11 października, 2013

O urodzie królewskiej...

  Anno Domini 1972 przyszło nareście ku spełnieniu planów, co je kapituła krakowska względem Kaplicy Świętokrzyskiej w katedrze wawelskiej miała, coby krzynę tam odświeżyć, osobliwie pawimentów i dawniejszych, niebacznie zabranych, na powrót ustawić tryptyków... Ano, jako o tem archeologi posłyszały, zamlaskały jeno z ukontentowania, bo z dawna okazyi wyczekiwały, by się wpodle onych posadzek w kapliczce zakrzątnąć po swojemu. A czemuż tak? Ano bo podług Macieja Miechowity, okrom sarkofagu wspaniałego, co go sam Wit Stwosz Kazimierzowi Jagiellończykowi był w tejże kaplicy odszykował, winien się tam gdziesi jeszczeć i onegoż połowicy, Elżbiety Rakuszanki*, grobowiec najdować, któren to grobowiec, co rzecz może i we świecie mało słyszana, aliści nie masz jak inaczej wpodle prawdy kołować, jeno to rzec ućciwie przystoi... że zginął...:((
   Jęknie kto może, zgrozą zdjęty... Jakże to? Przecie to grobowiec, nie woda, by wyparować miała, luboż i zabawka jaka, by kto wynieść miał cichaczem! Ano cóż robić... wyrzekać darmo, próżny trud, wiedzieć nam że kaplicy pospołu oboje królestwo fundowali, w niej swego upatrując spoczynku wiecznego, za czym króla jegomości masz, a małżonka niczem ten kamień w wodę...:((
  Szczęściem, jako pawimenta rozebrano, wrychle się pokazało, że nikt szczątków doczesnych nie wyniósł gdzie cichcem, jeno za XVIII wieku czasem jaki ówcześny katedry gospodarz, tak się był onymi rozporządził, że wszytkie (okrom królewskich) z kaplicy niemal całej  na mieśćce jedno zagarnął i zmięszał, jakoby to, z przeproszeniem śmieci były, godne by przed światem ukryć... Dokopawszy się zatem szkieletów kilku, zawezwali uczeni w sukurs medyków, osobliwie sądowych, co to policyi czasem i dopomogali ofiary mordów jakich oględzinom poddając.
  Owi** najsamprzód szczątków dobytych obadawszy, podzielili podług tego, coż o nich rzec mogli pewnego, temuż się wrychle pokazało, że z bodaj siedmiu zmarłych mają kości, w tem z dzieciątek dwojga, cożby się nawet i wybornie z przekazem Miechowity zgodziło, że królową pospołu z jej, w dziecięctwie pomarłymi córkami pochowiono... Podług dokumentów katedralnych w krypcie do Rakuszanki przyległej, późniejszem już czasem jednego kanonika i wtórego notariusza grodzkiego pochowiono***, których najwidniej jaki ośmnastowieczny barbarus z królewskiemi zamięszał szczątkami... Przyjąwszy zatem, że skoro krypta Elżbiecie przeznaczoną była, ergo jejże kościec najpełniejszy być winien i takiż wybrano, oględzinom wielekroć pełniejszym onego poddając. Wrychle się pokazało, że to iście szkielet niewieści, co już ostatnich zniszczyło wątpień, bo nijakiej inszej białogłowy tam w ziemię nie kładziono, aliści na tem radości kres, bo owo nad kośćcem konsylium wrychle do niemałej przyszło konfuzyi, ponad wątpienie wszelkie stwierdziwszy anomalie liczne, jako to prognatyzm niemały, zresztą cóż to sami tego dowodzić będziem... Poczytajmyż, coż sami medycy nasi rzekli:
"Na podstawie badania asymetrii w budowie czaszki ustalono, iż Elżbieta miała wadę zgryzu. Górne, prawie płasko ustawione siekacze wystawały stale spomiędzy warg. (...)Prawa połowa czaszki jest dużo słabiej rozwinięta niż lewa. Takie zmiany obserwuje się u ludzi z nieprawidłowym ustawieniem głowy.(...) Bardzo wysokie oczodoły  sugerują twarz wąską i długą."
  "Kręgosłup wykazuje wyraźne zmiany wywołane gruźlicą kości. (...) Kręgi piersiowe królowej były zrośnięte w jeden blok kostny. Cały kręgosłup zdradza wyraźną skoliozę ( ...)ma kształt litery S. (...) Na podstawie długości kości długich obliczono wzrost Elżbiety na 169-173 cm. Jednak skrzywienie kręgosłupa prowadziło do tego, iż mogła mieć królowa niewiele ponad 160 cm."
   Dodajmyż do tego, że to "nieprawidłowe ustawienie głowy" to nic innego jeno ustawiczne na bok jeden tejże głowy zwisanie... Przy tem owo przykre ciała skrzywienie dziwaczną tworzyło nieforemność wpodle klatki piersiowej. Dziwić się zatem konfuzyi uczonych? Toż to potwór niemal jaki, monstrum nieledwie... Tożby być miała królowa nasza z czasów Złoty Wiek poprzedzających? Słynna "Matka Królów"? Władysława, co Czechami i Madziarami władał? Jana Olbrachta? Aleksandra? Zygmunta, coż go później potomność Starym nazwała?
