07 lipca, 2012

O feralnym automobilu...

U Jegomości  Leszka Mazana ("Wy mnie jeszcze nie znacie") żem nalazł był osobliwej historii tegoż automobilu, w którem arcyksiążę Franciszek Ferdynand z małżonką w ostatnią się w Sarajewie byli wybrali podróż:
    "Kabriolet hrabiego Harracha tuż po wybuchu wojny w sierpniu 1914 przekazany więc został dowódcy 5 grupy armii gen. Potiorkowi; po dwu tygodnaich, po kolejnej klęsce na froncie Potiorka pozbawiono dowództwa. Jego kabriolet trafił w ręce jakiegoś kapitana. Po dziewięciu dniach wpadł on w czasie jazdy na drzewo i zginął na miejscu.
    Gubernator austriacki - kolejny użytkownik kabrioletu - jeździł nim kilka miesięcy i miał 4 wypadki; w czasie jednego z nich stracił rękę. Za symboliczną cenę wóz, który zaczęto już nazywać "przeklętym" kupił niejaki dr Sarkis. Po pół roku pewnego dnia znaleziono jego samochód przewrócony na dach, a pod nim zmiażdżone, martwe ciało doktora. Wdowa ofiarowała pojazd znajomemu jubilerowi. Ten w kilka miesięcy zbankrutował i popełnił samobójstwo.
    Kolejny właściciel był lekarzem, korzystał z kabrioletu rzadko, by wreszcie ulec szalejącej ze strachu żonie i sprzedać go bogatemu Szwajcarowi - kierowcy rajdowemu. Ten po kilku tygodniach w czasie rajdu roztrzaskał się o kamienną, przydrożną skałę w Dolomitach. Na pogrzeb rodzina udała się kabrioletem, który wyszedł ze zderzenia prawie bez szwanku. Kolejnemu właścicielowi, producentowi win, historyczny wóz zepsuł się na drodze. W czasie holowania przez konie, silnik niespodziewanie zapalił. Zmiażdżony woźnica zmarł w szpitalu.
    Kabriolet przeszedł w ręce właściciela garaży i mechanika samochodowego. Ten znakomicie wóz odnowił i odmalował, po czym wybrał się z przyjaciółmi na wesele. Poślizg, uderzenie w przydrożne drzewo. Pięć trupów.
    Od tego czasu nikt już nie odważył się wsiąść do "samochodu śmierci". Zginęło w nim od chwili w zamachu w Sarajewie 16 osób.
    Przeklęty pojazd - który zapewne można by jeszcze uruchomić, jest rzeczywiście niezniszczalny. Na osobisty rozkaz Franciszka Józefa przewieziono go do Wiednia. W latach trzydziestych trafił do Muzeum Miasta Wiednia. Ocalał jako jedyny z eksponatów przysypanych tonami gruzu z rozwalonego przez bomby w 1944 strychu. Sprzedany do Muzeum Armii (kopia znajduje się w zamku w Arstetten nad Dunajem), wspaniale odrestaurowany, złowrogo lśni oliwkową karoserią.
Mówi się, że czeka na nową ofiarę."

55 komentarzy:

  1. No nie, Wachmistrzu - zmuszać blondynkę do czytania i myślenia w tak upalny dzień to rzecz okrutna.....
    A tak na poważnie to strach /się bać/ koło tego kabrioletu nawet stanąć.... i koło oryginału i nawet koło kopii...
    Z pozdrowieniem nieco chłodniejszym bo w towarzystwie wiatraczka przebywam.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam równie chłodno:)), choć za przyczyną napitku zimnego:) Może go jako odczarować trzeba? Dajmyż na to, do tyłu jeździć, czy jak?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Pamiętam z moich młodych lat, że wtedy wszyscy sądzili, że arcyksiążę jechał karetą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy by co na tem lepiej wyszedł... Po prawdzie zawszeć głoszę konia wyższość, aliści Ravaillac Henryka IV właśnie w karecie dosięgnął...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Aż kusi się sparafrazować to określenie dotyczące pewnych kobiet.
    Samochód fatalny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... Nie jestżem pewnym zali po niemiecku to nie jest aby "Das Auto", czyli... Ona...:)) A przecie to Niemca ubili...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. "das Auto" jest rodzaju nijakiego; mowi sie takze "der Wagen", (czyli wóz) - masculinum - na pewno jednak nie zenski :)

