Anno Domini 1972 przyszło nareście ku
spełnieniu planów, co je kapituła krakowska względem Kaplicy
Świętokrzyskiej w katedrze wawelskiej miała, coby krzynę tam
odświeżyć, osobliwie pawimentów i dawniejszych, niebacznie
zabranych, na powrót ustawić tryptyków... Ano, jako o tem
archeologi posłyszały, zamlaskały jeno z ukontentowania, bo z
dawna okazyi wyczekiwały, by się wpodle onych posadzek w kapliczce
zakrzątnąć po swojemu. A czemuż tak? Ano bo podług Macieja
Miechowity, okrom sarkofagu wspaniałego, co go sam Wit Stwosz
Kazimierzowi Jagiellończykowi był w tejże kaplicy odszykował,
winien się tam gdziesi jeszczeć i onegoż połowicy, Elżbiety
Rakuszanki*, grobowiec najdować, któren to grobowiec, co rzecz może
i we świecie mało słyszana, aliści nie masz jak inaczej wpodle
prawdy kołować, jeno to rzec ućciwie przystoi... że zginął...:((
Jęknie kto może, zgrozą zdjęty...
Jakże to? Przecie to grobowiec, nie woda, by wyparować miała,
luboż i zabawka jaka, by kto wynieść miał cichaczem! Ano cóż
robić... wyrzekać darmo, próżny trud, wiedzieć nam że kaplicy
pospołu oboje królestwo fundowali, w niej swego upatrując
spoczynku wiecznego, za czym króla jegomości masz, a małżonka
niczem ten kamień w wodę...:((
Szczęściem, jako pawimenta rozebrano,
wrychle się pokazało, że nikt szczątków doczesnych nie wyniósł
gdzie cichcem, jeno za XVIII wieku czasem jaki ówcześny katedry
gospodarz, tak się był onymi rozporządził, że wszytkie (okrom
królewskich) z kaplicy niemal całej na mieśćce jedno
zagarnął i zmięszał, jakoby to, z przeproszeniem śmieci były,
godne by przed światem ukryć... Dokopawszy się zatem szkieletów
kilku, zawezwali uczeni w sukurs medyków, osobliwie sądowych, co to
policyi czasem i dopomogali ofiary mordów jakich oględzinom
poddając.
Owi** najsamprzód szczątków dobytych
obadawszy, podzielili podług tego, coż o nich rzec mogli pewnego,
temuż się wrychle pokazało, że z bodaj siedmiu zmarłych mają
kości, w tem z dzieciątek dwojga, cożby się nawet i wybornie z
przekazem Miechowity zgodziło, że królową pospołu z jej, w
dziecięctwie pomarłymi córkami pochowiono... Podług dokumentów
katedralnych w krypcie do Rakuszanki przyległej, późniejszem już
czasem jednego kanonika i wtórego notariusza grodzkiego
pochowiono***, których najwidniej jaki ośmnastowieczny barbarus z
królewskiemi zamięszał szczątkami... Przyjąwszy zatem, że skoro
krypta Elżbiecie przeznaczoną była, ergo jejże kościec
najpełniejszy być winien i takiż wybrano, oględzinom wielekroć
pełniejszym onego poddając. Wrychle się pokazało, że to iście
szkielet niewieści, co już ostatnich zniszczyło wątpień, bo
nijakiej inszej białogłowy tam w ziemię nie kładziono, aliści na
tem radości kres, bo owo nad kośćcem konsylium wrychle do
niemałej przyszło konfuzyi, ponad wątpienie wszelkie stwierdziwszy
anomalie liczne, jako to prognatyzm niemały, zresztą cóż to sami
tego dowodzić będziem... Poczytajmyż, coż sami medycy nasi
rzekli:
"Na podstawie badania asymetrii w
budowie czaszki ustalono, iż Elżbieta miała wadę zgryzu. Górne,
prawie płasko ustawione siekacze wystawały stale spomiędzy warg.
(...)Prawa połowa czaszki jest dużo słabiej rozwinięta
niż lewa. Takie zmiany obserwuje się u ludzi z nieprawidłowym
ustawieniem głowy.(...) Bardzo wysokie oczodoły sugerują
twarz wąską i długą."
