26 listopada, 2013

O tem, jak husarze ptaki na powietrzu latające bili...II

  Jakem się nad tem zadumał głębiej, tom przyszedł był do takiego mniemania, że aura owych dni październikowych Anno Domini 1672 iście musiała być arcyplugawą, skoro hetman wolał wojsku dnia cząstki na wytchnienie oddać, a maszerować nocami, najpewniej miarkując, że to nijakie wytchnienie się na ziemi zmarzłej kłaść... Z drugiej zaś strony, czy nam pamiętnikarze z owemi deszczami nie nad miarę czynią ponurego obrazu, skoro sami piszą, że za łunami wiosek szli przez pohańca z dymem puszczanych?
   Tak, czy owak, nocą z szóstego na siódmy oktobra ruszyli nasi pod Cieszanów, a idący w awangardzie kozacy porucznika Linkowicza przed świtem na jaką przygarść pogaństwa się natknęli, której wyciąwszy, kilku jeno brańców hetmanowi dostarczyli, aliści owi wyznali, że Dżiambat Girej kosza wpodle Niemirowa postawił i tam czambuły ściągają wszystkie. Tu bym Lectorów Miłych upraszał przebaczenia, że mapki tej samej powtórzę, aliści zda mi się sposobniej Wam będzie tu ją mieć przed oczami, niźli przewijać cięgiem ku nocie wcześniejszej...
  
    Wierę ja, że miał hetman chwili namysłu głębokiej, bo na zachodzie się łuna nad Lubaczowem pyszniła, znakiem będąc niechybnym obecności tatarskiej w tej stronie. Zawierzył jednak Sobieski opowieściom jeńców i ruszył ku wschodowi, na Lubaczów jeno pół setki szabel posławszy pod rotmistrzem Łazińskim. Gryzło to widno hetmana, czy nie nadto szczupło tych sił, bo już z drogi nakazał chorągwi pana Zbrożka, by w skok za Łazińskim ruszył...
   Możem tu i źle rzekł, że z drogi, bo drogą na Niemirów Tatarów się hetman ciągnących zastać domyślał, temuż sam ruszył bokiem, bezdrożami i wpodle Bruszni domysły swoje potwierdził, znajdując cały porzucony obóz tatarski z mnóstwem jasyru i łupami... Najwidniej niedobitki co spod szabli umknęły pozostałych takim napełniły strachem, że ci woleli zdobyczy poniechać i gardła ratować...
   Nie na wiele się to zdało, bo pod Horyńcem nasi straży tatarskiej tylnej na czas spostrzegłszy, dali hetmanowi sposobność skrycie onych bokiem wymanewrować i pod Radrużem dopaść. Posłał Sobieski jeszcze Linkowicza lasami, by ze swą chorągwią i wolentarzami z towarzystwa, których się do dwustu uzbierało, nastąpić na pohańców drogą ode Niemirowa, by pozór uczynić, że już drogi odwrotu odcięte i by się tatarstwo nazad cofnęło... prosto pod hetmanowe siły pryncypalne, któremi ów bitwy zamyślił rozstrzygnąć...
   Cóż tu rozprawiać długo... zamysł się powiódł, bitwa czyli też raczej utarczek szereg, trwała niemal do dnia białego, cięgiem to i przygasając, to i rozbuchając na nowo płomieniem świeżym. Czemuż tak? Ano, bo raz że ścigać przyszło uciekających najwięcej w Lubaczowa stronę, gdzie znów nasze przódzi posłane podjazdy Łazińskiego i Zbrożka, swoich dorżnąwszy Tatarów, ku hetmanowi nawracając nagle się zostali za tych myśliwych, którym nagonka zwierza na sztych napędziła; wtóra zaś onych odmian przyczyna, że na plac boju cięgiem czambuły nowe po okolicy myszkujące ściągały, niczem muchy do miodu, ani bacząc, że nie muchami im być, a ćmami i że nie do miodu, a do świecy lecą... Między ubitemi a pochwyconemi nie było jednak Dżiambat Gireja, bo ów zemknąć zdołał w koni ledwo parędziesiąt, aliści już i pewnem było, że ów się w grach dalszych liczyć nie będzie...
