09 sierpnia, 2012

Z mądrości Stańczykowych...


 Mnogim historyja znana o tem, jakoż to za okazyją polowania w Puszczy Niepołomickiej, niedźwiedź w klatce przywieziony (bo niepołomickich rodzimych już z dawna wybito:(((...  ) był się na orszak królewski skierował, coż pośrednią przyczyną, że Bony koń się płosząc, królową zrucił, poronienie niebogi wywołując, a i ciąż późniejszych niemożność... Stańczykowi, który się takoż w tem orszaku najdował, oberwało się od króla, że prawdziwie sobie jako błazen poczynał, nie jako rycerz, coż przytykiem było, że przecie herbowemu uciekać nie przystoi...
   Trefniś królowi bez namysłu odpalił, że więtszy to błazen, co niedźwiedzia w klatce już mając, na własną szkodę go wypuszcza... Jakoż na słowa te wejrzeć z wieków perspektywy, godzi się rozważyć, zali to nie tam... na niepołomickiej polanie, dziś Poszyną zwanej*, gdzie Bona możliwości rozrodu dynastyi utraciła, deffinitive Zygmunta Augusta jedynem dziedzicem korony czyniąc... się los przyszły Polski nie dopełnił...
    Insza z opowieści o Stańczyku już się właśnie Zygmunta Augusta tyczy. Król ksiąg był miłosnikiem wielkim i sumy znaczne na ich sprowadzanie tracił. Razu pewnego był wyprawił za granicę Franiszka Lismanina, spowiednika Bony z kabzą niemałą na ten cel przeznaczoną... Wkrótce potem za jaką tam okazyją przygadał był do Stańczyka, zali też błazen wielu już głupców sobie równych znalazł. Stańczyk odparł, że co dzień nowych zapisuje, a dziś dopisał niejakiego Zygmunta Augusta... "A to za co?"-udziwił się król. "Ano za to, że Lismanina w wielki grosz wyposażył i wysłał w świat szeroki..." "A cóż mi pleciesz - rzekł król - przecie Lismanin wróci*"... "A to wtedy Ciebie, Panie, skreślę... a jego wpiszę..."
   I na koniec przy temże niemal temacie, jakoż Stańczyk widział, jako królowi pijawek medycy dla krwie upuszczenia przystawiali, rzekł wskazujac na pijawki:
"A tych dworzan Waszej Miłości żem nie znał dotąd..."
__________
* od dawniejszej Posyny będącej skrótem od "Po (utracie) syna"...
** nie wrócił :))))

38 komentarzy:

  1. Lubię Stańczyka. Wydaje mi się jednak że w powszechnej świadomości funkcjonuje najbardziej ta postać z obrazu Matejki. A gdyby był tylko taki, to z pewnością nie zagrzałby miejsca na dworze królewskim. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może by i zagrzał, bo starszy z Zygmuntów prawdziwie miał go za przyjaciela. Jakby już z Augustem było, orzec ciężko... Na marginesie refleksja tycząca się i Matejki i pewnego sposobu postrzegania Stańczyka: jesteśmy bodaj, czy nie jedenym narodem, który czci pamięć błazna, nawet i ulice jego zwąc imieniem, czy stawiając pomniki... Ciekawość, co też to o nas by miało powiedzieć?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Klik dobry:)
    Jakże ponadczasowe są mądrości Stańczykowe.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytanie, czy to aby właśnie nie mądrość jest ponadczasowa? A że Stańczykowa to już akurat szczegół...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Trafnie to ująłeś, Wachmistrzu.

