22 lutego, 2013

O staropolskiem średniowiecznem Klondike...

  Żachnie się i kto może, że się ośmielam naszą przaśność słowiańską i mizeryję z prawieków znaną z oną eksplozją bogactwa równać... alem tu niczem ten osioł ze Shreka uparty i ani pół piędzi z tego nie postąpię! Ba!... małoż na tem... obiecowałem dokazać, że Mieszko handlu niewolnikiem odstąpił, za przyczyną łatwiejszego skarbów pozyszczenia, tedy bym dziś tych rozważań, Śląska tem razem się tyczących, pokończyć chciał...
  Cóż mię skłania ku mniemaniom takowym? Ano, cyrkumstancyj kilka przez historię odnotowanych i mózgowia resztki, co tych faktów kilka wiązać się ze sobą starają...
  Z prac Karola Maleczyńskiego* i Danuty Molendy** wiedzieć nam o powszechności dobywania złota na śląskiej ziemi. I nie o jedną Złotoryję, znaną nam popłuczynami po bogactwie dawnem mi idzie! Moc dokumentów mamy co potwierdzają wydobycie tegoż kruszcu takoż w Miedziance wpodle Jeleniej Góry (1519), pod Legnicą (1345), w Wądrożu Małem, Mikołajowicach (wpodle Jawora) i Strachowicach wrocławskich (1347). O Złotoryi samej przekaz mamyż jeszcze dawniejszy, bo z 1211 roku...
  Mało? Proszę bardzo: Złoty Stok (1344), Srebrna Góra, Budzów, Ząbkowice (1454), Ziębice (1373), Prószków pod Opolem (1336), Piekary i Bobrowniki (1369)... Książę Jan oświęcimski, przedając swego księstwa Koronie Polskiej Anno Domini 1457 w akcie onym wyraźnie zaznacza, że przedaje je z wszytkiemi kopalniami ZŁOTA, żelaza, ołowiu, srebra, miedzi oraz topniami kruszcu wszelkiego w niem się najdującemi.
  Pomnić przy tem proszę, że daty wszytkie przytoczone, to nie tegoż wydobycia początek, a nasza wiedza jeno o tem najstarsza, tedy w każdej z pomienionych osad możebne, że tegoż dobywano i kilkadziesiąt, luboż i kilkaset lat przódzi...
  Objaśnię wrychle, przecz mnie radziej ku tej drugiej myśli ucha nadstawiać, aleć nim ku temu przejdziem słów kilka o skali tegoż przedsięwzięcia... Wiedzieć nam o tem, że książę Henryk IV Probus (1257-1290), persona skądinąd ciekawa wielce, w zatargach swoich ze stryjcem Bolesławem Rogatką luboż biskupem Tomaszem wrocławskiem ochotnie po oręż pieniężny sięgał, częstokroć po kilka tysięcy grzywien złota wypłacając, po największej części z własnych kopalń i topni pozyskanego!
  Nie wiedzieć nam zali o grzywnach krakowskich (196,26g) czy praskich (253,14 g) tu prawim, a różnica między niemi to kilkadziesiąt gram kruszcu... nawet i tejże różnicy niechając mówim tu o wielokrotnych (!) darach kilkaset kilogramów złota czystego zawierających... może i ponad tony... Wrócim jeszcze k'temu, teraz jeno pomnić proszę, że najwidniej w II połowie XIII wieku mamyż już całego przemysłu zdolnego ilości tak znacznych pozyszczeć!
  Uwagi proszę zwrócić żeśmy dopotąd jeno o złocie prawili. Pewnie, że aurum nierównie od argenti cenniejsze, aleć to śrybra właśnie żeśmy mieli wielekroć więcej, tedy per saldo większej nawet i onemu zasobności zawdzięczać. O śrybrze nam i wzmianek mieć wielekroć więcej, a i wcześniejszych nawet niźli o złocie. Najpirwszą bodaj "Bulla gnieźnieńska", która o dobywaniu śrybra i ołowiu w dopotąd nierozszyfrowanej względem miana osadzie "Zuersow" pod Bytomiem spomina. Możebne, że się to złoża wielce bogatego wpodle Tarnowskich Gór tyczy***... Skąd to mniemanie? Ano stąd, że klasztor cysterski w Reptach Starych Anno Domini 