24 lutego, 2016

O książęcych animozjach i aliansach, czyli galimatias polsko-pruski...

    Rozstaliśmy się w poprzedniej opowieści z cystersem Chrystianem, biskupem misyjnym pruskim, jako ów, niepomiernych odnosząc w krzewieniu słowa Bożego wiktoryj, sławy zyszczeł, a i poparcia niemałego, osobliwie u papieża. Nie rzekliśmy, że misja Chrystianowa na równi z krucjatą uznaną została, a onemu samemu papież dał prawa ekskomuniką okładać tych, co by mu się dopomóc w tem przeciwili, w tem i tych z xiążąt, co by na ziemie Prusów ochrzczonych najeżdżać śmieli. Że zaś ci nie próżnowali od kiedy się możność pojawiła zyszczeć odpust zupełny, nie puszczając się na azard wyprawy dalekiej w kraje skwarne, a jeno za pobobrowaniem znajomem w puszczach nieodległych, tedy zdać by się mogło, że kandydatów do interdyktu Chrystianowi nie braknie... Luboż ci jednak prawdziwie się ziem nowochrzczeńców wystrzegali, luboż ów pobłażliwym był, skutek per saldo jednaki, że pospołu Prusom kij i marchewkę ukazywano, gdzie Chrystian w dobrotliwszej roli marchewki wystąpił... Można rzec, że i tak grzeczniej, niźli Krzyżacy, bo ci zda się, marchewki w ogóle nie znali...
   Tak, czy siak Prusowie nieco już w początkowych zapałach ku cysterskiej robocie ostygli, o czem się i sam Chrystian Anno Domini 1213 przekonał, jak mu druha serdecznego Filipa, ubili. Przywyklim Prusów, między inszemi za tąż przyczyną, że państwa i króla nie mieli, pieniędzy nie znali, mniemać za dzikusów jakich nieudolnych, co to krzyżackiej potencyi przeciwić się nie poradzili, a w pogaństwie tkwiących ex definitione niejako podskórnie ich za ciemnych mamy... Tymczasem dowieść poprobujem, że ani Krzyżaki takie silne nie były, jeno wielce sprytnie nasze własne słabości przeciw nam (a pruskie przeciw Prusom) obracać umieli, zaś owi swoich wierzeń i kultury z tem związanej nadto silnej mieli, by się ta miała czem krześcijaństwa gorszym widzieć... A że zanikła tak, że mało co wiemy o niej? Ano kolejny to dowód na to, że Historię piszą zwycięzcy...
   Anno Domini 1428, czyli dwa wieki po zdarzeniach, co o nich pisać będziem, mnich Beringer pisze wielkiemu mistrzowi, że Prusowie po dawnemu "zazwyczaj trzymają się pogańskiego obrządku ze święceniami i wróżbami i nie dbają o naukę księży", jeszczeć dwóch lat później biskup sambijski Michał, będzie surowo poddanym swoim nakazywał, by "chrzczonych dzieci ponownie w wodzie nie chrzcili i innych oprócz chrzestnych imion, dzieciom nie nadawali". Nawiasem rzekłszy, to słowa biskupa dowodnie ukazują, że ów nader mikrego był rozumienia o tem, cóż jego owieczki czyniły, bo nie o krzest wtórny szło, a o obrządek "zmywania chrztu"! Prusowie bowiem, wykoncypowawszy, że skoro krześcijanom takie to ważkie, by nowokrzczeńców wodą maczać, jest więc widno w onej wodzie jaka siła tajemna onego bóstwa obcego, tedy by się zbyć onej, trza się procesowi odwrotnemu poddać i owo "znamię" wodą zmywszy, nazad je temu bogu obcemu odesłać... Nawiasem, gdyśmy już przy tem, to przyszło za czasu wojny trzynastoletniej do arcyciekawego odwrócenia relacyj wewnątrz samego państwa zakonnego... Przeciw Zakonowi obróciły się miasta, przez tenże sam żywioł niemiecki zasiedlone, co go Krzyżaki przódzi sprowadzali i widzieli radzi, aliści uciskając onych nad miarę, do buntu przywiedli. Prusowie zaś, niechybnie pomnąc dwa wieki krzyżackiego okrucieństwa, aleć najwidniej jeszcze lepiej poprzedzające je cztery wieki polskiego... sparli zakonnych! A w każdem razie przeciw nim nie wystąpili, choć trudno było o chwilę ku temu