Zapowiadałem po prawdzie w nocie uprzedniej insze themy, przecie akuratnie ta i szykowana następna się najściślej z uprzednią wiąże, poprzez osobę xiędza Kitowicza, dawnego przy Zarembie właśnie sekretarza. Dziś fragmentum zatem z Kitowiczowych "Pamiętników czyli Historii polskiej", zasię na jutro może wyszykować poradzę własnych k'temu komentarzy.
"Miał [Zaremba -Wachm.] wielkie upodobanie za lada imaginacją słabości używać kąpieli. Jednego razu wybierając się do Warszawy, wezwany od króla, kazał sobie w miasteczku swoim Rozprzy nagotować zwyczajną kąpiel mokrą. Brat jego rodzony Franciszek, łowczy sieradzki, znajdujący się przy nim, ganiąc wannę mokrą, zachwalał suchą i napomknął, iż u stolarza tamtejszego widział wannę nową osobliwą. Zaremba, właśnie jakby go śmierć korciła, kazał wannę ową natychmiast do siebie przynieść. Stolarz jakimsi instynktem wzbraniał się jej wydać, pod pozorem, że jeszcze niezupełnie dokończona. Zaremba, niecierpliwy widzenia owej wanny, posłał kaprala swego z dwoma kozakami nadwornymi, aby ją przynieśli; zatem przyszedł za nią i stolarz, który opowiedział i pokazał, jak ma być używana.
Zaremba, chciwy tej nowomodnej wanny, wszedł do niej najprzód w sukniach, a
potem widząc, że jest w miarę jego, rozebrał się co prędzej i usiadł nagi. Wieko
zamykało się z wierszchu, przy samej szyi, tak iż tylko głowa wychodziła nad
wannę, a cały człowiek zamknięty, naparzany spirytusami, pocił się w wannie.
Obłożono go około szyi ręcznikami, aby para nie wychodziła; puszczano po trosze
rurką przyprawioną do tejże wanny gorzałkę okowitkę na cegłę rozpaloną w
naczyniu glinianym na dnie wanny podłożoną, która gorzałka, smażąc się na cegle,
ciepłą parą obejmowała siedzącego. Delektował się zrazu Zaremba tym wyciągającym
z ciała humory wynalazkiem. Lecz gdy chłopiec Zajączkowski, świecący
kamerdynerowi lejącemu przez lij do rury gorzałkę, przytchnął świecę do flaszy
półgarcowej, a kamerdyner, sparzony zapaloną od świecy gorzałką, upuścił flaszę
w lij, która się stłukła, i gorzałka paląca się, raptem buchnąwszy w wannę,
sparzyła Zarembę – krzyknął z całego gardła i chciał wyskoczyć z wanny; lecz
wieko tak się zassało, że tłukąc się co siły po wannie i wrzeszcząc, nie mógł go
otworzyć. Dodał większej operacji ogniowi brat Zaremby Franciszek, gdy ręcznik
okręcony około szyi oderwał. Albowiem płomień tym otworem wybuchnął i okrył całą
twarz Zaremby, a zapaliwszy na głowie włosy, zwyczajnie tłuste od pomady, wzbił
się w górę aż do połapu niskiego, którym widokiem przestraszeni wszyscy, którzy
tam byli, pouciekali na dwór, Zarembę nieszczęśliwego, w owych płomieniach
piekącego się, odbiegłszy. Tak tedy kilkanaście minut gorzał, aż przecie
Lutosławski, gość wtenczas u Zaremby, wpadł do izby z siekierą, to zrąbał wannę
i Zarembę z ognia uwolnił, lecz tak dobrze opieczonego, że kawały ciała
przypsnęły do wanny.
