17 maja, 2014

Od jednej przyszło aż więc do dziewiąci...

...bo tyluż właśnieśmy się części kuźniczego* cyklu doczekali (I, II, III, IV, V, VI, VII , VIII ), a że poprzedniej kończąc żeśmy się do rymów Jana Kochanowskiego odwołali, to i nowej się godzi odwołaniem do niego rozpocząć. Choć nadziei pełnym, że Lectorom moim, inaczej niźli u Mistrza z Czarnolasu doktorowi, we łbie się nie mąci...:) Choć, któż to wie... :))
   Tejże części winienem może i jaki podtytuł dać, że o Złotego Wieku przewinach pisał będę, a i może jaki oznaczyć specyjalno, że z całego tego kuźniczego opisania tej mieć będę może i za najważniejszą, bo tu ku konkluzyjom jakim o rozwoju naszem i Europy pozostałej przychodzim......  Przebaczcież tedy Lectorowie, że może i ona przydługa, alem się naprł cyklu kończyć, tom w niej chciał konkluzyj wszytkich pomieścić najpryncypalniejszych. Nie zapieram się, że ostatnia, bo już były tu cykle, gdziem kończył, a potem jeszcze i dwakroć przyszło suplementów pisać...  Kto zatem jeno zajrzał i czasu dziś ma jeno na tyle, co przy kaffie porannej, niechaj czyta wieleż zdoli, zasię, gdy inszych spraw swych uładzi, nawróci choćby i z wieczora, czy z jutra...:)
   Od kiedym począł nauki we szkołach brać i od kiedy mię praeceptorowie moi ukazali ten moment w dziejach naszych na przełom XVI i XVII stulecia datowany, gdzie rzec by można, żeśmy się na drogach rozwoju z Europą w dwie przeciwne rozjechali strony, nie przestawało mię nurtować pytanie o prawdziwe przyczyny tego i wtóre: zali tego prawdziwie odmienić nie szło i jeśli tak, to gdzie błąd uczyniony, żeśmy się i tych pierwocin przemysłu kiełkującego zbyli? I któż winien temu...?
  Snując tu już i może nadto długą tę o kuźnictwie gędźbę, tegom miał na celu, by w dziejach tej przemysłu gałęzi, jak w soczewce móc na koniec przyczyn onego europejskiego dualizmu wskazać. A kuźnictwo tu tem pryncypalniejsze, że bez żelaza i stali trudnoż jakie bądź insze rozwijać kunszta. Przeróżne historyczne szkoły nam tegoż momentu tłomaczyły już to klasowemi jakiemi niesnaskami, już to wyludnieniem Okcydentu po zarazach i wojnach (tak jakby u nas kiedy ludniej było), już to skutkami wielkich wypraw do Nowego Światu, co ich naturaliter prędzej przecie w Europie Okcydentalnej odczuć musiano etc. etc... Sporo i przy tem było wyrzekania na ślepotę szlachty naszej, co miała o rozwój kraju nie dbać, jeszczeć i więcej o włodarzach krajem rządzących, najwięcej zasię o magnatów knowaniach zdradnych, którym owo kraju zacofanie na rękę być miało... Po prawdzie tom nigdy żadnego z tych tłomaczeń w pełni nie przyjął, alem przez lata i do własnych jakich, uwagi godnych konstatacyj nie doszedł był... Punktem niejako w tych poszukiwaniach zwrotnem było owych dziejów kuźnictwa przepatrzenie i doszukanie się konstytucyi** sejmowej z roku 1563, która jak mało kiedy w dziejach, aż nadto wyraźnej cezury dziejowej nam wyznacza...
    W nocie poprzedniej żem Czytaczów pamiętać prosił o wersach Mistrza Jana, który każe swemu Satyrowi biadać nad utraconą spokojnością i lasów wycinaniem. Przez wieki się przyjęło tegoż mieć za przestrogę przed spodzianym lasów wyrabowaniem bez umiaru. No i teraz wejrzyjmyż na to, jakże się k'temu miała czynność kuźnic naszych... Spominany Bocheński, przyjąwszy za Imci Radwanem tych kuźnic blisko 400, przy tem więcej ode mnie optymistycznie rachując effectu onych rocznego nie na sześć, a na ośm tysiąców ton żelaza, przyszedł w swych obrachunkach do tego, że na to jakie sto tysięcy kubików drewna rocznie iść musiało. Dla całej Rzeczypospolitej Obojga Narodów! A sto tysięcy kubików, to będzie jakie 10 hektarów lasu dojrzałego, półwiecznego najmniej... Rzeknijmyż ućciwie, że przy borach litewskich, kurpiowskich, pruskich, wielkopolskich, mazowieckich, podkarpackich, wołyńskich, poleskich, smoleńskich i inszych to nieledwie naskórka onych lesizn zadrapanie! Nie kuźnice lasów wyniszczyły, to pewna... I prawdy tej nam Marcin Kromer potwierdza w swem Polski opisaniu, gdzie wręcz prawił, że lasów w Polszcze pod dostatkiem, a śród rozlicznych z lasu pożytków, węglarstwa nie wymienia wcale! Gdzież zatem przyczyna upadku kuźnictwa naszego?
