Sugerował był Kneź czasu swego, bym na 11
Listopada wyszykował zbiorcze świąt pułkowych kawaleryjskich
zestawienia, aliści po rzeczy przemyśleniu żem k'tejże był
przyszedł konstatacyi, że to się nadto mało z themą wiąże, a i
danie by się mogło Lectorom części pryncypalnej zdać nader
ciężkostrawnem... Zdałoby się zatem co inszego, a stosownego
za tąż do świętowania okazyją ważką popisać o tem, przy tem i
nie ze szczętem głupiego, cóż gdy rocznice zawżdy tej czynią
trudności, że thema oklepana i prawdziwie ciężko jej tak zajść,
by co nowego popisać luboż zapoznanego przypomnieć... Dziś zatem,
by czego mniej znanego opowiedzieć, przyjdzie mi dzieje republiczki
opisać, co trzech niedziel nie trwała, przecie dla person
znamienitych w dzieło to zaangażowanych, takoż i tego faktu mało
znanego, że to najpierwsze w ośmnastym roku w Polszcze wolne i
niepodległe było terytorium, godne to, mniemam, opowieści naszej
osobnej... Zdarzeń najpryncypalniejszych nam opisywać przyjdzie, co się PRZED 11 Listopada zdarzyły, przecie zda mi się, że możem ich z myślą nadrzędną, jaką jest niepodległości odzyszczenia święto, powiązać nader łacno...
By rzeczy jednak wywieść jako się
należy, ab ovo*, zdałoby się nam cofnąć krzynę ku czasom wojnę
światową, co nanonczas jeszczeć numeru własnego nie miała,
poprzedzającym. Nasze dzisiejsze Zadeptane, jako dzisiaj już
mieścinkę tą niektórzy zwą, za staraniem person przeróżnych,
od Chałubińskiego poczynając, wielce się modnem uczyniło
uzdrowiskiem, temuż zjeżdżało się tam niemało ludzi pióra,
pędzla, a i polityków więcej bywało, niźli w przeciętnem tejże
wielkości grajdołku. Dość rzec będzie, że gdy się mocarstwa
przestały obrzucać ultimatami, a poczęły szrapnelami, w Poroninie
na stałe mieszkał Kasprowicz, w Zakopanem Kazimierz Tetmajer,
wrychle ogłaszający się „referentem” Naczelnego Komitetu
Narodowego. Z końcem lipca Anno Domini 1914 zjechał i zamieszkał w
„Szałasie” przy Kasprusiach Reymont z żoną, a zaskoczony przez
mobilizację w Krakowie Józef Conrad-Korzeniowski wolał
bezpieczniejsze Zakopane i mieszkanie w „Konstantynówce” przy
Jagiellońskiej. Żeromskiego wojna zaskoczyła z drugiej strony
Tatr, w Wyżnich Hagach, skąd z kłopotami powrócił, by wrychle
pociągnąć za legionami, do których jednak ostatecznie (po
burzliwej rozmowie z Piłsudskim) nie wstąpił i spod Kielc zawrócił
do Zakopanego.
Przydajmyż temu
towarzystwu jeszcze Axentowicza, Niesiołowskiego, Skoczylasa,
Sichulskiego, Witkiewicza, ale i ten obraz Zakopanego jako
kulturalnej stolicy Polski ówcześnej pełnym już nie będzie, bo z
wojny wybuchem wyruszyła spod pensjonatu „Stamary” na ówczesnej
Marszałkowskiej** kompania strzelców podhalańskich, później w
Legionach zwana I Kompanią Zakopiańską, a z niemi Zaruski, Orkan,
Sieroszewski i Żuławski***... O Zaruskim żem tu
już i pisał był, choć za okazyją święta 11 Pułku Ułanów
Legionowych, któremi dowodził w niezapomnianej batalii o Wilno i
gdzie się swego krzyża Virtuti Militari dosłużył za walki o
wileński dworzec kolejowy... Ale nie uprzedzajmy wypadków, póki co
Zaruski nie jest jeszcze nawet ułanem, ale że to postać dla
zdarzeń przyszłych zakopiańskich arcyważna, temuż trza nam co
rzec o niem, a by chcieć opowiedzieć sumiennie, znaczyłoby
najmniej wieczorów kilku na gawędę przeznaczyć!