1201 uposażono w dziesięcinę ode śrybra tam właśnie dobywanego. Skoro zasię fundator klasztorowi daniny naznaczał na utrzymanie onego, tedy nie czynił tego na rok, czy dwa, jeno w zamyśle swojem najmarniej po kres dni swoich tegoż czynił ad majorem Dei Gloriam i zbawienia własnego. Musiał zatem pewnym być, że kopalnia ona...czyli też "ruda" nie efemerydą jaką ze złożem nieznacznem, co się po paroletniej eksploatacyi wyczerpie. Niechybnie zatem wiedział, że w mieśćcu tem złoże bogate i stałe, najmarniej zatem od lat kilkudziesięciu już drążone...
  Jestże zresztą o tarnogórskiem srebrze legenda przepiękna, nie wiedzieć czemu między najcelniejsze nasze narodowe wpodle Popiela i Wandy, czy szewczyka co smoka ubił, nie policzona. Miał ongi pasterz jeden, co się Rybka zwał, woły swoje gnać "po górach", aż onemu raz i jeden kopytkiem co tam i zrucił, bryły śrybra pastuszkowi odsłoniając, coż assumpt onemu dało, by i więcej drążyć... Cosi w legendzie onej niechybnie na rzeczy, bo profesor Maleczyński w głąb się  wieków cofnąwszy, nalazł śród gwarków tarnogórskich powtarzające się nazwisko "Rybka".
  Wszytko to ładnie-pięknie rzeknie mi ktoś, aliści cóż tu pospólnego mają Mieszko ze złożami na Śląsku drążonemi sto i dwieście lat po zgonie jego? Ano właśnie... i tu bym się do tytułu tejże noty odwołał, bom nie bez kozery na ono kanadyjskie Klondike się zapatrywał... I nie o kruszce tameczne mi idzie, jeno o to cóż wieść o nich z ludzi zdolna była uczynić... O zjawisko zwane "gorączką złota" mi idzie... Opisywać nie myślę, wszytkim wiedzieć o coż idzie...
  Otóż będę miał czelność głosić, że zjawisko owo w dobie telegrafu, gazet i statków parowych mogło się niemal z dnia na dzień narodzić i z miesiąca na miesiąc narastać, aliści jakobyśmy mu tych nowoczesności atrybutów ujęli i jeno na szeptanej wieści przez ludzi pieszo, czy konno peregrynujących polegać mieli, tedy nim się wieść by po Europie rozniosła lat by zeszło niemało. Osobliwie jeśli czasy trudne,  gościńców skąpo, wojny co krok... Wieść o krainie bogatej w owo złoto i srebro, inszych kruszców już i nie spominając, podług mnie najmniej lat klikadziesiąt się rozchodzić musiała, u części jeszcze i ramion wzruszenie budząc, że to jakie bajania jeno... A przecie nie zbrakło ludzi, co się na azard poważyli, by ku krainie onej ciągnąć. Klikaset lat nam na ten Śląsk się cisnęli i Czesi, i Sasi, i Szwabi, Hesi, Turyngowie, a i Polacy sami... Że napływ liczny udokumentowany mamy i w XII, i w XIII wieku byłaż teoryja takowa, żeśmy to fachowców właśnie ku czynnościom górniczym ściągali... Jeno że w on czas byśmy słownictwa całego z tem związanego obcego mieli, a w nocie sprzed dni kilku żem dokazał, że cależ przeciwnie, rodzime ci ono... A fachowców nie potrzebowalim, bo samiśmy całej Europie w tej mierze autorytetem największem byli. Owi obcy k'nam ciągnacy jak muchy do miodu, to zwyczajno ludzie odmiany losu swego w krainie bogatej poszukujący...
Nie mamyż to my sami pieśniczki urokliwej o dzieweczce, co marzyła, by mieć skrzydełka jak gąska, by za swem Jasieńkiem ulecieć do Śląska? Ano to i niechybnie jak i Jasio mógł iść ku onej krainie zamożnej szczęścia szukać, mogły i Hansy i Zdenki... Nie po to szli, by nam nacyi i mowy wyżenąć, jeno bogactwem tejże krainy skuszeni! Daleko wstecz się i nie oglądając, nie mielim takich wędrówek w miniaturze jeszczeć i niedawnemi laty, gdzie na hut nowych budowy, za płacami mitycznemi, nie ciągnęli ludzie ze środka krain od wieków rolniczych?
