06 września, 2014

O hetmanie, co to ani z soli, ani z roli...IV

   Kończąc tych naszych o Czarnieckim opowieści (IIIIII) przyszliśmy ku temu, co najwięcej o niem przemilczane, luboż zapomniane, a co najwiętszych kontrowersyj wzbudza... Ano, nie dziwota to, że by się chciało, by heros narodowy na cokołach stawiany, w hymnach opiewany, patron szkół, ulic, jednostek wojskowych i Bóg jeden raczy wiedzieć czego jeszcze, bez skazy był i zmazy... Cóż jednak czynić, gdy nam nasz hetman zaledwie człowiekiem będąc ułomnym, w rozliczne się angażował był rzeczy naganne, ani myszląc o tem, że kto kiedy z niego brał będzie formy na platynowo-irydowy wzorzec narodowego bohatera...
    O rzeczach niektórych żem tu już i półgębkiem spominał. Za Szweda nadejściem (po klęskach pod Ujściem, Piątkiem, Żarnowem i po utracie Warszawy) Czarnieckiemu poruczono Krakowa bronić*, przydawszy z górą czterech na to tysięcy żołnierza. Odsieczy pod Lanckorońskim rozbito, przódzi jeszcze i król się na Śląsk udać raczył cokolwiek pospiesznie (25 września). Osamotniony Czarniecki walczył do 19 października, kiedy to wypertraktował kapitulacyi honorowej, czyli takiej gdzie wojsko pod bronią i ze sztandarami twierdzy opuszcza i idzie gdzie chce, a raczej gdzie zwierzchność onemu rozkaże. Kapitulacyja Krakowa zawierała ten punkt, że podkomendni Czarnieckiego przez miesiąc w toczącej się wojnie zachowają neutralność i nad tem punktem pora się tu nam zatrzymać dłużej.
   Zdawać by się mogło, że to cena jest niewielka za zachowanie wojska w całości, pod bronią i komendą, jeno że ten miesiąc przełomu października i listopada wielce był w tej wojnie ważkim. 20 października Radziwiłł na Litwie Unii wypowiedział i paktów swoich zawarł z królem szwedzkim, 28-go pognębiony pod Gródkiem Jagiellońskim Rewera Potocki kapitulacyją czyni, przódzi jeszcze poddało się Mazowsze, a grody nawet i tęgo obwarowane tegoż samego czynią jeden po drugim, podobnie jak i szlachta, czy wielmoże na wyprzódki do obozu Karola Gustawa pędzący hołdy składać... Wolnoż nam przypuścić, że Szwedzi tak łatwo Czarnieckiego wypuszczający z Krakowa, wielce na to rachowali, że i ów na tej fali podąży, a ów miesiąc mu jeno dla pozoru i dla namysłu koniecznym. Wobec Jana Kazimierza z kolei ów traktat arcywygodną był Czarnieckiemu z bezczynności wymówką... Mniemam bowiem, że tej ciężkiej 1655 roku jesieni nasz bohater cależ nie tak pewnie myślał po jasnej stać stronie Mocy, osobliwie, że i o tem wątpić szło, któraż strona jasną... I, co może tu niektórych zgorszy, nie mam ja o to akurat ku Czarnieckiemu nijakich żalów, czy ansów, a Was upraszam byście na ten moment dziejowy z tamtocześnej zechcieli wejrzeć perspektywy i oczami naszego ówcześnie oboźnego koronnego**...
    Kraj cały podbity (Miller pod Częstochowę się dopiero 18 listopada podsunął), a przecie i przódzi sobie z Kozaczyzną i Moskwą poradzić nie umiał. Jan Kazimierz zawiódł na całej linii, tedy może i zasadne zwątpić było o niem... Pomnijmyż, że po kres elekcyj naszych każdego właściwie elekta kolejnego szło w teoryi z tronu złożyć i posłuszeństwo wypowiedzieć, bo żaden przecie swoich artykułów, od imienia najpierwszego-Walezego, henrykowskimi zwanych, nie dopełnił... Insza to jednak jest sprawa możności i powodu po temu, a insza by tego uczynić prawdziwie... Królowi przysięgano, ba! prawda, takoż jak i przykazań przestrzegać dziesięciu, z których łamania się każdy przecie co niedziela spowiadał! Czyż dla dobra Rzeczypospolitej nie zdało się naówczas rozumnem tego niedowarzeńca, co na Śląsk uszedł, odstąpić i sprzymierzywszy się z jego krewnym przecie, z tejże samej dynastyi, wojennikim znanem, armią tęgą władającym, pospołu Moskwicina nie zdusić, Kozaczyzny nie pognębić i przywrócić dawnej świetności krajowi? Nie kusząca to myśl?