Ach, bo też to i
postać z tegoż towarzystwa niechybnie najbarwniejsza...:)) I nie
wiem zali i mój tutejszy patron blogowy, Wieniawa, tejże
konkurencji zdzierży...:) I jak w mało którem żywocie tyleż tu
sprzeczności, czasem prawdziwych, czasem pozornych... Zesłany za
młodu na kraj świata za antyrosyjską konspirację, wrócił z niej
oficyjerem carskiej floty. Ba! Małoż na tem.. z Polaków bodaj że
pionierem w pływaniu po wodach polarnych... I jak z tych swoich
stepów ukrainnych poszedł w morze, tak z morza wrócił...w góry:)
Umiłowawszy zaś Tatry, uczynił co mógł, by ich śród ceprów
rozpropagować, przy czem u schyłku żywota bronić Mu przyszło
ciszy i majestatu gór, których tłuszcza bezrozumna zadeptać
gotowa... Nie wiem cóżby rzekł na Zakopane dzisiejsze, aliści
mniemam, że nie o takie mu szło... Socyalista z przekonania,
stworzył i rozpropagował dwa bodaj najwięcej w Polszcze
przedwojennej elitarne sporty: taternictwo i żeglarstwo jachtowe.
Malarz, poeta... Ba! Spyta kto: „A któż tamtem czasem się poezją
nie parał?” Odrzeknę, że prawda... każdy niemal, z tem że
Zaruskiego rymy cależ nie podłej są próby! Legionista, i to z
tych z prawdziwie najpierwszego szeregu, a przecie za rebelią majową
Marszałka opowiedział się przeciw Piłsudskiemu. Nieprzeszacowane
zasługi Jego dla narodzin w Polszcze tradycyi morskiej, której nie
oszukujmy się: przecie żeśmy niemal nie mieli, a liczenie w jej
poczet zasług gdańszczan grubym jest nieporozumieniem. To Jemu
zawdzięczać nam, że przepomniana uchwała sejmowa o powołaniu
Komitetu Floty Narodowej odżyła i ciała nabrała... Za tegoż
komitetu staraniem składka narodowa (głownie jednak Pomorzan) i
zakup „Daru Pomorza”, a przódzi jeszcze Szkoły Morskiej
najpierwszej naszej, jeszcze w Tczewie lokowanej powstanie, narodziny
Ligi Morskiej i Rzecznej****, narodziny Yacht Clubu Polskiego i
najpierwszego jego jachtu; „Witezia”, zakup... Całaż
niemal historia narodzin harcerskiego żaglowania z tem człekiem się
wiąże, a „Zawisza Czarny” to niemal pomnik, którego sobie
jeszcze za życia wystawić zdążył! Katolik szczery, a przecie
nader blisko z masonami; człek do bólu praktyczny, a wielki
entuzjasta spotkań spirytystycznych... i tak by można o niem niemal
bez końca... Dziś nam najwięcej jego rola i pozycja w Zakopanem,
ergo człeka, co sam chodząc w góry, inszych szkolił, szlaki
tyczył, pisał o tem, a głos jego we wszystkich zaborach był
znany. Nareście pomysłodawca, twórca i naczelnik pierwszy
Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Górale go
uwielbiali jak mało kogo i niechybnie idea każda, której Zaruski
był zwolennikiem, z punktu między ludkiem podhalańskiem największe
miała wzięcie...
Pominąwszy dla
krótkości wojenne Jego dzieje, starczy nam tu rzec jeno, że po
kilkumięsięcznem uwięzieniu po legionowym kryzysie przysięgowym,
powrócił był do Zakopanego grudniem 1917 roku, gdzie zastał
cyrkumstancyje cależ odmienne, niźli te, w których w sierpniu
1914***** miasto to opuszczał, Rzec by można, że o ile sierpniem
1914 roku duch w mieście byłe jednej z Państwami Centralnemi myśli
i na wiktoryję Austro-Węgier i Niemiec rachuby swe opierano, tak
wrychle się te nastroje odmieniać poczęły, w czem niemałej miały
zasługi tyleż i wypadki na frontach się dziejące, co i
najpierwsza w Zakopanem konspiracyja o orientacyi ententofilskiej...
Nie wiem czy i czasem nie nadużywam tu słowa konspiracja, bom stanu
wojennego przeżywszy, a więcej jeszcze realia bezwzględne czasu
okupacji za wojny ostatniej znając, gdzie jakie zasad konspiracyi
lekce sobie ważenie zazwyczaj rychło się mściło okrutnie, do
inszych żem konspiracyi standardów nawykł... Z pewnością nie
mieszczą się w nich zebrania powszechnie niemal wiadome w
restauracji wielce znanej Karpowicza na Krupówkach******, gdzie
dyskursów nawet i protokołowano!:) Do naszych czasów po tejże
konspiracyi pozostały jeno pyszne karykatury Sichulskiego w Muzeum
Tatrzańskiem, które ów ponoć za podszeptem Solskiego rysował.