   Dalejże po salwerunek do uczonych następnych, niechajże co historycy rzekną, konterfekta jakie wygrzebią! Owi jednakowoż z początku nie dopomogli zanadto... nijaki się bowiem konterfekt wiarygodny, cożby z natury, za żywota Rakuszanki był malowan, nie dochował był... Wszytko, co dziś królową wystawia luboż już i post mortem uczynione było, luboż i przez kogo, co królowej zapewne ani oglądać nie miał łaski... Ale czy to nie dowód niejaki sam w sobie? Że się portreciści luboż za dzieło tak trudne brać nie chcieli, luboż że ich zlecać nie było komu, bo królestwo oboje podchlebionych nie chcieli, a prawdziwych widać nie widzieli potrzeby...? Osobliwe, że z kronikarzów tamtocześnych, a i posłów jakich na dwór jagielloński przybywających żaden się o urodzie królowej ani nie zająknął, wielce gładko przechodząc do wysławiania onej mądrości, dowcipu, dobroci etc., co niejako w kanonie ówcześnem też było, przecie niesłychane, by kto o wdziękach, nawet i podchlebiając wielce nie pisywał? Zaliżby to łeż być miała tak sroga, że lepiej było rzeczy poniechać, niźli się narazić może? Jeden Marcin Bielski, którego Kazimierz posłał był przed ślubem, by mu oblubienicy obejrzał, napisał co o tem, a i on więcej kołował, niźli między oczy prawdy rzekł: "...była niepodobna do nikogo (...) a i postać miała różną niż wszyscy ludzie"...
   Ano skoro posłannik własny takiej nadesłał rękojmi, to i nie dziwota, że spotkanie narzeczeństwa wypadło, jak wypadło... i to nasz dowód najpryncypalniejszy, że prawdziwie o wyglądzie królowej mówim... Owoż Kazimierz na spotkanie z oblubienicą podążył ku ówcześnej granicy i tam, wpodle Oświęcimia, był ją raz pierwszy ujrzał... Co się potem działo w nijaki się sposób do dyplomatyki ówcześnej, ni manier, ni obyczaju nie akomodowało... Owoż orszaki oba, po tem spotkaniu najpierwszem dwa dni(!) nad granicą stały, nijakich na pozór nie podejmując czynności... Dwa dni zeszły, nim Kazimierz się z oblubienicą raz wtóry widział, ową przyjął i ku Krakowowi nieodległemu przecie powiódł! Ano... podług mnie nie masz inaczej, jeno chłopisko w szoku być musiał arcytęgim, temuż mu najpewniej przez te dwa dni panowie rada przedkładali, by mierziączki własnej przegwałciwszy, na bonum Rei Publicae wzgląd miał, której to Rzeczypospolitej wrychle szło na wojnę z Krzyżakiem srogą****, a tyłów bezpieczność i cesarska przychylność każdej ceny warta... Słowem, choć cyrkumstancyje insze, zapewne słów się nasłuchał Kazimierz podobnych, co trzy i pół wieka później nieboraczka Walewska, choć ona zapewne jednak większej była ochoty...:))
  I cóż mi rzec na tejże historyi kres? Ano to, że w tem stadle najwidniej uroda za najmniejszą się miała liczyć okoliczność... Jakoby jeno o dynastyi ciągłość szło, wyrozumieć by można, że się król jegomość, raz czy drugi wstrętu jako może i trunkiem nawet opędziwszy do łożnicy udał pospołu i potomka spłodził, co się w wiek później kazimierzowemu wnukowi nawet nie udało, bo i on miał swoich Rakuszanek, ku którym wstrętu nie skrywał... Aliści Kazimierz z Elżbietą dzieciąt mieli trzynaście! Tego już się o dynastyczne sprawy troską nie tłomaczy:) Ano i z inszych nam wiedzieć źródeł, że się oboje, jeśli nawet nie miłowali szczerze, to niechybnie w wielgiej żyli przyjaźni. Elżbieta króla spierała we wszytkiem, a umysł, przymiotów którego już i szczerze chwalili kronikarze, niejedną dobrą radą służył... A jako się może i kto lękał, że rakuskim, nie naszym więcej i co może służyła interesom, temuż o jej, jakobyśmy dziś rzekli patriotyźmie, powiem, że jeno polskiej mowy z dziećmi zażywała, tedy jako Jadwigę szło za bawarskiego xięcia wydać, mus onej było tłomacza dodać, bo ni w ząb mową niemiecką nie szprechała...  I jeszcze co, a na czasy tamte prawdziwie rzadkie: mało kiedy się ze sobą oboje królestwo rozstawali, najwidniej takie w sobie najdując upodobanie, że nawet i w podróże dłuższe pospołu się puszczali... Ergo?
   Ważna rzecz uroda moje Panie i Panny, aliści mąż mądry nie tego w stadle szuka...:))
______________
* dom habsburski w Polszcze domem rakuskim dawniej zwano
**Profesorowie Zdzisław Marek i Kazimierz Jaegermann
*** O, tempora! O, mores!... kauzyperdę na Wawelu?:(( Hic transit gloria mundi...:((
**** trzynastoletnią później zwaną


