Pokazywanie postów oznaczonych etykietą O wyrazach przepomnianych. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą O wyrazach przepomnianych. Pokaż wszystkie posty

20 kwietnia, 2020

O wyrazach przepomnianych część szósta...

    Szósta, jako to rozumieć należy, że za I i II przyszła nam III notka nieduża o grochowiankach, zasię do onej post scriptum, ergo notka IV. Takimże strojem, że niedawno wytłomaczonego słóweczka użyję, notka de nomine IV, w istocie swej stała się V, a dzisiejszej należy się miano szóstej. Quot erat demonstrandum...:)
  Ano tak się tu nam składa, że jako do wielekroć mocniejszego i więcej tu rozpanoszonego cyklu o wyrazach dawnych znaczeń pozbawionych, słówek szukam, to się tam zawszeć gdzie pod rękę kilka i przepomnianych ze szczętem nawinie. Nie inaczej i temi było razy, tandem nie mieszkając wystawmy ich, jako się należy...

Strynożyć luboż strzynożyć, (takoż najdziem strzenożyć abo i sternożyć) - co znaczyło sposób takiegoż unieruchomienia czy skrępowania konia, by mu trzech nóg powiązawszy dalekie jakie eskapady w kłusie, czy w galopie niemożliwemi uczynić, przecie nie zbronić trawki szczypać przesuwając się nieznacznie. Toż by samo szło o jakich brańcach rzec, że ich trzech nogami powiązawszy, możności ubieżeć pozbawiano.

Stawarz, czyli ten robotnik, co stawy kopał i czyścił. Dziś, po największej części nam śladu mieć po tem w nazwiskach jedynie.

Srebrogorz - cudowny dla mnie ryt kulturowy z temże słówkiem związany, boć owo miałoż niby choroby oznaczać. Dodajmy, że choroby całkowicie wyimaginowanej, a powiązanej z rzekomym połknięciem srebra, czyli najprościej mówiąc przepiękny eufemizm na określenie łapówki. Jeśli o kim czytamy, że onemu
 srebrogorz gardło zasiadł, nie inaczej znaczyło jeno, że zatkano mu gębę pieniędzmi, aby milczał. 

Stawiączka, - dwuznaczne pojęcie, bo primo, że to znaczyło jakie położenie stojące, prostopadłe, czyli że co pionem postawiono (stawiączką postawić czyli dajmyż na to oprzeć o coś, luboż złożyć w kozły, czy w stogi. Aliści stawiączka to i  pismo stojące, prostopadłe, rondo.

Stawinoga, arcypiękna ludowa nazwa chleba, jako posiłku stawiającego człowieka na nogi.

Ryndzia, dziewiątka czerwienna w niektórych grach karcianych, a skorośmy przy tem, to wyliczmy i kinala (kinała), co czerwiennego waleta znaczył (dla nochala postaci tej przypisywanego wielkiego, ergo być i może, że kto napotka słówko kindybał, bo to właśnie wielki czyj nos znaczyło).
Insze z figur dawnych karcianych to z czeska zwane kralem luboż kralką... dziesiątka w każdym z kolorów. Z włoskiego znów mamy wziętej panceroli, która szóstkę znaczyła winną (pikową), a walet treflowy (czyli dupek żołędny:) to drzewiej pamfil luboż panfil.
  A kończąc owych karcianych odniesień przypomnę kozerę, luboż kozyrę, która pierwotkiem znaczyła atut posiadany, luboż ogólniej kolor atutowy, aliści z czasem przyszła i do rozumienia jako wszelkiej maści poparcie, pomoc, wsparcie ale też i przyczynę czy powód. Ostało nam z tego powiedzonko, też już dziś ginące : nie bez kozery, co rozumieć należało pierwotkiem, że czegoś tam ktoś by nie zrobił, nie mając do tego silnego wsparcia (jakiego atutu, czy asa w rękawie), a z czasem tylko, że była jaka po temu przyczyna ważka, a najczęściej mówiącemu jeno domniemana.

30 września, 2018

O wyrazach przepomnianych część czwarta...

    Czwarta, jako to rozumieć należy, że za pierwszą i wtórą przyszła nam o grochowiankach notka nieduża, której jako trzeciej rozumieć należy, chocia tego ona w mianie swem nie posiada. Nieodmiennie też za sposobnością dawniejszych notek cyklu tego spominania, przywołuję i inszy: o wyrazach, które co inszego dziś nam znaczą, niźli znaczyły drzewiej (III, III, IV, V , VI, VII , VIII, IX , XI , XII , XIIIXIV ) 

sadzele - wrzody na ciele, luboż i guzy jakie dymieniczne,

łapożonny - uwodziciel, cudzej niewiesty jaki amator. U Sebastiana Petrycego takiegoż na Parysa trojańskiego mamy, wielce afektowanego osądu: 
      "Ten łapożonny sędzia i obca żona
        będzie przyczyna, że Troja zburzona"

łaźbić - czynność cależ nie przepomnianą znaczy, choć miano w pomroce dziejowej przepadło, a o miodu podbieranie pszczołom idzie :)

 łżyca - bynajmniej nie łżę ja Wam, że to o pospolitą łyżkę idzie :)

makuleusz - jakiego zaprzysięgłego nieprzyjaciela wody i mydła to miano, podobnie jako i ochędóstwa wroga.

macharzyna - pierwotkiem pęcherz, osobliwie rybi, znaczyła, czego ślad najdziem u Fabiana Birkowskiego ( to ten od "Kazań o naukach tajemnych"), gdzie głosi zdanie wcale znów niegłupie, że "bogactwa głupiego jak macharzynę nadymają". Z pęcherza to znów dla kształtu w podobie przeszło to na sakiewkę, czasem iście z takowego pęcherza ryb więtszych czynioną. U Reja mamyż takiego znów zdania, że "nosi pieniędzy macharzynę w zanadrzu". Od się dodać mi przyjdzie, żem się w wysłowieniu rękodajnych onegdajszych moich, z wsi podkrakowskich się wiodących, napotkał i słówko "macherzyna", które w ich mowie znów znaczyło coś lichego i podłego, coś co długo nie przetrwa, bo tandetnie uczynione, luboż z materyi podławej...
 
nieć - kuzyn to nasz dzisiejszy

odwada - poniekąd i znanej Wam zawady przeciwieństwo: wybawienie od jakiej przeszkody czy trudności, zapobieżenie czemu przykremu, zażegnanie czegoś. U Petrycego znów mamy dowód, jako to "Trudnych przygód odwady".

i na koniec liczebnik staropolski ciekawy, cokolwiek pojęcia o sposobie rachowania dający: piącinaścieset, którego Wam bez objaśnienia ostawiam, dufając, że pomiarkować poradzicie, wieleż to na nasze dziś będzie...:)

12 września, 2018

O wymycie...