Może i się nasz rysownik tak nudził na tych zebraniach sielnie, że
się czem zająć musiał, więcej mi jednak mniemać, że to za
sprawą samego Karpowicza owe ryciny powstały, a Sichulski niemi
restauratorowi płacił za wikt i opierunek, bo właśnie u
Karpowicza miał stancyję...:)) Nie umiem ja bowiem sobie wystawić,
by jakibądź restaurator, goszcząc u siebie „konspiracyi” przez
tak znamienite persony jak Żeromski i Kasprowicz prowadzonej, nie
chciał mieć z tego pamiątki...:)
Z rozczuleniem
niejakiem spominając tejże „konspiracyi”, o której by jeno
ślepy i głuchy może pod Tatrami nie wiedział, za niemałej
przezorności dowód przyjdzie uznać decyzję organizatorów, by jej
z początkiem szesnastego roku rozwiązać, bo trudnoż było liczyć
na to, że zwierzchność cesarsko-królewska dłużej ją ścierpieć
będzie umiała... Organizacja znikła, przecie idee pozostały...
Wielekroć skryciej
konspirowali narodowcy, których czynność wzrosła wielce za
przybyciem pod Giewont inżyniera Leona Krobickiego, któremu wielce
udatnie sekundował nauczyciel tutejszy Medard Kozłowski, a wrychle
i insza w światku tutejszym persona wielce znaczna, bo zarządca
dóbr hrabiego Zamoyskiego, na którego to włościach przecie całe
Zakopane i większa część okolicy leżała... Nie od rzeczy onego
zarządcę i patriotę spomnieć, bo to Wincenty Szymborski, w
prostej linijej ojciec rodzony poetessy naszej, Noblem uhonorowanej.
Nie od rzeczy
takoż rzec będzie, że był w Zakopanem czasu tamtego,
osobliwie w średniej warstwie, duch jaki szczególny społeczny, co
się w niesłychanej wprost aktywności person miejscowych
przejawiał. Mało kto był jeno prostym nauczycielem, aptekarzem,
kupcem czy restauratorem... Zliczył ktoś kiedy, że towarzystw
wszelkiej maści, o społecznym, czy edukacyjnem charakterze było
kilkadziesiąt. Sam Zaruski się w niemal trzydziestu udzielał
przedsięwzięciach... Żeromski zawiadywał miejscową biblioteką
publiczną i oddziałem Towarzystwa Szkoły Ludowej, zakładał
stowarzyszenie "Podhalańskie Warsztaty Pracy", był
jeszcze przy tem sekretarzem Narodowego Komitetu Zakopiańskiego i
przewodniczącym jego sekcji, co by może kogo zdziwiło, aliści
szczególnej... bo ekonomicznej... I z tegoż to wrzenia podskórnego
a ustawicznego, tegoż wyczulenia na rzeczy publiczne, tegoż zapału
patriotyzmem karmionego i poświęceniem jednostek silnego przyszło
w dniach wojnę kończących do zdarzenia w dziejach naszych
niebywałego, a mało znanego... Do narodzin Rzeczypospolitej
Zakopiańskiej!
Swarzą się Kraków z Tarnowem o to, któreż z
nich najpirwszem było miastem prawdziwie niepodległym. I nie na dni
tam już, a na godziny bój idzie, a najwięcej o to, że się Tarnów
31 października Anno Domini 1918 zdeklarował o swej do Polski
przynależności i siłę zbrojną zaborczą rozbroiwszy, rankiem już
o 7.30 porannej godzinie, wolnym był prawdziwie. W Krakowie zaś
temczasem oberleutnant rezerwy Antoni Stawarz o 6.00 przed frontem
swego oddziału cisnął był w kałużę czapki oficyjerskiej z
austryjackiem „bączkiem”, przywdział zaś maciejówki z orłem,
poczynając tem samem dzieło przejmowania władzy i rozbrajania
stacyonujących w mieście żołnierzów inszych nacyj, co pokończono
obiadową porą, temuż prawdziwie Tarnowowi przed Krakowem prymat
słusznie należny... Aliści przecie na Krakowie się Polska nie
kończy! Na dwa tygodnie przed temi zdarzeniami cieszynianie własnej
powołali Rady Narodowej, a w Zakopanem jeszczeć i przódzi, bo 13
października na wici rozesłane przez wójta Wincentego
Regieca*******, się w kinie „Sokół' zebrało z pięciuset
obywatelów miasta i okolicy najcelniejszych i wybrali
przewodniczącym tegoż zgromadzenia Żeromskiego, zaś zastępcami
onegoż dla równowagi po jednem przedstawicielu prawicy w osobie
Wincentego Szymborskiego i jednem z lewicy w osobie Mariusza
Zaruskiego. Jednomyślnie też przyjęto rezolucyją poniższą:
„Wobec przyjęcia zasad pokojowych prezydenta
Stanów Zjednoczonych Wilsona przez państwa rozbiorowe, uważamy się
odtąd za obywateli wolnej, niepodległej i zjednoczonej Polski. Tej
Polsce winniśmy wierność i posłuszeństwo, mienie i krew naszą,
nie uznajemy żadnych więzów, tym najświętszym obowiązkom
przeciwnych. Przejęci ważnością godziny dziejowej dla wspólnego
gorliwego pełnienia obowiązków wobec państwa polskiego
postanawiamy stworzyć Organizację Narodową w Zakopanem i w tym
celu wybieramy jej zarząd, złożony z 32 osób, polecając mu
ułożenie programu i sposobu działalności.”