"Kręgosłup wykazuje
wyraźne zmiany wywołane gruźlicą kości. (...) Kręgi
piersiowe królowej były zrośnięte w jeden blok kostny. Cały
kręgosłup zdradza wyraźną skoliozę ( ...)ma kształt litery S.
(...) Na podstawie długości kości długich obliczono wzrost
Elżbiety na 169-173 cm. Jednak skrzywienie kręgosłupa prowadziło
do tego, iż mogła mieć królowa niewiele ponad 160 cm."
Dodajmyż do tego, że to
"nieprawidłowe ustawienie głowy" to nic innego jeno
ustawiczne na bok jeden tejże głowy zwisanie... Przy tem owo
przykre ciała skrzywienie dziwaczną tworzyło nieforemność wpodle
klatki piersiowej. Dziwić się zatem konfuzyi uczonych? Toż to
potwór niemal jaki, monstrum nieledwie... Tożby być miała królowa
nasza z czasów Złoty Wiek poprzedzających? Słynna "Matka
Królów"? Władysława, co Czechami i Madziarami władał? Jana
Olbrachta? Aleksandra? Zygmunta, coż go później potomność Starym
nazwała?
Dalejże po salwerunek do
uczonych następnych, niechajże co historycy rzekną, konterfekta
jakie wygrzebią! Owi jednakowoż z początku nie dopomogli
zanadto... nijaki się bowiem konterfekt wiarygodny, cożby z natury,
za żywota Rakuszanki był malowan, nie dochował był... Wszytko, co
dziś królową wystawia luboż już i post mortem uczynione było,
luboż i przez kogo, co królowej zapewne ani oglądać nie miał
łaski... Ale czy to nie dowód niejaki sam w sobie? Że się
portreciści luboż za dzieło tak trudne brać nie chcieli, luboż
że ich zlecać nie było komu, bo królestwo oboje podchlebionych
nie chcieli, a prawdziwych widać nie widzieli potrzeby...? Osobliwe,
że z kronikarzów tamtocześnych, a i posłów jakich na dwór
jagielloński przybywających żaden się o urodzie królowej ani nie
zająknął, wielce gładko przechodząc do wysławiania onej
mądrości, dowcipu, dobroci etc., co niejako w kanonie ówcześnem
też było, przecie niesłychane, by kto o wdziękach, nawet i
podchlebiając wielce nie pisywał? Zaliżby to łeż być miała tak
sroga, że lepiej było rzeczy poniechać, niźli się narazić może?
Jeden Marcin Bielski, którego Kazimierz posłał był przed ślubem,
by mu oblubienicy obejrzał, napisał co o tem, a i on więcej
kołował, niźli między oczy prawdy rzekł: "...była
niepodobna do nikogo (...) a i postać miała różną niż wszyscy
ludzie"...
Ano skoro posłannik
własny takiej nadesłał rękojmi, to i nie dziwota, że spotkanie
narzeczeństwa wypadło, jak wypadło... i to nasz dowód
najpryncypalniejszy, że prawdziwie o wyglądzie królowej mówim...
Owoż Kazimierz na spotkanie z oblubienicą podążył ku ówcześnej
granicy i tam, wpodle Oświęcimia, był ją raz pierwszy ujrzał...