42 komentarze:

  1. czyli - radość w domu, wstyd na ulicy;) choć znam pary, gdzie uroda, a raczej jej brak, w niczym nie przeszkadza, tego się po prostu nie widzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo też, jak i przedkładam, nie ona jest najważniejsza... Choć nie zawadzi, gdy jest:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Vulpian de Noulancourt11 października 2013 11:50

    Z czterech możliwych kombinacji:
    - żona mądra i ładna;
    - żona głupia i ładna;
    - żona głupia i brzydka;
    - żona mądra i brzydka
    jedynie ta trzecia pozbawiona jest jakichkolwiek zalet. Wyboru każdy dokonuje sam (chyba, że jest królem i ma obowiązki wobec państwa). Dobrze jest także pamiętać o tym, że lepiej by było, gdyby żona była choć trochę ładniejsza od męża. Usuwa to przynajmniej jeden powód kłótni małżeńskich.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie Franz Josef dzielił swoich oficyjerów, z tem, że jego kryteriami była głupota (i jej przeciwieństwo) oraz gorliwość(i jej przeciwieństwo). I podobnie konkludował, że najgorsi są ci głupi, ale gorliwi... Natomiast co do urody mężowskiej, to przypomnę, że przez wieki w Polszcze służyło na określenie tego męskiego minimum powiedzenie, że mężczyzna przystojniejszy od diabła już jest piękny...:) Choć, jak Cię znam, zapewne mi odpowiesz przypowieścią o diabłach siedzących pod karczmą i pod kościołem...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Co ówcześni dyplomatycznie przemilczeli, to dzisiejsi badacze anatomii wywlekli na wierzch. Nieładnie, całkiem niepolitycznie postąpili.