Dodajmyż
dla porządku, że przewodniczącym owej Organizacyi Narodowej obrano
znowuż Żeromskiego, zasię sekretarzował onej Medard Kozłowski.
Dwa dni później dopiero polscy posłowie do parlamentu we Wiedniu
ogłosili, że odtąd się za deputatów suwerennego państwa
polskiego mają, zasię w dwa tygodnie później (28 października) w
Krakowie pod Witosa przewodem powołano Polską Komisję Likwidacyjną
(do likwidacji rządów austryjackich w Galicyi całej). Probując
ongi tego sporu Tarnowa z Krakowem rozsądzić, profesor Chwalba z UJ
orzekł, że same uchwały, luboż i organów jakich powołanie nie
czynią prawdziwie niepodległemi i że tego jeno od rozbrojenia
wojsk obcych na danem terenie stacyonujących liczyć można. Myśl
słuszna, choć może cieszynianom niemiła, bo w ich aspiracyje to
bije. Co się zakopiańczyków tyczy, to owi 30 października, zatem
i przed Tarnowem, i przed Krakowem niepodległemi się ogłosili.
Praw Imć profesor, że słowa same niepodległemi nie czynią, aleć
zakopiańczyków tego uczyć nie musiał. Polscy żołnierze i
oficyjerowie pod komendą porucznika Mariana Bolesławicza i doktora
Gustawa Nowotnego rozbroili Austryjaków, zajęli skład broni i
stacyję telefoniczną, po czem się pod władzę Organizacji
Narodowej oddali. I tu mi już dalszych dalszych profesora wywodów
nie pojąć, gdy ów Tarnowowi prymatu przyznając, argumentował, że
w Zakopanem istotnych oddziałów wojska austryjackiego nie było. W
mojem pojęciu nie to ważne, czy rozbrojono ich trzy kompanie, czy
jednego żandarma... Sam akt już świadczył bowiem o determinacyi
rozbrajających, świadomych przecie, że za leda jakiem losu kolei
odwróceniem, głową za swą śmiałość zapłacą, jako zapłacili
marynarze różnych nacyj, za bunt podniesiony przed czasem w
Kotorze******** przeciw komendzie austro-węgierskiej, nadto jeszcze
ówcześnie silnej...
Godne
podług mnie najwyższego jeszcze i jedno podziwienia... Owoż gdy
się Organizacja Narodowa zakopiańska w Radę Narodową
Rzeczypospolitej Zakopiańskiej przekształciła, ludzie lewicy
protestacyję podnieśli, że ów organ nie jest prawdziwie
reprezentatywnem dla składu swego aż nadto jawnie endeckiego. I
cóż? Politycy dzisiejsi zapewne by się jeno obśmiali na protest
takowy i swego dalej czynili... Dawniejsi widać insze mieli o
honorze pojęcie, o czem żem tu
już i pisał był, za exemplum biorąc tokijskie spotkanie wrogów
przecie, bo Piłsudskiego i Dmowskiego... W niejakiej zaś
korespondencyi do tamtego tokijskiego, i w Zakopanem do kompromisu
przyszło i do Rady Narodowej dookoptowano jeszcze siedemnastu osób,
głównie z PPS związanych... Tak tedy od 1 listopada mielim w
Zakopanem Rady Narodowej jako małego parlamentu********* i
prezydenta onej Rzeczypospolitej, w osobie Żeromskiego. Zastępcami
zaś onego po dawnemu Szymborski i Zaruski, na trzeciego zaś obrano
przewodniczącego Związku Górali Franciszka Pawlicę. Sekretarzował
po dawnemu Medard Kozłowski.
