15 maja, 2013

O kuźnikach i zaglębiach kuźniczych opowieści część trzecia...


   Wiodąc gędźby poczętej (I, II) przyszliśmy do młynów żelaznych, bo tak w XVI i XVII wieku naszych kuźnic zwano.Najgłówniej dla tej przyczyny, że nieodłączną kuźnicy częścią było koło młyńskiemu podobne, co młota opisanego w części poprzedniej podrzucało w górę. Komu się nie pofortunniło mieć wpodle kuźnicy własnej jakiej rzeczułki o nurcie dość bystrem, by tegoż koła napędzała luboż stawidła na jakiej strudze zastawiwszy, stawku uczynić nie mógł, ten swego koła kieratem napędzał końskim...
  W powszechnem rozumieniu koło i kuźnica, czy huta jak kto woli, tak się z sobą zrosły, że to od liczby kół właśnie podatków obrachowywano, zazwyczaj było tego rocznie po 12 groszy od koła z kuźnic własnych i połowę tego, jeśli owe jeno dzierżawą było. Rzeknijmy też i przy tem od razu, że to nader były umiarkowane stawki. Kopaczowi w kopalni najmniej te sześć groszy płacono za labor tygodniowy, kowalowi fachowemu jednak już groszy trzydzieści, czyli podług ówczesnej miary złotówkę całą! Połeć (Ach, cóż za piękna staropolska nazwa połówkę słoniny z całego wieprzka oznaczająca!) słoniny kosztował groszy 20, baran cały zasię na stół królewski kupowany, płacony był po 11. Dodajmyż, że jako nam tego wiedzieć z rachunków królewskich, to bliższe prawdy będzie, że te ceny raczej górne, niźli średnie, boć przecie zwyczajną praktyką było, że się dostawca drożył, by mieć z czego szafarzowi, stolnikowi czy tam ochmistrzowi grosz jaki w kaletę wsunąć...
   Inszeć jeszcze, aleć ostatnie już bodaj podobieństwo kuźnicy do młyna na chleb pracującego, że w prahutach naszych były i "bochny". Jeno, że te kuźnicze to wytopione w dymarce własnej, luboż z pobliskiej sprowadzone bryły ciastowego, dość miękkiego surowca, czasem i kwintal ważące, które tu rozgrzewano de novo i pod młotami już naprawdę szacunek budzącemi, z żużla i inszych nieczystości obtłukiwano... To, co się z tego obtłukiwania narodziło, zwano "łupkiem", aliści i to nie był produkt końcowy, bo "łupków" znowuż wygrzewano i znów zbijano młotami, jeno już w porcyjach mniejszych... na sztaby i bryły, z których już i każdy wiejski kowal miał pociechy na potrzeby swoje...
   Spominany tu już Mieczysław Radwan w swoich pracach wydajność kuźnicy takowej rachował na jakie 16 do 20 ton żelaza rocznie, co jeśli przyjąć, że w czasie opisywanem (XVI wiek) mielim tych kuźnic arcygęsto, daje pojęcie niejakie o tem, wieleż też żeśmy tego żelaza czynili... Z kilku województw najpryncypalniejszych w tejże materyi kilka wymienię: na przedzie niechybnie sandomierskie ze swemi 73 kuźnicami*, zasię długo, długo nic i małopolskie z kuźnicami 28, ledwie co przed sieradzkiemi 27 przodujące... Zasię mazowieckie piaszczyste z kuźnicami szesnastoma, choć tu bym najwięcej Kurpiów w tem widział zasługi, boć słynęli oni czasem tamtem ze stali znakomitej! Wołyńskie i ruskie już jeno po dziesięć i jedenaście mające, dowodnie tem i tamecznej gęstości zaludnienia dowodzą, niespokojności tych miejsc aleć i turbacyj z rudami, najwięcej zaś z fachowców znalezieniem... I jeszcze z tego spisu województwa dwa, w ogonie się wlekące, z kuźnicami dziewięcioma, to poznańskie i kaliskie... Zaliżby, spyta kto, we Wielgiej Polszcze kuźników nie kochali? Rzek tam nie masz, by koła stawiać? Żelaza im nie trzeba?
   Ano pewnie, że trzeba, jako i wszytkim, a rzek daj Boże tyle i krainom inszym... W czem rzecz zatem? Ano w tem, że tam nam raz bodaj pierwszy przyszło doświadczyć zjawiska, dziś znanego choćby i z Niemiec, gdzie kopalń węglowych zamykają za nibyż o naturę troską, a prawdziwie temuż, że złoża wyrabowane by dalej drążyć, trzaby technologij więcej kosztownych, jak ten węgiel warta... Rud już po prostu darniowych, przypowierzchniowych w Wielgiej Polszcze tamtem czasem nie stało, ot co! Pośredni to dowód, że za Piastów tęgo te lasy dymić musiały, a i to nie jeno w mielerzach, aleć i z kuźnic, któremi się potomkowie Mieszkowi zbroić musieli! Przypomnę raz jeszcze tego Awdańca, co cesarzowi złoty pirzcień do skrzyni wrucił ze słowami, że "My Polacy, kochamy się w żelazie!" Przypomnę tych trzystu zbrojnych, co to ich Ottonowi lekką ręką dał w Gnieźnie Bolesław!
