15 lutego, 2016

O ludziach podwórzowych i kanapowych...

 Notka cała uprzednia tak po prawdzie temuż służyć miała, iżby Was zachowaniami psów cokolwiek zainteresować i poniekąd przymusić myśleć choć przez chwilę ich kategoriami, co się Wam przyda za chwilę, gdy snuć będę tych tu swoich refleksyj dalszych...
  Nie iżbym ja się za jakiego znawcę uważał tematu, ale jak bym miał podzielić te zwierzaki z punktu widzenia ich użyteczności, to bym (pomijając inne przydatności specyficzne i  sporadyczne) dzielił ich na podwórzowe i kanapowe. Podział ów znów bym widział wielce umowny, bo dziś psy więcej zdaje się w domostwie, niźli na podwórzu przesiadują, zasię znów przesiadując i podwórzowe częstokroć zalegują na kanapach czy fotelach inszych, a i u kanapowców się zdarzy, że w prerogatywy podwórzowego wejdą z niejaką i nawet lubością...
  Rzecz w tem, że generaliter w mojem pojęciu, podwórzowe mają nie tyle bronić majątku, substancyi a i może życia gospodarzy, co go w pewnem sensie strzec, rolę pełniąc jakiego może naturalnego systemu alarmowego, już to tylko łeb podnosząc, by zasygnalizować, że wyczuwa kogo, lub słyszy, co w obejście wszedł, już to jednak jaki harmider czyniąc, gdzie bym i może jeszcze jakiego doszukał prawidła, że czem kondel mniejszy, tem większego uczyni jazgotu... Ano i od lat ja w głowę zachodzę, czy to naprawdę idzie takiemu jednemu z drugim czworonogowi o to, iżby domostwa chronić, czy to jednak nie aby tylko o to, by Panu swemu (czy Pani) pokazać, że jest, że czuwa, że roli wypełnia i że się, ma się rozumieć, za to czuwanie i roli wypełnianie należy nagroda jaka...
  I tu mi się zda, że w podobnej roli multum ludzi się znakomicie odnajduje, całej swej przydatności w tem widząc, by swemu Panu, ktokolwiek niem będzie, oto głośnem jazgotem sygnalizować nawet nie to, że kto oto obcy śmiał na jego podwórze wtargnąć, jeno że się jest na posterunku, że czuwa, że uwiadamia na czas a i nawet, jak zręczny, to pozór uczyni, że gotów bronić, przy czem szczególnie w tej mierze utalentowani nawet i przekonać potrafią, że do ostatniej kropli krwi i ostatniego tchu... może nawet i swojego...
  Rozmaicie to z tem bywa, bo to w tej roli czasem wystąpi jaka sekretarka wierna, czasem gdy pojęcie podwórza staje się kwestią już zupełnie umowną, to będzie to, dajmy na to, jaki żurnalista podrzędny, naczelnemu redaktorowi sygnalizujący, że oto jacy pismacy insi ichnią redakcję atakują, a czasem i ów naczelny, u swego znów Pana szczekaniem na kogo inszego, swej przydatności dowodzi... Czasem to będzie jaki urzędas zwierzchności swojej się przypodchlebiający, czasem jaki doktorant na naukowej niwie dopieroż pierwszych stawiający kroków, aliści dość czujny, by widzieć, że swemu promotorowi łeb do pogłaskania podstawić będzie można, gdy na poletko od dziesiątków lat przez Pana uprawiane, jaki się inszy uzurpator wkrada i swoich tez głosi, sprzecznych ma się rozumieć, z głosem Pana właściwego... Zawżdy by to nastąpiło zjawisko muszą być dwa spełnione czynniki: zakres jakiegoś terytorium, władzy, wiedzy, kompetencji czy tam jeszcze czegoś innego, co idzie uznać za podwórze danego Pana, któremu owe pieski... pardonnez moi: ludzie podwórzowi służą i od którego nagrody czekają, a i mniemam, że i charakter samego Pana, bo powiedzmy to sobie szczerze, że są i tacy, co piesków wkoło siebie... pardonnez moi: ludzi podwórzowych nie kochają i nie hodują takich wkoło siebie... I o toż mi idzie, że to się ostatniemi czasy stało niezwykle rzadkiem zjawiskiem, a błądzi ten, co mniema, że ja tu o polityce piszę... Powiedzmy, że o polityce też, ale rzecz jest znakomicie głębszej natury, która idzie podsumować słowami, że wszystko nam już albo spsiało, albo na psy dopiero wprawdzie schodzi, ale te schody to tak po prawdzie: równia pochyła...
  Drugą stroną tegoż samego medalu są ludzie kanapowi, których jedyną rolą jest luboż to bawić Pana/Panią, luboż jedynie prezencją swoją o Panu/Pani świadczyć. Choć czasem to się jedno z drugiem łączy, choć znów nie chciałbym ja tej rzeczy zawężać do metres i żigolaków, bo to się tyczyć będzie i dajmyż na to świty, bez której ten czy ów nie zwykł się pokazywać publicznie, rozumiejąc, że bez setki dworzan tłoczących się za plecami, jest nie dość, że mały, to jeszcze śmieszny i niemal nagi.  Czasem wystarczy czterech mięśniaków bezkarkich towarzyszących wszędzie swemu Panu, ma się rozumieć, nigdy i nigdzie tak naprawdę żadnej ochrony nie potrzebującemu, choć znów tenże sam w inszem być może towarzystwie woleć będzie "ochronę" paru długonogich i biuściastych... Czasem te role się łączą, bo ci (te) z kanapowych, co nibyż mają tylko za tło robić, czasem i potrafią czem Pana zabawić i nie tylko o zabawach ja mówię alkowianych, ale i o ginącej konwersacji sztuce, czasem jakiej dykteryjce, czasem jakiej uwadze głębszej, w każdem bądź razie z pewności nie są kanapowi kimś, kto merytorycznie dopomoże, doradzi trafnie, choć w tej roli są często obsadzani i tego się po nich nibyż oczekuje. 
   Samego zjawiska niewątpliwie nie mamy nowego, w roli najwięcej znanej niewiasty kanapowej przed wiekami już wystąpiła niejaka Szecherezada, a w męskiej... no dobrze, niech będzie, że to rola męska : błazny wszelkiej maści i autoramentu, z oscarowym Stańczykiem na czele tegoż legionu... Sęk w tem, że choć dziś mamy rozrywce służących wynalazków więcej niźli się przodkom naszym kiedykolwiek śniło, to zapotrzebowanie na ludzi kanapowych zdaje się rosnąć jeszcze szybciej... A na podwórzowych to już poza wszelkim pojęciem i rozumieniem...
                                     ................