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzekłbym, że i przeciwnie może nawet...:) Bo tak byśmy ich jeno za zwykłe politycznie zeswatane stadło mieli, gdzie interes dynastyczny był wartością nadrzędną, tak zaś możemy w pełni docenić głębię łączących ich uczuć i przywiązania...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Za takie herezje (że królowa była szantrapą) to Cię z królewskiego miasta wypędzą, albo klątwę rzucą ze Skałki, albo i co gorszego? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak tam w Mieście Unii, ale w Mieście Królów Polskich szantrapa jest uznawana za rys charakteru, nie wyglądu... Choć ongiś jeno roztargnioną niewiastę znaczyła, zasię taką... hmmm... cokolwiek zaniedbaną higienicznie... A klątw się nie lękam:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. No i proszę... szantrapa jak żywa...:) Choć słyszałem też, ze to taka co śpiewa szanty na trapach...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Wielka chwała się za to należy Kazimierzowi Jagiellończykowi, że nie przedkładał własnych przyjemności nad dobro Rzeczypospolitej i zapewnił sukcesję tronu, nie patrząc na urodę żony. Podobnie postąpił Zygmunt Stary, który porzucił wygodne życie z kochanką i ich wspólnymi dziećmi, kiedy trzeba było objąć tron i zawrzeć polityczne małżeństwo z Boną. Niestety, ich syn Zygmunt August nie popisał się w tym względzie...najważniejsze dla niego było szczęście osobiste i przez to dynastia Jagiellonów upadła. Jest to oczywiście tylko mój punkt widzenia...jako laika w tej dziedzinie:))) Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy wygląda na to, że się Kaziowi spodobało tak dbać o dynastię i czynił to z dużym upodobaniem i zaangażowaniem, czyli pogodził przyjemne z pożytecznym, chociaż z początku trzeba mu to było przetłumaczyć. :)

      Usuń
    2. No... godzi się też dodać, że względem żon Zygmuś Wtóry miał wybitnego pecha...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Bidula Elżbietka, ale przynajmniej wpływowy tata załatwił jej męża i posadę niezgorszą...

    OdpowiedzUsuń
  8. Uroda nie zawsze idzie w parze z mądrością I Kazimierzowi dla
    dobra kraju widać, trza było się z tym pogodzić a potem nawet
    pokochać to co się ma. Czasami zalety wybranki dopiero potrafią się
    ujawnić po pewnym czasie i uroda wtedy jest najmniej ważna.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem... choć to bardzo rzadkie przypadki...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Nie tylko zalety mogą się po czasie objawić. Słyszałem o gościu, starającym się o rozwód z paragrafu "pomyłka co do osoby":
      - Bo ja, proszę Wysokiego Sądu, żeniłem się z młodą, piękną, wysoką i miłą dziewczyną, a jestem żonaty z... no, niech Wysoki Sąd sam popatrzy...

      Usuń
    3. Odpowiem o góralach dykteryjką:)
      Zabił baca żonę. Prokurator go pyta:
      - Baco, pewnie mieliście jakiś powód żeby ją zabić? Może wam ubrań nie prała?
      - Oj panocku, prała. wszystko bieluśkie jak śnieg, pachniało aż miło.
      - No to może gotować nie umiała?
      - Oj panocku, we Paryżu w restauracji takiego żarcia nie było jakem ja miał codziennie...
      - No to może wam nie dawała?
      - Oj dawała, panocku, nawet sąsiadka taka ochocza nie była.
      - No to czemuście ją zabili?
      - Oj, bo taka ogólnie menconca była...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. hihihi... dobre :))
      Pozdrowionka.

