Ano dziesiąta, bo jakem zrachował, okrom ostatniej (mylnie ósmej mniemaną) o pociągach dla danserów i narciarzy z Międzywojnia naszego , tośmy już gwarząc o sztuce przeżywania wieczorów tanecznych z tematem spotykali, już to w wersji najwięcej może na miano staropolskiej zasługujące, zasię XIX-wiecznej mieszczańskiej, jako i c.k.dworskiej, wiedeńskiej... Aleć i przódzi żeśmy themy tej tykali, cytując obficie a to od Xiędza Kitowicza Dobrodzieja opisu redut maskowych w czasach saskich; a to dawniej znanej szeroko lwowskiej gwarowej piosnki, "Bal u wetyranów" opisującej; nareściu po trzykroć fragmenta memuarów Marii z Mohrów Kietlińskiej, o potraconych w tańcowaniu klejnotach, takoż o tem jak balowano, aż się piec nieomal rozleciał kaflowy. czyli też o onej tualetach balowych. Dziś posłużymy się zatem Pani Marii memuarami po raz czwarty, a i być może nie ostatni...:
"W tych wielkich balach brała udział tylko sfera inteligencji, mimo to znajdowały się czasem różne oryginały*. Do takich należał słuchacz praw Wyrobek, podobno według zdania kolegów głowa tęga, tylko nieco dziwak. Wzrostu małego, wielce czupurny, w obejściu obcesowy: rozpoczynając np.taniec wirowy, szedł z tancerką jak żołnierz do ataku, a obtańczywszy salę dokoła podnosił damę w górę i sadowił na krześle z takim rozmachem, że pokrywała falbanami albo tiuniką sukni swoje sąsiadki, a czasem i sąsiada. Drugim oryginałem był prawnik, także małego wzrostu, dziwnie niezgrabnej postaci, w przeciwieństwie do Wyrobka mazgaj i nudziarz, prezentujący się damom sam słowami: "Jestem Habura, akademik", a jak czynią zwykle mężczyźni małego wzrostu, do najwyższych tancerek się posuwał. Ci dwaj młodzi ludzie byli też postrachem pań wszystkich, a w szczególności moich postawnych wysokich kuzynek. Trzeba było pomyśleć o obronie, więc z kilku kuzynów i ich kolegów, słuchaczy Uniw[ersytetu] Jag[iellońskiego], utworzyłyśmy tajną straż koło siebie; jak tylko który z owych niepożądanych tancerzy godził na którą z nas, uprzedzał go stojący na czatach i parował zamach. Zacni, poczciwi nasi kuzynkowie z poświęceniem pełnili ciężki ten obowiązek, mogący zwłaszcza ze strony zawadiaki Wyrobka wywołać awanturę, gotowi - jak ongi rzymscy pretorianie - każdej chwili na skinienie władcy, rzucić się na jego obronę; bo któryż młody kuzynek mógłby nie być chwilowo pod władzą której z ładnych kuzynek. Urządzaliśmy także różne niewinne szacherki. I tak pewnego razu, kiedy się ustawiły kółka do kadryla, jeden z akademików przystąpił do siedzącego koło mnie partnera a swego kolegi, aby zasięgnąć jego rady w przykrej sytuacji. Oto mająca z nim tańczyć panna Helena Zieleniewska dowiedziawszy się, że ma za vis-à-vis p.Modrzejewską, oświadczyła stanowczo, że z aktorką w jednym kole tańczyć nie chce. Młody człowiek, który przyjętym zwyczajem już się był p.Modrzejewskiej przedstawił jako vis-à-vis, w nader przykrym znalazł się położeniu, bo i czas naglił i pary już do kadryla stawały. Żal mi się zrobiło zakłopotanego tancerza, więc bez namysłu zaproponowałam mojemu partnerowi zmianę, na którą, skłoniwszy się, przystał, ratując kolegę, z którym zaraz stanęłam do tańca, polecając p.Henrykowi Roży przebłagać p.Zieleniewską, która zamanifestowawszy publicznie swoją fundamentalną cnotliwość, siedziała chmurna i nadąsana obok zaniepokojonej mamy i z ochotą przyjęła sympatycznego tancerza, umiejącego poprowadzić dowcipnie i żywo rozmowę, która jest przecież duszą i zaletą kadryla. Burza została zażegnana.