   Jestże proceder krajowi obmierzły, gdy zabronionego towaru luboż może i dozwolonego, przecie cła stosowne omijając, jaki zbrodzień po kryjomu, sekretnie gdzie przez granicę przenosi, luboż i na skalę wielką kontenerami przewozi, w których to one na papierze co inszego, a poćciwego udają. Naszym czasom zda się być doskonale obojętnem, zali tego czyni z kraju naszego do ościennego, czy też przeciwnie, jednako proceder ten zwie przemytem, a trudniącego się niem: przemytnikiem. 
  Przodkowie przecie naszy owo rozróżniali wyraźnie i to, co my dziś zwiemy przemytem znaczyło ową niecnotliwość, aliści DO kraju zwożoną i najpewniej w początkach swych to był przymyt, nie przemyt. Odwrotność zaś tego procederu zaś zwała się wymytem, choć rzekłbym, że w tym określeniu zawierało się i nasze dawne nazwanie embarga. Zazwyczaj tyczyło się to wywożenia broni, prochów czy właściwie wszystkiego, co mogło pomóc wrogowi, z którym aktualnie żeśmy jakiej wiedli wojny, bywały czasy, gdy zbraniano wywozu kruszców, tak w surowcu, jako i w monecie gotowej, przecie był i jeden tegoż wymytu podmiot szczególny, który od już Zygmunta Starego (1538), będąc wzbronionym w wywozie, poprzez wszytkich następnych władców bywał potwierdzanym, gdy wywóz czego miał być nawet i na gardle karanym!
   Szło o konie husarskie, zwierzęta same w sobie wyjątkowe i niebywale kosztowne, zarówno dla niezwykłej wprost wytrzymałości i odporności, których przecie zawżdy więcej szukano, niźli dostępnych było, jako że specyfiką szarż husarskich przez długie lata to było, że czasem w nich zginął jaki towarzysz, a kilku poraniono, przecie koni tracono bez porównania więcej i każdy husarz na wyprawę idąc, musiał ich mieć kilku dla siebie, a i dla pocztowych swoich, bywało że i z dziesięć by się takowemu zdało. Ano i by tej nierównowadze popytu i podaży zaradzić, przy tem ustrzec się przed tem, by takie skarby się znalazły u być i może wroga przyszłego*, nakazano:

„Aby konie z korony wywodzone nie były starostowie pilnie strzec mają. A kto by wygnać miał takie ie Starostowie albo celnicy brac mają. A który by śmiał konie przepuścić wiadomie iesli Starosta albo celnik ma przepasc dwiescie grzywien. Jesli by sie pisarz celny warzył, tedy ma siedzieć dwanaście niedziel wieży. A aby iemi przekupywać nie śmieli. A który by się ważył tego tedy przez starosty ma być iman a konie mają mu bydż wzięte a sam obwieszon ma być bez folgi”

___________________
* - byłyż próby, więcej żałośne, niźli rządne, a po prawdzie, to i komiczne nieraz, jako to Moskwicinom się własnej zachciewało husarii, która tem tylko posłynęła, że jako 10 Mai Anno Domini 1654 przeciw Litwie wyruszając z Moskwy, w bramach grodzkich kopij swych połomiła, nie opuściwszy onych na czas.

03 grudnia, 2017

Do noty o grochowiankach i "Zemsty" post scriptum czyli znów o wyrazach przepomnianych...

  Za sprawą noty ostatniej o grochowiankach, gdzieśmy się exemplum posłużyli fredrowskim wyszła i pobocznie kwestyja insza, a mianowicie młódź nam zbłądziła tegoż dzieła Imci Aleksandra inscenizacyję szkolną szykująca i z tekstem fredrowskim się biedząca... Ano i gdy mię zapytali jakąż to dywidendę Dyndalski w przywołanej scenie Milczkowi obiecuje, że by go z rąk Cześnika spotkać miała przy pojedynku sposobności, pojąłem jakem już z osłupienia był wyszedł, że siła nam tu tłomaczeń jeszcze nieraz czynić przyjdzie, by prosty, zdałoby się tekst sprzed ledwo dwóch stuleci, zrozumiałym uczynić. A że, jak mniemam, Lectorom Moim takoż tych objaśnień nie zawadzi, to i przywołuję, com szkolnikom tłomaczył, że w słowach
                   "Bo jak machnie po pętlicach,
                    Zdywiduje, jak Bóg Bogiem."  
nie idzie o żadną dywidendę, a o toż same słówko łacińskie znane z proverbium "Divide et impera"... Jeno,  że Dyndalskiemu nie idzie o żadne dzielenie metaforyczne, a najzupełniej konkretne. Inszemi słowy, znając przeszłość swego pana, a umiejętności szermiercze Rejenta mając widać za nieprzesadnie wielkie, prorokuje on Milczkowi, że go Cześnik potnie w kawały, czy jak kto woli poporcjuje... Nawiasem wskazuje też i zarazem, że to o korpus rejentowy idzie, bo "machać po pętlicach", czyli zapięciach szamerowanych, składających się ze zdobnego guza (dawniejszej hetki) i pętelki, można było w zasadzie tylko mierząc po tułowiu...
   Zaraz też nam wyszła do tłumaczenia i prezumpcyja ze sceny dziewiątej, gdzie Dyndalski się żali na spostponowanie go przez Cześnika przy pisaniu sławnego listu przez pana swego dyktowanego.
DYNDALSKI
(zbierając kawałki swojego pisma)

Jak co sobie ubrda w głowie,
To i klinem nie wybije.
Żebym pisał co się zowie,
Jak już długo z Bogiem żyję,
Tegom jeszcze nie powiedział -
Grzechem prezumpcyja taka,
Ale jednak rad bym wiedział,
Czemum dzisiaj zszedł na żaka?...
Co on sobie, tylko proszę,
Mógł do tego B upatrzyć?
Co nie staje tej literze?
Czy brak w kształcie, czy brak w mierze?"