      Usuń
    3. Bóg Zapłać za dobre słowo:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Patrzaj Wachmistrzeńku jako historia powtarzać się lubi. Błazen nadworny Piasta,księcia Bolka Świdnickiego, takoż Księstwo następcy pozbawił. Błazen ów w zabawie lekkomyślnej kamień podniósł i precz od siebie odrzucił.
    Jako ze człek rzuca a ślepy los kule nosi kamień trafił prosto w główkę nadbiegającego chłopięcia. Był nim, z woli Najwyższego, jedyny syn Bolka II i księżnej Agnes.
    POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby to i prawda, aliści jest i insza tej historyi wersja...:) Polecam uwadze WMPani tąż oto paginę:
      http://www.mojemiasto.swidnica.pl/artykuly_marciniszyn_nieznane_dzieje_bolkow_swidnickich.htm
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Proszę o więcej takich ciekawostek z naszej historii.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to śmiało WMPani liczyć możesz, bo takie i tego bloga zadanie pryncypalne...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję, bo takie opowiastki bardziej do mnie przemawiają niż długie wywody historyczne.
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    3. I nie tylko do Waćpani, tandem ci co im Muzy Klio popularyzować przychodzi, z dawna się już na ten koncept wzięli, by za sposobnością i jakiej wiedzy przemycać...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. A co Acaństwo powiecie o ... głupocie Stasia Gąski alias Stańczyka? Toż on o wszelkie zło posądzał królową Bonę, chcącą wzmocnienia władzy królewskiej i ograniczenia złodziejstwa możnowładców, kobietę mądrze i nowocześnie prowadzącą gospodarkę w swych ekonomiach, sprowadzającą do Rzplitej osoby światłe...On rozpowszechniał brednie o jej skłonnościach trucicielskich... On admirował Zygmunta Starego - ociężałego litewskiego [krwi m.in. litewsko-rusko-austriacko-francusko-węgierskiej króla Polski] wołu...Nie czytajcie, proszę, Jana Kochanowskiego i współczesnych, piejcie za to zachwyty nad "ponadczasowymi mądrościami Stańczykowymi [a raczej jego utworzoną po kilku wiekach bezmyślną legendą]. Dobrej nocy życząc - POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wejrzawszy na sumy neapolitańskie, których po dziś dzień rewindykować się nie pofortunniło, tudzież na te z tych światłych osób, któremi się Bona otaczać raczyła, a które ją koniec końców struły, to cokolwiek powątpiewać o mądrości i rozsądku sobie pozwolę...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Że zebrała i zabrała sumy, to - zważywszy okoliczności - nie o niej, a o tych, którzy zabrać sobie pozwolili niezbyt pochlebnie świadczy, szczególnie o ukochanym synu Zygmuncie Auguście...Że ją otruto, nie o niej a o trucicielach [Gian Lorenzo Pappacoda et consortes]... Jedno i drugie złego świadectwa jej gospodarności i zaradności nie wystawia, jak mniemam. POZDRAWIAM...

      Usuń
    3. Taż ja nie o gospodarności i zaradności, a o roztropności żem pisał, co jak mniemam są rzeczy dwie różne... Gospodarność, o której Waść piszesz, często na granicy prawa stała i nieraz bliższa by wymuszeniom była, niźli gospodarowaniu rządnemu, a że syn macierzy się lękał, to przecie chyba nie jego jest wina, jeno chowania onegoż, nieprawdaż? Kogóż to znów zatem obciąża?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Vulpian de Noulancourt9 sierpnia 2012 23:06

    Błazen bywał tą jedyną osobą w królestwie, która mogła sobie pozwolić na kąśliwe uwagi wobec panującego i (zwykle, choć nie zawsze) uchodziło mu to na sucho. Widać jednak nawet tej jednostki było władcom zbyt wiele, więc urząd błazna wszędzie skasowano (wesołkowie sejmowi i różni spece od wszystkiego nie wchodzą tu w rachubę, gdyż nie chodzi o kogoś, kto wielu do łez rozśmiesza, tylko o osobę, która w rubryce 'zawód' pisze: "błazen").
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby mamy moc całą kabaretów przeróżnych, co do niejakiego continuum tradycji błaznów się przyznają ochoczo, przecie to już nie to samo, co ów, niczem jaki szyldwach samotny, na posterunku tkwiący...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. czyli króla Stańczyk z listy nie wykreślił? jakoś mnie to nie dziwi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano nie wykreślił:) A miałby niejeden powód jeszcze, by wykreślonego na powrót wpisać...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Wachmistrzu Drogi...gdybys byl u nas czyli w naszej diecezji na wschodzie Kamerunu, polowa panien i tych stanu wolnego i zakonnego kochaloby Cie... Takich stanczykow dzisiaj nam potrzeba, nieprawdaz?
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całą pewnością potrzeba, jeno że ja się marnie do tej roli nadaję, to i te affecta komu inszemu ofiarować potrzeba...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Rzecz cała w poczuciu humoru się zasadza, który u sprawujących władzę towarem deficytowym najczęściej bywa i może tyle o Stańczyku. Współcześnie rzecz komplikuje się dodatkowo, bo błaznów ci u nas dostatek i to na każdą okoliczność, a w efekcie sami z siebie w mediach krotochwile czynią, a ludowi prostemu, który nic już z tego wszystkiego nie rozumie, najczęściej wcale nie do śmiechu.
    Ukłony z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że, kto błaznuje czy błazeństwa odprawia, nie znaczy zaraz, że jest godzien mian błazna, osobliwie, że błaźnić się nie znaczy błaznować... Aleś praw, Waszmość, że widowisko, jakkolwiek może i czasem zajmujące, przecie nieśmieszne wcale i gdyby to drzewiej bywało, to władca by wraz takim podziękował błazenkom za służbę...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Czyli prawdę, możnym tego świata, mogą tylko błazny prawić. Dziś politycy otaczają się błaznami, ale pośledniejszego gatunku. Miłego weekendu życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano prawda... A że błazenkowie gatunku pośledniejszego, to i prawda przez nich głoszona takaż sama, by nie rzec byle jaka...:(
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. A ja myślę, że Stańczyk mógłby na czele MENSY stanąć, gdyby nie to, że ją dopiero w XX wieku ustanowiono.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestżem w tejże materyjej obznajomiony jako się należy, ale cosi mi się zda, że inteligencyja podług Mensy obrachowywana niewiele wspólnego ma z mądrością jako taką... Czego exemplum szansonistka pewna, ponoć nader wysokiem ilorazem tejże inteligencyi się legitymująca, której ja, przez przystojność jeno nie nazwę, za jaką uważam...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Z pewnością masz rację, ale czy ta szansonistka rzeczywiście ma takie zaświadczenie z Mensy, czy tylko tak mówi ...? A nawet jeśli ma to może jej się po prostu udało....

