11 marca, 2015

O hetmanie, co być nim nie chciał i prawdę rzekłszy, wielkim być nie zdążył...III

    Najpierwsze Sanguszki po buławy przyjęciu czynności z dorocznym wiosennym Tatarów najazdem związane były. Batalij tam jakich znacznych nie było, podobnie i łupów, aleć taka to z temi pohańcami była zwyczajność, że tu już za sukces starczało, jako ich popłoszywszy, ordy się rozproszyło, części i usiekło, dość że kraj obroniony i nie spustoszony.
   Letnią porą ruszyła się Moskwa, co nie bacząc dwuletniego rozejmu, wtargnęła w granice korpusikiem dziesięciotysięcznym przez Sierebriannego i Szczerbatego wiedzionym. Zastawił im się kniaź Roman od pamiętnej Czaśnik strony, stąd i zwą tej batalijej wtórą pod Czaśnikami bitwą, aleć i wołają ją też bitwą na Polach Iwańskich. Oddajmyż jednak głosu Marcinowi Bielskiemu, który rzecz tak opisał:
  "Miał z sobą Chotkiewicowych dwieście koni, Konstantego Wiśniowieckiego dwieście, Jurgiego Zienowica dwieście, Janusza Zbaraskiego czterysta, Tyskiewicowych półtorasta, a samego kniazia Romana było dwieście, Risiecki i Dymitrowski rotmistrze pieszy mieli piechoty cztery sta, Kozaków było półtora sta. Przyszedłszy na nie [czyli na Moskali-Wachm.] bez wieści ze czwartku na piątek, w nocy naprzód sto koni straży pogromił, potem nadedniem na wojsko z prędka przypadł, i rozrzuciwszy kobylenia, uderzył w nie: tam na głowę ono wojsko moskiewskie i tatarskie, nie dawszy mu się rozpatrzeć poraził, i więźniów niemało pojmał, także obóz ich pojmał, gdzie niemałą korzyść nasi wzięli. Z tej porażki Piotr Serebrny hetman ledwie uszedł. Amurat hetman tatarski zabity. Kniaź Wasyl Palecki pojman, ale od ran umarł. A z naszych tylko dwunastu zabitych, a rannych było trzydzieści. Moskwa od ośmi tysięcy mało co uszło".
  Ano najpierwsze co tu rzec się godzi, to tak bodaj ze trzykroć straty hetmańskie pomnożyć, bo zaniżył je Bielski okrutnie, aleć i po tem zabiegu to nadal wiktoryja z najświetniejszych... Rzecz wtóra to na owe "kobylenia" bym uwagi Lectorów chciał zwrócić, bo nam to nader często w starciach z Moskwą spotykać przyjdzie. Cóż to było? Ano z bali zbite kozły, nie wiedzieć czemu z czasem hiszpańskiemi zwane, gdy jeszcze im drutu kolczastego przydano, póki co zaś tak sposobione, by ostremi końcami przeciw jeździe naszej ku górze sterczały. Takiemi, złączonemi dragami w kilka, czyli też i kilkanaście zwykła się była Moskwa w obozie, a i do bitwy opasywać. W pamiętnikach Paska jest cenny opis bitwy nad Basią, gdzie też same urządzenia, dla ich przenośnej zdolności imitowania umocnień prawdziwych, zwie ów na moskiewską modłę "hulajgorodami". Jeno, że tam owe miast dopomóc, jeno przeszkodziły Moskwie w ucieczce szybszej i siła moskiewskich gardło dało, jako się nasi husarze już w te hulajgorody wdarli i onych do kobyleni przyparli...
   Najpryncypalniejsze jednak tejże batalijej znaczenie nie w prawdziwości takich czy inszych strat tej czy wtórej strony, jeno chwili, w której się rzecz zdarzyła... Owoż wieści, po prawdzie i srodze przesadzone, że to i nie dość, że na głowę pogromiono, to i wszytkich wodzów moskiewskich: Serebriannego, Szczerbatego, Palickiego, Kołyczowa i Krepotki, wyrżnięto, przyszły do króla w czasie z ważkich najważniejszym, bo akuratnie tam butne poselstwo Groźnego zawitało z żądaniem, jako to u Moskwy zwyczajnie, arcybezczelnym, by im, jeśli nam żywot i pokój miły, ziem postąpić aż do Białej Wody, czyli Wisły!
   Z niemałą musieli wracać posłowie owi konfuzyją, a przecie to nie koniec był przewag Sanguszkowych! Wrychle i podobnie silnego rosyjskiego oddziału na uroczysku Suszy pogromił i rozpędził, choć tam jednemu z wodzów moskiewskich, Tokmakowowi, się części sił zebrać na powrót udało i oszańcowawszy się obozem, próbował w tem miejscu i zamku nawet obronnego postawić, jeno mu tego hetman nie dozwolił, budulca ustawicznie niszcząc i zepchnąwszy pomiędzy jakie dwie strugi, za gardło trzymał, jednak roztropnie nie szturmował onego, znając, że ów tam wielce silnej ma i strzelby, i armaty...