98 komentarzy:

  1. 1. Mamy na Kaszubach chatynkę, a tuż obok znajduje się gospodarstwo, którego właścicieli znamy i cenimy (my = małżonka + ja). Dlatego czasem zdarza się nam do nich zajrzeć. Jeśli są w domu, to ich obydwa psy szczekają tak, że słychać je chyba w Berlinie, a ten mniejszy, który luzem biega, atakuje moje nogawki. Gdy jednak gospodarze "są wyjechani", to większy pies szczeknie ze dwa razy i na tym kończy, zaś mniejszy to już całkiem mnie ignoruje pomimo tego, że włazimy na podwórze, bo inaczej nie da się stwierdzić, czy zastaliśmy kogoś w domu, czy nie.
    2. Zgadzam się ze spostrzeżeniem, że ludzie też zazwyczaj starają się dać zauważyć przez kogoś, kogo uważają za na tyle władnego, że warto mu pod oczy włazić. Gdy jednak uważają, że nikt ich wysiłków nie zanotuje, to najczęściej niczego nie robią, zupełnie jak opisane powyżej psy gospodarzy. To chyba zasada wybierania najniższego możliwego poziomu energetycznego. Po co się wysilać, skoro nikt, od kogo zależymy, tego wysiłku nie zauważy?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Dzięki za dowód ten, wielce teorii mojej przydatny:)
      Ad.2 To jednak nie do końca to, a ściślej nie wyczerpuje to tego, com pod pojęciem stworzonym rozumiał... Najwięcej szłoby mi o całkowitą nieadekwatność czynionego hałasu do sprawy, której ten jazgot dotyczy, takoż i o formę tegoż hałasu, w której nie liczy się nic (włącznie z zasadami logiki, argumentami podbudowanymi merytorycznie, doświadczeniem etc.) poza samym ujadaniem... Skłonność do lenistwa czy niewysilania się cechuje w zasadzie większość z nas, tyle że jednak przymuszeni w ten czy w inny sposób (także przez własne poczucie przyzwoitości) robimy, co do nas należy... Podwórzowy przeważnie będzie albo niekompetentny, albo też będzie miał bardzo marne mniemanie o tejże swej kompetencji i dlatego czynione przezeń ujadanie ma to przede wszystkim zamaskować...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Bardzo akuratnie zjawisko opisane, poza owymi kanapowcami ludzkimi, bo w wersji psiej to zachowanie terytorialne i hierarchiczne w swej podstawie. Otóż pies leżąc na kanapie zawłaszcza ja sobie, okazując całemu światu, kto tu rządzi - pan dopuszczając kundla na kanapę, czyni go co najmniej równym sobie. Leżenie na kanapie jest przynależne osobnikowi ważnemu. Próba zgonienia go z tego miejsca, przez osobnika nie leżącego na tejże kanapie, skutkować może agresją. Natomiast bardziej do tego co opisujesz, pasuje zgraja nadskakujących i liżących pański pysk kundelków, którzy w ten sposób dopominają się nagrody.Te łaszące się i liżące pański pysk osobniki, natychmiast podwijają ogony pod siebie (bo uszy już maja położone), gdy wódz krzywo spojrzy i napadają na każdego kto jest obcy, lub wskazany przez wodza. Jazgot jaki czynią jest z jednej strony próba pokazania wodzowi jakie to one są bojowe, jednocześnie wzbudzając w tchórzliwych oportunistycznych łebkach wzrost własnej wartości i samooceny. Wódz albo dołączy do tego harmideru, albo go zignoruje. Niektóre osobniki tak bardzo się potrafią zagalopować, że nie bacząc na zagrożenie wyrywają przed szereg i te obrywają na ogół kijem, jeżeli nie zwykłego kopniaka. A tak naprawdę nie są nic warte - dopóki wódz nie ruszy do ataku i nie ugryzie, reszta jest niespecjalnie groźna. Za to później rozszarpią z lubością ofiarę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Analiza środowisk zwierzęcych wręcz bym rzekł, że na poziomie, gdzie się ręce same do oklasków skłądają... Tyle, że ja bym więcej ciekaw był i Twoich do ludzi odniesień:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Tam gdzie ludzie się tak zachowują, staram się nie bywać.
      "(...)Wilk wolny – wyje, na smyczy pies – skowycze
      I bać się musi i swoich braci straszyć.
      Myśliwy jeszcze ma broń i trzyma smycze,
      Lecz las jest nasz i łąki też są nasze!"