  Póki co jednak samych tych kuźnic zrachowanych, najwięcej w Koronie, mamyż blisko dwie setki. Żeśmy przecie ledwie górki z tego brali, to te dwie seciny przyjmijmy jeno za część jaką, bo że w inszych powiatach nawet i po jednej, dwóch by nie było, to i nie do pomyślenia przecie! Wedle Radwana jednak, co bodaj każdej z tych fabryczek w Koronie i w Litwie wyszperał, było tego razem blisko czterysta! Biorąc zaś owego Imci Radwanowego obrachunku za podstawę, wyjdzie nam że Rzeczpospolita szesnastego wieku produkowała jakie najmniej sześć tysięcy ton żelaza rocznie! Bocheński** po prawdzie więcej optymistycznie na osiem rachuje, aleć ja tu ostrożniejszym być wolę, boć przecie wiele z tych kuźnic ledwo jedno pokolenie fachowca przetrwało, przy tem wydajność onych z pewnością rozmaita, a i jakość przy braku norm jakichbądź też przecie nierówna, co niekoniecznie partactwo jakie znaczyć zaraz musi... Ot, starczy, że ruda miejscowa fosforu miała ponad miarę, a wychodziło żelazo miękkie, na którem nie nadto wielgą sztuką było się popisywać osiłkom przeróżnym, że podkowy gięli... Ale była i stal znakomita, jako choćby spominana kurpiowska, której sława i do Krakowa dotarła; sam Roździeński spomina o stali nad stalami z Niwki...
  Dodajmyż, że te sześć tysięcy ton niemal w całości na własne nasze potrzeby obracane było! Mało co bowiem wiemy o tem, by to gdzie na jaki eksport szło. Tych, co mi by statystyk wywozu z Gdańska podsuwać chcieli, uprzedzić pragnę, że hamerni gdańskich produkcja w tem nierachowana, a dla osobliwości politycznej więcej i dynastycznej natury zjawiska, godna może i noty osobnej, której wyszykuję wrychle... Zatem jeśli tegoż przez zaludnienie ówcześne przedzielić wyjdzie nam na statystycznego mieszkańca Rzplitej po jakie niespełna dwa kilogramy żelaza per capita... Wcale niemało, jak na kraik ponoć rolniczy...
   Z tych wojewódzkich regestrów jawnie nam wychodzi, że musiały nam te kuźnice całemi zagłębiami wpodle siebie siedzieć w miejscach k'temu najprzyjaźniejszych. Ano i takoż to właśnie było... To miejsce sędomirskiej ziemi najpierwsze to najwięcej cysterskiego Wąchocka zasługa gdzie kuźnic stało 14, zatem gros tego co cały sandomierski miał powiat (22, z 57 kołami napędowymi). Drugie takie skupisko wielkie to radomskie, w którym kuźnic dwadzieścia. Czternaście największych z nich opodatkowywano od 39 kół, na co uwagę zwracam, bo tak naprawdę to kół liczba o wielkości zakładu stanowiła. I choć w radomskiem kuźnic więcej, to podług mnie ten obrachunek krzywdzi ziemię, gdzie kuźnic było "ledwie" 25, za to kół zrachowano 74! Jeśli na to wejrzeć od tejże strony to temuż właśnie powiatowi palma pierwszeństwa być przyznaną winna! Jakiż to powiat, spytacie... Ano, lelowski... A gdzież to, na Boga Ojca, spytacie znów... Ano, odrzeknę, że Lelów, dziś wioszczyna nad Białką uboga, natenczas miał praw miejskich wielce zasłużenie, boć i mieścinka miejsce miała pryncypalne na szlaku arcyważkim z Małopolski na Śląsko wiodącym... Jako Kaźmirz Wielki fortalicyj swych czynił, Lelowa właśnie obrał za miejsce na zamek traktu tego strzegący... Był zatem Lelów gródkiem zacnem i godnym, i nie od macochy w Reczypospolitej dawniejszej... Nie lelowian wina, że syderytowe rudy więcej leżą przy mieście dziś znacznym, a ówcześnie wioszczynie bez znaczenia, co się Częstochowa zwała, a od której długo jeszcze nawet Krzepice znaczniejsze były:) Ale skoro za rudami przeszły początkiem kuźnice, zasię trakty, w czasach nam bliższych i koleje na koniec, tak i się owe Fortuny odmieniły drogi, ostawiwszy lelowianom względny spokój, zalew na Białce niezatruty i spomnienie dawnej chwały...***
  
