nie wiem, co mam Wam rzec, by deprekować i sumitować, bom już tyle tego razy czynił, że i mnie już obrzydło... Może więc rzeknę prawdę, bo jaka by ona nie była, cukrować nie ma czego: trudnić mi się przyszło czemsi na kształt handlu obwoźnego, choć towarem nie garnki jakie, czy błyskotki, a technologia z najnowocześniejszych i żywcem do bloga tego nie przystająca:) Nie narzekam, bo robota ciekawa, pełna wyzwań i spotkań z ludźmi, co lubię, aliści nie zmienia to tego, że dzień w dzień przejeżdżam setki kilometrów, odbywając wiele spotkań w odległych nieraz wioszczynach i grajdołkach, których istnienia żem nawet nie podejrzewał.
Wstaje człek zatem przed świtem i wraca dobrze po zmroku, tak złachany że i czasem w pół wieczerzy zasypia, bo cóż tu kryć: młodzieniaszkiem przecie nie jestem... I w tychże to cyrkumstancyjach owo to przedsięwzięcie moje staje się powoli fikcją, bo go wieść nie potrafię, ani nawet na liczne głosy Wasze odpowiedzieć, by nie wiem jak były zasłużonymi kąśliwościami dla nieporadności mojej, usiłującej dzban rozbity palcami zatykać... Myślę, że pora uczciwie powiedzieć, że dzieła tego póki co zawieszam, za co zawiedzionych przepraszam.
By może komu tam jeszcze się chciało w czas świąteczny klimatu dawniejszego poczuć, a miło byłoby inszych spomnieć tradycyj czy obyczajów, to ku dawniejszym notom moim tejże materyi poświęconym pokwapić się może. I tak "O obyczajach wigilijnych" żem już ongi raz pisał, co dziś widzę, że jeno krótkiemi było do tematu wstępem, któregośmy rozszerzali tutaj, gdzieśmy między inszemi o psotach wigilijnych pisali i o ściganiu się włościan na pasterkę spieszących... Tutaj żesmy cytacikiem obszernem z JMci Xiędza Kitowicza się sparłszy, o jasełkach pisali, a własną ręką zaś kolędników dawniejszych żeśmy jeszcze i tutaj opisali, oryginalne przy tej wojnie klechów z kolędnikami kolędnicze podziękowanie z roku 1615 podając. Zasię żem Lectorom Miłym starodawnych góralskich składał życzeń "Na scynście, na zdrowie..."Tutaj zasię żem własnej był alteracyi swej dał upust na durnotę ogólnonarodową, mniemającą karpia na wigilijnym stole mieć za obyczaj staropolski... Za okazyją, jako komu tego karpia, ryby dawniej rzadkiej i jeno na pański stół dawanej, chcieć prawdziwie po staropolsku na stół serwować, nie zaś jak leda kotleta schabowego na patelniej osmażonego, to tu ma przepisu na "Karpia po polsku w sosie szarym"... Ongi żeśmy roku minionego notą "O kradzieżach noworocznych" kończyli, dawniejszego tam a dziś przepomnianego cale obyczaju opisanie po krótkości ująwszy... Tutaj zasię, cytacikiem z Wincentego Pola się wsparłszy, żem prawdziwego znaczenia krzeseł pustych stawianych przy stole tłomaczył, tradycją dawniejszą i przedziwną mieszkulancją pogaństwa z krześcijaństwem będącą, aby onych mieć dla duchów...:)
Nastroju odmieniwszy, bym jeszcze chciał wspomnieć przecudnej urody, choć smutną wielce "Kolędę ułańską" pióra Imci Minkiewicza.