... tekstu dla mnie nowego, bom go był w swoim czasie zwyczajnie prześlepił, gdy go Dudi napisał i pro publico podał. Myślałem długo o tem, czym się powinien w to włączać, bo to przecie więcej wierzącym do dyskursu przyczyna, alem po namyśle był do konstatacyi przyszedł, że nadto to jest ważki tekst, a przy tem zwyczajnie piękny, by wpodle niego przejść mimo, nawet jako się jest, jako ja, człekiem zupełnie w kwestiach wiary indyferentnym... A przy tem w kwestii uchodźców mam cokolwiek insze od Dudiego zdanie (choć Jego szanuję i poważam prawdziwie), daleko mniej szlachetne i więcej podejrzliwe, ale taka to już paskudna natura moja, co samemu tekstowi niczego ujmować nie powinno:
http://dudi.blog.pl/2015/10/23/dosc-1/
No bardzo dobrze,że rekomendujesz. Ja odkryłam nowy dla mnie blog do którego mam zamiar zaglądać częściej..
OdpowiedzUsuńA te notkę ,którą poleciłeś przeczytałam prawdziwą przyjemnością..
Wielcem za to Waćpani obligowany:)
UsuńKłaniam nisko:)
A ja czekam na druga część, a im dłużej, tym mniejsza nadzieja, że coś się z tego wykluje, bo ten typ tak ma, że im dłużej myśli tym mniej działa. Może byśmy go tak nieco podkurzyli? :D :D :D
OdpowiedzUsuńNa mnie nie licz... Za dobrze wiem, co bym sam zrobił, jakby mnie tak kto chciał "podkurzać" o dalsze części cyklów dawno poczętych... To i się nie zdziwię jak Ci Dudi na łbie jakiej sztachety połamie...:P
UsuńKłaniam nisko:)
On jest szczery katolik, daruje! :D :D :D
UsuńWolę Go uważać za chrześcijanina...:) Katolik to dla mnie niekoniecznie pochwała...
UsuńKłaniam nisko:)
no i sam się z tego wszystkiego zacząłem zastanawiać kto to ja właściwie jestem - na dzień dzisiejszy? ;)
UsuńDla mnie to dość jednakie - mieni się ktoś być chrześcijaninem, niech przestrzega zasad chrześcijańskich - a czy on katolik, czy mariawita to mi dość obojętne.
UsuńPożartowałem sobie. Co mam do Dudiego nieco żalu, to o zbyt rzadkie zabieranie głosu.
Bo nie jest to głos miałki.
Dla mnie nie... Nie za bardzo bym się chciał zapuszczać w teologiczne dysputy, bo mi w tem brakuje i wiedzy, i eksperiencji, zatem po krótkości jeno rzeknę jak ja tego czuję, a czuję najwięcej poprzez ogląd katolików dzisiejszych... Otoż oni, po części dziś już chyba pryncypalnej, tyleż z nauk kościoła swego pomiarkowali, a osobliwie z przypowieści o robotnikach w winnicy, najwięcej zaś z powiastki o łotrze na krzyżu się nawracającym, że ostatni będą pierwszymi, bogacz i tak do królestwa niebieskiego nie wejdzie, a na codzień wolno wszelkiego czynić łajdactwa i podłości, byle się przed skonem zdązyć "z Bogiem pojednać", bo ten z pewnością wszystkiego przebaczy; "nie będzie przecież drobiazgowy" jak śpiewa Geppert... W rezultacie mam ja sąsiadów swoich we włościach mych wiejskich, co mi śliwek natrzęsą z sumy jeszczeć w odświętnych ubraniach wracając i nie pojmują, jakież w tem niby zło, podobnie jak w tem, że po drodze psa hałaśliwego kopnie... I ta jest przypadłość druga, że się udzieliło im jakby prawo do interpretowania grzechów własnych, że ten oto jest maluśki, tym Panu Bogu głowy nie będziem zawracali, a co do większości swych łajdactw, to nawet nie mają świadomości, że to zło... Jakoś paru poznanych protestantów szczerych ma więcej w sobie skłonności, by życiem własnem o własnej zaświadczać cnocie... Nie iżbym namawiał, ale różnicę widzę...
UsuńKłaniam nisko:)
Zajrzałam, przeczytałam, skomentowałam.:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
I twórczo Cezara adaptowałam:) Dziękuję:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ponadczasowa notka warta rekomendacji. Ciąg dalszy niechybnie powinien nastąpić.
OdpowiedzUsuńCiągi zwykle nierychliwe (za wyjątkiem alkoholowych), ale przyrzekam, że jako się continuum pojawi, uwiadomię...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Czołem !