   By na kwestyję tak postawioną móc responsu jednakowoż udzielić właściwego w insze wejrzyjmyż obrachunki, kwestyję stawiając wieleż taki jaki panosza na swej wiosce, czy nawet i kilku, siedzący miał z kuźnicy na swem groncie profitu. Ano, primo czynszu dzierżawnego... Aliści żeśmy w nocie już trzeciej dokazali, że o wieleż przodkom onego na tych kuźnicach zależało wielce, tak i czynszu kuźnikom naznaczali niewielkiego, dziś rzeklibyśmy że promocyjnego, luboż i protekcyjnego poniekąd. A że te stawki wiek przetrwały z okładem, temuż i nie dziwota, że profitu z nich dla posesjonata ziemskiego nie byłoż nadto wiele...*** Profit wtóry, to surowiec niezgorszy a tani na ziemi własnej, ergo narzędzia rolnicze, okucia wszelkie, a i broń może nawet dostępne łacniej niźli przez kupczyków z krain odległych przywożone. I tu przychodzim do konkluzyi może i kogo bulwersujących, aliści podług mnie słusznych, winę za ten stan rzeczy kładących w stopniu największem na pokój i dobrobyt „złotego wieku” za Jagiellonów ostatnich!
    Broń wtedy konieczną, gdy się jej używa, nie gdy na ścianie wisi, dom szlachecki zdobiąc. I tu proszę spomnieć owego Zerwikaptura krzyżackiego, którem się Loginus posługiwał Podbipięta. Pewnie, że postać zmyślona, przecie na realiach wsparta. Oręż u Polaków sługiwał pokoleniami, jeśli nie pokoleń dziesiątkami. Zechciejcież wspomnieć zaścianek Dobrzyńskich z „Pana Tadeusza”! Pewno, że się obśmiać możem z tych szyszaków po Szwedach jeszcze, w których ptastwo gniazd miało i pisklęta wysiadywało... Z tych rapierów na rożna odhartowanych, z tych buńczuków pod Wiedniem zdobytych, któremi kucharka otrzepywała żarna...:) Z tych Konewek, czyli garłaczy już wiek przódzi anachronizmem tchnących...Ale czy owe w potrzebie nie sprostały zadaniu? Czyliż zatem nie dbano o nie wystarczająco dobrze, by za rzadką, bo rzadką, przecie okazyją, nie zawiodły właścicieli swoich?
   I co jeszcze przy tem... oręża nowego ten potrzebuje, kto swego w czasie wojennym przetracił, luboż to na parol się zdając, luboż i pierzchając w panice... Ci, przy których wiktoryja, nowego nie mają obstalowywać potrzeby, ba!... przecie jeszcze zdobycznego niemało w dom zwiozą... A myśmy brać w skórę tęgo dopieroż mieli za pokoleń kilka, póki co kontentując się niezwyciężonością jazdy naszej... Aliści nawet i gdyby, to tych szabel parę czy i paręnaście tysięcy, by przemysłu zbrojnego nie zbudowało... Ów zaś najwięcej harmatami stoi, a tych najmniejszej nie było lać nowych potrzeby, a nawet i gdy bywała, sejm na to grosza skąpił. Nie darmu spisu kuźnic we Francyi Anno 1542 czyniono dla władcy na gwałt się zbrojącego! Niderlandczyki się takoż zbroiły na potęgę, by się z Hiszpanem móc za łby wziąć, Angielczyki dopieroż się w europejskie miały szranki szerzej cisnąć, przecie onym u siebie zawżdy dosyć było powodu harmat czynić, osobliwie na zamki we francuskich swych dziedzinach. Przydać k'temu niemieckie wojny książąt wiary niedawno podzielonej, przydać Italczyków już to Hiszpana, już to Francuza wspierających, przydać Szwajcarów, co z wojowania za jurgielt niemal podstawy narodowej uczynili gospodarki... słowem: gdzie nie wejrzeć na Europę XVI wieku, tam, okrom ziem naszych rdzennych, wojny jak nie toczą, to się do nowej szykują, luboż miarkują jakoż z poczętej się jako wykaraskać, by ze szwankiem najmniejszem... I wszyscy stali i spiżu łakną, jako kania dżdżu... Okrom nas, bom dokazał, że nam to zbyteczne się zdało, bośmy w szaleństwie ogólnem, wyspą byli pokoju...
   Rzeknie kto, że to może i krótkowzroczne patrzenie? A my? Zali, dobrodziejstwa pokoju od pokoleń kilku kosztując, myśleliśmy co do niedawna o tem, że nam może i przyjdzie gdzie znów zażyć tegoż koszmaru? Niepodobieństwem nam się to przed niedawno wszczętą ukraińską awanturą aby nie widziało? No to nie sarkajmy na szlachtę naszą sprzed wieków, że podobnie myślała!
   I jeszcze jeden pokoju owoc: tam handel kwitnie, gdzie nie grają armaty. Kupcy nader chętnie do tych krain jeżdżą, gdzie nie masz żołdactwa niepłatnego kup swawolnych, gdzie rabują i mordują w miarę, nie zaś ponad miarę... A tego znów skutek oczywisty, że dóbr jako narzędzia i insze utensylia żeleźne na jarmarkach naszych dostać szło bez nijakich turbacyj i po cenie nie nadto wygórowanej, temuż nabywca zwyczajnie nie cenił tego dobra, że to szczególne jakie dobrodziejstwo... I tu się księgi celne z komory w Poznaniu kłaniają, których przed wojną jeszcze przepatrzył nieoceniony Rybarski! Podług niego w latach 30-tych XVI stulecia przeszło przez tę komorę rocznie średnio 71 tysięcy kos (!), 86 tysięcy sierpów i 166 tysięcy noży! Weźmyż ostrożnie, że bodaj i połowa z tego jeno przez kraj nasz dalej ujeżdżała... Reszty pozostałej aż nadto będzie na potrzeby krajowe!