      Usuń
    3. Dociekać tego nawet próbować nie będę, bo mię to w najmniejszej nie zajmuje mierze... Mniemam jednak, że gdyby rzecz fałszem była, to owa Mensa, w trosce o reputacyję wielce tu nadszarpniętą swoją, dawno by już tego zdyskredytowała...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  12. Wachmistrzu Jedyny Taki.... ja chciałam tylko powiedzieć, że cenię mądrość Stańczyka..... z skończyło się na dyskusji o wulgarnej szansonistce...
    Życzę miłej niedzieli :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak i ot, bywa, gdy człek pisze, a czart czytającemu skojarzenia podsuwa:) Bóg Zapłać i wzajem:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  13. Właśnie kilka dni temu skończyłam czytać "Polskę Jagiellonów" i tam również autor wspomina owe zabawne i odważne riposty Stańczyka...Przy okazji przypomniała mi się pewna anegdota o pewnym błaźnie francuskim, który mocno przesadził w docinkach królowi i ten skazał go na śmierć. Jednak, aby okazać swą łaskawość, król pozwolił błaznowi wybrać sobie rodzaj śmierci. Chcę umrzeć ze starości- odpowiedział mu błazen. I tak też się stało, gdyż król ubawiony odpowiedzią, darował błaznowi życie. Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałem ongi podobną anegdotę, jeno tam błazen "chciał" umrzeć ze śmiechu. Król tedy inszych błaznów wołał, by tamtego rozśmieszyli, ale nikt nie poradził i tem sposobem błazen ów własnej wykazał wyższości i przydatności, króla poniekąd do amnestyi przymuszając:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  14. Zdaję się, iże do tych "mnogich" się nie zaliczam, jako że tę historyję słyszę dziś dopiero, z ust Waszeci...

    Zaskoczeniem jest dla mnie też i fakt, iże Stańczyk miał herb? Za szlachcica uchodzić mógł? Nie jestem pewien, zali w onym czasie była to powszechna praktyka...

    Jak dla mnie był Ci to człek mądry pod każdem względem. Dzisiaj już takich nie uświadczy...

    Kłaniam niziutko!

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie tylko uchodzić mógł, ale i był herbowym pełną gębą...:) Mniemam, że i dzięki temu królowi jakby łacniej były i przytyki jego znieść, niźli by ich miał od leda kogo wysłuchiwać. I nie było to wcale rzadkiem, bo i Bieńko, błazen kanclerza Szydłowieckiego i Słowikowski, błazen wojewody krakowskiego Stanisława Lubomirskiego również byli szlachcicami...
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawżem teraz, jakie to kryteria przy wyborze na błazna obowiązywały? Skoro ze szlachty ich obierano, konkurencja musiała być ostra...jako i dziś w parlamencie naszem :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Trudno tu co o kryteryjach mówić, raczej może o powodach, że się jaki herbowy widział w tej roli. Nie było przecie żadnych szkół w tej mierze, ni rzemieślniczych dyplomów czy egzaminów. Najczęściej poczynał taki służby u jakiego drobniejszego wielmoży, zasię gdy u onego w gościnie lub za inszą sposobnością poznał takiego kto znaczniejszy, to i proponował służby u siebie, a zapewne i czasem ów drobniejszy, by się przypodchlebić prezentu czynił znaczniejszemu z błazna własnego...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)