Przyjąwszy,
imieniem wolnej Polski, przyrzeczenie wiernej służby od kierujących
wszelkimi zakopiańskimi towarzystwami i instytucjami, Żeromski
najwięcej się skupił na zapewnieniu spokoju w mieście samem,
tudzież na sprawach granicznych, do czego jeszcze nawrócim, o samej
zaś Rzeczypospolitej rzec jeszcze się godzi, że to wielce
znamienne, że się owa, po dwóch ledwo tygodniach, podporządkowała
Polskiej Komisji Likwidacyjnej w Krakowie, nie zaś działającemu w
Lublinie rządowi Daszyńskiego... Wiedzieć o niem, wiedzieli w
Zakopanem niechybnie, ale zapewne nadto silni w Radzie byli endecy, a
socyaliści od Zaruskiego...hmmm... jakże oni poważać mieli
człeka, co wprawdzie najlepszym był naówczas narciarzem wśród
polityków, przecie na tych nartach jeździł w sakpalcie i w
meloniku, powszechnej już wtedy pod Giewontem budząc tym
wesołości...
Dwie
jeszcze i uwagi insze... dość powszechnie w Międzywojniu ową
republiczkę interpretowano jako ziszczenie baśni o przebudzeniu
rycerzów pod Giewontem śpiących, a już nie z baśni to rodem
uwaga, że jest niejaka sprawiedliwość w tem Historyi, bo przecie
ode Spisza i Podhala się grabież ziem ojczyzny naszej przez
zaborców poczęła. Rozbioru jeszcze przecie nawet pierwszego nie
podpisano, gdy austryjackie wojsko te ziemie zajęły**********...
Można
by już na tem dzieje Rzeczypospolitej Zakopiańskiej zakończyć,
ale że za czynność ni Żeromskiego, ni Zaruskiego za
podporządkowaniem się PKL, a przez to i rządowi Moraczewskiego,
nie znikła, pociągnijmyż jeszcze tej opowieści chwilę, bo rzecz
się arcyważkich spraw tyczyć będzie, bo to kto komu hołdy
składał mało kogo zajmowało na Orawie i Spiszu, gdzie z
początkiem już listopada przyszło do kontrowersyj z Czechami,
własną siłą zbrojną na te ziemie nastających. Ludek tameczny na
wiecu w Jabłonce, podobnym wielce temuż zakopiańskiemu,
proklamował polskości Spisza, Orawy i okręgu czadeckiego, zasię
rozumiejąc, że Czechom nie dostoi, o salwerunek się ku Zakopanemu
obrócił, gdzie prezydent Żeromski nie mieszkając nakazał
Zaruskiemu wioszczyn tych imieniem Rzeczypospolitej zająć. W
połowie listopada w Lubowli powstała polska Rada Narodowa Spisza, i
na jej to suplikę Zaruski, działając już jako nowotarski
komendant wojskowy z namaszczenia rządu Moraczewskiego, wojskami
swemi obsadził Jaworzynę i Zamagurze Spiskie.*********** Tamten
spór się dość pokojowo był skończył, bo we Wiliją w
Popradzie, a w Sylwestra w Chyżnem się nasze Rady ze słowackiemi
dogadały o granicy przebiegu.
Krótkośmy
się tem jednak nacieszyli, bo już 13 stycznia na mocy rzekomego
ordonansu marszałka Focha, imieniem Ententy rozsądzającego te
spory, rządowi Moraczewskiego nakazano wojsko nasze z tych ziem
nazad cofnąć. Po latach dopiero się pokazało, że nijakiego od
marszałka w tem względzie rozkazania nie było, zaś jego imieniem
się podszył wiarołomnie niejaki pułkownik Vix, szef alianckiej
misyi wojskowej w Budapeszcie siedzącej, co wielce był Czechom
życzliwy... Szłoby może tym rzeczom jaki odpór i dać z sensem,
jeno że... nocą z 4 na stycznia przyszło do wielce
smutnych zawirowań w samej Warszawie, gdzie pułkownik Januszajtis
i xiążę Sapieha iście operetkowego usiłowali wznieść puczu,
którem tyleż wskórali, że Naczelnik Piłsudski w dni niewiele
później Moraczewskiego do dymisyi nakłonił i rządu, na szerszej
opartego podstawie, Paderewskiemu powierzył... Zrozumiałe zatem, że
w tem całem zamieszaniu mało komu było w Warszawie pamiętać
o kilku wioskach na Orawie i Spiszu...:((
Może
gdyby był jeszcze i na Podhalu Zaruski... może by i jakiej
samotnej przeciw temu czynił desperacyi, aliści onego na ten czas
już do Komisyi Regulaminów Wojskowych************ delegowano, a
wrychle (19 lutego) dowództwa 11 Pułku Ułanów Legionowych
poruczono... Trafiła się po prawdzie okazyja sięgnąć po te
ziemie znów latem dziewiętnastego roku, gdy Czechom zrewoltowane
czerwoną zarazą madziarskie zagrażały siły i owi ze wszytkich
wioszczyn ściągali posterunki. W Zakopanem tejże okazyi nie
prześlepiono i Kompania Wysokogórska************* przeszła przez
Koperszady aż do Matlar, aliści znów z Warszawy pod francuskiem
naciskiem przyszły ordonanse, by akcyi przerwać. Finalnie rzecz się
w kwietniu 1921 roku roztrzygnęła, gdy komisyja aliancka nam Suchej
Góry (Sucha Hora) i Głodówki (Hladovka) przyznała z Lipnicy jeno
częścią, czegośmy już między sobą z Czechami pomieniali w 1924
oddając onym Suchej Hory i Hladovki w zamian za Lipnicę Wielką
całą i granica od tej pory po dziś się już w tej gór częsci
nie odmieniła niemal na jotę...