   Zazwyczaj tak to we wojnach bywa, że tak jedna, jak i druga strona mając jakiego tam zamysłu swego, w czas działań już jeno jego baczy, planów tych jeno do zmiennych akomodując doraźnie cyrkumstancyj... Mało kiedy, jako w tem właśnie 1567 roku, to właśnie przebieg zdarzeń już sprawiony, takich planów odmienia, luboż i nowych kryśli... Ano i to po wiktoryjach Sanguszkowych jął się król zamysłu, by Iwana ze szczętem pogromić. Temuż miało służyć sekretne znoszenie się z bojarami w ziemi siewierskiej, którzy w stosownej chwili buntu wszcząć mięli, temuż armija koncentrowana niemała, a na warunki Rzeczypospolitej rzec by można, że wręcz ogromna, bo na pięćdziesiąt rachowana tysiąców zawodowego żołnierza i pospolitego ruszenia, takoż armaty z górą sto!!!
   Nawiasem, to warte tu rzec jest tego, że w całej tej wojnie, co z nazwy litewsko-rosyjska, Rzeczpospolita Litwie jeno aliantem będąc, za lat ledwo kilka na zaciągi rot niemal trzystu wydała z górą dwa milijony ówcześnych złotych!!! Kto pomni jakem o największej inżynierskiej pisał inwestycji czasów Rzeczypospolitej, czyli o sztolniach srebrne kopalnie olkuskie odwadniających, to tam żeśmy "ledwo" na to 242 tysiące złotych wydali, summę przecie i tak niebotyczną, a jak widać nierównie mniejszą, jeszczeć na dwadzieścia lat rozłożoną... I jakże tu nie westchnąć z żalu za tem, że los nie dozwolił nam tych proporcyj między wydatkami wojennemi i temi dla prosperity królestwa czynionemi, odmienić...:((
  Plany królewskie na niczem jednak spełzły, bo szpiedzy Groźnego spisku bojarów zwąchali i większość buntowników gardła dało w męczarniach okrutnych, o czem król wieści powziąwszy, wyprawy strzymał... Pospolitacy, jak to pospolitacy, rozłazić się poczęli do domostw, aż był i król przymuszonym tegoż tałatajstwa coraz i więcej niegodnego rycerstwem się mienić, rozpuścić ze szczętem, a i wrychle wojsko niepłatne w ślady wolentarzy poszło...:((
  W kampanijej roku następnego przyszło hetmanowi jeszcze pod Ułą tryumfować, świetnym szturmem zamku wziąwszy, aliści to już ostatnie jego przeciw Moskwie były tryumfy... Znowuż, za Tatarów sprawą, przyszło południowej bronić granicy, a otworzona zdobyciem Uły droga na Połock zwycięstwa nie dała i Połockowi przyszło czekać, aż Batorego, by do Rzeczypospolitej Obojga Narodów powrócić...
   Sanguszko w międzyczasie, jak mógł, tak królowi doradzał, by pokoju czynił, świetnie tegoż znając, że Litwa sama Moskwie nie dostoi, a za pomoc Korony przyjdzie prędzej czy później jaką nową formą ustrojową, koroniarzom milszą, zapłacić... I miał ów racyją, bo szło ku unijej nowej, której my dziś pod mianem lubelskiej znamy(1569), a której lwia panów litewskich część przeciwną była. Przeciwnie jednak do Radziwiłłów i Chodkiewiczów, Sanguszko tejże unijej krzyw nie był, z experiencyi znając wybornej własnej w polu, że Moskwę czas jeszcze jaki gromić się zapewne uda, aleć na dalsze bacząc prospekta, tam i zajadłość okrutniejsza, narodu mnogo, to i by największe nawet wiktoryje, na kolana Moskwy nie rzucą, gdy przeciwnie Litwie jedna klęska starczy, by bez obrony została...
   Nie był jednak Sanguszko całkiem tejże unijej oddanym i to z pism jego widać, gdzie arcysłusznie największej litewskiej widział słabości, a to w tem, że "zatarłby się naród litewski przez obfitość ludzi mądrych, godnych w narodzie koronnym"...
  Nieszczęściem Sanguszki, a pewnie i naszem, umiłowana przezeń żona Aleksandra, pomarła mu w Roku Pańskim 1570, w tak niespodzianą wtrącając wodza wielkiego prostracyją, że ów przez lat aż kilka, z wszelkiej się wycofał publicznej czynności, z bólem swem w domowych się zamykając pieleszach...:((
   Dopieroż z wiosną 1573, za spodziewanym tatarskim najazdem, znać jegoż ordonansów nowych, ku szykowanej obronie obmyślanych... Cóż po tem, gdy ów znienacka zachorzał i pomarł od gorączki wielkiej 12 Maii Anno Domini 1573, osierocając ojczyznę, która już i od roku władcy nie miała własnego, a obrawszy fircyka Francuzika, i tego miała do miesiąca, za sprawą haniebnej ucieczki jego, stracić...:((
  A przecie miał Sanguszko w chwili zgonu lat ledwo 34!!! I pomyśleć aż żal, czego talent tak znakomity mógł pod Batorego władztwem dokazać...:((



                                                 .

