21 maja, 2015

O naszej zamożności...

   Już widzę te gromy się na głowę moją sypiące...:) Jakiej zamożności? Czyjej? Przecieśmy wcale niebogaci, kogo tu Wachmistrzu za zamożnego uważasz ? Ano, prawdę rzekłszy, Mili Moi, nas wszystkich, jako społeczeństwo, nikomu tam, personaliter, w kabzę nie zaglądając... Jakże to? Przecie my ledwo koniec z końcem i aby jeno jako tako do pierwszego...? Prawda , przytwierdzę Wam, osobliwie, że i sam ledwo koniec z końcem...:) Aleśmy widać jednak bogaci...:)
   Z czego ja wynoszę konkluzyj tak Was bulwersujących? Ano z zachowań naszych, na które się staram okiem badacza dziejów spoglądać... Tuszę, że zgodzicie się ze mną, że jako człek o byt walczył, niepewny czy w dniach najbliższych będzie co do gęby włożyć, czy co do jaskini przyniesie, to przyczyny jego ewentualnego bezruchu dwie poza snem być chyba tylko mogły: gdy się na zwierza czaił i spłoszyć go przed czasem nie chciał, luboż widoków nijakich nie mając na brzucha napełnienie, sił tracić po próżnicy nie chciał. Ta cecha ostatnia, więcej zresztą zwierzęca jeszcze niźli ludzka, wielce byłaby tu ciekawą, iżby się gdzie wyraźnie oddzielić udało, żeśmy się onej wyzbyli... Bo dla mnie ta by może więcej znamienną była dla człowieczeństwa naszego, niźli cały inszych szereg za takowe uważanych, ze zdolnością komunikowania się na czele...
   A przyjrzawszy się takim społecznościom naszym u dziejów naszych zarania najpewniej najdziecie w nich jakiego podziału na tych, co polowali, luboż zbierali czego po lasach, na tych, co dla słabości wobec zwierza dzikiego się na te zabawy wystawiać nie mogli, jako to niewiasty, dziatwa i kaleki wszelkie, przecie mogli w jaskini skór wyprawiać, strawy warzyć, przyodziewy szyć etc.etc. Nawiasem, kolejny tu byłby znacznik czasów ciekawy, a i miara człowieczeństwa naszego, od kiedyż to przyjmowano, że bezprzydatny pozornie kaleka wart jest jednak tego, by mu tam jaki ochłap rzucić, pomimo tego, że już żywcem do niczego niezdatny, a zdychać czeguś nie zdycha...
   Ano i tu mi ciekawość, kiedy się w dziejach pojawił ten pierwszy jaki osobnik, co to ani polował, ani siał, ani zbierał, ani leczył, czy gotował, aliści społeczność go za na tyle potrzebnego znajdowała, że gotowa była mu płacić, najpewniej z początku jeno jakim strawy kęsem i nad głową dachem, za jego bajania, może i śpiewy już jakie, za jakie facecje czy sztuczki zręczne, słowem za czasu wolnego umilenie...:)
Niebłaha to sprawa, Mili Moi... Iżby społeczność jaka taki czas wolny miała, to już znaczyć musiało, że się jej na tyle wiedzie dobrze, że poradzi przetrwać bez tej godziny czy dwóch na trudzie strawionych. I nie mówimy tu o czasie odpoczynku, na sił regenerowanie koniecznego! 