W moim kółku, oprócz uroczej Modrzejewskiej. tańczyła Witoldowa z Florkiewiczów Potocka i Helena Moszyńska (późniejsza Rostworowska), miały więc moje oczy i mój zmysł estetyczny istną biesiadę. Dotąd znałam Modrzejewską tylko ze sceny i jak większość kobiet liczyłam się do najzagorzalszych wielbicielek tej genialnej i uroczej artystki. Pierwszy to raz zetknęłam się z moim ideałem i wrażenia jakiego doznałam, kiedy podając mi w tańcu rękę spojrzała na mnie ślicznymi i dobrymi oczami, nigdy nie zapomnę; całe życie pozostałam pod czarem jej nieopisanego wdzięku."
Ano i na koniec refleksyja Wachmistrzowa, że otośmy (druga połowa lat sześćdziesiątych XIX stulecia) wprawdzie już odeszli daleko od czasów, gdzie aktorów w niepoświęconej się chowało ziemi, a aktorka synonimem była ladacznicy, przecie wciąż jeszcze pokutowało między dobrze urodzonymi przekonanie, że to jest coś gorszego, z czem się zadawać dyshonor... Przewrotność Historii zaś k'temu przyszła, że zdetronizowawszy, czasem dosłownie, a czasem jeno w oczach vox populi, owych dobrze urodzonych... na opuszczony piedestał właśnie tych stuleciami pogardzanych wprowadziła aktorów i aktorki, którzy dziś nam zastąpić próbują książąt i księżniczki... A że tak krawiec kraje, jako mu materii staje, to już rzecz insza...
____________________________________
* Jednym z największych, choć akurat przez p.Marię nie wspominanym był Wojciech hr.Dzieduszycki, persona postury zgoła nikczemnej, za to jeden z najbłyskotliwszych kpiarzy, jakich Matka Ziemia nosić raczyła...:) No... może poza Francem Fiszerem...:) Ówże i samą namiestnikową Potocką skonfudował w publicznem gronie i to tak, że nijak mu tego było mieć za złe... A było to tak: spominana hrabina Róża Potocka, wdowa po świętej pamięci Alfredzie, namiestniku Galicyjej i przyjacielu samego Cysorza Pana, wieczorki organizowała dla panien debiutujących w towarzystwie dla onych promowania. Razu pewnego, gdy za themę dyskursu poddano modne naonczas perpetuum mobile, jedna z panienek indagowana o tem, cóż to takiego rzekła, że to jest "taka rzecz, co nigdy nie staje". Na to przytomny rozmowie onej Dzieduszycki skonstatował: "Toż ja takie cudo już ze trzydzieści lat noszę, jenom nie wiedział, że to się tak zowie!" Panienkom lica pokraśniały, co podług mnie nader nieprzystojnie o ich chowaniu świadczyło:))), a skonfundowana namiestnikowa cichcem gdzie tam na boku wyrzuty Dzieduszyckiemu prawić poczęła: "Mógłbyś pan, Panie Hrabio, rzecz całą chociaż jako w bawełnę owinąć!", na co ów jej migiem responsował, kłaniając się przy tem i dłoni dla ubłagania przebaczenia onej facecji, całując: "Próbowałem, Pani Alfredowo, naprawdę!... Nic nie pomaga!"
..................................
Jesu - Wachmistrzu kochany.W samo południe chociaż mi nie do śmiechu generalnie wybuchnęlłam śmiechem z głębi serca - takim co to ulgę daje i wprawia w dobry nastrój na cały dzień Za przyczyną rzecz jasna gwiazdeczki.
OdpowiedzUsuńSamozwańczym imieniem hrabiego Dzieduszyckiego kompliment przyjmuję i dziękuję:)
UsuńKłaniam nisko:)
1. Jeżeli moja narzeczona (obecnie małżonka) uwielbia tańczyć, a ja po prostu nienawidzę, to jak mogliśmy zostać małżeństwem? Musiałem mieć jakieś inne zalety, które wyrównały tę różnicę.