     Ano najprościej by rzec, że to pomiędzy kilkudziesięcioma znaczeniami bym tu najcelniej widział zadufanie jakie, wyniosłość, zarozumiałość czy wręcz pychę. Nawiasem z tamtej znów sceny problemem się okazał "hebes" ("Z tym hebesem nie pomoże"). Ano, paru żeśmy tu mięli w niedawnym czasie z wizytą, nawiasem gdyby dziś zajrzeli najpewniej by Fredrze udowadniali, że nie ma wyrazu prezumpcyja, tylko presumpcja, bo taka tylko jest w słowniku PAN-u...:)
   Ale hebes nie tylko abderytę znaczył, także nicponia, czego exemplum mamy w jednej z nowel Reymontowych ("zaprowadzę pana do kawiarni, gdzie pan zobaczy kolonie nadzwyczajnych hebesów! Malarze, muzycy, poeci, rzeźbiarze, prorocy, matołki i geniusze, jednym słowem, całą menażerię artystyczno-intelektualną").
  Byłaż i jeszcze insza tłomaczenia potrzeba, gdzie wprowadzają Cześnikowi porwanego Wacława, a ten się raduje słowami: "Objechałem jak bartnika" (nie wiedzieć czemu, mnie w wymowie Imci Gajosa, aktora skądinąd przewybornego, wciąż się zdaje, że tam słyszę "warchlika"). Idzie o niedźwiedzia, przez myśliwych przy barci osaczonego i w zasadzkę pochwyconego, zatem rzec by można, że owe myśliwskie Raptusiewicza metafory, to i poniekąd kompliment dla Wacława, którego z pewnością nie można uważać za jakiegoś szczególnie trudnego przeciwnika, a przecie go Cześnik porównuje do nie byle kogo, bo spotkanie z niedźwiedziem w borze zawszeć były i są do przeżycia spotykającemu ciężkim, a pojedynki z niemi to w naszej literaturze jedne z najwięcej emocjonujących kart...  




25 listopada, 2017

O grochowiankach...

  Jest w narodzie za sprawą jenijuszu Wieszcza znana sprawa czarnej polewki, której epuzer niefortunny doświadczał w gościnie w znak nieprzychylnych onegoż zapałom rodzicielskich planów i chęci, słowem rzecz najprościej rzekłszy odmowna i ucinająca w zaraniu niezłożone jeszcze kawalera o rękę panny prośby... Znaną jest też i podobna w sensie i zamyśle formuła "kosz", luboż i "dostać kosza", a już mniej znaną "harbuz" (arbuz), co też sprawę odmowy załatwiał poprzez stół i talerze... Byłaż przecie jeszcze i insza, a któż wie, czy i nie powszechniejsza forma podziękowania kawalerowi za staranie jego, zwana "grochowianką", co znaczyło luboż samą słomę wymłóconą grochową, luboż i z tejże słomy sporządzony wianek... Czego w literaturze jeden jedyny bodaj unieśmiertelnił Fredro:

02 kwietnia, 2017

O przydatności cebrów...

