19 stycznia, 2013

O Zyndramie z Maszkowic...


Jakem przed laty pierwszy raz do tej themy materyi zbierał, byłaż jeszcze dostępna pod temże adresem:
http://www.nsi.pl/almanach/art-ludzie/zyndram_z_maszkowic.htm Zyndramowa biografija pióra Ireny Styczyńskiej, co mi pisaninę dalszą arcytrudną czyni, bo trudnoż polemiki wieść, jeśli Lectorom jeno na wiarę podać przyjdzie, że owa iście to popisała, k'czemu ja się odnoszę... Trudno, przepatrując dziś internetowych czeluści, żem już po tem śladu jeno nalazł niewielkiego w wikipedycznej nocie, gdzie się na Styczyńską powołują, udziału Zyndrama w nikopolskiej Luksemburczyka z Turkami batalii domniemując, podobnie jak i o pozycjej Zyndrama śródzi dostojników Jagiełłowych, o experiencji bitewnej onegoż i o nagrody braku za wyprawę grunwaldzką...
  Wielce to wszytko Zyndramowej pamięci miłe i przychylne, jeno ja bym tu swoich dołożyć chciał wątpień. Najpirwszego zasię względem owych spekulacyj czystych o udziale w nikopolskiej batalijej. Owszem, prawda że moc rycerstwa naszego ochotnie szła na służbę Luksemburczyka przeciw Turkom, daleko nie szukając, choćby i legendarnego Zawiszę Czarnego za exemplum biorąc... Jeno, że to wszytko prywatne przedsięwzięcia onych były, wielce miło przez Zygmunta Luksemburskiego witane i nadgradzane, a to dla tej przyczyny, że na własnych  poddanych madziarskich polegać nie mógł, zanadto ciężkim onym będąc władcą. Nie umiem ci ja sobie jednak wystawić cyrkumstancyj takowych, by to król Jagiełło tegoż Zyndramowi poruczał, iżby do Luksemburczyka na służbę szedł i by choć grosz na to z królewskiej szkatuły łożył...
  Wtóre, na czem bym się skupić pragnął, to rola onegoż w grunwaldzkiej potrzebie. Ano zgodzim się, że ów był oboźnym i że hufce do boju szykował, nawiasem: wielce sprawnie. Zgodzim się, że i w chorągwi* wielkiej krakowskiej przy niem komenda była, aliści przypisywać onemuż zwierzchność nad całym skrzydłem lewym, czyli wszytkimi koronnymi i mazowieckimi wojskami, to już naddane mniemanie. Nie mniemać mi, by wojennik tak przemyślny, jak Jagiełło, by się na taki azard był puścił, że pryncypalnej przecie sobie komendy zostawiwszy, na to by rozkazy chorągwiom przychodziły jak to byśmy dziś rzekli: "drogą służbową", trza by gońcom królewskim gdzie tam w zamięszaniu bitewnem Zyndrama szukać, by królewskie rozkazy potwierdzał. Tem więcej mi wątpić o tem, by ryzykowano, że się chorągwiom może i podwójne, a  może i sprzeczne komendy od króla i od Zyndrama dostaną... Zatem nawet jeśli tak i kto tam może Zyndrama tak zwał, to jeno tytularnie, a Długosza, królowi nieprzychylnego, jeszczeć i o chęć deprecjacyi monarchy podejrzewam szczerze.
   Niechybnie jednak dowodził chorągwią wielką krakowską, największą z naszych i najpryncypalniejszą, a znak onej za sztandar armii całej był postrzegany. W niej najznamienitsi rycerze za przedchorągwianych służyli. Długosz ich nam wymienia za koleją, tedy wiemy że to byli "Zawisza Czarny z Garbowa z domu Sulima, Florian z Korytnicy herbu Jelita, Domarat z Kobylan z rodu Grzymalitów, Skarbek z Góry z domu Habdank, Paweł Złodziej z Biskupic z rodu Niesobia, Jan Warszowski z rodziny Nałęcz, Stanisław z Charbinowic z rodu Sulima i Jaksa z Targowiska z domu Lisów". Z pewnością też Lectores moi pomną że w czas bitewny tejże chorągwi znak na ziemię był upadł i przez czas niejaki nawet był w krzyżackich rękach, nim go rycerze nasi nie odbili. Niechybnie, po pierzchnięciu Litwinów, byłże to drugi termin onej batalii dla nas srogi wielce, przecie szczęśnie pokończony. Czy jednak dla wszytkich?
   Bywają dla historyka zdarzenia takowe, gdzie się więcej wywiedzieć idzie, bacząc pilno na to, czego NIE piszą, niźli na to co tam kto o czem popisać zdążył. Sama i autorka uwagi na to zwracała, że Zyndram nijakiej nagrody nie zyskał. A przecie Jagiełło skąpym nie był, przeciwnie: jako jeno miał za co, wielgiej był hojności to pan... Małoż na tem: czasu końca lipca i sierpnia początku, jako mu się całe Prusy do stóp słały, niemal dnia nie było, by kogo tam na kolejne zamki w Prusiech, luboż i na insze godności nie desygnowano. W dniach tamtych powszechne było mniemanie, że to krzyżactwa kres, tedy ani wątpić było o tem, że z tych nadań nic nie będzie... aleć i nawet między temi, nie masz nijakiej o Zyndramie wzmianki. Małoż i na tem!
   Nieledwie dwie niedziele po tem boju sławnem, gdzieści tam z końcem lipca mowa o tem jako to, już pod Malborgiem sobie gracko owa wspomniana chorągiew krakowska poczynała. Długosz dwóch tylko tych chorągwi w tem starciu wylicza i mężów dwóch, co temu przewodzili: Dobka z Oleśnicy, o którem nam skądinąd wiedzieć, że chorągwi Oleśnickich przewodził i prawdziwie tu o tąż chorągiew idzie i o... Jakuba z Kobylan, co w kontekście takiem nie inaczej pojmować trzeba, niźli że krakowianom hetmaniącego Długosz spomina! Gdzież zatem nasz Zyndram?