I refleksyja na
koniec naprawdę ostatnia, bom w pełni świadom, żem nad miarę już
i tej noty przeciągnął... Państwowości naszej to rocznica poważna, ale i mnie takoż, choć mniejsza... Oto trzydzieści lat temu żem z biało-amarantową kokardą w klapie dla dnia tego
pamiątki stanął był przed młodzią nauki oczekującą, co się
tem pokończyło, że mię zwierzchność w osobach dyrekcyi
ówcześnej XIV krakowskiego Liceum dymissyonowała i uczyć nie
dozwoliła...
______________
* dosł.od jaja –
łac.od początku
** dziś te
zakopiańskie „Oleandry” to DW”Podhale” przy Kościuszki 21
*** Jerzy, nie mylić z
Wawrzyńcem
**** od 1930 Liga
Morska i Kolonialna, pismo Ligi pt.”Morze” wychodzi do dziś.
***** dodajmy, że
niemal prosto z akcji ratowniczej i to jednej ze słynniejszych. 28
lipca grupa Zaruskiego sprowadziła z gór uratowaną Marię
Bandrowską, zaś nazajutrz zwłoki jej brata Bronisława i
towarzyszącej rodzeństwu Anny Hackbeilówny, kończąc tym smutnym
akordem jedną z głośniejszych tatrzańskich tragedii. Kto by co
więcej chciał o tem do Wawrzyńca Żuławskiego odsyłam:
****** dziś w tym
miejscu, o zgrozo!... „Cocktail-Bar” (Krupówki 40)
*******profesor Szkoły
Przemysłu Drzewnego, wójt prawdziwie wojenny, bo urzędu swego
obejmował tegoż samego dnia, w którem w dalekim Sarajewie serbski
student Gawriło Princip pozbawił Austro-Węgry następcy tronu w
osobie arcyksięcia Franciszka Ferdynanda
********dziś w
Czarnogórze, bunt zaś miał miejsce w lutym ośmnastego roku.
********* "Belweder"
zakopiański tamtego czasu to willa "Czerwony Dwór" przy
Kasprusiach pod 27 numerem. Dziś się tam przedszkole imienia
Szymanowskiego mieści...
********** Spisz w
lutym 1769 roku, zaś Podhale w lipcu 1770
*********** nawiasem za
te właśnie działania Rydz-Śmigły (w rządzie Daszyńskiego
minister wojny) awansował rotmistrza Zaruskiego na majora.
************ i w tejże
komisyi nasz żeglarz, narciarz, taternik, malarz, poeta, ratownik i
Bóg wie kto w jednej osobie jeszcze dokonał prawdziwie
benedyktyńskiej pracy historyka niemal z regulaminów i pism
ośmnasto- i dziewiętnastowiecznych czerpiąc, a dawnych,
zapoznanych de novo do czasów nowych akomodując, dwóch był
regulaminów ułozył. "Nauka jazdy konnej", a więcej
jeszcze "Rząd koński", przez Sztab Generalny
zatwierdzone, na pokolenie się stały biblią kolejnych adeptów
ułańskich.
************** pod
porucznikiem Ziętkiewiczem , aliści na rozkaz pułkownika Galicy,
dowódcy Strzelców Podhalańskich.
przyznam, ze ejszcze tak dokąłdnie nie wgłebiłam się w tekst. lekko tylko zahaczyłam o nazwę, nazwiska znane i mniej znane, ale najbardziej te znane, okoliczności historyczne i na razie rozumiem jedno: Waćpan uważasz, że wygrana w sporze między Krakowem a Tarnowem należy się Zakopanemu. Jak widzę, dzisiejsze Święto obchodzisz podwójnie: państwowo i prywatnie. Być wyrzuconym z pracy za narodową kokardę to piękna karta w biografii.
