Każdy z nas przecie je i pije, tedy chyba nie dziwne, że i partyzanci wszelkiej maści, odmiany i epoki każdej by tegoż samego dla się chcieli z czasu do czasu... Pewno że to miłość sprawy czy ojczyzny może w lesie trzymać, dawać się żreć robactwu wszelkiemu, przymarzać, nie dosypiać, nie dojadać, z rzadka nawet i czasem może ucierać się z wrogiem, aliści by nie zginąć marnie, jaka bądź bo jaka, przecie ta aprowizacyja każdemu konieczna! A skądże onej brać? Wróg swojej pilnuje, napaść nań to hazard, łacniej tedy wybierać kmiotkom okolicznym i dworom, ano i tak od prawieków czynią partyzanci wszyscy, za jedno czy owi od Czarnieckiego, Pułaskiego, Langiewicza, Hubala czy Che Guevary ... Szkopuł cały w tem, czy ten lud okoliczny, choć niechybnie sarka, przecie co tam jeszcze i daje z dobrawoli, czyli też mu potrzeba te leguminy gwałtem brać?
Rebelizanci, jeśli rozumni, też nad miarę brać nie powinni, by kmieć do rozpaczy przywiedziony przeciw nim się nie obrócił. Znowuż czasem nie poradzi inaczej i tak ludek nieszczęśny między młotem i kowadłem będący, prawdziwie czasem już i nie zna kogoż przeklinać bardziej: tych nibyż "swoich", czy też "wroga" osobliwie jeśli ów jeszczeć onemu sam nie dopiekł zanadto... Dygressyją czyniąc niedużą na tem się najwięcej zasadza różnica w osądzie żydowskiej partyzantki braci Bielskich z czasów wojny, póki co ostatniej... Partyzantki wsławionej obrazem kinematograficznym sub titulo "Opór " z udziałem gwiazd znamienitych, co ich na herosów kreuje i tako też ich na Zachodzie widzą, a u nas cuś pamięć ludowa w okolicach Puszczy Nalibockiej jeno łotrostwa bandy rabusiów bez krzty sumienia i litości przechowała...
Konfederaci barscy podobnie, mając się wszędzie za władzę narodu prawdziwą, za nic mięli, że podatki jakie już tam kto na rzecz króla pościągał i egzekwowali po swojemu... Ale oddajmyż glos Kitowiczowi:
" Co zaś do podatków publicznych, jakimi podówczas były pogłówne i hiberna, te odbierali na przemianę konfederaci albo Moskale, jako gdzie kto mógł zachwycić, lubo Moskale, osobliwie Drewicz nie zważał na konfederackie kwity, chyba w dobrach i miastach dysydenckich, i zapłacone konfederatom podatki sobie drugi raz wypłacać przymuszał. Taż sama alternata działa się z pieniędzmi skarbowymi po komorach celnych[...] Sól po żupach królewskich Malczewski sowicie konfederatom i przyjaciołom swoim rozdawał i jeżeli na nią znalazł kupców, przedawał. A zaś Moskale, gdzie się o takiej soli dowiedzieli, nazad ją odbierali, karząc jeszcze do tego karą pieniężną tych, którzy ją przyjmować od konfederatów ważyli się..."
Zełgalibyśmy przecie, że jeno przez przymus te datki dla obrońców wiary i wolności czynione były, bo i częstokroć, osobliwie u patryjotycznej małej szlachty, ze serca płynęły szczerego, a czasem, o czem jeszcze prawić będziem, i dla przyczyn inszych... Ano i gdy ze schyłkiem 1768 roku wybrano w Wielgiej Polszcze regimentarzem konfederacyi Ignacego Skarbka-Malczewskiego, ów wrychle pospolitego ogłosił ruszenia, a gdy w siłę od tego urósł, ogłosił się tejże konfederacyi marszałkiem, zasię regimentarzem uczynił Józefa Gogolewskiego, któren mu się akuratnie z rozgromionej konfederacyi w Małej Polszcze nawinął. Zdarzyło się w początkach tegoż pospolitego ruszenia, że nakazał Malczewski Gogolewskiemu nawet i poniewoli do konfederacyi przywieść tych posesjonatów, co już to sami wiekowi, luboż na zdrowiu szwankujący, dość, że gdy się Gogolewski w okolicy zawinął, to i wracał nie tyleż z oddziałem jazdy, co z taborem kolasek, taradajek i zaprzęgów, w których owi cokolwiek podstarzali i niezdatni kandydaci na wojowników jechali.
Zwiedzieli się o tem Moskale, obskoczyli to bractwo pod Wronkami, jazda nasza, jako to u konfederatów zwyczajno, zrejterowała arcyzgrabnie, zasię owi wszyscy kolaskowi wojownicy wpadli w łapy Moskali i zarazem w termina srogie... "bezbronni siedząc w powozach, w strachu wielkim ręce o miłosierdzie wyciągając i jak mogli tłomacząc się Kozakom, że byli gwałtem zabrani, ledwo przecie życie ocalili; pozbawieni tymczasem sukien, pasów, czapek i co lepszych koni, nim komendant moskiewski nadciągnął, i wziąwszy po plecach chłostę od Kozaków podług ich zwyczaju; który komendant, zrozumiawszy rzecz, z samej aparencji [dosł.z wyglądu, w rozumieniu, że oczywistą - Wachm.] niewinną, wszystkim do domów powrócić dozwolił."