   Nie sądzić mi, by go jaka rana pod Grunwaldem odniesiona tegoż dowództwa pozbawiła. Gdyby lekką była, niechybnie by Zyndram jej i pomniejszał, byle móc dalej służyć, gdyby była groźną, to faktu poranienia persony tak znamienitej niechybnie by ni Długosz, ni źródła insze nie pominęły... Ostaje nam tedy za objaśnienie tegoż jakie rozumne jeno niełaska królewska, co go komendy pozbawiła. Zasię owej jedyną rozumną przyczyną widzi się owa chwila grozy w zamęcie bitewnem, gdzieśmy choragwi utraty byli bliscy. Pomnić przy tem proszę, że nie o byle spłachciu prawim, a o chorągwi najpryncypalniejszej; o znaku, którego strata mogła dla wszytkich być znamieniem jakiego przełomu niefortunnego... Bywały batalije, gdzie taka znaku utrata, często za assumpt do powszechnej ducha utraty, luboż i panicznej ucieczki była brana. Nie dziw mi tedy, że Jagiełło lekce tegoż zdarzenia nie ważył. Szczegółów nam przecie nie znać, skazaniśmy na domysły, jak Sienkiewicz, co wybrnął był z tejże obieży Krzyżakowi jakiemu na ziemi leżącemu każąc rozerżnąć brzuch konia Marcina z Wrocimowic i tegoż za przyczynę dramatu wystawiać.
   Cóż: pisarzowi wolno, nam zasię to jeno za jaką hipotezę możebną mieć, przecie nawet gdybyż i tak było, przyjrzyjmyż się tym zdarzeniom bliżej. Chorąży pada, chorągiew przechwytują Krzyżacy... pozorowi wbrew wielce wiele idzie z tego mniemać, osobliwie jeśli wiedzieć nam, że Marcin z Wrocimowic ani nie zginął**, ani nawet i jako srodze poturbowan nie był. Cóż się tam zatem stało takiego? Wielce to tajemnicza sprawa...
  Pojmowałbym, że poległo jakich dwóch, trzech rycerzy chorążego osłaniających, znagła ów się na pierwszej linii był znalazł, ubito i jego, luboż mu chorągiew wydarto, przecie zaraz insi by zuchwalca krzyżackiego usiekli... Tu zaś Krzyżaków musiało być wokół chorągwi najmniej kilkunastu, a więcej prawdopodobne że i kilkudziesięciu, skoro śpiew przez nich intonowany na polu bitwy dostrzeżono! Cosi tam i prześpiewać musieli zdążyć, tedy najmniej między chorągwi stratą, a odzyszczeniem onej minut kilka luboż i kilkanaście upłynąć musiało! Pisze nam Długosz, że się rycerze nasi "z wściekłością" na Krzyżaków rzucili... Aleć przecie żaden tam nie siedział i znudzony na jakiebądź zatrudnienie nie wyglądał! Każdy przecie z kim się tam zmagał i by się ku inszej stronie mógł obrócić, przeciwnika tegocześnego pokonać musiał. To się przecie nie w sekundy działo, a wiemy jakiż tam ścisk był:
"...kiedy szeregi tak się zwarły, nie można było odróżnić tchórza od odważnego, dzielnego od opieszałego, bo jedni i drudzy przywarli do siebie jakby w jakimś splocie. Tu zmieniali miejsce albo posuwali się naprzód dopiero wtedy, gdy zwycięzca przez zrzucenie lub zabicie wroga zajął miejsce pokonanego. Kiedy w końcu połamali kopie, przywarły nawzajem do siebie jedne i drugie oddziały i zbroje zbroi tak, że naciskani przez konie, złączeni jedynie walczyli mieczami i wyciągniętymi nieco dalej na drzewcu toporami..." pisze Długosz. Niepodobieństwem w cyrkumstancyjach takowych, by nawet na pięć sążni w bok się przebijać bez wysiłku ogromnego i czasu na to przebijanie zmitrężonego!
  Wychodzi nam z onych przemyśleń, że w chwili krytycznej, Marcin z Wrocimowic był luboż całkiem sam, luboż ochronę miał tak nikłą, że jej w mig usieczono. A to już o ustawieniu szyku świadczy... i na karb Zyndramowy w rzeczy samej zapisane być winno:(( Przytwierdza temuż i owo spomniane przez Długosza zażarte chorągwi odzyskiwanie przez rycerzy najznamienitszych. Tyle, że owi wszytcy z naźwiska wymienieni byli w tejże chorągwi za PRZEDCHORĄGWIANYCH! Właśnie do nich należało chorążego i znaku niesionego strzec, a i ciałem własnem zastawić, gdybyż i k'temu przyszło! Gdzież oni zatem byli w chwili próby?
  Nie stchórzyli, to pewna, chocia zełgałbym, gdybym nie przyznał żem takich myśli o Marcinie z Wrocimowic nie miał... Cóż,  podług mnie rzeczy się zapewne tak miały: w gorączce boju okrutnego tak się rycerze zapamiętali, że nie baczyli ni znaków, ni komend, jeśli takowe były... Jeśli ich nie było, to nam już żadnych więcej oskarżeń na Zyndrama nie trza. Może się i sam wielce w bój był angażował i inszych spraw nie baczył, może i sam musiał gardła bronić, może i stawał arcydzielnie, świetnie się jako rycerz spisując...? Jako rycerz, nie wódz....
   Jeśli komenderował, to przyjdzie wnioskować, że nieskutecznie wielce. Nie słyszano go? Nie zadbał o to, by znaki widoczne były? Nie miałże na to pocztu swego, by ordonanse roznosili?  Dopuścił, by się Marcin nadto ku Krzyżactwu wysforował, nie pchnął nikogo w sukurs zawczasu? Wiedział przecie, czem to grozić mogło... Jak nie wejrzeć,  jako hetman w rzeczy samej się nie spisał... Przykro to tedy rzec, bo w ślad za tem i niechybna krzywda ludzka rycerza znamienitego, a i dramat się tu pokazuje niemal na miarę wtórego "Lorda Jima", przecie nie sposób Jagielle słuszności odmówić, że wodza co nad wojskiem swem nie panuje, obojętne dla jakiej by to nie było przyczyny, z godności złożył...:((
____________________
* Czytaczom moim dziś wyzwanie spore, bo trza będzie samemu wyrozumieć, gdzież o choragwi, czyli jazdy oddziale prawim, gdzie o choragwi pojmowanej tak jak i dziś to czynim: jako sztandar... Próbowałżem tego pierwej przypisami pooznaczać, aliści tekst się mało czytelnem czynił, tedym poniechał...
** zmarł w 1442 roku