   I że z tejże nadwyżki jakiej wygospodarowanej, stać ją jeszcze by tego bajarza czy trefnisia zapłacić. I też ciekawość, czy się tacy już stale przy jakiej gromadzie ludzkiej trzymali, czy przeciwnie: jako mu się już pokończyły dykteryjki, piosnki i opowiastki, to go precz przeganiano i ów szedł ich dalej przedawać tym, co ich jeszcze wyżej uszu nie mieli, mimo wolej, praprzodkiem się stając wędrownych minstreli i tras koncertowych, co gdyby tak wyglądać miało to najpewniej Jegomość Strasburger by ze swemi dykteryjkami marnie w tamtem czasie skończył...
  Z czasem wiemy, że się tacy upowszechnili po świecie, aliści uważcież na onych zajęcia wędrowny charakter! Znak widomy, że mało którą społeczność było stać takiego utrzymywać bez końca, najpewniej dla tej przyczyny, że w strukturze ówcześnych wydatków, ten jednak był raczej ekstrawagancją, niźli pozycją stałą. Pierwsi trefnisie czy śpiewacy, na stałe trzymani, pojawią się na jakich dworach monarszych, po części najpewniej dlatego, że tam tego czasu do zabicia było najwięcej, a po części i temuż może, że taki grajek przez księcia czy króla trzymany, miał tyleż grać, co i świadczyć o jego bogactwie i potędze! Patrzcie: stać go, by grajka-darmozjada trzymał! Bogaty widać Pan... I ten wzgląd najpewniej, dla przyrodzonej ludziom cechy małpowania tych, co ich tam za lepszych od siebie mamy, wpłynął na upowszechnienie tychże profesyj, bo coraz to i mniejszy panek, przecie chciał pokazać, że i on jest większy, niźli go bliźni mniemali i że i jego stać muzykanta trzymać... Słowem, zmierzam ku temu, by Wam dokazać, że miarą rosnącej zamożności społeczeństw można by dwóch uznać kryteriów. Pierwszego w ilości czasu, którego możemy poświęcić na rzeczy niczemu produktywnemu nie służące, wliczając w te ostatnie okrom pracy zarobkowej, takoż i zadbanie o to, by na łeb nie ciekło i wkładanie czegoś do garnka, także i ten czas, którego i nasi po jaskiniach przodkowie poświęcić musieli na dziatek doglądnięcie... Słowem proporcja czasu roboczego do tego czasu, co go możemy bezkarnie przetracić na słuchanie mniej lub bardziej uzdolnionych wyjców, oglądanie mniej lub bardziej uciesznych komediantów, czytanie, gapienie się na ekrany komputerów, jakby tam na nich było coś naprawdę ważnego, czy tysięczne jeszcze rozrywki insze...
   I wtóre: koszta jakieśmy są na to ponieść gotowi i ponosimy, nawet sobie nie uświadamiając ich ogromu... Zrachujcież, wiele Was sumarycznie kosztują te wszystkie abonamenty, smartcośtam, lapcośtam, telecośtam, empecośtam... Książki, żurnale, płyty i duperele insze... Nawet i kwiatki do ogrodu, jeno ozdobie służące... Nawet i szmata na grzbiet czy buty na nogi, nie temuż kupione, że się poprzednie ze starości rozpadły, jeno temuż, że te modniejsze i ich nie mieć to obciach, a znów mieć, to ta choćby radość, że tam tej czy inszej oko z zazdrości zbieleje... Słowem: wydatków służących nie temu, by nas przy życiu utrzymać, ale temu, byśmy radośniejsi może byli... No dobrze, wiem, przesadziłem: w każdym razie nie tak smutni...
   I porównajmy to z tym miedziakiem przez przodka naszego, raz do roku ciśniętym pod nogi wędrownemu grajkowi, na którego ów się przez pacierzy chwilę pogapił na jarmarku...