   Tem ci razem po bitwie niedługiego było popasania, bo uwolnionego jasyru na kilkanaście tysięcy luda licząc, wraz trza było o tych ludzi zadbać, osobliwie zaś o dzieci, których z jasyrem szła moc nieprzebrana, często i gęsto osierocona świeżo...:( Dopieroż wyzbierawszy tych nieszczęśników i wyprawiwszy ku bezpieczniejszej okolicy, przyszło hetmanowi pod Kochanówką na dzień cały stanąć dla wytchnienia wojsku. Dziwi się kto może, że ruszyli ledwo, a tu już na leża się kładą, aliści weź to na wzgląd, Czytelniku, że w tych dniach opisanych trzech wojsko z górą 150 przebiegło kilometrów, nieustannych niemal tocząc utarczek mniejszych i bitew kilku większych. Nieuchronnie też się pojawić musieli maruderzy, których luboż to koń okulały, czy ochwacony spowolnił, luboż się zagubili gdzie, próbując za hetmanem-błyskawicą nadążyć...
  Nadto szczupło było sił hetmanowych, by i tymi, bodaj kilku dziesiątkami żołnierza pogardzić i dogonić się nie dać. No i ludziom może jeszcze mus takiej wojaczki przetłomaczysz, ale koniom? A co i jeszcze nie mniej ważkie: rozbiwszy Dżiambat Gireja nie miał Sobieski o przeciwniku wieści nowych, temuż gdy siłom głównym wytchnąć krzynę dozwolił, obyczajem już i z dawna spraktykowanem, rozpuścił po okolicy podjazdy i wieści niejakich powziąwszy, rankiem 9 Oktobra wyruszył przez Jaworów na Gródek, dziś Jagiellońskim zwany... 
   Dumałżem, zali nie godne to by noty której titulum nie odmienić, bom już dokazał, że równie od husarzów dzielnie sobie poczynali dragoni, a dziś nam jeszcze i kozaków, co też w hetmańskim szli komuniku, docenić przyjdzie. Ale że, co nam i dzisiaj opisywana pod Komarnem potrzeba dokaże, to nie kozacy sprawiali, że Tatarczynowie pierzchali na sam widok ludzi hetmańskich, a husarska to sprawiała renoma, tedym umyślił rzecz bez odmiany ostawić, a jeno oddać i kozakom, co kozackie...:)
   Pytałby kto może, dla jakiej to przyczyny z kozakiem Tatarzyn boju podejmował, a przed husarzem nawet i drzewka* pozbawionym, pierzchał... Ano, bo po primo husarza może i osaczonego w kilkorgą i bojem z dziesięcioma naraz zatrudnionego może by i szło jako poszkodować pchając onemu kindżały gdzie w przerwy między pancerzem, podobnie jak i czołgu zatrzymanego dziś idzie oślepić, peryskopów mu psując, przytykając powietrza wloty załogi dusić i motoru, ognisko na silniku paląc jakie unieruchomić probować, luboż belki jakie wtykać między gąsienice... Wszystko przy tem jednem pryncypalnem założeniu, że tanku załoga podejść tak pozwoliła blisko i luboż nie ma ordonansu, luboż i woli przeciw ludziom dookoła następującym strzelać... Exemplum czegoś na ten kształt żeśmy niemal ćwierć wieku temu widzieć mogli w Moskwie, gdy Jelcyn przeciw Janajewowi zbuntowanemu parlamentu bronił i ta chwila właśnie, gdy czołgów ekipaże na jego stronę przeszły, bodaj czy nie decydującą była...
