Wszytkich, co znając może i dawniejszych „obron” moich, poniekąd prześmiewczych (Obrona Leppera,Giertycha,Gosiewskiego), upraszać będę, by tem choć razem tejże obrony wielce serio wzięli, bo nie masz tu nic ku facecjom, a przeciwnie: wielce bym rad był, gdybyż ta obrona choć część tego zrobiła wrażenia, co swego czasu równie poważnie wywiedziona Obrona Liberum Veto . Nawiasem to i najpewniej już na zawsze poniecham ja tych personalnych "obron", przynajmniej w odniesieniu do person żyjących, bo czeguś im one, widzę, szczęścia nie przynoszą...:(
Co się znów Tatarów tyczy, to byśmy się tu wyrozumieli wybornie: nie jest intencyją moją, iżbyśmy ich za niewiniątka mięli, których jeno krześcijańska złośliwość w wilczą przyodziała skórę i dziatki niemi bezzasadnie straszy, gdy owi wszytkiemu przecie niewinni, jako te lelije czy panny cnotliwe na wydaniu... No dobrze, przeholowałem z tem ostatniem, wiem... Ale o toż idzie, byśmy sądzili ich sprawiedliwiej: za krzywdy winując, ale i zrozumieć próbując, tam zasię gdzieśmy ich nie doceniali dopotąd, jeno za dzikusów-rabusiów mając, byśmy sprawiedliwej znaleźli miary. Ad rem znaczy, czyli jak to mawia Klarka: do brzegu!
Mało kiedy się da tak precyzyjnie datę narodzin państwa jakiego określić, jako to z Chanatem Krymskim było, bo przeważnie to w jakiej pomroce ginie dziejowej i jeno się jakiej czasem symbolicznej jako u nas daty domniemanego chrztu Mieszkowego przyjmuje za umowną datę państwa narodzin. U Tatarów rzecz przecie była prosta: Anno Domini 1427 rozpadła się Złota Orda, a na jej gruzach powstało państewek tatarskich nieskąpo, w tem i nas zajmujący najwięcej, Chanat Krymski.
Pocznijmyż może od systemu tegoż kraju urządzenia, czyli ustroju. Otóż władcą był chan, nieodmiennie z dynastii Girejów, ale bynajmniej nie był on samodzierżcą na ruską modłę, a przeciwnie, na co dzień wielce był ograniczonym w zamysłach i czynnościach swoich, osobliwie przez Dywan, czyli radę przyboczną, w której przedstawiciele sześciu najgłówniejszych rodów (Szirinów, Barynów, Kipczaków, Argynów, Sedżeutów i Mansurów) wadząc się i walcząc o wpływy, jako to między możnymi zwyczajnie, przecie jednak jakiej wspólnej wypracowywali polityki. Na co dzień też i chan się władzą wykonawczą nie trudził, kraju mając podzielonego na części dwie, wschodnią i zachodnią, czy też, jako kto woli, lewą i prawą, nad któremi wielkorządcy stali. Wschodnią rządził kałga, który to tytuł by się na nasze wykładał jako "brama", i onemu też przypadał zaszczyt dowodzenia prawem (większem) skrzydłem wojsk chańskich w jakich wyprawach, gdzie całością sił chanat maszerował. Urząd kałgi był też zawarowanym zawżdy dla brata luboż najstarszego syna chańskiego, słowem aktualnego następcy trony, zatem francuskiego delfina na głowę tu kładł praktycznością swoją, gdzie się władca przyszły, pod obecnego nadzorem, prawdziwie wprawiał w rządzeniu. Zachodnią kraju częścią i lewem wojsk skrzydłem nureddin ("Światło wiary") rządził i przyznam, żem się słowa te pisząc zadumał, zali i dzisiejszy nader wyraźny przecie rozziew między wschodniemi i zachodniemi ukrainnymi ziemiami, i w tej tradycji nie będzie miał źródła...
