23 stycznia, 2016

Do variów karnawałowych suplement, czyli cyklu karnawałowego część nieoczekiwana X...

   Ano dziesiąta, bo jakem zrachował, okrom ostatniej (mylnie ósmej mniemaną) o pociągach dla danserów i narciarzy z Międzywojnia naszego , tośmy już gwarząc o sztuce przeżywania wieczorów tanecznych z tematem spotykali, już to w wersji najwięcej może na miano staropolskiej zasługujące, zasię XIX-wiecznej mieszczańskiej, jako i c.k.dworskiej, wiedeńskiej... Aleć i przódzi żeśmy themy tej tykali, cytując obficie a to od Xiędza Kitowicza Dobrodzieja opisu redut maskowych w czasach saskich; a to dawniej znanej szeroko lwowskiej gwarowej piosnki, "Bal u wetyranów" opisującej; nareściu po trzykroć fragmenta memuarów Marii z Mohrów Kietlińskiej, o potraconych w tańcowaniu klejnotach, takoż o tem jak balowano, aż się piec nieomal rozleciał kaflowy. czyli też o onej tualetach balowych.  Dziś posłużymy się zatem Pani Marii memuarami po raz czwarty, a i być może nie ostatni...:
  "W tych wielkich balach brała udział tylko sfera inteligencji, mimo to znajdowały się czasem różne oryginały*. Do takich należał słuchacz praw Wyrobek, podobno według zdania kolegów głowa tęga, tylko nieco dziwak. Wzrostu małego, wielce czupurny, w obejściu obcesowy: rozpoczynając np.taniec wirowy, szedł z tancerką jak żołnierz do ataku, a obtańczywszy salę dokoła podnosił damę w górę i sadowił na krześle z takim rozmachem, że pokrywała falbanami albo tiuniką sukni swoje sąsiadki, a czasem i sąsiada. Drugim oryginałem był prawnik, także małego wzrostu, dziwnie niezgrabnej postaci, w przeciwieństwie do Wyrobka mazgaj i nudziarz, prezentujący się damom sam słowami: "Jestem Habura, akademik", a jak czynią zwykle mężczyźni małego wzrostu, do najwyższych tancerek się posuwał. Ci dwaj młodzi ludzie byli też postrachem pań wszystkich, a w szczególności moich postawnych wysokich kuzynek. Trzeba było pomyśleć o obronie, więc z kilku kuzynów i ich kolegów, słuchaczy Uniw[ersytetu] Jag[iellońskiego], utworzyłyśmy tajną straż koło siebie; jak tylko który z owych niepożądanych tancerzy godził na którą z nas, uprzedzał go stojący na czatach i parował zamach. Zacni, poczciwi nasi kuzynkowie z poświęceniem pełnili ciężki ten obowiązek, mogący zwłaszcza ze strony zawadiaki Wyrobka wywołać awanturę, gotowi - jak ongi rzymscy pretorianie - każdej chwili na skinienie władcy, rzucić się na jego obronę; bo któryż młody kuzynek mógłby nie być chwilowo pod władzą której z ładnych kuzynek. Urządzaliśmy także różne niewinne szacherki. I tak pewnego razu, kiedy się ustawiły kółka do kadryla, jeden z akademików przystąpił do siedzącego koło mnie partnera a swego kolegi, aby zasięgnąć jego rady w przykrej sytuacji. Oto mająca z nim tańczyć panna Helena Zieleniewska dowiedziawszy się, że ma za vis-à-vis p.Modrzejewską, oświadczyła stanowczo, że z aktorką w jednym kole tańczyć nie chce. Młody człowiek, który przyjętym zwyczajem już się był p.Modrzejewskiej przedstawił jako vis-à-vis, w nader przykrym znalazł się położeniu, bo i czas naglił i pary już do kadryla stawały. Żal mi się zrobiło zakłopotanego tancerza, więc bez namysłu zaproponowałam mojemu partnerowi zmianę, na którą, skłoniwszy się, przystał, ratując kolegę, z którym zaraz stanęłam do tańca, polecając p.Henrykowi Roży przebłagać p.Zieleniewską, która zamanifestowawszy publicznie swoją fundamentalną cnotliwość, siedziała chmurna i nadąsana obok zaniepokojonej mamy i z ochotą przyjęła sympatycznego tancerza, umiejącego poprowadzić dowcipnie i żywo rozmowę, która jest przecież duszą i zaletą kadryla. Burza została zażegnana.