OdpowiedzUsuńCo mi tam ! Obcasami też walnę !
Bylem i przeczytałem. I nieustannie od jakiegoś czasu, dziwię się strasznie skąd to całe zło, skory My Wszyscy Polacy tacy dobrzy jesteśmy?
Kiedyś , lat temu wiele , pewien Generał francuski prowadząc zwycięską paradę w dopiero co odbitym mieście zagłębia Saary zsiadł był z konia i trzepnął " w pysk" pierwszego z brzegu Niemca. Za co ? - zapytał adiutant generała.
By sobie nie pomyślał i by mu się nie zdawało ! - odparł generał.
Wachmistrzu.
Czasami powinniśmy zsiąść z konia. To pewne !
Spocznij, Miły Czarodzieju (w którego niewinność cokolwiek powątpiewać sobie pozwolę, bo mi się nie zdaje, by szło lat tyle bez najmniejszej winy po tem świecie przeperegrynować:) My tu od strzelania obcasami dalecy, bo od tego nader blisko do strzelania w krzyżu, a towarzystwo do najmłodszych nie należy, mnie nie wyłączając...:))
UsuńZsiadanie z konia w celu bicia po mordzie przypadkowych cywilów wydaje mi się mocno przesadnym akcentowaniem wygranej i cokolwiek niehonorowym, nawet jak ręce świerzbią. Co się tyczy owej rzekomej naszej narodowej dobroci, to ja tak bynajmniej ziomków swoich nie widzę, a nawet rzekłbym, że od żadnego narodu inszego mi tyle skurwysyństwa nie przyszło doświadczyć, co od tego, zatem przyglądam mu się raczej bez złudzeń, bez przesadnych (ale jednak) nadziei, ale też i nie uważam go za najgorszy we świecie...:)
Kłaniam nisko:)
Wachmistrzu ! :-)
UsuńBywa, że czasem zapominam o takim znaku jak ( " ).
A powinienem taki postawić, gdy pisałem : My Wszyscy Polacy ... . Sądziłem, że Duże Litery wystarczą :-).
Co do samego strzelania "w pysk" inaczej mówiąc "z liścia", jestem innego zdania. By je przedstawić zamieszczę dzisiaj wpis pt. " O zbawiennym strzale z liścia" .
Do czytania oczywiście zapraszam .
Czołem !
Krótko się znamy, tom i winien może Waszmości niejakich objaśnień i sumitacyj... Był, owszem, w żywocie mojem czas, gdym się polityką nawet i może na skromną swą miarę parał, alem sobie tego obmierził ponad wszelką obrzydliwość i jak tylko mogę, tak się wystrzegam wszytkiego, co z tem jest związane... Stąd może i jakie aluzje, inszym czytelne, mnie trzeba tłomaczyć czasem łopatą, bo nie pojmę. To, że siebie mam (i raczej zasadnie:) za huncwota i ladaco, nie znaczy zaraz, że nie wiem, co honor i wielce bym się udziwił, gdyby go sobie ktoś na tyle lekce ważył, iżby dozwalał bezkarnie się po pysku prać... Waszmości punktu widzenia będę zatem w tej mierze niezmiernie ciekawym, bo podług mnie to prosta droga do tego, by się obie strony za łby zaraz wzięły w jakiejś, niezmiernie upodlonej, pojedynku wersji...
UsuńKłaniam nisko:)
O ile wiem od dawna już nie występują przypadki nadstawiania drugiego policzka. A to z tego powodu, że ci, którzy mieli ku temu predylekcje nawoływali także do miłowania nieprzyjaciół swych, co tamci wykorzystali i onych zatłukli na dobre. Dlatego polecany tekst jest piękny w kategoriach ideału, ale przecież niewykonalny w zwykłym życiu. Nie wolno bowiem zapominać, że zło istnieje realnie i obowiązkiem każdego jest dbać najpierw o swoich bliskich, a później dopiero o innych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dysputowaliśmy o tym u Ciebie tygodniami całemi, gdy rzecz nabrzmiewała, wybuchła i gdy do gorzkich przyszło poniewczasie konkluzyj i konstatacyj... Znasz zatem zdanie moje i wiesz, że się w tejże kwestii z Dudim nie zgadzam. Ale nam to obu rzec łacno, bo się kierujemy logiką, doświadczeniem dziejowym, jakąś tam umiejętnością przewidywania i jeszcze paru inszemi względami, pomiędzy któremi nie ma tego, który chrześcijanom jest nakazany ex definitione i czyni on im, jak rozumiem, prawdziwy kłopot, bo słuchając tego głosu, zdobywa się taki, jak Dudi, szacunek, ale w skali masowej jest to droga samobójcza, o czem akurat my obydwaj dobrze wiemy. Ale za tem stoi głębia wiary, za którą Dudiego szanuję, natomiast ogół pozostałych w tej kwestii poszukujących rozwiązań będących jakąś próbą pogodzenia instynktu samozachowawczego cywilizacji i kultury naszej z nakazami religijnemi prowadzi to nieuchronnie na manowce, tak naprawdę ukazujące miałkość i tej wiary, i powierzchowność tego religijnego naskórka...