51 komentarzy:

  1. Cała ta batalia jest nieco dziwna i niejasna. Niby to nie takie znów mroki zapomnienia bo i dokumenty i przekazy i nawet kroniki, ale wątpliwości i pytań dużo. Czytając "Krzyżaków" Sienkiewicza tez się dziwiłem, co się z tak słynnym rycerzem i w końcu wodzem (jakby nie było), stało? Przecież nie zginął. Potem doszły kolejne zdziwienia - jakim cudem pozwolono na wzmocnienie załóg, w szczególności Malborka? Gdzie zniknęli Litwini, wszak to podobno o ich sprawy głównie ta wojna była? A już najbardziej, że Litwa nigdy więcej z Zakonem nie walczyła!!!
    Z perspektywy czasu wydaje się, jakby prawda utonęła pod powodzią kłamstw, niedomówień i przeinaczeń - jedno jest pewne, kto wygrał samą bitwę - kto na tym skorzystał, to już zupełnie inna sprawa.
    Sprawa Zyndrama bardzo jest ciekawa, bo gdyby się sprawdził, to traktowanie go przez Króla można by poczytać za niesprawiedliwe i krzywdzące. Musiało coś być oczywiście nie tak, nawet w mniemaniu współczesnych, że śladów żadnych nie ma.
    Ciekawa muzyka, a jeszcze ciekawsza interpretacja bitwy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa "duszuszczypatielnaja" aranżacja zeszpecona dokumentnie przez niezdarne tłumaczenie na polski. Poleciłbym może inną - wolną od tej wady [ale za to z wadą graficzną]:

      http://www.youtube.com/watch?v=ttb2qZvwwI4

      Dziękuję i pozdrawiam

      Usuń
    2. Jak z przywołanej piosnki widać, nawet i to, kto wygrał, nie jest takie pewne...:) Choć miło, że nas tam choć na współautorów zwycięstwa przywołują, bom się był już i z wersją spotkał, że to ruskie wojska z Nowogrodu, Smoleńska, Pskowa etc.etc, przy litewskiej i żmudzińskiej tego dokonały pomocy. Polacy jakby wyparowali...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Ale przynajmniej wszyscy są zgodni kto przegrał :D
      Co do tłumaczenia, to mało zwracam na takie rzeczy uwagę, ale młodzież raczej kompletnie nie rozumie takiego tekstu. Lepszy więc nawet taki kulawy, niż słuchanie jak tureckiego kazania. Ten drugi link strawniejszy, w zdecydowanie większym stopniu :D

      Usuń
    4. Pozwoliłem sobie cokolwiek się inszym produkcjom Starego Olsy przyjrzeć i po batalijach kolejnych (pod Orszą, Kleckiem etc.) takoż po ogólniejszej dostrzeganej skłonności, wnoszę, że się był znalazł bard, co aspiruje by narodowi litewskiemu korzeni przyczynić (nawet tam, gdzie ich dopotąd nie było:) i sławy namnożyć...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    5. Za to na zlotach, zjazdach i rekonstrukcjach, młodzi nie przejmują się takimi drobiazgami przy kim była racja - ci śpiewają, tamci się mieczami tłuką i z dział palą - grunt że zabawa jest. Czasami myślę, że może to i lepiej - a kto komu pół tysiąca lat temu dołożył, to akurat dla nich mniej istotne - niech każdy się chwali jak chce :D
      W przypadku tego zespołu, to trudno dociec, czy śpiewając "Litwin" mają na myśli Rusina, czy też Litwina? I dlaczego nie śpiewają po litewsku?

      Usuń
    6. Też żem i tego zdania, że owe rekonstrukcyjne grupy, między któremi mam i ja druhów kilkorgą, okrutnie dobrej czynią roboty. Primo, że to historii lekcje żywe, co niechby i dla spectatorów połowy jeno były uciechą dla gawiedzi, przecie ta druga wielekroć co z takiej lekcji lepiej zapamięta, niźli z bakałarza, by i najlepszego, wywodów uczonych a nudnych. Secundo, że lepsza strzelanina na niby, niźli prawdziwa, a bacząc na to, że, daj Boże, niezadługo nam może minie 70-lecie bez wojny, co rzec w naszego kraju dziejach jest bez precedensu, zda mi się, że to każdych jest warte pieniędzy, by zapały niewcześne na zabawę obrócić, nie zaś na walki prawdziwe... Choć i tu się bez zgrzytów nie obejdzie, jako mi ongi relacyjonował bywający tu u nas z czasu do czasu Imć Robert z grupy rekonstrukcyjnej 4 Pułku Piechoty, to za inscenizacyją borodińskiej batalii, organizatorzy onych przemyślnie i z historią w niezgodzie wielce daleko na skrzydle ustawili, byle jeno się przed oczy bitwę oglądającego Putina Jegomości nie ciśli i w oczy polskiemi sztandarami nie kłuli... Co się litewskiego ansamblu tyczy, to śpiew po rusku byłby w jak najlepszej zgodzie z tradycjami Wielkiego Księstwa, gdzie przecie i język ten był oficyalnym dokumentów językiem, takoż i w kancelaryi wielkoksiążęcej, ale i przecie najwięksi nawet z panów de nomine litewskich, w gruncie rzeczy Rusinami było, czego może i Litwinom dzisiejszym przykro do rozumu przyjąć...
      Kłniam nisko:)

