27 grudnia, 2013

O insurgentach wielkopolskich faktów i mitów przygarstek...

 Miałżem tej nadziei, że czasu nastarczy, bym i własnych w tej mierze przemyśleń ująć spróbował. Póki co, domostwo pełne gości mając, wielce sercu miłych i wytęsknionych, przecie czego by nie rzec... absorbujących:)), jeno temi starymi artykułami się Lectorowie kontentować muszą, choć przyznać mi przyjdzie, że wszystkie rzetelne i nader zajmujące:
 tu bym jeno dodał, że na przykładzie Dziadka mego, co w ułanach wielkopolskich służył, nigdy przecie w Wielgiej nie żyjąc Polszcze, że ten wysiłek zbrojny nie jeno samych Wielkopolan zasługą, z czem i tekst wtóry koresponduje wybornie:

10 komentarzy:

  1. Vulpian de Noulancourt27 grudnia 2013 14:14

    1. Gdy byłem młodym chłopcem często słyszałem w szkole, z jakich to dołów nędzy i przedwojennego zacofania wydobywała Polska Ludowa zniszczony kraj. Zadawałem sobie wówczas pytanie (odpowiedzi nie znam po dziś dzień), czy gdyby po wojnie powstała Polska bezprzymiotnikowa (albo gdyby do wojny nie doszło), to czy taka Polska rozwijałaby się lepiej czy też gorzej od wersji Ludowej.
    2. Gdyby nie doszło do rozbiorów to może kraj osiągnąłby względnie rozsądny poziom rozwoju (a może i nie; w końcu w czasach saskich wbiliśmy się głęboko w muł poniżej dna). Tymczasem rozbiory dały nieoczekiwanie coś, czego nie sposób przeoczyć – ludzi wykształconych na poziomie światowym, mówiącym bez problemu obcymi językami, potrafiących czerpać z pogranicza nauki i kultury własnej oraz zaborcy, studiujących na najlepszych uniwersytetach, często zajmujących poważne stanowiska w zaborczej machinie państwowej. To ta grupa ludzi potrafiła w ciągu kilku lat sfastrygować w jedną całość trzy zupełnie odmienne systemy scalone cudem w tym samym państwie.
    3. Po tym krótkim wstępie właściwe pytanie: ludzie żyjący z musu od kilku pokoleń w tak uporządkowanym państwie jak Prusy, ludzie praktycznie dwujęzyczni i przyzwoicie wykształceni, musieli sobie zadawać pytanie jak niby mieliby żyć w jednym państwie z takimi analfabetami, co to gdzieś na Polesiu elektryczności ani kolei parowej nawet nie widzieli, a od marca do maja oraz od września do listopada nikt do nich przyjechać nie mógł, bo wozy grzęzły po osie w błocie. W jednym państwie, którego bliżej nieokreślone wschodnie granice nikły gdzieś daleko, gdzie nie bardzo było wiadomo, gdzie kończy się znany świat, a gdzie wśród bezkresnych stepów zaczyna Kazachstan. Nie mogę uwierzyć, że nie zadawano sobie takich pytań w chwili decyzji wystąpienia przeciw władzom w Berlinie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Dogłębnie przekonany jestem, że z pewnością lepiej, już choćby dla tej przyczyny, że plany gospodarcze byłyby układane u nas i dla naszej potrzeby, a nie pod kątem przemarszu wielomilionowych armij czy potrzeb całego Układu Warszawskiego...
      Ad.2 Początków zła i ruiny bym jeszcze w Potopie upatrywał, bo to ów, nibyż epizod, ale przez zorganizowany rabunek na skalę nigdy wcześniej nie spotykaną, najbardziej dotkliwym był dla gospodarki i zasobności naszej... Czasy saskie, pozorowi wbrew, gospodarczo wcale nie wyglądały tak źle, a dzięki pokojowi lat ostatnich, rzekłbym, że kraj się poniekąd dźwigać począł, co oczywiście najmniejszą nawet nie jest panujących zasługą... W każdem bądź razie osławione "jedz, pij i popuszczaj pasa" widziałbym jako dowód względnego dobrobytu pomiędzy interwałami wojennymi i zawieruchami poruszającymi pół