23 lipca, 2012

A to nam zabili Ferdynanda, czyli o chrześcijańskim sercu arcyksiążąt...


„– A to zabili nam Ferdynanda – rzekła posługaczka do pana Szwejka (...)
– Którego Ferdynanda, pani Müllerowo – zapytał Szwejk nie przestając masować kolan. – Ja znam dwóch Ferdynandów: jeden jest posługaczem u drogisty Pruszy i przez pomyłkę wypił tam razu pewnego jakieś smarowanie na porost włosów, a potem znam jeszcze Ferdynanda Kokoszkę, tego, co zbiera psie gówienka. Obu nie ma co żałować.
– Ależ, proszę pana, pana arcyksięcia Ferdynanda, tego z Konopisztu, tego tłustego, pobożnego...” Cytowanego fragmentum fundamentalnego dzieła Imci Haśka zna bodaj każdy, nawet jak jeno tylko poczynał je czytać, bo to właśnie tam są słowa z karty pierwszej najpierwsze... Persony przywołanej żeśmy tu nawet i wystawiali w nocie niedawnej, aliści że pani Müllerowa raczyła się była do jego pobożności odwołać, tandem ja tu inszych przedłożę exemplów, by tegoż bogobojnego człeka należycie wystawić...
   Trafiło się wiosną Anno Domini 1902 na zamku w Konopiszcie, gdzież arcyksiążę Franciszek Ferdynand rezydował, że woźnica jeden zamkowy, Józef Fejfara, był sobie przywłaszczył ze starej, w lamusie przystajennem porzuconej uprzęży końskiej, frędzli kilka, z których był sobie poczynił brelok do zegarka, w kamizeli noszonego.
   Że się był o tem arcyksiążę zwiedział to i nie dziwno, boć ów się sam niemalże policmajstrem własnem widział, osobą własną baby wiejskie chrust w jego lasach zbierające goniąc. Że skąpi byli oboje, z arcyksiężną Zofią z Chotków, to i legendy o tem szły, jakoż resztek po obiadach sprawdzali, gdzież idą i co z niemi czynione jest. Arcyksiężna osobiście starych ubrań po mężu wyprzedawała, wykłócając się o cenę niczem przekupka, co zresztą też czyniła ze wszytkimi dostawcami dworskiemi. Po powodzi, co się w 1906 roku przytrafiła, Ferdynand na chłopstwo okoliczne żołnierzów nasłał i śniętych ryb, przez kmiotków wyzbieranych, im odbierać kazał.
   Tedy i nie dziwota, że się arcyksiążę na frędzlach starych stratny musiał poczuć okrutnie, boż z miejsca nakazał winowajcę w kajdany okuć i pod sąd postawić. Sędzia pirwszy był uznał, że Fejfara winien zarzucanego mu crimen, aleć dla znikomości szkody*, uwolnił podsądnego od kary. Franciszek Ferdynand nie popuścił, a nieukontentowanym się czując owym wyrokiem, k'temu przywiódł, że sędzia dymissyję ujrzał, a nowo mianowany pokarał woźnicę 24 godzinnem więzieniem o chlebie i wodzie. Historyja milczy o tem, czy woźnica Józef Fejfara płakał po arcyksięciu w Sarajewie później ubitym...
___________
* frędzli zagrabionych na 35 halerzy wyceniono

25 komentarzy:

  1. Vulpian de Noulancourt23 lipca 2012 12:03

    1. To tylko kolejny dowód na to, że odziedziczone feudalne tytuły o niczym nie świadczą i że nikomu nie należą się ani splendory ani honory tylko dlatego, że jego przodek wielkim był.
    2. Arcyksiążę był ponoć mało sympatyczny dla otoczenia, ale przecież zdobył się na ożenek z miłości, za który został odsunięty od listy sukcesyjnej do tronu w Wiedniu. To jakiś bardziej ludzki rys jego postaci.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Cytowany tu po wielekroć Kazimierz Bartoszewicz ujął to mniej więcej w tem sensie, że to nawet i do wstydu powód, jeśli jeno ten jeden przodek przed wiekami jakiego tam przyczynił rodowi splendoru, zasię następcy jeno kupony od tego odcinali, nic od siebie już nie przydając...
      Ad.2 Co potwierdza prawdziwość porzekadła dziś już o miano przysłowia się i może ubiegającego, że każda potwora etc.etc.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Czyli skąpcy zdarzali się już dawno temu wśród najbogatszych nawet! :)
    Zdziwionam wielce!
    Ale jak zwykle sędzia mądry został zastąpiony sędzią pokornym. I tyle tej sprawiedliwości na świecie...
    Pozdrowienia serdeczne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jedyny to skąpiec wśród najmajętniejszych:) Będziem i o inszych pisywać. Co się zaś sędziego tyczy, to z mądrości wychodząc ludowych, rzeknę, że i tak niezgorszy się trafił... Dzionek o chlebie i wodzie przecierpieć idzie, a cóż, gdyby się erzherzog więcej zajadłym okazał i czas ten na miesiące czy lata liczyć przyszło?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. A to mi dziwno, że pierwszy z sędziów się jednak niezwisłym okazał, co stanowiskiem przypłacił, ale... zawsze to odwagę cenić taką należy. Ciekawe, ilu dzisiaj takich niezawisłych by się znalazło, bo mniemam, że wcale nie więcej niż wówczas, choć to czasy polityczne insze zgoła i niezawisłość sądów w Konstytucję mamy wpisaną, tylko że jak co rusz się okazuje, to, co na papierze napisane niekoniecznie też rzeczywistym jest obyczajem.