  I czyż nie jest ona prawdziwie myślą patriotyczną? Na każdy rozum wspieranie dalsze króla-wychodźcy było jeno dla kraju ciągiem dalszem wojennej pożogi... Nim potępimy Radziwiłła, pomnijmy, że ów miał świeżo Wilna przez Moskwę zdobytego (w wydawanej pod rosyjską cenzurą Trylogii Sienkiewicz się nad tem tylko ogólnikowo zająknie, jakich fantasmagorycznych Septentrionów w to miejsce wpisując) i że najpryncypalniejszy z jego z Karolusem paktów to ten, w myśl którego Szwed się zobowiązywał do wojny z Moskwą o ziemie litewskie. Cóż mu mógł w tem czasie dopomóc król i przódzi z niedołęstwa wojennego znany, a ninie z z przygarstkiem jeno wojska i dworem na Śląsku siedzący? My o tem dziś myślimy Sienkiewiczem i dzisiejszemi kategoriami narodu i zdrady, a to przecie było spółcześnym najzupełnie myślenie obce. Uważcież, że nawet stu lat nie minęło od podobnej ucieczki Walezego, a szlachta w kraju pozostawiona najmniejszej nie miała gwarancji, że król jeszcze wróci, a tradycje rządów na wychodźstwie całkiem nam wtedy obcemi były. Rzeczpospolita więcej była czymś na kształt Stanów Zjednoczonych dobrowolnie przecie zawiązanych, zatem i dobrowolnie rozwiązać się mogących. Insza rzecz, że to nie Radziwiłł miałby tam stanowić o tem, a więcej może powinien tu szlachty litewskiej ogół, ale ów się miał za jej wodza i reprezentanta. Tymczasem po dziś dzień pokutują słowa Sienkiewicza o rozszarpywanym postawie sukna i domyślny znak równości pomiędzy folksdojczami okupacji ostatniej i temi, co bodaj najgorszego w dziejach naszych króla, po jego ucieczce odstąpili... A pamiętać proszę, że podług tamtocześnego prawa onegoż poddani mogli, poprzez tą ucieczkę za granice Rzeczypospolitej, czuć się z obowiązku wierności najzupełniej zwolnionemi...
   Ano, podług mnie, gdybyż Szwedy same sobie rabuśnictwem i gwałtami nie zaszkodziły, któż wie, jako by się Historyja potoczyć tu mogła... Nie sposób się tu analogij z 1941 rokiem nie doszukać, gdzie armia wielekroć liczniejsza za stalinowski porządek wojować nie chciała i w rozsypkę poszła, gdzie w niejednej wiosce i mieścinie Niemiaszków kwiatami witali i by jeno Hitler swoich konceptów o podludziach nie traktował nazbyt serio, miałby i pewnie kraju całego u stóp...
   A że się Czarniecki wahał to i dowody mamy, że Karolusem korespondował, jest i dowód pośredni, już przykrzejszej natury. Oto w czas obrony Krakowa szykowania, przyszło do tumultu tej mieszczan części, co się poddać chciała. Czarniecki buntu zdusił, ale wiadomo, że przy tem żołnierze jego niezgorszego łupu wzięli. I cóż z tem bogactwem się stało, po dziś to rzecz niepewna, okrom tej, że tego dobra Czarniecki zdołał jeszcze i z miasta wywieść. Zostawił mu król i grosza na wojsko nieskąpo, bo sześćdziesiąt tysiąców złotych, które podobnie przepadły... Do pełni tegoż rysu bohatera naszego trza to złożyć z tem, com już o chciwości wojewody pisał przódzi i z tem, że w przyszłej wojnie z Moskwą, po wygranej nad Połonką bitwie całego zagarniętego niewolnika żołnierzom swoim odebrał i we własnych więził dobrach, o wykupno onych przy tem samojednemu traktując. Miał wziąć za nich potem równy milion złotych, sumę na czasy owe niebotyczną zgoła!***
    Powtarzam: nie czynię ja tu Czarnieckiemu z jego wahań zarzutów, choć już z rabuśnictwa owszem! Sam bym się pewnie tęgo na jego będąc miejscu zastanawiał nad tem, coż mi czynić przystoi... Mniemam jednak, że na jegoż ostatecznej decyzji zaważyło nie to, że Częstochowa, nie to że termin rozejmu, ani też i to, że go wojsko jedynym sprawiedliwym mające, do wodzostwa wzywało... Mniemam, że kalkulował nader chytrze, że skoro oba hetmany już i króla odstąpiły, to Karolus tamtych forytował będzie, zasię przy Janie Kazimierzu w pustce powstałej prospekta na hetmaństwo pewnie i większe... Nie docenił tu ni hetmanów obrotności, ni janakazimierzowego kunktatorstwa...
