22 maja, 2014

O wytokach, nadzwyczajnych effectach drążenia wnętrza, zastosowaniu fizyki w historii i o nędznych wschodnich podróbkach...III

  W części poprzedniej żem zapowiedział, że nareście do tych wytoków przejdziemy i pora obietnicy spełnić:) Najkrócej rzekłszy, był to koncept zmierzający do rozwiązania onych wszytkich opisanych problemów z kopii husarskiej dźwiganiem, składaniem się z nią do szarży, a i nawet ułatwiającym celowanie. Nim jednak o samem wytoku, to słowa dwa o onegoż poprzednikach. 
  W prapoczątkach husarii, gdy owa jeszcze więcej miała ze swoimi serbskimi przodkami a i ze średniowiecznem rycerstwem wspólnego, namiastką rozwiązania przenoszącego część ciężaru kopii i ograniczającego jej rozkołysanie w pędzie były odpowiednio uprofilowane tarcze...
 *
  W czasie inflanckich wojen Batorego husaria nasza, uznawszy jednak tarcze za zbyteczne obciążenie drugiej ręki, odrzuca je i powoli przyjmuje obraz znany nam i w zasadzie zgodny z dzisiejszymi o niej wyobrażeniami (jeśli tych skrzydeł nieszczęśnych nie liczyć:). Poniżej macie przerysowanego husarza jeszcze XVI -wiecznego , gdzie bym extraordynaryjnej uwagi Waszej chciał zwrócić na dolną część kopii...
  Objaśnieniem niechże tu będzie fragmentum memuarów sekretarza Marysieńki Sobieskiej Francois Paula d'Aleraca (Dalayraca), który w Roku Pańskim 1689 opisał husarzy następująco:
" Usarze to najpiękniejsza jazda w Europie przez wybór ludzi, piękne konie, wspaniałość stroju i dzielność koni [...] Uzbrojeni są husarze w kirys, szyszak, zarękawie, osłaniające ręce z tyłu i z boków - do łokcia, rękawic nie używają. Na ramionach noszą skórę lamparcią lub tygrysią, kopię z grotem ostrym z drzewa lekkiego, giętką i wydrążoną w środku, z chorągiewką długą na 3-4 łokcie, malowaną i złoconą całą, noszą ją w tulii, przymocowanej do siodła, która ją podtrzymuje nawet wtedy, kiedy składają się do ataku, inaczej nie można by jej używać, ciężkość bowiem jest jej taka, że wymaga do władania nadzwyczajnej siły[podkr.moje - Wachm]. Husarze nie cofają się nigdy, puszczając konia w całym pędzie , przebijają wszystko przed sobą..."
  Owoż i macie wytok... :)) To jest ta tuleja na puśliskach długich do łęku luboż i do samego siodła mocowana, w którą usarz drzewko wtykał niczem... hmmm... zmilczę ja tych porównań, bo mi się wielce nieprzystojne na myśl cisną, tandem już sami sobie tego dośpiewacie...:)
  Srodze nam tu Dalayrac rzecz podkoloryzował, bo nie jest prawdą, że zawsze z temi wytokami usaria jeździła, a i Sikora kopii husarskiej dawniejszą metodą czynionej, zrekonstruował i po zważeniu onejże, pokazało się, że to raptem wszytkiego 3 kilogramy! Ot, ile daje dobrze wydrążone wnętrze...:) Ale by i temi 3 kilogramami ręki nie umęczyć, a przy celowaniu w pędzie ulżyć, tegoż naszego wytoku obmyślono...

