27 lipca, 2012

O tem, kto wygrał bitwę warszawską dwudziestego roku, czyli o zasługach 27 Pułku Ułanów na dzień ich święta...:)


     Wielce to zacnego pułku dzieje mi dziś spisywać przychodzi, tedym i rad, bo że nam ułanów dzielnych bodaj nigdy nie zbrakło, przecie mało komu takiej mieć Fortuny, by czynnościami swemi na wielkich szalach ważyć i effecta onegoż ważenia widzieć...
  Przenosim się w czas Niepodległej najgorętszy: lipiec 1920 roku... Na południu wpodle Lwowa nasze 2 i 3 armia w ustawicznych utarczkach z Konarmią Budionnego wielce ambarasowane i choć nareście k'temu przyszło, że jakie widoki by go strzymać choć krzynę się pojawiły, to na północy ode Niemna Tuchaczewski cios wyprowadził, co nam śmiertelnem miał być. W rozważania sztabowe nie wchodząc, tyleć tu rzec nam trza, że plan onegoż wielce był chytrem i wieleż nie zbrakło by się pofortunnił... Rolę takiegoż tarana, jak na południu Budionnemu, na północy przypisano korpusowi konnemu Gaj-Chana, co po prawej granicą Litwy i Prus Wschodnich osłonięty, przeć miał ile konie zniosą do przodu, by pospołu z III, IV i XV bolszewickiemi armiami docisnąć nas ku południowi, skąd zasię kleszczy część wtóra, z Grupą Mozyrskiej i XVI armii złożona, miała nas wepchnąć w Błota Poleskie i wybić do nogi...
  Po części popłochowi i chyżości odwrotu, po części ofiarności ułanów pułków wszytkich odwrót ów osłaniających i wroga spowalniających nam tegoż zawdzięczać, że się ten zamiar nie powiódł i wojska nasze pod Warszawę dotarły niemal cało, choć pożal się Boże w jakiej też kondycyi (takoż i psychicznej...)
  Tuchaczewski umyślił ciosu ostatecznego na Paskiewiczowem manewrze z 1831 roku wzorowanem, czyli obejść Warszawy siłami głównemi od północy i zaatakować onej od zachodu. Temuż i Gaj-Chana konnych i IV armijej na Płock wykierował, by nas od tyłu zaszli.
  W temże czasie zwierzchność nasza, co może, czyni by Armijej Ochotniczej, nowem duchem zapalonej, uformować... przyjdzie nam jeszcze kiedy o tem szerzej pisać, dziś jeno proszę na daty zważać, w jakiem się też to wszytko pośpiechu działo: 203 pułku ułanów, bo to o niego rzecz idzie poczęto 27 lipca formować w Kaliszu z ochotników, co się po największej części z ziemiańskich synów spod Kalisza wiedli... 3 sierpnia nakazano onym na eszelon siadać i na front jechać! Pierwszy bój przyszło im już 6 sierpnia toczyć, ale o tem niech lepiej sam dowódca pułku owcześny (podpułkownik Zygmunt Podhorski, z "Krechowiaków" się wywodzący:) rzeknie:
"...W międzyczasie nadszedł meldunek, że nasze oddziały wycofały się już z pobliskiego Przasnysza, który zajęli kozacy. Nie chcąc dopuścić do zaskoczenia pułku w czasie wyładowywania, skierowałem natychmiast w kierunku na Przasnysz dwa szwadrony pod dowództwem mego zastępcy, rtm. Zakrzewskiego, z zadaniem nawiązania styczności z nieprzyjacielem i opóźnienia jego marszu na Ciechanów. Za Ciechanowem oba szwadrony zostały zaatakowane przez kozaków. Aby nie dopuścić do ich zniszczenia, szarżuję na kozaków, zapominając, że dowodzę niewyszkolonymi ułanami. Pędząc oglądam się za siebie i spostrzegam, że moi ochotnicy dzielnie wyrywają naprzód, nastawiają lance, wymachują szablami i głośno krzyczą "hura"... Szyk, w jakim to wszystko cwałuje, najtrafniej byłoby chyba określić: "Kupą, mości panowie"... Podaję prawie beznadziejny