   Przebiegu dalszej ze Szwedem tu pominę wojny, bo to sprawy więcej znane. Co ciekawe znane są i więcej może dzieje wyprawy dywizji Czarnieckiego z pomocą sprzymierzeńcom do Danii, nawiasem wielce co do swych skutków przereklamowanej, za to niemal zupełnie się nie docenia tego, jako pospołu z Lubomirskim i Tatarami pognębił Rakoczego, co się ze Szwedem sprzymierzył.
   I na koniec ostatnia z tych rzeczy, które postaci tej miary nie przystają zgoła... Okrom okrucieństwa, które może by i wojny tłomaczyć mogły, okrom chciwości, których może by i można usprawiedliwiać pochodzeniem lichem i ambicyjami niemałemi, jest przecie i onegoż w polityce dworu udział niemały. I tę politykę prawdziwie trudno z polską racją stanu identyfikować...
   O czem prawię? Ano choćby o tem, że umyśliła był królowa Ludwika Maria, by po bezpotomnem Janie Kazimierzu władcą naszem był Kondeusz Wielki. Xięcia de Conde rad by się wielce pewnie pozbyć z Francyi był król Ludwik XIV , wojennika sławnego rada by i może jaka część szlachty przyjąć, przecie nic to nie było pewnego. Ano to i umyślił dwór elekcyją vivente rege, czyli obioru następcy za żywota poprzednika, przepomniawszy najwidniej jak praktyki takie znienawidzone szlachcie i jak wiele kosztowało Zygmunta Starego przeforsowanie takiejż elekcyi syna swego, ku któremu ani przecie i ćwierci takich by oporów, jak przed Kondeuszem nie było... A Czarniecki, arcyskutecznie wodzony za nos mirażami tegoż hetmaństwa wymarzonego, za bezwolne się tu dał urobić narzędzie, co jeno do zjednania wojska i szlachty służyć tu miało...
   Reasumując: żadnej bodaj ze swych wojen nie przywiódł ku takim cyrkumstancyjom, by na dłużej się tu można było spodziewać pokoju, co rzec można tyleż jego talentu tu sprawa, co i możności Rzeczypospolitej. Nijakich też reform nie był ni konceptuariuszem, ni wdrożycielem... Okrutnik, co pacyfikacjami swemi pogłębił jeno przepaści właśnie wykopywanej między Rzeczpospolitą i Kozaczyzną; polityk mizerny, nadmiernemi ambicyjami zżerany, no i te wszytkie z majętnościami przeniewierstwa...:(( Może gdyby był z tego jeszcze i powstał jaki ród znaczny, co pokoleniami przyszłemi by więcej i może chluby był przydał, przygasły by może jako to rabuśnicze obrazy. Angielczyki powiadają, że bruki londyńskiego City, gdzie najwięcej tamecznych fortun ma siedziby, brukowano czaszkami niewolników, bo to na tem handlu te fortuny wyrosły...
   A fortuna Czarnieckiego? Za córkami poszła, rody Leszczyńskich i Branickich zasilając wydatnie... Z tak licznych braci hetmana jeno jeden Marcin, pod Batohem ubity, się męskiego doczekał potomka, nawiasem in futuram wielce Sobieskiemu szkodnego, na którem się Czarnieccy w męskiej pokończyli linii...
   Do legendy hetmana bym jeszcze jego godziny zgonu przypomniał, gdzie wiezionemu do Lwowa, przyszło w chłopskiej pomrzeć chacie, do której na prośbę konającego przywiedziono konia umiłowanego, któren czując co się święci, łba hetmanowi podawszy, niczem z przyjacielem się żegnał:
                    _____________________________________
*gwoli ordynku przypomnieć się godzi, że przódzi już i z niezgorszem skutkiem, dla szczupłości sił własnych mogąc jedynie "nieprzyjaciela czatami i urywczą zatrzymywać wojną", niemało oddziałków szwedzkich zniósł, w tem i pod Inowłodzem całej niemal ariergardy marszałka Wittenberga.
** taka bowiem na tą chwilę była Czarnieckiego godność (okrom tytułów wojewody ruskiego i kijowskiego), której jeszcze w 1653, gdy się ten urząd zwolnił skutkiem śmierci Samuela Kalinowskiego pod Batohem. Nawiasem dostał wówczas Czarniecki i dóbr niemałych po podobnie ubitym... Marku Sobieskim, bracie króla przyszłego.
*** Pasek, będący tu jednym z tych żołnierzy spod Połonki, a przy tem daleki od podejrzeń o stronniczość, bo to jeden z Czarnieckiemu najwięcej oddanych, pisze nawet o milijonach dwóch... w co jednak, przyznam, że uwierzyć ciężko...