      Usuń
    3. A mówili, by się uczyć języków...:) To Wachmistrz wolał na piwo... Bóg Zapłać, Mości Krzysiu:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Vulpian de Noulancourt7 lipca 2012 16:50

    1. Automobil wcale nie wygląda złowieszczo...
    http://en.wikipedia.org/wiki/File:Franz_Ferdinand_Automobile_AB.jpg
    2. A firma Graef & Stift okazała się tą, która wymyśliła napęd na koła przednie (wcale o tym nie wiedziałem).
    3. Skoro tylu ludzi auto ogląda, a większość o własnych siłach opuszcza muzeum, to nie jest jeszcze tak źle.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Pozory mylą... Erzsebet Batory też ponoć wygląd miała milutki:)
      Ad.2 No proszę... szkoda, że reklama tak udatnego produktu tak nie wyszła
      Ad.3 Bo z samego oglądania zapewne szkoda nie wynika żadna, okrom tej może że się kto zagapi i komu nagniotków podepcze lub szturknie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Ma chłop [tzn - samochód] charakter! Zapewne - pacyfista i anarchista jednocześnie [bo zważcie tylko, kogo "doświadcza"...]... Ciekawe, czy można go wypożyczyć [non nobis!!!]?
    Z cyklistowsko-skautowsko-masońskim pozdrowieniem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet pytać nie będę dla kogo chcesz go Waszmość wypożyczyć...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. co najmniej jeden z właścicieli był świadom złej sławy tego pojazdu, ciekawe co z resztą? wyzywali los? nie wierzyli w fatum? czy po prostu nieświadomie tworzyli tę historię?
    pozdrawiam upalnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej więcej niż jeden... ale nadmiernie racjonalistyczna postawa jak widać też nie jest zdrowa... Arcyksiążę też nie wierzył w fatum z białym koziołkiem związane:)

      Usuń
  7. To nie samochód jest winien, lecz kierowcy. A tak w ogóle, to przypomina mi Lotną.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kierowcy? KTO był kierowcą Franciszka Ferdynanda? CZYM zawinił? Lotna...

      Usuń
    2. Kierowca Franciszka Ferdynanda Franz Urban pomylił ulice...

      Usuń
    3. Sądzę WMPani Anno, że można by tak może przy jednym czy dwóch, aliści w większej ilości przypadków bym prędzej jakiej szukał przyczyny technicznej, jeśli już nawet wszelkie klątwy, magie i okultyzmy odrzucim...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Bóg Zapłać Mości Anonimowy, kimkolwiek jesteś, za zwrócenie na to uwagi, choć godziłoby się tych cyrkumstancyj szerzej przybliżyć...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    5. Podrzucam adresik!!!

      http://coryllus.salon24.pl/131008,o-pierwszej-wojnie-i-metodach-niemieckiej-polityki

      - Ostrzegam jednak przygodnych P.T. Czytelników!!! Autor jest - jak to mawiają młodociani - całkiem porąbany i nic, co nie jest spiskowe, nie jest dla niego normalne! On gotów nawet Jezusa posądzić, że został nasłany przez Niemców lub Żydów dla zniszczenia Imperium Romanum!!!