rozkaz do obsługi ckm.: Strzelać z karabinów. Natychmiast niemal pada kilkanaście strzałów. Nie wierzę swym oczom: co strzał, to kozak się wali. Ułani spokojnie i pewnie strzelają dalej. Nie zdążyli chyba wystrzelać po jednym magazynku, gdy 20 kozaków już leżało. Wśród nich spostrzegam zamieszanie, czołowi cofają się, widocznie udziela się to i dalszym, gdyż niebawem cała ława kozacka ucieka. Dzielni ułani w dalszym ciągu strzelają, wydatnie siejąc śmierć. Położenie uratowane. Rozkazuję zdjąć ciężkie karabiny maszynowe ze stanowisk i galopem wycofać się ze szwadronem do Ciechanowa. Zbieg okoliczności chciał, że przy ckm -ach znaleźli się jedni z najlepszych strzelców, znani myśliwi, Andrzej Potworowski, bracia Wyganowscy i inni, którzy z całą zimną krwią i opanowaniem potrafili kilku swymi celnymi strzałami odeprzeć szarżę kozaków, zadając im bardzo poważne straty. Naprawdę, pułk im zawdzięczać musi, że uniknął klęski i został uratowany ..."
  Dni te... dla Ciechanowa wielce gorące, jeszcze opisywać będziem, tu zasię rzec trza, że nas koniec końców z tegoż Ciechanowa dwakroć wyparto i za jednem z tych dni, gdzie w Ciechanowie panoszyli się czerwoni, naszym ułanom przykazano flanki piechocińców* osłaniać, aleć kaliszanów temperament ułański poniósł i obszedłszy nocą z 14 na 15 sierpnia miasto samo i uderzyli tak niespodzianie, że paniki śród bolszewii szarżą tą wywołanej ani sposób opisać... Traf chciał, że w mieście stał akurat sztab IV armii... Dowódca onej, Siergiejew na pierwszem lepszem koniu zbiegł aż do Mławy, a sztab cały nie oparł się, aż w Ostrołęce dopiero! To jednak uśmiechy Fortuny dopiero początek: w ręce ułanów wpada radiostacja IV armii, JEDYNA droga komunikacyi Siergiejewa z Tuchaczewskim w odległem Mińsku siedzącem! 
   I tu przychodzim do tego, w czem wielu tajemnicy "cudu nad Wisłą" upatrują... Następne dni cztery rozstrzygnęły o wszytkim: nowo utworzonej naszej 5 armii pod Sikorskim przyszło nad Wkrą na czerwonych natrzeć i w boju śmiertelnem się zewrzeć, dla szczupłości sił swoich niemal bezbronnej flanki swej lewej mając... I na tą że flankę nakazywał Siergiejewowi Tuchaczewski co wrychlej uderzać! Wołał w próżnię... nieświadoma niczego IV armia z towarzyszącym onej korpusem Gaj-Chana szła wciąż na zachód, owo przódzi planowane Warszawy obejście czyniąc, a tem samem ode teatrum najpryncypalniejszego się oddalając... Po latach historyk francuski, rzeczy nieświadomy, rzeknie, że bolszewicy parli ku Toruniowi i zapędzili się w pomorski korytarz, bo z Traktatem Wersalskim chcieli wojować... Na koniec jakoż się nareście spamiętali, insi już pobici byli i IV armii mus było przed naszymi do Prus Wschodnich uciekać i dać tam internować, by się ze szczętem rozgromić nie dać... Ciekawym: wiele by też  w ów czas Tuchaczewski był gotów dać za... jeden telefon komórkowy:)) Za możność wysłania jednego esemesa?:)) Maila?:)
   Chwały ułanom kaliskim należnej poskąpił, co przykro powiedzieć, sam Marszałek, ani spominając o nich w swojej książce**, częścią zaś oddał im jej Sikorski***, gdzie wprost stwierdził, że jegoż 5 armia nadto słabą była, by dwóm armiom z przodu sprostać, a jakobyż jeszcze przyszło z trzecią z tyłu walczyć, żywa noga by najpewniej z naszych nie uszła, jakoby nie ciechanowski zagon 203 pułku...  Wiele nam jeszcze pisać o dniach tamtych przyjdzie, takoż o wielgiej sztuce wywiadu naszego, co sowieckich depesz rozszyfrowywał przódzi, nim ich Tuchaczewski na swem biorku miał, póki co do ułanów naszych powróćmy...