OdpowiedzUsuń2. Dlatego wszyscy byli zdumieni, kiedy pewnego razu puściłem się w szalone tany z moją szefową. Wytłumaczenie było proste - obiecała mi kość od szynki. A szynka tego dnia była z jakiegoś mastodonta i na kości było jeszcze z półtora kilo mięsa. Oj, co to była za szynka! Jeszcze dzisiaj pamiętam jej skórę pikowaną mnogimi goździkami w węzłach siatki 2 na 2 centymetry. Małżonka, znając moje predylekcje, mało nie umarła ze śmiechu. Ale szynkę jadła z chęcią.
Pozdrawiam
Hmmm... szynka z kością powiadasz? Pieczona czy wędzona? Bo to stanowi pewną różnicę, przynajmniej technologiczną, nie mówiąc o organoleptycznej! Ale żeby goździkami szpikować??? Brak szacunku dla szynki!!! :D :D :D
UsuńAd.1 Chwalipięta...:))
UsuńAd.2 Dobrze wiedzieć, że bywasz przekupny...:)
Kłaniam nisko:)
Ad 1 Sądzę, że przekonałem ją do siebie moją wymownością.
UsuńPozdrawiam
Kneziu! Pieczona. Z tym, że to było poza Polską, więc doprawdy nie znam szczegółów kuchni.
UsuńPozdrawiam
Skoro się upierasz, Vulpianie, tak to nazywać...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Ad 2. Jak każdy, mam swoje słabe punkty. Szynką jednak nikt mnie do niczego już nie skłoni, bo mi się przejadła.
UsuńPozdrawiam
Ad.2 Rozumiem. Co zatem pozostaje aktualnem?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Wybacz, ale przecież nie obnażę własnej słabości.
UsuńPozdrawiam
Trudno...:) Konieczną wiedzę posiądziemy eksperymentalnie:))
UsuńKłaniam nisko:)
Też sobie nie tak dawno myślałam, jak zmieniło się miejsce aktorek w społeczeństwie. Teraz to gwiazdy i celebrytki, wzory do naśladowania w modzie i nie tylko.
OdpowiedzUsuńPodziwiam, ale nigdy nie chciałam być na ich miejscu.:)
No faktycznie, skromne panienki nie powinny rozumieć o czym hrabia mówi. :)))
Ależ Waćpan nakropkował. Tańcem przez wieki.:)))
Pozdrawiam serdecznie:)
Też bym nie chciał: ani się napić, ani zjeść jak człowiek... Koszmar. Nakropkowałem, bo narzekali, że ostatnio skąpo, tom nie żałował...:)
UsuńKłaniam nisko:)
No, to sobie pooglądałem - połowy tych filmideł na oczy nie widziałem!!! :D :D :D
OdpowiedzUsuńAktorzy występują również w roli ekspertów i autorytetów, a to historycznych, a to naukowych - zależnie od tego kogo grali! Pytani i swoją grę wypowiadają różne górnolotne frazesy o identyfikacji i wcielaniu się!
Kiedyś słyszałem wypowiedź Marleny Dietrich, która powiedziała, wzruszając ramionami, że to wszystko bzdury i żeby jej głowy nie zawracać takimi pytaniami. Ona wychodzi na scenę, czy przed kamerę, robi co ma do zrobienia i wychodzi. A przecież do tuzinkowych postaci nie należała. :)
No to efekt szkoły Stanisławskiego, która w jakimś sensie zawojowała cały ten aktorski światek. Nawet jak ma przed kamerą trzy kroki do przejścia i dwa słowa do powiedzenia jako listonosz, to się na miesiąc zatrudni na poczcie, by podejrzeć jak torby noszą i jak chodzą...Wszystko, byle udowodnić ludowi, jaka to strasznie ciężka jest praca, za którą oprócz potężnych pieniędzy wymagają jeszcze szacunku, zapewne w odwecie za te wszystkie stulecia, gdy ich tego szacunku pozbawiano...
UsuńKłaniam nisko:)
A wiesz drogi Wachmistrzu, poszłabym kiedyś na takowy bal, bal przez duże B. Póki siły mam. Pokłony, dyg.
