15 marca, 2013

O związkach stróżów z kulturą...


   Ktoby się podtekstów jakowych doszukiwać silił, że to o stróżów prawa, luboż moralności mi idzie, niechaj trudu poniecha, bo rzecz o stróżach najzwyklejszych, dziś dozorcami zwanemi, regijonalnie takoż cieciami... Rzecz też o zamierzchłych tych czasach, gdy może i częścią zasadnie mieszkańców Kraka grodu centusiami zwano, z czego dziś już nijakiej nie masz zasadności, a czasem szkoda, bo iżby w czas stadionowych szaleństw włodarze grodu mięli jakiego w kieszeni węża, to byśmy dziś jako gród takowych perturbacyj nie cierpieli... Insza, że jakem u przyjaciół wielkopolan gościł (nawiasem wielce serdecznych i gościnnych:), tom się tam czuł nieledwie jak utracjusz jaki, a co mię rzekł jeszczeć rodowity Poznaniak, że owi to jeszczeć całkiem przeciętni, aliści w Lesznie, to ho, ho ... bo tam to ponoć ci pomieszkują, co ich z Poznania ongi wygnano za skąpstwo...:) 
  Ale ad rem:  z końcem wieku XIX jako zjechała do Krakowa artystka scenowa pewna wybitna, wielomaż tournee wsławiona, a wszędy przez publiczność rozpieszczana (osobliwie przez jej męską część:)) kilkoma najmniej wieczoru każdego koszami kwiatów na scenę wnoszonemi, takoż owacyjami na stojąco i wielkiej admiracyi wyrazami powszechnemi... Nieszczęśnej ani przez chwilę nie postało zapewne w główce nadobnej, że i tem razem by tak miało nie być...
  Oznaki pirwsze niepokojące impresario artystki dojrzał już po ostatniem antrakcie, gdzie nader licznych person płci obojga z szatniej palta i futra odbierać poczęło... Biedakowi, co się w tem jakiej demonstracyjej jawnej doszukiwał, dyrektor teatrum spokojność zalecił, upewniając go, że nikt wychodzić nie myśli. W rzeczy samej towarzystwo całe, takoż na parterze jako i po lożach akt ostatni przesiedziało, palta na ramiona narzuciwszy, lubo na kolanach dzierżąc. Impresario znowuż indagował dyrektora dla jakiej to przyczyny się dzieje, boć teatr nie Sybir przecie. Dyrektor wił się i wykręcał, takteż obadwa końca szczęśliwie dobrnęli, jeno że kosze kwiatów jakoś nadto chyżo na scenę wniesiono, publiczność chwilkę jeno poklaskała, o bisach i wywoływaniach nawet i nie myszląc, takoż o jakowych przydługich owacyjach, przeciwnie wszytcy nader chyżo się ku drzwiom kwapili, i nawet i minut kilku nie trwało, jako teatr opustoszał...
   Impresario zrozpaczony, tegoż świadom, że teraz dni kilka gwiazdy swej pocieszać mu przyjdzie, że cależ nikt jej w zapomnienie już nie odsyła, ani afrontu nijakiego czynić nie zamierzał, nareście by artystka w gniewie i histeryi kontraktu na dalsze występy nie zerwała, wymógł przecie wreszcie, by mu dyrektor objawił przyczynę zjawiska niepojętego. Zdumionemu dyrektor tedy wytłomaczył, że rzecz w tem, że świżo co urzędowej taksy na bram odmykanie podczas szpery* przez stróżów na 20 halerzy podniesiono, tedy zapobiegliwi mieszczanie, by się na nadmierne ekspensa nie narażać, czym rychlej do domostw swoich się wybierali.
   Przybysz osłupiał, za czym kapkę złośliwie był dyrektorowi doradził, by...skoroż dla takiej publiczności mu grać przyszło, przeniósł spektakli początek na pory wcześniejsze. Dyrektor, szyderstwa cależ nie postrzegając, ze wzruszeniem gościa za koncept jenijalny był uścisnął i od tej pory poczęto przedstawień poczynać o 19-tej, najpóźniej kwadrans jaki po, co i do naszych czasów przetrwało, największej radości i profitu gastronomikom i restauratorom dostarczając, boć przecie teraz cosi i po teatrze czynić trza było... a nie jak kołton jaki do dom bieżyć i pod pierzynę się chować...
________________________
* szpera - pora nocna (od 22-iej do 5-tej, a w zimie do 6-tej godziny) podczas której stróżom oblig był bram kamienic zawierać. Za otwarcie po 22 najsamprzód sie płaciło jeno 5 halerzy, ale że to mało ktoremu stróżowi się za tak marne grosze chciało trudu zadawać i z łożnicy zwlekać, nieraz i pół kamienicy świadkami było targów przez okienko czynionych:)