sposobniejszą, niźli w tygodniach po Grunwaldzie pierwszych, luboż na wojny trzynastoletniej początku... Faktem, że Krzyżaki tego czasu nader wstrzemięźliwymi się stali w misyi chrystianizacyjnej, dozwalając Prusom dawnych wierzeń i obrzędów niemal jawnie czynić, za coż ci lojalnością odpłacili... Możebne, że i przy pełnej u Prusów świadomości, że przy polskiej wiktoryi, nie mieli co marzyć o spolegliwości takowej... Tak czy siak, przyszło naówczas i do zdarzeń takich, jak w czas wojny z krzyżactwem ostatniej, w 1520 roku, gdy tenże sam Albrecht Hohenzollern, co się za lat pięć miał na krakowskiem rynku przed królem polskim, nota bene wujem swym własnym:), ukorzyć, permissyi udzielił kapłanowi pruskiemu, niejakiemu Waltinowi Supplitowi, by powszechnego odprawił pogańskiego obrzędu, by gdańskie okręty (sprzymierzone z Polską), co do wybrzeży Sambii płynęły przegnać i rozproszyć!
Tak o tej ceremonijej pisze Bruckner:
"Ofiarę z czarnego byka odbył publicznie jeszcze w 1520 r., za pozwoleniem samej zwierzchności, w Sambii, niejaki Waltin Supplit, aby nadpływające okręty gdańskie od brzegów pruskich odstraszyć. Okręty rzeczywiście odpłynęły (załogi ich widziały jakieś widma przeraźliwe) lecz z nimi odpłynęły i ryby i gdy połowu nie było, przyznał się Supplit, że przy zaklinaniu wszystkiego precz od brzegów pruskich zapomniał zrobić wyjątek dla ryb. Nową zatem, mniejszą ofiarą (czarnej świni) należało bogom o pomyłce donieść i rzecz naprawić."
   Jawne zatem, że Krzyżacy wpodle tej swej powinności najpirwszej najczystszej wody hipokrytami byli... I nie oni cios pogaństwu ostateczny zadali, a protestanccy już kaznodzieje, sparci katechizmem po prusku wydanym dopiero w Roku Pańskim 1561! Pewnie, że naówczas już za krześcijaństwem w ślad germanizacyja tych ziem jawnie następowała... ale to już thema na opowieść inszą, nam zasię do XIII pora nawrócić stulecia, by cyrkumstancyje pokazać, w jakich Konradowi przyszło tych łotrów sprowadzić...
    Nie pora to może, by wszytkich swarów xiążąt dzielnicowych opisywać, bo jakobym się w to nadto daleko zapuścił, noty by mi może za lat kilka kończyć przyszło, a objętością by encyklopedyję niejedną przerosła. Przecie jednak nie sposób nie rzec, że za przełomem wieków załamała się ze szczętem stara, przez Krzywoustego ustanowiona zasada senioratu i po śmierci Kazimierza Sprawiedliwego możni krakowscy miast znanego im aż nadto dobrze* Mieszka Starego woleli syna Sprawiedliwego, Leszka Białego na tronie xiążęcym widzieć... Ów zaś przeciw Mieszkowi powstając, aliantów gdzie mógł szukał, takoż i na Rusi, co go między inszemi na lata całe wplątało w ruskie dynastyczne swary, jak i w spór o tęż Ruś z Madziarami... Pobiwszy Mieszka w polu, w czas niejaki później układami pomieniał Leszek swoje w Krakowie panowanie za zwrot Kujaw przez Mieszka zagarniętych bratankom i sukcesyi w Krakowie po Mieszkowym skonie przyrzeczenie...
  Po prawdzie, jako ów już i pomarł, syn onegoż, Władysław Laskonogi ani myślał Leszkowi ustąpić, temuż jeno czyhał na potknięcie jakie, by ojcowych pretensyj do Krakowa ponowić... A przecz ja o Leszku Białym i jego turbacyjach piszę, miast o Konradusie? Ano bo Konrad bratem był Leszkowym, i co między Piastowicami arcyrzadkie, we wielgiej z niem żył amicycji, we wszytkiem spierając. Bitwę najwięcej pryncypalną z Romanem halicko-włodzimierskim, co przeciw Leszkowi wystąpił, wygrali pod Zawichostem bracia, a ściślej wygrał ją dla nich wojewoda mazowiecki Krystyn. Ówże Krystyn musiał być wielgiego przemyślunku człekiem bo okrom tego, że wielce udatnie wojsko wodził (stąd i "woje woda") to i przeciw Prusom umiał na Mazowszu obmyślić zapory... Nie wiedzieć nam, na czem ona polegać miała, domyślić się jeno możem, że pewnie to jaka sistemma czat była i warowni wojskiem obsadzonych, dość że skuteczna, co lud na Mazowszu wielce rad ją widział...
