11 lipca, 2014

O kłuszyńskiej batalii II

   Tytuł dziś może i kapkę mylący, bo więcej tu dziś o dyplomatyce będzie, ku której Żółkiewski miał talent niemały, niźli o wojowaniu. O husarzach zaś pewnie najmniej, tedy tu z mocą całą podkreślić wypadnie, że to ona tej bitwy wygrała, i że jeno temu, że formacyja takowa istniała, mógł się Żółkiewski ważyć na starcie z siedmiokroć liczniejszem przeciwnikiem...
  Ale wróćmyż ku tej chwili, gdy po bitwie nibyż wygranej, hetman panem pola się ostał, przecie Moskalów i zaciężników osaczonych i w obozach, i w Pirniewa zgliszczach i wpodle lasu lekceważyć nie sposób, boć ich przecie siła była niemała, choć duch tęgo popsowany...
   Ano i na toż ostatnie się Imć hetman spuścił najwięcej, batalijej dokończenie siłami swemi szczupłemi koncypując. Najsamprzód przy zaciężnikach pod lasem w jaką trzytysięczną formacyję obronną się kupiących, gdzie jak spomina inszy z bitwy uczestników, Mikołaj Marchocki:
 "Niektórzy nasi nic nie czynili, tylko podjeżdżali, a wabili ich: kum! kum! kum! że przedało się ich wszystkich nad sto, na ostatku dali znać, że chcą, traktować".
  Osobliwa to historyja z owemi zaciężnemi, boć ich później Moskwa oskarżała wielce ochotnie, że z Polakami od początku w zmowie byli, że wojować nie chcieli, a więcej jeszcze że dwa pułki francuskie, jeszcze w szyku swojem w bitwie głównej stojąc(!) mieli do ludzi Szujskiego strzelać, naszym dopomagając. Italczyk Luna, co dzieje Moskwy spisywał, obstaje przy tem, że jeno Angielczykowie i Szkoty przeciw nam nie wyszły, a najdłużej się Niemiaszki broniły, sielnie naszych psując...
   Żółkiewski się ku zaciężnym spolegliwie odniósł. Na parol dany, że przeciw Rzplitej nie będą więcej Moskwie służyć, zgodził się onych darować zdrowiem i wolno do dom puścić, przecie części z nich widno się rozstać było z nami przykro, to i na naszą służbę postąpili. Nie wiedzieć nam sumienno wieluż ich było, bo chocia Moskwiciny prawiły o jakich dwu i pół tysiącach, przecie niemożebne, by niemal wszytcy tegoż poczynili... Najpewniej byłoż ich kilka secin, co i tak cyfrą jest niemałą...
   Ano i tu się godzi słów parę o moskiewskiej komendzie rzec. Już i z tego, że się brat carowy zaskoczyć dał, widać że się do wojowania jeszczeć i mniej nadawał niźli nasz miłościwie nam panujący Sigismundus. Takoż i z bitwy przebiegu to widno, gdzie przecie ani swej w liczbie przewagi wyzyszczeć nie probował; przeciwnie zwolił Żółkiewskemu batalijej przebieg narzucić sobie i bodaj jedyną próbą inicjatywy przejęcia, był ów nieszczęśny karakol, co się wjazdem naszych husarzów na karkach pierzchającej rajtaryi był pokończył. Teraz zasię Dymitr w obozie swojem schowany, nijakich konceptów by bitwy, nieskończonej przecie, losów odmienić ani miał, ani probował. Insi wodzowie moskiewscy: kniaziowie Andriej Golicyn i Daniło Mezecki, rozproszeni, się gdzie tam po lesie kryli, by na koniec kilkuset jezdnych uzbierawszy, do obozu się przebić, w sam raz akurat, gdy Szujski kapitulacyę zaciężników spod lasu widząc, całkiem na duchu upadł...
   Sromota jego tem większa, że ani wojować probując, wojsko własne porzucił, co wodzowi każdemu hańbą największą, a przekradłszy się z obozu chyłkiem, gdzieści w lasy zapadł.* Jakoż się o tem wojsko zwiedziało, paniki powszechnej nic już strzymać nie mogło. Ani bacząc szańców, ani oręża, czy komendy czyjej rzuciło się wszystko ku ucieczce panicznej i w pacierzy kilka byłoż po batalijej...
 "Gnaliśmy ich na mil dwie albo trzy.** Więcej ich w pogoni poległo, aniżeli na placu."(Maskiewicz)
  W obozach, osobliwie moskiewskim, zdobyto chorągwi kilkadziesiąt, drogocenności liczne w dziesiątkach naczyń śrybnych i złotych liczone, szat drogich moc, futer sobolich, a i gotowizny oszałamiająco wiele***... Takoż owych dział nieużytych jedenaście...
   Cudzoziemców ubitych zliczywszy, wyjdzie od pięciu do siedmiu set, Moskalów w bitwie samej nie poległo więcej jak do tysiąców dwu, w tym ani jeden z wodzów pryncypalnych, przecie nawet jako zliczym i po dwakroć tyle w pogoni ubitych, przecie to nadal moc, co naszych winna czapkami była nakryć, a w rozsypkę poszła... O naszych ubitych Żółkiewski pisał do króla, że z górą stu towarzyszów usarskich poległo. Nie spominał nic hetman o pocztowych, ani o piechoty stratach, ale znając, że ich zazwyczaj dwa, luboż i trzykroć tylu ginęło, możem zrachować, żeśmy z jakich trzystu do czterystu ludzi utracili... Signum temporis, że Żółkiewski o piechurach nie pisze, za to z koni ubitych czterystu się wylicza skrupulatnie. Nie wiedzieć nam wieluż było rannych, aliści proporcyje zwyczajne cyrkumstancyom takowym znając, możem ich na jakich sześciuset-siedmiuset rachować...