  I jako się teraz przyjrzycie tejże sylwecie, zrozumiecie, że owa kopia do ataku składana z pionu do poziomu jedynie przekręcenie przez oś obrotu w dłoni niewielkim wysiłkiem czyniona była**. Uważcież na kopii część tylną od kuli poczynając, gdzie owa i grubszą będą, i cięższą, bo niedrążoną, znakomicie równoważyła długaśną część bojową, a wszelkie niedostatki w tej mierze szło jeszcze wielkością i miejscem mocowania kuli zrównoważyć...
  Ot i wszystko już chyba jasne... Okrom tych podróbek wschodnich...:) A o cóż w nich mi szło? Ano o to, że tak cudnej jazdy zazdrościli nam wszyscy, a gdzie zazdroszczą to i naśladować zaraz próbują. Wiemy i o tem, że osobliwie Moskwicini własnej probowali złożyć husarii i byłoż u nich kilka najmniej chorągwii na modłę husarską złożonych...
  Ale, na Miły Bóg... cóż to było za tandetne ustrojeństwo niechajże Wam jedno zdarzenie tylko zaświadczy... Jest oto zapis z Roku Pańskiego 1654 (10 maja), że oto Moskwę opuszczający i przeciw Litwie maszerujący "husarze" moskiewscy kopii swych na czas nie złożyli i połamali je o bramę miejską , gdy przez nią przejeżdżali...:)) Darujcież, Mili Moi, że ja tego bez kolki ze śmiechu czytać nie umiem, ale tu i widać, że tym kopiom onych do naszych niczym dzisiejszej tandecie chińskiej do oryginału podrabianego, a względem onych "husarzy" wyszkolenia to się nawet i wypowiadać nie będę...:))

________________________________________________
* - wszystkie ryciny, cytaty i skany zapożyczone z książki "Fenomen husarii" pióra Radosława Sikory, wielkiego tejże jazdy znawcy, miłośnika, badacza (w tem i praktycznego)...:)
** Ciekawych dalszych obrachunków sił składających upraszam do poniższych wywodów, których lepiej chyba sobie skopiować i uwiększać już u siebie do rozmiaru pożądanego:




35 komentarzy:

  1. A można prosić o następną stronę? :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czym dorozumiał właściwie, że o te w przypisach idzie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. A byłam pewna, że napisałam odpowiedź...:)

      Usuń
    3. Jeśli inszą, niźli ta, tom przepatrzył czy aby gdzie w spamy nie zbłądziła i niczegom nie nalazł...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Inną: dziękuję za stronę, ale nadal nie rozumiem co ma wspólnego rozkład sił na kopii z fizjologią człowieka... :)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    5. Też nie wiem, czy autor to najfortunniej sformułował, bo dla mnie to nadal czysta fizyka, skoro takie czy inne funkcjonowanie organizmu ludzkiego ma w gruncie rzeczy niewielki wpływ na siły działające po opisanych osiach. I teza, że traktując wytok jako drugi punkt podparcia (oprócz dłoni) łatwiej utrzymać pręt w równowadze, niż podpierając go tylko w środku ciężkości, nadal jest dla mnie czystą fizyką, podobnie jak przenoszenie sił z uderzenia o cel nie na ramię, a na siodło... M.in. dlatego żem tej strony pierwotnie nie dołączył...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Orzesz ty!
    To ja po to francuski język w liceum w stopniu rozszerzonym studiowałem aby nigdy na maturze nie być matematyką i fizyką niepokojony żebyś teraz Cny wachmistrzu mi takie elaboraty z dynamiki przedkładał?
    Niedoczekanie!
    Skuteczność "ustrojstwa" na puśliskach (jak mniemam rodzimej myśli technicznej) na wiarę przyjmuję i nie muszę wiedzieć dlaczego działało, wystarczy, że pod Kircholmem oraz Wiedniem sprawiło się znakomicie!
    Natomiast sam tekst wyjaśnił mi wiele wątpliwości natury historycznej za co autorowi niezmierniem wdzięczny!
    Czołem Waszmości

    Krzysztof z Gdańska

    p.s. trochę nie na temat
    Ostatnio w księgarni znalazłem, po czym nabyłem, książkę imć Artura Górskiego p.t. "Zdrada Kopernika". Księga owa nawiązuje do tematów poruszonych przez Waszmości w swoim cyklu "O wcale niekoniecznym spotkaniu dwóch mężów". Cała akcja krąży wokół Retykowego "Narratio Prima" na którym mistrz Kopernik napisał rzekomo swoje uwagi wywracające na nice całą znaną nam historię :)))