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co się sędziów tyczy dzisiejszych, to ja bym więcej i może miał poczucia, że owi nie tyle karają nazbyt srogo, by się komu ważnemu przypodchlebić, ile przeciwnie: nader często się winowajcy bez kary wykpić dozwalając, luboż karą symboliczną jeno...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Dla mnie to nie dziwota, bo znam ja z własnego podwórka takich panów (wójtów), co się o najmniejszą głupotę procesują z ludem...A każdy, kto się przeciwstawi, głową(stanowiskiem) to przypłaci. Myślę, że w razie czego i po naszym nikt by nie płakał...ja na pewno nie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wójtowie w naszem urządzeniu prawnem tej mają nad obywatelem przewagi, że ci darmo prawnika z gminy mają najętego, zasię szaraczek za takiego ciężki grosz czasem płacić musi... Insza, że i pośród ludu pieniaczy nie zbraknie, czasem i o najwięcej absurdalne się skarżących historyje...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Ano... Spiskowcy strzelają - Pan B. kule nosi...Całe szczęście, że sprawozdawca przybył na miejsce we właściwej chwili i zdążył przygotować aparaturę.
    http://chomikuj.pl/Z2A/15.+Zabili+Ferdynanda,1814041073.wmv

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale zgrabny montażyk:) Nawiasem, to wziąwszy na to, że Princip z rewolwerem obyty był aby-aby, wystrzelił dwa razy i oba skutecznie, to wychodzi, że był w tem wielekroć lepszy od niektórych oficyjerów naszych...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Może i naszych "otlicznych striełkow" należałoby wysyłać częściej na przeszkolenia do... Bośni [lub gdzieś w pobliże]? Tylko skąd brać ciągle nowych Franzów Ferdynandów? POZDRAWIAM serdecznie.

      Usuń
    3. To już bym wolał by się ćwiczyli do rzutków... Przynajmniej nikt ucierpieć nie powinien...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Wspaniała ciekawostka. Z tej strony nie znałam arcyksięcia i jego żony.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano bo podług zasady "De mortuis nil nisi bene", takowych się rzeczy nie rozgłasza... Tyle, że podług tejże zasady nic by złego rzec nie było można na wszelkich Hitlerów czy Herostratesów...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Zali z tej przyczyny owego dnia feralnego kabrioletem jechał, iże na daszek poskąpił? :)
    Kłaniam nisko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to dobre pytanie ;) Znaczyłoby, iże skąpstwo go zabiło...?

      Usuń
    2. Automobil nie jego i nie on go wybierał, tandem choć koncept kuszący:), to odrzucić go przyjdzie, choć ze smutkiem prawdziwem:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. andante spianato25 lipca 2012 01:01

    Jeśli chodzi o pieniaczy to i teraz ich nie brakuje. Wiem co mówię.. Nocne serdeczności..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemuż by zbraknąć miało? Tradycje zobowiązują:) Nobles obles, jak mawiał ongi mój niegdysiejszy dowódca kompanii:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. A to ciekawostka znamienita, a i rzecz zacnie wyłożona. Owe ryby śnięte największą zagadkę stanowią, co też Arcyksiąże z nimi uczynił i jak przechował, bo obawy moje są oczywiste, czy aby w supermarketach owych ryb do dziś nie sprzedają jacyś spadkobiercy.
    Ukłony dla Waszmości z zaścianka Loch Ness
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z drugiej znów strony na postęp technologij bacząc, lękać by się przyszło zali to gdzie pod postacią mączki rybnej do pasz krawich i inszych dokładanej, nie krąży...:((
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Uwierzysz Wachmistrzu, że ja jeszcze w ubiegłym tygodniu w mieście leżącym w polowie drogi między dawną a aktualną stolicą naszego kraju wino /zapominając o tym, że jestem abstynentką/ z pewnym przemiłym szwejkologiem piłam.... ?
    Szwejkolog ten /mniejsza o nazwisko/ na wizytówce sobie wpisał, że jest sympatykiem najjasniejszego pana i obywatelem Galicji i Londomerii a mieszka w miejscowości podkrakowskiej /mniejsza o nazwę/ "tuż za strażą ogniową". Pan ten całego "Wojaka" ma w pamięci i mówił nam strony całe m.inn. jak muchy w knajpie podobiznę JW pana obs..... Łzy mi ze śmiechu do wina sie wlewały....
    Pozdrawiam....
    P.S. Słoiczek małosolnych /całkiem pokażny/ w drodze do Wachmistrza sie znajduje. Tylko nie wiem, czy się do skrzynki pocztowej zmieści, bo zapomniałam umyslnego zapłacić.:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczegóż bym nie uwierzyć miał?:) Wielce zacnego spotkania tylko pozazdrościć:)) A z pocztylionem to ja już rzeczy dopatrzę, jako się należy...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Miało być oczywiście... Lodomerii....
      ale tempo życia takie, że taczek nie nadążam ładować....
      :-))

      Usuń
    3. To podobnie jak i ja, z tem że moich taczek jeszcze insi pożyczają...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)