  Ale że jak co dobrze działa, to przecie diabeł usiedzieć nie umie, by tego nie spsować, temuż i wrychle podszepnął bies książęciu, że skoro Krystyn taki miłowany, to pewnie na stolec Konradowy sam dybie... A że się wpodle tej psoty nadto długo trudzić nie musiał, to pewna, bo Konrad sam był okrutnikiem, przeniewiercą i hultajem co się zowie, temuż po sobie zapewne sądząc, widział się już przez Krystyna zdradzonym... Nie dziwne zatem, że onego pojmać kazał i oczów wyłupić, zasię pomordować na koniec... Rzeknie kto, że czasy takie dzikie, to i nie dziwota... luboż, że xiążę to i prawo jego poddanych, jako chce, osądzić... Ano, nawet jakobym to prawo miał przyznać, to przecie nie za prawo do durnoty, co sama gałęzi, na której siedzi, piłuje... Bo przecie oczywista, że po Krystynowej śmierci, całaż jego od Prusów obrona, zawaliła się z hukiem i trzaskiem!
   Jako się Prusowie na Mazowsze na powrót wyprawiać poczęli, Konrad ani mogąc przeciw onym samemu pola dotrzymać, salwerunku od brata i xiążąt inszych suplikował. Najpierwszem sojuszem takim był alians z Leszkiem i z Leszkowym na Gdańsku nominatem, Mściwojem, ale że mało z tegoż wynikło, bracia wielce wdzięcznie powitali w niem antagonistów uprzednich, czyli śląskiego Henryka Brodatego** i Laskonogiego. Przy tem między tem ostatniem, a Leszkiem Białym stanął układ na przeżycie, inszemi słowy ten, co by pierwszym pomarł, sukcesorem swojem drugiego czynił. Na cyrkumstancyje ówcześne, sukces to Leszkowy niemały, bo przecie przypuścić było trudno, by starszy o lat dwadzieścia Laskonogi Leszka przeżyć miał... tedy po spodziewanem Laskonogiego skonie, prospekta na zjednoczenie bodaj Małej i Wielgiej Polski nader by były obiecującemi, osobliwie że układ ten wydziedziczał bratanka Laskonogiego, Odonica... Działo się to Anno Domini 1217, czyli tegoż samego czasu, co Chrystian, cysters nasz, największych swoich odnosił wiktoryj...
  Znana powszechnie bodaj anegdota, jakoby Leszek, ślubów pono jakich niebacznie złożywszy, że przyjmie krzyż krucjatowy i do Ziemi Świętej wojować się uda, wielce papieża za tym instancyjonował, by ów mu tegoż ślubu odpuścił i zgodził się na zamianę krucjaty lewantyńskiej na pruską... Miałże przy tem argumentować, że w Palestynie piwa nie masz, bez którego on, Leszek, żyć nie umie...:)) Że sie papież z tem zgodził to pewna, bo za jego błogosławieństwem ruszały na Prusów najazdy kolejne w latach 1222, 1223 i 1224. Czy to jednak przez wzgląd na Leszkowy czynił żołądek, to już wątpić śmiem... Nader sposobna była bowiem papiestwu, cystersom i Chrystianowi owa Leszka od piwa zależność:), tyle że z onych wypraw niewiele wynikło dobrego, a ućciwiej rzec by było, że nic, zasię złego owszem, bo najazdów odwetowych moc, między inszemi taki, gdzie klasztoru w Oliwie splądrowano, braciszków z opatem Ethelerem uprowadziwszy i pomordowawszy okrutnie :(...