   Ale to na palcach ręki jednej, a i to robotnika jakiego tartacznego, zliczyć idzie zdarzenia takie. Wielekroć częściej takie starcie między tłumem niemal gołym a tankiem się tak kończy jak na placu Tiananmen luboż u nas w Gdańsku w siedmdziesiątym roku...:(( A z husarzami tu i podobnie... Rzecz najpierwsza już niepodobieństwem będąca, to zatrzymać onego... Może gdyby tatarstwo jakich czyniło eksperymentów z siatkami czy wilczymi dołami, szłoby może i myśleć o tem, ale zazwyczaj i konceptu i czasu nie stało, a konia husarskiego byle parę szeregów Tatarzątek na mierzynkach swoich przecie nie strzymie... Ale weźmyż, że by się i to przydarzyć mogło... To i husarzowi, na koniu rosłem siedzącemu jakie pół metra najmniej wyżej nad Tatarem na bachmacie i siekącemu wkoło by trza być samobójcą, by choć podejść próbować, osobliwie, gdy ów ćwiczony tak ciąć, by łby zdejmować, coż widokiem było tak wielce deprymującym, że czasem i jak się jedna czy druga potoczyła głowa, reszta z wrzaskiem pierzchała...
   Nie bez kozery strat śród husarstwa najwięcej było od jakich podleców niestratowanych, co koniowi zdołali pęcin podciąć, czy brzucha rozerżnąć i tem sposobem husarza obalić... Ale przecie ów i bez konia, i na ziemi nie przestawał być strasznym!
  Nie darmo pisał Szymon Starowolski o husarskiej wszechstronności: "husarz drzewko porzuciwszy, służy za rajtara, zbroję zdjąwszy, za kozaka stanie". Pomnieć upraszam, żeśmy tej husaryi nigdy nadto wiele nie mieli, a dokonywać jej czynów przychodziło extraordynaryjnych, temuż ci, co w niej służyli, naturalnej niejako przechodzili selekcji, raz za ekspensu okrutnego przyczyną, dwa że by do żołdu nader rzadko płaconego łupem dorobić, trza się było tęgo na polu zwijać, by się dobrać do brańców znacznych, łup i okup prospektujących... Ach, jak narzekał Pasek (nie husarz przecie, a pancerny), że w jednej z przeciw Moskwie bitew, pacholik z tyłu gdzie ostał ladaco i nie miał mu kto koni zdobycznych odprowadzać, a sam się tem trudzić nie chciał dla dyshonoru, a i okazyj inszych uciekających...
   Aleśmy dygresyją począwszy, takiego pomięszania uczynili, że tu Tatarzyn nawet i nie dotknięty, pan hetman w polu, a my noty mamyż rozpędzonej, niczem chorągwi usarskiej w galopie...:)) Ad rem, tedy! Ad rem!:))
   Ostawilim hetmana, jako Dżiambat Gireja pod Niemirowem pobiwszy, wojsku dał wytchnienie, a podjazdami wieści zebrać probował, gdzież mu teraz Tatarzyna szukać. Wywiedziawszy się tego i owego, ruszył 9 Oktobra Anno Domini 1672 na Jaworów, ku Gródkowi, aliści w drodze już wymiarkował, że od łun gęsto na południowej, ku zachodowi stronie, ergo że mu Nuradin Sułtana szukać przyjdzie ku Samborowi i Przemyślowi się więcej kierując. I tu, w niejakiej do słów poprzednich korelacyi uwaga moja... Nie ze szczętem Sobieski myśli o kierunku na Gródek porzucił. Znał, że tam jaki czambuł plądruje i najpewniej będzie, po rozbiciu Dżiambat Gireja do sił pryncypalnych tureckich, pod Lwów ciągnął... Tedy posyła przeciw niemu Pukoszewskiego porucznika z... dwudziestoma ludźmi! Może to nie zadziwia, jako wejrzeć, że nader szczupły komunik Sobieskiego jeszczeć i topniał niczem śnieg w słońcu, za przyczyną maruderów koni pozbawionych, czy z końmi nad miarę zmitrężonemi... Byłoż i przy tem to przykre, czego przemilczeć nie sposób, bo i sam pan hetman się na to w listach do króla żalił, że w miarę umitrężenia, ale i łupem zdobycznym obciążenia... część towarzystwa się gdzie cichcem nocami do domu wykradała!:( Znamienne, że to o urodzonych piszem, nie masz zaś wieści o tem, by się to między dragonami zdarzało...