      Usuń
    3. No tak, bo ja, jak wiadomo, bywam namiętnie...:P
      Jeżeli jest co dobrego w byciu sobie sterem, żeglarzem i okrętem, jako mnie już z górą ćwierć wieku przypada, to może to właśnie, że się człek nikomu kłaniać nie musi ponad grzecznościowe obyczaje i nikogo też za Pana nad sobą nie mam...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Są jeszcze stare wilki! :)

      Usuń
    5. Nie pocieszyłeś...:) Przeważnie są samotne...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    6. co do leżenia psa na kanapie to bym polemizował z Zenonem - ale skoro rzecz jest o ludziach, to napiszę , że skojarzenie Wachmistrza trafne, i choć na pierwszą myśl przychodzą politycy różnej maści (już zdążyłem sobie przyporządkować : podwórkowych i kanapowych) to postawy opisane w notce zobaczymy wszędzie tam, gdzie w tle mamy zależność i jakiś wymierny zysk. Złe to może i do końca nie jest - ot : słabość ludzka. Częściej jest śmieszne i groteskowe.

      Usuń
    7. W spory o kanapę nie wchodzę...:)Co do osądu zjawiska, to ja bym go jednak uważał za groźne, jak wszystko co w jakimś sensie umacnia konformizm, paraliżuje ludzką wolę, samodzielność i inicjatywę, a przede wszystkim pozbawia własnego oglądu świata... Trudno uczyć chodzić kogoś, kto jest zawsze na klęczkach...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    8. Wachmistrzu, szkolenie osoby na klęczkach żyjącej nie jest trudne.Skundlona - stara się wykonywać wszystkie polecenia przykładnie, bo być może jej Pan pozwoli, w nagrodę, lekko naprostować kolana.
      A może i z czasem jakiś smaczny kąsek uda się pochwycić...?
      Mówi się, że psy są oddane swym panom bezgranicznie...
      Nie jest to czasem tzw Syndrom Sztokholmski i współrelacja na poziomie agresor - ofiara ...?

      Usuń
    9. Nie jestem pewien, ale chyba nie... Zdaje się, że do zaistnienia Syndromu Sztokholmskiego musi najpierw dojść do wytrącenia ofiary z normalnego dla niej rytmu i życia, wprowadzenie dużego stresu i zaburzenia, w którym ofiara podświadomie zaczyna szukać jakiejś stabilności, oparcia i nadziei. Słowem sytuacja modelowa dla porwanych i przetrzymywanych zakładników, ale raczej nie dla niewolników żyjących w swoim stanie latami i właściwie od początku swego świadomego bytu.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. To ja podwórzowy jestem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat Ciebie, Drogi Antoni, mam zaszczyt znać osobiście i co nieco wiem o Twej posadzie, jak i robocie. Wnioskuję z tego, żem się może wysłowił mało zrozumiale, bądź też Ty mnie w jakiej przesadzie pojąłeś, bo upewniam Cię, że to, co jest sensem Twej zawodowej czynności, a co ja więcej rozumiałbym jak namiestnika na jakiej wydzielonej placówce, nie ma nic wspólnego z tem, co ja rozumiałem, o podwórzowych pisząc... Nie znam Twoich z Twym szefem relacji, ale znam Ciebie i nie wyobrażam sobie, byś za sens swego życia zawodowego widział czynienie jazgotu dla zwrócenia zwierzchności uwagi. Dodatkiem, czegom już nie dopowiedział, podwórzowi niemal nigdy nie mają samodzielnie nic do powiedzenia (lub nie chcą mieć)... A tego się żadną miarą nie da powiedzieć o Tobie:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Wychodzi na to, że za szybko czytałem lub nieuważnie. Cała wina po mojej stronie.A tak po ludzku to po prostu mam awersję do kanapy i wszystkiego co kanapowe. Okazuje się że całkiem niepotrezbnie.