18 komentarzy:

  1. Pamiętając sienkiewiczowski opis z oblężenia Zbaraża oczekiwałem jakichś wież nieledwie opancerzonych. A tu współcześni rekonstruktorzy ze wschodu chcą mi wmówić, że to ruchome ścianki działowe.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej spróbuj imaginować sobie zbite za sobą środkiem trzy pale, zaostrzone na końcach, w taki sposób, że tworzą coś na kształt "gwiazdy" zawsze gotowej (obojętnie jak byś tego nie przewracał) oprzeć się na trzech "nogach". Pale widziałbym długie najmniej na dwa metry, ale jeśli by to przeciw szarży jazdy wymierzone być miało, to raczej może i na trzy metry). Nie sądzę, żeby były dłuższe, bo to znów czyni konstrukcyję ciężką, a wiemy, że jej przenosić mogli. I teraz znów dwa takie kozły, czy "gwiazdy" połączone poziomą żerdzią, przyjmijmy, że gdzie na wysokości metra nad ziemią, tworzą przenośną namiastkę muru, który można przenosić, łączyć w narożach z podobnymi innymi, stanąć za tym "murem" z piechotą, która może o poziomą żerdź stabilnie oprzeć lufy rusznic, luboż włócznie przeciw szarżującej jeździe wymierzone. Czasu mając co więcej, można kołów naciosać i na tejże poziomej żerdzi naostrzonych wspierając, można i prawdziwie się do jakiej namiastki fortalicji zbliżyć... Wszystko to na to, by piechoty przed jazdą szarżującą obronić, co może i dobre było na jaką rajtarię, czy Tatarzęta na chmyzach siedzące, przecie przeciw jeździe naszej było nieskutecznem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Dzięki, Mości Wachmistrzu, za historyję tak zacną, lubo łza człekowi kręci się pod powieką, gdy do końca jej wysłucha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż czynić, gdy taka ona prawdziwie...:( Nie pierwsza i nie ostatnia...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. No strasznie smutno się kończy ta historia.
    Panie hetmanie Sanguszko! Larum grają! wojna! Nieprzyjaciel w granicach! a ty się nie zrywasz! szabli nie chwytasz? na koń nie siadasz? Co się stało z tobą, żołnierzu? zaliś swej dawnej przepomniał cnoty, że nas samych w żalu jeno i trwodze zostawiasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No smutno, smutno... Ale takich cyrkumstancyj, że nam jaki pomiera wojennik, który by samą może i sławą swoją potrafił niektóre rzeczy powstrzymać, czy na insze pokierować tory, mięliśmy więcej... Daleko nie szukając, jakoby się hetman Koniecpolski dla młodej żonki nie nadwyrężał chemią jaką paskudną i pożył choć rok dłużej, to kto wie, jaki by przebieg miało Chmielnickiego powstanie... o ile by do niego w ogóle doszło...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Młody, zdolny... Szkoda wielka, gdy tacy odchodzą...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda raz dla właśnie tego kwiatu przedcześnie zwiędłego, dwa... dla możliwych sprawie publicznej pożytków, które nigdy już wykorzystanemi nie będąc, się pomiędzy zmarnowane jeno będą liczyły szanse i okazje...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. W porównaniu z nim mój wiek jest prawie matuzalemowy.
    Nie mogę narzekać bo i żonę w coraz lepszym zdrowiu posiadam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kwestii wieku jedziemy na jednym koniu:) W kwestii żony powinszuję poprawy, choć bym był więcej rad, znając może, że poprawa trwałą...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Ba, drogi Wachmistrzu, coz nam teraz pozostaje jak ino gdybac. Klaniam sie nisko:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To i gdybam, gdybam...:) Nieustająco...:) A czasami dybam, czy może raczej dybię...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. szczur z loch ness12 marca 2015 19:12

    To oczywiście wysoce subiektywne odczucie ale odnoszę wrażenie, że to najciekawszy i najlepiej napisany cykl jaki tu umieściłeś. Każde z opisanych wydarzeń (mam tu na myśli wszystkie części) nie opisuje w sumie nic szczególnie zaskakującego, jednak jeśli weźmie się pod uwagę ich ciąg, powiązania i konsekwencje, a zwłaszcza owe 34 lata głównego bohatera, rzecz zadziwia. Nie muszę dodawać, że nic mi o tym wszystkim nie było wiadomo ale jak powiadam to bardzo subiektywne.
    Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten nadmiar subiektywizmu Cię kiedyś zgubi:))) Wielce to miłe, ale sam bym znalazł cykle, których za więcej ważkie i bardziej udatne uważam...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. I pod taką, Panie Wachmistrzu, historią, przychodzi mi pisać "tu byłam"...
    Ech! Pociechę w tym postaram się znaleźć, że jej (historii onej) nic nie zaszkodzi, bo zaszkodzić nie może.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że onej historii żadna zgaduj-zgadula nie zaszkodzi... Osobliwie, że cytrynowa styl ma niepowtarzalny...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Zawsze to powtarzałam. I wiedziałam, że prędzej czy później ktoś to też zauważy... :-)))

    OdpowiedzUsuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)