Co się potem działo w nijaki się sposób do dyplomatyki ówcześnej,
ni manier, ni obyczaju nie akomodowało... Owoż orszaki oba, po
tem spotkaniu najpierwszem dwa dni(!) nad granicą stały, nijakich
na pozór nie podejmując czynności... Dwa dni zeszły, nim
Kazimierz się z oblubienicą raz wtóry widział, ową przyjął i
ku Krakowowi nieodległemu przecie powiódł! Ano... podług mnie nie
masz inaczej, jeno chłopisko w szoku być musiał arcytęgim, temuż
mu najpewniej przez te dwa dni panowie rada przedkładali, by
mierziączki własnej przegwałciwszy, na bonum Rei Publicae wzgląd
miał, której to Rzeczypospolitej wrychle szło na wojnę z
Krzyżakiem srogą****, a tyłów bezpieczność i cesarska
przychylność każdej ceny warta... Słowem, choć cyrkumstancyje
insze, zapewne słów się nasłuchał Kazimierz podobnych, co trzy i
pół wieka później nieboraczka Walewska, choć ona zapewne jednak
większej była ochoty...:))
I cóż mi rzec na tejże
historyi kres? Ano to, że w tem stadle najwidniej uroda za
najmniejszą się miała liczyć okoliczność... Jakoby jeno o
dynastyi ciągłość szło, wyrozumieć by można, że się król
jegomość, raz czy drugi wstrętu jako może i trunkiem nawet
opędziwszy do łożnicy udał pospołu i potomka spłodził, co się
w wiek później kazimierzowemu wnukowi nawet nie udało, bo i on
miał swoich Rakuszanek, ku którym wstrętu nie skrywał... Aliści
Kazimierz z Elżbietą dzieciąt mieli trzynaście! Tego już się o
dynastyczne sprawy troską nie tłomaczy:) Ano i z inszych nam
wiedzieć źródeł, że się oboje, jeśli nawet nie miłowali
szczerze, to niechybnie w wielgiej żyli przyjaźni. Elżbieta króla
spierała we wszytkiem, a umysł, przymiotów którego już
i szczerze chwalili kronikarze, niejedną dobrą radą służył... A jako się może i kto lękał, że rakuskim, nie
naszym więcej i co może służyła interesom, temuż o jej,
jakobyśmy dziś rzekli patriotyźmie, powiem, że jeno polskiej mowy
z dziećmi zażywała, tedy jako Jadwigę szło za bawarskiego xięcia
wydać, mus onej było tłomacza dodać, bo ni w ząb mową niemiecką
nie szprechała... I jeszcze co, a na czasy tamte
prawdziwie rzadkie: mało kiedy się ze sobą oboje królestwo
rozstawali, najwidniej takie w sobie najdując upodobanie, że nawet
i w podróże dłuższe pospołu się puszczali... Ergo?
Ważna rzecz uroda moje
Panie i Panny, aliści mąż mądry nie tego w stadle szuka...:))
______________
* dom habsburski w Polszcze domem rakuskim dawniej
zwano
**Profesorowie Zdzisław Marek i Kazimierz
Jaegermann
*** O, tempora! O, mores!... kauzyperdę na
Wawelu?:(( Hic transit gloria mundi...:((
**** trzynastoletnią później zwaną
czyli - radość w domu, wstyd na ulicy;) choć znam pary, gdzie uroda, a raczej jej brak, w niczym nie przeszkadza, tego się po prostu nie widzi.
OdpowiedzUsuńBo też, jak i przedkładam, nie ona jest najważniejsza... Choć nie zawadzi, gdy jest:)
UsuńKłaniam nisko:)
Z czterech możliwych kombinacji:
OdpowiedzUsuń- żona mądra i ładna;
- żona głupia i ładna;
- żona głupia i brzydka;
- żona mądra i brzydka
jedynie ta trzecia pozbawiona jest jakichkolwiek zalet. Wyboru każdy dokonuje sam (chyba, że jest królem i ma obowiązki wobec państwa). Dobrze jest także pamiętać o tym, że lepiej by było, gdyby żona była choć trochę ładniejsza od męża. Usuwa to przynajmniej jeden powód kłótni małżeńskich.
Pozdrawiam
Podobnie Franz Josef dzielił swoich oficyjerów, z tem, że jego kryteriami była głupota (i jej przeciwieństwo) oraz gorliwość(i jej przeciwieństwo). I podobnie konkludował, że najgorsi są ci głupi, ale gorliwi... Natomiast co do urody mężowskiej, to przypomnę, że przez wieki w Polszcze służyło na określenie tego męskiego minimum powiedzenie, że mężczyzna przystojniejszy od diabła już jest piękny...:) Choć, jak Cię znam, zapewne mi odpowiesz przypowieścią o diabłach siedzących pod karczmą i pod kościołem...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Co ówcześni dyplomatycznie przemilczeli, to dzisiejsi badacze anatomii wywlekli na wierzch. Nieładnie, całkiem niepolitycznie postąpili.