   A teraz jako weźmiem sobie Geografa Bawarskiego z połowy IX wieku, to ów plemion słowiańskich na Śląsku siedzących wymieniając, wylicza tak fantastyczne grodów ilości, że się to historykom wszytkim niepodobieństwem widziało... Ano i dla tej niepojętej dysproporcyi względem powszechnie znanej w średniowieczu wczesnem gęstości zaludnienia, Bawarczyka nam z przymrużeniem oka dopotąd traktowano... A ja tegoż bym wątpienia obrócić chciał kapkę: zaliżbyśmy do czynienia mając z taką właśnie "gorączką złota" co z Klondike, osady na person parędziesiąt liczonej, miasto trzydziestotysięczne na lat kilka uczyniła, nie mieli mieć takiegoż samego zjawiska na Śląsku, a nam się jeno poboczne o tem dowody zachowały? Jeśli gdzie choć jakiej szczypty czego cennego naleziono, najpewniej wraz tam, podobnie jak w Klondike jakie budy stawały prowizorium domostw mające, ale że ich sporo, wraz w tem rozumiano osady... Jako wyszło, że złoże puste, tropem jeno fałszywem, budy owe bez żalu porzucano, by mil kilka dalej ziemi drążyć de novo... Nam dziś tego nawet za grodu namiastkę nie uznać, aliści kto tamtem czasem przez Śląsko ciągnący, mógł mniemać, że przez kraj jedzie ludny niezmiernie i każdej z tych "osad" rachować, to i by tłomaczyło, że się Bawarczykowi w oczach nie troiło bynajmniej, jeno nie rozgraniczył osad prawdziwie stałych od skupisk doraźnych górniczych. Nie wąpię ani minuty w to, że apogeum tegoż zjawiska nam po prawdzie na wiek XIII datować, aleć przecie z niczego się to nie wzięło, a jako na powolność wieści się rozchodzenia wejrzeć naddane to mniemanie, że jakiej części tegoż bogactwa nie było znać na Śląsku już i w Mieszkowych czasach?
  Niechby to i dziesiąta, czy dwudziesta część ledwo była tego, co dwieście lat później dobywano... Pomnijmyż, co o zjeździe gnieźnieńskiem pisał Thietmar i jak się zachwycał bogactwem i szczodrobliwością Chrobrego, co biesiadnikom talerzy kruszcowych zabrać dozwolił. A cóż to było, te paręnaście funtów srebra i złota wobec owych ton złota przez Probusa płaconych? Bilon drobny, żebrakowi pod nogi ciskany... Nawiasem: jako na tenże zjazd od tejże strony wejrzeć, to doraźnie może i zyszczeł Bolko druha w Ottonie III, arcybiskupstwo do Gniezna utargował... aliści otoczeniu ottonowemu dobitnie pokazał na jakich skarbach siedzi, niechybnie nie tylko myśli podziwu pełne budząc, aleć i zawiść i plany niecne...
  Fantazjuję? Może... tylko niechaj mi zatem kto pojaśni, dla jakiej to przyczyny wszytkie z lat następnych, Ottonowego następcy, Henryka II**** na Polskę najazdy się nieodmiennie właśnie na Śląsk kierowały, miasto ku sercu Polan krainy, ku Wielgiej Polszcze? 
 _________________________
* K.Maleczyński "Z dziejów górnictwa śląskiego w epoce feudalizmu" w "Szkice z dziejów Śląska" Warszawa 1955
** D.Molenda "Górnictwo kruszcowe na terenie złóż śląsko-krakowskich do połowy XVI wieku" Wrocław-Warszawa-Kraków 1963
***gdzie do dziś można niebywałej przechadzki łodziami dawną "Sztolnią Czarnego Pstrąga" zażyć, jeno że ten cud techniki dawnej górniczej się z dużo późniejszego czasu (XVIII wiek) wiedzie
**** co u nas nieszczególną się cieszy sławą, za to Niemce go za Świętego mają...