Chana wybierało zgromadzenie wszytkiej tatarskiej szlachty, czyli mirzów (murzów) i wielkich panów, u nich bejami zwanych, choć nominalnie wszytcy owi byli sobie równi. Coś Wam to może przypomina?:) Zgromadzenie owo, kurułtajem zwane, nie byłoby jednak z naszą wolną elekcją tożsame, bo bywały cyrkumstancyje, gdy byłoby owo ciało sejmowi naszemu bliższe, bo zdarzało się, że w jakich nader ważkich dla kraju okolicznościach, to kurułtaj o jakiej wojnie rozstrzygał, a bywało, że wszczęty jako obrady, kończył się przeciw panującemu chanowi rokoszem... Słowem, mieliśmy tam monarchii, gdzie władca najwięcej tytułem się cieszył, nie zaś władzą realną, a całość tejże nominalnie w ręce całej ichniej złożona szlachty, realnie przynależała do rodów największych... Iście, jakobym o Rzeczypospolitej pisał, nieprawdaż?:) I nie przypadkiem jako Sobieski o to zabiegał, by chanatu z Turkiem skłócić i do buntu przywieść, to najwięcej onym uroki wolności wystawiał:
"Niewolnicy [w tem kontekście szło królowi o wezyrów sułtańskich - Wachm.] nie powinni już dłużej rządzić nad wolną, odważną i starożytną nacyją [tatarską-Wachm.]." I nie przypadkiem agitował chana, by stał się "wolnym ze wszystkimi swoimi ordami, co najmniejszy ptak i zwierzę pragnie."
Porównując nasze nacyje obie, zastanawiam się nawet, zali to nie u Tatarów owo, przynajmniej teoretyczne, wolności umiłowanie nie było większem, niźli u szlachty naszej? Myśmy, poza paroma niezbyt skutecznemi, choć dokuczliwemi, rokoszami, władców nie obalali... Oni owszem, nawiasem zazwyczaj marnie na tym wychodząc, bo gdy się to za pierwszym zdarzyło razem*, to wygnany powrócił z potencyją obcą i odtąd chanat musiał być Turcji powolnym, a spory w tej mierze kolejne najczęściej nad Bosforem już rozstrzygano. Słowem, stan, którego myśmy się za Jekatieriny dopiero doczekali, na Krymie po 1475 był codziennością, zaś rolę ambasadora Repnina pełnił sułtański urzędnik, rezydujący w Kaffie, którego powinnością jedyną było mieć na chana oko...
Lwią część naszych z chanatem relacji rozumie się pospolicie jako ichnich najazdów za jasyrem i łupem, zasię naszej przeciw temu, najczęściej nie zanadto udolnej, obrony. W rzeczywistości, w prapoczątkach Chanatu, to wielu rodaków naszych za żołdem i łupem w chańskim służyło wojsku, przeciw inszym chanatom stając, czasem przeciw Moskwie, a bywało, że i Litwie naprzeciw... Długosz musiał Hadżi Gireja znać może i nawet osobiście, dość, że był o niem wielce dobrego sądu**, zatem te relacje naprawdę musiały być bliskie. Uważcież też, że pierwszy raz Tatarzy z Krymu na nasze najechali Podole Anno Domini 1471, gdy tam już właśnie tenże Mengli Girej władał, za którego to chanat w podległość Turczynowi popadł...
W połowie XVI stulecia jeszcze zaludnienie jakie, cywilizacyi podobne, się na Białej Cerkwi kończyło. Dwa pokolenia później byłoż już ku południowi na grubo 150 kilometrów dalej, w Czerkasach ludność się uwiększyła pięciokroć, a Kijowa po trzykroć! A wszystko to po czasach, w których żeśmy mięli najcięższych mieć na ziemiach tamtych najazdów tatarskich łupieżczych... Jakże to zatem? Aboż nam te relacyje dawne łżą i wyolbrzymiają owe od Tatarów straty, abo też one w rzeczy samej tak uciążliwemi nie były, by osadnika odstraszyć... Prawda, jak mniemam, jako to zwyczajnie, najpewniej pośrodku leży... Rozumiem, że po Unijej Lubelskiej się jęli możni, aleć i całkiem mali tam posiedlać i osadnika sprowadzać na skalę prawdziwie niemałą, w czem rozumiem, że i naszych zbiegów było nieskąpo, aleć i okcydentalne chłopstwo wolało nowego chleba na swobodach przyjmować ukrainnych, niźli w ojczyźnie głodem przymierać, osobliwie, że tam od pokoleń wcale nie było spokojniej***... A że najazdy, i owszem, były, choć może nie w skali prawdziwie zagrażającej, przecie sakiewkom magnatów na Rusi dokuczliwym, to i owi królowi do ucha trąbili, by czego z tem był zrobić łaskaw, ma się rozumieć, na koszt Rzeczypospolitej, a relacyje z pewnością i wyolbrzymione, służyć miały sejmów urobieniu, by temu okoniemi nie stawały...