    Kłaniam się ponownie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem rad się z tem kiedy zapoznam:) Ustrojstwo jest ponad wszelkie wątpienie myśli rodzimej, bo gdzie indziej we świecie raczej niespotykane... Ale bo też nigdzie indziej we świecie kawaleria tak długich kopij jak nasza nie używała...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Że wytok do udźwignięcia ciężaru kopii służył, tom się już i po pierwszym artykule domyślił. Że był jako rodzaj pochwy, lubo tuby do siodła przytroczonej, także. Alem nie wiedział, że husarz nie musiał z niego kopii wyciągać, by ją w poziom ustawić. Dziękuję WMści za oświecenie, bo to istotnie excogitatio nader sprytne.
    Kuliste zakończenie tylca niczym szczególnym także nie jest. Jeśli do arkebuza, lubo każdej innej ówczesnej krócicy to porównać, toć i tam przecie rękojeść kulistym ciężarkiem zakończona, aby równowagę przy celowaniu łacniej było utrzymać. Tuszę, że kula owa nie była pustą, lecz ją pewnikiem jeszcze żeleźcem jakim napełniano, dla masy zwiększenia - aleć to już moje prywatne praesumptia.
    Ukłony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopierom teraz pomiarkował, że rycina ostatnie i wielce schematyczna w gruncie rzeczy dwie "kule" przedstawia... To, co ja w ślad za husarzami i opisującymi z owej epoki zwę kulą, to ten element dłoń husarza chroniący przed ostrzem, co by się może po kopijej śliznęło, a i wspomagająca chwyt przy uderzeniu o cel. I ta ponad wszelkie wątpienie była stricte drewnianą i najpewniej toczona i do średnicy drzewka dopasowywana. Tylnia w rzeczy samej, jeśli była, bo to rzadkość raczej, iście już jeno jako przeciwwaga stosowana być musiała, choć i tu wątpię, czy tam co się żeleźnego znaleźć mogło, bo natenczas by tych trzech wagi kilogramów nie sposób było dotrzymać... I kopia zazwyczaj być musiała zdatną po temu, by ją tylnym końcem także można wbić w ziemię, jako to nakazał czynić Jan Kazimierz pod Beresteczkiem, gdy nakazał wewnątrz taboru moc kopij tak właśnie powbijać, czem pozór czekającego świeżego odwodu czyniąc, zwiódł tak chana, jak i Chmielnickiego...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Z tąż husarią, to co i rusz jakieś mity i nieścisłości - teraz dla odmiany kirys się trafił. Z tego co mi wiadomo, akurat kirysu używano już u jej schyłku, natomiast wcześniej był to półkirys, a w czasach Sobieskiego karacena, co akurat wcale nie było korzystne, chociaż całkiem ładne i stylowe. :)
    O tym wytoku nie miałem pojęcia, tzn. miałem że on do trzymania w pionie, ale że i do szarży to już nie. Mylące też jest dla mnie (było) nazewnictwo, bo bardziej się domyślałem, że to o owe drążenie chodziło, a tu nie, skórzane mocowanie.
    Mniemam, że jeszcze nie raz do tematu wrócisz, bo i obszerny bardzo. Ot chociażby wspomniane przez ciebie już manewry, typu zcieśnianie i rozpraszanie szyku, jego głębokość i komendy, nie mówiąc o słynnym zwrocie "po koniu". Nie wiem czy pamiętasz, ale kiedyś postulowałem też odniesienie do manewrów naszej dwudziestowiecznej kawalerii - czy te szarże były na zasadzie "kupa mości panowie" czy też miały swoją "reżyserię" i zasady?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karacena oprócz tego, że twarzowa i stylowa miała i tą ważną zaletę, że jej mógł pachołek na postoju naprawiać, a nie trza było płatnerza szukać:) No i przy wojowaniu z Turkiem i Tatarami była aż nadto dobrą zasłoną dla strzał i szablinek ichniejszych... Gorzej gdy przyszło mieć sprawę z moskiewskimi berdyszami, czy ze szwedzką armatą...
      Z pewnością będziemy do tematu powracać, a póki co w extraordynaryjnym skrócie tak jeno odrzeknę, że iżby być tak miało, jako prawisz, to autorowie regulaminów szkolenia jazdy darmo swój grosz brali...:) Natomiast zgodzę się, że w początkach wojny 1919-1921 i w lecie 1920, gdy w pułkach dominowali świeży rekruci, często i pierwszy raz na koniu siedzący, a zapał i wola walki przewyższały doświadczenie i umiejętności samych ułanów, a i zdolność kadry do narzucenia swojej woli, to bywało różnie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. P.S. A miana mylnego mógł równie dobrze użyć d'Alerac, w końcu pisarczyk i dyplomata, nie żołnierz, jak i ten, kto onego francuszczyzny po wiekach na nasze tłomaczył...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Nie bardzo można się ze mną zgodzić co do tego szkolenia kawalerii naszej, bo i nic na ten temat mi nie wiadomo - stąd i postulat - jak to się miało do dawnej jazdy i tradycji?
      Co do częstego mechanizmu przekłamań w przekazie to się absolutnie zgadzam - mógł Francuz nie wiedzieć, mógł tłumacz przeinaczyć - obaj mogli nie mieć pojęcia o czym mowa. :D