   Pirwej nam przydzie rzec, cóż jest ceber, bo to przecie nie koń, którego, jaki jest, każdy widzi... Owoż dawniejszemi czasy, jako po domach rurów jeszcze nie stało i trza było wody na pożytek domowy mieć nie we studniej, a doma, nie byłoż inaczej, jeno jej nanaszać, wieleż było potrzeby... Zrachujcież pierwej, Mili Moi, wieleż tej wody Wam samym trzeba co dzień, ujmijcież z tego najmniej pół na kąpiele jakie zbytkowne, no bo przecie sami miarkujecie, że jak tej wody użyć, której przyszło mieć za wysileniem srogim, a nie za ledwo kurka pokręceniem, to się człeku onych ablucyj odechciewało na myśl samą, że będzie znów tego dźwigać potrzeba, nie daj Bóg jeszczeć po schodach jakich...
  Ujmijcież i tego, co na statków umywanie schodzi, bo to po domach pospolitych, gdzie i naczynie proste, więcej się z tem chodziło popod studnią umywać, niźli wody na toż mycie w dom naszać... Dopiroż nastanie na pańskich stołach talerzów wykwintnych a drogich, a jeszczeć i później delikatnych wielce, sprawiło, że się poczęło nawet i onych umywanie pod dozorem mieć sług najzaufańszych, a że dom znów pański zawsze w służbę bogaty, to i byłoż komu tej wody nanaszać... 
   Ba! Naszać, ale w czem? Pewno, że można dziewuszki posłać z naczyniem jakiem małem, którego póki co z rozmysłem nie nazwę, bo to pochodna od bohatera dzisiejszego naszego... Można i było, jeśli dziewka krzepka, koromysłem ją obarczyć i nakazać nosić podwójnie, aliści tam gdzie tej wody byłoż potrzeba naprawdę nieskąpo, na scenę wkraczał ceber i dwóch tęgich chłopów do dźwigania onegoż...
   Ceber, dawniejszym jeszcze przodkom znany jako czebr, którego że się mało w nominatiwie używało, a więcej we wszytkich inszych przypadkach, ze szczególnem ablatiwusa uwzględnieniem, to i dla łacności wymowy spolegliwszej przyrosło nam od tegoż ablatiwa drugie "e", a i z "cz" się uczyniło "c", był po prostu wielgiem do naszania wody naczyniem, robionem niczem balii jakiej z klepek wkoło dennicy sztorcem stawianych i ściśnionych pierwotkiem u najdawniejszych Słowian jakiem prąciem leszczynowym, luboż i wikliną czasem, choć tej najpierwej zarzucono dla słabości swojej... Nawiasem to ta sztuka, jako klepki dobierać, jako łączyć, zasię ich już źeleźną opasać obręczą, znaczyła krok milowy w rozwoju profesyi nowej, człeka jeno do takich naczyń ćwiczącego się i pochodnych ode cebrów beczek, gdzie czeladnikowi swemu bednarz pierwej się na cebrach długo wprawiać kazał, nim go do następnego etapu, już z beczkami związanego, przypuścił...
  Osobliwością cebra, jeno onemu właściwą, byłoż dwóch naprzeciwstawnych klepek ostawienie dłuższymi i wystającemi ponad sąsiednie, a w tych się otworów rzezało, by móc przez nie przełożyć drążek, powerkiem zwany...
  Ano i takiegoż właśnie cebra, a od niego pochodnych, czyli cebrzyków mniejszych, dzisiaj pospolicie wiaderkami nazywanych, macie do naszania wody... W cebrze się wiader mieściło najmniej kilka, czasem i kilkanaście, choć były i próby czynione, by tego mieć ujednoliconego i by ceber też jako jednostka objętości służył, aliści to się nie przyjęło i jako Rabelais pisał, że Gargantui ceber zupy jarzynowej przyniesiono, to nie konkretną miał ilość kwaterek na myśli, jeno się do imaginacyi czytelniczej odwoływał, wystawiając rzecz nad pojęcie zwyczajne wielgiej... 
   Po prawdzie, jako Szczur Jegomość mawia, że ja mawiam, nie jeno wody w cebrach noszono, bo pisze nam Solski w "Architekcie polskim"(1690) o rybakach, co podobnie ryby noszą, długiego drąga używając do przełożenia przez cebrowe ucha, zasię inwentarz klasztoru w Czernej z Roku Pańskiego 1663 wylicza dwóch cebrów do naszania piwa.
  Ano i zdałoby się rzec jeszcze jakoż to przyszło do tego, że choć cebrów dziś nie masz niemal cale*, to się nam ów ostał w powszechnie znanem proverbium** na aury oznaczenie nader plugawej... Ano bo też miały cebry swej pięty achillesowej w postaci onych otworów na kij wytrwałości... Jako ceber był już starym i wysłużonym, to najczęściej pierwszą ofiarą dźwiganego ciężaru padała owa klepka z otworem, pękając po długości i kij czy drąg uwalniając. Ma się rozumieć, że naówczas ten, co od tej akuratnie strony miał nieszczęście dźwigać, skąpanym był okrutnie, bo to się nań z nagła cała niemal cebrowa zawartość wylewała... Czasem się też i to samo działo za klepek bocznych rozejściem, choć tego jeszcze szło czasem przy nalewaniu wychwycić, a czasem i nieszczęście dźwigający sam na siebie prokurował, potknąwszy się gdzie, luboż i drągiem o co zahaczywszy, onego z nagła tęgo szarpnął... Oczywista, że niektórym ów zalew zdał się przekraczającym wszytko, co ich w życiu mokrego spotkało, bo przecie przed zalewem z nieba przez naturę czynionym człek roztropny raczej się chowa, niźli się na działanie pnego wystawia, tandem pojęcie wody lejącej się jak z cebra licznym zdało się maksimum tego, co ich w żywocie całym mokrego może spotkać, stąd i proverbium onego genesis...
   Dziś już nam próżno wypatrywać noszących cebrami wodę, ryby, piwo, wina czy miody, aliści przydatność cebra jest oczywista i nieustająca... Gdybyż go bowiem nie stało, skąd byśmy wiedzieli jak leje...?
_____________________________
* - powracają nam cebry, a ściślej ich karykatury jako saun domowych wyposażenie, aliści to, poza kształtem, najmniejszego o prawdziwej ich roli nie daje wyobrażenia
** - Grzegorz Knapski, Knapiuszem zwany, jeden z najpierwszych naszych zbieraczy paremij i proverbiów, zanotował i insze, co się czasom naszym nie dochowało: "Kto ma umrzeć i w cebrze wody utonie"(1632)

                                          ................
   

22 stycznia, 2017

O wyrazach przepomnianych...II

Kładę tę dwójkę po tytule bez przekonania wielkiego, bo chocieśmy formaliter ongi mięli notki tak już tytułowanej, aliści z oną themą zawżdy ta jest turbacja, że tak po prawdzie nie wiadomo często zali to tu się nie powinno naleźć słówko jakie, którego przywołuję w inszem cyklu, o wyrazach dawnych znaczeń pozbawionych (III, III, IV, V , VI, VII , VIII, IX , XI , XII , XIII, XIV. Przedziwne to czasem miszkulancje i człek w ustawicznej z temi słówkami rozterce... ale trudnoż, bieżmyż tam za tem, com latami nagromadził, a dziś fortuna nam akuratnie lwią część słówek na "L" przyniesła...

liżyobrazek - nie inaczej jako dzisiejszy by to był jaki dewot, bigot, czy świętoszek abo jaki inszy pobożniś, jeno, że w tem jeszcze idzie o ten akcent więcej na udawanie i pozorną religijność kładziony...

lokutarz - rozmównica, rozumiana jako klasztorna najczęściej, za oczywistym swym łacińskim źródłosłowem powzięta

losnik - ktoś, kto się losami zajmuje człowieczymi w rozumieniu uczynienia sobie professyi z tego, zatem wszelki wieszczbiarz i wróżbita, którzy, zdało się, byli już narodem ginącym, przecie dopadłszy nowinek technicznych w rodzaju telewizyi czy esemesów, nowych pokładów durniów ucha nachylających się dokopali...