32 komentarze:

  1. Bogactwo i bieda są względne. Zależy jaki przyjąć punkt odniesienia. To prawda
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie zawsze najważniejszy będzie: historyczny:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Czyli żeby sobie poprawić humor i uświadomić, że jestem bogata to powinnam włączyć płytę mojego ulubionego zespołu. No i oczywiście założyć moje nowe szpilki i kolczyki, które nie są mi niezbędne, ale jakże cudne . :)))
    Podrzucę chyba ten tekst zespołowi. :)))
    Można jeszcze bogactwo bardziej duchowo nakreślić: jestem bogata miłością bliskich i pięknem przyrody, która mnie otacza. Zależy, co kto za bogactwo uważa. :) Czy tylko materialne czy duchowe również.
    Czy dobrze widzę sympatyczną jedynkę przy tytule? :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, był taki zamysł, by jeszcze o kulinarnych sprawach rzecz ciągnąć, ale chyba sobie (i Lectorom) daruję, bo zdaje się, że temat i myśl przewodnia budzą u większości refleksje zgoła odmienne od tego, com zamierzył...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. A ja? Mnie się podoba! Niechże się Wachmistrz nie zraża tak szybko.

      Usuń
    3. To nie jest kwestia zrażania się, ile możności dysputy... Skoro jej nie staje, znak żem źle mierzył...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. 1. Bieda i niedostatek potrafią bardzo zmieniać oblicze. Za czasów studenckich żywiliśmy się głównie "wątróbkami z ryb dorszowatych, w oleju", bo były nie dość, że najtańsze, to jeszcze dostępne. Dzisiaj to dość drogi rarytas.
    2. A we wczesnym okresie małżeńskim jedliśmy aż po grdykę kalmary (dobrze, że je lubimy) - z tych samych powodów, co powyżej. Dzisiaj awansowały na frutti di mare i cena też im wzrosła.
    3. Na własnego błazna nigdy nas stać nie było. Musiały nam wystarczyć występy w telewizji (opłata RTV jako symboliczny miedziak dla histriona). Dzisiaj nawet to nam (małżonce i mnie) już nie odpowiada, bośmy się od sygnału telewizyjnego odcięli.
    4. Idę do kąta porozmyślać nad publikacjami multikanałowymi.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 i 2 No cóż, potwierdzić tylko mogę, że historycznie rzecz ujmując, większość dawniejszych potraw nędzarskich, dziś furorę po świecie robi, jako pizze chociażby, czyli byle jaki podpłomyk z byle czym, co się jeszcze znaleźć udało, na wierzch nawrzucanym... jak kawior i insze rybie wnętrzności, dawniej spożywane jeno przez tych, co ich na całe i prawdziwe ryby nie było stać etc.etc.
      Ad.3 Ale bibliotekę się jednak posiada...:) I przed komputerem czas traci:))
      Ad.4 A tu to Ci bystrzejszy jaki ode mnie dyskutant potrzebny będzie, bom nie pomiarkował...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Nie sposób odmówić racji, ale polemicznie trochę rzeknę, że moim zdaniem o stopniu zamożności społeczeństwa świadczy ilość wyrzucanego do śmietników jedzenia. Można się bowiem spierać o to, czy dla wszystkich w jednakowym stopniu regularne wizyty w Filharmonii są oznaką zamożności, bo znam takich, którzy zawsze kupują bilety na premiery, bo ich stać, i znam innych, którzy wchodzą tylko na wejściówki, bo i tak na nie odejmują sobie z innych potrzeb, bardziej przyziemnych byśmy powiedzieli. Tymczasem na marnowanie jedzenia nigdy nie pozwoli sobie człowiek prawdziwie biedny czy choćby niezamożny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie myślałem o zawężaniu kwestii koncertów muzycznych do Filharmonii i, było nie było, klasyki, która - wybaczyć proszę - jest tego dzisiejszego świata muzycznego marginesem... Szło mi więcej o te miliony ludzi w branży zatrudnionych, o organizację imprez w dziesiątki tysięcy uczestników idących (na Woodstocku to nawet zdaje się w setki tysięcy) a i szerzej w ogóle o rolę, jaką w naszym żywocie (i w portfelach naszych) pełni szeroko rozumiana rozrywka... O kulinariach zamyślałem części drugiej, ale chyba sobie daruję...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Ryszard Kapuściński w jednym z wywiadów powiedział, że bieda nadal pozostaje biedą - nawet jak biedak ma tiszerta z nadrukiem i całkiem nowe adidasy które mu ktoś dał.
    A bogactwo to nie tylko samochody, telewizory, domy, jachty, wypasione komórki. Bogactwo to też stan ducha, umysłu i ilość prawdziwych /nie fałszywych/ przyjaciół i ludzi o których się wie, ze jakby co - to pomogą.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem wygląda na to, że bogactwo jest bardziej dostępne, niżby się wydawać mogło i w znacznie większym, niż dopotąd myślałem, stopniu... zależy od nas samych...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Oczywiście że tak.
      Ja zawsze czułam się bogata takim bogactwem. I jestem pewna, że to się nie zmieni.
      :-)

      Usuń
    3. Szkoda tylko, że jednak rozprawiając o "takim" bogactwie trochę ma się odczucia podobnego temu, gdy się słyszy "sprawny inaczej"...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Wiem, ale wcale się tym nie przejmuję.

      Usuń
    5. To i dobrze:)) Zresztą: cóż nam innego zostało?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Sto złotych to dużo czy mało? Zależy dla kogo, bo oto bardzo wpływowa pani polityk twierdzi, że 6 tys, to musi zarabiać debil albo złodziej - zajadając ser kozi z konfiturą, carpaccio z żubra, chłodnik z botwinki, halibuta z sosem orientalnym i dorsza. Z tego przeciętny zjadacz kartofli dostępne ma konfitury z Biedry, botwinę w sezonie i ostatecznie dorsza, gdy w promocji. I jeszcze go nazywają durniem, bo złodziejem gdyby był, to by przynajmniej ten kozi ser zeżarł, z konfiturą różaną. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kneziu Roztomiły, wiesz przecie, że ja się bieżącymi bzdurami nie zajmuję, to i pojęcia nie mam, co Ci odpowiedzieć, bo w ogóle nie wiem, o czym piszesz...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Upraszam o wybaczenie, ale mnie nieco poniosło. :)