      Usuń
    3. Kanapa jest znakomitym meblem... zwłaszcza podczas dużego przyjęcia:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. ...a ja nie mogłam się skupić przy czytaniu, bo wszystko mi się z polityką kojarzy :
    i te jazgoczące - oddelegowane do mediów (a głośne to, a gadatliwe! )
    i te obstawiające Wodza ( koniecznie wyżsi o głowę! )
    i nawet te zabawiające w bunga bunga ( tu już walorów nie będę opisywać!)

    ...no zbzikowana jestem, czy co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę, choć osobiście nie znając, wykluczyć nie mogę...:))))) To tylko dowodzi, że tekst jest wieloznaczny i każdy go może po swojemu odczytać:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Tja... nie o polityce... Mnie też trudno to jakoś czytać, bo obrazy się same przed oczy nasuwają.:)))
    No i co ja mam, biedna, powiedzieć, skoro według horoskopu chińskiego właśnie Psem jestem? :)))
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co ja poradzę, że niektórym się wszystko z jednym kojarzy...:)) A zastrzegam się z tem, bo choć może i iście politycy się tu pierwsi w skojarzenia cisną, to nie chciałbym, iżby tego jeno jako jaki polityczny kto zrozumiał docinek, bo rzecz jest daleko więcej szerszą, a w polityce może jeno najwięcej jaskrawie widoczną, bo na nią ustawicznie, nie wiedzieć po co, wszystkie ustawione reflektory i kamery...
      I po co było w cudzoziemskich horoskopoach sprawdzać?:) Ja szczęśliwie nie wiem i nawet wiedzieć nie pragnę...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Mnie to też wygląda na wstęp jaki do większej czy zgoła innej całości ;-) Ale jeśli ograniczyć się do wymienionych dwóch kategorii ludzi, to gdzie cała reszta, znaczy ci normalni?... Jeśli nie na podwórzu i nie na kanapie, to?... Wiem, w piwniczce ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjdzie mi zaprzeczyć, bom nijakiej większej nie zamierzył całości, chyba że może kiedy na starość już zupełną jaką Kosmogonię podług Wachmistrza napiszę, aliści natenczas pewnie będę już sklerotycznym dziadem, że się tego czytać bez szwanku dla zdrowia nie da... Zatem, ze wskazaniem w zgodzie, wolę ja w piwniczce przejrzeć dzieła swoje...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Szanowny Wachmistrzu, my wtedy też sklerotycznymi dziadami i babami będziemy, więc na pewno Cię zrozumiemy. W lot. Być może na wet nie będziemy musieli czytać.

      Usuń
    3. Wtedy pojawi się zasadne pytanie: po co pisać?:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. To ja tylko o psach. Mojego znasz, jest trochę mieszanką z Twojego tekstu, i to nie do końca. Jest w domu, ale na podwórko wylatuje 100.000 razy dziennie. Wielki hałas robi tylko wtedy, gdy ja jestem, jak mnie nie ma, to wyje z rozpaczy, i dlatego siedzi w domu (jego poprzedniczka miała budę). Jedna uwaga, pies u mnie nie ma prawa leżeć na meblach, ma od tego posłanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czegoś żem nie pomiarkował: jak wyje z rozpaczy, to hałasu nie czyni wielkiego?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. szczurz loch ness16 lutego 2016 06:13

    Jak czytam Waszmość pozazdrościłeś Ezopowi :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbym jeszcze wiedział, wieleż ów zarabiał, to by się może i ten domysł słusznym pokazał...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. No to mnie trafił się pies z kategorii trzeciej, tej, co się nie popisuje i nie uprzyjemnia.
    Jako tzw. Pani, czasem jestem rozczarowana. I tu mogłyby nastąpić długie wywody na temat tego, co się czai pod powierzchnią psychiki. Ale nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, kiedyś ktoś mi jeszcze definiował psa pasterskiego: dla niego wszyscy jesteśmy owcami, których trzeba pilnować...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Pies, jako ten co przydatnym jest, nie ma jazgotu czynić, grzeczny jest i wartość swoją zna - tę wykazuje dla potrzeby i nie chcesz widzieć go wtedy przed sobą. Gdy zobaczysz naprzeciwko przekrwione oczy, zmarszczone czoło i potężne , białe kły - wiesz co to prawdziwy pies - powstrzymaj wtedy krok i ręce trzymaj przy sobie. Tego nie nastraszysz, nie przekupisz i nie złamiesz - chroni swej rodziny i dobytku - nie przejdziesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...o, bo ten to pewnie u lochy terminował...!