Jakież to bowiem Tatarowie nam te najazdy czynili? Tych wielkich (sefer), gdzie chan z potencyją ruszał wszelką, byśmy może na palcach obu naliczyli rąk za całą historyję naszą... Nie liczę tu tych, gdzie ruszyć musiał, jako sułtański wasal, gdy i Turek na nas szedł, a opisane niedawnem czasem (I, II, III) Sobieskiego z Tatarami utarczki i czambułów pogromienie, takich się właśnie tyczyło cyrkumstancyj... Więcej było tych średnich (czapuł), gdzie z tysiącami paroma wyprawiał się jaki znaczny tatarski wielmoża, ma się rozumieć za łupem, aleć też i za niejakiem chańskiem ukazaniem, by i może dla jakiej wyższej polityki, związać tem sił naszych, byśmy może i nie przeszkodzili w czem ważniejszym****, a najwięcej tych nibyż drobnych (besz basz), gdzie się jaki drobny mirza ze swojemi na naszą stronę zapuścił za łupem, choć czasem się i w kilku takich skrzykiwano, niczem piraci karaibscy, gdy jakiego większego chcieli pospołu złupić portu.
Analogij do piratów bym tu i widział więcej, bo co Vulpian ongi żartobliwie spółdzielnią był nazwał, w rzeczy samej bliższe byłoby temuż pirackiemu urządzeniu, z tą różnicą, że tam się zaciągał człek wolny, a tuśmy mięli drabiny feudalnej w pełni i że tam, gdy jaki kapitan pirackiego nie szanował kodeksu, to długo się nie uchował, tak tu samowola niejaka była powszechniejsza. Jest tego i u Sienkiewicza ślad, gdzie ów niedoli siostry pana Nowowiejskiego opisując ustami brańca nad ogniem przypiekanego, przyznaje, jako to ją jeden drugiemu znaczniejszy zabierał dla folgowania chuci swojej...
Aliści jako u piratów było z góry wiadomem jaką łupu cząstkę weźmie sternik, jaką bosman, a kapitan jaką, tak i u Tatarzątek najostatniejszy znał, że nie zostanie bez udziału swego, jeśli wyprawa profitną tylko będzie... A jeśli nie będzie? Ano to przyjdzie głodem przymierać, bo reszta gospodarki Krymu się już jeno na handlu solą z ichnich kopalin zasadzała*****, na podatkach i na handlu, o czem był już łaskaw Kneź wspomnieć:)
Jeno, że te dochody nie prostym ordyńcom służyły, choć godzi się znów rzec, że jeśli już prawdziwie do najostatniejszych przychodziło terminów, to i chan, i wielcy bejowie, jako tam sakiewek na wspomożenie rozsupływali, a przynajmniej jako choć zapasami wspomogli...
Czegośmy jeszcze o tych nie powiedzieli najazdach? Ano tego, że niemała ich część odwetem też była, za najazdy kozackie, aleć i nie tylko, bo niejeden, nawet z wielkich panów, jako Samuel Zborowski czy Łaszcz, luboż "Diabeł" Stadnicki, własnych formowali tam watah zbójeckich, na skalę prawdziwie ogromną, i na ich czele najeżdżali już to Krymu, już to i majątków miejscowych. Wierę ja, że i niemało z tego, co się Tatarom przypisuje, osobliwie, jeśli żywa noga z osady nie uszła, to i to, co rodzimych padło ofiarą grasantów...:(
I jedno jeszcze... Wejrzawszy na to, że koniec końców obie państwowości nasze, od rosyjskiego upadły bagnetu, zda się, że Tatarzy lepiej czuli skąd zły wiater duje... Nijakich nasze straty nie wytrzymują porównań z tem, co owi Moskwie czynili... Anno Domini 1571, jako Moskwy samej z dymem puścili, to i kilkadziesiąt tysiąców mieszkańców w tem ogniu ducha oddało; w czas Wielkiej Smuty zniszczono bez wyjątku wszytkie grody południowej Rosji, a jasyru na perskie i tureckie rynki pognano setki tysięcy ludzi! Szach perski Abbas Wielki, jako doń poseł był przybył moskiewski, udziwił się wielce, że ten kraj jeszcze stoi i że w niem jeszcze jacy pomieszkują ludzie!