38 komentarzy:

  1. To może i z tego pochodzi nazwa reflektora do rozjaśniania mroków nocy - szperacz.
    Takie miałem pierwsze skojarzenie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zda mi się, że to trop jednak błędny, bo pojęcie samo było już Lindemu znane, zatem co prawda współcześny experimentom Volty, ale od experimentów do prądu jeszcze daleka droga, a do Edisonowskiej żarówki bez której reflektora ani rusz... jeszcze dalsza... Insza, że Linde wywodził "Szperacza, Szperlacza, Sszperlanta i Szperlera" jako "szperownika :), zgłębiacza i dochodziciela", ale też i okrom niemczyzny całej tej rodziny wyrazów wiązał z czeskim "sztaram, sztari (piszę przez sz pragnąc więcej dźwięk oddać, bo w komentarzu nie wpiszę s z daszkiem)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Zatem nie przypadek to, iże w miejscach, gdzie parking od godziny płatny, dziwnie mniej interesujących rzeczy i zwiedzanie szybciej zleci? I jeszcze na lodach człek zaoszczędzi, mniejsze porcje kupując, by pachlęta szybciej zjadły...
    ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koncept ciekawy, aczkolwiek bym się chyba jego obrony nie podjął:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Tym razem się nacięłam, bom myślała, że o "Straży nocnej" Rembrandta będzie :-(


    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zatem tutaj upraszam:
      http://wachmistrz.blog.onet.pl/2007/02/24/o-kompanii-kapitana-cocqa-i-porucznika-van-ruytenburcha/
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Cudności! Niczym nie można Waćpana zaskoczyć ;-) Mnie się widzi, że jakąś rusznicę to nabija z tyłu postać z drugiego planu. tę widzę, innej nie ;-)

      notaria

      Usuń
    3. Z pewnością jednej jeszcze dzierży osobnik za plecami porucznika stojący i najpewniej ten za plecami kapitana takoż. Natomiast to, co w dłoni ma sam porucznik, z pewnością "strzelbą" nie jest...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Vulpian de Noulancourt15 marca 2013 14:26

    Skłonność do smakowania owoców kultury nie musi od razu rozrzutności oznaczać. A przecież bilet do teatru też kosztował. I te kosze kwiatów ktoś kupował. A niektórzy to może nawet fiakrem tam jechali? I jeszcze do tego dorzucać niepotrzebny koszt za bramy otwieranie? Sam jestem przeciwko utracjuszostwu i popieram koncept liczenia się z pieniędzmi.
    Wiadomo - do grosza grosz i, w tym tempie, za parę lat będzie dwadzieścia groszy, a może i dwadzieścia pięć.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... idąc tą drogą to prostą zmierzamy drogą do jednego biletu na dwoje, a może i nawet na pięcioro (com ongi opisywał za kontramary sprawą:), takoż do kwiatów cokolwiek przechodzonych, gdy artystki niektóre garderobianym zaraz po premierze część jaką kwiatów polecały kwiaciarzom za pół ceny odnosić...:) Bywało, że nazajutrz taka gwiazda na powrót miała tegoż samego kosza ofiarowanego...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Vulpian de Noulancourt16 marca 2013 11:41