      Usuń
    2. Wnosząc z sugestywności opisu, widok ten Ci musi być bardzo dobrze znanym...:P
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Tak Wachmistrzu, znam ten widok.

      Usuń
    4. Niekoniecznie - jak wiesz, jestem ciągle w jednym kawałku! :D :D :D

      Usuń
    5. Pewności mieć nie można... Toć już z rok prawie Cię nie widziałem...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Ta uwaga z tematem tyle ma wspólnego, że to o psie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraź sobie teraz Vulpianie taka sytuację - grupa psiarzy na skwerku - trawniczki, chodniczki, krzaki, drzewa i psy - wielki wilczur, wilczurzyca, suka mieszaniec i mój mieszaniec. Psy zajęte swoimi zabawami - jeden toczy całkiem duży głaz, jeden węszy pod krzakiem, dwa gonią się dla zabawy. To są wszystkie psy wyjątkowo łagodne i opanowane. One biegają bez kagańców, bo nie ma takiej potrzeby. I nagle przechodzący obok pijany facet zaczyna wymyślać swojej kobiecie (nie wiem czy pijanej?), wymachując rękami. Wszystkie psy jak na komendę zatrzymują się i odwracają w kierunku pijaczka. Wszyscy właściciele natychmiast łapią swoje psy na smycze - na szczęście pijaczek na chwile przerywa swój występ. Pytanie brzmi - ile osób trzeba by było do uratowani pijaczka, jeżeli założymy, że miałby przeciwko sobie jakieś 150 kg mięśni i kłów???
      Znaliśmy dobrze swoje psy i pijaczek odszedł bez szkody. Nawet chyba nie podejrzewał, czego o mały włos nie sprowokował?!

      Usuń
    2. Nie mieliście w sobie ducha ciekawości. Była okazja obejrzenia, co człowiek ma w środku.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Widok to mało estetyczny, wiec może dlatego? :)

      Usuń
    4. Vulpianie, znajduję sporo analogii z tym, co się dzieje w wielu ludzkich głowach; oni też są przekonani, że kogoś uszczęśliwili...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  12. hmm... Zenonie - ale [b]żaden[/b] pijaczek na [b]żadnym[/b] skwerku nie powinien być zdany na refleks właścicieli piesków, skoro istniała choćby minimalna szansa agresji ze strony czworonożnych pupilków.
    I uprzejmie zaznaczam ( ;) ), że nie jestem pracownikiem Straży Miejskiej! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I żaden pijaczek nie powinien urągać w obecności takich psów komukolwiek. Te pieski nie były agresywne, a pijaczek był!
      Cała zabawa z naszym prawem i zwyczajami jest tego typu, że nie rozróżnia.
      Takich spotkań więcej nie było.

      Usuń
    2. Żaden.Nie powinien.Prawda.
      :))) ...ale na wszelki wypadek, po zakrapianej imprezie ... będę omijała skwerki! :)

      Usuń
    3. Nasz obecny stróż (stróżyca, bo to ona) jest zaiste niegroźna, chociaż stara się jak może wykazać. :) Najgroźniejszym z jej ataków jest zalizanie - na śmierć!)!!!
      Jednak na widok pijaczka zaczyna się robić niemiła i szczeka ostrzegawczo - coś w stylu:
      - Odejdź stąd człowieku pachnący niepokojąco i niebezpiecznie. Nie chcę zwady, ale posłuchaj jak szczekam, to nie jest szczekanie małego kundelka, mam łapy i kły i szczekam i nie przestanę, bo mi się nie podobasz!
      Przy tym ogląda się na mnie i czeka na wsparcie, bo to ja jestem ten wielki i wszechmocny. Na razie odpukać, ten pies nie został poddany żadnej próbie i dobrze.