  I jeśli małom jeszcze na chwałę tamtego żołnierza napisał, to tu dojdziem do rzeczy prawdziwie podziwienia godnych. Małoż to armij zwycięstwem sytych, a cennościami narabowanemi odurzona, się rozsprzęgło, do ostatniej przychodząc niekarności? Małoż to takich było, co i po wiktoryjej zasłużonej świętowało dni parę, luboż i rany lizać stawało? A husarzom naszym, majacym za sobą noc uprzednią nieprzespaną, marszem morderczem po ćmie i po błocie okraszoną; bitwę okrutną, co sama by za powód utrudzenia najostatniejszego służyć mogła, że o pościgu paromilowym nie spomnę... przecie starczyło hetmańskiej komendy, by karnie nocą zaraz po bitwie marszu odwrotnego odbyć, by przede świtaniem się pod Carowem Zajmiszczem naleźć, radości okrutnej śród piechoty naszej tem powrotem czyniąc.
   Wałujew z Jeleńskim się widno ani spostrzegli, że naszych dzień cały i dwie noce nie było i dopieroż jeńców z armijej Szujskiego ukazanie, onych do rokowań nakłoniło. Żółkiewski jeszczeć i tego konceptu zażył, by oficyjerów Wałujewowych kilku na pole pod Kłuszynem przywieść i na powrót odstawić, by wodzów o klęsce przekonać mogli.
  Dyplomatyka Żółkiewskiego najśmielsze przeszła oczekiwania: Wałujew uznawał za cara królewicza Władysława, ślubując onemu z ludźmi swemi wierność. Hetman onym za to poprzysiągł, że jeśli i załoga Smoleńska Władysławowi przysięgnie, to od oblężenia odstąpią, a Moskwa cała na terytoryum swojem nijakiego uszczerbku nie dozna. Zaczem ruszyli pospołu na Moskwę, aliści nim u onej bram stanęli (3 sierpnia), części bojarów na tyle klęski i władanie Szujskiego nadojadło, że onego obalili (27 lipca).
  Hetman ani probował Moskwy dobywać, jeno znów jął się układów, których owocem ugoda ostateczna była, co w najpryncypalniejszej części ugodę z Wałujewem zawartą powtarzała i rozszerzała o oblig Władysławowego na prawosławie przejścia i o poprzysiężenie poszanowania dawnych praw Cerkwi i bojarów. 8 września wkroczył hetman do Moskwy, obu Szujskich mu w niewolę wydano i Żółkiewski stał się de facto panem Rossyi, boć i Samozwańca Wtórego odbieżali wszytcy, tak że o życie swe lękając się i ów z Tuszyna do Kaługi uciekł, aliści i tam go dostano.****
   Spominałżem tu pamięć Napoleona, a i nie bez kozery, bo równając ich obu przyjdzie prawdy powiedzieć, że jak Bonapart Rossyi ani nie pobił***** , ani nie podbił. Żółkiewski zasię, gdybyż onego układów effecta król uszanować raczył, unija z Moskwą faktem by się stała. Niestety, król ugody hetmańskie podeptał, bo sam na Monomachową czapkę****** był łasy, a i sława Żółkiewskiego w oczy nadto kłuła. Wieści o kłuszyńskiej batalijej niemal rok w Polszcze tajono, dopokąd Zygmunt nareście Smoleńska nie zdobył i siebie w aureoli fortunnego wodza ukazać nie mógł...
   A Żółkiewski? Na sejmie w 1611 uroczyście wprowadził obu Szujskich, by hołdu Wazie złożyli. Podkanclerzy Feliks Kryski, imieniem przytomnych, co przecie wiedzieli prawdę, jako się sprawy miały, podziękował hetmanowi słowami:
  "Sama sława imię Waszmości in longam rozniesie posteritatem, boś to sprawił, co nad siły i wszelkie było oczekiwanie."
  Odnosił te słowa i do wielgiej hetmańskiej mądrości, i do dyplomatycznych talentów zaprzepaszczonych cudzą ambicyą, durnotą i pazernością i do roli onegoż jako wodza. O pierwszych mi nie pisać, boć rozważanie o tem, "coż by było gdyby..." Sigismundus ugody hetmańskie poszanował, to thema bodajże na notę (zali jedną ?) odrębną. Co się komendowania hetmańskiego tyczy, to rzekłbym że pod Kłuszynem zasługi równe, niczem w orkiestrze wybornej, gdzie dyrygent genialny na muzyków arcyzacnych trafił i się pospołu zestroili wybornie:))
  A przecie, ku husaryi samej na koniec nawracając, pewnym, że mimo onego effectu wyśmienitego... byłożby to i może pod wodzem inszym do dokazania, przeciem gotów o zakład iść, że z ŻADNĄ INNĄ jazdą we świecie, by to możliwe nie było... co, paradoksem okrutnem, przyszłych naszych klęsk i zarzewiem się stało. Wiktoryja bowiem kłuszyńska, w pięć lat po kircholmskiej odbyta, ugruntowała w Polszcze całej przekonanie powszechne (przypominam porzekadło ówcześne: "Ubi hussaria, ibi victoria"), że nie masz jazdy nad husarię, a onych walor tak wielgi, że ich niemal przeciw dowolnie licznemu przeciwnikowi słać można... temuż i po części nasze przyszłe w liczbie wojska słabości, temuż piechoty małe poważanie, nareście i we strzelbie niedostatki...
  A przecie już w tejże bitwie widzieć było rozumnemu, że starczyło spłachcia płotu ordynaryjnego, by sparta oń zaciężna piechota godzin kilka umiała husarzom czoła stawić... że bez piechoty kilku secin i owych dwóch działek, co krok w błocie grzęznących, niczego by przeciw onym Żółkiewski pewnie i nie dokonał... Wnioski? Wyciągnięte nadto dla Rzeczypospolitej późno....