Jako zebrać te lata w kupie, w czasie których iście żeśmy przeciw sobie z Tatarstwem na wojennej stali ścieżce, będzie tego ledwo ćwierćwiecze... I żadną miarą tych strat i zniszczeń się porównać nie da z łupiestwem nibyż cywilizowanej Szwecji, co nas potopem na ledwo dwa lata pokryła! Weźmyż też i na to, że chanowie, nawet będąc wasalami sułtańskiemi, nie czynili czego i przeciw Turkowi sekretnie. Pod Wiedniem to Murad Gireja i Tatarów jego byłaż powinność przepraw na Dunaju pilnować, a że ów tego z rozmysłem najpewniej nie czynił, przeszedł był Jan III z całą polsko-niemiecką armią i mógł Kara Mustafy pognębić. Któż wie, jakoż by się ta pokończyła odsiecz, gdyby Girej był lojalnym więcej... A gdybyż jeszcze Tatarzy udział wzięli, czego nie uczynili, w bitwie po Wiedniu kolejnej... pod Parkanami, gdzie omal się losy całej nie odwróciły wyprawy, a Sobieski jeno chyżości konia swego i poświęceniu paru towarzyszy, żywota ocalenie zawdzięcza?
Małoż na tem! Jest w islamie zasada, że ziemie na niewiernych zdobyte, winny się stać ziemią islamu (Dar al-Islam), słowem być nie mogą przedmiotem żadnych z niewiernymi targów czy negocjacji. A chanowie najmniej kilkakroć się zobowiązywali Rzeczpospolitej przekazać ziemie na Moskwie zdobyte!****** Jeno na przełomie XV i XVI wieku, gdyśmy z Moskwą wojowali, to mielim wówczas przeciw sobie i Tatarów krymskich... Pytanie jeno, czy nie dla tej przyczyny, żeśmy natenczas wielce blisko byli ze Złotą Ordą, z którą znów chan z Bakczysaraju koty darł... We wszelkich wojnach już z Moskwą późniejszych, był Tatar krymski aliantem naszem, rozumiejąc wybornie moskiewskiego księcia (tytułu cara nie uznawali, podobnie jak i my bardzo, bardzo długo...) uzurpatorem po schedę po dawnej wielkiej Złotej Ordzie sięgającym (carowie używali tytułu chanów i rościli pretensje do wszystkich ziem dawniej tą ordę składających). Batalije pod Konotopem (1659) i pod Cudnowem (1660) żeśmy wygrywali, mając Tatarów przy naszem boku, a i w niemałej, dzięki nim, części... O pomocy przeciw Szwedom wiadomo, za Sienkiewiczowego bohatera, Kmicica, sprawą, najszerzej, choć i tu dodać się godzi, że posiłki tatarskie było wielekroć potężniejsze, niźli oddziałek Kmicicowi w komendę oddany. Był epizod w bitwie pod Warszawą, że i nieomal zagon tatarski by Karola Gustawa pochwycił, któż wie z jakiem dla całej tej wojny skutkiem... Rzeknie kto, że aliant, to i się sprawował dobrze, choć też i sarkano, że tam gdzie co w przemarszach napadli, złupili i spalili... Ale aliant już nie byłby zobowiązany do tego, by z własnej woli, jako to chan czynił, pisać do wielmożów, co Jana Kazimierza odstąpili, gdzie ich "napominał", by "do wierności bratu naszemu wrócili, bo w przeciwnym razie ta sama szabla, którąśmy przepędzili Moskwę i poskromili Kozaków[...] spocznie na waszych karkach wyniosłych..."
Przyszło do tego, że ich nieledwie na dworze rozumiano własnością swoją i ta osóbka niewielkiego rozumku, co jej był Jan Kazimierz królową uczynił, Maria Ludwika, inszej pisała Francuzicy: "Gdybyś kiedy potrzebowała Tatarów, pisz do mnie, dowódca ich jest moim przyjacielem i powiada, że okrom króla i p.Czarnieckiego tylko mnie jedną szanuje."