    Pryncypia te znając, wejrzyjmyż teraz na posesjonatów naszych kalkulacyje, czyli też na ich, jakobyśmy to dziś nazwali, „biznesplany”... Owoż co się onym profitować zdaje szczególnie to zboże, rzecz oczywista i wszytkim znana. Zasię rzeczą wtórą to, co Mistrz Jan z Czarnolasu wspominał: „sośnią na smołę, albo dąb na szkuty”. Ściślej : smołę drzewną, z której między inszemi terpentyna, a którą dziś mylnie się z dziegciem utożsamia. Szukałżem ceny jakiej średniej za potażu łaszt w Gdańsku, alem nie nalazł... Ale niemało i wywiedzieć idzie z pośredniej informacji, że Anno Domini 1610 przez Gdańsk przeszło 10 014 łasztów**** popiołu i potażu oraz 6 074 łasztów smoły. Wartość tych towarów wynosiła około miliona guldenów, co nawet zbrodniczo uśredniając tych towarów obu wyjdzie jakie 60 guldenów za łaszt, ergo po guldenie za korzec... A korzec wziąwszy nawet gdański, czyli na 54 litry liczony, to owoc trudu potażnika z dni kilku nieledwie... Przyjąwszy dla prostoty, że ten gulden dukatowi, ergo czerwońcowi równy, miał szlachcic na potażu dwakroć, luboż i trzykroć tego, co z kuźniczej dzierżawy, nawet już i poniechawszy rozstrząsania, zali ów mu iście cichcem ponad to, co ugodzone, lasu wycinał, na co sądy ówcześne skarg pełne... A smolarzy przecie mógł mieć szlachcic z pańszczyźnianych własnych, lasu swego, od nikogo nieproszonego... Dziwne, że szlachcic nie durny i policzyć umiał? A że znów krótkowzroczne, rzekniecie? A to ja Was proszę: ućciwie sądźmy... Podług siebie najlepiej... a kto bez winy niechaj pierwszy rzuci ten kamień... Imaginujmyż sobie jaką rzecz extraordynaryjnie niespodzianą, a to dajmyż na to, że jaki arcyrzadki trufli gatunek wielgiem się w Okcydencie wzięciem cieszący, dla jakich przyczyn nieznanych się we świecie nigdzie tak nie udaje wybornie, jak na ziemiach pomiędzy Odrą i Bugiem, dodatkiem jeszczeć onej tu, nie wiedzieć czemu, idzie rozsadzać i hodować niczem pieczarki dziś po pieczarkarniach... I cóż? Rzeknijcie mi w oczy, że nim wszyscy się nie rzucim sadzić bodaj na trawnikach i po doniczkach, byle gdzie kto jakiego spłachcia grontu dorwie, to że się trafi jaki przytomny, co wołać będzie, by przódzi może jakich badań czynić, zali to grontu nie wyjałowi... By może nie wszytcy naraz, bo któż będzie żyto siał, dróg naprawiał, dzieci uczył, ludzi leczył... A i by może jakiego mieć nad tem obrachunku i baczenia, bo jak czterdzieści milionów grzyba posadzi, to ów niechybnie na cenie się spsuje i profit już nie ten... I że go jeszcze posłuchamy... :)) No!... To jak już każdy z Was nie mnie, a sobie choć na to ućciwie responsował, to weźcież na uważanie suplikę moją byśmy tej szlachty XVI-wiecznej nie odsądzali od czci i wiary! Toć oni przecie to tylko czynili, co każdy z nas rad by uczynił, byle jeno okazyją miał choć raz w żywocie swojem na zarobek tak godziwy!
   I jakeśmy już przy tej ućciwości względem samych siebie chociaż... Spomnijmyż rzecz wtórą, jako się z końcem lat ośmdziesiątych przeszłego stulecia krztyna wolności dla wszytkich pojawiła, a i przy tem dla licznych, co do okcydentalnych ujechali krain za groszem, niejaka i prosperita nieduża... Cośmy najpierwsze ściągali? Apparaty do wideo, telewizory i talerze od satelitów... Automobile bodaj jak spsowane, przecie nam niedrogie, a na wiosce pozór wielkiego świata czyniące... Szaty, by najwięcej światowe... Mydełka „fa” i dezodory zielonem jabłuszkiem woniejące... Jeden na stu jakich narzędzi był kupił, jeden na tysiąc może wyposażenie warsztatu, a na palcach obu rąk tych liczyć, co w co większego zainwestowali... Spomijmyż o tem, jako tę szlachtę postponować będziem za to, że owa grosz zarobiony traciła na materyje nowe do obić, na powozy i zaprzęgi poszóstne maści jednakiej, na forysiów i kozaków, na szafrany i bławaty, na muszkaty i safiany...
   I nie dziwmyż się, że to wszytko na względzie mając, Roku Pańskiego 1563 na sejmie wniosek przeszedł, by szlachta kuźników pod przymusem wykupywać i rugować mogła, za koszt jeno kuźnicy nowej postawienia wypłacając... Ileż przy tem kuźnic upadło, zrachować nie sposób... A że tenże akurat moment świat wybrał sobie na to, by nowemi iść, wielkopiecowemi technologiami, ergo każdy kto by za dekad kilka myślił tych kuźnic odbudowywać de novo, na ekspens nierównie większy był skazanem, to już przecie nie autorów tejże konstytucyi z 1563 roku wina...
____________________