  Wojowali potem jako kawaleria dywizyjna 13 Dywizji Piechoty, a za pokoju nastaniem, jako jeden z nielicznych pułków ochotniczych, uznany godnym, by go w armijej regularnej zatrzymać, otrzymał za patrona króla Stefana Batorego i numer nowy: 27.
  W Międzywojniu pułk stacyonował w radziwiłłowskiem Nieświeżu, tedy okrom 26 Pułku Ułanów Wielkopolskich imienia hetmana Jana Karola Chodkiewicza w Baranowiczach stojącego był najdalej na wschód wysuniętem garnizonem naszem. Między Nieświeżem a Baranowiczami ledwo kilometrów 40 tedy nie dziwota, że dla braku rozrywek inszych, często odwiedzano się wzajem i to przecie nie z rękami pustemi. Dodać wypadnie, że w 27 Pułku po wojnie przyszło służyć wielu dawnym carskim kawalerzystom. Temuż i marsz pułkowy na marszu 13 Narwskiego Pułku Huzarów wzorowan, temuż i obyczajów dawnych rosyjskich moc, jak choćby w pułkach na wschodzie kultywowana gra w "stukułkę"****, czy też stroju wielce nieregulaminowego w koszarach zażywanego, jako to granatowych spodni z żółtemi lampasami, jakich drzewiej Kozacy astrachańscy nosili... Temuż zresztą i nieświeskich ułanów czasem "Astrachańcami" zwano. Za jedną z wizyt wzajemnych w Baranowiczach, kiedy towarzystwu się już żegnać przyszło, komu z gospodarzy przyszło do łba toast wznieść "Niech żyją nam Astrachańczycy!" co tak rozeźliło wachmistrza Nurkiewicza, co już miał tęgo łeb okowitą zaprószony, że się ku odprowadzającym odwrócił i rzekł: "Pamiętajcie chłopy, że w dawnej Polsce hetman króla nie tylko w rękę, ale i w dupę całował!", niechybny onym wytyk do rangi obu pułkowych patronów czyniąc. Skandalu z tem związanego nawet się i opisać nie podejmuję... Dobre pół roku zeszło, zaczem się jedni ku drugim odzywać poczęli i i możnaż było towarzystwo za jednem stołem posadzić... Ponoć jednak, że i w dwa lata po tem zdarzeniu jeszcze oficyjerom w gości ku drugim się udającym broń w kancelaryi pułkowej deponować kazano...
  Pułk we Wrześnie wojował pode Mińskiem Mazowieckiem i w słynnym pod Krasnobrodem starciach, inszych już i nie licząc... 27 wrześnie wpodle Władypola pod Samborem po bitwie przeciw Sowietom przegranej, kapitulować przyszło:(( Dowódcę, pułkownika Józefa Pająka, zamordowano w Katyniu.
  W nowogródzkiej AK pułku odtworzono. Z początkiem Powstania Warszawskiego znalazł się w Kampinoskiej Puszczy, skąd się na zdobywanie lotniska w Bielanach pokusić probował. Rozwiązany na Kielecczyźnie w połowie 1945 roku.
________________________
* 18 Dywizji Piechoty
** "Rok 1920"
***"Nad Wisłą i Wkrą"
**** wielce hazardowna rozrywka, jako żywo na myśl "rosyjską ruletkę" przywodząca... Oficyjerowi jednemu oczu przewiązywano i stawiano na środku kasyna z nabitem rewolwerem. Reszta się przemykała cichcem pod ścianami, aż na sygnał "zabawą" kierującego wszyscy zamierali, a ktoś (wskazany lub losowany) zastukał w ścianę wyciągniętą ręką. Na ten sygnał oficer uzbrojony odwracał się i strzelał w stronę, skąd posłyszał stukot. W Prużanach się tem jeszczeć i ochotniej zabawiano i tam mi o jednej ofierze wiedzieć, co tejże zabawy nie przeżyła:(( Po inszych pułkach rannych było najmniej kilku...