   W moim kółku, oprócz uroczej Modrzejewskiej. tańczyła Witoldowa z Florkiewiczów Potocka i Helena Moszyńska (późniejsza Rostworowska), miały więc moje oczy i mój zmysł estetyczny istną biesiadę. Dotąd znałam Modrzejewską tylko ze sceny i jak większość kobiet liczyłam się do najzagorzalszych wielbicielek tej genialnej i uroczej artystki. Pierwszy to raz zetknęłam się z moim ideałem i wrażenia jakiego doznałam, kiedy podając mi w tańcu rękę spojrzała na mnie ślicznymi i dobrymi oczami, nigdy nie zapomnę; całe życie pozostałam pod czarem jej nieopisanego wdzięku."
   Ano i na koniec refleksyja Wachmistrzowa, że otośmy (druga połowa lat sześćdziesiątych XIX stulecia) wprawdzie już odeszli daleko od czasów, gdzie aktorów w niepoświęconej się chowało ziemi, a aktorka synonimem była ladacznicy, przecie wciąż jeszcze pokutowało między dobrze urodzonymi przekonanie, że to jest coś gorszego, z czem się zadawać dyshonor... Przewrotność Historii zaś k'temu przyszła, że zdetronizowawszy, czasem dosłownie, a czasem jeno w oczach vox populi, owych dobrze urodzonych... na opuszczony piedestał właśnie tych stuleciami pogardzanych wprowadziła aktorów i aktorki, którzy dziś nam zastąpić próbują książąt i księżniczki... A że tak krawiec kraje, jako mu materii staje, to już rzecz insza...
____________________________________
* Jednym z największych, choć akurat przez p.Marię nie wspominanym był Wojciech hr.Dzieduszycki, persona postury zgoła nikczemnej, za to jeden z najbłyskotliwszych kpiarzy, jakich Matka Ziemia nosić raczyła...:) No... może poza Francem Fiszerem...:) Ówże i samą namiestnikową Potocką skonfudował w publicznem gronie i to tak, że nijak mu tego było mieć za złe... A było to tak: spominana hrabina Róża Potocka, wdowa po świętej pamięci Alfredzie, namiestniku Galicyjej i przyjacielu samego Cysorza Pana, wieczorki organizowała dla panien debiutujących w towarzystwie dla onych promowania. Razu pewnego, gdy za themę dyskursu poddano modne naonczas perpetuum mobile, jedna z panienek indagowana o tem, cóż to takiego rzekła, że to jest "taka rzecz, co nigdy nie staje".  Na to przytomny rozmowie onej Dzieduszycki skonstatował: "Toż ja takie cudo już ze trzydzieści lat noszę, jenom nie wiedział, że to się tak zowie!" Panienkom lica pokraśniały, co podług mnie nader nieprzystojnie o ich chowaniu świadczyło:))), a skonfundowana namiestnikowa cichcem gdzie tam na boku wyrzuty Dzieduszyckiemu prawić poczęła: "Mógłbyś pan, Panie Hrabio, rzecz całą chociaż jako w bawełnę owinąć!", na co ów jej migiem responsował, kłaniając się przy tem i dłoni dla ubłagania przebaczenia onej facecji, całując: "Próbowałem, Pani Alfredowo, naprawdę!... Nic nie pomaga!"

