Pirwej nam przydzie rzec, cóż jest ceber, bo to przecie nie koń, którego, jaki jest, każdy widzi... Owoż dawniejszemi czasy, jako po domach rurów jeszcze nie stało i trza było wody na pożytek domowy mieć nie we studniej, a doma, nie byłoż inaczej, jeno jej nanaszać, wieleż było potrzeby... Zrachujcież pierwej, Mili Moi, wieleż tej wody Wam samym trzeba co dzień, ujmijcież z tego najmniej pół na kąpiele jakie zbytkowne, no bo przecie sami miarkujecie, że jak tej wody użyć, której przyszło mieć za wysileniem srogim, a nie za ledwo kurka pokręceniem, to się człeku onych ablucyj odechciewało na myśl samą, że będzie znów tego dźwigać potrzeba, nie daj Bóg jeszczeć po schodach jakich...
Ujmijcież i tego, co na statków umywanie schodzi, bo to po domach pospolitych, gdzie i naczynie proste, więcej się z tem chodziło popod studnią umywać, niźli wody na toż mycie w dom naszać... Dopiroż nastanie na pańskich stołach talerzów wykwintnych a drogich, a jeszczeć i później delikatnych wielce, sprawiło, że się poczęło nawet i onych umywanie pod dozorem mieć sług najzaufańszych, a że dom znów pański zawsze w służbę bogaty, to i byłoż komu tej wody nanaszać...
Ba! Naszać, ale w czem? Pewno, że można dziewuszki posłać z naczyniem jakiem małem, którego póki co z rozmysłem nie nazwę, bo to pochodna od bohatera dzisiejszego naszego... Można i było, jeśli dziewka krzepka, koromysłem ją obarczyć i nakazać nosić podwójnie, aliści tam gdzie tej wody byłoż potrzeba naprawdę nieskąpo, na scenę wkraczał ceber i dwóch tęgich chłopów do dźwigania onegoż...
Ceber, dawniejszym jeszcze przodkom znany jako czebr, którego że się mało w nominatiwie używało, a więcej we wszytkich inszych przypadkach, ze szczególnem ablatiwusa uwzględnieniem, to i dla łacności wymowy spolegliwszej przyrosło nam od tegoż ablatiwa drugie "e", a i z "cz" się uczyniło "c", był po prostu wielgiem do naszania wody naczyniem, robionem niczem balii jakiej z klepek wkoło dennicy sztorcem stawianych i ściśnionych pierwotkiem u najdawniejszych Słowian jakiem prąciem leszczynowym, luboż i wikliną czasem, choć tej najpierwej zarzucono dla słabości swojej... Nawiasem to ta sztuka, jako klepki dobierać, jako łączyć, zasię ich już źeleźną opasać obręczą, znaczyła krok milowy w rozwoju profesyi nowej, człeka jeno do takich naczyń ćwiczącego się i pochodnych ode cebrów beczek, gdzie czeladnikowi swemu bednarz pierwej się na cebrach długo wprawiać kazał, nim go do następnego etapu, już z beczkami związanego, przypuścił...
Osobliwością cebra, jeno onemu właściwą, byłoż dwóch naprzeciwstawnych klepek ostawienie dłuższymi i wystającemi ponad sąsiednie, a w tych się otworów rzezało, by móc przez nie przełożyć drążek, powerkiem zwany...
Ano i takiegoż właśnie cebra, a od niego pochodnych, czyli cebrzyków mniejszych, dzisiaj pospolicie wiaderkami nazywanych, macie do naszania wody... W cebrze się wiader mieściło najmniej kilka, czasem i kilkanaście, choć były i próby czynione, by tego mieć ujednoliconego i by ceber też jako jednostka objętości służył, aliści to się nie przyjęło i jako Rabelais pisał, że Gargantui ceber zupy jarzynowej przyniesiono, to nie konkretną miał ilość kwaterek na myśli, jeno się do imaginacyi czytelniczej odwoływał, wystawiając rzecz nad pojęcie zwyczajne wielgiej...
Po prawdzie, jako Szczur Jegomość mawia, że ja mawiam, nie jeno wody w cebrach noszono, bo pisze nam Solski w "Architekcie polskim"(1690) o rybakach, co podobnie ryby noszą, długiego drąga używając do przełożenia przez cebrowe ucha, zasię inwentarz klasztoru w Czernej z Roku Pańskiego 1663 wylicza dwóch cebrów do naszania piwa.
Ano i zdałoby się rzec jeszcze jakoż to przyszło do tego, że choć cebrów dziś nie masz niemal cale*, to się nam ów ostał w powszechnie znanem proverbium** na aury oznaczenie nader plugawej... Ano bo też miały cebry swej pięty achillesowej w postaci onych otworów na kij wytrwałości... Jako ceber był już starym i wysłużonym, to najczęściej pierwszą ofiarą dźwiganego ciężaru padała owa klepka z otworem, pękając po długości i kij czy drąg uwalniając. Ma się rozumieć, że naówczas ten, co od tej akuratnie strony miał nieszczęście dźwigać, skąpanym był okrutnie, bo to się nań z nagła cała niemal cebrowa zawartość wylewała... Czasem się też i to samo działo za klepek bocznych rozejściem, choć tego jeszcze szło czasem przy nalewaniu wychwycić, a czasem i nieszczęście dźwigający sam na siebie prokurował, potknąwszy się gdzie, luboż i drągiem o co zahaczywszy, onego z nagła tęgo szarpnął... Oczywista, że niektórym ów zalew zdał się przekraczającym wszytko, co ich w życiu mokrego spotkało, bo przecie przed zalewem z nieba przez naturę czynionym człek roztropny raczej się chowa, niźli się na działanie pnego wystawia, tandem pojęcie wody lejącej się jak z cebra licznym zdało się maksimum tego, co ich w żywocie całym mokrego może spotkać, stąd i proverbium onego genesis...
Dziś już nam próżno wypatrywać noszących cebrami wodę, ryby, piwo, wina czy miody, aliści przydatność cebra jest oczywista i nieustająca... Gdybyż go bowiem nie stało, skąd byśmy wiedzieli jak leje...?
_____________________________
* - powracają nam cebry, a ściślej ich karykatury jako saun domowych wyposażenie, aliści to, poza kształtem, najmniejszego o prawdziwej ich roli nie daje wyobrażenia
** - Grzegorz Knapski, Knapiuszem zwany, jeden z najpierwszych naszych zbieraczy paremij i proverbiów, zanotował i insze, co się czasom naszym nie dochowało: "Kto ma umrzeć i w cebrze wody utonie"(1632)