28 listopada, 2015

Okruchy niedawnej codzienności... I

  Jakem tego poczynał był bloga, z rozmysłem żem sobie cezury dlań naznaczył końcowej na Wrzesień roku 1939, najgłówniej dla tej przyczyny, że to kres był de facto istnienia kawaleryi naszej, o której tu być miało najwięcej. Po wtóre: uniknąć żem chciał angażowania się w sprawy współcześne, ergo jakiejś cezury i tak naznaczyć trzeba było, a każda insza zdała mi się mniej wyrazistą. Tertio: szło i o to by się we wtórą wojnę światową nie zapuszczać zanadto, bo o tem piszących jest mnóstwo, niektórzy nawet z sensem, a mnie najwięcej szło o poletka zapuszczone, chwastami porosłe luboż i w ogóle jeszcze karczunkiem nietknięte...
  I jeśli o generalia idzie, to nic się przez te dziesięć lat bez mała nie stało takiego, bym zdania odmienił, aliści uzbierało się przez ten czas niemało przeróżnego drobiazgu, już to refleksyj jakich, już to anegdotek jakich, już to spostrzeżeń, że niedawne jeszcze utensylia młodzieży równie dobrze by mogły w muzeach wpodle kości dinozaurów leżeć, już to jakich person, obrazów, melodyj czy inszych rzeczy, których dla przyczyn przeróżnych umyśliłem z czasu do czasu przypominać tutaj...
  Owoż macie grajkę z roku 1966 w wykonaniu zespołu dzieweczek, co to się dzisiaj girlsbandami zwie i uważa za wielce nowomodny wynalazek:
.
 choć, po prawdzie, pierwszy onej piosnki zaśpiewał w Opolu Stefan Zach, a Filipinki ją jeno spopularyzowały wielce. Ale nie o to idzie, ani nawet nie o te dzieweczki niemałej urody, jeno o ten agregat w refrenie, którego "bieg" porównywany jest do Foika... Mariana Foika... Któż go dziś jeszcze pamięta? Podobnie jak tą olimpiadę, z której srebrnego medalu przywiózł... I któż dziś jeszcze pamięta, że z tej samej olimpiady krążka w takim samym kolorze przywiozła Irena Kirszenstein, później jako Szewińska znana, za... skok w dal...?
                                                                      .





23 komentarze:

  1. Zdaje się, jakoby chodzi o okruchy życia wzięte z chleba naszego powszedniego. Czas ucieka, co widać po zapomnieniu nie tylko Filipinek, Foika, ale tysiąca innych, kiedyś ważnych rzeczy. Aby poletko pana Boga jakim takim karczunkiem obrobić, życia nie starczy, choćby i te Vulpianowe agregaty prądotwórcze podłączył zarówno morskie, jak i lądowe. Wszyscy bez wyjątku obaczymy na własnej skórze przeterminowanie po latach. Zaiste, to nie jest wdzięczny wiek. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i wdzięczny nie jest, ale wspomnienia mamy i takie...:) Ja tam nie żałuję, żem żył w ciekawych wielce czasach:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. A liczy się, jak ktoś nie pamięta, ale wie?
    PS Cudnie, swoją drogą, napisane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywista!:)) Przecież nie mogę od nikogo starości podobnej wymagać...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. A nie jest czasem Wachmistrz jak Hamilton z "Kultury"?

      Usuń
    3. Taaa...No może troszeczkę...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Tak, wiedziałem że zdobyła srebro w skoku w dal. O Marianie Foiku nie miałem pojęcia i nie raz się zastanawiałem o czym te Filipinki śpiewają???
    Teraz będę się zastanawiał dlaczego ten agregat miał biegać, w dodatku na morzu???
    A tu Filipinki jako portugalskie praczki - dlaczego akurat portugalskie???

