28 kwietnia, 2012

O najstarszym żołnierzu Legionów...VI

   Lectorom, co dawniejszego mego, onetowego blogu nie znają, tegoż winienem uwiadomienia, że części poprzednie tam się znajdują, a linki ku nim wiodące w tekst są wplecione...

                                                                 *   *   *

  Kończąc już naszej nad miarę rozwleczonej o Sieroszewskim opowieści (I, II, III, IV, V), chciałbym ja do legionowego Jego epizodu dopowiedzieć o jednem jeszcze zdarzeniu mało znanem, a mianowicie o roli Jegoż przy rządów nowych w ośmnastym roku tworzeniu. Owoż po opisanych w części V zasługach bojowych Sirki, najpewniej obadwa z Piłsudskim ku tejże przyszli konstatacyi, że to mimo wszytko nie wiek, by brzucho wytrząsać w siodle, a i talentów szkoda, których z pożytkiem idzie wyzyszczeć na inszej niwie.
   Ano i tak pożegnał się był Sieroszewski z mundurem, a w cywilnem garniturze, dla przyszłych pożytków Rzeczypospolitej pracując, początkiem zaplecza politycznego dla Polskiej Organizacji Wojskowej sposobiąc, zasię pogrupowawszy się z innemi socyalistami dawnemi z których każdy wart osobnej zgoła noty, dla życiorysów pysznych swą krasą... Wolnomularz Downarowicz, co od rewolweru pepeesowskiego bojowca doszedł poprzez przeróżne ministerialne fotele, do roli człeka co związkom zawodowym i kasom chorych serce był oddał, Artur Śliwiński – między inszemi i premier kilkudniowy z lata 1922 roku, czy nareście Tadeusz Hołówko, co latem 1931 przez nacjonalistów ukraińskich zamordowany, rzec by można, że życie położył na ołtarzu tej idei własnej, by się z Ukraińcami prawdziwie pobratać...
  Póki co, wszytcy oni konspiracyjne Stronnictwo Niezawisłości Narodowej tworząc, w chwili rozpadu państw zaborczych, natężyli wysiłków, by jak najrychlej na tych gruzach, co konstruktywnego stworzyć. Opowie nam o tem Gabriel Dubiel, ówcześnie działacz ludowy galicyjski:
„Zastałem* grono: złożone z kilkunastu osób, przeważnie mi znanych, Królewiaków, działaczy z „Wyzwolenia” i PPS, z wojskowych, świeżo przez Radę Regencyjną mianowanego generała Rydza-Śmigłego. B. Galicja reprezentowana była jedynie przez Radlińską i mnie. Posiedzenie rozpoczął gen. Rydz-Śmigły [Dubiela cokolwiek tu memoryja zwodzi; Rydz-Śmigły był wtedy jeszcze tylko pułkownikiem – Wachm.], referując potrzebę utworzenia tymczasowego rządu republikańsko-demokratycznego, a to wobec klęski i rozprzężenia wojsk okupacyjnych, konieczności utrzymania możliwego w tak przełomowej sytuacji porządku, niedopuszczenia do zagrażającej nam anarchii i pozyskania mas chłopskich i robotniczych dla powstającego państwa polskiego. Do powzięcia tej decyzji zmusza nadto niepopularność wśród rzesz ludowych i inteligencji niepodległościowej Rady Regencyjnej, której źródło władzy nie pochodzi od narodu. Rząd będzie prowizoryczny do powrotu z Magdeburga Komendanta, siedzibą Lublin, bo tam mamy pułk legionowy... W przemówieniu swym gen. Rydz-Śmigły poza koniecznością tworzenia armii, utrzymania ładu i możliwej spólnoty w kraju oraz obrony zagrożonych granic państwa, nie poruszył żadnych punktów programu społecznego, czy gospodarczego przyszłego rządu, podobnie jak i następni mówcy, zabierający głos w dyskusji. Armia, likwidacja okupacji, zabezpieczenie powstającego państwa przed nadciągającymi od wschodu i zachodu burzami, były dominantą zakonspirowanego zebrania. Zarysowanej przez gen. Rydza-Śmigłego linii działania nikt nie oponował, ani jej nie modyfikował. Wszystko zdawało się być ułożone i przygotowane”.