* Tym, co wtórej części o wytokach wywodu czekali, przeprosiny moje, aliści żem noty tej moderować nie nadążył, tandem tu jeszcze o pacjencji krztynę upraszał będę...
** Przypomnieć sobie pozwolę, że konstytucyją ówcześnie zwano zapis wszytkich uchwał z danego sejmu, w jednej na koniec spisanej i drukowanej postaci. Między inszemi i temuż groźnem było liberum veto, że sejmu przed opublikowaniem konstytucji zrywając, wniwecz obracano i to, co przed tem momentem może i zgodnie uchwalonem zostało...
*** I potwierdza to Kromer wprost pisząc, że kuźnica "uczyni szkody w bartnych drzewach i w lesiech drzewa inszego bardzo wiele, na popioły (czyli potaż - przyp.Wachm.) albo klepki zdatnego, czego wiecznie nie zapłaci ta ruda". U Zientary ("Dzieje małopolskiego hutnictwa żelaznego w XIV-XVII wieku") znalazłżem i wyimek z lustracyi dóbr pewnych, gdzie lustracyją prowadzący pisał z goryczą "iż pustoszył rudnik lasy, bo z niej (kuźnicy- Wachm.) nie dawał jeno marc.12 (marc 12, czyli 12 grzywien srebra, ergo jakie złotych polskich z górą 19 - Wachm.), a drew spalił za florenów sto..." Przyjąwszy tutaj, że floren to potocznie takoż dukat luboż i czerwony złoty, tenże obrachunek aż nadto wymownie dowodzi, że to w rentowności kuźnic pies był pogrzebany...
**** łaszt - staropolska jednostka miar sypkich na jakie dwie tony dzisiejsze obrachowywana


