Karmelici, coż z początku jeno eremitami z góry
Karmel byli, za przeniesieniem się do Włoch po upadku Królestwa
Jerozolimskiego, skupili się w zakon i dla większej propagacyi swej
powagi i pozyskiwania nowicjuszów, poczęli się mianować jako od
proroka Eliasza założeni, a między swemi najpryncypalniejszemi
policzyli niemal wszytkich znakomitości Starego i Nowego Testamentu
z Matką Boską na czele, którą w ogólności za osobliwą zakonu
opiekunkę uważali.
Tymże banialukom odpór dali
rozsierdzeni jezuici, a jak gorące to spory były, to niechaj
świadczy, że się bez papieża nie obeszło:)). Koniec końców,
połajawszy karmelitów, ukrócono tych bajęd ahistorycznych zgoła,
coż karmelitom jeno assumpt dało na inszem polu swej wyższości
dowodzić. Otóż mianowali się oni jedynymi prawowiernymi i
właściwymi wykonawcami reguły św.Franciszka z Asyżu i dla
dowiedzenia tegoż poczynili wynalazku szkaplerza z dwóch płatów
sukiennych na piersiach i plecach wiszącego, coż miało być
przyodziewą prawdziwą św.Franciszka. Poszło między naiwnemi a
mało piśmiennemi zwolennikami onegoż zakonu, że to sama N.M.Panna
onego szkaplerza im z nieba zesłała na znak łaski szczególnej, a
przy tym obiecowała karmelitackiej zwierzchności, że co tydzień
będzie czyściec nawiedzać, aby zeń dusze szkaplerznej braci
wybawiać...
Nie masz się co zatem i dziwić,
Czytelniku Drogi, że dla tak znamienitego towarzystwa kupili się
nowicjusze i fundatorzy, a kolejne klasztory rosły niczem grzyby po
deszczu. W Polszcze zjawili się w XIV i XV wieku, najpierwej w
Krakowie, zaczem w Płońsku, Bydgoszczy i Poznaniu. Moc było
zamięszania z podziałem onychże na prowincyje, takoż dla
późniejszego podziału na karmelitów dawniejszej (wolniejszej) i
nowszej (ściślejszej) reguły... Koniec końców jeszczeć i k'temu
doszli karmelici bosi, których trzech (Włoch i dwóch Hiszpanów)
Anno Domini 1605 Klemens VII na misyją do Persji wyprawił, ale że
się tam dostać nie zdołali za przyczyną zawieruch w państwie
moskiewskim szalejących (czas Wielkiej Smuty i Dymitriad), osiedli w
Krakowie, a do nich wrychle i polscy mnisi dołączyli, co nam po
dziś kwestyją czyni do których Karmelitów na mszą się
wybierać:))
Cóż poradzić, jezuici tak mają...
OdpowiedzUsuńŻe przeciw karmelitom występują?:))
UsuńKłaniam nisko:)
Że banialuki komu wytkną, cudze bałamuctwo tropić będą z wielkim zapałem... No, chyba że hierarchia przemówi, to wtedy za ojcem założycielem powtórzą que lo blanco que yo veo, creer que es negro, si la Iglesia Jerárquica así lo determina... Automatyczny daje radę, więc sobie pozwalam - wersję polską wzięło gdzieś i zniknęło.
UsuńNo cóż... na t ich chyba powołano przecie, nieprawdaż?:)A ja od siebie dodam, że każdy władca ma takich pretorianów, na jakich sobie zasłużył...
UsuńKłaniam nisko:)
Ja zaś dodam, od siebie tylko dodając, że na co ich powołano, Bóg jeden wie... Raczy wiedzieć...
UsuńMyślałem, że choć Loyola wiedział... że o papieżu nie wspomnę...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Franciszku, ma się rozumieć?
UsuńRaczej żem o Pawełku dumał, bodajże rozmiar:trzy...Choć Franciszek też sobie niczego, nie powiem...
UsuńKłaniam nisko:)
Ja powiedziałbym o marketingu religijnym, wymyślenie religii i przekonanie do niej milionów ludzi uważam za największe osiągnięcie PR-owskie
OdpowiedzUsuńGdyby to był jaki istniejący organizm, który tym byłby zainteresowany żywotnie i od zewnątrz działał, by setki milionów ludzi ku sobie i konceptom swoim skłonić, to bym się był skłonny zgodzić, że w rzeczy samej to PR - u sprawa... Ale więcej żem jest skłonny mniemać, że religie powstawały samorzutnie, odpowiadając niejako na wewnętrzną potrzebę ludzi pragnących mieć oparcie w opiece sił wyższych. Pewnie, że to sprytnie zostało przez kandydatów na szamanów wszelkich wykorzystane, a potem to już tylko była kwestia któraż wiara mocniejsza czy atrakcyjniejsza...
UsuńKłaniam nisko:)
Wychodzi na to że i marketing od karmelitów się wywodzi
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Może i nie wymyślili, bo jakby dobrze pogrzebał, pewnie by i znalazł dowody podobnej przemyślności z jakich epok wcześniejszych, przecie fakt faktem, że rzecz owi nieomal do perfekcji doprowadzili...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Jak to do których Karmelitów? Do Dominikanów! :D
OdpowiedzUsuńEee...jacyś tacy zbyt biali...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Toż przecie pelerynki mają czarne, Panie Wachmistrzu!