   Na nic się zdały krucjaty pod wodzami skłóconemi, co to jeden wtóremu na ręce baczył i najochotniej by go pruską włócznią przebitego widział; na nic się zdały najpierwsze nasze "siły pokojowe", czyli "stróża rycerska", którą mieli za koleją pełnić z ziem różnych rycerze, po warowniach po Krystynie pozostałych... Jako bowiem na Małopolan kolej przyszła, ci przez Prusów zostali pobici sromotnie, częścią za sprawą tchórzostwa rodu Gryfitów, co się z wojskiem licznem z boju wycofali... Nie dziw, że się Leszek za wiarołomstwo owo pomścił wyrokami banicji na Gryfitach, jeno że to onych do jawnego już pchnęło buntu. Brodatego, co go Gryfici na tron krakowski zawezwali, jeno najazd landgrafa Turyngijej na ziemię lubuską przed wojną srogą póki co strzymał... temże czasem na Pomorzu, gdzie już nie Mściwój, a syn jego Świętopełk władał, nie działo się dla Leszka najlepiej... Świętopełk, coż niby jeno był namiestnikiem z Leszkowego nadania, cależ już jawnie o własnem zamyślał władztwie. Przyjął do siebie wydziedziczonego Odonica i w buncie przeciw stryjowi (Laskonogiemu) go wspierał. Leszek zatem, jeśli utracić obiecanej przez Laskonogiego post mortem Wielkopolski nie chciał, musiał Laskonogiego przeciw Odonicowi spierać... Takież były sprawy, gdy się Leszek ze wszytkimi zainteresowanemi zamyślił pospołu w Gąsawie zjechać i jakiej ugody obmyślić... jeno, że czego by nie uradzono, niechybnie by to w Świętopełka pomorskiego biło, tedy ów to najpewniej za Odonica pomocą umyślił Leszka i inszych ze świata zgładzić, temuż zbrodnia znana, gdy na xiążąt we łaźniej bawiących zbrojni napadli i Brodaty jeno poświęceniu rycerzy własnych żywot zawdzięcza... Leszek Biały już tyle szczęścia nie miał; nago na koniu leda jakim dopadniętym ujść przed pościgiem probując, w pobliskiem Marcinkowie doścignięty i włócznią przebity, ducha oddał...
   Moc się naonczas spraw różnych zawaliło, w ów dzień listopadowy Anno Domini 1227, w tem i nadzieje niejakie na Królestwa Polskiego rychłe wskrzeszenie, o czem nam obszerniej w następnych notach pisać przyjdzie... Konrad zaś odczuć to musiał niemal niczem ziemi spod nóg rozstapienie... oto stracił nie dość, że brata najbliższego, to i sojusznika wieloletniego, a z niem i prospekta na jaką ogólnopiastowską pomoc przeciw Prusom... Przy tem sam i tejże był myśli, by się o schedę po zmarłym bracie upomnieć, słowem nie dziw mi, że się w tym wszytkim czuł zagubionym. A że od czasu niejakiego mu Brodaty, a więcej jeszczeć żona onego, Jadwiga Śląska... (tak, tak! Taż sama, co ją dziś za świętą mamy!) doradzała, by rycerzy z czarnemi krzyżami przyjął, tedy jak dopotąd z niemi dosyć niemrawie traktował, tak też zapewne śmierć bratowa najwięcej go do układu z niemi nakłoniła, osobliwie że i próba ostatnia insza, zakonu Braci Dobrzyńskich przez Chrystiana powołanie takoż ku niczemu przyszła, co i nie dziw, boć tych braci najwięcej było wszytkiego trzydziestu i pięciu...:((
   "Jakże to?"zakrzyknie mi tu wraz jaki Lector czujny, co dopotąd przy tej nocie nie posnął***. "Przecieśmy się wszytcy po szkołach uczyli, że nam Krzyżaków Konrad Anno Domini 1226 sprowadził, a sam żeś, Wachmistrzu, przecie przed chwilą był rzekł, że Leszka Białego pod Gąsawą ubito w dzień listopadowy 1227. Jakże to zatem?"
   Ano prawda, odpowiem... Prawda znaczy, że Was (jako i mnie) tak uczono... A że źle uczono, to już nie wina przecie moja, że ta data, za którą niejednej i niejednemu zapewne nocy mieć było bezsennych, czy cenzurek nie nadto radosnych... ano, że data ta takąż prawdą jakoby się ślepy iskał i wszów nie miał, aliści o tem, to już w opowieści następnej...:)) Tu, jeślim czego chciał dokazać najwięcej, to byście na Konrada inszemi wejrzeli oczami... Nie bronię ja onego... Dla inszych on przyczyn tego niewarty... przecie jeśli o Krzyżaków idzie, to cależ ów tak nie winien, jak go sądzić nawyklim...
___________________________________