    PS
    Poprzedni komentarz był z błędem, dlatego usunąłem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nawet ślady po nim:) O bieganie agregatów po morzu to już proszę Vulpiana pytać, on fachowiec... A portugalskie żeby było bardziej egzotycznie.:) Nie zauważyłeś, że to był czas w którym im bardziej coś było w piosence egzotycznego, tym większym cieszyła się wzięciem?:) Mambo Italiano, Bajo Bongo, Mexicana, Jimmy Joe, Miłość w Portofino, Malaguena i tak można wymieniać dziesiątkami... Popularność Tercetu Egzotycznego też się przecie nie wzięła z niczego, tylko z tęsknot za dalekim światem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Spodziewałbym się właśnie meksykańskich, hiszpańskich albo kubańskich. A tu masz - portugalskie! :D

      Usuń
    3. No więc właśnie: słuchacze pewnie też by się tak spodziewali, czyli pełne zaskoczenie:)) No i nie wiem, czy to ma związek, że z tem wystąpiły akurat w Rostocku, ale enerdówek był czeguś zawsze bardziej nastawiony na internacjonalistyczne wspieranie ludu pracującego wszędzie po świecie. Pomnę, jakem był Anno Domini 1974 w Lipsku i Dreźnie, to mię zszokowały dwie rzeczy: dżentelmen w barze samoobsługowym, który zamówił trzy duże wódki i trzy duże piwa i wypił tego naprzemiennie w ciągu jakichś dwóch minut najwyżej i wszechobecne murale i plakaty o solidaryzowaniu się ludem chilijskim, o śmierci Allende co było przedstawiane podług najlepszych wzorów na świętego męczennika i o konieczności rozprawy z juntą Pinocheta... U nas ludzie o tym może nie tyle już zapomnieli, co z całą pewnością nie żyli tym na co dzień i ważniejsze mieli na głowie sprawy...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Zastanawia mnie tylko, dlaczego "Miłość w Portofino" jest egzotyczna zdaniem Wachmistrza

      Usuń
    5. A dla Ciebie Torlinie wtedy Portofino nie było egzotyczne? Bo o miłości tam rozkwitłej to zdaje się nie było co nawet i myśleć! No, chyba że jesteś znacznie od nas starszy, ale chyba nie aż tak??? :D :D :D

      Usuń
    6. Prawdę mówiąc, to nawet nie bardzo jeszcze niedawno wiedziałem gdzie to Portofino jest? :)

      Usuń
    7. A mnie, Torlinie, zastanawia, co Ciebie może w tym przekonaniu zastanawiać... Przecież Portofino nie jest za Garwolinem, tylko w Ligurii. Dla Ciebie za mało egzotycznie? Bo dla większości Polaków lat 50-tycy i 60-tych równie dobrze być mogło na Księżycu...
      Kneziu, za Ostrołęką konikowi "hetta", a potem to już prosto, jak z bata strzelił...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    8. Od Broku to przecież w przeciwną stronę!!! :D :D :D

      Usuń
    9. No to od razu było mówić, że z Broku... To, Moiściewy, od Baru pod Rybką ku zachodowi prościutko przez krzyżówkę, przez las na Porębę, wpodle cmentarza aż do gościńca największego, tamuj w lewo i potem już prosto z jakie cztery niedziele...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. szczur z loch ness29 listopada 2015 06:33

    Odnoszę wrażenie, że Waszmość pozazdrościłeś szczurkowi linków muzycznych w stylistyce punk hehehehehehe :-)
    Kłaniam z zaścianka
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... A dlaczego punk?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. szczur z loch ness29 listopada 2015 11:41

      Albowiem surrealizm tekstu największego jak się wydaje przeboju owych pań, tj. Walentyna twist przebija najabrdziej nawet psychodeliczne teksty niejakich Ramones :-)
      https://www.youtube.com/watch?v=d1MvYE2Pjz8
      Kłaniam z zaścianka :-)

      Usuń
    3. No nie wiem... dla mnie najbardziej surrealistyczny był ten pan, któremu ktoś zabełtał błękit w głowie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)