      Usuń
    6. Jakkolwiek Sir Absurdzie Twemu rozumowaniu nic logicznie zarzucić nie można, przecie akurat kierowca automobilu arcyksięcia nie był bez wpływu na zdarzenia, a ściślej zawinił może i więcej gubernator Potiorek. Otóż zamachowców było więcej i rozstawieni byli na całej trasie przejazdu. Pierwszy zaatakował granatem Nedeljko Cabrinovic, jeno granat odbity wybuchł za samochodem, raniąc przy tem m.in. adiutanta jenerała Potiorka. Arcyksiążę pojechał dalej i po powitaniu w ratuszu postanowił, zgodnie z sugestią gubernatora Potiorka, odwiedzić w szpitalu rannego oficera. Tyle, że Potiorek nie powiedział nic o tym kierowcy i ów jechał podług uprzedniego planu. W tem czasiu już Princip był zrezygnował z czekania, przekonany, że już nie będzie miał sposobności. Wstąpiwszy do pobliskiej cukierni posilał się akurat, gdy zobaczył przez okno, że automobil wjechał w tą uliczkę i że powoli wycofuje. Nie mógł wiedzieć, że to Potiorek poniewczasie instruuje szofera, ale zdążył do tegoż automobilu dobiec i swego dokonać...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    7. Szło mi, Sir Absurdzie, o Twój komentarz pierwszy, nie zaś że się z wywodami względem wojny zgadzam...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    8. Zgoda, Miły Wachmistrzu...Takim sposobem i producent wehikułu nie jest bez winy, bo gdyby onego monstrum nie był wyprodukował... Ale wychodzi nam tandem, że Ś.P. Arcyksiążę, białego jelonka upolowawszy [żeby przecie praprzyczyny ciągu zdarzeń fatalnych nie całkiem zabyć], na jelenia sam wyszedł i upolowanym personaliter na własne życzenie został. Zaprawdę godne to jest i sprawiedliwe, bośmy przez wywołaną przez to zawieruchę lubą Niepodległość odzyskali. A że "ruskim" ani "niemieckim" tego nie zawdzięczamy [bo jakże to niby?}, jeno Jemu, przeto może godnym by było za patrona Ojczyzny go uznać i - intronizowawszy - wybudować i poświęcić Mu to i owo? Czy na bliskim Twemu sercu Wzgórzu Wiadomym nie naszłaby się jakowa poręczna katakumbka, przy której, po zewłoka retransmisji, rocznice, miesięcznice i tp. odprawować by się udało??? Absurda wszak także się przyciągają w Historii, osobliwie naszej, a i austriackie gadanie poczesną w niej rolę odgrywać lubi. Dollfussów -"milimetternichów" i kandydatów na Schuschniggów u nas nie brak...
      POZDRAWIAM nieodmiennie życzliwie...

      Usuń
    9. Nasermater teremtete!!! Przecie ja pisząc, że "Autor jest ...porąbany" miałem na myśli owego Autora z podrzuconego przeze mnie linku
      [ http://coryllus.salon24.pl/131008,o-pierwszej-wojnie-i-metodach-niemieckiej-polityki]!!!
      Za mogące powstać błędne - niemiłe skojarzenia a supozycje - PRZEPRASZAM!!!

      Usuń
    10. Z producentem to już naddane koncepta:),aczkolwiek nie sposób zaprzeczyć, że się dla nas koleje tej wojny potoczyły fortunnie... Nas, czyli narodu i jego niepodległościowych aspiracyj, cależ przeciwnie do niejednych losów jednostkowych...
      Sumitować się Waść nie musisz, bom Cię zrazu pojął wybornie, ani mi zresztą w głowie nie postało, że innego żeś mógł mieć Autora na myśli. Zastrzegłem się co do tego, ku któremu się komentarzowi odnoszę, bo wyszło, że nim jam swego responsu skończył, Waść ześ nowego, tego z adresem wskazanem, zostawił, tandem zdało mi się słusznem rzecz doprecyzować. Articulum wskazane żem czytał później dopiero i gdy już mi się zdało, że rzecz jest jeno w szczególikach zamachu przebiegu od zdarzonego różną i kopij kruszyć nie ma o co, tom ku konkluzjom był przyszedł podług których nikt miał tej wojny nie chcieć, a narzuciły ją światu Niemce, co mnie już zadziwiło srodze, a gdym k'temu doszedł, że oto Niemce mieliby żywego Franza Ferdynanda w Adampolu chować, to "z początku porwał mię śmiech pusty, a potem litość i trwoga"...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. I nadal ma nie wyregulowane hamulce? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A miał niewyregulowane?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Tak by można podejrzewać, bo samochód się nie psuł, a głównie roztrzaskiwał ;)
      Pomijam arcyksięcia, ale taki zamach to już nie wina samochodu - jak by i nie jechał, to by łupnęli, nawet poza samochodem, na schodach ;)