______________________
* obrachunek z dawniejszych regestrów podatkowych, zatem więcej możebne, że jakiej gdzie kto kuźnicy "nie dojrzał" luboż taksator za nieczynną "uznał", niźli że ich mniej było...
** Aleksander Bocheński"Przemysł polski w dawnych wiekach"
*** Nam Lelów może i zapyziałą wioszczyną, przecie we świecie o niem głośno, a sława szeroko sięga nawet i Nowego Światu... Zewsząd bowiem zjeżdżają rok w rok pielgrzymki chasydów na grób cadyka Bidermana...

25 komentarzy:

  1. http://www.sztetl.org.pl/pl/article/lelow/10,ludzie-listy-nazwisk-genealogia/7616,dawid-biderman/
    Ta kategoria dostępna jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg Zapłać za toż dopełnienie, a i witam w mych skromnych progach, jeśli dopotąd nie miał tejże przyjemności:) W rzeczy samej jest tam niedogodność z tąż rejestracyją, co wielu zapewne zniechęci...:(
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Może o to chodzi, by Żyda za łatwo nie było wytropić?

      Usuń
    3. Darować proszę, ale w tego rodzaju spekulacje zapędzał się nie będę, a i Waszmości proszę: nie idźmy tą drogą!:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Bo i nie droga to nawet, a ślepa uliczka zaledwie. Po pierwsze zaś primo, życzenie Gospodarza tylko może być rozkazem :).

      Usuń
    5. Nigdym tu Gościom rozkazywać nie myślił i tego tu nigdy nie będzie:) Suplika to jeno była pokorna i wielcem rad, że ją Wasza Miłość w pokrewnej myśli znajdujesz:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Vulpian de Noulancourt15 maja 2013 14:21

    Co tam koło Częstochowy, ku utrapieniu lelowian, znaleziono - można zerknąć tutaj: http://pl.wikipedia.org/wiki/Sferosyderyt
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro konkrecje nawet metrowej średnicy, to i nie dziwota, że tam kuźnicy jak pszczoły do miodu ciągnęli...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Nie przyjdzie nam pewnie doczekać podróży w czasie, co może i dobre, ale jeśli taka okoliczność się przytrafi to zamawiam miejsce w wehikule obok Waszmości.
    Serdeczności z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieśmiało i ja proszę o miejsce dla siebie. Z nikim innym nie wyobrażam sobie takiej podróży.

      Usuń
    2. Widzę, że jak przyjdzie co do czego i w rzeczy samej zgłosi się do mnie jaki wynalazca, by tegoż wynalazku testować, to przyjdzie mu z punktu rzec, by go do rozmiarów co najmniej autobusu powiększył...:))
      Kłaniam nisko, wielce za tak wielkie zaufanie obligowany:)

      Usuń
    3. Ja takoż wyznać muszę...gdyby przyszło mi odbyć podróż taką machiną w towarzystwie Wachmistrza, po kres żywota byłbym człekiem szczęśliwym :o)

      Dobrze, że chociaż tutaj mamy wszytcy tego namiastkę...