16 komentarzy:

  1. Vulpian de Noulancourt6 września 2014 12:45

    1. Zaradności materialnej nie należy czynić wyrzutów. A że ambicji był wielkiej? Kiedy już udało mu się fortuny grzecznej dorobić, to nie dziwota, że zapragnął do złota tytuły dorzucić.
    2. Zysk na krótką metę często zaślepia. Dla nas lepiej, że ideologia wykluczyła myślenie w III Rzeszy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Zaradność jest zaradnością dopokąd znajduje źródła zarobku niejako ex nihilo, nie wtedy gdy oznacza grosza publicznego przejęcie, odebranie zarobku komuś innemu (a już żołnierzom własnym uważam za wręcz podłe i niebezpiecznie demoralizujące wojsko, bo przecie ten żołnierz wobec plagi zaległości żołdowych jeno na ten łup i okup zdobyty uważał. Pozbawienie go tego, to odebranie motywacji...) czy zwyczajne obrabowanie...
      Ad.2 Ideologia lub wiara zaślepia nie gorzej, a może nawet lepiej. A potęga bezmyślna nawet nie przestaje być groźna... Może nawet jest i groźniejsza...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Nic tak nie motywuje w patriotycznych zapędach jak korzyść osobista. Czarniecki najwidoczniej usprawiedliwiał się tym, że mu się należało. :)
    Nie był w tym specjalnie odosobniony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z punktu mi się Marian Załucki przypomniał...:)) Poszukałem i znalazłem ten wierszyk pt."Sprawiedliwość":
      "Powstał problem na pewnym składkowym przyjęciu:
      Podzielić sprawiedliwie jadło wśród dziesięciu.

      Kto ma dzielić? – Pan, Mistrzu! – zakrzyknął ktoś z gości.
      — Pan o sprawiedliwość walczył od młodości!

      Wszyscy przytaknęli w szlachetnym porywie,
      Więc zacząłem dzielić – dzielić sprawiedliwie:

      Dla każdego serdelek – ale dla mnie świeży.
      (Za tę sprawiedliwość coś mi się należy!)

      Każdemu kawał gęsi – tylko dla mnie duży.
      (Kto bowiem sprawiedliwy, ten sobie zasłużył!)

      Każdemu ciastko z kremem – mnie, gdzie więcej kremu…
      (No, bo komuż, jeżeli nie sprawiedliwemu?)

      Każdemu puchar wina – lecz dla mnie Bożole…
      (Sprawiedliwie przyznaję, że francuskie wolę.)

      Niestety… Obudziłem tylko złość i mściwość,
      Sprawiedliwie premiując ludzką sprawiedliwość…

      Wszyscy, w najpospolitszej tonąc demagogii,
      „Sprawiedliwość dla wszystkich!!!” – darli się, jak mogli.

      Dla wszystkich?… O, Bracia! O, Obywatele!
      Sprawiedliwość jest jedna! Jakżeż ją podzielę?

