Przypomnieć sobie pozwolę, że nam jutro święta obchodzić wypadnie 5 Pułku Ułanów Zasławskich w rocznicę ich niebywałej zgoła pod Zasławiem szarży, która słusznie do legend jazdy naszej już przeszła...:)), nota zasię sprzed lat dwóch czas długi się w piąci najwięcej wziętych utrzymywała, czego po prawdzie pomiarkować nie umiem, aliści dedykuję największym świąt pułkowych miłośnikom, ze Szczurkiem na czele:)
Nie tajne to Bywalcom tutecznym, że Pasek i Kitowicz, to dwaj językowi tu idole moi, co podkreślam koniecznie, bo nie o charaktera onych tu idzie... Dziwnem jednak jakiem zrządzeniem żem dopotąd o żadnem więcej nie napisał, chociem z nich czerpał garściami całemi... Ano to i weźmyż się za to, by czasu już z tem nie mitrężyć więcej!
Nie znamy pewnej daty Kitowicza porodzenia, ni też i familijej jego. Nie wdając się w te zawiłości, na których już się person parę doktoryzować i habilitować zdążyło, przyjmijmyż, że ów porodzony z końcem 1728 roku i że się z gminu wiódł, nie ze szlachty... Rzecz to arcyważka w przyszłych czynnościach i poglądach, że ów jeśli na co miał w swem liczyć żywocie, to jeno na się oraz na tych protektorów, których ku sobie przychylnie usposobił. I, upraszam, ustawicznie pamiętajmy o tem, xiędza Jędrzeja sądząc...
Szkół najpewniej kończył marnych, może i jezuickich, może pijarowskich, sam wzmiankuje jeno "o retoryce trzy lata słuchanej", co na nasze tłomacząc by znaczyło piąci klas jeno z siedmiu pokończenie... I z pewnością w czasach sprzed edukacyjnej Konarskiego reformy...
Gdzie i jak poznał opata benedyktynów lubińskich, Michała Lipskiego*, najpewniej się już nie wywiemy, dość że ślady są korespondencyi już na rok 1751 datowane. I tenże najpierwszy młodego Kitowicza protektor wziął go na sekretarza, młodzieńcowi jakiego pewniejszego zapewniając utrzymania. Pomiędzy 1759 a 1771 miał i od niego nadane wójtostwo wioszczyny Wieszkowo, aliści z dalszych żywota bohatera naszego kolei jawnie wynika, że miał je jeno za prebendę, bo trudnoż wypełniać obowiązki wójtowskie, skoro się od 1768 z konfederatami skamraciło barskiemi i z niemi się w wojnę bawiło...
Konopczyński nader wyrachował skrupulatnie dziejów tej konfederackiej Kitowicza kariery. Miałby ów zatem zacząć służby "zimą 1768-1769 przy Malczewskim, był pod Częstochową w lutym 1769 , przeżył rozproszenie Wielkopolan na wiosnę, pracował nad odbudową ich konfederacji w lecie, walczył pod Radominem 14 września; ocierał się z bliska o Morawskiego, widział nowy pogrom Wielkopolan na wiosnę 1770 r; kiedy Generalność oddała komendę nad siłami wielkopolskimi Zarembie, Kitowicz też przeszedł pod jego rozkazy, był pod Kościanem (sierpień 1770), Poznaniem (styczeń 1771), Widawą (czerwiec 1771)."
To zestawienie nie oddaje przecie Kitowicza pozycji u konfederatów, a była ona niemała... W redakcyi "Pamiętników" późniejszych, aliści w brulionowej wersji jest mowa o "rotmistrzu Kitowiczu", któremu z marcem 1770 roku Morawski poruczył komendy nad załogą w zajętem Poznaniu zostawioną. W redakcyi ostatecznej "rotmistrza" już nie masz, jest jeno "komenda zostawiona w Poznaniu". I to by się z ogólniejszem zamysłem Kitowicza-autora zgadzało, gdzie ów się wszelkich niemal osobistych wystrzegał odniesień... Czy ze skromności, czy z bojaźni może, czy ze wstydu nareście**, któż wie?