   Insza to jednak oszczędnie zasobem szczupłem gospodarzyć, a insza w żołnierzu pod komendę danym ufność pokładać i wiarę. Wyrachowawszy, że czambulik bodaj najmarniejszy, przecie by choć miał z 10-20 Tatarów na jasyru stróżowanie odkomenderowanych, wraz najskromniej rachując po jakich 5-10 na straże boczne i po 10-15 na awangardę i ariegardę**, to sił pryncypalnych (by to w jakiej zdrowej mieć proporcyi) być musiało najmniej z 70-100 szabel. Razem zatem, znając że przeciw najmniej 120-150 Tatarom podjazd Pukoszewskiego posyła, najwidniej hetman najmniejszej nawet nie miał wątpliwości, że to potencyja grzeczna i dostateczna. I nie, że może i Tatarzyna pobiją, aleć za cenę strat swoich znacznych. Takie myślenie hetmanowi obcem było ex definitione... Skoro naznaczył dwudziestu, znać że może by i starczyło piętnastu, ale kosztem onych strat właśnie. Tedy, posyłając dwudziestu, znał hetman, że to przeciw potencyi najpewniej dziesięciokroć przeyższającej, aż nadto starczyć winno...
   I... nie mylił się pan hetman...:)) Pukoszewski czambulik Omar Alego pogromił, jasyru oswobodził, a choć pod Komarno nie zdążył, to później do sił hetmańskich ze swemi, wcale i nie poszczerbionemi, dołączył...:))
   Tem zaś czasem, Sobieski ku południowi maszerując, wpodle wsi Hoszany strażą przednią na Tatarów plądrujących wpada, których pogromiwszy, arcycennej dostaje wieści od jeńca indagowanego, że Nuradin koszem swojem pod Komarnem stoi.
  Znając okolicę, wraz wymiarkował hetman, że najpewniej w poczuciu absolutnej bezkarności sam się Nuradin w pułapkę zapędził, bo z zachodu mu rzeczka Wisznia broniła ucieczki, od wschodu zaś większa jeszcze Wereszczyca, a co więcej jeszcze Staw Klitecki z groblą wąską na drodze bodaj jedynej... Starczyło onego w potrzask chwycić w okolicy pagórkami porosłej, zatem niemal do ostatka podchodzących kryjącej, by nań po równi natrzeć z południa i północy... Podług tegoż samego jeńca miało tam być do dziesiąci tysięcy Tatarów Nuradynowych własnych, przy tem jakich czterech secin Lipków*** wspomagających i tyleż samo Doroszeńkowego kozactwa, między którem miała być i z Polaków złożona onego chorągiew najemnicza... Miałoż być i w tem obozie więcej rozpasania, niźli wojskowego ordynku, za sprawą jasyru znacznego i przez to wojska obozującego w sporem od siebie rozproszeniu. Przeciw temu hetman nie miał więcej jak jakie dwa i pół tysiąca sił wszystkich, pospołu to i z czeladzią licząc.
   Znamienne, że ulubionej swej czyniąc taktyki, by Tatarom rzucić "w oczy" oddział jeden, samemu zasię usiąść na nich z boku, czy z tyłu z siłami głównemi, nie miał przecie Sobieski z durniami do czynienia, co się cięgiem na jeden i ten sam fortel nabierać dawali... A przecie pchnąwszy od wsi Buczały tegoż pozornego jeno uderzenia, uczynił go na tyle licznem, że Tatarzy uwierzyli, że to z siłami mają do czynienia głównemi. Rachując, że to chorągwie były kozackie Strażnika i Oboźnego Koronnego, takoż pułk księcia Ostrogskiego, którem porucznik Łasko komenderował i nieznana liczba towarzystwa, najpewniej wolentarzy w chorągwię nijaką nie skupionych, byłoż tego może i do tysiąca... Hetmanowi zatem jakie półtora tysiąca zostało na uderzenie pryncypalne, którego wywiódł od strony wsi Chłopy, nie przódzi jednak nim się Pan Strażnik Koronny Bidziński ze swemi na oczach całego Tatarstwa przez rzeczkę Smotrycz przeprawił i na nich nie uderzył...  