      A inaczej jest współcześnie z koniakami podarowanymi przez wdzięcznych pacjentów Panu Doktorowi? Na tym polega umowność charakterystyczna dla społeczeństw rozwiniętych.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Teraz wreszcie pojąłem, czemu mię niegdy medycyna nie zajmowała na tyle, by lekarzem zostać... Po prostu nie lubię koniaków:)) A dopiero na centusia bym wyszedł, gdybym sto procent urobku cichcem do sklepu odnosił:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Przed Waszmością wrota zaścianka Loch Ness zawsze otworem stoją, więc i problem jakby małe ma znaczenie. Tym bardziej, że obaj sami sobie stróżem :-), żeglarzem i okrętem. A całkiem poważnie rzecz traktując, ów niegdysiejszy stróż w czasach nieboszczki komuny jeno na mieszkanie służbowe polował aby w spokoju i cieple ulubionemu hobby się oddawać i spożycie zwiększać. Po wtóre różne elektroniczne urządzenia prawie wszędzie w budownictwie wielorodzinnym w czasach współczesnych na wchodzących czekają i stróżów zastąpiły, a że do teatrów też mało kto chodzi, problem rozwiązał się sam.
    Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inwitacyi owej niezmiennie wielcem życzliwy i obligowany i prędzej czy później: niechybnie skorzystam. Los stróżów zaś to do szerszej i może dysputy przyczyna, bo to by się i inwigilowania przez wszytkie policyje dawniejsze tyczyło, takoż i do bezrobocia dzisiejszego kwestii...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Była taka przedwojenna piosenka "Czy Pani mieszka sama..." : Panna prowadzi amanta do siebie i... "Drugie piętro, woła już: Co pomyśli o mnie stróż!"
    A "szpera" to oczywiście od niemieckiego sperren - zamykać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A cóż miał stróż myślić, jako rzecz cała jasną była:)) Jakem już i Imci Antoniemu responsował, Linde wiązał to jeszcze z czeskiem "sztaram, sztari - starać się"
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Obywatelu, ściągacie ode mnie podmioty tematyczne ;)
    -------
    Krzys!
    Masz oczywiście rację, ale "sperren" to nie jest czyste "zamykać". Znasz zapewne to z napisów na drogach niemieckich. To słowo należałoby bardziej przetłumaczyć na polski: "blokować", "zablokować". Bo "die Sperre" to nie jest "zamknięcie", ale raczej "blokada", "zasieki". Niemcy bardzo często używają rzeczownika "die Sperre" na określenie wąskiego, strzeżonego przejścia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważny to zarzut i mniemam, że poważnie się zeń wytłumaczysz, osobliwie, że nijakiej Twej noty o godzinach rozpoczynania teatrum, ni o stróżach nie pomnę...
      Krzys, jak mniemam, niemiecki zna nie tylko z napisów, ale i być może ze szkół, za to z pewnością z konwersacyj z temi Niemcami, pomiędzy któremi żyć Mu przyszło (choć co prawda austriackiemi, przecie ta niemczyzna zda mi się bliższą tej, cośmy jej w Galicyjej poznawać musieli).
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Nic na to nie poradzę, że blogspot jako niepoważne blogowisko (nie blogi niepoważne, tylko instytucja) nie radzą sobie z uśmieszkami. A ja dałem przymrużone oko. Zarzut jest taki (znowu przymrużone oko, że żartuję), że gdybyś zajrzał do mojego blogu, tobyś zauważył, że ostatnia notka jest o stróżu.

      Usuń
    3. A zajrzę, zajrzę...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Takie synonimy dla sperren podaje pewien słownik internetowy, a ja za nim: verbarrikadieren, barrikadieren, verriegeln, versperren, verrammeln, abblocken, zusperren, blockieren, hindern, hemmen, behindern, stoppen, Steine in den Weg legen, ineinander greifen, verzahnen, zeitweilig ausschließen [uśmieszek - nie ironiczny, tylko molto sympatyczny].

      Usuń
    5. Bóg Zapłać, Bexo, za to dopełnienie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    6. Ja więcej powiem, bawiąc się w domysły, że może to oznaczać również "szparę", czyli jedynie uchylenie drzwi wejściowych, aby wpuścić lokatora do domu.

      Usuń
    7. Nawiasem to ciekawy rys obyczajowy, że owi kluczy mieć najwyraźniej nie mogli, by samemu wejść:) Węszę w tem raz owe ku inwigilowaniu skłonności, by znać każdego i o jakiej wraca porze, ale i jakich pretensyj do snobowania się na wielkopańskość, bo któż to widział, by jaki Potocki czy Radziwiłł sam sobie pałacu wrót odmykał...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. głodny kultury nie musi być zaraz rozrzutny.
    a centusie są wszędzie.
    miłego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie, że nie musi:) A nawet nie powinien, jeśli tej kultury długo smakować chce...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Przecie kiedyś nie było elektryki i ktoś musiał to światło gasić i zapalać...

    Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był czas i dawniejszy jeszcze, gdy mieszczanie po mieście po zmroku krążący latarni własnej nieśli (luboż niósł jej sługa jaki), a i w jakiem bodaj niemieckiem grodzie było prawo, że iżby kogo po zmroku bez latarni pochwycono, miał do świtania (i rozpoznania przez kogo co zań poręczyć był gotów) w ratuszowej przesiedzieć ciemnicy... Najwidniej pojmowano, że kto się światła wkoło siebie lęka, ten złoczyńcą jest jakiem...
      Za sposobnością: pomiarkowałem już o co w ustawieniach na onecie idzie, że WMPani kolejne komentarze bez przeszkód już poszły. Otóż jam w międzyczasie zdązył był zatwierdzić pierwsze, a machineryja przyjmuje, że jakem już kogo za swego był uznał, to nie masz mu co wzbraniać przystępu... Insza, że nadal nie wiem, jako tło w komentarzach rozjaśnić, kolorystyki całości nie odmieniając....
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. I znowu się czego nowego dowiedziałam - dzięki.