Ale i nie ten epizodzik dowódczy tu najpryncypalniejszy, jeno stała Kitowicza przy Zarembie (od marca 1770 do sierpnia 1771) czynność "registratora, sekretarza i kwatermistrza"! Z listów zachowanych znać, że między niemi była zażyłość, a i jaka amicycja może, dość, że okrom bycia prawą ręką na codzień poczuwał się Kitowicz po tragicznej Zaremby śmierci do nad wdową opieki, czego by przecie czynić nie musiał, jeno podkomendnym będąc zwyczajnym... O tej śmierci, a i o Zarembie pisać jeszcze będziem, tu dość będzie powiedzieć, że marszałek konfederacyi wielkopolskiej nie był człekiem jako szczególnie na króla zajadłem, a i konfederatem w poglądach nader umiarkowanem, co jedni zdradą zwali, insi z czasem może i realizmem... Dość, że się wrychle Zaremba konfederacyi odstrychnął i z dworem królewskim pojednał, a skoro był nazwijmyż, że orientacyi nie nadto zajadłej, naddanem nam będzie mniemanie, że jego rękodajny takoż? Podług mnie, gdyby byli tu w myślach rozbieżni dalece, nie byłożby między niemi ni tej konfidencji, ni tej amicycji...
Nie bez kozery jam te daty wystawiał Wam wszytkie, bo oto w tychże wystawionych cyrkumstancyjach i czasie przychodzim do zdarzenia niemal niepojętego, którego sens najlepiej oddaje piszący sierpniem 1771 roku do pani Zarembiny kustosz katedralny kaliski (tejże samej in futuram godności sam Kitowicz dostąpi) xiądz Stanisław Kłossowski: "Dnia 9 Augusta jmp.Kitowicza na księdza już obróciłem".
I o toż mi właśnie dziś idzie... Jakże to: dnia jednego? Wczoraj żołnierz, by i nawet od papierów, przecie wiedział co szabla i że nie od much ona odganiania, dziś już zasię duchowna sukienka? Mogęż ja przyjąć, bo znam i przypadki, gdzie kto samojednem z oddziału ocalonem, na temże krwawem polu tego za znak uznaje luboż i przódzi jakie śluby składa w tejże intencyi, że jak przeżyje, to odtąd już jeno brewiarz i pacierze... Tu jednak, jeśli kanonikowi wierzyć, rzecz zda się być effectem jednej jedynej namowy... Cóż tu sądzić o tegoż powołania głębi, co o życiu uprzedniem?
Ano znów nam w tej historii zawiłość niemała... A możem ja nadto trzeźwio (przy całej mej do trunków skłonności:) po ziemi stąpający, by rzeczy tak przyjąć, jako jej piszą? Że w szczerość tegoż powątpiewam nawrócenia nagłego? Przyznam, żem nad tem dumał od lat już wielu i skazówką mię w tem niejedną, same Kitowicza "Pamiętniki" tu będą, jeno że co nieczytającemu ich by się może to oczywistością zdało, to z Kitowiczem rzecz nie jest tak prosta...
"Pamiętniki czyli Historia Polska" tyleż mają bowiem wspólnego z memuarami w naszem rozumieniu, co ja z baletem. Od lat też literaturoznawcy, historycy i insza swołocz z zapałem dysputuje o tem, cóż to jest właściwie, bo z pewnością nie pamiętniki osobiste, bo nic w nich niemal o autorze nie masz okrom wstępu, wielce zresztą ogólnego... Historia w naszem rozumieniu jakich syntez dziejowych takoż z pewnością nie... Cóż więc? Zbiór anegdot? Biogramów, czy ściślej spominków o ludziach niektórych? To już prędzej...
Ale są i sądy własne o tych ludziach Autora, czasem nas dziś wielce szokujące, jak choćby te, gdzie Kitowicz płacze po śmierci Augusta III, że umarł "najlepszy z królów". Jego ocena kościuszkowskiej insurekcyi wbrew idzie całemu naszemu dorobkowi historycznemu, a rozpoczynającego rzecz całą jenerała Madalińskiego Kitowicz ma za warchoła rzecz dla prywaty wszczynającego... Wrócim jeszcze do tych wątków, bo interesujący to i znamienny jest głos z epoki, atoli jak te xiędza osądy wyzbierać, to pokusić się idzie o pewien ryt wspólny... Że lubił xiądz dobrodziej, jako się spokojnie rzeczy działy, a nie ruchawkami jakiemi... Przy tem mający się za patryjotę szczerego, a przecie wiemy, że nie gardził posadkami u jawnych już sprzedawczyków, jakim był choćby prymas przyszły Ostrowski. Tylko cóż on w takiem razie u konfederatów robił, na miły Bóg?