23 komentarze:

  1. Zupełnie o czym innym (na razie) - Polonez z "Marii" mogłabym chyba przesłać na maila, o ile uda mi się go przegrać z płyty, ale dopiero po niedzieli, bo w tej chwili jestem poza swoim archiwum ;-) Pozdrawiam

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wdzięcznym byłbym wielce, gdyby się udało, tandem rad czekać będę:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Dałeś tu nam, Wachmistrzu, przykłady szczerego bohaterstwa ale i szczerej głupoty [jak choćby owa stukułka, o której Ojciec mój mi opowiadał,a której to opowieści wierzyć mi się nie chciało]. W Prużanach [tak to się chyba odmieniało, o czym sam Mickiewicz w jednej balladzie i pośrednio w "Panu Tadeuszu" zaświadcza], a po translokacji 10 p.s.k. do Łańcuta, pułkownik Dąbek kres temu postanowił uczynić - z marnym jak się zdaje skutkiem. Potem przyszło nieukończone przeformowywanie pułku na pancerno-motorowy, co przerwała wojna, ale do tematu to już nie należy...
    POZDRAWIAM.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój Dziadek, a i Pani Matka, tam przecie zrodzona, zawżdy mówili o Prużanach, a nie o Prużanie, tandem to dla mnie autorytety największe, bo rzeczy najbliższe... A co do 10 PSK to nie odmówię sobie refleksji, że za tego dowództwa i przeformowania sprawą, pułk się zasłużył tak, że go między najpierwsze liczyć przyjdzie, a przecie w tradycyi dawniejszej szaserów stawiającej za ułanami, tych zasię za szwoleżerami był między czterdziestoma pułkami najostatniejszym z ostatnich...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Tedy popraw - suponuję grzecznie - Wachmistrzu, a tak i Zacnym Przodkom swoim i Historii sprawisz niemałą siurpryzę { piszesz bowiem - "W P r u ż a n i e się tem jeszczeć i ochotniej zabawiano i tam mi o jednej ofierze wiedzieć..." - podkreślenie moje - A. z KL.]. Co do 10 p.s.k., co to ponoć "ostatni z ostatnich"... Ha! Oby się w razie konieczności tacy "ostatni" i na kamieniu rodzili...

      Usuń
    3. Poczynione:) Bóg Zapłać Waszmości:) A z 10 PSK szło mi o to, że podług niepisanej hierarchii szaserów miano za co od ułana gorszego, a że znów między szaserami 10 był numerem ostatni, to i stąd takowa dywagacja moja... I w pełni z Waszmością zgodnym, że niejeden z tych "godniejszych" tak nie zasłużył jak 10-ty...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. W każdym zwycięstwie decyduje nie tylko męstwo czy przewaga sił, albo też doskonała strategia. Czasem jest to głównie uśmiech fortuny, która jednocześnie łączy wiele pozytywnych efektów w jeden ostateczny i najistotniejszy, zwycięstwem zwany!
    Pozdrowienia Mości Wachmistrzu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia jest więcej przewrotną niźli nam się zdaje i wiele zna zwycięstw, co mimo sprytu, znoju, krwie przelanej i dzielności zgoła niezwykłej, psu na budę się zdały...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Vulpian de Noulancourt28 lipca 2012 10:07

    1. Kiedy stoi się na bulwarze nadwiślańskim w moim rodzinnym Włocławku, to po prawej ręce majaczy tama, po lewej (bliżej) widać most, a na drugim brzegu pagór wielgaśny. No i ponoć z tej góry ostrzelali miasto bolszewicy, choć nie wiadomo po co, skoro żadnego rezultatu to nie dało, bo chyba nawet nie próbowali rzeki przekraczać. Opowiedziała mi o tym moja ś.p. babcia podczas jakiegoś spaceru bulwarem, dokonując spustoszenia w dziecinnym umyśle, karmionym dotąd szkolnymi historyjkami o Obozie Pokoju I Postępu. Jedną cegłę w misternej budowli internacjonalizmu wyjąć było łatwo, ale szkody okazały się nie do cofnięcia...
    2. Stukułka to najgłupsza z gier zespołowych, o których słyszałem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Poniekąd i mniemam, żeś sam sobie na wątpliwość responsował swoją... Skoro grodu i dobywać nie próbowali, znak że znając już bezsilność swoją i rychłej rejterady konieczność, z bezsilnej to uczynili złości...
      Ad.2 Ani polemizować nie zamierzam:)) Nie broniąc bynajmniej, a jeno zrozumieć próbując, zda mi się, że niektórym może i krzynę za mocno doskwierał brak adrenaliny frontowej... No i nie bez kozery to od nas ze wschodu przyszło... Tam ludiej mnogo...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Lubiłam opowieści mojego ojca i jego przyjaciela, który należał do AK. Żałuję tylko, że nie robiłam notatek, bo opowiadali rzeczy, których nikt w książkach nie opisze. Często przyłapuję się na tym, że brakuje wokół mnie ludzi i zapytać o fakty nie mam kogo. Miłego weekendu życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mnie żałować wielekroć przychodzi, żem w trzpiotowatych latach, możności tej mając, o to, czy owo nie dopytał...:(( Cóż dziś czynić? Z własnego żalu może jeno młodym naukę uczynić, ale bo to młodzi posłuchać zechcą?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Witaj
    O "tem", to z tytułu, warto było poczytać :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A warto, warto...:) A wypić za to jeszcze bardziej warto...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Rozumiem, że powinnam wypić zdrowie i tegoż dzielnego pułku. Zatem piję;)
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo przez się "się rozumiało":)) Radem, że edukacyjna czynność moja na marne nie idzie i takie oczywistości Lectorowie już pojmują sami:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Ja z innej beczki, chociaż z szacunkiem do tekstu i pułku o którym Waść piszesz. Na maila odpisałam, mam nadzieje, że doszedł. Niezaleznie od platformy na której się bloguje najważniejszy jest człowiek i jego blog, reszta nie ma dla mnie znaczenia. Pozdrawiam słonecznie i wakacyjnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Responsum czytał i rzecz za wyjaśnioną uważam, choć zdania nasze w tejże materyjej różne:) Choć nie do co tego, co i dla Pani i dla mnie najważniejsze...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Klik dobry:)
    Bohaterstwo, ale i nierozwaga, którą można by nazwać "ułańską fantazją"?