   Podział wojska był na tyle celnie uczynionym, że faktycznie Tataria biorąc Bidzińskiego za sił hetmańskich całość jako się już i wyzbierała i do boju uszykowała przeciw Panu Strażnikowi frontem, tyły swoje i flankę na sztych hetmanowi wystawiła, który też i uderzył, nie mieszkając, boć to głębokim już było wieczorem, około ósmej wieczornej godziny, co październikiem przecie już niemal noc znaczy...
   Nie sposób opisać tegoż popłochu i przerażenia, z którem tatarstwo husarzów zza pagóra się wyłaniających przyjęło... Walki całej było może minut kilka, a i to najwięcej było drogi do ucieczki prób sobie wyrąbania, niźli boju ućciwego...  Godzi się przy tem wytknąć hetmanowi, że najwidniej nie baczył, że mu Tatarzyn pomiędzy obiema komunika częściami przemknie i ku zachodowi, na przeprawy na Dniestrze, pomykać będzie. Aliści prawdziwe jest proverbium, że co się odwlecze, to nie uciecze... Jak usiadły Tatarom na karki chorągwie nasze, tak nie spoczęły dopokąd na przeprawach pod Bieńkową Wisznią ich nie dopadły i nie dorżnęły...
   Byłaż Tatarom i droga ratunku, a przynajmniej onej pozór, jedna jeszcze... Grobla przez Staw Klitecki, o której żem już tu i spominał, co przez staw sam idąc, wpodle wyspy na niem niemałej wypadała... Jeno, że jak się Nuradyn nie popisał obozu samego w mieśćcu tak niebezpiecznem rozkładając, takoż i przy kosza samego ubezpieczeniach, tak już ze szczętem się jako wódz w moich przynajmniej oczach pogrążył, że tej insuli i grobli przódzi nie nakazał jak nie obsadzić, tak chocia nie przepatrzeć!
   Skryłoż się bowiem na tem ostrowie chłopstwa z okolicy niemało, najmniej na jakie parę setek, jak mniemam, liczonego. Owi, dopokąd Tatarzyn był siły pełny, ani myśleli nosa z chaszczy wyspę porastających wyściubiać, przecie o bezpieczeństwo stojąc własne, pozawalali grobli konarami, pniakami jakiemi czy wyrębkami, na zgubę jeźdźca każdego, co by jej chciał przejechać, a już nie daj Boh, chyżo...
   Ano i jak część jaka Tatarzątek się przez tąż groblę puściła, wrychle im wielce przykro konstatować przyszło, że onej im prędzej na żółwiu przejechać, jak na koniu!  Przy tem co i rusz to jeden z drugim konik obaliwszy się, luboż Tatara poturbował, luboż spławiał niczem Marzannę wiosenną... A że owi najwięcej się na tąż insulę nieprzepatrzoną wyczołgać probowali, to i chłopstwo rozumiejące, że jak Tatarzynowi wyleźć z wody cało dozwolą, to przecie na zgubę swoją, tedy ani myśląc wiele, bo i ni o czem tu dumać było... wyległo chłopstwo na brzeg i czem tam kto miał: siekierami, cepami, kijakami, a pewnie jak już niczem to bodaj kułakami... tłukło Tatarzyna odpłacając za krzywdę swoją, a wierzaj mi, Czytelniku Miły, że nie masz nad zajadłość chłopską zajadłości większej, no chyba, że niewiasty zdradzonej...:)
   Ano i tak jak spod szabli ledwo parę setek z samym Nuradynem cało uszło, tak i spod cepa nie wiem, czy parę dziesiątek:( Jeńca mało co było, bo ni chłopi pardonu nie dawali, ni kozactwo nasze, a to oni najwięcej na tatarskich karkach siedzieli. Najwięcej przy tem ocalało Doroszeńkowych, bo tych najwidniej chwytano, na okup nadziei mając. Tak i pułkownik znaczny, Bermat niejaki, cało z tej rzezi był wyszedł, że go jaki towarzysz miał za więcej w proficie spodzianym żywego, niźli ubitego... Chorągwie wszystkie, łupy zgromadzone, a przed wszystkim więcej jak dwadzieścia tysięcy jasyru uwolnionego... oto plon komarneńskiej potrzeby!