  Dubiel, cokolwiek wszytkim tym zaskoczony, zastrzegł się, że nie ma mandatu negocjowaniu czegokolwiek jako sekretarz PSL Galicji, przecie zaraz dodał, że nie wyobraża sobie by ten rząd nowy nie miał kogo w składzie takoż z Galicyi, czy i z Poznańskiego, przy tem rozumiejąc Niemców w Warszawie nadto jeszcze silnemi, przedkładał na siedzibę Kraków.
  Ano i tu mu właśnie Sieroszewski ripostował, że „chwila jest paląca”, tegoż najwięcej przedkładając, że w Zagłębiu Dąbrowskiem już robotnicy Austryjaków rozbrajają i że wiedzeni nie wiedzieć przez kogo, ku czemu rzecz doprowadzą**... Koniec końców Dubiel, uznając racyje Sieroszewskiego względem pilności sprawy, swoich jednak forsuje poprawek, a tych mianowicie, by dookoptować z Galicyi Witosa i Stapińskiego, jako przedstawicieli obu odłamów PSL-u, Daszyńskiego i Moraczewskiego z PPSD oraz Korfantego, jako przedstawiciela zaboru pruskiego.
   Koncept ten przyjęto, jednak „Korfanty odpadł z kombinacji i kandydaturę jego uznano za nieaktualną, ponieważ Poznańskie było jeszcze cząstką państwa pruskiego. Inne moje życzenia oceniono jako drugorzędne, a obawy za płonne, zwłaszcza forsowanie Krakowa, za którym nie trudno mi było przytoczyć tyle ważkich argumentów (lokal P.K.L. gotowy, sztab urzędniczy, administracja puszczona w ruch, wojsko doborowe i po rozbrojeniu Austriaków najlepszym ożywione duchem, desygnowani z Galicji ministrowie, równocześnie czołowi działacze P.K.L.) spotkało się ze stanowczym sprzeciwem. Wybór Lublina był nieodwołalny”
  Ano i tak przyszło do skonstruowania lubelskiego rządu Daszyńskiego, najpierwszego rządu niepodległej Rzeczypospolitej, w którem to rządzie miał Sieroszewski teki ministra informacji i propagandy (wiceministrem został Downarowicz). W przyszłości już się nigdy aż tak oficjalnie Sieroszewski w politykę nie angażował, choć i nie stronił od niej... W czas wojny bolszewickiej dwudziestego roku, zabiegał usilnie wśród amerykańskiej Polonii o grosz i o wysiłków naszych wsparcie***, od 1933 roku był prezesem Polskiej Akademii Literatury, dość powszechnie w tej roli akceptowanym i jako nestor, i dla osiągnięć własnych, ale i dla kontaktów licznych a cennych z obozem ówcześnie rządzącym... Sam zresztą od 1935 piastował godność senatora
  Wszyscy pamiętają słynne wystąpienia radiowe z oblężonej Warszawy Stefana Starzyńskiego, a przecie nie on jeden w tamtem czasie z tej anteny przemawiał... Właśnie Sieroszewski takoż licznym słuchaczom zapadł sielnie w pamięć, osobliwie jak niemal płacząc, żałował swych lat (81), co mu walkę z karabinem w garści uniemożliwiają...
  Okupacyjna rzeczywistość nie była dla familii Sieroszewskich łaskawa. W styczniu 1942 ginie siedemdziesięcioletnia pani Stefania w wypadku ulicznym, gdzie pod tramwaj wpadłszy, odchodzi śmiercią tak osobliwie cywilną w tej powodzi mordów i egzekucyj, że wręcz nie do uwierzenia...
   Synom Sirki**** pofortunniło się oćca nieomal przymusić, by się przed powstaniem ze stolicy był pod Piaseczno przeniósł, ano i właśnie w Zalesiu doczekał był Sieroszewski od Niemców wyzwolenia, choć już nie wojny pokończenia. Połamawszy przy jakiem upadku obojczyka, przyplątało się wraz i płuc zapalenie, co starca zmogło 20 kwietnia Anno Domini 1945. Na miejscowy cmentarz***** na biednieńkiej chłopskiej furmance, w znędzniałego konia zaprzężonej, wiózł go jedyny ówcześnie mogący być przy Nim familijant, pacholę ledwo dwunastoletnie... wnuk Andrzej, syn Stanisława, przyszły profesor UW i hungarysta znany...