      Usuń
  2. Irena Styczyńska, z domu Król, urodzona 9 lipca 1923 roku w Siennej nad Zalewem Rożnowskim. W 1939 roku zdaje małą maturę i rozpoczyna naukę w Liceum Przyrodniczym, zamierzając zdawać potem na studia medyczne. Do szkoły chodzi jednak tylko przez miesiąc. Wojna przerywa dni w wymarzonym liceum. Po zdobyciu w 1942 r. zawodu technika ekonomisty podejmuje pracę w Wydziale Rolnictwa Starostwa Powiatowego. Równocześnie zostaje wciągnięta w konspiracyjną pracę podziemną w ramach Inspektoratu AK. Działa również w konspiracyjnym harcerstwie. W stopniu podporucznika zostaje po wojnie odznaczona Krzyżem Partyzanckim AK. W 1965 robi pierwszy kurs na przewodnika. Ten rok jest również czasem, w którym rozpoczyna swoją drugą pracę, tym razem w Sądeckim Muzeum Okręgowym. I właśnie tutaj powraca do swej wielkiej pasji z dzieciństwa i młodości, do historii. Odkrywanie ciekawostek i tajemnic historycznych jest tym, czemu chce poświęcić swój czas. W 1975 roku zostaje opublikowana jej pierwsza praca historyczna. Od tamtej pory co jakiś ukazują się jej artykuły w sądeckich kwartalnikach i czasopismach. Jest współautorką "Sądeckiego rodowodu Władysław Hasiora" oraz "Dokumentacji fotograficzno - opisowej miejsc pamięci narodowej", a także redaktorem "Przewodnika po zabytkach Nowego Sącza". W latach 70. współpracuje z organizacjami harcerskimi. Po roku 1989 pracuje w Komisji Urzędu Miejskiego przywracając dawne nazwy ulicom Nowego Sącza. Wspiera również instytucje i akcje związane z Sądecczyzną. "Związek Sądeczan", "Sokół", akcja "Ratujmy sądeckie nekropolie" to tylko niektóre przystanki na drodze jej dynamicznego życia. W 2001 roku zostaje Honorowym Obywatelem Miasta Nowego Sącza. Zmarła 11 listopada 2007 roku w Święto Niepodległości. Spoczywa na sądeckim cmentarzu przy ul. Śniadeckich i Rejtana. Jej imię nosi dzisiaj park znajdujący się w pobliżu Baszty Kowalskiej.
    Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że czegoś tu nie pojmuję... Co ma Nieboszczka "z domu Król" z Jagiełłą i Zyndramem? Czyżby grypa mózgowa w Loch Ness zaległa?

      Usuń
    2. To do Autora tego bloga komentarz kierowany i nic nikomu do tego, a najmniej bluzgi tu jakieś umieszczać.
      Ukłony z Loch Ness :-)

      Usuń
    3. A który z 24 użytych tu wyrazów jest "bluzgiem"? Czy może znak diakrytyczny "" lub te dwa pytajniki - ??. ?

      Usuń
    4. Nikt nie twierdzi, że jesteś upośledzony umysłowo ale niestety wszystko na to wskazuje, więc daj już sobie spokój i nie zawracaj głowy.

      Usuń
    5. Pax, Pax Vobiscum! Dajcież pokój, Mości Panowie, owym złośliwostkom bez przyczyny i powodu... Pisałżem, Sir Absurdzie, w polemice niejakiej do tez owej "Nieboszczki" w Jej biogramie Zyndrama z Maszkowic zawartych... Imć Szczur z Loch Ness tak był miłym, że persony autorki przybliżył, co mnie akurat dwie pojąć pozwoliło rzeczy: primo względem szlachetności persony, w com nigdy nie wątplił, secundo, w powszechność pewnej, właściwej często przewodnikom, przypadłości, przez którą owi z czasem coraz usilniej na to zabiegają, by postać, gródek luboż inszy zabytek, któremu służą, ponad wszystkie inne wywyższyć. To właśnie, zatem ów popularyzatorski zapał i chęć szczera, przy niejakich warsztatu historycznego brakach, pozwala onym czasem na tezy, których niczem zgoła podeprzeć się nie da, jako właśnie te o bytności Zyndrama pod Nikopolem, luboż o jego rzekomem nad wojskiem dowództwie...
      Kłaniam nisko Waszmościom, nadziei pełnym na swaru niewczesnego zażegnanie...

      Usuń
    6. Zmylenie z Sir Absurdem, przebaczyć upraszam, Mości Ijonie:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    8. Przyczyny usunięcia komentarza pozwoliłżem sobie pocztylionem wyłuszczyć...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    9. Otóż to, czyli w rzeczy samej :-) Polemika, która Waszmość podjąłeś, ciekawa i wielce pouczająca, co obiektywnie przyznaję, miała jednak tę wadę, że Autorka niewiele do badań historycznych wniosła, o ile cokolwiek i to chciałem w komentarzu zasugerować :-) Nie oznacza to wcale, że Autorka na uwagę nie zasługuje, jednak zbytne hm ... nobilitowanie Jej odkryć wydało mi się przesadnym :-)
      Kłaniam Waszmości z zaścianka Loch Ness :-)