      Usuń
    4. Pijaczek, nie pijaczek - nieistotne... Zdaje się, że jest jakiś przepis o kagańcach w miejscu publicznym i nie jest on chyba uznaniowy i zależny od dobrej woli właścicieli psów? Też, podobnie jak Małgośka, wolałbym nie być, wracając może przez jaki skwerek pod wpływem i wymachując rękami, zależny od refleksu psiarzy i od tego, co się któremu kundlowi roi pod czaszką. W innym komentarzu Stokrotka opisała przypadek własnego wnuka, ugryzionego w domu, przez psa kogoś z rodziny, bo pies sobie imaginował, że "broni lodówki". Mnie psy ugryzły w życiu dwa razy; ten drugi to jakieś pół sekundy po tym, jak jego właścicielką wygłosiła najgłupszy tekst, jaki można od psiarza usłyszeć: "Proszę się nie bać, on nie gryzie!" i ja, ufnie dowierzając, zrobiłem te pół kroku do przodu... Wybacz, ale większość właścicieli psów niczego niemal o swoich psach nie wie, a jeszcze mniej rozumie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    5. Dlatego uważam, że większość tych właścicieli nie powinno ich mieć.
      Tak, też bywałem ugryziony przez psa.
      Kaganiec bywa dobrym rozwiązaniem, ale nie zawsze. Przepisy - ludziom się wydaje, że receptą na wszystko jest przepis, "bumaga", ukaz - gdyby tak było nie powstawałyby tysiące nowych.
      Wolę żeby psiarz miał refleks i wiedzę - to znacznie skuteczniejsze niż jakikolwiek kaganiec.

      Usuń
    6. Kneziu, ja się nie wdaję z policjantami w dyskusje na drodze, czemu ten znak tam stoi, nawet jeśli jest bez sensu... Po prostu jest i trudno. Też nie jestem miłośnikiem ograniczania kogokolwiek w czymkolwiek, ale jeżeli nie napiszesz na pile, że przy nieostrożnym obchodzeniu utnie Ci palce, to Cię oskarżą, żeś nie ostrzegł, bo zawsze znajdziesz durnia, co chciał tego sprawdzić...
      Ciekawość, że na broń trzeba mieć pozwolenie, na byle pojazd, którym idzie krzywdę bliźniemu uczynić, trzeba kursów kończyć i egzaminów zdawać, a na posiadanie psa, czyli stworzenia potencjalnie niebezpiecznego, nie wymaga się żadnych ani szkoleń, ani kontroli, czy się człek do tego nadaje...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    7. Poniekąd się zgadzam, aczkolwiek na bezsensowne znaki i przepisy nie.
      Pies od zarania dziejów był stworzeniem bliskim człowiekowi i nie było licencji na jego trzymanie w obejściu. Czasami się zastanawiam, czy to aby nie jest tak, że to my straciliśmy kontakt z rzeczywistością.
      Co do niebezpiecznych stworzeń, to wspomniana już Talka ma innego stwora i ten dopiero jest agresywny!!! A jest to nie żaden pies, a krwiożerczy królik!!! :D :D :D

      Usuń
    8. Może nie od zarania dziejów, ale faktycznie dawno. Ale jednak sądzę, że jego rola była głównie jako żywego systemu alarmowego i ewentualnego pomocnika w polowaniach, jednak głównie jako stworzenia tropiącego, aportującego i naganiającego. Same walki psów jako widowisko organizowane przez człowieka zjawiły się relatywnie późno, podobnie jak wyselekcjonowanie i hodowanie ras wyłącznie do walki przeznaczonych...
      A Morgan nie potrafi przed krwiożerczym królikiem obronić?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    9. Trudno jest zapewne ustalić jaki był zakres "obowiązków" psa np. w neolicie. Mogę jednak przypuszczać, że mogła to być bardzo bliska i ścisła współpraca. Pies jest stworzeniem reagującym na gest i nawet wskazanie wzrokiem - tego żadne inne zwierzę nie potrafi. Mając na uwadze umiejętności np. Indian czy ludów ze stepów Azji w szkoleniu i wykorzystaniu zwierząt, należałoby przypuszczać, że ta rola mogła być dużo większa niż sądzimy. Tu jest też istotny rodzaj szkolenia i współpracy - batem niewiele tu się da uzyskać - wzajemnym poznaniem i współpracą, bardzo dużo. Bo dobrze wychowany i wyszkolony pies służy z przekonania i z własnej woli. I to jest najlepszy towarzysz o jakim można sobie w potrzebie zamarzyć!

      Usuń
    10. Pewne rzeczy idzie wnioskować z wykopalisk; np to, czy pies pomieszkiwał pospołu z ludźmi w chacie, lepiance czy szałasie, czy trzymany był na zewnątrz. Również pochówki, przy których na ogół brakuje psów, gdy spotkasz np. wojownika pochowanego razem ze swoim koniem... Natomiast nowością dla mnie jest zupełną to, co piszesz o wskazywaniu wzrokiem, bo jakoś nigdy o tem nic nie słyszałem, a i samemu się na uwagi zwrócić nie zdażyło, a to by przecie nie tyle sugerowało poziom relacji, co inteligencję owego sygnał taki odbierającego, o którą, przyznaję, nie podejrzewałem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    11. Wiem co mówię - nie tylko o tym słyszałem ale i nie raz miałem okazję obserwować - to może być też wyjaśnieniem tajemnicy owego niezwykłego porozumienia stada w polowaniu, również pospołu z człowiekiem.

