznemi się widzą... I tu prawyś, Mospanie, że to honor dziś jest dziwoląg zupełny, nieledwie z zoologu jakiego archaicznego...:((
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. niesamowity facet!! :) wciąga ta opowieść, mocno wciąga i ... od pracy odciąga ;) zmykam już pogodnego dnia życząc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadziei pełnym, żem nie zawinił jakiej zaległości nadto dużej?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Czytam Twoje posty i staram się być pilną uczennicą. Możesz mi dobrą notkę wystawić. Pozdrawiam ciepło. Twój blog też rozpiera się na całej szerokości mojego monitora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ wystawiam!:) Z radością niewysłowioną...:) względem szerokości o toż mi szło, żem u Waćpani lwiej noty części pierwotkiem nie dojrzał, bo u mnie się ona by prawicy od ekranu lokowała na jakie jego dwie szerokości...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Vulpian de Noulancourt21 czerwca 2012 13:37

    To już nie pierwszy raz zwraca moją uwagę informacja świadcząca o poziomie nauki w państwach zaborczych, przynajmniej na przełomie XIX i XX wieku. Zgoda, że nie dotyczyło to szerokich rzesz, a tylko tych, którzy pokończyli studia, jednak i dzisiaj owe szerokie rzesze są, łagodnie rzecz ujmując, dość niewinne w dziedzinie wiedzy. A tu człowiek udaje już to Francuza, już to Austriaka, więc musi w obydwu językach wysławiać się dość płynnie.
    Ówczesny polski uczeń (student) musiał znać język zaborcy plus jakiś obcy, którego wymagano w szkole. Ciekawą dla mnie jest śmiała konstatacja, że przeciętny absolwent szkoły musiał posiadać język obcy na poziomie konwersacyjnym - dzięki temu studia na najbardziej prestiżowych uniwersytetach (Berlin, Heidelberg, czy Wiedeń, żeby ograniczyć się jedynie do kręgu niemieckojęzycznego) stawały się możliwe od strony lingwistycznej (strona ekonomiczna to inna historia, więc także inne rozważania). Wiele osób kończyło też przecież studia we Francji. Niezbyt pamiętam, o co chodziło z nieuznawaniem matur polskich z Cesarstwa Rosji, ale rezultatem takiego stanu były, jeśli się nie mylę, wyjazdy na studia do Szwajcarii, która akurat te matury ponoć uznawała.
    Jeszcze raz powtarzam - zgoda, że dotyczyło to raczej dzieci warstw bogatszych. Jednak to one właśnie stanowiły później elitę II Rzeczpospolitej. I to przecież właśnie ci ludzie wykształceni na światowym poziomie według najlepszych wzorców w Prusach, Austro-Węgrzech, Rosji, Francji i Szwajcarii byli w stanie stworzyć (pewnie poprzez porównanie różnych szkół) system prawny nowej Polski, który do dzisiaj jest (podobno) niedościgłym wzorem dla obecnej radosnej twórczości legislacyjnej. To tamto pokolenie tworzyło rozsądne i nowoczesne podręczniki dla dzieci (całą serię książek do matematyki napisał S. Banach, którego nazwiska, mam nadzieję, nie trzeba przybliżać).
    Wynika z tego, że, przy całej masie pretensji do państw zaborczych, trzeba chyba docenić fakt, że stały się (zapewne mimowolnie) kuźnią wysokiego poziomu intelektualnego naszej inteligencji okresu międzywojennego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielce słuszna uwaga, a rzekłbym, że chyba jeno naszemu pokoleniu właściwa, które mizerię edukacji peerelowskiej odnosząc ku przeszłości znanej poprzez familijne jeszcze żywe przekazy, w pełniśmy tego waloru docenić mogli... Pokolenie młodzieży dzisiejszej, której nic na zawadzie nie stoi by Oxfordów czy Sorbon nie testować na własnej skórze, najpewniej by umiało pełniej jakich dzisiejszych różnic wskazać, aliści o wieleż wierzyć głosom ku mnie docierającym, nie mamy się tu wiele co wstydzić czego, może okrom jakich wielce kosztownych badań kierunków we fizyce, biologii czy chemii...
      Do zasobów lingwistycznych ówcześnemu każdemu maturzyście właściwych zechciej dodać, Vulpianie, powszechnej znajomości choćby na podstawowym poziomie łaciny, a nierzadko i greki, co przecie z klasycznego systematu kształcenia po średnich szkołach wynikało...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Witaj
    Gdyby było wiece takich pasjonatów historii, jak Ty, to byłby to najpiękniejszy przedmiot w szkole :)
    Winszuję, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniałe to pokolenie było...O Wieniawie, nie wiele wiem, wiec z tym większą przyjemnością czytam.Posiwiał egzekucyji swojej czekając, a przecież jeśli pamięć mnie nie myli, sam ją w końcu sobie wymierzył... A,Piłsudskiego uwielbiam, po prostu:)
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może bym i do pokolenia nie generalizował całego, bo i szumowin tam było niemało, przecie zgodnym, że chyba jednak moralnie od naszego większej zasługujące chwały... Owszem, prawda to, że sam sobie śmierć zadał o czem więcej w szczegółach za dni parę napiszę, jako 1 Iunii rocznica Jegoż skonu nadejdzie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Aż zajrzałam w Google, aby zobaczyć twarz Wieniawy. Muszę przyznać, ze całkiem przystojny mężczyzna.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W części uprzedniej dwóch żem Wieniawy pomieścił konterfektów, a dwa jeszcze najmniej w przyszłych się pojawią... A czy przystojny, to już nie mnie sądzić:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Oczywiście, że nie jest przystojny tak jak Cristiano Ronaldo, o którym napisałam w poście na blogu onetowskim, ale kobiety mają różny gust.
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    3. Umknę od porównań z Wieniawą dalszych, w pełni się z Waćpanią zgadzając, że de gustibus etc., dzięki czemu uniknąć mógł będę roztrząsania cóż niewiasty w tem portugalskim mydłku widzą...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Czytam kolejne odsłony postaci Wieniawy i przyznam się,że coraz bardziej mnie ona fascynuje. Po pierwsze dlatego, że odznaczał się cechami, które bardzo cenię: odwagą i urokiem osobistym, po drugie, iż wykorzystywał je w sposób inteligentny i dla dobra sprawy. Może zdarzało mu się popełniać głupstwa, ale nie był zdolny do chłodnych kalkulacji i wyrachowania, jakie często zdarzają się w polityce. Dziękuję za możliwość poszerzenia mej wiedzy historycznej, niezbyt rozległej, przyznaję...Pozdrawiam miło:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się w najmniejszej mierze, wybornie pamiętając, jak i mnie ta postać urzekła:)Wielcem rad, że nie mnie jednemu Jegoż przymioty doceniać:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. A niech to! Owe podchody Wieniawy względem Hallera żywcem przypominają fortel Imci Zagłoby, któren Lubomirskiego pod dowództwo Czarnieckiego zaciągnął! List intencyjny w kieszeń wsadził i sam perorował dyplomatycznie bardzo. Czyżby Wieniawa znał na pamięć "Potop" i się na nim wzorował,a przynajmniej na pewnych jego bohaterach?

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością znał Trylogii całej i choć z pewnością nie na pamięć, to czasem cytować lubił. Tu jednak mniemam, że się na dowcipie oparł własnem, a przemyślności i błyskotliwości mu nie zbrakło z pewnością:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)