      Usuń
    10. Nie twierdzę ja, że jeno akademiccy profesorowie mają monopol na wiedzę i rację (że sam niem nie jestem, bym siebie też i czem takiem postponował:)), aliści nie zawsze "chęć szczera" za wszystko insze nastarcza...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    11. Owszem, to prawda. Zważ jednak Waszmość, że gdybyś podjął polemikę z tezami bardziej znanymi, np. szerzej funkcjonującymi w cytatach, tzw. autorytetów, o których również wspomniałeś, to pewnie nawet bym tam nie sięgnął :-)))) smakując - jak zwykle zresztą - Waszmości dedukcję w dochodzeniu do prawdy. Ale skoro nikt o owej Autorce nie słyszał, nikt się na nią nie powołuje, że o niemożliwości znalezienia tekstu źródłowego nawet nie wspomnę, to rzecz mnie zastanowiła, ba nawet zdziwiła i stąd całe zamieszanie :-)
      Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

      Usuń
    12. Pojmuję... Insza, że znów to może i żal, że kto o nazwisku nie nadto uznanem, wielgiej doznaje turbacyi, by się z tezami swemi przebić gdzie pro publico... A gdyby tak przy niej jednak słuszność była?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    13. To pewnie Waszmość byś polemiki nie podjął :-) nie będąc pewnym tego co piszesz, bo różne rzeczy można by temu blogowi zarzucić (np. literki żółte hehehehe) ale nie brak rzetelności Autora, zaś każda wątpliwość zawsze jest w tekście zaznaczona, co zresztą lekturę wielce ułatwia.
      Pozdrawiam z zaścianka Loch Ness :-)

      Usuń
    14. Literek żółtych bronić będziem niczem niepodległości:)) Bóg zapłać Waszmości za mniemanie o mem dziele wysokie, przecie mnie nie o to szło, że onej racja oczywista i natenczas rzeczywiście kopij kruszyć nie ma o co, jeno, że myśl moja dziś się słuszną zdaje, a jej jeno nietrafionym domysłem, przeci któż zaręczy, że pojutrze gdzie kto jakiego nadania Luksemburczyka dla Zyndrama we wiedeńskich archiwach nie wynajdzie, gdzie jak byk stało będzie, że to za nikopolską bataliję, hę?:)) I przyjdzie odszczekiwać, a jeszcze kłaść uszy po sobie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Z Waszmość Pana, wachmistrzu istny sędzia Tuleya... Ale istotnie, rozumowaniu Twemu niczego zarzucić się nie da... A szkoda... Bo choć trudno z powieści panasienkiewiczowych historii się uczyć, przecież "a wsio-taki żal"... - jak śpiewa Bułat Okudżawa... POZDRAWIAM...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyszło mi pogrzebać we współczesności krzynę, nimem pojął, o kimże Waść prawisz i czemże ów sędzie, mnie nieznany, dziś sławny... Przyjmuję, że to w zamiarze od Waszmości kompliment był:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Sir Absurd z KLechistanu19 stycznia 2013 19:39

      Taki miałem zamiar, jeślim chybił - przepraszam.

      Usuń
    3. Doprawdy, nie ma czego przepraszać:) To może i ja deprekować winienem, że mnie tak rzeczy spółcześne obce, że czasem nie pojmuję, o czem się do mnie prawi...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Vulpian de Noulancourt20 stycznia 2013 12:07