kontynentu... Z "Pamiętników" Kitowicza wyczytać można, jak to Prusacy, którzy po rozbiorach tam wkroczyli, a którzy dopotąd znali mazurskie i pomorskie lasy i piachy, w Wielkopolsce rozdziawiali gęby z podziwu nad majętnością tej krainy, która pomimo zniszczeń z czasu wojen, konfederacyj z barską na czele i wszelakich kontrybucyj, wciąż jeszcze była dla króla pruskiego perłą w koronie, z czasem dopiero przyćmioną przez Śląsk z jego przemysłem. Natomiast w pełni tu zgodnym w ocenie niedoceniania tejże zaborczej "wartości dodanej":), choć i tu bym pewnej lokalnej dostrzegał wielkopolskiej czy galicyjskiej specyfiki odmiennej od robiących wielkie kariery rodaków z Kongresówki, którzy na ogół się rusyfikowali dokumentnie i o korzeniach pragnęli jak najszybciej zapomnieć...
      Ad.3 Nie sądzę, by w początkach powstania Wielkopolanom takie towarzyszyły rozterki, bo tu więcej konkretnego i w zasięgu ręki celu będącego patrzono... I najpewniej nie o Polesiu tam myślano, bo najpewniej aż tak rozległej Polski sobie w Poznaniu nie wyobrażano... Z drugiej znów strony to dla tych właśnie ludzi się zdawało, że się otwierają znakomite perspektywy, bo przecie wśród ślepców jednooki jest królem... Tu dramat był innej natury, mianowicie Wielkopolska będąca spichrzem przemysłowiejącego Śląska, Saksonii i Brandenburgii, nagle zostaje od swych rynków zbytu odcięta i skazana na konkurowanie ze swym rolnictwem z innymi...równie rolniczymi regionami, w kraju, który z uwagi na ubóstwo i straty wojenne, wcale nie jest dobrym rynkiem zbytu, za to konkurencja w czymkolwiek z biedakami z Galicji czy Kresów, zadowalających się byle jakimi cenami zbytu, dziwnie przypominać musiała dzisiejsze z zalewem chińskiej tandety zmagania... I jeśli podziwiam Wielkopolan za to powstanie, to i nie mniej za to, że w dobie Wielkiego Kryzysu nie wybuchło tam drugie, z hasłami powrotu do Vaterlandu...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Trochę Vulpianie będę powtarzał po Wachmistrzu, trochę dodam swojego:
      1. Mam zupełnie inne zdanie na temat 22 lipca 1944 roku, taka właśnie Polska była potrzebna (nie mówię tutaj o dominacji radzieckiej, tylko o pozytywnym braku ciągłości z przedwojenną klasą polityczną). Dawniej miałem podobne zdanie o tragedii, jaka dotknęła Polskę w 1945 roku, prawie jak żołnierze wyklęci, dopóki nie zacząłem studiować spraw gospodarczych II Rzeczpospolitej. I ta resztka włosów zaczęła mi stawać na baczność z przerażenia. Zatopiłem się w przedwojennych pamiętnikach, sprawozdaniach, ustawach sejmowych, czytałem tony gazet. Polska 1918 - 1939 to była jedna wielka niesprawiedliwość, bieda i zacofanie, i niech COP nam nie przesłania oczu. Stwierdzam, że bardzo dobrze, że Polska Przedwojenna została zniszczona, był to najbardziej niesprawiedliwy ustrój, jaki sobie można wyobrazić.
      2. Wszystko co piszesz jest prawdą, tylko omijasz raptem sprawy gospodarcze, uprzemysłowienia, nowoczesności technicznej, bym wręcz powiedział - ówczesne know-how. Edwar u siebie dawał tabelkę zacofania Polski w stosunku do państw zachodnich na przestrzeni wieków, i jak byliśmy niepodlegli, to zacofanie się zwiększało, jak tylko byliśmy podbici - to zacofanie się zmniejszało. Mamy zresztą paradoks Krzyżacy - Królestwo Polskie.
      3. Obydwaj macie rację, ale bardzo są "sobie" winni Prusacy gnębiąc polską mowę, szkolnictwo itp. Dlatego Wielkopolanie chcieli wrócić, gdyby nie to, to nie wiadomo, czy Powstanie w ogóle by się rozpoczęło.