      Usuń
    4. Gdybyście mogli w takiem podróżować wehikule, to ja przecie byłbym tam zupełnie zbytecznym...:) Wszystko przecie byście własnemi obejrzeli oczami i na cóż by Wam było ględzenie moje?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    5. Zacny Wachmistrzu, odkąd rozeszła się wieść, że Papież Franciszek preferuje podróże komunikacją miejską wszyscy nasi biskupi kupili sobie autobusy. Nie miej zatem obaw aby wyprawę poczynić w liczniejszym gronie, a o resztę się nie martw, bo chociażby z przepowiadania przyszłości się w dawnych wiekach utrzymamy, albo jaką kuźnię założymy lubo też skarb znajdziem wiedząc gdzie on ukryty :-))))
      Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

      Usuń
    6. Wasza Miłość pozwoli, że na pytanie Jego odpowiem... Mając ze sobą takiego jak Waszeć pasyjonata (któren dodatkowo potrafi swoją pasję innem przekazać), owa podróż byłaby tem ciekawsza :o)

      Nadto mógłbyś Waćpan objaśnić nam pewne sprawy, których moglibyśmy nie zrozumieć. Luboż przełożyć na spółczesną polszczyznę pewne słowa i sentencje, których dziś bez pomocy pojąć pewnie byśmy nie zdołali...

      Usuń
    7. Koncepta przedstawiasz, Szczurku, niegłupie, aliści nadal niechętnym wizji wycieczek autokarowym podobnych ze mną w roli pilota tychże...:) Co zaś do konceptów zarobkowania, tom nawet niedawnem czasem rozważał, jakąż by furorą być mogła w średniowieczu pasta do zębów:)) I jakież powodzenie miałby u płci pięknej ten jeden jedyny całuśnik w tłumie śmierdzącej konkurencji:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    8. Miły Celcie, nadtoś łaskaw, ale pomnij, że wszytko co tu wystawiam w językowej warstwie jest ledwie czubeczkiem wierzchołka tej góry lodowej, jakiem się jawi prawdziwa mowa dawna... Obawiam się, że taka wyprawa skończyłaby się nader marnie przy pierwszym z tubylcami kontakcie:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Hm, podobno na koniec maja czy też początek czerwca w Lelowie jakiś większy jarmark jest? Kto wie, czy nie zajrzymy tam przy okazji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśl kusząca, skoro to wszystkiego ledwo dwadzieścia kilometrów będzie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Dla kogo 20 kilometrów, dla tego 20 kilometrów. A nie dla wszystkich.

      Usuń
    3. Prawda, Torlinie:) Ale akurat nam z Kneziem w maja samego końcówce tyle właśnie będzie do onego Lelowa:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. O, Wachmistrz ujawnił swoja fizis :-)

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możem i winien przepraszać za to, bo to przecie nieładnie tak ludzi straszyć, alem pomyślał, że przecie nie robię tu niczego, czego bym się wstydzić miał i w obronie czego bym nie mógł z podniesionem czołem stanąć... Dodatkiem ze starym obrazkiem mus się żegnać było, tom i tak zdecydował...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Wygląda na to, że Rzeczypospolita cależ dobrze tą stalą stała :)

    Tam zasię, gdzie o Lelowie Waszmość piszesz, kojarzę jedną z not Torlinowych o Santoku - grodzie dawniej wielce znacznem, dziś jeno wsią będącym...

    Jam Waszeci wierny sługa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jedyne to miejsca, co je trawa pokryła historii i mgła niepamięci... Weź Waszmość choćby słynne ongi Grody Czerwieńskie: dziesiątkami lat ich archeologi w pełni umiejscowić nie umiał i dopieroż archeologia lotnicza dopomogła stolicy ich, Czerwienia, odnaleźć podług zarysu katedry w gruncie widocznem w maleńkiej dziś wioszczynie Czermno...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)