                                  ..................................

31 komentarzy:

  1. Jesu - Wachmistrzu kochany.W samo południe chociaż mi nie do śmiechu generalnie wybuchnęlłam śmiechem z głębi serca - takim co to ulgę daje i wprawia w dobry nastrój na cały dzień Za przyczyną rzecz jasna gwiazdeczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samozwańczym imieniem hrabiego Dzieduszyckiego kompliment przyjmuję i dziękuję:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. 1. Jeżeli moja narzeczona (obecnie małżonka) uwielbia tańczyć, a ja po prostu nienawidzę, to jak mogliśmy zostać małżeństwem? Musiałem mieć jakieś inne zalety, które wyrównały tę różnicę.
    2. Dlatego wszyscy byli zdumieni, kiedy pewnego razu puściłem się w szalone tany z moją szefową. Wytłumaczenie było proste - obiecała mi kość od szynki. A szynka tego dnia była z jakiegoś mastodonta i na kości było jeszcze z półtora kilo mięsa. Oj, co to była za szynka! Jeszcze dzisiaj pamiętam jej skórę pikowaną mnogimi goździkami w węzłach siatki 2 na 2 centymetry. Małżonka, znając moje predylekcje, mało nie umarła ze śmiechu. Ale szynkę jadła z chęcią.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... szynka z kością powiadasz? Pieczona czy wędzona? Bo to stanowi pewną różnicę, przynajmniej technologiczną, nie mówiąc o organoleptycznej! Ale żeby goździkami szpikować??? Brak szacunku dla szynki!!! :D :D :D

      Usuń
    2. Ad.1 Chwalipięta...:))
      Ad.2 Dobrze wiedzieć, że bywasz przekupny...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Ad 1 Sądzę, że przekonałem ją do siebie moją wymownością.
      Pozdrawiam

      Usuń
    4. Kneziu! Pieczona. Z tym, że to było poza Polską, więc doprawdy nie znam szczegółów kuchni.
      Pozdrawiam

      Usuń
    5. Skoro się upierasz, Vulpianie, tak to nazywać...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    6. Ad 2. Jak każdy, mam swoje słabe punkty. Szynką jednak nikt mnie do niczego już nie skłoni, bo mi się przejadła.
      Pozdrawiam

      Usuń
    7. Ad.2 Rozumiem. Co zatem pozostaje aktualnem?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    8. Wybacz, ale przecież nie obnażę własnej słabości.
      Pozdrawiam

      Usuń
    9. Trudno...:) Konieczną wiedzę posiądziemy eksperymentalnie:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Też sobie nie tak dawno myślałam, jak zmieniło się miejsce aktorek w społeczeństwie. Teraz to gwiazdy i celebrytki, wzory do naśladowania w modzie i nie tylko.
    Podziwiam, ale nigdy nie chciałam być na ich miejscu.:)
    No faktycznie, skromne panienki nie powinny rozumieć o czym hrabia mówi. :)))
    Ależ Waćpan nakropkował. Tańcem przez wieki.:)))
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym nie chciał: ani się napić, ani zjeść jak człowiek... Koszmar. Nakropkowałem, bo narzekali, że ostatnio skąpo, tom nie żałował...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. No, to sobie pooglądałem - połowy tych filmideł na oczy nie widziałem!!! :D :D :D
    Aktorzy występują również w roli ekspertów i autorytetów, a to historycznych, a to naukowych - zależnie od tego kogo grali! Pytani i swoją grę wypowiadają różne górnolotne frazesy o identyfikacji i wcielaniu się!
    Kiedyś słyszałem wypowiedź Marleny Dietrich, która powiedziała, wzruszając ramionami, że to wszystko bzdury i żeby jej głowy nie zawracać takimi pytaniami. Ona wychodzi na scenę, czy przed kamerę, robi co ma do zrobienia i wychodzi. A przecież do tuzinkowych postaci nie należała. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to efekt szkoły Stanisławskiego, która w jakimś sensie zawojowała cały ten aktorski światek. Nawet jak ma przed kamerą trzy kroki do przejścia i dwa słowa do powiedzenia jako listonosz, to się na miesiąc zatrudni na poczcie, by podejrzeć jak torby noszą i jak chodzą...Wszystko, byle udowodnić ludowi, jaka to strasznie ciężka jest praca, za którą oprócz potężnych pieniędzy wymagają jeszcze szacunku, zapewne w odwecie za te wszystkie stulecia, gdy ich tego szacunku pozbawiano...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. A wiesz drogi Wachmistrzu, poszłabym kiedyś na takowy bal, bal przez duże B. Póki siły mam. Pokłony, dyg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem sił życzę by jak najdłużej, a i balów też niejednego:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Myślawszy długo na temat kropek Imć Wachmistrza, proponuję dodać kreski, liter alfabetu łacińskiego pozbyć się, a następnie szyfrować cały tekst Morsem.
    Dumam sobie, że Wachmistrz testuje odporność publiki swojej na KROPKI.
    Powiem więc, że kropki ładnie wyglądają na biedronce. :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można jeszcze całość wypierwiastkować albo przełożywszy na esperanto zakodować Braille'em...:) Tylko po co?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Szanowny Wachmistrzu, cuda się zdarzają, bo dziś dzięki temu wpisowi i ja mogłam być na dawnym balu, choć nie jestem panienką dobrze urodzoną. I to dzięki kropkom. Cud mniemany, ponieważ takoż jak i owe naiwne panienki otrzymałam odpowiedź na pytanie o perpetuum mobile.
    Zasyłam serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urodzeniem bym się tutaj najmniej przejmował:) Byle były siły, możność i ochota po temu!:) A panienki, jak się zdaje, mają się niezgorzej i na dorocznych swych wdzięków prezentacjach nadal, jak by to rzec: trzymają poziom !:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. szczur z loch ness25 stycznia 2016 08:00