Pokój w Karłowicach (1699) ugruntowujący znaczne Turcji osłabienie, dał i Tatarom swobody wielekroć więcej. I z tego to, choć i jeszcze z wcześniejszego - pomiędzy bitwą wiedeńską a onym pokojem - czasu, pochodzą najpiękniejsze fragmenty z korespondecyi dyplomatycznej ich i naszej:
Jan III do chana: "Do Moskwy nie mam z przyrodzenia chęci, a do Tatarów przyjaźń dawna i znajomość stara [przypominam, że za młodu był Sobieski na Krymie więźniem - Wachm.], i humor rycerski jeden ciągnie i zobowiązuje."
Poseł polski do chana: "Król [Sobieski - Wachm.] jest i być chce tak jako był z dawna dobrym chanowi i całemu jego domu przyjacielem. Bejów, mirzów i cały naród tatarski ma u siebie w wielkim poważaniu i aby szable ze sobą były złączone tych dwóch narodów z serca życzy."
Chan do Augusta II Mocnego: "Przyjaciółmi waszymi być chcemy, zwłaszcza, że naród polski, nad inszych chrześcijan od dawnego czasu z Tatarami mając przyjaźń, jeden drugiemu pomoc sobie dawali."
I perełka sama w sobie, której wyrzekł był poseł tatarski na audiencyi w Warszawie u Augusta Mocnego, będącej w gruncie rzeczy deklaracją pomocy przeciw Rosji [rzecz się miała zaraz po Sejmie Niemym 1717 roku-Wachm.]: "Gdy przyjaciel choruje, powinien go przyjaciel pytać, co go boli. I Chan Jegomość, widząc Rzplitę osłabiałą, pyta się, co jej dolega i jeżeli [w jaki sposób-Wachm.] nie może pomóc?"
O zapożyczeniach językowych (nawet nasz staropolski "ułan" jest przecie tatarski:), kulturowych się już i nawet nie rozwodzę, bo nadto długą się nota ta czyni... Jednego jeno rzeknę, że Jan Sobieski, człek przecie wielce światowy, co kucharza jeno Francuza uważał i jako mu ów służby w środku wyprawy wymówił, żalił się Marysieńce niepomiernie, mody bynajmniej nie z Paryża wyglądał, a do rezydenta swego w Bachczysaraju pisał "Jakaż moda najforemniejsza w Krymie teraz?"
Kończąc już tych wynurzeń może i nadto przydługich... Któż wie o licznych polskich i litewskich żonach czy nałożnicach bejów, a i chanów nawet? Wiedział Mićkiewicz, jako "Sonetów Krymskich" pisał, bo żonie najumiłowańszej XVIII-wiecznego chana, Kryma Gireja, poświęcił "Grób Potockiej".*******
Któż wie, że gdy w 1917 roku, po lutowej rewolucyi, co caratu zmiotła, na Krymie próbowano dawniejszego tatarskiego państwa wskrzesić, a na jego czele polski stanął Tatar, Maciej Sulkiewicz, a wspomagali go w tem dziele na tyle liczni pobratymcy insi (jeden z ministrów był chrześcijaninem), że bolszewicy tego mięli za intrygę naszego wywiadu. W 1920 roku posłowie tatarscy do Ligi Narodów wnosili o to, by... Polsce protektoratu przyznała nad Krymem! Cała międzywojenna, antybolszewicka emigracja tatarska siedziała w Polsce i tu działała na rzecz państwa przyszłego swego... I któż wie o tem, że pierwszą książką, jakiej w 1989 roku mogli wreszcie wydać Tatarzy na Krymie nie w znienawidzonej cyrylicy, a w alfabecie łacińskim, były... "Sonety Krymskie" pióra człowieka, co do ojczyzny swej wołał "Litwo!", ale w sercu i duszy czuł się najpełniejszym Polakiem...
_____________________________
* nawiasem to osią konfliktu tego, była haraczu wysokość, jakiej winna genueńska Kaffa (dzisiejsza Teodozja) chanatowi płacić. Wygnany Mengli Girej haraczu uwiększać nie chciał, znając, że owcę lepiej strzyc, niż zarżnąć, przecie powstali przeciw niemu możni i bracia, zaś rzecz się pokończyła tem, że za interwencyją turecką utracili i Kaffę i niepodległość swoją...
** "mąż pełen dobroci, człowiek łagodnych obyczajów, skory do dobrych uczynków". Jeśli by dalej Długoszowi wierzyć, to miał Hadżi Girej proponować Kazimierzowi Jagiellończykowi, że gdyby ten zechciał i rozkazał, to "gotów był z całą potęgą pójść chrześcijanom na pomoc przeciw Turkom".