* Czyli też raczej może: bardzo dobrze źle znanego:)
** Naówczas najstarszego z Piastowiców, temuż i wielce przychylnemu wskrzeszeniu senioratu, ale że się to by miało z wyżenieniem z ojcowizny Leszka wiązać, w zrozumiały sposób obu ich pogodzić było nie sposób...chyba że pospólną na Prusów wyprawą:)
*** wiem, wiem:))...ale cóż mi pomarzyć broni?:))

                                        ................


Noty cokolwiek pokrewne:
O wieku niemowlęcym Zakonu 

39 komentarzy:

  1. 1. Nie posnęli, nie.
    2. To nad wyraz ciekawe czasy. Jeśli dobrze pamiętam, to właśnie wtedy z nieba spadła flaga Danii - gdzieś chyba w Estonii, gdzie Duńczycy wojowali z lokalnymi dzikimi. Takiego faktu to już chyba nic nie jest w stanie przebić.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Tom rad, że już przyszli wyspani:)
      Ad.2 Owszem, ściślej objawić się miał na niebie, z nagła poczerwieniałem, niczem od krwi, biały krzyż, który Dunowie sobie na flagę wzięli, jako symbol tego, pod czem zawsze zwyciężać będą, co się akurat niespecjalnie sprawdziło już za panowania tegoż samego króla Waldemara II Zwycięskiego, o czem pisać będę niezadługo w notach z mordem gąsawskim związanych. Ale Estonia przez Dunów podbita pozostała pod duńskiem władaniem aż po rok 1346.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Strasznie się czuję rozczarowany tymi szczegółami. Bo przecież rozumiałem to tak, że stali sobie Duńczycy na jakiejś łące w Estonii, a tu - rryms! spadła z nieba flaga wraz z drzewcem, z piętnaście kilo, pod same nogi wodza / króla (nie wiem, kto się tam był wybrał), a głos wielki ozwał się poważnym tonem: pod tym znakiem zwyciężysz! No! To opowieść godna, poważna i - powiedzmy sobie szczerze - absolutnie możliwa, zwłaszcza, kiedy są świadkowie. A Ty mi to wszystko zburzyłeś, mówiąc o kolorze nieba. Mogę się jeszcze łudzić, że sięgnąłeś po jakieś niewiarygodne źródło, albo to okrutny żart.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. No cóż poradzę, niebiosa widać nie dorosły do oczekiwań Twoich...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Wśród tych Prusów widziałem Mistrza Jacka Hałasa, który jako żywo jest Wielkopolaninem!!! :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A cóż mi tu Dreptak jaką dyskryminacyję Wielkopolan uprawia? Kto bogatemu zabroni, hę?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Kolorki się mnożą? Według jakiegoś klucza? Dzięki za Elsnera :-)
    Przyznam,z ę się pogubiłam dokumentnie. Pamiętam, że Piastowicze nieźle się kłócili, a było ich tam jak mrówek, opisywał parę sporów w swojej kronice Kadłubek. A w kwestii pozostawania przy dawnych wierzeniach, cóż, dziś ile wieków minęło, a ludzie nadal chodzą do wróżek, wróżbitów i wierzą w horoskopy, czarnego kota, rozbite lustro. Niby na żarty, a przecież senniki też mają popyt ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadnego się klucza doszukiwać nie należy i najpewniej ich poniecham, bo jedyną ich zastosowania przyczyną były dawniejsze narzekania czyje, że w kropkach nawigować ciężko, tom ich i uwiększył, dał odstępów "martwych" więcej i wprowadził koloru... Ale że znów nie mam głosu nijakiego o tem, zali to co dopomogło, to wnoszę, żem może niepotrzebnie w jakie barokowe poszedł ozdobniki, jeno assumpt do spekulacyj zbytecznych dające...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Dopomogło, dopomogło, a co komentarzy przysporzyło!!! :D :D :D

      Usuń
    3. A to akurat już jeno effecta poboczne zgoła, bo o to żeśmy nigdy nie stali przesadnie, choć nie zaprzeczę, że miło wiedzieć, że komu to i przyjemność czyni...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. ~ stary bosman

      Ano, wierzą ludziska w horoskopy, ale każdy ma prawo wierzyć w to, co mu się podoba. Astrologów osobistych mieli królowie, premierzy ( Piłsudski, Churchill, a de Gaulle bardzo często korzystał z porad Berty Harrison ), papieże. Astrologią parał się Goethe, Gallileo,Kopernik, Newton, Einstein. Budowę bazyliki św. Piotra w Rzymie poprzedziła analiza astrologiczna i na jej podstawie ceremonię wyznaczono na 18 kwietnia 1506 roku, na godz. 9.00. Juliusz II, papież głęboko wierzył w astrologię, podobnie jak Urban VIII, czy Pius V. W USA astrologia przestała być uznawana za wróżbiarstwo po tym, jak George Jordan oskarżono o gusła i trafiła przed oblicze sądu. Na żądanie sędziego zinterpretowała horoskop nieznanej sobie osoby. Tak dokładnie, że sędzia ją uniewinnił. Podał jej dane własnego syna.Znane są liczne i zweryfikowane przypadki, gdy niektóre eksperymenty chemiczne nie udają się przy aspektach Marsa i Saturna. Nie będzie, że to wszystko przypadki. Ale do dzisiaj nauka się głowi nad tym, że tylny odcinek pierścienicy " palolo" zawierający narządy płciowe, oddziela się i wypływa na powierzchnię Pacyfiku tylko nad ranem, i tylko wtedy, gdy Słońce znajduje się w znaku Skorpiona pod horyzontem , a Księżyc w znaku Lwa nad horyzontem, zaś obie planety tworzą między sobą kąt o wartości 90 stopni. Takie jętki, najpierw żyją bardzo długo na dnie strumieni, a potem, raz na 4 lata odbywają swój jedyny lot godowy, tylko i wyłącznie podczas pełni Księżyca. Wędkarze potwierdzą, że istnieje bardzo duża zależność między położeniem Księżyca a "braniem "ryb. Nie trzeba nikomu udowadniać, że zwierzęta nie chodzą do szkół, a jednak rodzą się z dyplomami.