      Czyż porżnę, czyż posiekam na kawałki tycie
      Tę, o którą walczyłem całe swoje życie?!"
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Ja stosowałem z powodzeniem zasadę z jakiejś zasłyszanej historii.
      Pewien ojciec pozostawił taki testament dla swoich dwóch synów.
      Niechaj starszy dokona podziału majątku na dwie części a młodszy niechaj dokona wyboru swojej połowy.
      Dzieliłem tak między mnie a brata płyty ( jeszcze analogowe). Nigdy nie zrobiłem czego ś takiego z większą starannością. Jestem starszym bratem
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Przyznam, że i koncept, jak i opowieść o doświadczeniach własnych ujęły mnie serdecznie i głęboko..:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Do prowadzenia wojny nie jen żołnierza potrzeba, ale grosza na równi. Jak przedstawiała się ta u Czarnieckiego kwestia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dysponował tem, co mu przekazywał podskarbi , lub co na konto żołdu i utrzymania armii sam zajął w dobrach królewskich lub wyłożył gotowizną własną. Tem między inszemi uzasadniano konieczność mianowania hetmanów spośród najmajętniejszych, by mięli możność założyć niejako za skarb koronny, nim im to wrócone zostanie. W praktyce było to pole ustawicznych nadużyć...zatem nie sądzę, by tu w czym Czarniecki był lepszy. W pamiętnikach Paska jest opis, jak posłany z poselstwem wracał wojsko goniąc, a że mu przydano jaki oddziałek do doprowadzenia to w każdej mieścince żądał dla nich, zgodnie z prawem, zaopatrzenia i, jeśli mu wierzyć, to miał ustawiczne o to z własnym wachmistrzem spory, bo tamten uważał, że na takie glejty, jakiemi dysponował Pasek, mogli wybierać wielekroć więcej, przedawać to potem korzystnie, a w ogóle nieźle żyć z tego, nibyż to wojsko goniąc, ale tak by nie dogonić jak najdłużej...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. No tak, ale w tej sytuacji, gdy cały prawie kraj zajęty był przez najeźdźcę, Czarniecki zdany był chyba sam na siebie, rozsądnie więc gromadził środki skąd się da?