*** Wojna chłopska 1525 , której przyczyn dziś wiemy, że i w głodzie, zmianami klimatycznemi wywołanemi szukać przychodzi (Remmert), zasię religijne ruchawki nie jeno w Niemczech samych, aleć i w Europie niemal całej, wszystko to, aż po wojny trzydziestoletniej kres znakomicie pracowało na rzecz uwiększenia osadnictwa naszego, w tem i ukrainnego...
**** Czegoś takiego bym upatrywał w do dziś niewyjaśnionej sprawie wyjątkowo ospałego i nieudolnego działania hetmana Zamoyskiego, gdy Tatarzy się w 1594 roku przez nasze Podole i sporne Pokucie na Madziara wyprawili.
***** Nawiasem wielce intratnej, bo przecie łacniej było jej, mimo wszytko, do Kijowa dowieść, czy do grodów inszych, że i o anatolijskim wybrzeżu nie wspomnę, jako wozić tam na świata kraj, soli wielickiej...
****** Po zawarciu sojuszu w 1654, pisał wielki wezyr tatarski do kanclerza koronnego: "Cokolwiek wam wpadnie w ręce z zamków moskiewskich jest wasze. Dajcie im w skórę."
******** Istniejące do dziś w Bachczysaraju mauzoleum i fontanna smutek chana miliardem łez ilustrująca opisywał i Puszkin ("Fontanna Bachczysaraju")
Powiedziałbym, że albo chochlik internetowy niedokończone dzieło był światu oczom zdumionym pokazał, albo to jakaś pierwsza część jeno. Wypatruję zatem ciągu dalszego, bo temat bardzo mnie od dawna frapuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tu zdecydowanie będzie ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jakże to, przerywać tak wpół zdania?
OdpowiedzUsuńJak zauważam, nic tak w historii świata nie miesza i pomieszać nie może jak nagłe wyłączenie prądu :-)))
OdpowiedzUsuńKłaniam z zaścianka Loch Ness
:-)
Jak znam życie, to się samo wysłało.
OdpowiedzUsuńS pierwa był tolko naczalny sojuz! Ciąg dalszy nastąpi - powiedziałbym nawet, nasz ulubiony ciąg dalszy! :D
OdpowiedzUsuńA zanim ten ciąg dalszy nastąpi, to może w ramach obrony Tatarów napomknę, że oto na gruzach starych cywilizacji może nie powstała lepsza, ale dzięki temu, że powstało ogromne imperium mongolskie, mogło nastąpić zbliżenie wschodu (tego najdalszego) i zachodu, tego najzachodniejszego. Przez tysiące lat jedwabny szlak ledwie zaznaczał się w świadomości kupieckiej, gdy po usunięciu barier nagle nastąpiła możliwość dotarcia aż do samych Chin. Nigdy w historii cywilizacji nie było równie znaczącej okoliczności, która dałaby asumpt do tak gwałtownego rozwoju. Gdyby nie mongolskie imperium, jeszcze wieki całe Europa tkwiłaby w średniowieczu, nie byłoby impulsu ani przemożnej potrzeby poszukiwania nowych dróg na wschód. Cokolwiek by nie mówić o tej pladze, to wiedzieli do czego służy handel. :)
Zdumiewające, jak nota sensu za grosz pozbawiona, do komentowania pobudza...:)) Zbiorczo odpowiem, by nie responsować każdemu tegoż samego. Not, których ku publikacyi szykuję, zawszeć jest kilkanaście najmniej, w różnem zaawansowania stopniu, w tem i takich, nad któremi może nie latami, ale miesiącami z pewnością, pracuję i tych, by mieć czas na to, którego u mnie największy zawsze niedostatek, zwykłem oznaczać datami publikacyi wielce odwleczonemi w czasie... Cóż jednak począć, tempus, niecnota, fugit, a czasem tak i chyżo, że człek upilnować nie zdoła i czasem nota podryfuje, jako barka sztormem z uwięzi zerwana... W tej przypadku, przyznam, że niejętem to dla mnie, bo widząc, że jej już uszykować nie zdążę, przedatowałem na niedzielę, co na niej niewielkiego uczyniło wrażenia: ot, opublikowała się podług planu dawnego w piątek, jeno z datą niedzielną, co i teraz dziwacznie brzmi, gdy sobotnim świtem odpowiadam na piątkowe komentarze do jutrzejszej, niedzielnej, noty... To i wyjaśnień tyle, a teraz do roboty siadam, by jej mieć może na 11.11 gotowej...