OdpowiedzUsuńnotaria
Rzekłbym, że i przeciwnie może nawet...:) Bo tak byśmy ich jeno za zwykłe politycznie zeswatane stadło mieli, gdzie interes dynastyczny był wartością nadrzędną, tak zaś możemy w pełni docenić głębię łączących ich uczuć i przywiązania...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Za takie herezje (że królowa była szantrapą) to Cię z królewskiego miasta wypędzą, albo klątwę rzucą ze Skałki, albo i co gorszego? :D
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak tam w Mieście Unii, ale w Mieście Królów Polskich szantrapa jest uznawana za rys charakteru, nie wyglądu... Choć ongiś jeno roztargnioną niewiastę znaczyła, zasię taką... hmmm... cokolwiek zaniedbaną higienicznie... A klątw się nie lękam:)
UsuńKłaniam nisko:)
Co prawda nie królowa, ale też w koronie
OdpowiedzUsuńNo i proszę... szantrapa jak żywa...:) Choć słyszałem też, ze to taka co śpiewa szanty na trapach...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Wielka chwała się za to należy Kazimierzowi Jagiellończykowi, że nie przedkładał własnych przyjemności nad dobro Rzeczypospolitej i zapewnił sukcesję tronu, nie patrząc na urodę żony. Podobnie postąpił Zygmunt Stary, który porzucił wygodne życie z kochanką i ich wspólnymi dziećmi, kiedy trzeba było objąć tron i zawrzeć polityczne małżeństwo z Boną. Niestety, ich syn Zygmunt August nie popisał się w tym względzie...najważniejsze dla niego było szczęście osobiste i przez to dynastia Jagiellonów upadła. Jest to oczywiście tylko mój punkt widzenia...jako laika w tej dziedzinie:))) Pozdrawiam serdecznie:-)
OdpowiedzUsuńKiedy wygląda na to, że się Kaziowi spodobało tak dbać o dynastię i czynił to z dużym upodobaniem i zaangażowaniem, czyli pogodził przyjemne z pożytecznym, chociaż z początku trzeba mu to było przetłumaczyć. :)
UsuńNo... godzi się też dodać, że względem żon Zygmuś Wtóry miał wybitnego pecha...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Bidula Elżbietka, ale przynajmniej wpływowy tata załatwił jej męża i posadę niezgorszą...
OdpowiedzUsuńI to kontrakt dożywotni...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Uroda nie zawsze idzie w parze z mądrością I Kazimierzowi dla
OdpowiedzUsuńdobra kraju widać, trza było się z tym pogodzić a potem nawet
pokochać to co się ma. Czasami zalety wybranki dopiero potrafią się
ujawnić po pewnym czasie i uroda wtedy jest najmniej ważna.
Pozdrawiam serdecznie.
Owszem... choć to bardzo rzadkie przypadki...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Nie tylko zalety mogą się po czasie objawić. Słyszałem o gościu, starającym się o rozwód z paragrafu "pomyłka co do osoby":
Usuń- Bo ja, proszę Wysokiego Sądu, żeniłem się z młodą, piękną, wysoką i miłą dziewczyną, a jestem żonaty z... no, niech Wysoki Sąd sam popatrzy...
Odpowiem o góralach dykteryjką:)
UsuńZabił baca żonę. Prokurator go pyta:
- Baco, pewnie mieliście jakiś powód żeby ją zabić? Może wam ubrań nie prała?
- Oj panocku, prała. wszystko bieluśkie jak śnieg, pachniało aż miło.
- No to może gotować nie umiała?
- Oj panocku, we Paryżu w restauracji takiego żarcia nie było jakem ja miał codziennie...
- No to może wam nie dawała?
- Oj dawała, panocku, nawet sąsiadka taka ochocza nie była.
- No to czemuście ją zabili?
- Oj, bo taka ogólnie menconca była...
Kłaniam nisko:)
hihihi... dobre :))
UsuńPozdrowionka.
W Koranie napisane jest, że jeśli Allach chce kogoś pokarać to zsyła mu głupią niewiastę. I tak jest w istocie, a kwestia urody ... przyznam się, że wyznaje pogląd zaprezentowany przez Panią Klarkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z zaścianka Loch Ness :-)
Łacno Tobie czy mnie, gdzie połowice-krasawice mieć poglądów podobnych... Toż jakby Eskimosa pytać, czy nie jest antysemitą...:) Trza by takiego z brzydką żoną zapytać...:)
UsuńKłaniam nisko:)
To prawda, w rzeczy samej, że walorów estetycznych w domostwach naszych pod dostatkiem, co szczęśliwie na młodsze pokolenia przeszło po owych połowicach-krasawicach, a nie po nas hehehe :-) Co zaś się tyczy eksperymentów z ankietowaniem Eskimosów, że o innych - wspomnianych przez Waszmości przypadkach - nie wspomnę, byłbym jednakowoż ostrożny. Chociażby dlatego, że takowy Eskimos może białym niedźwiedziem poszczuć lub co gorsze żonę własną do łoża pytającemu ofiarować, bo takie u nich obyczaje panują.