UsuńNo właśnie! I przez to nader łacno ich z pingwinami pomylić...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ale zdaje się, że z nadmiarem bieli miał Pan Wachmistrz problem jeszcze wczoraj? Doprawdy, nadążyć trudno - zwłaszcza niektórym :).
UsuńOdparłbym, że nie jeno "La donna", ale i "L'uomo e mobile anche":) A nawiasem automatyczny ten słynny wers z Rigoletta tłomaczy jako "Kobieta i telefon":))
UsuńKłaniam nisko:)
Do których karmelitów? Dzięki, Wachmistrzu - jest przynajmniej jeden problem, którym nie muszę się przejmować! ;)
OdpowiedzUsuńI ja również, alem spotkał ongi personę, która pomieszkując na Lubiczu miała tenże problem, czy iść na Kopernika, czy na Rakowicką...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Nie ma to jak wojna między zakonami, który świętszy i ma zacniejszych patronów... A ile literatury przedniej powstało o takich sporach. :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
No... bywały i wojny ciche, skryte i podjazdowe, aliści nie mniej przez to okrutne, jako chociaby te, gdzie intrygami Krzyżaki misje cysterską chrystianizacyi Prus wniwecz obróciły, by mieć sobie otwartego dla podboju pola... A na co dzień bywały jeśli nie wojny to potyczki, czy i bijatyki pospolite pomiędzy kwestarzami zakonów przeróżnych, jako który uznał, że ma intruza na terenie z dawna już opanowanym..:)
UsuńKłaniam nisko:)
Niestety Zacny Wachmistrzu, w niczym to nie przybliża Szanownych Czytających do rozwiązania problemu produkcji karmelków mniam, mniam :-)
OdpowiedzUsuńKłaniam z zaścianka Loch Ness :-)
A i jako wejrzeć na dorobek benedyktynów, cystersów czy nawet dominikanów, to osiągnięcia karmelitów na polu trunków jakich zacnych produkcji mizerniutkie, oj mizerniutkie... No chyba, że uznamy, że karmel, czyli cukier przypalony jako wkład do przepalanki miałby być ich udziałem...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Aż strach pomyśleć, jacy niedowiarkowie są wśród nas! A dlaczego niby NMP nie miałaby specjalnego szkaplerza z niebios zesłać, jeśli by tylko chciała? Wspomnijcie tylko na cud związany ze Świętym Domem w Loreto. Gdy podboje tureckie groziły zniszczeniem domostwa, wówczas aniołowie przenieśli go drogą powietrzną w jeden dzień (1291) z Palestyny do Tersatto (dzisiaj Trsat w Rijece), gdzie stwierdzono liczne cuda poświadczające prawdziwość tak pokaźnej relikwi. Nie nam sądzić dlaczego, ale po trzech latach (1294) aniołowie odsapnęli, unieśli dom znowu w powietrze i przelecieli już tylko mały kawałek przez Adriatyk do Loreto, gdzie pozostaje do dzisiaj. Niezbadane są wyroki Opatrzności. i tylko Chorwaci gryzą palce z wściekłości, bo cała fala pielgrzymów ich omija.
OdpowiedzUsuńGeneralnie: wiara czyni cuda.
Pozdrawiam
Pamiętam tej historii:) Być może aniołowie od począku planowali Loreto, ale ich z drogi zwiało, luboż GPS-y im szwankowały... A te trzy lata im zeszły na błędu zrozumienie i nowej drogi obadanie, by się znowu gdzie na manowce nie dać zwieść...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Trudno ale muszę przyznać , że w tej kwestii to TORLIN ma racje -pozdrawiam -Eliza F.
OdpowiedzUsuńZatem proszę i mój respons Torlinowi rozważyć:)
UsuńKłaniam nisko:)
Tak masz Waść wiedzę a ja w temacie którego nie znam -nie dyskutuję :) .Dlatego czytam co by ją wzbogacać :) . Pozdrawiam -Eliza F.
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem, czy bym to akurat wiedzą zwał?:) Tu prędzej się chyba w sferze odczuć i domniemań poruszamy...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Tak alibo siak najważniejsze przecie, że Matka Boska była de domo Kowalska...
OdpowiedzUsuńA kto mówi inaczej?:))
UsuńKłaniam nisko:)
Ostatnimi czasy bardzo mię ciekawią tego typu rzeczy o zakonach najróżniejszy...sporo myślę w tym temacie, tedy dzięki Waszmości za powyższe wiedzy mej poszerzenie :)
OdpowiedzUsuńTak z ciekawości - nie masz gdzie czego w przebogatych swych zbiorach na temat Franciszkańskiego albo Dominikańskiego Zakonu Świeckich (tercjarzy), właśnie z takiej, historycznej perspektywy?
Kłaniam nisko!!
O tercjarzach, z całą pewnością coś tam pisał Kitowicz w "Opisie obyczajów...", którego łacno w sieci naleźć nawet i całego... Osobnych jakich opracowań mieć nie będę z pewnością, bom nigdy szczególnej ku tej themie nie miał predyleksji i materyi nie zbierał, ale co tam może gdzie kątem w dziełach większych by było... Jeno nie przepatrzę, bom już niemal na wsiadanem, a nawrócić przyjdzie się dopiero gdzie do dwóch niedziel...
UsuńKłaniam nisko:)