17 komentarzy:

  1. Vulpian de Noulancourt17 maja 2014 13:10

    Chcesz przez to powiedzieć, że gdybyśmy za Jagiellonów jakąś kilkupokoleniową krwawą wojnę domową sobie sprawili, albo wojowali na wszystkich frontach ze zmiennym szczęściem, to też wkroczylibyśmy w początki kapitalizmu, jak kraje zachodniej Europy? A przynajmniej przerzucili się na opłaty pieniężne, porzucając pańszczynę (bo to chyba jest klucz do uprzemysłowienia kraju)?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może by nie aż takie były konieczne hekatomby, ale z pewnością jakie zabawy w twierdz długie i żmudne oblężenie harmat wymagające coś by tu zmienić mogło... A nasze ówcześne wojowanie to najwięcej z Tatary się po stepie uganianie luboż i z Kozakami, twierdz nie znającymi, znoszenie... Luboż i wariant wtóry z wojną uciążliwą szlachcie od niej już cokolwiek odwykłej, tandem może i więcej skłonnej jaki grosz na zaciężnych wysupłać... Jeno że tego znów szlachcie, że gnuśna i zdziadziała rzec było w oczy nie sposób, a znowuż każdy się z nich miał za rębajłę nie wiedzieć jakiego i szczerze wierzył, że jego pierś i szabla to właśnie ostatnia ojczyzny zasłona i obrona... A każde zaciężne wojsko nie wiedzieć czy kiedy królowi do jakiego gwałtu na wolności szlacheckiej nie posłuży...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Przeprosiny przyjęte ;)

    hmm, troszku to pocieszające, że to niejako genów sprawa wydawać na 'luksusy', zamiast za światłymi przypowieściami amerykańskimi inwestować kazdy grosz w coś co zysk przyniesie...