    Dawno już ciekawiło mnie skąd takie dziwne imię - Zyndram? Wizyta w wikipedii, tej kopalni wiedzy, sprawę wyjaśniła: on był, po prostu, niemieckiego pochodzenia. A na niemieckiej stronie wikipedii podaje się, że Zyndram to nazwisko (Sindramus), zaś na imię miał Jan (Johannes) - Johannes Sindramus von Maschkowitze.
    To jeszcze jeden dowód na to, że w średniowieczu Naród nie był pojęciem najwyższym, a bardziej liczył się władca, któremu się podlegało.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzynę więcej może o niemieckich rycerzach królowi naszemu służących najdziesz Waść w dyspucie, co się na paginie:
      http://www.historycy.org/index.php?showtopic=35620&st=15
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. W "Krzyżakach" Sienkiewicz wspomniał o tym rycerzu , ale nie aż tak dużo by wiedzieć czy był wielki. Jedno pewne, skoro po tylu latach jest wspominany musiała miec i serce i ducha...Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego w rzeczy samej nikt mu nie odmawia. Musiał być przecie i przódzi jakich zasług niemałych, skoro mu Jagiełło tej choragwi poruczył. Nie czyni się tak przecie, ot, z ludźmi, jakobyśmy dziś rzekli: z ulicy...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. O losie, ja człek marny i puch marny, ja współczesna kobieta, jak mało znam tamte czasy. Tyle co literatury i obowiązkowej historii. Ale dzięki Waści wiele sobie odświeżam, dużo uczę.I jak zwykle czapka z głowy.I pokłony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli to komu nieprzydatne, a i pasje jakie insze, to na cóż komu tem głowę obciążać?:) Chyba, że dla rozrywki jeno...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Mnie zainteresowało jedno- jak przebiegała w tamtych czasach bitwa? Bo mi tu wychodzi, że woje mieli jakąś swoją tajemną mowę znaków.... i to ci dopiero trudność dla dwódców, bo i bić się wypadało i na znaki uwagę zwracać i na komendach się koncentrować...:-) :-) :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością były sygnały, bo i być musiały... Najpewniej właśnie choragiew k'temu służyła, bo ją i widać było z daleka, a i myłki być nie mogło, bo wiadomo czyja... Komendy głosem dawane jeno na metrów kilka wkoło być mogły słyszane, zatem i owe zawodne. Jeśli wojsko się do boju szykowało w tzw. "płot" (rycerz obok rycerza), to starczyło, że ledwo co który tam co czas niejaki na znak zerkał, a insi jego naśladowali. Insza, że to i złe strony miało, bo niejedna paniczna ucieczka się stąd wszczęła, że w kim tam serce upadło, a insi dumali, że to jest komenda jaka by uchodzić... Jeśli stawano pocztami rycerskiemi, które ćwiczone były, by niczem palce jednej pięści wojować umiały, starczyło, że choć jeden z giermków sygnałów baczył i panu swemu przekazywał...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Wielces to WPan foremnie wywiodl, jeno w bitwie tak srogiej, ktorej wynik na ostrzu noza sie wazy, niezbyt uprzednie kalkulacje pomoc moga... jesli wiec Zyndram gwoli choragwi onej chwilowej utraty w niełaske popadl, to zapewne nie przez niedopatrzenie jakowe. Jednakze dowodzac choragwia krolewska, ipso facto odpowiedzialnym byl, a upadek sztandaru chwilowy ciezkim dla Jagielly ze wzgorza patrzacemu przezyciem byc musial.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czynię ja go (a i zapewne Jagiełło tego nie czynił) osobiście za nieobronienie chorągwi winnym, jeno za nieumiejętne sił rozporządzenie i niebaczenie zagrożeń, słowem za to, że się jako wódz nie spisał... W bitwie bowiem trzy były chwile, co Jagielle zawałem grozić mogły. Pierwszej, gdy uciekła Litwa, najpewniej się spodziewał, inszej, gdy sam był przez rycerza krzyżackiego atakowanym, wydzierżył godnie i zgrabnie, trzeciej zafundował mu Zyndram niefrasobliwością swoją wkoło chorągwi utraty... I też najpewniej za to zapłacił, że tu był jedynym gdzie szło odpowiedzialności personie przypisać konkretnej...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Nie będę już wracał do naszej polemiki w sprawie służby wywiadowczej Zyndrama na rzecz Chytrego Litwina, bo to nie ma sensu.
    Szukałem w swoich źródłach i jedyną rzecz godną uwagi napisała Wielka Encyklopedia Powszechna pod hasłem "Zyndram..." - "Przyjęty dawniej pogląd, że Z. z M. był pod Grunwaldem naczelnym wodzem wojsk pol. był oparty na mylnej interpretacji przekazu Jana Długosza".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że polemiki tej nie pomnę, ale poszukam w chwili sposobniejszej...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Wachmistrzu, wstyd i kompromitacja. Pomyliłem Zyndrama z Zawiszą. Wielkie Sorry.

      Usuń
    3. A dajże Waść pokój sumitacjom takim... Ten jeno myłek nie czyni, co niczego nie robi i pożytku zeń nie ma by nawet na lekarstwo:) Jeśli o Zawiszę idzie, to w rzeczy samej coś mi już świta...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Mimo wszystko Zyndram ładne imię. Ciekawe czy można dziecku dzisiaj nadać, czy robiliby trudności urzędowe.


    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością można:) Sam żem o jednem spółcześnem Zyndramie słyszał
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Przez owe Maszkowice dwanaście lat regularnie przejeżdżałem w tę i drugą stronę owego Zyndrama od czasu do czasu wspominając. No cóż, ja wątpliwości na korzyść Zyndrama zinterpretuję.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłby to może i sąd jaki, to tak by i należało, by na korzyść obwinionego wszelkie niepewności pracowały... Nam jednak przecie nie o karę jaką idzie, a o prawdy poznanie, jeśli to w ogóle możebne jeszcze...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  12. Dobrze, że imię to nie przetrwało do dzisiejszych czasów. Za nauki podziękowania składam i pozdrowienia serdeczne zostawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozczarować przyjdzie, ale chyba przetrwało. Urzędowego spisu imion nie znam w tej mierze, za to znam stadło jedno, co dziecięciu tegoż miana nadało...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  13. Postać i zasługi Zyndrama znam tylko z "Krzyżaków" Henryka Sienkiewicza, więc nie mogę o nim niczego więcej napisać. Zresztą to Waćpan jesteś w tej materii ekspertem, a nie my, zwykli komentatorzy.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakiż tam ze mnie ekspert:)) Amator, jeno może krzynę więcej w temacie oczytany...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  14. ~ stary bosman