Obłożono go czym prędzej śmietaną i drożdżami, poobwijano w
prześcieradła i ręczniki. Tak obwinięty począł się przechadzać po izbie, jęcząc
z wielkiego bólu i utyskując na swoje nieszczęście. Kazał wołać księdza. Lecz
brat Franciszek, pierwszy owej wanny sprawca, wcale w takowym razie bez rozumu człowiek, począł mu perswadować, aby sobie aprehensji nie
dodawał*; że tyle jest praktyk
ludzi wydobytych z pożaru na pół upieczonych – wygojonych; dopieroż on, mając
tylko skórę z wierszchu przypaloną, miałby na to umrzeć. Radził mu, aby się
napił wódki i położył w łóżku. Zaremba, że lubił wódkę, usłuchał brata. Lecz
skoro wypił kieliszek, natychmiast począł się mieć gorzej; bo naturalnie
uważając, ogniowi powierzchownemu przydał podniety z wewnątrz. Położonemu w
łóżku posłali po księdza, który już z nim nie mógł nic robić, zastawszy go bez
zmysłów; więc tylko mu dał absolucją kondycjonalną** . A razem poklęknąwszy z
wszystkimi, mówił litanią za konających, podczas której Zaremba skonał. Zajączkowski chłopiec, który z swawoli, jako się potem wydało, tę fatalną zrobił psotę, aby sparzeniem prędzej Zarembę wypłoszył z wanny, czas do spania tym sposobem sobie przyspieszywszy, zaraz w pierwszym zamięszaniu uciekł. Zarembę pochowano w Rozprzy.
[...] Król, dowiedziawszy się o jego śmierci, żałował go mocno. Rzekł do przytomnych:
"O Boże, jak niedościgły jesteś w wyrokach swoich! Jak wiele masz rodzajów śmierci dla człowieka."
________________________
* - aby się nie niepokoił
** - rozgrzeszenie warunkowe (tzn.pod warunkiem, że umierający jeszcze żyje)
To ze mną nie mieliby tyle kłopotu, bo ja w domu ani smietany ani drożdży nie mam. Od razu bym ducha wyzionęła.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą to nam tu Wachmistrz horror jakiś zacytował:-)
Pozdrawiam
P.S. A ten Kitowicz to o jakichś przyjemnościach nie pisał?
Ja po prawdzie mam, ale nie wiem, czy winne się liczą:) A Kitowicz o przyjemnościach nader wiele pisywał:)) Większa część "Opisu obyczajów" przecie nie o rzeczach przykrych...:)
UsuńKłaniam nisko:)
No i potwierdza się stare przekonanie, że z tą całą higieną nie należy przesadzać. A jeśli już, to nie zatrudniać młodocianych. A jeśli już trzeba, to dawać im się porządnie wyspać. A jeśli i tu inaczej nie można, to przynajmniej trzymać się z daleka od nowomodnych urządzeń.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Święta prawda, choć w tej akurat sprawie mam ja podejrzeń inszych, których żem już w nocie nowej wyłożył...
UsuńKłaniam nisko:)
Pomysłowość ludzka nie ma i nie miała granic
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No może poza jedną: kresem samej ludzkości, którego nawiasem podejrzewam, że też tej pomysłowości zawdzięczać będziemy...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ależ to straszna historia, gorzej niż opis przypalania Kmicicowego boku przez Kuklinowskiego!
OdpowiedzUsuńWidać, co i może pióro większym talentem obdarzone...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Wychodzi na to, że to wypita wódka go zabiła, a nie ta, w której się "kąpał".
OdpowiedzUsuńGadałżem ongi z lekarzem o tem, który owe "przypsnięcia ciała do wanny" wiązał już z III stopniem poparzenia, zatem Zaremba raczej był bez szans, a zbieżność z wódki wypiciem raczej przypadkowa, choć mogła być i dla organizmu kolejnym wstrząsem, bo alkohol rozszerza naczynia krwionośne, a tu przecie ciało całe jedną wielką raną być musiało...
UsuńKłaniam nisko:)
W dzisiejszych czasach nagroda Darwina murowana!
OdpowiedzUsuńHmmm... Jeśli dobrze pomnę, to idzie w niej o to, by genów swoich w pokolenia dalsze nie przekazać, tandem tu już spóźniona, bo Zaremba się potomstwa doczekał:) No i po prawdzie to nie on przebiegu wypadków był sprawcą...