      Usuń
    3. Vulpian de Noulancourt30 grudnia 2013 12:47

      Wielce jestem zobowiązany za te dodatkowe wyjaśnienia. Trochę mi głupio, że mam tyle pytań, a brak mi czasu, żeby samemu nad znalezieniem odpowiedzi poślęczeć.
      Pozdrawiam

      Usuń
    4. Boże Cię Broń, byś miał za to przepraszać, Vulpianie:) Ja w każdem bądź razie nie będę miał skrupułów by z Twojej wiedzy skorzystać, jak już zresztą czyniłem, i zapowiadam, że zapewne czynić będę nadal, zatem chyba stać nas w tej mierze na niejaką wzajemność?
      Co do słów Torlina, to zgadzając się z ich częścią, resztę może szerzej jutro rozwinę, bo dziś już ni atmosfera po temu, a i czasu brak i poniekąd i forma nie ta...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    5. W skrajnościach osądów II Rzeczypospolitej z pewnością Torlinowi towarzyszył nie będę, bo owe niesprawiedliwości ustrojowe i społeczne jednak zwalczaliśmy, choć tempo tego było mocno ograniczone finansowymi możliwościami państwa. Ale przypomnę, że niewiasty u nas miały prawa wyborcze od samego zarania Niepodległej, a taka Szwajcaria zdobyła się na to bodaj w latach 50-tych dopiero... Podobnie w kwestii ustawowego dnia praca, rozwiązań emerytalnych etc. Cóż, gdy sporo z tego pozostało wyłącznie na papierze, jeśli w dobie kryzysu pracownik żebrał o jakąkolwiek pracę, ani bacząc praw swoich, i za jakiekolwiek pieniądze... Praw Torlin, że dysproporcje były potężne, ale czy i dziś ich nie ma? Samo istnienie księcia i żebraka nie definiuje niesprawiedliwości ustroju, tylko droga jaką jeden i drugi do swej pozycji doszli... Nie wspomniał Torlin o jednym jeszcze, co mnie z kolei uderzyło, gdym gospodarcze dzieje II Rzeczypospolitej studiował... tego, jak pozorowi wbrew, tak wiele było interwencjonizmu państwowego! Powiedziałbym nawet, że więcej prawdziwego, żywiołowego kapitalizmu by się może i znalazło pod rządami Planu Trzyletniego z lat 1947-49... I nędza na Polesiu nie została usunięta po 1945 przez jakieś sprawiedliwsze rządy, tylko znalazła się poza granicami nowego kraju. Jak wyglądało życie na dawnych naszych wschodnich Kresach można poczytać czasem na blogu Lotki (http://comniecieszy.blogspot.com/), która do 1957 roku mieszkała na Grodzieńszczyźnie...
      Wracając zaś do kwestii jak wyglądałaby Polska po 1945 roku, zakładając, że prawdziwie byłaby niepodległą, to jeszcze tu kwestyja wtóra wielce istotna: w jakich granicach? Zakładam, że początkiem rządy sprawowałby londyński rząd Mikołajczyka, najpewniej z dookoptowanymi jakiemi działaczami krajowemi... To by zaś oznaczało dominację PSL-u i PPS-u, zatem z pewnością nie mielibyśmy barbarzyńskiej reformy rolnej, niszczącej ziemiaństwo, ale zapewne świadomie sterowaną i popieraną wewnętrzną migrację ludności na Ziemie Zachodnie, gdzie nadzielano by poniemiecką ziemię na takich zasadach, jak dawnym osadnikom na Dzikim Zachodzie (jeśli wystarczy, to bierz, ile zdołasz obrobić. A to najpewniej oznaczałoby, że na dziś mielibyśmy kwitnące rolnictwo typu głównie farmerskiego plus większe i zasobniejsze majątki ziemskie, zdolne finansowo do inwestowania w nowoczesne technologie. Sektor przemysłowy najpewniej byłby masowo uspółdzielniany, zgodnie z idee fixe PPS-u i trudno mi orzec, jak to by się na dłuższą metę skończyło. Najpewniej też największe przedsiębiorstwa, któremi trudno byłoby na spółdzielczych zasadach zarządzać, byłyby nacjonalizowane i tu znów pytania, jakaż byłaby po półwieczu ich kondycja... Niewątpliwie na plus zadziałałoby jednak co inszego: kwestia reparacyj odszkodowawczych, do których niewątpliwie mielibyśmy prawo, a nie mglistą deklarację Stalina z Poczdamu, że zostaniemy zaspokojeni z sowieckiej strefy okupacyjnej i, w niedalekiej przyszłości, uczestnictwo w Planie Marshalla, którego nie wyobrażam sobie, żebyśmy w zmienionej sytuacjii odrzucili...
      Samego tego, jak sądzę, wystarczyłoby, żebyśmy w powojenne dzieje startowali z pozycji wielekroć lepszej, a przy tem zmarnotrawione byłoby wielekroć mniej... Osobliwie, że najpewniej sojusz partyj rząd londyński tworzących wrychle by skutkować przestał i wokół Stronnictwa Narodowego odrodziłaby się wielce silna endecja, bo trudno przecie po takiej wojnie nie oczekiwać silnego wzrostu nastrojów pronarodowych i, jak mniemam, również i chadecja... Jak by to dla spraw prognostykowało gospodarczych prawdziwie przewidywać trudno, bo ani jedni, ani drudzy w tem nigdy specjalnie nie błyszczeli, ale samo istnienie konkurencji politycznej zapewne zmuszałoby rządzących do roztropniejszego zarządzania...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    6. Vulpian de Noulancourt2 stycznia 2014 12:19