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Widzę, że obaj noty nowe szykujemy wedle podobnego planu :) Mnie również nieraz zdarza się redagować najmniej 3 wpisy równocześnie (bywa, że na zupełnie odmienne tematy), które pod konkretne daty podpinam. Czasem się udaje, czasem nie :)
UsuńNo to już Waść znasz całą z tą notą zawiłość, tandem w responsie na komentarz wtóry, powtarzał się nie będę:)
UsuńKłaniam nisko:)
Bardzo ciekawe i prawdziwe. Dodać należy, że tak samo skomplikowane stosunki były pomiędzy Polską i Turcją. To nie jest tak, że byliśmy zawsze wrogami, przykładów Polaków (i Polek :D) robiących kariery w Turcji - jest sporo.I jeszcze przeciw jednemu protestuję, to ciągle powtarzanie o postępowaniu Polski wobec Rusi, gnębieniu ludzi, najeżdżaniu np. Krymu. A to nie Polska, tylko arystokracja litewska (lub rusińska), która to wszystko robiła na konto Polski (patrz Wiśniowiecki). Zrównanie polskiej i litewskiej szlachty było prawidłowe, utrzymanie tytułów książęcych - już moim zdaniem błędem.
OdpowiedzUsuńTylko pytanie, czy by to nie pchnęło kniaziów do buntu i czy Witold (bo jak rozumiem mówisz o unii jeszcze horodelskiej) byłby opanować go zdolnym, skoro i jemu samemu po głowie przeróżne i od Jagiełły odmienne chodziły koncepta... Choć co do oceny skutków to się w pełni zgadzam, tyle że u nas nominalnie książąt nie było, a wyrośli nam Lubomirscy, Potoccy i Czartoryscy... Naprawdę myślisz, że Radziwiłłowie byliby mniej groźni, jeno temuż, że kniaziami by nie byli de nomine?
UsuńKłaniam nisko:)
Dwa przysłowia znane podsumować mogą to Waszmości dziełko: "Nie taki diabeł straszny, jak go [podręczniki szkolne] malują", oraz:
OdpowiedzUsuń"Kto się czubi, ten się lubi" :) Bo myśmy z Tatarami sporo się czubili, aleć jednak więcyj lubili... :)
Pięknie ześ Wasza Miłość rzecz całą opisał... Trzy sprawy wielce mnie tu ujęły:
- stosunek naszego Króla Sobieskiego Jegomości do nich,
- "napomnienie" chana do polskich wielmożów skierowane,
- ostatnia perełka na końcu, mowa posła tatarskiego o pomocy choremu przyjacielowi... Przeczytawszy to, jako żywo w oczach łzy wzruszenia poczułem :)
Bardzo Wachmistrzu dziękuję! Jeno dlaczegóż dziełko datą jutrzejszą opatrzone, skoroć opublikowane tu już wczoraj? Nadto mgliście zdaje mi się, iżem powyższą Waści obronę już onegdaj widział...
Kłaniam nisko :o)
Pamiętać też trzeba, że od Witołda i Jogajły czasów, niemało Tatarów po Litwie pomieszkiwało, których się z czasem Lipkami zwać utarło, tandem nie byłaż to ani Litwinom, ani nam jaka szczególna egzotyka... A prawyś, Kawalerze, że łączyły nas więzi szczególne, w tem niemało aktów prawdziwego braterstwa pieczętowanego krwią... To dzięki tym właśnie pobratymczym układom niemało szlachty naszej (w tem i Czarniecki) ocalało z rzezi pod Batohem sprawionej, gdy Kozacy poczęli jeńców mordować, zaś Tatarowie części z nich poukrywali we własnych namiotach...
UsuńKłaniam nisko:)
Byłem ostatnio w Kruszynianach, trzeba za wszelką cenę dbać o polskich Tatarów współcześnie. To jest coś wspaniałego.
OdpowiedzUsuńMasz absolutną w tej mierze słuszność, a nawiasem to wielce ciekaw byłbym jakoż im się po wtórej granicy stronie wiedzie...