UsuńKłaniam nisko:)
A nie uważasz Vulpian,że dbanie o swoich bliskich przekłada się równiez o dbanie o innych?No bo co z tego ,że zadbam o swoich skoro oni na bezludnej wyspie nie żyją ale wraz z innymi...
OdpowiedzUsuńNiekoniecznie. Ważna jest bowiem kolejność - nie można dbać o innych, zaniedbując swoich. A nawet, już zadbawszy o swoich, nie można dbać o innych, jeśli owo dbanie o innych negatywnie wpłynie na swoich. Najlepiej, gdy ma się środki i chęci, a wspomagani obcy odczuwają wdzięczność. Z tym, ze to nie musi być takie proste, jak chce się to często pokazać.
UsuńPozdrawiam
Jakość linkowanego tekstu pozostaje dla mnie poza dyskusją, zatem przyłączę się do rekomendacji, bo nie przez przypadek zaglądam tam już czas jakiś.
OdpowiedzUsuńKłaniam Waszmości z zaścianka :-)
Z serca zatem dziękuję, choć przyznaję, żeś mnie zaskoczył tą deklaracją, bom spodziewał się u Ciebie takich dla ducha uwielbień:))
UsuńKłaniam nisko:)
Bardzo dziękuję , Wachmistrzu za tę rekomendację - i niespodziewane wyróżnienie, dziękuję też za wszystkie dobre słowa Szanownym Komentatorom. :)
OdpowiedzUsuńTrochę czasu już minęło od publikacji tego tekstu a w zasadzie wszystkie wątki są jakoś aktualne. Mało: tematy się rozwijają. W zasadzie do każdego z poruszonych przeze mnie wątków można dopisać dalszy ciąg - jakąś smutną kontynuację, a nawet rozwój "w temacie".I nie jest to rozwój w dobrym kierunku. Życie dopisuje kolejne rozdziały, pozytywnych rozwiązań nie widać na horyzoncie - smutne. Najgorszą jednak rzeczą byłoby przyjąć pewne postawy jako normę - lub nawet jeśli nie przyjmować ich za swoje , po prostu: przyzwyczaić się - tym bardziej się cieszę z tego przypomnienia...
Masz absolutną rację, że życie pisze za nas dalsze ciągi i bezsprzecznie ciekaw byłbym rozwinięcia Twego stanowiska (choć pewnie nadal bym się z płynącymi zeń wnioskami nie zgadzał:). Ale ja, w przeciwieństwie do nieokrzesanego Dreptaka, nie zamierzam w najmniejszej mierze nastawać na Ciebie, iżbyś rzecz kończył, bo znam, że takie przemyślenia się najpierw w sobie nosi miesiącami, czy nawet latami... I może nawet rzekłbym, że moment przelania tego na papier, przez to, że zmusza do zapisania jakichś już deklaracyj, stanowisk, czy dokonania wyborów, jest dla autora poniekąd świadectwem jego... no właśnie... nie chcę użyć słowa: porażka, ale lepszego póki co, nie znajduję... Idzie mi o to, że dokonujesz zapisu pewnej chwili jakichś własnych, niekoniecznie skończonych, rozważań. Pół biedy jeszcze, gdybyś tego do szuflady czynił, bo to wtedy najwyżej sam ze sobą do zgody dojść musisz. Z chwilą, gdy go upublicznisz, tekst taki jak ten, zaczyna już żyć własnym życiem i Twoje wszelkie może i jakie po czasie chęci zrewidowania tego czy owego, ujęcia inaczej czy przemyśleń inszych, z punktu narażone będą na różne opinie i osądy, w tem i zarzuty może odstępstwa od poglądów już ogłoszonych...
UsuńKłaniam nisko:)
owszem - mało tego: dzisiaj jest tak, że gdy już człowiek pozbiera te rozbiegane myśli i ułoży w jakąś kupę, to życie jest już parę kroków dalej i zaś się wszystko rozsypuje... ciężki los - jeśli się chce pisać o tak zwanej współczesności...
Usuńdlatego nieźle się urządziłeś z tymi historycznymi pogderankami ;) ;)
Przejrzałeś mnie:))
UsuńKłaniam nisko:)