Ano i co by może insi winowali Gogolewskiego, że w nieszczęściu rodaków odstąpił, przecie odium całe za ordonanse wydane na Malczewskiego spadło, zasię wrychłej liberalizacji tychże ordonansów miał vox populi widzieć przyczyny ( w części niemałej zasadnie) w Gogolewskiego właśnie u Malczewskiego perswazjach... I tak odtąd "szlachta posesjonaci byli wolni od wsiadania na koń, a tylko żeby za siebie dawali wyprawy [zastępstwo - Wachm.] w liczbie determinowanej podług majątku każdego, co z chęcią, przepłoszeni, czynili. Zatem wszystkie miasta i wsie, tak duchowne, jako i szlacheckie tudzież królewskie, wydawały pachołków z końmi i moderunkiem*, a miasta królewskie pieszych uzbrojonych karabinem, szablą i berdyszem, która piechota, zazwyczaj w każdej potyczce od jazdy odstąpiona, ginęła, albo się w niewolę dostawała, a z tej, obdarta i rozbrojona, wpółnago do domów powracała."
Dygresyję tutaj nam przyjdzie uczynić koniecznie, boć to assumpt może do ducha tejże całej konfederacyi pojęcia... Powszechność rejterowania tejże jazdy naszej prawdziwie tu żałość budzi, osobliwie dla człeka w tradycyjach tej jazdy rozmiłowanego...:(( Ale nie jeno w tchórzostwie tu pies pogrzebiony... Więcej może i w poczuciu bezsensowności przedsięwzięcia całego, takoż i w tem, że okrom patryjotów prawdziwie szczerych siła było w tem ludzi przypadkowych, których Kitowicz bez miłosierdzia osądza:
"Lecz to [klęski kolejne Malczewskiego - Wachm.] bynajmniej konfederacji nie umniejszało, bo płaca dobra, żywność hojna i bezpłatna, rozpusta i debosz [hulanka - Wachm.], rozkazywanie absolutne i panowanie nad obywatelami, uniżoność od panów największych okazywana tym nawet konfederatom, którzy niedawno sługami ich byli - nęciła na potęgę do siebie wszystkich golców, służalców dworskich, mieszczanków i wieśniaków krnąbrnych albo pracy nie lubiących. Oprócz zaś takich i osiadłą szlachtę, którzy woleli rozkazywać, niż być pod rozkazami. Za jedną lub dwie godziny strachu w potyczce i ucieczce wytrzymanego dosyć było nadgrody bujać wygodnie po kraju w ozdobie obrońcy wiary i wolności, i do tego być dobrze płatnym."**
Jest u Kitowicza i passus, któregom nie umiał pierwszy raz tego przed laty wielu czytając, przyjąć bez osłupienia. Szło o to, że się gdzie w jakiej dziurze zapadłej Moskale w absolutnej będąc mniejszości, tak dobrze przed konfederatami pomiędzy chałupami utaili i obwarowali, że ich nijakim sposobem było bez piechoty wykurzyć. I co mnie alterowało, sam i Kitowicz za oczywistość najwidniej przyjmował, że mając parę setek jazdy nad kilkudziesięciu Moskalami przewagi, nie sposób ich było pognębić... bo piechoty nie masz, by na lekarstwo! Nie wiem doprawdy jak w "Niebieskim szwadronie" tegoż towarzystwa tam przyjmują nasi ułani wrześniowi, którym nie był żaden dyshonor na piechotę wojować, luboż i husarze dawniejsi, o których pisał Szymon Starowolski: "husarz drzewko [kopię-Wachm.] porzuciwszy, służy za rajtara, zbroję zdjąwszy, za kozaka [czyli za piechura właśnie!-Wachm.] stanie". Zaprawdę dalekoście odeszli od przodków, panowie konfederaci...:((
Cisnęło mi się pod pióro, by noty pokończyć slowami "I po tym krótkim wstępie... etc, etc."***, ale że to przecie Wachmistrzowi nie uchodzi, rzeknę więc inaczej: "I tak tedy, wyłożywszy po krótkości cyrkumstancyje wojny tamtocześnej, możem już ku właściwym przejść dramatis personae, takoż do dramatu właściwego...(w nocie, naturaliter, po gospodarskich powinnościach październikowych następnej:)...
_____________
* o tem moderunku początkowem w inszem pisze miejscu Kitowicz: "...tymczasem na lichych szkapskach, w siodełkach lub na worach słomą wypchanych - szablą w węgorzowej skórce [znaku absolutnego ubóstwa taką szablę noszącego, zamiast godnie w pochwie skórą zacną pokrytej - Wachm.], rusznicą zadrdzewiałą, albo pistoletem uzbrojonego..."