UsuńKłaniam nisko:)
Ała! Nieznacznie makabryczne. Pożałowałam imć Zaremby. Siła złego na jednego. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńNieznacznie?:)) No toś, WMPani, niemałej odporności...:) Pozazdrościć:) Mnie się za lekturą pierwszą nie tylko jeść, ale i pić odechciało...
UsuńKłaniam nisko:)
Makabryczne. Brrr...
OdpowiedzUsuńPomysły to oni mieli - "kąpiel" w oparach alkoholu...
Rozprza - to akurat znane mi okolice. :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Koncept kąpieli "suchej" do dziś przecie w łaźniach wszelkich funkcjonuje, a i sauny na niem są przecie oparte. Jeno, że rzadko kiedy się tam miasto wody gorzałkę leje...
UsuńKłaniam nisko:)
Ciekawe czy taka kąpiel, pomijając "ogniowe atrakcje" wpływała jakoś na organizm? Czy może insekty truła albo, wpływała na "rezolutność" abo na ten przykład leczyła kaca? :)
OdpowiedzUsuńKaca nie sądzę, raczej bym sądził, że upijała niezgorzej, boć przecie ten alkohol jakoś tam wszelkimi porami ciała był przyswajany:) Ale z pewnością mogła pomóc się wypocić i mogła działać jak nasze sauny, a dodatkowo być pomocną na liczne skórne przypadłości...
UsuńKłaniam nisko:)
BYłoż li i jedynie okowity do wewnatrz zażywać!
OdpowiedzUsuńTakem i pomyślił, że to kara boża za darów bożych marnowanie...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Jest zbyt późno, aby czytać, co u Ciebie Wachmistrzu? Żebyś Ty wiedział jakim przypadkiem się tu znalazłam.... po tylu latach...
OdpowiedzUsuńAnka strz.
Wszelki duch!:)) Lat w rzeczy samej będzie z pięć czy może i sześć...:) No i jeśli przypadkiem, tom w rzeczy samej ciekaw:) Natomiast gdyby nie przypadkiem,...:) to szukać daleko nie było potrzeby, bom na starem onetowskim, póki co jeszcze przez Onet nie zniszczonym, kierunku ukazał wyraźnie:)
UsuńKłaniam nisko:)
W sumie przypadkiem, szukałam czegoś innego, a znalazłam swój stary wpis pod jakimś postem sprzed wielu lat :)
UsuńPozdrawiam :)
Ania
Zatem jak widać, prawdziwe jest proverbium, że nie ma tego złego...:)
UsuńA WMPani nadal jeszcze się gdzie w jaką bloga postać bawisz?
Kłaniam nisko:)
Po co tam jakie wynalazki na sobie próbować, które do śmierci doprowadzają. A nie mógł to imć Zaremba wykąpać się w mleku, tak jak to Kleopatra robiła..
OdpowiedzUsuńStraszna to śmierć była i bolesna, szczerze mu współczuję.
Pozdrawiam serdecznie.
Może mleka nie lubił, w czym bym go znakomicie rozumiał...:)) Ale ku powadze wracając: każda epoka własnych ma mód w tej mierze i pewnie w każdej znajdziemy jaką danej mody ofiarę... Tu przykro, że akurat na Zarembę padło...
UsuńKłaniam nisko:)
Radować się zatem, a nie narzekać, że u mnie wanny nie ma, jeno kabina na tusz się pomieściła. Koleżanka Małżonka, której to nieraz przyszło w wannie w Starym Domu przysnąć, winna to przeczytać, co też jej zarekomenduję.
OdpowiedzUsuńUkłony :)
Tuszę, że Waszmości, nijakie po tej rekomendacyi nie spotkały sankcje:) A czy tusz jest bezpiecznym? Hmmm...
UsuńKłaniam nisko:)
Miło mi czytać Waści odp. bo to znaczy ,że deczko czasu się znalazło :)...-pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak widać...:) Przecie rad bym czasem jeszcze i podpisu prosił, bo z latami sclerosis się mi uwiększa i odnajdywanie w memoryi nadto wiele czasu mitręży...:)
UsuńKłaniam nisko:)