Dzieje kulinarne świata wszego za wynalazcę widelca poczytują króla Francyi, Henryka III...tegoż samego, którego my Walezym zwiemy i za wieczną sromotę mu mamy, że tronem naszem wzgardziwszy, jako tchórz, pod nocy osłoną uciekł był... Przódzi obyczaj pożywania dóbr Bożych takowego udziwienia w arcykulturalney Francyi nie przewidywał i mięsiwo szarpano palcami, za pomoc do jedzenia nóż mając, a do sypkich i płynnych łyżkę...
Sęk jeno w tem, że ów henrykowski jenijusz objawił się światu dopiroż PO jego z Polski ucieczce, co już zwątpienie co do autorstwa czynić winno... I słusznie!!!
Już bowiem Anno Domini 1535 opat cystersów w Mogile posyłał Erazmowi z Rotterdamu w darze luksusowe nóż i widelec właśnie...Dodajmyż, że była ci to przesyłka kapeńkę z mnicha strony złośliwa, bo jako respons na Erazmową rozprawę "De Civilitate", gdzie mieśćca niemało Erazm zachowaniu przy stole poświęcił, jeno o nożu i łyżce prawiąc...:)))
Anno Domini 1562, nieszczęśną Katarzynę Jagiellonkę (córę Bony i Zygmunta Starego) za mąż za Jana Wazę ekspediując...jako w regestrach wyprawy panieńskiej popisano: CAŁY KOMPLET srebrnych widelców!!!
Imć Przypkowski podejrzewał nawet swego czasu Bonę, że ten widelec to jej sprawka, ale jegoż mediolańskie poszukiwania na niczem spełzły, boć nijakie ni konterfekta, ni zapisy tamtych czasów widelca we Italijej nie znają... Małoż na tem!
Bona ze Sforzów się wiodąc, ród kondotierów przedstawiała. Spółcześni dla tej przyczyny dwór mediolański nader prostym i surowym widzieli. Wyrafinowanie widelca wymagające raczej by zniewieściałym Medyceuszom we Florencyi się godziło... jeno że w on czas ku Francyi nasz widelec byłby pojechał już za sprawą macierzy Walezego, Medici przecie de domo!!!
Skąd jednak widelec u nas? ...nie wiedzieć mi, ale Orient z jego przepychem i sybarytyzmem bym miał tu w podejrzeniu... Jeno k'czemu o tem wszytkim rozprawiam czas i pióro mitrężąc? Ano...nie pirwszy to w dziejach przypadek, gdzie chytrem dziejopisów manewrem komu tam należny splendor odebrano... Sam Kolumb tego dowodem, że waży nie to kto odkrył, jeno kto to światu pięknie przyprawione podać umiał... a w tem my, szaraczki, marketingu dziejowego nieuczone...na samiuśkim żeśmy końcu...
Aż dziw, że Rzymie owego widelca nie wynaleziono. Gdy się bowiem retiariusa w akcji oglądało, aż trudno było widelca nie wymyślić!
OdpowiedzUsuńWiem ja, że trójząb jeno do utrzymania dystansu było potrzebny, ale przecież dystans ten trzymano, kłując!
Ukłony :)
A nawet i jednak czasem nabijając...:) Są źródła, że tegoż utensylium gdzie tam lokalnie spotykano, przecie jest też i faktem, że Okcydent w swej masie do XVI stulecia tych "grabek" nie znał...
UsuńKłaniam nisko:)
No i zwyczaj obdarowywania kompletem sztućców pozostał. Młodzi zaczynają życie z dwoma lub trzema kompletami. Niestety i na platerach made in china. Takie czasy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Vulpianowi Jegomości żem dla uweselenia słał niedawnem czasem zdjęć poczynionych drobiazgowi pamiątkowemu, co mi go syn z Nowego był przywiózł Jorku. Otwieracz ci to jest do piwa, w wymyślnych kolorach flagi amerykańskiej, uformowany w nazwę tegoż grodu, przyozdobioną jeszcze głową Statuy Wolności... Czyż można imaginować co więcej jeszcze amerykańskich symboli mającego? A na odwrocie nalepka z kodem kreskowym i napisem "Made in China"... Takie czasy...
UsuńKłaniam nisko:)
1Sm2, 12-14 mówi o widelcu w rękach sługi Chofniego i Pinchasa, wyrodnych synów Helego, a to jednak 30 wieków temu: „Synowie Helego, istni synowie Beliala, nie zważali na Pana ani na prawa kapłańskie wobec ludu. Jeżeli kto składał krwawą ofiarę, gdy gotowało się mięso, zjawiał się sługa kapłana z trójzębnymi widełkami w ręku. Wkładał je do kotła albo do garnka, do rondla albo do misy, i co wydobył widełkami - zabierał kapłan. Tak postępowali ze wszystkimi Izraelitami, którzy przychodzili tam, do Szilo”.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Z czego wynika, że pierwowzór widelca byłby po jednych pieniądzach nie z utensylium kuchennem a z kasami fiskalnemi, plombownicą celnika i wszelkimi inszemi narzędziami zdzierstwa fiskalnego...