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod "ułańską fantazją" to ja co inszego rozumiem zgoła... Ta "nierozwaga", to po prostu głupota czystej wody i za przestrogę jej rozumieć potrzeba - nie inaczej...
      Kłaniam nisko:)
      P.S. Rozbraja mnie za każdym razem ten Waćpani "klik dobry":)), nader akuratny i genialnie się komponujący...:)

      Usuń
    2. Wachmistrzu, "Klik dobry" faktycznie w korespondencji e-mailowej oraz komentarzach jest akuratny, jak to trafnie określiłeś. Długo myślałam, jaka forma jest odpowiednia, bo mi "dzień dobry", "dobry wieczór", albo np. "miłego końca tygodnia" przeważnie nie pasowało do aktualnych okoliczności. Otóż zasiadam do komputera w poniedziałek raniutko, a tam dobranoc mi ktoś mówi i życzy miłej niedzieli. Albo otwieram bloga późnym wieczorem w czwartek, a tam "dzień dobry" i "miłej środy" w komentarzach... Czasami dla żartu pytałam, o którą środę czy niedzielę chodzi:)))

      Twoja forma "Kłaniam nisko" jest też bardzo akuratna. Podoba mi się także "miłego" Anabell, bo komponuje się z każdą porą i dniem.

      Klik dobry zatem.

      Usuń
  10. Czołem Waszmości, Biorąc pod uwagę znakomite wyszkolenie ułana, czy to szeregowego czy zwłaszcza oficera, którzy nierzadko ziemianinem a więc i doskonałym strzelcem- myśliwym był jak podejść do osławionej kwestii 'ułańskiej fantazji' - a może to świadoma ocena wysokiego ryzyka przy wysokich umiejętnościach własnych i znakomitym koniu bojowym?
    a czymże się osławiona stukułka różni od nasłuchiwania zwierza jakiegoś w puszczy, stąpnięcia czy stęknięcia łosia, chrapnięcia dzika, toków cietrzewia? przecież każdy oficer był myśliwym, a sztucer czy inną dobrą broń myśliwską posiadał?
    Ciągle te legendy smaczkiem ideologiczno-burżuazyjnym przyprawione w poprzedniej epoce... Zapytajcie dziadka, póki żyje jak armia sanacyjna była szkolona i jak się bawiła. Dobrze autor pisze, że w astrachańskim pułku stukułka bywała,bo i oficerowie niegdyś carsko-moskiewscy, ale w pułkach użycie broni na terenie koszar było ZABRONIONE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziadka nie zapytam, chyba że w "Błękitnym Szwadronie", gdy tam doń dołączę, bo lat już blisko będzie czterdzieści, jak ów na niebiańskich łąkach swoje konie pasie... Co do oceny stukułki to bym się i zgodził, że to znakomite było ćwiczenie na słuch, gdyby potem ta część druga nie następowała: ze strzałem, który niejednego z bawiących się do szpitala wysłał, jeśli nie na tamten świat...
      Kłaniam nisko, zarazem witając w progach moich:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)