    czy Twojej kolekcji, prócz wiszenia na ścianie, też jakieś drugie życie kuchenne na przykład nadano? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie widziałaś na Watrowisku zgrabnego ostrza rodem z "Czerwonych Beretów"? Toż kiełbasę i golonkę nim kroiliśmy, a i całkiem zgrabny do otwierania piwa był. Wachmistrz własnoręcznie jakiś półmisek też nim roztrzaskał całkiem zgrabnie. :D

      Usuń
    2. Zabytki tak postponować, Bezetko? Sumienia bym nie miał a i ręce mógłbym komu tak postępującemu poucinać...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. I do dziś nie wiem komu i ile za ten półmisek wrócić mam... Nawiasem to cóż to za półmisek, co pod naciskiem noża wędlinę krojącego, pęka... A ostrza ode mnie młodszego za zabytek nie liczę...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. czasem się zastanawiam, czy na tym samym Watrowisku byłam - jaja przeoczylam, rozbijane półmiski przeoczylam...
      A przecie nie degustowałam tyle mniszka, by urywał mi się jakis film? :D

      Usuń
    5. To nie jest jeszcze tak źle... Ja mam wątpliwości, czy tam aby w tem samem czasie innego Wachmistrza nie było, o którem mi opowiadają...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Pragnę wspomnieć męża mego przy okazji, bo on właśnie narzędzia zwoził i inne rzeczy pożyteczne, mnie na bzdury skąpiąc. Chwała mu, a ja i tak sobie nakupiłam różne piękności pieniędzy natrwoniwszy, bom durna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłbym wględem siebie tak srogim, WMPani:)) To po latach siermiężnego zastoju wielce naturalna reakcja kogoś, kto bez jakich wyrazistych barw i zapachów żyć nie umie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. szczur z loch ness17 maja 2014 21:09

    Wrócę do Waści tekstu z jutra, jako rzekłeś, bo rzecz pryncypialnie wciąga, a dziś przyszło mi sporo po gościńcach gonić :-(
    Kłaniam z zaścianka
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaścianek zatem trzeba pilnie od gościńców odsunąć, by pokusa nie brała...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Nie nowina to, że tak naprawdę napedem rozwoju cywilizacyjnego w sensie techniki i przemysłu jest wojna. Wojsko jako pierwsze otrzymuje najnowsze zdobycze techniki. Tak myslę, że to związane jest z motywacją; nic tak nie motywuje jak konieczność zwalaczania wroga. Dobrobyt życia pokojowego aż takiej siły motywacyjnej nie ma. Gdbyby nie koniecznośc zabijania wroga, nie wymysolono by maczuc, a gdyby nie przymus gonienia go (lub uciekania przed nim), pewnie nie wynaleziono by koła ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. maczugi miało być ;-)

      notaria

      Usuń
    2. No i dobrobyt, jak mało co inszego, rozleniwia okrutnie:) A względem maczug to owe pierwej się sprawdziły jako narzędzie myśliwskie i proste rozwinięcie zwykłego kija... Insza, że najpierwsze utensylia wojenne nie nadto wiele się od rolniczych różniły... Exemplum pewna naleziona w Sumerze płaskorzeźba, której dopokąd inskrypcji towarzyszącej nie rozszyfrowano, że to pochód króla jakiego na wojnę przeciw inszemu, mniemano mieć pochodem rolników do świątyni idących z darami i swemi motykami, kopaczkami, widłami etc.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. szczur z loch ness18 maja 2014 14:28

    Nikt kto nad rzeką nie mieszka, nie będzie czasu i wysiłków trwonił na budowę wałów na wypadek powodzi. Stąd, moje skojarzenie z istotą idealizmu niemieckiego (i idealizmu w ogóle), że myśl jest pierwotna w stosunku do bytu. Z prawdziwie pełnym podziwem dla wywodu.
    Kłaniam z zaścianka Loch Ness

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg Zapłać za intencyi wsparcie, choć porównanie zda mi się o tyle nietrafne, że rzeka sama do kogo odlegle pomieszkującego nie przyjdzie, za to wojna uczynić tak może, tandem mądry kto maksymy pamięta "si vis pacem, para bellum"... Jeno, że to znów thema na opowiastkę inszą...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)