lsnąć - piękne słówko, którego jedno z pobliskich pierwotnych znaczeń nam się przechowało w inszem: "olśnić". Tak właśnie, bo szło o to, że coś nam rozbłysło, rozjaśniło się (jako w Biblijej Leopolity z 1561 roku: "Alić nagle lsnęło jej lice")... Z przydaniem ~się czyniło się określeniem czegoś błyszczącego, święcącego w rozumieniu, że imponującego, jako u Piotra Kochanowskiego najdujemy w zwrocie "Puklerz rysztunkami się lsnął diamentowy." Aliści byłoż i jeszcze jedno znaczenie tego, już nie nazbyt miło, bo mówimy o ślepnięciu, które nawet jeśli przenośne jeno jako u Szymona Szymonowica ("Lsną ludzie w miłości") to przecie jednak kalectwo jakie znaczy...

lub - który dziś dla nas jest tylko spójnikiem używanym przy wyliczaniu jakichś możliwości czy alternatyw, przodkom naszym był pięknym i powszechnie używanym przymiotnikiem, oznaczającym kogoś miłego i przyjemnego, którego i dziś poniekąd znamy, ale już z przydaniem "y", jako luby, co najpewniej wymusiła konieczność wymowy dostatecznie wyrazistej... Kto inaczej mniema, niechaj się wymówić wyraźnie postara chociażby coś takiego, jak "Na lub Bóg!"... Insza, że dawniejsi autorowie sobie z tem nader przemyślnie radzili, luboż to słówek trudnych rozdzielając, luboż temu Bogu inszych najdując określeń, jako to : "Lub będzie Panu"(Psałterz Floriański), "Bych lub był przed Bogiem"(Psałterz Puławski) abo "Będzie lub braciej swej"(Biblia królowej Zofii).

przewrotliwy - określenie kogoś przewrotnego i zakłamanego, aliści tu jednak zważać pilnie na słowo potrzeba, bo znów przewrotny w dawniejszych czasach nie znaczył nic fałszywego czy zdradliwego, przynajmniej w odniesieniu do ludzi... Przewrotnym czyli skłonnym do wywrócenia się, wywrotnym mógł być okulały koń, źle bądź ponad miarę załadowany wóz, luboż niepodparty jaki spróchniały pień...
przęśleń - a tum Was czekał, niebożęta...:)) Objaśnię po swojemu: motowidło :) A kto nie zna, cóż jest motowidło, no to ma nieboraczek pracę domową do odrobienia...:)
   
   Kłaniam nisko:)

11 grudnia, 2016

O jajczakach i pedakach

Fragmentum pracy niezrównanego a przepomnianego badacza folkloru i tradycyj naszych, Bronisława Gustawicza, sub titulo: " O ludzie podduklańskim w ogólności, a o Iwoniczanach w szczególności" dan w Drukarni Polskiej we Lwowie Anno Domini 1901, nakładem Towarzystwa Ludoznawczego, jako XII tom prac tegoż właśnie Towarzystwa:
   "[...] Język jest także charakterystyczny. Język Iwoniczan, Klimkowczan, mieszkańców Miejsca [Piastowego-Wachm], Rogów, z wyjątkiem á pochylonego , jest zupełnie taki, jaki słyszymy u tak zwanej inteligencyi; przeciwnie mowa Lubatowczan, mieszkańców Jasionki i Równego trąci staropolszczyzną. Atoli w każdej z tych włości są pewne sposoby wyrażenia stałe, których indziej znaleźć nie można. Tak w Iwoniczu, Klimkówce i Miejscu jest w używaniu wiele słów niemieckich*  a spolszczonych mianowicie u rzemieślników.
  Do takich należą: rajbować obok pol. trzeć, wecować obok pol. toczyć (=ostrzyć), drekslować, szlichtować, drylować, rychtyk, sztyl obok toporzyska, rańtuch, zwędzić (=entweden, ukraść) i t.p. U Klimkowczan panuje oddawna rodzaj panoszenia się, które Iwoniczanie osobliwie przez wyraz "z pańska" nazywają. Klimkowczanie bowiem unikają pochylonego á i kładą czyste a nawet tam, gdzie o stać powinno, np. "pachwalany", nadto przeciągają zbytnie głoskę a, szczególnie aj; zamiast wykrzyknika podziwu oj, joj, gdzieindziej używanego, mówią: aj, jaj, jaaj: dlatego też Iwoniczanie dali im przydomek jajczaków; liczne im z tego powodu robią przycinki, czyli jak oni się wyrażają "idą zniemi na udry" i wielką ku nim czują apatyę do tego stopnia, że żeniący się w Klimkówce dostaje także przydomek jajczaka i w powszechną popada pogardę.
  W iwoniczu wykrzyknikiem podziwu jest: wej, wejno, potakującym przysłówkiem jest spójnik ale; spójnika albo nigdy nie używają, lecz staropolskiem abo, spójnika zaś a tylko w znaczeniu rozłącznem. Gdy jednak mówią z jakim "panem", to unikają wejno, wej i mówią dziwiąc się "ej"; kładą albo zamiast potocznego abo, używają więcej spolszczonych słów niemieckich i unikają pochylonego á . Tosamo mogę powiedzieć o mieszkańcach Miejsca Piastowego, lubo tu występuje ten objaw w mniejszym stopniu.
   W Lubatówce, Lubatowie, Równem i w Jasionce mówią - jak się Iwoniczanie wyrażają - rozlazło; szczególniejszą inklinacyę mają do brzmienia "ej", i te wyrazy, gdzie e przychodzi, podobnie jak w Klimkówce "aj" , zbyt przeciągają; głoskę e wymawiają jak niemcy ä, i po a i o wtrącają, jakby jakiś pogłos tego niemieckiego ä, co w wymawianiu np. słów: złoty, domie wyraźnie słyszeć można. Przymiotniki i zaimki nijakiego rodzaju kończą się na o, np. naszo pole, Stanisławowo ciele, zdrowo dziecko. Przy właściwych przymiotnikach atoli to o chwieje się między otwartem o a e lub á; gdy zaś obok rzeczownika r.n. z przymiotnikiem zejdzie się przymiotnik z z rzeczownikiem r.ż., wtedy słychać otwarte e w przymiotniku r.n. Nadto mówią oni pedziáł zamiast powiedział; pedáł, padáł zamiast opowiadał. Stąd osobliwie Lubatowczanie i Równianie mają u Iwoniczan nazwę pedaków, a nawet mianują ich Polakami, chociaż sami uważają się za Polaków; także zowią ich "z poza wody", chociaż ich góra oddziela i w pobliżu nie ma większej rzeki, ani też osobliwszego zbiornika wody. Przypuścić należy, że owi "Polacy" przybyli tu od Wisły, i tem tłómaczę sobie [pisownia oryginalna-Wachm.] nazwę "z poza wody" i "Polaków"; być też może, że nazwa "Polaków" sięga dawniejszych czasów, kiedy osada niemiecka Iwonicza jeszcze miała niezatartą cechę niemiecką."
______________________
* najpewniej ślad po nader licznym osadnictwie niemieckim pomiędzy Wisłoką a Sanem, którego sprawstwo jeszcze Marcin Bielski w 1551 piszący przypisał  Chrobremu:
„ A dlatego je (Niemców) Bolesław tam osadzał, aby bronili granic od Węgier i Rusi; ale że był lud gruby, niewaleczny, obrócono je do roli i do krów, bo sery dobrze czynią, zwłacza w Spiżu i na Pogórzu, drudzy też kądziel dobrze przędą i przetoż płócien z Pogórza u nas bywa najwięcej".
  W rzeczywistości osadnictwo to raczej należy wiązać z Kazimierzem Wielkim i do dziś są spory, czy aby nie było ono wtórnem z Węgier i Siedmiogrodu (duże podobieństwo dawnych ubiorów i obyczajów do Sasów w Siedmiogrodzie pomieszkujących). Dość, że jeszcze w początkach XX wieku można było się spotkać z określeniem tegoż terenu: "Na Głuchoniemcach".