OdpowiedzUsuńnotaria
Nie chwalę się nią szczególnie, bo i to poniekąd o przyszłości mej przesądziło późniejszej, że mi profesyja zdałoby się przyrodzona, odebraną została... Co się sporu tyczy, to owszem - zwycięzcą ogłaszam Zakopane...:)
UsuńKłaniam nisko:)
O Spisz już chyba nie ma co się dzisiaj kłócić. Niech no tylko pieniądze oddadzą za kilkuwiekowe bezprawne użytkowanie i będziemy kwita. Zagadnieniem: "kto miałby oddawać i ile" mogą się zająć prawnicy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wielce by to spornem było, czy to użytkowanie prawdziwie bezprawnem. Przypomnę, że Spisza dostał Jagiełło za pożyczkę Zygmuntowi Luksemburskiemu, naówcześnie królowi madziarskiemu, a jeszcze nie cesarzowi, gotowizny znacznej... Sąd papieski lat później kilkadziesiąt odbyty przysądził Spisza Koronie, aliści jeno do długu zwrotu, co się nie stało dopotąd, aliści dziś już chyba próżno się do tego jako podstawy odwoływać prawnej... Maria Teresa Spisza zagarnęła legitymując się roszczeniami madziarskiemi, a gdyby nam przyszło w ośmnastym roku się na azard tam puścić plebiscytu to najpewniej byśmy przegrali, bo przeciw naszym głosowaliby Słowacy, Madziarzy i Niemcy, czyli najpewniej byłoby jakie 3:1...
UsuńKłaniam nisko:)
Od 1769 do traktatu wersalskiego to szmat czasu. A chyba zabory nie były zgodne z prawem międzynarodowym, więc okres ten to zawłaszczenie i użytkowanie bezprawne. Wychodzi z tego, że to Wiedeń powinien nam spłacić wszystko z odsetkami.
UsuńPozdrawiam
Zatem widzę temat dla kolejnej matematycznej noty Vulpianowej:) Przyjmując, że wartość dzierżawna Spisza nieznana, ale skoro królowie w 1412 niejako wycenili jej na te nieszczęśne 37 tysiąców kup groszy praskich, co Tobie łacniej przyjąć będzie za 7 ton śrebra czystego, to jakaż od tej wartości summa za te lata odsetek?:) A w kolejce czekają jeszcze sumy bajońskie i neapolitańskie...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Piękny fragment życiorysu, a swoją drogą były to dziwne czasy, nastawione na świętowanie przedwojennego zresztą producenta czekolady.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przede wszytkiem witam najpiękniej jak umiem Antoniego Zawróconego:) A czy to piękne, czy więcej żałośne, to już różnie by sądzić można... Co do "wedlowskiego" święta, tom ja sobie zawżdy tłomaczył, że świętuję rocznicę nadania Xięstwu Warszawskiemu konstytucji przez Napoleona:))
UsuńKłaniam nisko:)
Bez zażenowania przyznam się, że sprawy nie znałem, co oczywiste bo gdybym był biegły w owych zawiłościach, to pewnie bym tu nie zaglądał. To raz, a po wtóre zastanawiam się co bardziej podziwiać, czy rzecz całą, czy też Waści narrację, co zawsze mnie zdumiewa, jak można w sposób arcyciekawy, różne różności przedstawiać ludowi prostemu, do którego z pewną dumą, byłbym skłonny nieskromnie się zaliczać.
OdpowiedzUsuńKłaniam (my) z zaścianka Loch Ness :-)
Nadtoście łaskawi dla mnie, chudopachołka:))
UsuńKłaniam nisko:)
Uprzejmie donoszę o niedostępności tekstu Wawrzyńca Żuławskiego spoza sieci wewnątrzszkolnej...
OdpowiedzUsuńPrzebaczenia proszę, ale sam mam problem, że mię Google poznać nie chcą i otworzyć przede mną, to i inszego linku nie wskażę, choć wiem, że tekst Żuławskiego jest najmniej w trzech różnych miejscach w sieci dostępnym...:((
UsuńKłaniam nisko:)
Choć nadal z Googlami dojść ładu nie umiem, przeciem nalazł tejże opowieści w inszem mieśćcu i linku podmienił...
UsuńKłaniam nisko:)
Dzięki! :)
Usuń:)
UsuńDziwne to i niewiarygodne - czyżby Polacy nie tylko za łby się brali ale i potrafili się dogadać? I to jeszcze tacy indywidualiści i wizjonerzy?
OdpowiedzUsuńO tej Rzeczpospolitej nie miałem zielonego pojęcia, a cóż za godny przykład!
Rozczarować bym nie chciał, ale prawda to najprawdziwsza:)) A przykład w rzeczy samej zdaje mi się aż nadto podkreślenia godnym, osobliwie w dzisiejszym dniu...
UsuńKłaniam nisko:)
Tekst arcyciekawy jak i temat też owszem :-) Zastanowiło mnie ile jeszcze takich przykładów w tym względzie możnaby przytoczyć, po prostu niektóre fakty odpowiedniej siły przebicia nie mają a inne i owszem, Zakopane nie umiało głośniej zakrzyczeć o swoim żandarmie może?