** zasadne tu może pytanie: jak dobrze? I znów nam Kitowicz udziela responsu: "Marszałek brał, co chciał, i oprócz tego, jako pułkownik na miesiąc 30 czerwonych złotych. Rejmentarz toż samo, gdy wybierając podatki przez swoich oficjerów, pierwszym był do nich. Rotmistrz jazdy i kapitan piechoty na miesiąc 18 czerwonych złotych, major, oboźny - toż samo; porucznik 12 czerwonych złotych, chorąży 8 czerwonych złotych, namiesnik 6 czerwonych złotych, wachmistrz na tydzień 12 zł[tu już chyba jednak idzie już o złote polskie, nie czerwone, inaczej dysproporcyja byłaby zbyt rażąca- Wachm.], towarzysz toż samo, kapral 8 zł, giemejn 4 zł; trębacz 24 zł."
* o tem moderunku początkowem w inszem pisze miejscu Kitowicz: "...tymczasem na lichych szkapskach, w siodełkach lub na worach słomą wypchanych - szablą w węgorzowej skórce [znaku absolutnego ubóstwa taką szablę noszącego, zamiast godnie w pochwie skórą zacną pokrytej - Wachm.], rusznicą zadrdzewiałą, albo pistoletem uzbrojonego..."
** zasadne tu może pytanie: jak dobrze? I znów nam Kitowicz udziela responsu: "Marszałek brał, co chciał, i oprócz tego, jako pułkownik na miesiąc 30 czerwonych złotych. Rejmentarz toż samo, gdy wybierając podatki przez swoich oficjerów, pierwszym był do nich. Rotmistrz jazdy i kapitan piechoty na miesiąc 18 czerwonych złotych, major, oboźny - toż samo; porucznik 12 czerwonych złotych, chorąży 8 czerwonych złotych, namiesnik 6 czerwonych złotych, wachmistrz na tydzień 12 zł[tu już chyba jednak idzie już o złote polskie, nie czerwone, inaczej dysproporcyja byłaby zbyt rażąca- Wachm.], towarzysz toż samo, kapral 8 zł, giemejn 4 zł; trębacz 24 zł."
*** Objaśniam, że słowa owe cytatem są z pewnego jegomości, który na jakiem (bodaj numizmatycznem) odczycie prelekcyję głosił, a której Vulpian Jegomość niebacznie słuchać zapragnął. Nudził zaś tak niemiłosiernie, że JW Vulpian przez godzin bodaj dwie walczył wprawdzie arcydzielnie z sennością obezwładniającą, aliści będąc niepartyjnym i zaprawy nie mając w spaniu z otwartemi oczami na akademijach, plenach i egzekutywach, walki tej przegrywał... I gdy już już doszedł ku nadziei, że prelegent kończy, ów zakonkludował, że po tym krótkim wstępie przejść może nareście ku rzeczy meritum, doprowadzając tym Vulpiana JMści do stanów apoplektycznych...
Z czasu gdy się tą ze mną opowieścią podzielił, służy nam tych słów kilka za cosi na kształt samokrytyki, gdy z nas który uznaje, że przynudził ponad wszelką miarę, jako ja tu właśnie...:)
Nie pomnę już, kto to wykładał, że "im dalej w las, tym tłustsi partyzanci".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hmmm... kanibalizmem cokolwiek zapachniało, bo cóż ci w głębi boru jeść by mięli? Na zdrowy chłopski rozum powinno być odwrotnie:)
UsuńKłaniam nisko:)
Coś mi chodziło po głowie, że to mądrość ze wschodu. I znalazłem w sieci dwie złote myśli:
Usuń1. Чем дальше в лес тем толще партизаны.
2. Чем дальше в тыл, тем жирнее генералы.
Pozdrawiam
Z drugim nie polemizuję, zdaje się być oczywistem... Natomiast, co się tyczy pierwszego, to mógł tego wymyślić tylko ktoś, kto nigdy nic wspólnego z partyzantami nie miał i nie wie, że to co partyzantowi każdemu uczuciem jest najwięcej znanym, to głód...
UsuńKłaniam nisko:)
A ja nawet nie zauważyłam, że to wstęp tylko ;-) Ale wolałabym ciąg dalszy o konfederatach, bo na czynności październikowe strach będzie mi zajrzeć, takie mam zaległości domowe :-(
OdpowiedzUsuńNo cóż poradzić? Konfederaci nie uciekną (choć tym jednym razem) a by mieć miał kto jakich ansów żem nie przypomniał o czem ważkiem, to już mi wolej antraktu poczynić...:)
UsuńKłaniam nisko:)
No tak bo to już październikowe powinności w ogrodzie.
OdpowiedzUsuńPrzygotowywanie do zimy i ulubione prace mojego Młodszego - wycinanie drzew
Pozdrawiam.
Zatem oby aura dopisała:)
UsuńKłaniam nisko:)
Pazdziernik miesiacem oszczedzania, oszczedzam wiec siebie:))) Poklony :))
OdpowiedzUsuńOby na dobrym procencie:))
UsuńKłaniam nisko:)