      Usuń
    12. no a ja znowu swoje...
      Nie spostrzegłam, by politycy (zwłaszcza na polowaniu) porozumiewali się gestami czy wzrokiem.
      Zauważyłam nawet, że przy innych stadach przybierają nieruchomą facjatę, niczym Buster Keaton.

      Usuń
    13. A to popatrz sobie na tzw. frontmanów w naszym jakże cudownym parlamencie, szczególnie w okolice pewnego prezesa! :D :D :D

      Usuń
    14. ...ależ, Zenonie !
      damom wręcz nie wypada zaglądać prezesom w pewne okolice...!
      a, zresztą... ech...!

      Usuń
  13. "Życie jest jak psi zaprzęg. Jeśli nie jesteś na przedzie, widok nigdy się nie zmienia..." - Lewis Grizzard. Teraz dopiero wyraźnie widać, że psią i ludzką naturę można porównywać. Z autopsji znamy kundli łaszących się, kanapowców (ja tu rządzę), ujadanie z powodu błahych spraw, czy lubowanie się w morderczym rozszarpywaniu.
    Pomyślmy i o tym, że gdyby psy umiały mówić, wiele ludzi nie życzyłoby sobie posiadania psa ani jakiegokolwiek kontaktu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne...:) Choć z pewnością inni, skazani na tylko takie towarzystwo, chcieliby w nich mieć wtedy do rozmów partnera:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  14. Pozwolę sobie zauważyć ,że pies to zwierzę i żadną ludzką miara nie należy go oceniac.Jeśli chodzi o ludzi to jest zupełnie inna broszka.Rasy psie sami sobie wyhodowałiśmy(tzn. ludzie) nie chce mi się rorząsać czy na wzór i podobienstwo...
    U psów szukano cech różnych i je rozwijano..
    Czyli podział na kanapowce,podwórkowe wilki i tam inne łowne od nas ludzi wyszło bo to my tacy są nieprawdaż? No a politycy i ich przyd..to jest szczegolna jakaś odmiana.Bardziej kreatywni ode mnie pewnie wymyślą odpowiednią nazwę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie się cały czas zastanawiam, czy to psy się do naszych jakichś zachowań przystosowują, czy to odwrotnie, to com opisał, nie znaczy, że my się degenerujemy, powracając do pierwotnych reakcyj stadnych...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  15. Przepraszam za błedy - ortograf mi nie pracuje( jeśli jakiś błąd jest ,to bardzo prosze mi wybaczyć).Nad zjadaniem liter i ich przekręcanie nie mogę zapanować i zauważe jak juz wyslę notkę.A nie umiem naprawić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie to o WMPani świadczy, te przeprosiny, aliści nie przywiązujmyż nadmiernej uwagi do spraw, w gruncie rzeczy, błahych...:) Czyż nie treść jest tysiąckroć razy istotniejszą? Przypuśćmy, że Arystotelse, Wolter czy Darwin byliby dyslektykami i oryginały ich dzieł roiły by się od błędów... Czy dla tej przyczyny mielibyśmy myśl ich odrzucić, lub uważać za ułomną w czemś?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  16. broszka..., Renato... a mi znów ta polityka się nachalnie nasuwa...
    ...a Wachmistrz mówi, że to niegroźne...
    ...sama już nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No z Wachmistrza jest diagnosta wybitny:)) Jakieś czterdzieści lat temu wieszczył, że upadku Związku Sowieckiego to może jego wnuki doczekają...:) A wnuków wciąż jeszcze się nie doczekał...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  17. ...niech no tylko Sowiecki Sojuz się reaktywuje, pojawią się i wnuki, Wachmistrzu...
    ...wszystko w swoim czasie!

    Niektórzy badacze wysunęli tezę, że właściciele psów upodabniają się z czasem do swych czworonogów ( a pewnie już przy wyborze rasy psa działa podświadomość).

    https://s3-eu-west-1.amazonaws.com/bowwowtimes-new/wp-content/uploads/2015/01/o-VLADIMIR-PUTIN-facebook.jpg

    Mnie tam to nie przeszkadza - mam jasnoblond goldenkę ! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My mamy mieszańca morsa z kozą! :P

      Usuń
    2. No w rzeczy samej, cudne życzenie...chyba żebym już tych wnuków nigdy nie miał...:(( Dziękować, dziękować...:P

      Usuń
    3. Próbowałeś wydoić ?:))

      Usuń
    4. Jakby się dobrze zastanowić i poszukać?