      Usuń
    3. Z tym całym krajem, to znowuż nie przesadzajmy... Szwedzi nigdy nie stanęli we Lwowie (w Gdańsku nawiasem też nie), zatem z dóbr położonych na Kresach mógł ciągle mieć Czarniecki profity, dozwalające z własnej kiesy nawet i założyć, a co ważniejsze kredyt mieć u jakiego kupca, bankiera czy Żydowina... Ale prawyś, jegomość, że jeśli jednak poćciwie o dalszem wojowaniu zamyślał, a nie, jak go podejrzewam, kunktatorsko zwłóczył, to owe grosza hołubienie łacno szłoby takiem zamiarem wytłomaczyć...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Trza powiedzieć Kurskiemu o tych złych sławach hetmana - to migiem wyczai, że tak w Polsce być nie może, że taki chciwus i rozbójnik na piedestał wysunięty. I znając zamiłowania zacnego polityka będzie walczył o zniesienie nazw instytucji i ulic z imieniem i zmiany hymnu. ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęśliwie nikt nie wymaga by hymn był z sensem, bo wówczas właściwie całą tą zwrotkę by trzeba napisać na nowo:) Swego czasu żeśmy z Vulpianem Jegomością też i na to zwracali uwagę, że w zasadzie, w myśl słów hymnu nikt z nas nie ma prawa się za Polaka uważać, dopóki nie przejdzie (przejdzie, a nie przejedzie!) Wisły i Warty - w tej właśnie kolejności...:) Były i koncepta, by pielgrzymek zatem narodowych począć organizować, per pedes apostolorum modo, z Włocławka bodaj do Koła i z Krakowa do Zawiercia, bo w tych miastach owe rzeki najbliżej się schodzą...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Ja to się zawsze dziwię, jak w tych niskich chłopskich chatach zawsze w legendach konie się mogły pomieścić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to się zawsze dziwię, że tylu ludzi wierzy w to, że Wieniawa na koniu do "Adrii"wjeżdżał, kiedy tam ponoć, jak powiadali bywalcy, drzwi wąskie i niskie i niemal zaraz schody...:) A skoro się w chatach mogli pomieścić i ludzie, to mogły i konie, bom jeszcze konia, co ze spuszczonym łbem byłby nad człowieka wyższym, tom nie spotkał...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Należałoby się zastanowić nad Janem Kazimierzem, chyba jednym z najbardziej kontrowersyjnych królów Polski. Czy rzeczywiście był tak beznadziejny? Otóż ja mam do niego słabość i uważam, że trafił po prostu na fatalny okres: Chmielnicki, Moskwa, a zaraz potem Szwedzi. Sam narobił bałaganu tytułując się królem Szwecji, wyciągnął wojska z Litwy, czym rozsierdził Radziwiłła, ale jego próby reform, liczność armii i ogólne koncepta zasługują na uwagę. Ja powiem więcej, z czym zapewne się nie zgodzisz Wachmistrzu, ale sukcesy Jana III były możliwe dzięki mowom sejmowym Jana Kazimierza. To on mając za sobą i Chmielnickiego, i Moskwę, i Szwedów, układ w Kiejdanach i Radnot, próbował naprawić Rzeczpospolitą. Wszyscy obciążają szlachtę upadkiem Polski, ja zaś powtarzam bez przerwy, że do tego upadku doprowadzili przede wszystkim książęta ruscy, z dużą pomocą polskiej magnaterii. Ale jak to było wówczas skomplikowane, widać po Jerzym Lubomirskim, który wygrał rokosz z królem, ale jednocześnie był jednym z najprzyzwoitszych ludzi w Polsce. Tylko że natychmiast przychodzi na myśl Henryk Radziejowski i jego skomplikowane relacje z królem i Lubomirskim. Ciągle mam wrażenie, że o historii albo nic nie napisać, albo od razu doktorat, tych wątków jest od .... Dla mnie dowodem, że był to dobry król, jest jego zadnieprzańska wyprawa 1663 - 1664, jak za dawnych lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za zwłokę w responsie, extraordynaryjnemi i pilnemi zatrudnieniami sprawioną, przebaczenia proszę... Prawyś, Torlinie, że ta persona głębszej może i noty, i oceny wymaga, czego przecie w komentarzu uczynić nie sposób, w czem znów Ci słuszność przyznać muszę, osobliwie gdy materyja tak skomplikowana i zasupłana... Aliści nie sposób znów mi się zgodzić, gdy się na czas ciężki winę zrzuca, przyczyn onego ciężaru poniechawszy... Prawda, czegom już nie rzekł, że za nieszczęście Rzeczpospolitej bodaj największe CAŁĄ Wazów dynastię uważam, której Jan Kazimierz "tylko" jednym członkiem, aliści właśnie członkiem i epigonem zarazem najwięcej szkodnym i w skutki swych działań brzemiennym. Żal wręcz, że to nie Lubomirski był królem, który by może z rokoszaninem miał sprawę, z tem, że dziwniem pewny, że Lubomirski królem będąc by sobie na tak głupie zaognienie sprawy nie dozwolił i do rokoszu nie dopuścił, osobliwie w najgorętszy czas z Moskwicinem wojny. Wojny, gdzie Ty się ową zadnieprzańską wyprawą zachwycasz, a ja w niej niewiele dobrego widzę, może poza tem, że się ją przywieść do skutku udało i to z rozmachem podziwienia godnym w lat ledwo kilka po, zdałoby się, kompletnym kraju upadku. Siła by rozprawiać o tem i najpewniej przyjdzie i ku temu czas stosowny, dziś rzeknę co - podług mnie - najpryncypalniejsze: nie jest monarchą miana tego godnym ktoś, kto z ludźmi pracować nie umie, jeno ich zrażać i wrogów sobie czynić wszędy, nawet z najwierniejszych i najwięcej oddanych... Fronty nowe mnożyć, miast otwartych zamykać... I co jeszcze ważkie: upadek kraju w trzech wojnach naraz zdarzonych musiał być dla poddanych wstrząsem nie lada i w rękach króla zręcznego i energicznego z pewnością do wykorzystania i przekonania onegoż wstrząśniętego narodu do zmian, osobliwie gdy ma się po swej stronie kogoś tak w masach szlacheckich popularnego, jak Lubomirski właśnie! Współpraca tych dwóch ludzi mogła przynieść krajowi odnowę, a króla błędami przyniosła tylko wojnę nową... A że koncepta były niegłupie to i nie zaprzeczę, jeno nie o czasie gdy co zaskutkować mogły... Exemplum? Ugoda hadziacka, co gdyby o dziesięć lat wcześniejszą była, byśmy i może i powstanie Chmielnickiego szczęśnie pokończyli, a kozackiej mając w bród piechoty może i Potopu przebieg inszy by był...?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)