   I co jeszcze bym dodać na sam koniec pragnął? Począłem wczora od słów, że batalije obie, których daty rocznic tak bliskie, gdybym miał porównywać, to kłuszyńskiej bym nierównie widział udatniejszej. Przecz tak? Ano uważcież Lectorowie Mili oneż cyrkumstancyje: pod Grunwaldem siły stanęły niemalże wyrównane, pod Kłuszynem jeden z naszych przeciw siedmiu, ośmiu stawał... Pod Grunwaldem po bitwie trza było beczek z winem krzyżackim rozbijać, by się w wojsku jakie rozprzężenie nie wdało; pod Kłuszynem choć i obóz był do rabowania wielekroć zasobniejszym, przecie wojsko w ordynku wróciło karnie skąd wyszło..
  I w jednej, i w drugiej batalijej potęga przeciwna rozgromioną została, czego konsekwencyją w jednem przypadku nieudatne stolicy krzyżackiej oblężenie, zasię we wtórym Polaków na Kreml wprowadzenie... Insza jest rzecz, że pokłosiem błędy polityczne najwięcej, co tak jednego, jak i drugiego z pognębionych wrogów dozwoliły wyhodować na rozbiorców przyszłych... Aliści ku pokrzepieniu serc co i może dzisiejszemi Moskwy wyczynami nie tyleż może strwożonych, co zdegustowanych, tego bym przedkładał by w responsie na onych niedawne święto narodowe nowe w pamiątkę Polaków na Kremlu się broniących kapitulacyi uczynione, byśmy i my jakiego ogłosili nowego: w dzień kłuszyńskiej wiktoryi, by pamiętali, że były czasy gdy nam nie tylko dotrzymać pola nie umieli, ale i gdyśmy ich pierwszy raz do Europy przywieść chcieli...
__________________________