      Usuń
    3. Ale skoro się roztrzaskiwał tak, że niemal bez szwanku wychodził, zaś ludzie ginęli, to raczej nie hamulce temu by winne były... I czem mi o tem dumać więcej przychodzi, coraz więcej się ku tejże skłaniam konkluzyi, że ów musiał być cokolwiek nadsterownym większości kierowców niezwyczajnych napędu przedniego, a dzięki Vulpianowi wiemy, że wehikuł go, jako jeden z pierwszych miał. Możem to zatem próbować łatwościć wpadania tyłu w poślizg tłomaczyć, a i samochodu przekoziołkowanie jemu samemu niewielkiej może czyni szkody, przecie wszyscy w otwartym kabriolecie siedzący, wtedy najpewniej właśnie zginą...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. To nie samochód pechowy, a ludzie. Wszak on zawsze wychodził bez czy prawie bez szwanku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, to nie on był pechowy... Za to z talentem niezwykłym do przyciągania pechowych ludzi do siebie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Jezu! Ależ grozą powiało! Trzeba by do tego automobilu kapłana jakiego sprowadzić, by prześwięcił i zło odwrócił. Zaprawdę jest tutaj coś szatańskiego... Nie może być, żeby pojazd tyle przeszedł, tyle ofiar miał i jeszcze ode bomb ocalał. Nie może to być, żeby takie coś na widoku jak gdyby nigdy nic siedziało!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, jeśli w niem bies siedzi, tandem trza by to jemu jako najprędzej sprezentować; niechaj niem po piekle jeździ... A nuż się zabije?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Koncept masz Waćpan wcale niezły ;) Aleć nie pojmuj, czemuż to blogspot nie pokazuję dzisiaj noty mej najnowszej, którążem rano był popełnił...

      Sprawka biesa onegoż? ;))))

      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Przyznam, że się już subtelnościach częstotliwości tychże aktualizacyj nie wyznaję...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Kłaniam Waszmości z Loch Ness, za przypomnienie starej opowieści dziękując, którą to opowieść bardziej w kategorii urban legend posadowić należy :-) Historia stara jak świat, wielokrotnie w różnych wersjach powtarzana,zwykle poruszenie i grozę budzi, co też i w komentarzach u Waszmości dostrzegam :-))))))
    Sedeczności i Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mnie chwała należna jeno Imci Mazanowi, za którym żem jej jeno powtórzył. O automobilu inszym tego nie kojarzę, aliści pomnę, że były w swojem czasie statki, które za podobnie "przeklęte" uchodziły, bo w każdem niemal rejsie cosi się im przykrego, najczęściej z wielką armatora i załogi szkodą, przytrafiało. I o ileż przy tem automobilu szło by może jeszcze myśleć co o swoistej samospełniającej się legendzie, której rozumiem, że jaki kierujący, sam w lęku niepomiernym dla czarnej sławy tegoż potworu, za leda jaką trudnością, może i jeszcze do opanowania, reaguje nad wyraz panicznie i histerycznie... Do tego potrzeba może jeszcze tylko źle wywazonego pojazdu ze środkiem ciężkości wysoko się znajdującym i ku poślizgom skłonnego, i nieszczęśny automobil, co by zwyczajnie legł w rowie, co najwyżej ludzi lekko turbując, tu się kołami nakryje, a że kabriolet, to wszyscy co w niem, zmiażdżeni być mogą... Aleć przy statkach to już nijakiego nie mam konceptu, co by ich złej sławy tłomaczył...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Przyznam się, że i ja 27 października 2007 r. tekst w blogu umieściłem, w trochę innej konwencji i do innej w szczegółach wersji tej samej opowieści nawiązujący. I pewność mam, że opowieść ta nie tylko w cytowanym przez Waszmości źródle została przytoczona. Wyjścia nie ma, bo jeśli dać wiarę w tę i inne podobne przypowiastki (o wagonach kolejowych, okrętach etc.) to wypada się z rozumem pożegnać. Czego sobie i Waćpanu w sposób oczywisty nie życzę.
      Ukłony z Loch Ness :-)