      Usuń
    4. Generalnie to taktyka lat trzydziestych byłaby tu rewolucją bo zakładano, że kawaleria przemieszcza się konno, ale walczy pieszo, stąd i niezgorsze brygad kawaleryjskich nasycenie działkami i bronią maszynową. Wrześniowa bitwa pod Mokrą byłaby tu idealnym wręcz odwzorowaniem intencyj autorom tych koncepcyj przyświecającym... Co nie znaczy, że nie zakładano, że i do szarż, i do walk na białą broń się nie zdarzy przyjść i temuż też odpowiednie wojska szkolenie prowadzono...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Vulpian de Noulancourt22 maja 2014 15:11

    No, nareszcie jakiś wpis, w którym po równi humanistycznych ciekawostek i matematycznych konkretów. :) Oby więcej i zawsze już tak!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. No i moje wnuki babci nie będą miały.
    Bo poszła się utopić!
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ma wisieć, nie utonie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. No tak. To ja usiłowałam w sposób bardzo zakamuflowany wyrazić Wachmistrzowi podziw nad tekstem, w którym ani odrobiny wody nie ma.... i dlatego muszę do tej wody wejść... dla równowagi.
      A tu znowu porażka.
      To każe mi wreszcie zacząć myśleć.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. To rzeczywiście : pozostaje mi podziw nad tym kamuflażem wyrazić, bom się tego w rzeczy samej nie domyślił, a jenom się lękał, żem nadmiarem fizyki i matematyki Stokrotkę przeraził, żem od Vulpiana zarażony i Lectorów do desperacyi przywodzę...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. hmm, a ja mniemałam, że o napierśnikach cosik będzie, skoro je z wytokiem - tym napiersiowym łączono...
    która nazwa powstała później i dlaczego taka sama? bo mylące nieco części rzędu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napierśnikach rozumiem, że chyba końskich, skoro tego WMPani z dzisiejszemi wytokami dla skaczących przez przeszkody łączysz...
      Z całą pewnością wytok husarski był wcześniejszy, a podejrzewam, że gdy się skończyła husaria i jej kopie, to wytokiem poczęto nazywać każdy dłuższy rzemień mający swój początek w siodle i obojętnie do czego służący...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. pewnie, że końskich, w końcu jak konia ubito to co po husarzu :p

      a o wytoku nie tyle myślę do skoków, co do raz - kształtowania mięśni, ładnego wygięcia szyi itp. dwa - do zapobiegania ponoszeniu i rozbijaniu nosa jeźdźca jak koń łbem zacznie rzucać ;)