      Usuń
    5. Osobiście będąc zdeklarowanym niedowiarkiem raczej skłaniałbym się do widzenia siebie (i zarazem całej współczesnej ludzkości) jako ludzi czekających dopiero w przedsionku nauki na odkrycie i poznanie praw wielokrotnie przewyższających dotychczasowe dokonania nasze. Inszemi słowy, rozumiem, że zamiast tego, co inni wolą rozumieć przez wiarę, mamy do czynienia z takimi reakcjami naszymi, jak chłopa średniowiecznego, któremu przyszłoby się zetknąć z prądem elektrycznym, okrętami podwodnymi czy aeroplanami, które najpewniej ów uznałby za jakie czarnoksięskie lub diabelskie wynalazki. Ja wolę uznać, że wiem, że może nie nic, ale niewiele wiem...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    6. ~ stary bosman

      Panie Wachmistrzu

      To tylko i wyłącznie ciekawostka . Tak też ją proszę potraktować. Dnia 13 lipca 1410 ( niedziela ) wojska Jagiełły spaliły zamek krzyżacki w Dąbrownie ( obecnie Dąbrówno),zwalniając gmin, a zatrzymując w niewoli mnichów krzyżackich, szlachtę oraz ziemian, bo taki był rozkaz. Długosz podaje, że tej nocy ( z 13/14 lipca), podczas pełni ( faktycznie brakowało do niej dwa dni, gdyż miała miejsce 16 lipca 1410 o godz. 9,21)), przez obóz krzyżacki von Jungingena ( okolicach Stębarku ) miał przejść gwałtowny wicher, który powywracał ich namioty, stąd nie spali noc całą. Natomiast w obozie królewskim dostrzeżono przesuwającą się na tarczy księżyca bitwę między królem a mnichem, która trwała czas jakiś. W końcu król mnicha pokonał i strącił z księżyca na ziemię. Zjawisko to komentowano w obozie, wielu potwierdziło, że było świadkami, w tym Bartosz, pleban kłobucki, nadworny kapelan królewski, Długosz nie ma swojego zdania, wskazuje, że mógł to być obraz wymarzonego zwycięstwa, albo widziadło wywołane stanem wewnętrznym umysłu, czy też zjawa jakaś tajemnicza. Po bitwie, ci z zakonnych wojsk, którzy przeżyli, opowiadali - a nie była to baśń płocho uklecona, ale powieść dowodnie i wszędy powtarzana, że przez wszystek czas trwającej nazajutrz bitwy z Krzyżakami ( miała miejsce we wtorek wedle kalendarza juliańskiego ), widzieli ponad wojskiem Polskiem osobę w stroju biskupim, która błogosławiła Polakom i walczących ciągle podnosiła w boju, niewątpliwe obiecując im zwycięztwo. Poczytano to za cud prawdziwy, który króla o przyszłem zwycięztwie upewnił.

      z wyrazami uszanowania

      Usuń
    7. Rzeczywiście: piękna ciekawostka:) Zastanawiam się tylko, czy by jej nie należało powtórzyć w którejś z not już stricte z samą bataliją powiązanych, bo bywalcy tu wprawdzie za koleją bieżą, jako autor temata podsuwa, aliści jest i niemała grupa zaglądających jeno do jednej czy dwóch not, czego o jakiem konkretnem temacie szukając, przez wyszukiwarki tu podesłani, którzy już dalej albo nie zachodzą, albo do jedynie jakich not po sąsiedzku i tym ta rzecz umknie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. ~ stary bosman

    Spotkanie w Dankowie ( 1217),o którym pisze Pan Wachmistrz. zaowocowało " trójporozumieniem" Henryka Brodatego, Władysława Laskonogiego i Leszka Białego. Pozornie wyglądało, że najgorzej wyszedł Brodaty, ale patrząc na politykę wewnętrzną poszczególnych książąt oraz to, co się zaczęło dziać w Kościele, także polskim, można sobie pogdybać. Laskonogi nie miał syna ( a rozpustnik i wszetecznik był wielki, zabiła go dziewczyna, którą chciał zgwałcić w Środzie 18 sierpnia 1231 roku, co dyskretnie jest przemilczane). Syna nie miał jeszcze Leszek, bo Bolesław, zwany Wstydliwym, przyszedł na świat 1 czerwca 1226 roku w Starym Korczynie. Natomiast Brodaty był w sytuacji komfortowej. Co prawda najstarszy Bolesław rychło zmarł, Konrad nazywany Kędzierzawym zginął na polowaniu w 1213, ale żył Henryk Pobożny ( ten, co zginął pod Legnicą). Co więcej, w wykonaniu polityki ojca ożenił się ( 1217 lub 1218) z Anną, córką Przemysła Ottokara I, bowiem ojciec, któremu wiernie towarzyszył w rządzeniu, kierował wzrok na Czechy. Umowa miała związek z zagadnieniem senioratu, toteż taki układ dawał Brodatemu bardzo poważne szanse na tron krakowski. Czy jest kupa racji w tym ustępie, tego nie wiem.