      Usuń
    3. Hmmm... w tamtem czasie tom ani jeszcze śmiał wiedzieć o Waćpana istnieniu:) Jak zatem z tego wynika są historie, przy których nader o oryginalność trudno, co znów tychże ma plusów, że się posądzonym nie będzie o silenie się na oryginalność:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Podobnie jak zamek bez ducha, piwo bezalkoholowe przypomina :-) tak i opowieść snuta latami bez przypraw obyć się nie może. Serdeczności z Loch Ness :-)

      Usuń
    5. Byle się, po czasie niejakiem, jeno właśnie już z samych tylko przypraw nie składała:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  12. Zywie jeno nadzieje, iz Waszmosc Pan nie sugerujesz sie zbytnio wlasnym postem i nadal z zaufaniem do automobilu swego wsiadasz :)

    Sluga unizony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wiele ja niem powoduję, to owszem...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  13. Klik dobry:)
    Zatem muzeum lepiej szerokim łukiem omijać?

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już lat temu niemało Gajos:
      http://www.youtube.com/watch?v=GG7iUHwyXd0&feature=related
      do tego namawiał:)) Dodając przy tem, że "won z kina i z teatru! i "omijać biblioteki!"
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  14. Ja tam w pechowe przedmioty nie wierzę, ale bym nie wsiadła jednak - ot taki paradoks;-)
    Ciekawam, czy go skutecznie unieruchomili?

    Oraz chciałam dodać, że do mało którego postu zasiadłam z taką zachłannością, jak do tego poprzedniego kilka dni temu;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... skutecznie unieruchomić to by chyba znaczyło zezłomować i piec niem hutniczy nakarmić. Pojmuję, że w tym drugim przypadku przyczyną jest nie tyle tekst, co jego aktualność:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Zarówno jedno, jak i drugie - to bardzo ciekawe, nie mniej niż ożywcze;-)

      Usuń
    3. Tandem życzę, by ta przyczyna druga nam może nie tyle zanikła, co pofolgowała krzynę, iżby się na treściach więcej skupić było można:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  15. Ach, wspaniały temat na powieść:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba!... Lecz któż się odważy...?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  16. andante spianato9 lipca 2012 05:51

    Automobil ciekawy nadzwyczaj , a ja z innej beczki. Swojego czasu rozczulał mnie niedzielny "Kwadrans z hejnałem" , który prowadził Leszek Mazan. Lisiłam się już od poniedziałku na ten program. Niestety skończył się był , a mnie żałość zalewa bo interesująco Kraków przedstawiano.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jegomość redaktor z pewnością o grodzie naszem wie niemal wszystkiego:) A że i daru wymowy mu nie poskąpiła Bozia, to i szkoda prawdziwa, że go radio nie ceni.... Zawżdyć przecie na pociechę pisaniny jego zostają...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  17. andante spianato9 lipca 2012 09:49

    Ani radio ani telewizja , ale tak juz u nas jest niestety

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo też i chyba nie można bezkarnie w telewizyi, czy radiu, z Warszawy przecie nadawanej i płaconej, głosić, że za okazyją przenosin króla jegomości Zygmunta III z dworem tratwami i szkutami wiślanemi(co nazywa spławieniem dworu do obecnej stolicy) do tejże Warszawy, że się w miastach obu wyraźnie podniósł inteligencji poziom:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)