      Usuń
    3. "Husarz, drzewko porzuciwszy, służy za rajtara; zbroję zdjąwszy za kozaka stanie" pisał Szymon Starowolski wszechstronność husarską wysławiając, a w tem wtórem przypadku wyznacznikiem ówcześnego Kozaka był nie brak zbroi, a to, że to wojsko było piesze...:) Zatem husarz bez konia nadal byłby wojownikiem znakomitym, a przecie nim by do tego doszło, to miał zazwyczaj idąc na wojnę najmniej jednego konia dla siebie w rezerwie, a jeszcze zawsze mógł go zażądać od pocztowego, co zwykle był przezeń wyposażanym i ów koń też de facto do towarzysza husarskiego należał. Komuda w "Samozwańcu" znakomicie opisuje przygotowania Jacka Dydyńskiego do moskiewskiej wyprawy i tam, jeśli mię memoryja nie zwodzi, to onegoż poczet złożony z niego, dwóch pocztowych, pachołków i ciur obozowych nie licząc, brał jezdnych koni bodaj ośm czy dziewięć, pociągowych do wozów nie licząc...
      Przyznam, że o dzisiejszych wytokach myśląc mam wielce uczuć mięszanych, jak o każdem koncepcie, co wolności ogranicza końskiej i owe przytaczane powody w niewielkim mnie przekonują stopniu, osobliwie ten ostatni, bo z niego prosta droga do tego, że jeździec na koniu najbezpieczniejszy w boksie, jako mu jeszcze konia za pęciny do czterech rogów przywiążą, a za grzbiet jeszcze podwieszą... Nos to i na takim na biegunach rozbić idzie, a kto się tego ma wystrzegać ten sposobem, a nie konia opanowaniem, niechajże przemyśli, czy mu iście do koni mieć miłość i szacunek...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Pozostaje pytanie: czy kopia husarska nada się też do wyciągania Stokrotki z topieli?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy założeniu, że się Stokrotka na tę pomoc zgodzi i przy drugim, że uchwyconej kopii będzie się wyciągać wzdłuż osi kopii, to mniemam, że jak najbardziej...:) Jeśli przeciwnie: prostopadle do osi kopii, tak że owa będzie pod nieznanym ciężarem x JW Stokrotki narażoną na łamanie, to... to już zadanie dla fizyków bieglejszych...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Właściwie to komentowac nie ma czego bo moja wiedza jest nader uboga. Musze jednak wyrazić uznanie dla Ciebie wachmistrzu jak i dla tych dawności, które raczysz opisywać. Utwierdzam się w uzasadnionym przekonaniu że polski oręż był tak współczesnym swoim czasom jak dziś np. oddział wojskowy pocisków kierowanych.
    Hm.. wystarczył przekręt dłoni .........
    Dzięki i pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o to w gruncie rzeczy idzie... Że ostateczne fantastyczne effecta uzyskiwano za pomocą niby drobiazgów: dwóch rzemieni z tuleją, innej konstrukcji siodła o czym już kiedyś pisałem, ale całość w połączeniu ze znakomitą taktyką i wyszkoleniem dawała skutki nadspodziewane... I przyznam, że nie bardzo znajduję w dziejach świata inną formację, która by się z husarzami równać mogła...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. "To jest ta tuleja (...), w którą usarz drzewko wtykał niczem... hmmm... zmilczę ja tych porównań".
    A ja to porównałbym ze skrzynką przy skoku o tyczce. Jest to miejsce, w które wkłada tyczkarz tyczkę podczas skoku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... Każdy, widać, ma tych skojarzeń, które mu najmilsze...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Tyle penetrowania źródeł, tyle pisania, tyle wyliczeń, żeby na koniec się okazało, że to kabura na pętelce?! ;-) No może nie taka zwyczajna kabura, bo nawet nie trzeba z niej broni wyjmować, żeby na wroga nastawić :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie zwyczajną...:) Po effectach wnosząc: najlepszą we świecie i jedyną w swoim rodzaju...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  12. Dekoracyjne i z pewnością skuteczne, jednak myślę, że dzisiejszemu wojsku jest cokolwiek łatwiej. Żołnierz się wtedy musiał zmęczyć, zanim się do bitwy samej przysposobił. Aż mi się stary, suchy żarcik przypomniał: "Jak wygrywają swoje wojny Rosjanie? - Na migi!" :p
    Pozdrawiam z upalnego Gdańska :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andrzej Nadolski, znakomity historyk uzbrojenia, zważył ongi zbroję rycerską z całym orężem i rynsztunkiem i wyszło mu jakie 35 kilogramów do dźwigania, z tem że przecie głównie przez konia... Zasię zważył to, co dźwigać miał na sobie piechur z kampanii wrześniowej i wyszło bodaj o kilogram czy dwa więcej...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)