    W opisie zabrakło, jakże ważkiego elementu, tj. wskazania czy owe tańcowania odbywały się pod wpływek, czy też na trzeźwo? Sądzę, że jednak pod wpływem skoro rzeczeni akademicy owymi damami w powietrzu wywijali, z czego należy wnosić, że były one mikrej postury, czyli po prawdzie chude jak wieszaki, lubo też patyczaki, a zatem po prawdzie szpetne, co wspomnianej tezy dowodzi hehehehe :-)
    Kłaniam Waszmości z zaścianka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo karkołomny wywód...:)) Ale chyba muszę się powoli przyzwyczajać do takich, bo teraz będą, zdaje się, dominować w tym kraju...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Jeszcze ten klasyk:https://www.youtube.com/watch?v=M7PLRmnFOls

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda:) Nawet bym rzekł, że mu się należy miejsce na podium:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. A ja uwielbiam to:
    https://www.youtube.com/watch?v=M7PLRmnFOls

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wachmistrzu, pomyliłem się przy wklejaniu, zlikwiduj link poprzedni, chodzi o:
      https://www.youtube.com/watch?v=_2pTasloA-s

      Usuń
    2. Tyz piknie:) Ale usunąć się boję, bo komentowałeś sam siebie i jak usunę pierwszy komentarz, to zapewne ze wszystkimi responsami. Co innego gdybyś drugi komentarz dał niezależnie...
      Kłaniam nisko:)
      P.S. Byłbym ciekaw Twego zdania do naszych marzeń w sprawie Togo (notka z 12 stycznia)

      Usuń
  11. No to niech zostanie tak jak jest. Ale walc przepiękny. I Tobie, znawcy muzyki poważnej, nie muszę mówić, że jest to Szostakowicz - Walc nr 2. Przepiękny utwór, ale Demis Roussos zrobił z tego perełkę, a reżyser klipu nakręcił błyskotkę zgodną z treścią Twojej notki - młodziutka dziewczyna, jeszcze przerażona, porywana jest do tańca przez typowego Don Juana.
    Świetnie wiesz Wachmistrzu, że jestem z Twoim blogiem codziennie, i jak nie piszę, tzn. nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Ale skoro Ci na tym zależy, to zabawię się w futurystę i skrobnę kilka słów, jeżeli nie jeszcze dzisiaj, to na pewno jutro z samego rana. Ale pewnie Ci się nie spodoba.
    I u mnie też napisałem mały tekst uściślający w sprawie Grzywy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę rzec, że wiem coś świetnie, skoro na to nie mam dowodów:)) Zakładam, że każdy ma podobnie jak ja: czasu na lekarstwo i zwykle zagląda gdzie co dni parę, nadrabiając przy tem tyle zaległości, ile poradzi...:)
      Kłaniam nisko, wielce obligowany:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)