                            ................




Noty cokolwiek pokrewne:

30 kwietnia, 2016

O wyrazach dawnych znaczeń pozbawionych część XIV i zapewne wciąż nieostatnia...

Część tegoż cyklu trzynasta (III, III, IV, V , VI, VII , VIII, IX , XI , XII , XIII) się najwyraźniej pokazała pechową, bo czasu od niej musiało długo kaducznie upłynąć, nimeśmy do themy tej wrócili... Ale do brzegu, czyli do słówek kolejnej porcyi, które drzewiej cależ co inszego znaczyły, niźli forma ich nam znana, nibyż przecie taż i sama...


miedźno - zdałoby się na pierwszy rzut oka, czy raczej ucha:), że to co z miedzią pospólnego mieć będzie, a nawet żem i ongi od człeka, co się w Miedźnie (sławnem między inszemi tem, że osławiony zwycięski bój Wołyńskiej Brygady Kawalerii z niemiecką 4 Dywizją Pancerną, znany jako bitwa pod Mokrą, się po części niemałej się właśnie na polach Miedźna toczył) rodził, był słyszał takiej wywiedzionej etymologii nazwy. Rzecz zaś jest zgoła odmienna i banalnie prosta, bo "miedźno", to toż samo drzewiej, co "miedno", czyli "miodowo"...:)

mierny - (także: miarny) O dziwo, niemal dokładne to przeciwieństwo dzisiejszych, zwykle pejoratywnych, słówka tego rozumień, bo w pierwszem znaczeniu łączyć by go trzeba z mierzeniem, domyślnie dobrym i skutecznym, skoro uznawano to za synonim celności i trafnego strzelania (zwrot spotkany u Kochanowskiego: "Znak szczęścia i oka miernego"). W znaczeniu wtórem bliższe byłoby to słówko inszemu, proweniencyi podobnej: umiarkowany. W każdem razie szło o cnotę powściągliwości i wyważonych słów, czego przykłady znajdujemy w dziełku "Fortuny i cnoty różność"(Dan Cracoviae Anno Domini 1524) -"Pirwej-eśmy miernymi słowy bronili", podobnie u Piotra Skargi: "Była postępków statecznych, w słowach mierną".

objazd - dwojga znaczeń był drzewiej, nim drogę okrężną znaczyć począł. Primo, że tak okrąg zwano, secundo, że to powiat był, choć więcej w znaczeniu terytorialnym, niźli administracyjnym. Kodeks Dzikowski (z lat 1501 i 1523 - zawierający statuty Kazimierza Wielkiego z przydatkiem niektórych statutów Kazimierza Jagiellończyka) zawiera zdanie: "Postawiony urzędem w objeździe i też w powiecie krakowskim"; Prokuratorium Tomka z Pakości (z I poł XV wieku) wykłada kawę na ławę: "In districtu nostro, w naszem gbicie albo objeździe". U Cypriana Bazylika jest opis "Ten mur w objazd jest na dwie mile", zaś Wespazjan Kochowski wspaniałość Kijowa wystawia: "Kijów przestrzeństwa swego w objazd w siedem mil rachuje".

powierzchny - w zasadzie być to powinno w wyrazach przepomnianych, aliści dałżem tutaj, by pokazać jak łacno idzie myłki czynić z pozoru i pierwszego wrażenia co wnosząc, czyli: powierzchownie..:) Bo takie właśnie było tegoż słówka znaczenie (okrom drugiego, rozumianego jako coś zewnętrznego, jako kora dla drzewa), a nie jak by się może zdawało coś związanego z jakimś obszarem, czy powierzchnią...  Sam Rej piętnował kogoś, kto "powierzchnie pracuje"

powinowactwo - bynajmniej nie o familijne idzie koneksje...:) To po prostu powinność, obowiązek. Rej pisał, że "[...]który sługa dwiema panom służyć chce, nigdy taki wedle powinowactwa zachować się nie może".                         