      Usuń
  9. W Koranie napisane jest, że jeśli Allach chce kogoś pokarać to zsyła mu głupią niewiastę. I tak jest w istocie, a kwestia urody ... przyznam się, że wyznaje pogląd zaprezentowany przez Panią Klarkę.
    Pozdrawiam z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łacno Tobie czy mnie, gdzie połowice-krasawice mieć poglądów podobnych... Toż jakby Eskimosa pytać, czy nie jest antysemitą...:) Trza by takiego z brzydką żoną zapytać...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. To prawda, w rzeczy samej, że walorów estetycznych w domostwach naszych pod dostatkiem, co szczęśliwie na młodsze pokolenia przeszło po owych połowicach-krasawicach, a nie po nas hehehe :-) Co zaś się tyczy eksperymentów z ankietowaniem Eskimosów, że o innych - wspomnianych przez Waszmości przypadkach - nie wspomnę, byłbym jednakowoż ostrożny. Chociażby dlatego, że takowy Eskimos może białym niedźwiedziem poszczuć lub co gorsze żonę własną do łoża pytającemu ofiarować, bo takie u nich obyczaje panują.
      Kłaniam z zaścianka :-)

      Usuń
    3. Apage! Apage Satanas! Czego człowieka straszysz przed nocą?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. może to śmieszne, ale po przeczytaniu pomyślałam: "jaka ładna opowieść" :) pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemuż to by śmieszne być miało? Jakem faktów poznał tom dokładnie tak samo pomyślił, a zasię znów, by tego teraz tylko piórem nie spsować... Rad jestem, że się udało...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Znikające groby? Toż to sztuka godna samego Davida Copperfielda! :D

    Dalsza część opowieści Waćpana ciepła i urocza, jak wyraziła się Mości Elaja powyżej... Jeno żem o mało z krzesła był spadł, usiłując po Waszmości opisie wystawić sobie wyraz twarzy naszego Króla Jegomości, po pierwszem jego spotkaniu z Elżbietą :D

    Niepełnosprawności fizycznej szczerze Jej współczuję...wyobrażam sobie, z czem się męczyć biedna musiała...

    Racz wybaczyć, że tak mało mię tutaj ostatnimi czasy... Od minionego poniedziałku siedzę w tłomaczeniach po pachy same, dopiero dzisiaj odetchnąwszy nieco...

    Kłaniam niziutko!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lica to i on może nawet zachował kamiennego... Król przecie, nie na takie termina szykanowanym, by godność i dostojeństwo w najsroższych opałach zachować, aliści co się dziać w sercu i w umyśle działo... To już być i może, że tam tajfuny szalały... Nie mam Ci przebaczać czego, Kawalerze, sam aż za dobrze znam co to czas robotą związany...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  12. No cóż, królowie nie żenili się z miłości, jak śpiewała Ałła Pugaczowa w piosence "Всё могут короли", tylko po to, aby podtrzymać dynastię.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co przecie (i na szczęście:) miłości nie wykluczało!:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Nie wykluczało też zdrad.
      Pozdrawiam niedzielnie.

      Usuń
    3. W stadłach królewskich rzekłbym, że nawet i jakoby ex definitione na to lżej patrzano, rozumiejąc, że interes dynastyczny swoje, a serce i potrzeby mężczyzny swoje:) Mężczyzny naturaliter jedynie, bo "żona Cezara być musiała poza wszelkim podejrzeniem":))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  13. Mówia i to jeszcze dzisiaj , że uroda przemija inteligencja zostaje. Król może wiedział o tym... Kto wie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Król z pewnością to wiedział:) Nie darmo był jednym z władców naszych najmędrszych, choć niedocenianym...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  14. Witaj :)
    Uroda w życiu i pomaga i przeszkadzać może. Pisałam o tym na blogu, pewnie pamiętasz?
    Królewskie głowy bardziej doceniały wygląd, niźli rozum.
    Pozdrawiam mile :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam... :) A w tym przypadku, na szczęście, pomyślano inaczej...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  15. Przezwyciężył pierwsze wrażenie i źle na tym nie wyszedł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W każdym razie reklamacji nie składał...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  16. Jak się jest królową, to i uroda niepotrzebna. O innych zaletach kronikarze piszą i nikt się wyglądu nie czepia.
    A teraz to wszyscy na wygląd patrzą i trudno męża znaleźć. Aczkolwiek cuda czasem się zdarzają... :))) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, dzieje planowanego przez Elżbietę I angielską mariażu dobitnie dowodzą, że się od zalotników opędzić nie umiała, choć nadto urodna ponoć nie była:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. A przecież umiała :)

      Usuń
    3. Znaczy zatem, że i chciała...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)