* Podług późniejszej relacyi Żółkiewskiego, miałże w tej ucieczce nie tylko konia postradać, aleć i obuwie, a do swoich na jakiej "lichej chłopskiej szkapinie" ledwie dobieżał.
** Przypominam, że mila staropolska to jakie ośm i pół kilometra!
*** Wozów kilka z 20 tysiącami florenów i 30 tysiącami rubli, najwidniej na wypłatę zaciężnym przeznaczonych. Że się cudzoziemcy skarżyli, że ich Dymitr nie płacił, najwidniej umyślił chytrus po bitwie to czynić, gdy jaka ich część zginie przecie i żołdu brać nie będzie...
**** Samozwaniec zginął z ręki niejakiego Piotra Urusa, Maryna po onegoż śmierci jeszczeć z Iwanem Zarudzkim, atamanem kozackiem, szczęścia probowała, by roli jakiej odegrać, aleć i onego jej przeżyć przyszło. Niezadługo po prawdzie, bo za rozkazem nowego cara Michała Romanowa (dziada Piotra Wielkiego), poduszono jej w więzieniu, a dziecię jej trzyletnie powieszono...:((
***** Borodińską bataliję po dziś dzień historyków część za nierozstrzygniętą uważa, a zajęcie niebronionej Moskwy niewielkiem kunsztu miltarnego dowodem.
****** koronę carów moskiewskich




19 komentarzy:

  1. Bardzo to pięknie wyłożone i plastycznie, ale wyjaśnij mi może jakim cudem hetman Żółkiewski mógł tak sprawnie manewrować? Bo że pod komendą miał najlepsze wtedy wojsko to wiemy, ale i to niewiele by zwojowało, gdyby trafiło nie tam gdzie powinno i nie na czas. Bo cała ta kampania wszak opierała się na szybkich i sprawnie wykonanych manewrach.. OK, nibyż zwiad był i podjazdy wysyłane na pewno, ale to trzeba wiedzieć, że taki podjazd to ma dwa razy dłuższą drogę do przebycia niż siły główne, chyba że ja czegoś nie rozumiem. Skąd więc Żółkiewski miał aż tak dobre rozeznanie w sytuacji, nie mówiąc o mapach? Szpiedzy donosili? Zdrajcy moskiewscy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne wszystkiego po trochu, ale uważ, że primo iż nasi obozu moskiewskiego niemal nie minęli, gdyby tamtym trąbki akuratnie na pobudkę nie grały... Secundo, że taktykę rozsyłania podjazdów kiedyś obrazowo określił Czarniecki: "jakobyś sierpem rzucił", czyli półkoliście przed siebie i swoim kierunkiem marszu. Podjazd niekoniecznie musiał wracać, by wieści przekazać, czasem wracał umyślny na luzaku czas cały prowadzonym, czasem starczyło jakiej podpalić stodoły by znak dać, a bywało, że i posłużono się gołębiem... U wodza dobrego, jak Sobieski, a wierę, że i u Żółkiewskiego było podobnie, zdarzało się, że naraz i trzecia część wojska w podjazdach w danej chwili była...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Vulpian de Noulancourt11 lipca 2014 15:45