  Sam Nuradyn Sułtan, nawet niedobitki po drodze zbierajac, a i te czambuły, co do kosza na szczęście swoje nie nadążyły, jako do Adżi-Gireja dobrnął nie miał więcej jak półtora tysiąca ludzi. Reszta wszystko gardła dało, jak nie w samej batalijej, to w pościgu i na przeprawach, a i niemało jeszcze chłopi przez dni parę następnych nasiekli po lasach, jak za zwierzem dzikim polując. Hetmańscy zaś, że konie mieli już ponad wszelką umordowane miarę****, ostali na pobojowisku obozować, Sobieski zaś nim za ostatnim z wodzów tatarskich ruszył w trop, po staremu rozpuścił podjazdy... Aliści o tej, ostatniej już w tej wyprawie, batalijej... opowiemy w nocie następnej.
 _________________________
* kopii. Nie nalazłżem nic o tem, aliści niepodobieństwem mi się zdaje, by przeciw Tatarzynom husarze z kopiami szli. Owe, nader przydatne przeciw szeregom czy czworobokom piechoty, przeciw jeździe naprzeciw szarżującej, aleć nie przeciw onym "ptakom na powietrzu latającym" co się przeciw szarży rozstąpić migiem na boki umieli, by po flankach harcując, zewrzeć się gdzie za plecami na nowo, a i inszych jeszcze moc sztuk czynić umiejąc, które podług mnie kopie husarzom jeno zbędnym by czyniły balastem...
** awangarda - straż przednia; ariergarda - tylna
*** Tatarów litewskich
**** rachowałem przódzi, za wyczyn to podając niemały, że w cyrkumstancyjach tak przykrych, drogach tak podłych, w aurze na poły zimowej, przebiegów dziennych po pięćdziesiąt i więcej kilometrów. Tego zaś dnia (licząc z pościgami nocnemi) spod Kochanówki wyruszywszy, ku Gródkowi, zasię na Hoszany, znów na Komarno i ścigając ku Bieńkowej Wiszni, wyjdzie kilometrów dobrze sto !!!




17 komentarzy:

  1. Im dalej czytałam, tym bardziej mieszane uczucia we mnie powstawały. Zanim doszłam do końca zostałam pacyfistką. Naprawdę. Dlaczego ci ludzie tak lubią się nawzajem wyrzynać?

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest niejaka różnica kto rżnie, a kto jest rżnięty - odczucia się diametralnie zmieniają wraz ze zmianą ról.

      Usuń
    2. Pacyfizm jest bodaj czy nie najszlachetniejszą z dorobku myśli człowieczej. Niestety, dopokąd wszytcy tej myśli hołdować nie będziemy, a to po prawdzie zda mi się niemożebnem, pozostaje tylko utopią...:(
      Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, czy lubią... Popularność literatury kryminalnej dowodziłaby, że niestety: tak... Ale literatura marynistyczna jest podobnie popularna, a mało kto na morze wyrusza. O przygodach samotnego rozbitka też wszyscy poczytają chętnie, ale chyba nikt rozsądny by się z niem nie chciał zamienić. Więc znów nie wiem, czy tak naprawdę lubią, czy tylko lubią o tem czytać, oglądać, rozprawiać... Widziałbym to może i jeszcze inaczej: gdyby, od pradawnych wieków, wszyscy mieli wszystkiego w bród, to dzieje ludzkości byłyby dziejami wylegiwania się w hamakach i sączenia drinków z palemką...:) A że z jakichś powodów jednym wiecznie czeguś nie dostaje, a insi mają tego sporo, to między temi, co się za pokrzywdzonych mają, co czas jaki narasta chęć, by tego wyrównać siłą i tak przychodzim do genezy konfliktu, gdzie znów owi, bronić swego musząc, w czas niejaki ku temu przychodzą, że lepiej tego dokonają ludzie od młodości w rzemiośle wojennym ćwiczeni. I aboż takich szukano i onym tejże roboty powierzano, abo brano po przymusie wszytkich wierząc, że liczbą się nadgoni niedostatek wyszkolenia, broni czy wodza zdolności... Z czasem nieuchronnie w tej grupie się wykształcić musiała jaka część, co iście tego zajęcia polubiła prawdziwie, ale czy z tego wnosić należy, że wszytcy takich mamy skłonności?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. To czemu tyle wojen??? To jakaś przypadłość ogólnoludzka, skoro wciąż te wojny. I zawsze najbardziej cierpią niewinni. jak chcą się bić, wysąłć ich na bezludną wyspę na ubitą ziemię i sami niech się piorą do upadłego, ale czemu wciąż zawsze tarczą w bitwach innych, podżegaczy i decydentów, są ci, którzy nie walczą? To jest paranoja...