34 komentarze:

  1. Mnie zdziwiło podczas zwiedzania podziemi Rynku, że Kraków był kiedyś centrum handlu surowcami, a przede wszystkim miedzią. Nawet Węgrzy handlowali via Kraków. Dawniej o tym nie mówiono.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze pytanie o której części Węgier rzekomych prawim... Bo najpewniej o miedź z rejonu Lewoczy, czyli tak naprawdę dzisiejszej Słowacji. Może być, że i bezpieczniej było z tem do Krakowa przódzi, nim na Wiedeń czy Wenecyję...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Tak to zabrzmiało Wachmistrzu, jakobyś w życiu nie był w Podziemiach Rynku Krakowskiego.

      Usuń
    3. O wieleż mię memoryja nie zwodzi, to sam Cię na ich zwiedzenie namawiałem:) Tyle, że nie pamiętam, czy tam był jakikolwiek konkretny tejże miedzi szlak przytaczany, czy jeno opisane znalezisko...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Vulpian de Noulancourt22 lutego 2013 14:40

    Zawsze sądziłem naiwnie, że cesarze Niemiec dlatego na Śląsk najeżdżali, że im było najbliżej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czegóż zatem pod Cedynią szukał Hodon? Margrabia, było nie było: saski?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Vulpian de Noulancourt22 lutego 2013 23:44

      Jeśli wierzyć takiemu źródłu, jak wikipedia, Śląsk Mieszko w najlepszym razie w 983 roku opanował, a więc kilka lat po Cedyni. Pewnie dlatego margrabia Hodon ani myślał o Śląsku, gdy pragnął na państwo Mieszka uderzać.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Raczej w 985 lub nawet 990... Ale i Mieszko potem jeszcze boje toczył, takoż i Bolko i jakoś przed 1000 rokiem, gdy te skarby światu ukazał, nikt na to Śląsko nie mierzył w odwecie... Insza, że i potencyja wrogów różną była...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Taka miłą sercu interpretacja historii.Ze względu na przynależność do narodu, jak i na swój mały Heimat bogaty w rudy srebra i ołowiu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich u mnie niemało a i będzie więcej:) I nie temuż, że to jakie "ku pokrzepieniu serc" jest pisanie, jeno prawda przepomniana...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. To by znaczyło, że powiedzenie "kraj mlekiem i miodem płynący" należy rozumieć jako metaforę: kraj srebrem i złotem bogaty ;-)

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A niechby był i mlekie, i miodem, byle się tego w cenie złota i srebra przedawać dało...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Na Dolnym Śląsku bywałem nieraz, choć to od ojczystych mych stron daleko. Złotoryja, Złoty Stok, czy zaginione złoto z wrocławskich banków. Niecałe dwa lata temu w drodze do Rzymu byłem w rzeczonych przez Ciebie Mikołajowicach, gdzie złota dobywali. A ilości były to niemałe. (http://poszlem.blogspot.com/2013/01/dzien-xxi-msciwojow.html).

    Za czym podążali przybysze z innych stron fach znający lub artystyczne umiejętności mający? Przecież że za bogactwem, nie za chlebem. Takoż pod Twoimi wywodami podpis składam. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudnoż za tem linkiem podążać, bo i pod IE jako i pod Chrome prawi mi ladaco, że paginy takiej nie masz. Alem poszedł za kalendarium ukazanem i widzę, że w Waści niezgorszy wędrowiec:) Dodatkiem i taki, co z głową wędruje otwartą i oczami głodnemi:) Wielce mi się takie wędrowanie podoba:)
      Kłaniam nisko, za sposobnością z serca w progach mych nikczemnych witając:)

      Usuń
  6. Metale szlachetne zwykle w towarzystwie arsenu występują, a tegoż w strumieniach naszych nie mało, ze wskazaniem na wymienione przez Waszmości miejscowości. Stąd jeno rzecz całą potwierdzić mogę, słusznością tez i dociekliwością jak zwykle zadziwiony.
    Kłaniam uniżenie z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało się na chemicznych rozumiem zawiłościach, aliści zda mi się, że ów arsen to jakoweś arcypaskudne plugastwo...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Owszem :-) A co jeszcze ciekawsze w ilościach śladowych uzależnia. Stąd, osoby które kiedyś mieszkały w wymienianych przez Waszmości miejscowościach i nie tylko, nader często z beczkami tam czasami wracają aby wody nabrać i w nowych stronach popijać, bo ta zwykła jakoś im nie smakuje :-) Ślask kojarzy się głównie z węglem, który zawsze był lichym surowcem i takim pozostanie, zaś w całkowite zapomnienie poszło, co tam naprawdę ongiś wydobywano. Stąd notka arcyciekawa, a temat jest mi z różnych przyczyn znany i mogę słowa Waszeci potwierdzić ponad wszelką wątpliwość.
    Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W imaginacyi mojej rzecz się przedstawia jak z tortem, w którem warstwy o smakach są różnych, przy tem jeszczeć i bakalij nieskąpo. Dziecko, jako się do tego dobierze, najsamprzód tego wyłuska, co najwięcej ma w ulubieniu, najprzód może rodzynków, zasię orzechów, potem warstwa ta pójdzie, gdzie czekulady najwięcej, etc.etc. Takoż i nam się już jeno te z całości najmniej smaczne pozostały kąski...
      Kłaniam nisko, wielce za owo potwierdzenie sensu w myślach moich obligowany:)