      "Roztropniejsze zarządzanie". Jakże to egzotycznie zabrzmiało. Zwłaszcza w czasach, kiedy partia, na którą od dawna głosowałem, ostentacyjnie pokazuje mi, że ma mnie gdzieś i może sobie pozwolić na wszystko, nie przejmując się głupkami, do których i mnie wyraźnie zalicza. Uważam ciągle, że jeśli to jest stan wyższej konieczności, to trzeba mnie o tym PRZEKONAĆ, a nie olewać. Nadejdzie jednak dzień wyborów i wówczas, zda mi się, stanę bezradny, bo do "mojej" partii mam mnóstwo pretensji i kąśliwych uwag, a na niektóre inne nie zagłosuję, chyba że pod groźbą śmierci.
      Pozdrawiam

      Usuń
    7. Zda sie, żeś ubrał w słowo rozterki mnogich rodaków, co myślą i czują podobnie... Ja w każdym razie na pewno... I przyznam, żem po raz bodaj pierwszy od lat pomyślił o tem, za com nie tak dawnym czasem sam żem młódź na tych łamach ganił: by doma ostać... :(
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Spełnienia marzeń życzę z okazji zbliżającego się Nowego Roku !!! Niech on będzie lepszy od poprzedniego,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z serca Waćpani za pamięć dziękuję i, wielce obligowany, sam proszę ode mnie przyjąć życzenia wszelkiej w Nowym Roku (a i nie tylko:) pomyślności, Fortuny uśmiechów i zdrowia:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)