16 sierpnia, 2015

O ciesiach, ciosnach, ciośnicach, ciośliczkach i ciupagach...

   Sama cieś jest dziś już pojęciem niemal nieznanem, a że od niej znów cała wyrazów się wiedzie familija, częścią znanych, jako powszechny jeszcze cieśla, tandem godzi się o tejże familijej i o jakich pokrewnych słów powiedzieć paru.
   Cieś znaczyła belkę, bal drewna, przy tem zarówno tu prawim o czemsi już toporem tkniętym i jako tam obrobionym, a choćby i jeno okorowanem, aliści takoż samo zwano ledwo co pocięte cząstki dopiero co zwalonego pnia (czyli śniatu:). Dopieroż taka cieś pole do popisu dawała cieśli, któren przysposabiał na przykład cieśnic, czyli dylów nie nadto szerokich, których tracze piłą nawet nie pogłaskali, a ów właśnie ociosał ich z okrągłego drzewa. Z owych nader często dawne kładziono podłogi i pułapy, tandem jak sami pojmujecie, trudnoż o równości pawimentu takiego dawnego nawet i rozprawiać. Choć, że domostw stawiano od pożaru do pożaru, to i niejeden przetrwał wieków parę, tandem owe cieśnice niechybnie się już i częścią starły, częścią zaś kurz i błoto nogami z zewnątrz wniesione, wszelkie już i nierówności zatarły...
    Ciosnem zwano wszelkie na drzewie uczynione nacięcie, czy to dla znaku od zbłądzenia w boru uczynione, czyli też dla pokazania własności czyjej luboż granic włości w lesie idącej. Bardzo bliskie w brzmieniu ciosło byłoż jednak czem zupełnie różnem, bo narzędziem ciesielskiem nader ważnem, nawiasem też arcyczęsto zwanem ciosełką luboż i cieśliczką. Jest to najkrócej rzekłszy siekierka, jeno z ostrzem względem trzonka ustawionym poprzecznie i nie służy do cięcia, a więcej do wydłubywania z pnia, tego co jego miąższ i jądro stanowi. Na cóż? Ano na to by wydłubać łodzi, koryta, ula dawnego, niecek wszelkich...
    Bliska znów w nazwie cieśliczce cieślica była narzędziem jednak zupełnie odmiennym, boć ta siekiera służyła jeno do pnia po bokach ociosywania, zatem była w ostrzu gruba i zakrzywiona u obucha, aby drewno zacinała już przy prostem wzdłuż pala uderzeniu, a nie jako przy siekierze zwyczajnej, którą dla tej sztuki krzywić, uderzając, potrzeba... Cieślica znów, co się do sporych rozrosła rozmiarów często już i toporem ciesielskim jest zwaną...
   A cóż ma do tej całej kompanijej ciupaga?:) Ano ma... Jako powszechnie owa dziś jest Wam wszytkim znaną i z jednem związaną regionem, tak przed laty wielu, postronni góralom, a najczęściej krakowiacy, ani wiedzący przecie, że to więcej może i czekana namiastek i laska w drodze pomocna (choć z pewnością znający jej walor jako broni:), wiedzieli też i tego, że owa właśnie dlatego, iżby spierającego się na niej nie ukrzywdzić nigdy przesadnie ostrą nie była. Z tegóż, a i z poniekąd z lekka ku góralom pogardliwych uczuć się powzięło, że z czasem wszelką siekierę, co już się nad miarę stępiła i niezdatną była, zwano urągliwie ciupagą...


                                                     .

17 maja, 2015

O zabawach słowem...

... czyli o rzeczach, dla których blog ten powstał i trwać próbuje...:) Lat temu już wiele żem dał linku do przepysznego Tuwimowego tekstu, noszącego tytuł "Ślusarz", co nawiasem dowodzi, że Jegomość Poeta zupełnie się nie wyznawał na tem od czego jest ślusarz, a od czego hydraulik...:)

http://www.humorkowo.net/txt/slu.php

Przypomnę i tegoż miejsca, gdziem sam tego podawał:

http://wachmistrz.blog.onet.pl/Stare-ale-bawi-od-lat,2,ID175113399,n

bo gdy kto ciekaw, to w komentarzach znajdzie nieocenionego Cypryana de Vaxo, który był to uprzejmym przełożyć z pseudotechnicznego na nasze...

A czemuż przypominam tego wszytkiego? Ano bo mi się to arcycudnie zestroiło z nalezionym niedawnem czasem tekstem Zygmunta Fijasa "Mentryka na końcu języka", gdzie autor taką oto pogwarkę przekupek krakowskich ( co prawda ponoć leciwych) spomina:
" - Pończochy jej nie gebirowały, tej ficelajzie. Jednego kawalera jej asenterowali, a drugi jeszcze nie wrócił z egzecyrki, to trzeciego ma zapasowego. Pewnie dostanie urlałb, hadra, skoro się o szałkiel pytała. Usiądzie z tym trzecim apśtryfikantem na tym szałklu, będzie się z nim bujała. Do tego przecie nie są potrzebne paryskie pończochy. Ani na Sikorniku, ani w Lasku Wolskim nikt się nie patrzy na pończochy*... Ach, mówię ci, Franka, jak bym tej fikienmebel przykuplowała pasem. Tak bym ją wyabrechtowała, tę lapę, żeby się jej odechciało, i Sikornika, i urlałpu ale to sznelcugiem... Mam recht czy go nie mam?
Nazwana Franką sprzedawczyni warknęła:
- Masz recht. A świnia drugi.
Po czym zwróciła się do mnie z zapytaniem:
- Czego pan szuka na tej tandecie? Szraubencyjera? Mówię na pas blind, bo może panu odpowiadają inne klajnikajty.
- Śrobokręt nie jest mi potrzebny. Co się zaś tyczy innych klajnikajtów, to przydałby mi się mały majzel.
- Majzli nie trzymam. Pan zechce się zapytać innej kupczyni. Tej, co w tej chwili podnosi kochmaszynkę turystyczną. A zresztą trzeba się spytać. Mentryka na końcu języka..."