      Usuń
  8. Może gdzieś jeszcze pod ziemią siedzą żyły złota i srebra, które teraz bardzo by się naszemu państwu przydały. Od dziecka ciekawiła mnie nazwa Złotoryi, którą sobie przetłumaczyłam jako złoty ryj, a nie rycie złota;)
    W pewnej rzece na Dolnym Śląsku czasami błyszczą jakieś drobniutkie okruszki, może to resztki złota? Niestety, nigdy nie udało mi się ich wyłowić. Za to krzemieni wyciągałam mnóstwo.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żyły raczej nie, już prędzej jakie drobne skupiska i gniazda, dopotąd niewyrabowane, choć w ilościach - że tak rzeknę: pamiątkarskich - z pewnością by się tego jeszcze przez lat niemało doszukać poradziło...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Z tego co mi tu i ówdzie po różnych mediach "przemkło", to mamy całkiem niezłe osiągi w wydobyciu i hutnictwie metali nieżelaznych, w tym srebra.
      Hm... zajrzałem do wnętrza "wikiarmaty" i jesteśmy na czołowym miejscu w Europie w produkcji tego metalu, a i na świecie plasujemy się nieźle. :)

      Usuń
    3. Owszem, prawda to... jeno niecała:) Trafem wiem akurat, że nie dobywamy tego jako kruszców, jeno jest owo srebro jako zanieczyszczenie swoiste w rudach inszych, jako to miedzi, w której dobywaniu iście jesteśmy potentatami, takoż i w rudach cynku i ołowiu. Tandem to KGHM miedzi dobywając i ZG"Bolesław" ołowiu, mają niejako bonusu przy tem niedużego, że przy rud tych topieniu jeszcze jaką śrybra część zyszczą...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Ile by tego złota było, to i tak się przyda. Teraz sobie przypomniałam, co mówił mi tato na temat tych kruszynek "złota" w rodzinnej rzece- to była mika.
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    5. A pewnie, że każde ciastko lepsze niźli żadne:) I pocieszyć pragnę, że nie Waćpanią jedną mika zwiodła:) Pół biedy, gdy się nią jeno zachwycano, gorzej, gdy inwestowano w poszukiwania i kopalnie, stąd i był czas, że ją zwano "złotem głupców"...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    6. Coś mi tam się w głowie tłucze że mika to nie "złoto głupców" tylko piryt. Mika chyba tylko w wyjątkowych przypadkach może uchodzić za podobną do złota - to tak tylko porządkowo, bo tak naprawdę, dla laika, to jeden pies - skała jak skała. :D

      Usuń
    7. Skapitulować mi przyjdzie, bo nawet nie rozróżnię miki od pirytu, zatem ani mi w głowie polemiki czynić:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Osobiście cależbym Waszej Miłości o fantazyję nadmierną tu nie posądzał, wszytko jest bowiem aż nazbyt logiczne...

    Polska nie tylko potęgą militarną i dyplomacyją stała, aleć i w równej mierze bogactwami naturalnemi... Nadto zda mi się, żem text powyższy widział u Waszmości już onegdaj :)

    Kłaniam niziutko!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo i prawda to, jeno najstarszym (luboż i najwnikliwszym:) dawnym Czytelnikom moim znana. Po raz pierwszy tekst ten, a ściślej jego pierwsza wersja, bo mało kiedy bez poprawek przenoszę, się na dawnem mem blogu w 2007 roku ukazała...:) Aliści, co obserwuję, a i expressis verbis mam to wprost od Knezia wyrażonem, że Lectorowie niedawni, osobliwie ci, tak srogo przez onet doświadczeni, wolą owych treści czekać przeniesienia, niźli na onet zachadzać...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Historia to ciąg przyczynowo-skutkowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda... Tyle, że skutki znów się przyczynami stają...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. I gdzież się te żyły złota, srebra podziały,
    pewnikiem teraz by nasz kraj uratowały.
    Tylko jest jeszcze takie pytanie,
    Kto by miał większe chęci na nie,
    czy naród prost, czy te głowy wyżej siedzące...

    Serdeczności zostawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chęci by najpewniej były rozdzielone po równo, ale już możności i środki nie, zatem gdyby rzecz do skutku była by przyszła, najpewniej bogacz byłby jeszcze bogatszy, a biedak przez to, że nie zbogaciał, byłby per saldo biedniejszym...
      Kłaniam nisko, wielce owemi rymami uradowany:)

      Usuń
  12. Miło się czyta o bogactwie,a kiesa własna pustką świeci. Miło powzdychać czytając. Serdecznosci zostawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że choć raz był ten czas, gdyśmy gołym nie świecili zadkiem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)