      notaria

      Usuń
    4. Ano, jakem rzekł i przódzi: mniemam, że sęk w tem, że w nas zawiść jednych jest nad drugiemi i nie umie nacyja jedna siedzieć na piaskach i kóz jeno paść, gdy u sąsiadów zboża obrodziły nad podziwienie, sady pełne fruktu, a stada z pastwisk by spędzić, to wielu pastuchów potrzeba...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Oj. Ja to chyba muszę przeczekać... :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tatarów, hetmana, Wachmistrza czy jeszcze co inszego?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Tekst o wysokim nasyceniu potyczkami i działaniami wojskowymi. Plus mapki. :))) Gubię się totalnie i nic nie rozumiem. Czyli według diagnozy - mam silne objawy alergii. :)
      Aczkolwiek hetmana wielce poważam, a teksty Szanownego Autora czytuję z wielką przyjemnością. Byle nie o bitwach. :))) Rodzaj wojska i czasy, w których się to odbywało nie ma znaczenia - gubię się zawsze. Jedyne, co jeszcze mogę zrozumieć, to jak czytam o pojedynku. Pewnie dlatego, że ilość uczestników ograniczona i nie ganiają po dużym terenie... :)))

      Usuń
    3. Pocieszę zatem, że niezadługo już i mniej o batalijach będzie, a więcej o obyczajach, słówkach dawnych etc.etc... słowem ku jakiej takiej tu równowadze powrócim...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Vulpian de Noulancourt27 listopada 2013 11:56

    Przypomniała mi się płocha piosenka kabaretu wrocławskiego: „Jedzie Tatar na tarpanie, wiedzie pannę na arkanie. Jak odsapnie, to ją capnie, I pohańbi ją okrutnie”. No i tu ciekawość mnie sparła – co się z jasyrem w pierwszych godzinach i dniach niewoli działo? Mam niby jakieś tam przeświadczenie o okropnościach wojny i wojennych gwałtach, ale tu sytuacja jest szczególna, bo z jeńców zrobiono w tych wojnach swoisty zyskowny proceder. To nie były przypadki rycerzy wziętych do niewoli po to, żeby ich za okupem wypuścić. Nie, tych ludzi od początku zamierzano sprzedać w swoim kraju - na Krymie. Trzeba ich jednak było najpierw na ten Krym doprowadzić, żeby z zyskiem sprzedać. I tu rodzą się pytania. Czy starano się dbać o jeńców, czy wychodzono z założenia, że przy tej liczbie ceny i tak i tak znacznie spadną, że może nawet lepiej, żeby najsłabsi padli po drodze? Czy Tatarzy gwałcili wszystko, co się ruszało w chwili napaści na dwory / chaty / odnalezione leśne kryjówki? Czy też starali się zebrać jak najwięcej ludzi, a do gwałtów zabierali się dopiero na postoju? A może wychodzili z założenia, że (część przynajmniej) młodych kobiet warto dowieźć na Krym w stanie nienaruszonym, żeby uzyskać lepszą zapłatę? Czy też nie miało to większego znaczenia (znowu ta nadwyżka podaży nad popytem)? No i jeszcze te sprawy czysto techniczne – wpadliśmy oddziałem gdzieś tam i, załóżmy roboczo, tym razem schwytałem dwie kobiety i dwójkę dzieci. Ale dowódca uznał, że trzeba działać dalej, więc muszę jechać na kolejne akcje. Mój jasyr muszę chyba wówczas zostawić w obozie? A jak zapobiec nadużyciom? Że ktoś podmieni moje młode kobiety na stare baby? Albo całkiem zagarnie moją własność? Jak to Tatarzy rozwiązywali? Znakowali jakoś ludzi?