UsuńKłaniam nisko:)
Podejrzewam, że jednym z powodów, dla których Walezy spakował swe "walezy" (z Wiecha) i zwiał do Francji, był widok starszej o 30 lat Anny Jagiellonki;).
OdpowiedzUsuńNa pewno nic Polska nie straciła na ucieczce tego bawidamka i rozpustnika.
Do tej pory niektórzy nie używają widelca, tylko stosują zasadę Kaziuka z "Konopielki".
Serdecznie i gorąco pozdrawiam- 31 stopni.
Bo nikt nie wpadł na pomysł opatnetować jak nadgryzione jabłko ;-) Bylibysmy potęgą :-)
OdpowiedzUsuńJakbyśmy jeszcze mieli na to grosza, zamysłu, siły i cierpliwości by husarię na łamiących patentowe prawa wysyłać...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Zdaje się, że i wychodek poza miejscem spożywania posiłków, też sobie Henio zapożyczył od nas - pono wcześniej najłatwiej mu było ulżyć sobie lejąc na mur albo i do kominka? :D
OdpowiedzUsuńMiałżem ja w uniwersyteckich czasach zajęć z doktorem ówcześnym Magdziarzem, przyszłem autorem książki o Ludwiku XiV. Gąb żeśmy rozdziawiali jako nam o tych obyczajach francuskich był prawił i nie dowierzaliśmy onemu, ale to jednak prawda, że po dworach francuskich, jako kto chciał ulżyć sobie, to panowie kominki plugawili, zasię niewiasty najradziej wychodziły na schody. Ano i jak już tak jaki pałac zas...li dokumentnie, to się król jegomość z towarzystwem przenosił do inszego, a tam służba się brała za sprzątanie i wietrzenie... No i nareścieśmy pomiarkowali czemu naszemu królowi wystarczał Wawel z wygódką na murze zewnętrznym, gdzie nieczystości prosto szły do fosy, a tej z czasu do czasu świeżą wodą wiślaną spłukiwano, a królik francuski musiał mieć tych Tuileryj, Fontainblów, Luwrów i inszych moc, by choć przez dni parę mu w nowem nosa nie urywało...
UsuńKłaniam nisko:)
Tak Wachmistrzu, widelce przyszły z Bliskiego Wschodu, na przełomie wieków to tam była cywilizacja. Przywiezione zostały do Wenecji, jak wieść niesie, przez Marię Argyropoulinę w XI wieku. Ale nawet polska nazwa nawiązuje do podstawowej funkcji widelca - nadziewania. Patrz - widły.
OdpowiedzUsuńRzekłbym, że może nawet i dłużej niż tylko na przełomie wieków... Dowodzą tego i łupy spod Wiednia, a i choćby ta okoliczność, że Jan III po kres żywota za wyznacznik mody uważał nie Paryż, a Stambuł i Bachczysaraj...
UsuńKłaniam nisko:)
Dzień dobry Wachmistrzu, ja tylko na chwilę bo czasu mało, ale poinformować chciałam i zaprosić tym razem, swe nowe skromne progi.
OdpowiedzUsuńhttp://wilma.blox.pl
Miłego dnia życzę.
A o sprawie pozablogowej napisze w weekend. :)
No i proszę...:) Odnalazła się zguba...:) Bóg Zapłać za uwiadomienie:)
UsuńKłaniam nisko:)
Już naprawiłam! Można spokojnie bez logowania.
Usuń:))
Problem z przypisaniem komuś autorstwa jakiegoś wynalazku jest (według mnie) bardziej złożony. Bo sam przedmiot był znany już od dawna, ale dopiero później zaczynano go używać tak, jak my używamy do tej pory.
OdpowiedzUsuńA do Ameryki przed Kolumbem inni dotarli. :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Osobliwie jak rzecz w jakiej pomroce dziejowej tonie, ale i tak nawet daleko sięgać nie potrzeba... O dzisiejszych czasach nawet nie wspomnę, ale starczy wiek z okładem zaledwie sięgnąć, by turbacyje Marconiego z radiem przypomnieć, Edisona z żarówką, czy Bella z telefonem, co swego konkurenta w urzędzie patentowym ledwo o dwie godziny bodaj wyprzedził...
UsuńKłaniam nisko:)
Od dziś, słynne zdanie pani prezydentowej Kwaśniewskiej: "Bezę jemy widelczykiem", nabrało znacznie szerszego kontekstu. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńHmm... tom widać przegapił, że i ono zaistniało, i że zdążyło się stać słynnem...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ono nie zawsze ten do historii przejdzie, ktoren pierwszy byl, a temu ktoremu kroniki rozglosu nadzadza, przypisza, opisza.Poklony Wachmistrzu drogi.
OdpowiedzUsuńTemuż zawsze jako się czego czyni, trzeba mieć za sobą kronikarzów i żurnalistów legion, by zadbali o odpowiednią oprawę i "właściwe" rzeczy naświetlenie...:)) Cokolwiek po prawdzie to głupio wychodzi w razie niepowodzeń, ale nie możemy się drobnostkami zrażać:)
UsuńKłaniam nisko:)