A że, jak mniemam, tego bez pomocy zapewne nie sposób pojąć będzie, namiastką dykcyonarzyka służę:

gebirowały - odpowiadały, pasowały

ficelajza - hmmm... jakoż by Wam to rzec, coby politycznie było? Wiem...:)... po łacinie to się zwie "pthirus pubis":))

asenterować - dokonać poboru, wcielić do wojska

egzecyrka - ćwiczenia wojskowe

urlałb - urlop

hadra - hmmm... Czesi tak ponoś na szmatę wołają...

szałkiel - fotel bujany (na biegunach)

apśtryfikant - właśc. powinno być absztyfikant : fatygant, zalotnik

*Sikornik i Las Wolski to wzgórz krakowskich nazwania, co przed laty tejże samej sławy zażywały, co paryski Lasek Buloński, dla pospiesznych i ukradkowych amorów, takoż i miejsce pracy niezamożnych kokot...

fikienmebel - właśc. powinno być chyba fikienmadel, jeśli to od niemieckiego dziewczęcia (Mädel) się wiedzie...:) Tak , czy siak idzie o kolejny wariant nazewniczy dla cór Koryntu, czy jak kto woli najstarszej (ponoć, bo ja bym raczej obstawiał grabarza-Wachm.) profesji świata.

przykuplować - przyjmijmy, że przyłoić:)

wyabrechtować - zwymyślać, obsztorcować

lapa - ścierka

sznelcug - pociąg pospieszny, tu w rozumieniu, że nader chyżo:)

recht - racja, słuszność

na pas blind - na wiatr, próżne gadanie

klajnikajty - drobiazgi

majzel - dłuto

kochmaszynka - menażka

                                             .

06 kwietnia, 2014

O wyrazach przepomnianych...

   Wiodę Ci ja tu ze słówkami bojów z dawna własnych, Lectorom Miłym znanych najwięcej z cyklu "O wyrazach dawnych znaczeń pozbawionych...", gdzie jakie słówko dawniejsze i dziś znane tłomaczę, czem było, bo czasem te znaczenia dwa, spółcześne i dawniejsze k'sobie przystają niczem ten nieborak jaki garbaty do ściany prostej... Insza, żem się już i w żywocie mularzów napatrzył, co by bez wielkiej potrafili fatygi, sztuką samą sobie właściwą i przyrodzoną, ściany postawić, co by się w sam raz temu garbatemu nadała...
  Słówek, które dziś mam na myśli i których do tablicy wywołamy z osobna, tem od tamtego cyklu różne, że ich żeśmy ze szczętem już przepomnieli...

Adwena - z łacińskiego przyjęte, jeno nie jako czasownik, a rzeczownik osobę przybysza oznaczający,
Bednia - osobliwie popularna na Rusi nazwa beczkę z wiekiem zamykanem oznaczająca,
Burtak - kocioł do warzenia piwa podług dawnej technologijej górnofermentacyjnej, o której tu żeśmy już i siła pisali...
Cierzeń - rodzaj sieci na ryby,
Domalegaj - znaczenie niemal dosłowne, na opisanie persony, co się nie tyleż z domostwa rusza nierada, ile na mężczyznę, któremu sprawy wojenne niemiłe, poniekąd zamiennie z piecuchem czy niewieściuchem słówko zażywane,
Dzięcielina - co tyle utrapienia przyczyniła wszytkim, co się Inwokacyi Mićkiewiczowej do "Pana Tadeusza", nie tylko nauczyć musieli, aleć jeszcze mięli ambicję zrozumieć...:) Dzięcielina to koniczyna dawna, jeno że dziko rosnąca, boć przed końcem XIX stulecia nikt w Polszcze koniczyny nie siał z rozmysłem,
Facambuł - głupca znaczył wielce tęgoskórego, choć Wachmistrz osobiście więcej "abderytę" ceni...:)
Fałagi - z turecczyzny zapożyczony termin na rodzimych plag czy razów wymierzanych określenie,
Fałszura - mimo miana co przykrego znamionującego, byłaż to suknia zwierzchnia, czasem i wielce strojna, za ostatnich Jagiellonów zażywana powszechnie, a miano zaś pewnie z tego, że za jej pomocą wszelkie szło skryć niedostatki figury...:)
Grzymka - rodzaj lochu ciemnego, później ciemnicą zwanego, w którem za szczególnem sądu czy panującego ordonansem trzymano więźnia szczególnie hardego, luboż jeno takiego, któremu szczególnie dokuczyć chciano,
Indje - jakeśmy już przy lochach, to te w Kamieńcu Podolskim, gdzie osadzano na długie wyroki skazanych (a przypomnę, że skazanie kogobądź na wyrok nie dający się egzekwować natychmiast jako kara śmierci, dybów, chłosty czy grzywien pieniężnych, ergo związana z koniecznością utrzymywania więźnia, sama w sobie była w dawnej Polszcze rzadkością), właśnie Indjami zwano, tedy jako kto komu życzył do Indyj podróży, to cależ nie znaczyło, by go we świecie dalekim rad widział:)
Konsyderatka - zbawienie niewiast w czasach, gdy torebek nie znano:)), a suknie kieszeni nie miały, zaś nieporęcznie a i czasem niepolitycznie było w rękaw co pchać...:) Niewiasty przemyślne obmyśliły na to spódnic i sukien z rozporkiem niewielkim, przez który szło się dostać do wewnętrznej kieszeni (osobnej od sukni samej, tedy mogącej do każdej innej też służyć) na sznurówce w pasie wiązanej i tejże kieszeni właśnie konsyderatką zwano...