OdpowiedzUsuńZatem sił życzę by jak najdłużej, a i balów też niejednego:)
UsuńKłaniam nisko:)
Myślawszy długo na temat kropek Imć Wachmistrza, proponuję dodać kreski, liter alfabetu łacińskiego pozbyć się, a następnie szyfrować cały tekst Morsem.
OdpowiedzUsuńDumam sobie, że Wachmistrz testuje odporność publiki swojej na KROPKI.
Powiem więc, że kropki ładnie wyglądają na biedronce. :-D
Można jeszcze całość wypierwiastkować albo przełożywszy na esperanto zakodować Braille'em...:) Tylko po co?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Szanowny Wachmistrzu, cuda się zdarzają, bo dziś dzięki temu wpisowi i ja mogłam być na dawnym balu, choć nie jestem panienką dobrze urodzoną. I to dzięki kropkom. Cud mniemany, ponieważ takoż jak i owe naiwne panienki otrzymałam odpowiedź na pytanie o perpetuum mobile.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności.
Urodzeniem bym się tutaj najmniej przejmował:) Byle były siły, możność i ochota po temu!:) A panienki, jak się zdaje, mają się niezgorzej i na dorocznych swych wdzięków prezentacjach nadal, jak by to rzec: trzymają poziom !:)
UsuńKłaniam nisko:)
W opisie zabrakło, jakże ważkiego elementu, tj. wskazania czy owe tańcowania odbywały się pod wpływek, czy też na trzeźwo? Sądzę, że jednak pod wpływem skoro rzeczeni akademicy owymi damami w powietrzu wywijali, z czego należy wnosić, że były one mikrej postury, czyli po prawdzie chude jak wieszaki, lubo też patyczaki, a zatem po prawdzie szpetne, co wspomnianej tezy dowodzi hehehehe :-)
OdpowiedzUsuńKłaniam Waszmości z zaścianka
Bardzo karkołomny wywód...:)) Ale chyba muszę się powoli przyzwyczajać do takich, bo teraz będą, zdaje się, dominować w tym kraju...
UsuńKłaniam nisko:)
Jeszcze ten klasyk:https://www.youtube.com/watch?v=M7PLRmnFOls
OdpowiedzUsuńPrawda:) Nawet bym rzekł, że mu się należy miejsce na podium:)
UsuńKłaniam nisko:)
A ja uwielbiam to:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=M7PLRmnFOls
Wachmistrzu, pomyliłem się przy wklejaniu, zlikwiduj link poprzedni, chodzi o:
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=_2pTasloA-s
Tyz piknie:) Ale usunąć się boję, bo komentowałeś sam siebie i jak usunę pierwszy komentarz, to zapewne ze wszystkimi responsami. Co innego gdybyś drugi komentarz dał niezależnie...
UsuńKłaniam nisko:)
P.S. Byłbym ciekaw Twego zdania do naszych marzeń w sprawie Togo (notka z 12 stycznia)
No to niech zostanie tak jak jest. Ale walc przepiękny. I Tobie, znawcy muzyki poważnej, nie muszę mówić, że jest to Szostakowicz - Walc nr 2. Przepiękny utwór, ale Demis Roussos zrobił z tego perełkę, a reżyser klipu nakręcił błyskotkę zgodną z treścią Twojej notki - młodziutka dziewczyna, jeszcze przerażona, porywana jest do tańca przez typowego Don Juana.
OdpowiedzUsuńŚwietnie wiesz Wachmistrzu, że jestem z Twoim blogiem codziennie, i jak nie piszę, tzn. nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Ale skoro Ci na tym zależy, to zabawię się w futurystę i skrobnę kilka słów, jeżeli nie jeszcze dzisiaj, to na pewno jutro z samego rana. Ale pewnie Ci się nie spodoba.
I u mnie też napisałem mały tekst uściślający w sprawie Grzywy.
Nie mogę rzec, że wiem coś świetnie, skoro na to nie mam dowodów:)) Zakładam, że każdy ma podobnie jak ja: czasu na lekarstwo i zwykle zagląda gdzie co dni parę, nadrabiając przy tem tyle zaległości, ile poradzi...:)
UsuńKłaniam nisko, wielce obligowany:)