UsuńKłaniam z zaścianka :-)
Apage! Apage Satanas! Czego człowieka straszysz przed nocą?:)
UsuńKłaniam nisko:)
może to śmieszne, ale po przeczytaniu pomyślałam: "jaka ładna opowieść" :) pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńA czemuż to by śmieszne być miało? Jakem faktów poznał tom dokładnie tak samo pomyślił, a zasię znów, by tego teraz tylko piórem nie spsować... Rad jestem, że się udało...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Znikające groby? Toż to sztuka godna samego Davida Copperfielda! :D
OdpowiedzUsuńDalsza część opowieści Waćpana ciepła i urocza, jak wyraziła się Mości Elaja powyżej... Jeno żem o mało z krzesła był spadł, usiłując po Waszmości opisie wystawić sobie wyraz twarzy naszego Króla Jegomości, po pierwszem jego spotkaniu z Elżbietą :D
Niepełnosprawności fizycznej szczerze Jej współczuję...wyobrażam sobie, z czem się męczyć biedna musiała...
Racz wybaczyć, że tak mało mię tutaj ostatnimi czasy... Od minionego poniedziałku siedzę w tłomaczeniach po pachy same, dopiero dzisiaj odetchnąwszy nieco...
Kłaniam niziutko!!
Lica to i on może nawet zachował kamiennego... Król przecie, nie na takie termina szykanowanym, by godność i dostojeństwo w najsroższych opałach zachować, aliści co się dziać w sercu i w umyśle działo... To już być i może, że tam tajfuny szalały... Nie mam Ci przebaczać czego, Kawalerze, sam aż za dobrze znam co to czas robotą związany...:)
UsuńKłaniam nisko:)
No cóż, królowie nie żenili się z miłości, jak śpiewała Ałła Pugaczowa w piosence "Всё могут короли", tylko po to, aby podtrzymać dynastię.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Co przecie (i na szczęście:) miłości nie wykluczało!:)
UsuńKłaniam nisko:)
Nie wykluczało też zdrad.
UsuńPozdrawiam niedzielnie.
W stadłach królewskich rzekłbym, że nawet i jakoby ex definitione na to lżej patrzano, rozumiejąc, że interes dynastyczny swoje, a serce i potrzeby mężczyzny swoje:) Mężczyzny naturaliter jedynie, bo "żona Cezara być musiała poza wszelkim podejrzeniem":))
UsuńKłaniam nisko:)
Mówia i to jeszcze dzisiaj , że uroda przemija inteligencja zostaje. Król może wiedział o tym... Kto wie.
OdpowiedzUsuńKról z pewnością to wiedział:) Nie darmo był jednym z władców naszych najmędrszych, choć niedocenianym...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Witaj :)
OdpowiedzUsuńUroda w życiu i pomaga i przeszkadzać może. Pisałam o tym na blogu, pewnie pamiętasz?
Królewskie głowy bardziej doceniały wygląd, niźli rozum.
Pozdrawiam mile :)
Pamiętam... :) A w tym przypadku, na szczęście, pomyślano inaczej...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Przezwyciężył pierwsze wrażenie i źle na tym nie wyszedł :)
OdpowiedzUsuńW każdym razie reklamacji nie składał...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Jak się jest królową, to i uroda niepotrzebna. O innych zaletach kronikarze piszą i nikt się wyglądu nie czepia.
OdpowiedzUsuńA teraz to wszyscy na wygląd patrzą i trudno męża znaleźć. Aczkolwiek cuda czasem się zdarzają... :))) Pozdrawiam serdecznie :)
Fakt, dzieje planowanego przez Elżbietę I angielską mariażu dobitnie dowodzą, że się od zalotników opędzić nie umiała, choć nadto urodna ponoć nie była:)
UsuńKłaniam nisko:)
A przecież umiała :)
UsuńZnaczy zatem, że i chciała...:)
UsuńKłaniam nisko:)