    Zjazd w Gąsawie wymaga krótkiego wprowadzenia. Stosunki między Piastami bardzo dalekie były od wskazań moralności chrześcijańskiej. Wszystko grało dokąd nie rozpoczęto koncertu. Problemem dla układu z Dankowa był Władysław Odonic, bratanek Laskonogiego - panowie wiecznie brali się za łby. na dodatek Odonic spiknął się w Kościołem, a Laskonogi wykazywał wielką wstrzemięźliwość w nadaniach. Na dodatek w 1225 roku Brodaty i Leszek też mieli z sobą na pieńku, a poszło o tron krakowski. Na Pomorzu Gdańskim namiestnikiem, z nadania Leszka, był Świętopełk, ale poczuł się tak mocny, że mocodawcy zaczął grać na nosie, w czym dzielnie wspomagał go Odonic. Na zjazd naciskał bardzo nie kto inny jak Laskonogi, wszak Odonic wygnał go z Wielkopolski, ale, co zaskakujące, Laskonogi do Gąsawy wysłał tylko swoich przedstawicieli. Sam się nie stawił. Miano obradować nad sprawami tronu krakowskiego, uładzenia zatargu Brodatego i Leszka, ukrócenia wyskoków Odonica oraz wyprawy na Pomorze Gdańskie. 14 listopada 1227 roku ( jest i data, że 24) woje Świętopełka zabili Leszka, raniąc ciężko Brodatego. No i się zaczęło. Laskonogi walczył o spadek na mocy układu o przeżycie, podpierając się wyborem przez krakowskich panów .Konrad Mazowiecki gardłował, że spadek mu się należy jak psu zupa, bo brat. O syny Leszka nikt nie pamiętał., a to dlatego, że moralność polityczna często sięga dna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie akurat na przemilczenia liczyć nikt nie ma prawa i dojdziem i do Laskonogiego:) Chyląc czoła przed Waszmości wiedzą i ochotą, której prawdziwie nie sposób uznać za amatorską, a te tawerny, gdzie takiej wiedzy wkładają do głowy, winny mieć przyznaną możność nadawania stopni naukowych...:)
      Czuję się jednak zmuszonym prosić Waszej Miłości, byś mi w chronologijej zdarzeń, póki co , przyszłych, ponad Gąsawę nie wybiegał, bom już tu kilku kolejnych not, osobliwie z Gąsawą związanych, naszykował i tam wszelkich głosów powitam rad, bo jest to dla mnie jedna z najwięcej w dziejach zaprzepaszczonych możności działań naszych, tragicznie przerwana i siła o tem ja tu jeszcze rozprawiać będę...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. ~ stary bosman


      Pan Wachmistrz był łaskaw,w swej niezgłębionej dobroci, przypomnieć mi dwie kardynalne morskie zasady, o których zdarzyło mi się chwilowo zapomnieć:
      1. żaglowiec, którym dowodzi dwóch kapitanów, na pewno nie dopłynie do portu,
      2.nawet gdy sztorm okrutny a marynarz znajdzie schronienie w przystani, nie ma takiej siły, by przestał kochać morze
      Jako zejman stary powiem, że zefirek kawaleryjski, którym Pan Wachmistrz raczył mnie obdarzyć,to prawdziwa poezja, bo dwie ino rzeczy na świecie urody są przecudnej: koń w galopie i fregata pod żaglami. O harfie eolskiej dżentelmeni nie opowiadają publicznie.

      z wyrazami uszanowania

      Usuń
    3. Bosman to jakby odpowiednik wachmistrza, o ile czego nie pomyliłem??? :D :D :D

      Usuń
    4. Anonimowa Jędza25 lutego 2016 15:02

      Zenuś, może i Wachmistrz pod drugim nickiem się skrywa;>

      Usuń
    5. W myśl zasady: Chcesz mieć godziwego rozmówcę? Stwórz go sobie :-P

      Usuń
    6. Talka z Jędzą cuś widzę okrutnie chcą na grochu w kątku poklęczeć... Dajcież Bosmanowi Jegomości pokój, bo nie dość, że Wam się już od tych teoryj jakich spiskowych co widać w łepetynkach przewraca, to przy tem i może czynicie gościowi despekt jaki, a może i przykrość jaką...

      Usuń
    7. Wyjątkowo, Zenku, nie... porządnie lekcje odrobiłeś...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    8. Och, nie, nie! Żadnych przykrości sprawić nikomu nie chcemy. Bardzo nas komentarze Bosmana cieszą. Pozdrawiamy serdecznie i obiecujemy, że będziemy grzeczne!