Ano i tu mniemam, że responsu by trza w częściach szukać... Częścią w duszy prawdziwie szlachetnej, która w młodości poszła podług bismarckowskiej tezy, że kto za młodu nie był socjalistą, na stare lata będzie skurwysynem... Częścią w tem plebejuszu, który nader skrzętnie dbał o źródło utrzymania, a częścią w tem kunktatorstwie Zaremby, z którym najpewniej podzielał przekonania, że konfederacja, to do nikąd droga...
Dobra Zaremby sąsiadowały z rezydencją biskupa kujawskiego, ówcześnie właśnie Ostrowskiego. Trudno przypuścić, by ów, będąc na moskiewskim żołdzie, nie probował samego zneutralizować Zaremby, bezsens dalszej walki przedkładając, zwłaszcza że ucho nie było na te podszepty głuche... Można i domniemywać, że snuł jakie intrygi w sztabie konfederackiego marszałka, których mógł tu być właśnie ofiarą Kitowicz. Trudnoż bowiem, by nie znał Ostrowski, że Kitowicz u opata Lipskiego sekretarzował, że miał może i przódzi jakie do duchownego stanu nadzieje. Nie przepominajmyż, że mało co byt ówcześnie mogło zapewnić równie spokojny i względnie dostatni, jak jakie probostwo, że już o kanonii nie spomnę... Mógł też i Ostrowski, luboż jaki inszy biskupa zausznik przedkładać konfederackiemu kwatermistrzowi trudności przyszłe, czy i może jakich kar prospekty za ten udział w buncie; mógł i mamić jakiemi obietnicami jakich subsydiów, czy stypendiów na czas nauk w seminarium pobieranych...
Mniemam, że trafił tu na grunt podatny, bo i Kitowicz nadto był inteligentnym, by na rzeczywistość nie patrzyć trzeźwo, tedy owo poniekąd chełpliwe xiędza Kłossowskiego Jejmość Zarembinie doniesienie najpewniej jeno już o finale tych raportowało rozterek. Zwłaszcza, że i chyba sam Zaremba temu nie stał na zawadzie, nic w każdem razie nam nie wiedzieć o tem, by się co poswarzyć mięli, gdy Kitowicz Zaremby był odstąpił i do seminarium poszedł. Potwierdzałoby tej dywersyi Ostrowskiego też i to, że tegoż biskupiego stypendium na nauki u misjonarzy warszawskich jeno na rok starczyło; potem go wolał mieć biskup w administracji dóbr swoich, co nawiasem dowodzi, że mieć musiał przyszły pleban rzeczycki ręki do gospodarowania niezgorszej, skoro wszyscy jego kolejni protektorzy go najradziej przy gospodarczych sprawach widzieli...
Musiały być jeszcze jakie insze zawiłości zdarzone, bo biskup poznański Młodziejowski dwakroć pisał do Rzymu o dyspensę dla xiędza przyszłego, by ten mógł nauk kończyć i święceń odebrać. Zeszło razem lat niemało, bo kapłanem w pełni został Kitowicz chyba dopiero Anno Domini 1778, zatem droga od chełpliwego listu Kłossowskiego do tonsury prawdziwej nader była długa i kręta...
Tak czy siak, dzieje Kitowicza późniejsze to już iście kapłańskich posług lata i prebend kolejnych zbierania. W Rzeczycy, w której osiadł z łaski Ostrowskiego jesienią 1787 roku siedział już i do śmierci w 1804 roku, spisując w "Pamiętnikach..." zdarzenia dawniejsze i ludzi ze schyłku czasów saskich, zasię panowania Stanisława Augusta nie darzonego przezeń najmniejszym nawet chyba sentymentem. Rozbiory kolejne, reform próby, nareście żywy obraz Rzeczypospolitej zagłady... Język nienawykłemu może i przyciężki, przecie chcącemu polecam serdecznie... Pewno, że xiądz Jędrzej daleko więcej znany z wybornego "Opisu obyczajów za panowania Augusta III", atoli dla tej właśnie przyczyny, że "Pamiętniki" są w cieniu "Opisu obyczajów..." długim i głębokim, będziem probowali tejże dysproporcyi odmienić... Na początek w nocie następnej historyja o tem, jako to prawdziwi patryjoci ubili, naturaliter z patryjotyzmu najszczerszego, inszego patryjoty...