      Usuń
    5. Czy na Watrowisku pokosztujemy masła i serów od Kiry?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    6. Skoro się tak upierasz?! :D :D :D

      Usuń
    7. No czymś trzeba zakąszać, nieprawdaż ?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  18. A tak przy okazji, miałem okazję spotkać psa idealnego - jednocześnie spokojny, opanowany i groźny - to Morgan Talki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że to ten niższy, zamotany w smycz?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. To większe stworzenie to nie jest Morgan! :D :D :D

      Usuń
    3. Rozumiem... Ale też ładne...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  19. O! Kropeczki! Czy ich wcześniej nie było, czy ja nie zauważyłam? To jeszcze do kompletu:
    https://www.youtube.com/watch?v=cBpHMZOxodI
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było! A to podstępny autor!!! :D :D :D

      Usuń
    2. Nie było:) Traktować upraszam jako suplement spóźniony:) Kaczmarek, jak zawsze, na czasie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Słuchajcie no Dreptak: podstępny i sklerotyczny to nie są synonimy... :P

      Usuń
    4. No pacz pan! Przyznał się, ale do czego innego! :D :D :D

      Usuń
  20. à propos tematu "w kropeczkach" - skaczą tam sobie pieski (i kotki zresztą też) do lustrzanego odbicia...
    nooo, prawie, jakbym rodaków widziała !
    nie lubimy podobnych do siebie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Towarzyszko, czy Wy znowu jakieś aluzje polityczne uskuteczniacie? :)))

      Usuń
    2. Nie, teraz to chyba socjologiczne! :D :D :D

      Usuń
    3. To chyba jednak trochę nie tak, choć trzeba by więcej kogo w zwierzęcych zachowaniach dopytać... Może to i trochę tak wygląda, ale przecie ten pies czy kot, istoty lustra nie znający, czy odbicia własnego, tak naprawdę nie wiem, jak on sam wygląda i że "ten tam", to on sam, czy ktoś do niego podobny... On widzi intruza na swoim terenie... Groźnego, bo niezrozumiałego, skąd się wziął i dlaczego się go nie wywęszyło wcześniej? I nie można się do niego dobrać... i nie wiadomo, czy sobie sam pójdzie, bo za każdym razem jak się chce sprawdzić, czy już sobie poszedł, to "on" znów tam jest. Śmiech śmiechem, ale dla stworzenia to może być prawdziwy dramat...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. ależ się pięknie wczułeś, Wachmistrzu, w dramat czworonogów przed lustrem...
      pewnie tylko Ty tak ładnie (i opisowo)to potrafisz! :)))))

      Usuń
    5. Ciekawa sprawa z tymi filmikami, bo nasze czworonogi nie reagowały w ten sposób. Owszem, zauważają obraz, ale ignorują go zupełnie. Może dlatego że brakuje im odpowiedniego dźwięku i zapachu? Natomiast oba nasze psy, jako szczeniaki, jeden raz zareagowały na obraz w telewizorze, a raczej chyba dźwięk i zaszczekały krótko. Później ignorowały zupełnie zarówno sztuczny dźwięk, jak i obraz, to samo z lustrami. Natomiast nie raz obserwowałem gonitwę kota za własnym ogonem i zdziwienie psa demolującego tymże ogonem okolicę! :D :D :D

      Usuń
    6. ...a wiesz, Zenonie...?
      u mnie to zadziałało całkiem odwrotnie :tak, jak kiedyś nie przerażało mnie lustro, a przed telewizorem zasiadałam z lubością, tak dzisiaj odskakuję w panice i od jednego, i od drugiego ! ;)

      Usuń
    7. No to mnie odrzuciło od telewizorni bardzo zdecydowanie, za to w lustro coraz bardziej z lubością pozieram, dziwując się wielce, że inni na mnie tak nie pozierają, pożerając wzrokiem! :D :D :D

      Usuń
    8. Ostrzegam, że zbyt długie przestawanie z Kneziem i nasiąknięcie jego manierą wyprowadzania mnie co jakiś czas z równowagi komentarzami w stylu "Wachmistrzu, jak Ty to pięknie napisałeś" może być groźne... Dla zdrowia groźne...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    9. Patrz Wachmistrzu! Byłbym zapomniał!!!
      No ale jak nie, kiedy pięknie???
      :D :D :D

      Usuń
  21. Dobry wieczór, na piesach się zbytnio nie znam, bom szczęśliwą posiadaczką kota, ale rację prawisz. I analogie niekoniecznie wyłącznie polityczne odnajduję, ale ogólnospołeczne także.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda?:)
      Kłaniam nisko, wielce za pamięć obligowany:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)