UsuńKłaniam nisko:)
Kruszyniany są w Polsce, w powiecie sokolskim, gmina Krynki, tuż przy granicy z Białorusią, na wschód od Białegostoku. Albo ja Cię źle zrozumiałem.
UsuńChyba tak:)) Bo szło mi o to, że przecie z dawnych gmin tatarskich na Litwie, to właśnie po białoruskiej ich stronie najwięcej zostało... I o onych swobody i kondycyję mi szło, nie o naszych...
UsuńKłaniam nisko:)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńMiałam okazję być goszczona przez Tatarów w Bakczysaraju. Są bardzo sympatyczni i otwarci. Znają sonety Adama Mickiewicza "Bakczysaraj", "Bakczysaraj w nocy", "Grób Potockiej", "Mogiły haremu".
Pozdrawiam serdecznie.
Pamiętam tych WMPani wspominków i myśl mi o nich w finale tej noty pisania towarzyszyła:)
UsuńKłaniam nisko:)
Uważnie przestudiowałam wykład, Wachmistrzu. Wiedza moja w tym względzie nie jest zbyt duża. Tatarzy, jak każda nacja mają w sobie i dobro i dzikość serc. Dziś również, kto może ten łupi, nawet nasz mały Wiking. Zostawiam moc serdeczności.
OdpowiedzUsuńAle przynajmniej ten Wasz Wiking jest Wasz:) I w dodatku ze wszytkich Wikingów najmilszy:)
UsuńKłaniam nisko:)
Dziękuję za obszerny wykład. Jako, że temat mi znany jeno ze szkoły średniej, swoich pięciu groszy nie dołożę, ponieważ nic mądrzejszego od Waści nie dołożę, zatem kłaniam się nisko i dziękuję za kolejną porcję wiedzy, bo tej nigdy nadto.
OdpowiedzUsuńTo mnie podziękować wypada za te głowy na tą wiedzę chętne i otwarte...:) I za dobre słowo na koniec:)
UsuńKłaniam nisko:)
Po przeczytaniu tego wielce interesującego wykładu, pomyślałam sobie, że każdy naród wniósł określony wkład w tzw. "dziedzictwo światowe". Tatarzy budowali swą tożsamość narodową, dobrobyt i kulturę, podobnie jak wiele innych nacji...a że głównie za pomocą wojen i podbojów?- takie były czasy. Inne narody, w tym i Rzeczypospolita nie pozostawały dłużne...Ale przecież były tez okresy cieplejszych stosunków wzajemnych...:))) Pozdrawiam gorąco:-)
OdpowiedzUsuńAle przecie nie jeno w pamięci wojennej przetrwali... Zdumiewająco wiele w naszem dawnem stroju szlacheckim jest przecie właśnie od nich zapożyczanem, tako jako i w zdobieniach rzędów końskich, a osobliwie broni, co czasem o arcydzieła zatrąca jubilerskie i płatnerskie...
UsuńKłaniam nisko:)
Witaj :)
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję, kolejny raz za bardzo interesującą lekcję historii ;)
Zapraszam na seans filmowy ;)
Pozdrawiam serdecznie ;)
Jużem miał honor czytać Waćpaninych rekomendacyj, jeno, że mnie to nic przeważnie nie mówi, a i mało się rozumiem na tem, tom wolał zmiliczeć, niź jakie głupstwo rzec może...
UsuńKłaniam nisko:)
Zadumałam się...
OdpowiedzUsuńZatem cel mój miał szczęście spełnionym zostać:)
UsuńKłaniam nisko i z serca dziękuję:)
Tuż obok miejsca gdzie mieszkam, znajduje się Narodowe Centrum Tatarów Rzeczypospolitej. W dzielnicowym parku stoi także Pomnik Tatara Polskiego, słynny głównie z tego, że już na drugi dzień po odsłonięciu przez Prezydenta, oruńscy złomiarze, ukradli mu buńczuk! :) Nikt tak nie opowiada historii jak prezes owego związku - Jerzy Dżyrdżys Szahuniewicz. Ale może mam wyjątkową słabość bo i w moich żyłach płynie sporo krwi tatarskiej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo i sąsiedztwo zaszczytne, a i geny nie mniej:) Objaśnić muszę, że komentarze dla not starszych, żem musiał moderowaniu poddać, iżby mię ordy spamerskie nie zdeptały ze szczętem...:)
UsuńKłaniam nisko:)