_________________________________
* - Lipski miał wkrótce okrom duchownych godności zostać pisarzem, a wrychle i referendarzem wielkim koronnym.
**- pamiętajmy, że memuarów spisywać kończył już pod rozbiorami i miał powody przypuszczać, że się nie ma co patriotyzmem chwalić. Jeszli o wstyd idzie, to być z Poznania wypartym, mając dwie jazdy chorągwie i dwustu pieszych, przez przeciwnika jeszczeć słabszego, to prawdziwie nie do chwalenia się powód. Tyle, że konfederaci wszędzie niemal sobie radzili równie kiepsko i z równym do wstydu powodem, o czem jeszcze pisać będziem, przyczyn tegoż probując znaleźć zjawiska...
Faktycznie "obrócić kogoś na księdza" w jeden wieczór to wyzwanie, któremu pewnie mało kto sprosta. Bo weźmy choćby mnie - chciałbym zobaczyć, jakich argumentów taki człowiek używa, by mnie do tego stanu zachęcić. A przecież nie tylko wyrzeczenie się kobiet tu kontrargumentem poważnym, ale też to, że lud w kółko by te same do znudzenia opowiadał grzechy, więc smutnym wydaje mi się żywot takiego plebana, który w polu, czy koło pszczół albo inwentarza nie lubiłby chodzić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jakoby Ci się miał taki zachęcający trafić, to upraszam byś uwiadomił:)) Wszystko rzucę i przyjadę, by takiego spectaclum być świadkiem :)))
UsuńKłaniam nisko:)
oj tam! można katechetkę w jeden dzień obrócić w ministra, można i kitowicza w księdza.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie:)
W rzeczy samej!:)) Tegom pod uwagę nie wziął...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Myślę że owo "obrócić" znaczyło tyle co skierować, przekonać, a nie od razu "zrobić" księdzem.
OdpowiedzUsuńŻe zaczyna się ciekawie, to i niedosyt i oczekiwanie na części następne dłużyc się będzie. :)
Nawet i na przekonanie zdaje mi się to niemożebnem... Insza rzecz, gdyby Kitowicz od dawna rozmyszlał o tem, wahał się, a xiądz Kłossowski by go jedynie w dokonanem już i tak wewnętrznie wyborze utwierdził...
UsuńKłaniam nisko:)
Opis obyczajów - zam z Teatru, perfekcyjny.
OdpowiedzUsuńPróbowałem potem czytać tekst o wychowaniu dzieci.To dopiero materiał.
Pozdrawiam
Jeśli o inscenizacji z Teatru STU prawim, to jednak zachęcam, bo to skrót ze streszczenia:)
UsuńKłaniam nisko:)
No wreszcie udało się trochę poczytać. A ostatnio czuję niedosyt, bo czas różnymi pracami wypełniony i jeszcze nam się małego remontu zachciało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Odstawić zatem, nie czytać, a remontu przed zimą i mrozami pokończyć koniecznie:)
UsuńKłaniam nisko:)
Dobrze, że Waszmość skreśliłeś słów kilka o Kitowiczu. Bułgarska wersja Wikipedii powiada, że dawnymi czasy - ale przecież nie wieki temu - ów Kitowicz stanowił elementarz dla każdego kto miał zamiar chociażby tylko nieśmiało myśleć o naukach historycznych. Wręcz lekturę obowiązkową. A dziś ... patrząc wokół jeno wspomniana Bułgarska Wikipedia króluje w głowach ludu prostego, do niej rzecz się cała sprowadza i dalej nie wychodzi. Ale jak to powiadają również - róbmy swoje
OdpowiedzUsuń:-)
Kłaniam z zaścianka Loch Ness
Istnieje też teoria bułgarska inna, choć nie wikipedyczna, że tego wszystkiego nie napisał Kitowicz, tylko ktoś zupełnie inny o tym samym nazwisku:)
UsuńKłaniam nisko:)