    1. Wcale mi nie dziw, że w szkole zaledwie półgębkiem o tamtych czasach wspomniano (w końcu - w mroku komuny ją kończyłem), bo się w tym przypadku Rosja faktycznie ma czego wstydzić.
    2. Czy rzeczywiście by z polskiego cara coś dobrego dla wzajemnych stosunków wynikło w to, prawdę mówiąc, wątpię. Ale może szkoda, że nie dane było spróbować.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 To wiktoryja najświetniejsza, przecie podobnych była cała moc. To bodaj Engels, co się także historyją wojskowości trudnił, mimo wolej nam wystawił laurkę pisząc o dawnej armii rosyjskiej, że do czasów jemu współczesnych, jeśli nie przeważała gdzie liczbą i to srodze, luboż gdzie się zdradą czyją nie wsparła, zawszeć bitą była przez wojska nasze, szwedzkie, pruskie, czy jakiekolwiek insze...
      Ad.2 Nie obiecując sobie po tem za wiele, przecie ta jest prawda, że króla Władysława poddani nasi wielekroć więcej oćca onegoż uważali, a że najwięcej go kochali Kozacy, to tuszę, że tu by mógł być i mechanizm podobny... Experimentum z Sigismundem w roli cara najmniejszych nie miało prospektów, toż samo z Władysławem mogło przetrwać lat kilka, albo i kilkanaście, któż wie? Ale też i równie dobrze mogli owi onego zamordować jak Samozwańca w kilku najbliższych miesiącach i to by znów mogło być dla Rzeczypospolitej ciekawem doświadczeniem, kogo też byśmy natenczas obierali...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Czyli wniosek taki, że bitwa kłuszyńska to takie 5 minut polskiej husarii, którą jak zwykle nasi wielcy panowie dygnitarze kraju, w pełni nie wykorzystali, bo i też ja o niej nic do tego tygodnia nie wiedziałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... udam, żem nie słyszał tego, bo bym musiał wielce niepochlebnie o praeceptorach Waćpanny myślić...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Nom... teraz dopiero zatrybiłam i poprzypominałam sobie co gdzie i jak :))) Co nie zmienia faktu, że nowożytności dalej nie ciepię ;))

      Usuń
  4. Mnie się nazwa Kałuszyna obiła o uszy już dawniej, w zamierzchłych czasach uczenia się historii, ależ przecie nie tak dokładnie, za co dzięki serdeczne. Nurtuje mnie pytanie, zapewne nie ma na nie odpowiedzi,,jak na wiele pytań zasadniczych, dlaczego to geniusze w jakiejkolwiek dziedzinie, nie tylko w wojennej strategii, nie są doceniani wtedy, gdy na to zasługują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, widać, jak miałam historię, skoro nawet miejscowość poplątałam.

      Usuń
    2. Skorom pomiarkował o coż idzie, myłka być nie mogła znaczącą...:) A czemuż geniuszów nie doceniają zawczasu? Boże Ty Mój, toż Lem jegomość o tem całą xięgę napisał, a ja mam w dwóch responsu zdaniach rzecz opisać?:) Najwięcej pewnie temuż, że się dopiero potomność na tej wielkości poznać poradzi... spółcześnym to się może i zdaje czemś może i ważkim, przecie nie na Kolumbową miarę... exemplum przedłożę: komu 31 sierpnia Anno Domini 1980, gdy jegomość Wałęsa cudackim długopisem podpisywał porozumienia sierpniowe udało się pomyśleć o tem w tem sensie, że to początek rozpadu systemu, co dziesiątkami lat tłamsił krajów niemało? I że się to wszystko na naszych oczach wrychle już dziać będzie?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. No i datę bitwy pod Grunwaldem to nawet ja pamiętam, a o tej bitwie po raz pierwszy słyszę.
    Szkoda, bo kolejna by doszła do opowieści z cyklu "ku pokrzepieniu serc". A tak, to mało kto o niej wie.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W podręcznikach jest, jeno że się nią dawniejszy reżim nie chwalił to mi nie dziwota, ale czemu obecni włodarze k'temu nie sięgają, to mi już wielce dziwno...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Kneziu - pytanie za pięć punktów: jakie studia kończył obecny premier?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Wiem, ale może miał wtedy co innego na głowie? :D :D :D

      Usuń
    4. Ja bym więcej dociekał cóż on w spodniach nosi, bo bezjajeczny to może być makaron, nie chłop...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    5. Oj, narobisz Ty sobie wrogów! :D :D :D

      Usuń
    6. Nie chcem, ale muszem...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)