      Usuń
    9. Pan Bosman nadto szarmancki, przez co mię jeno w konfuzyję wprawia, żem ja takim obcesem swoje był wyłożył...:) Jeno, że ja tego nie widzę na kapitańskie tu ani rangi, ani rządy, a bywało, że nam ta szkuta gdzie i zwrotu czyniła, podług woli Lectorów, tandem jest tu, jak widzisz, Mospanie, pola do demokracji niemało...:) I nie jest też zwyczajem mojem, by jakkolwiek dyspucie narzucać wędzidła, choć tak się to po słowach moich zdawać może. Wyjątkiem, mam nadzieję, że czasowym jeno, cokolwiek bezrobociem dotknięty (o czem bywalcy wiedzą, że to rzadkość tutaj), żem not parę ku przodowi naszykował i znając, w przeciwieństwie do Waszmości, cóż się gotuje, jakiej nieznacznej próby zapanowania nad grożącym, być może, chaosem, żem poczynił... Bynajmniej, nie miej Wasze słów moich za próbę krępowania kogokolwiek i w czemkolwiek; odwrotnie właśnie jako zaproszenie do współpracy najściślejszej, jeno cokolwiek więcej skoordynowanej...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    10. Nader mi to miło, Miła Talko, czytać:) I za słowo trzymam...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    11. Pozwolę sobie dołączyć do chóru ukontentowanych i radosny nastrój mnie ogarnia, gdy sobie pomyślę, że napiszę:
      "Ale żeście to panowie pięknie napisali"!!!

      Usuń
    12. Anonimowa Jędza25 lutego 2016 18:52

      Zenon, zmiłuj się

      Usuń
    13. ~ stary bosman


      Panie Wachmistrzu,
      Klnę się na Seta i wszystkie demony, że nawet w pijackim widzie nie przyszłoby mi do głowy rozważać o konfuzjach, obcesach, wędzidłach, krępowaniu i czym tam jeszcze. Swoim wpisem porannym chciałem wyrazić tylko moją pełną akceptację w przedmiocie tego, że podstawą wszystkiego jest porządek, a uwagi Pana Wachmistrza uznałem słuszne pod każdym względem. Konkludując, sprawy nie ma, bo jej nie było, nawet przed poczęciem.
      z wyrazami uszanowania

      Usuń
    14. Wielcem Waszej Miłości za podejście takowe obligowany:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. szczur z loch ness24 lutego 2016 20:21

    Wyobraź sobie Wachmistrzu, że zwiedzając Muzeum Państwa Krzyżackiego (jest takie w Polsce) oprowadzający nas przewodnik opowiadał mniej więcej to samo (chociaż nie tak urokliwie), zatem nie odzywałem się, uznając, że pieprzy trzy po trzy, a tu proszę ...
    Kłaniam z zaścianka :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, przyznać wypadnie, że dzisiejsi przewodnicy to po sporej części pasjonaci i siła ciekawych rzeczy powiedzieć potrafią, nie jak za nieboszczki Peerelki, co to czasem słuchać było hadko... Pani Mojej się ongi trafił w kętrzyńskiej kwaterze Hitlera taki, co najsamprzód zapowiedział, iżby mu w niczem nie przerywano, a wszelkie zapytania na końcu, po czem jak mu jakie pacholę niebacznie jednak przerwało, to tak go tem z pantałyku zbiło, że nie umiał do przerwanego wątku nawrócić inaczej, jak wlokąc wycieczki ponownie na punkt startu i poczynając zwiedzania od nowa...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Krzynkę się pogubiłam, a potem w kropeczkach utonęłam, bo też cudne były... Mmmm...:)))
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie moja wina, że Piastów jak psów było i że się częstokroć jak psy właśnie gryźli...:) Takem i przy dwóch z tych kropek mniemał, że to właśnie na Waćpani młyn woda...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Bardzo to zagmatwane i mało znane! Z ciekawością poczekam na ulubiony ciąg dalszy, tym bardziej że chociaż długość notki maja słuszną, to jednak pozostawiają niedosyt. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zagmatwać to prawda; poradzili Piastowicze jak nikt:)) Ale rozplączemy, rozplączemy... może niechyżo, ale damy radę...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Szanowny Wachmistrzu, wywiodłeś nas aże do Prus i odkryłeś nieodkryte tajemnice legendarnego narodu. Poznaliśmy ich dzieje, a nawet ołtarze z podpowiedzi kropek. Szczególnie upodobałam sobie Galilis Varnus i Festiwal Bałtyjski. Schola teatrum znakomicie odtwarza życie i drużynę wojów. Swoista wędrówka po świecie minionym godna poznania i uwiecznienia. Zasyłam serdeczne pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielcem za te uwagi obligowany, bo prawdę rzekłszy żem już cokolwiek o przydatności odniesień pod kropkami schowanych zwątpił, mniemając ich jedynie za rozrywkę niektórym pustą...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)