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudnoż tak w jednem komentarzu tu zawrzeć wszystkiego, osobliwie, że respons cokolwiek może spóźnionym, ale co najważniejszego bym rzekł, reszty do obiecanej ogólniejszej o Tatarach noty odkładając... Raczej nie było przyjętem chuciom folgować swojem, gdy jakiej wioski brano i jasyr wybierano, plądrując za sposobnością za wszelkiem dobrem uniesienia godnem... Selekcja swoista najpewniej już i w czasie tejże następowała napaści, bo z pewnością nie żywiono, ale i nie puszczono żywego, kogoś kto ledwo nogami włóczył i do jakiej cięższej roboty był niezdatnym. Za to z pewnością radowano się co młodszemi i gładszemi na popasach, a i jeśli orda stała koszem w czas, gdy czambuły okolicy penetrowały, to i załoga kosza niechybnie sobie nie żałowała i z pewnością masz rację, że ceny dziewic w Stambule były wielekroć wyższemi, to i część niejaka, póki co chociaż hańbiona nie była... Co się podziałów tyczy, to lwia część (choć to nie było regułą) ord się tu niejaką spółdzielczości ideą kierowała i na pospólne pracowała dobro, stąd i nie miałoż to znaczenia, czy kto komu brańców popodmieniał jego, czy też nie... Choć i od tej zasady wiem, że odstępstwa były, że jaki aga znaczniejszy i przed czasem sobie wziął jakiej dziewki i w namiocie trzymał, ale czy to się odbywało kaduka prawem, czy za to jako wspólnocie rekompensował, to już to sprawdzić będę musiał... W każdem bądź razie wiem, że i sarkano nieraz na to, to i nawet jeśli zadosyć uczynił, to najpewniej nie nadto hojnie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Vulpian de Noulancourt1 grudnia 2013 14:05

      Spółdzielnia jasyrowa? Tegom się, by prawdę rzec, nie spodziewał, mniemając, że takie działanie (tj. spółdzielczość) jest cechą wieków późniejszych. Skoro jednak tak mówisz, to Ci przecież wierzę. No i czekam na notę Tatarom poświeconą, by jednak coś więcej niż obiegowe domniemania o nich wiedzieć.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Długom tu dumał, zali to nie nadużycie owo określenie... Aliści po prawdzie, za exemplum, piratów biorąc karaibskich, tam przecie też co takiego służyło onym, gdzie łupy do wspólnego szły wora i dopieroż ich podług rangi, zasługi i tradycji dzielono...Z pewnością nie po równi i dyskusyjne, zali sprawiedliwie, ale bezsprzecznie, że wszystkim...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Vulpian de Noulancourt28 listopada 2013 08:31

    UWAGA, UWAGA! Komunikat specjalny - Wachmistrz ma kłopoty ze sprzętem i jest przez to odcięty od możliwości komentowania i publikacji na własnym blogu. Dlatego przeprasza czytelników i obiecuje, że to się wkrótce zmieni (kiedy serwis odnajdzie powód kłopotów) i będzie mógł nadrobić wszystkie zaległości.
    Wiadomość tę podaję na jego prośbę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Klik dobry:)
    A ja mam małe kłopoty z czytaniem i właśnie przyszłam o tym powiedzieć Wachmistrzowi, aby nie myślał, że minęło moje zainteresowanie Jego blogiem. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie myślał:)) Może dlatego, że w ogólności rzadko to robi, by głowisi nie psować zbytecznie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)