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że zwycięstwo Zakopanego w tej materii jednak nie zostało ze szczętem zapomniane :-)
Historia pełna jest takich zdarzeń, które luboż to fałszywie pamiętano, luboż przepominano ze szczętem, luboż i rozmyślnie inszego przydawano znaczenia... Najwięcej mi się dziś na myśl cisnące to choćby owo święto dzisiejsze rzekomo na dzień Komendanta przyjazdu, gdy ów w rzeczywistości 10 listopada przyjechał czy też przez wszytkich bodaj bakałarzy w Polszcze wbijanie do głów pacholętom daty Roku Pańskiego 1226 jako tego, gdy to Konrad Mazowiecki miał Krzyżaków do Polski sprowadzić, co prawdziwie być nie mogło przódzi jako po śmierci Leszka Białego w Gąsawie w 1227, zatem najpewniej w 1228 a jeszcze więcej możebnie w 1229, a i też rola Konrada w tem zupełnie insza, niźli ogół o tem przyjmuje... Są i zdarzenia, gdzie jaka persona energiczna sama działaniem swojem taką narzuca interpretacyję, że trudnoż i później inszej się przebić: ot, wszytcy niemal "wiedzą", że obalonego Mussoliniego z niewoli oswobodził Skorzeny i Hitlerowi go przywiózł, tem zaś czasem ani ów tej operacyi nie planował, ani nie wykonał, jeno się do spadochroniarzy jenerała Studenta przyłączył z garstką swoich, aleć jako już Mussoliniego miał w garści tak nie odstąpił, aż z niem się u Hitlera nie nalazł i laurów nienależnych nie zyszczeł...
UsuńKłaniam nisko:)
Taki sam problem jest z 11 listopada. Data symboliczna, nic niemająca wspólnego z niepodległością. Dla mnie powinien to być 7 października (ogłoszenie niepodległości Polski ) lub 6 listopada (powołanie rządu).
UsuńBardzo lubię Marszałka i cenię go bardzo (pamiętasz Wachmistrzu moje rozważania o czterech najważniejszych osobach w historii Polski do wykucia w skale? Jednym z nich jest Piłsudski), ale 11 listopada jest datą pod zmarłego niedawno Marszałka w 1937 roku, a po wojnie reaktywowano Święto znowu z powodów politycznych, w 1989 roku, jeszcze za rządów komunistów. I wyobraź sobie, nikomu to nie przeszkadza. To znaczy - przeszkadza - mnie.
Torlinie, a nie masz większych problemów?
UsuńNa Kneziowisku jest kilka dat gdzie można by rocznice świętować, a w efekcie ustalono takową na tłusty czwartek - dalibóg, nie pamiętam już dlaczego? :D
Przepraszam Okrutniku, że się wpisałem pod Twoim komentarzem. Będę na przyszłość uważał.
UsuńAkurat ja pod Twoim się wpisałem, więc zdaje się pierwszy powinienem przepraszać i się nie odzywać? :P
UsuńTorlinie, 11 Listopada, jak to często w dziejach bywa, jest owocem pewnego kompromisu i pewnej umowności... 6 listopada oznaczałby święto jednej opcji politycznej, czyli coś jak 22 Lipca, 7 października znów chyba byłby bardzo hermetycznym i pewnie nie zaakceptowanym przez masy, zaś 11 Listopada endecji pozwalał wierzyć, że świętują sukces Ententy, a wielbicielom Marszałka jego powrót... Choć tak naprawdę to wrócił 10-go, a święto z osobą Komendanta tak ściśle to powiązali już post mortem, Jego żałośni epigoni...
UsuńKłaniam nisko:)
A link do owej tragedii tatrzańskiej nie działa...
OdpowiedzUsuńChoć nadal mam z Googlami frasunek, tom nalazł tejże historii gdzie indziej i już linku podmienił na działający:)
UsuńKłaniam nisko:)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńCiekawe, według jakich nut owa dyrekcja liceum dzisiaj śpiewa i w jakim kolorze kokardy przypina?
Pozdrawiam serdecznie.
Tamta dyrekcja, jeśli jeszcze dycha, to pewnie się zasłużoną wielce cieszy emeryturą... Obecna zapewne niczemu niewinna i śpiewa jak zwierzchność rozkaże...:)
UsuńKłaniam nisko:)
... i TEŻ śpiewa jak zwierzchność rozkaże...
UsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńKolejna ciekawa, długa lekcja historii- dziękuję :)
Pozdrawiam z szacunkiem wielkim :)
Bóg Zapłać za dobre słowo:)
UsuńKłaniam nisko:)