                                                          *   *    *
 Na koniec zaś, za uprzejmością i staraniem Sir Absurda z Klechistanu, coż tego filmiku wyszperał:
        
___________________________________
* -spotkanie miało miejsce 3 Listopada w warszawskim mieszkaniu Artura Śliwińskiego.
** - opisana akcja, wszczęta 2 Listopada na wezwanie SDKPiL oraz PPS-Lewicy, z czasem doprowadziła do utworzenia tam „Czerwonej Gwardii” i Rad Delegatów Robotniczych na wzór znany już z bolszewickiej Rosji...
*** - po raz drugi przyjechał do Stanów w 1929, jako oficjalny przedstawiciel państwa polskiego na obchody 150 rocznicy śmierci Pułaskiego.
**** - Władysław, w II Rzeczypospolitej prokurator Sądu Najwyższego, podczas wojny przewodniczył Specjalnemu Sądowi Obszaru Warszawskiego AK, a w czasie powstania był szefem Służby Sprawiedliwości. Stanisław, po wojnie bolszewickiej wrócił na studia w SGGW i przed II wojną zdążył jeszcze być dyrektorem Warszawskiej Izby Rolniczej. Żołnierz AK, więziony na Pawiaku przez Niemców, a po wojnie jeszcze dwukrotnie przez komunistów. Najmłodszy z nich, Kazimierz, pomarł był wrychle po wojnie na gruźlicę, nader ciężkich zaznawszy czasu wojennego turbacyj, coż go w tę chorobę wpędziły.
***** - z którego Go przeniesiono na Cmentarz Wojskowy na Powązkach w 1949 roku, gdzie leży obok żony

13 komentarzy:

  1. Niestety, aż takich szczegółów jak Waćpan nie znam, bo do tego trzeba mieć zamiłowanie, a nie tylko wiedzę z liceum.
    Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zaprzeczę...:) Aliści, jako we wszytkiem zapewne, wyszedłszy nieco ponad podstawy, wraz i się sprawy więcej zrozumiałemi widzą...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Wachmistrz - tyś to chłop jako dąb,

      Usuń
  2. Mówi Wacław Sieroszewski [1937 rok]:
    http://youtu.be/LaP4ozTsI_o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla tej przyczyny, że z komentarza tutaj rzecz trudno otworzyć, pozwoliłżem sobie Waszmości wynalazek do treści dołączyć właściwej, natulraliter ze wskazaniem, komuż tego zawdzięczamy...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Dziękuję za całość.
    A jeśli chodzi o Ułanów, co to przybyli pod okienko /tu napiszę, bo nie wiem czy Wachmistrz zajrzy niżej/ to przypomniałam sobie, że jak byłam dzieckiem, to Mama spiewała mi tę piosenkę do snu.
    Pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemuż mam nie zajrzeć? Toć mię przecie o każdem uwiadamiają komentarzu... Pojmuję, że Pani Matce przynajmniej piosnka, jeśli nie ułani, w pamięć zapadli głęboko...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Witaj w nowym miejscu :)
    Za lekcję historii- dziękuję :)
    Pozdrawiam na miły tydzień)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To i ja z nowego kłaniam się nisko,służby swe polecając:)

      Usuń
  5. Nauk dziś pobierać nie będę, więc wybacz mi Wachmistrzu drogi, bo Księżniczka u podołka doczepiona poczytać nie daje. Zostawię tylko serdeczności i pozdrowienia. Na lepsze czasy czekać będę i za kilka dni zjawię się aby dokładniej tekst przeanalizować.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokłony Xięczniczce zatem niskie i serdeczności:)

      Usuń
  6. piękne to były czasy... Honor, Ojczyzna, Bóg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wieleż mnie wiedzieć, żadnemu z tej trójcy się nie sczezło, tandem rzec by i można, że i dziś idzie icj mieć na względzie, przecie zda mi się, że jakoby już nie w sercu... :(
      Kłaniam nisko, wielce za tąż wizytę i głos obligowany:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)