      Usuń
    3. Któż umie wybaczać lepiej ode mnie?:)))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Toć i ja dodam myśl Epikura, że "Bogactwo nie jest ulgą w kłopotach - jest tylko zmianą". Zatem życzę pozytywnych zmian wiele. Na lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg Zapłać, choć nie całkiem mi tu o to szło, bym się tu jakich własnych miał dopraszać korzyści:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. "Ano i tu mi ciekawość, kiedy się w dziejach pojawił ten pierwszy jaki osobnik, co to ani polował, ani siał, ani zbierał, ani leczył, czy gotował, aliści społeczność go za na tyle potrzebnego znajdowała, że gotowa była mu płacić" - byli tacy od zarania ludzkości, czasami ich kapłanami zwali, czasem szamanami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, Miły Torlinie, dokładnie o coś przeciwnego mi szło:) Nie o szamanów, czy o cokolwiek z religią związanego, bo tu gotowość do poświęcenia kęsa strawy czy miedziaka, można by jeszcze lękiem przed gniewem bogów czy jakich sił nieznanych tłomaczyć. Właśniem dlatego w całem tekście się ani nie zająknął o szamaństwie, choć to rzeczywiście zapewne praźródło niejednego śpiewania i widowiska... Szło mi o ten niczym nieprzymuszony akt własnej dobrej woli, by za uciechę czystą, nijaką religią nieskażoną, człek był gotów drugiemu człekowi cokolwiek z własnego dorobku postąpić, kunszt onego i trud doceniając...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Wachmistrzu, a mnie, jak ktoś się chwali majętnością, bogactwem, mówię z uśmiechem, że jestem bogata bardzo w ...dzieci, rodzinę ;)
    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinszować zatem bogactwa takiego:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Klik dobry:)
    A moja spiskowa teoria w temacie biedy i bogactwa brzmi: dla bogactwa jednego, setki trzeba w biedę wpędzić.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoria taka sama dobra, jak setki innych:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Witam Waszmość Pana, po długim niewidzeniu. :)
    Z zaciekawieniem tekst o biedzie przeczytałam i zdumienie mnie ogarnęło kiedym sobie uświadomiła, że gdy miarą wolnego czasu bogactwo mierzyć będziem, tedy ja wielką bogaczką ogłosić się mogę! ;)
    Jako emerytka, poza paroma zajęciami niezbędnymi dla przeżycia, całą resztę czasu mam wolną i na rozrywki wszelakie ją poświęcam. ;)
    A to świadczy o bogactwie nie tylko moim, osobistym, ale i całego społeczeństwa naszego, jako że jak Pan w wywodzie swoim wskazałeś, rozrywki one kosztowne są - a mnie stać na nie, bo społeczeństwo (za 38 lat pracy) daje mi pieniądze na utrzymanie, nic już ode mnie w zamian nie żądając.
    Wielce mnie ta konstatacja na duchu podniosła, za co Waszmość Panu serdecznie dziękuję! :)
    Miłej niedzieli życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja witam z radością niepomierną, choć przyznaję, żem grzebać chwilę musiał w memoryi dziurawej, by persony skojarzyć:) Ale skorom przez to przebrnął, tem mi większa radość witać świadka nieledwie narodzin blogowych moich początków:) Takoż i dla tej przyczyny, żeś WMPani myśl moją odczytała wybornie, choć dalekim od sądów, że czas wolny i rozrywki dostępne bogactwo to wszystko, co człekowi do szczęścia potrzebne...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Tak było, WMPanie Wachmistrzu, tak było... :)
      Kiedyśmy na onecie znajomość internetową zawarli, nie zbyt długo jeszcze Waszmość to swoje pisanie prowadził. ;)
      A tak ono pisanie jest charakterystyczne i ciekawe, że mi nigdy z pamięci nie wypadło, choć inne sprawy już słabo się jej trzymają. ;))

      Usuń
    3. Extraordynaryjnie żem jeszcze przeszukał, kogoż to WMPani z onych lat 2006-2007 pamiętać możesz z inszych komentatorów moich i wychodzi, żem ponad podziwienie w ludzką stałość bogaty, bo aż nie do uwierzenia, że to grono tak liczne i wciąż jeszcze zachadzać raczy... Jegomościów Vulpiana de Noluancourta i Torlina sama zapewne widzisz powyżej, pod notą najnowszą odezwała się Wielmożna elaja, której się to jeszcze zdarza, a spotkać i mnie idzie jeszcze Jaśnie Wielmożną dawniejszą Babcię_Barbie, ninie Babcią_Europejką się mieniącą, Nitagera Jegomości, zdarzy się i Sigismundus Secundus, choć ów co krok mian swych odmienia, że czasem nadążyć trudno... ostatnio bodaj Sir Absurdem się mienił... A i od wielkiego święta jeszcze i Filomenka zajrzy czasem...:)
      Kłaniam nisko, wielce WMPani obligowany:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)