      Jeśli zaś chodzi o Onet, to czasami słów brak.
      Mości Wachmistrzu, jeśli na Onecie masz taki szablon jak mój, a zdaje się, że tak, to proszę wejść w "Kokpit", potem otworzyć w "Wyglądzie" opcje "Motywu" i można pobawić się kolorkami do woli. Chociaż nie wiem, czy tak do końca do woli, ale można spróbować.
      Jeżeli chodzi o ten kolor w komentarzach tła, to nic nie widać co się pisze, prawie. Może uda się to zmienić, życzę powodzenia.

      Pozdrowionka.

      Usuń
    3. Ano to się pewnie i w wolnej chwili pobawić spróbuję, ale krył nie będę, że mię tamtejszy "Kokpit" cokolwiek przeraża...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. czyżby opowieść z Heleną Modrzejewską w tle? chociaż ona znała Kraków to nic nie powinno jej zdziwić ;) a podwyżka jak widać wszystkim "na zdrowie" w ostateczności wyszła - i aktorzy, i widzowie wcześniej do domu wracają :) pozdrawiam wciąż zimowo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Upewniam WMPanią, że nie o Modrzejewską idzie, boć primo owa stąd wyruszała na podbój Warszawy zasię świata, nie zaś odwrotnie, secundo, że niewiele w sobie miała skłonności ku reakcyjom histerycznym, których się tutaj impresario obawiał najwięcej:) A czy na zdrowie to już rzecz insza, osobliwie jeśli ci, co teatrum opuścili wcześniej, godzin kolejnych po szynkowniach i traktierniach jakich przepędzili...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Zda mi się, że owe "ciecie" spółcześnie bardzo negatywne konotacyje mają...

    Poza tym nie wiedzieć czemu, mię również przyszła tutaj na myśl Imci Modrzejewska... :)

    Jam Waszeci sługa uniżony...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano cóż robić, gdy profesje niektóre za samych owych profesjonalistów przyczyną na psy schodzą, przy tem jeszczeć im cyrkumstancyje zewnętrzne nie nadto przychylne... I, podobnie jak JW Elaję i Waszmości upewniam, że nie o Modrzejewską idzie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  12. Przypomniało mi się pewne wydarzenie z czasów gdy byłam młoda i piękna... Koleżanka moja, której ojciec był szanowanym profesorem ekonomii mieszkała w tej części miasta, w której mieszkali ówcześni dygnitarze /ulice Aleja Róż-Aleja Przyjaciół/, a nawet pewna znana aktorka, której mężem był znany z łysiny premier /ale to było wczesniej/ zaprosiła mnie do siebie. Ale zapomniała powiedzieć, że na bramce będzie stróż. Jak weszłam do domu i ten pan na bramce przepytał mnie z życiorysu i dopytywał się co robili moi rodzice za sanacji, to chciałam uciekać, na szczęście koleżanka zeszła na dół i zabrała mnie do siebie.
    Mój komentarz niewiele /jak zwykle/ ma wspólnego z tekstem Wachmistrza /ale ja jestem podobno niereformowalna/... tak samo jak ten stróż niewiele miał wspólnego z kulturą....
    P.S. Czy w Galicji to widać wiosnę, bo w Kongresówce to podobno tak.... ale ja krótkowidzem jestem...
    Więc pozdrawiam nadal zimowo :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, że jakie salony, tacy i ich stróże... A w Galicyi dziś mroźnie i biało, choć wczoraj słoneczko przygrzewało cudnie i to i owo topić się nawet poczęło...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Pomyślałam sobie, że tym, co napisałam w komentarzu mogłam wzbudzić niechęć do mnie autora bloga i jego gości... Więc chcę podkreslić, że ja nie miałam nic wspólnego z ludżmi tam mieszkającymi... To moja koleżanka tam mieszkała, a jej ojciec nie należał do partii przewodniej...
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Nawet i w myśli mej nie powstało co takiego, by WMPanią z tem "towarzystwem" wiązać:) Boże zachowaj! Aleć przecie i owi jakich sąsiadów mieć przecie musieli...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)