    O Zyndramie z Maszkowic wspominał, jak sięgam pamięcią do czasów minionych, w superlatywach, historyk nasz licealny, Kościuszką przezywany, Co Sienkiewicz w " Krzyżakach " o Zyndramie pisał, tego nie wiem, bom powieści nie czytał nigdy ( jakby kto dociekał, to powiem, że sienkiewiczowskiej trylogii też nie znam, aczkolwiek na półce stoi). Szukając informacji o Henryku Kietliczu ( bo szperałem w zbiorach o jego działalności pod kątem czasów Brodatego, Konrada, Leszka Białego i innych książąt), natrafiłem na Zyndrama. By była jasność, biografii pióra Ireny Styczyńskiej też nie znam. Przedstawię zatem to, co udało mi się wyszukać, jako uzupełnienie wcześniejszych rozważań Pana Wachmistrza i jego interlokutorów. Miał się wywodzić z uszlachconego rodu mieszczańskiego sołtysów sądeckich, przybyłego na dobra klarysek tamtejszych, ponoć ze Śląska. W połowie 1388 roku, jako królewski ( znaczy jagiełłowy ) miecznik królewski nabył za kwotę 100 grzywien połowę wójtostwa jasielskiego, a w latach 1405 - 1407 tytułował się starostą jasielskim, a także, nieco później, także starostą pobliskiego zamku goleskiego ( Krajowice, gmina Kołaczyce). Czynny był też Zyndram jako justycjariusz ( znaczy oprawca krakowski) w sądach krakowskich, nie przerywając służby na dworze królewskim. W 1410 roku uczestniczył w rokach sądowych w Wiślicy, skąd wyruszył w kierunku Prus. Podczas bitwy grunwaldzkiej pełnił funkcję oboźnego, ustawiając wojsko w szyk bojowy oraz wiódł do boju chorągiew krakowską. Uznawany przez naczelnego wodza wojsk królewskich, o czym informował wspomniany Kościuszko, ale najnowsze badania nad przebiegiem bitwy pod Grunwaldem dowodzą, że była to mylna informacja. Zarazem ustalono,że po bitwie odebrano mu dowództwo chorągwi, co część badaczy rozumie jako dowód, że nie wsławił się podczas tej bitwy. Coś musi być na rzeczy, bowiem Zyndram w 1411 roku zaciągnął pożyczkę w kwocie 76 grzywien pod zastaw swoich dóbr. To by z kolei wskazywało, że na nagrody, czy wyróżnienia ze strony króla, go nie spotkały za zasługi wojenne. Tyle zgromadzić zdołałem.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i ta pożyczka w rzeczy samej dowodzić by mogła, że się na wojnie z Zakonem nie wzbogacił, czyli pośredni to dowód jakiej niełaski królewskiej. Może nie tyle kary, co braku nagrody, ale i taka forma może być karą, gdy wszyscy insi wokoło są nagradzani... Bóg Zapłać Waszej Miłości za toż dopełnienie; objasnić przy tem się czuję w obowiązku, że ze względu na spam , czasem i mocno doskwierający, komentarze do not starszych niźli dwie niedziele wstecz były wstrzymywane do zatwierdzenia przeze mnie. Szczęśnie żem akuratnie był przy komputrze, widząc jako kolejne próby Waszmości spływają, aliści nimem pierwszego zatwierdzić zdążył i ów się upublicznił, Waść żeś zapewne mniemając co o niepowodzeniu pierwszej próby swoich powtarzał...
      By się rzecz nie zdażyła, póki co żem tejż moderacyi wyłączył ku więtszej Lectorów wygodzie, a i nie skrywam, że przez wzgląd na Waszmości, skoroś począł archiwaliów moich penetrować:) Jeśli się by co odmienić musiało bo spamu nadto wiele będzie, uwiadomię...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  15. ~ stary bosman

    Panie Wachmistrzu,
    nic się nie stało, wszak cosik mi nie grało, do drzewiej szło jak po maśle, chociaż w cudacznościach się nie wyznaję. Było, i owszem, zaznaczone, poczekaj na akceptację, alem to dojrzał po czasie. Analfabetyzm w tym kraju znieśli, nawet osioł czytać potrafi, a czasem, jak widać, wyjątki się zdarzają. Dopiero za czas jakiś doszło do mnie, że wróciłem ( przez przypadek, zapewniam) do dawnego tematu, sprzed lat wielu, i stąd owo czekanie mi zaordynowała maszyna piekielna. Po wyjaśnieniach Pana Wachmistrza ( moje podziękowania ) jestem, że tak powiem, w domu.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)