08 kwietnia, 2018

Niektóre dokumenta cechu grzebieniarzy...

czyli ex libris Wachmistrii kolejne:
który to zbiorek, w prywatnych rękach będący, doktor Weigt przejrzał był i kilka z nich upublicznić się zdecydował. Ja, iżby Was nie zanudzać, a równocześnie dać jakie o tamtocześnem stylu, składni, ortografii i pisowni pojęcie, umyśliłem jednego wyciągu z aktów urzędu wójtowskiego błońskiego z 8 lutego Roku Pańskiego 1671, przytoczyć in extenso:
" Za pozwoleniem Vrzedu naszego Blonskiego woytowskiego na gruncie spitala Swietego Ducha był arestowany z Siewiera Marcin Wilczynsky od czechu zupełnego panow grzebiennikow miesczan krakowskych dla tego, iż im wielka przeskodę czynił wykupowaniu im towaru nalezaczego a mianowicie rogow tak od rzeznikow krakowskych, iako tesz y kleparskych a był arestowaney v pana Ropela obiwatela Błonskiego, ktory, to iest pan Walanti Ropel, nie dotrzymawszy go w domu z arestu wypuścieł, y w inszy gospodzie stanawszy pan Marcin Wilczynsky, y wiprawiwszy towar w drogę, dopiero się sprawiał z arestu panom grzebiennikom krakowskym przed Vrzedem Błonskym Woytowskym mowiąc w te słowa, iż ia nie iestem rzemiesnik tego rzemiosła, ani się na towarze nie znam, ale panowie grzebienniczy maiąc approbaciiąm pewną swiadecztwem pokazali, ize rzezniczy nosieli mu w kosach do gospody rogi. Przeyrzawszy sie tedy Vrząd Błonsky w prziwiliiach od sławny pamieci krolow najasnieyszych do rak panom grzebiennikom miesczanom krakowskym podanych, ktore tak rozkazuią azeby przeskodnikow zabierali, takych ktorzyby im przeskadzali wykupywali im towaru to iest rogow iako tesz y nawozeniu im grzebieniow, tedy Vrzad opitawszy pana Wilczynskiego, czemuby sie wazeł wykupowac towar nalezaczy panom grzebiennikom, wiedząc dobrze o czechu grzebienniczym krakowskym, iz oni maiąc przesz to wielka przeszkodę y podrozenie towaru. Pan Wilczynsky widząc ize zgrzeszeł, prosieł przed Vrzedem y obligował sie wieczey nie wykupowac ani naowzyc takiego towaru, z ktorego panowie grzebienniczy maią wyziwienie swe. Tedy Vrzad Błonsky dekretem nakazuie, azeby pan Wilczynsky wieczey niewazeł sie wykupowac tak v rzeznikow krakowskych iako tesz y kleparskych y inszych przekupniow, a gdy bendzie przeswiadczony w wykopowaniu im wieczey tego towaru, tedy ma ten towar przepadac y pan Marcin Wilczynsky powinien bedzie oddac dziesiec grzywien, połowycze Vrzedowi tatecznemu, pod ktorem Vrzedem bedzie przeswiadczony, a połowicza spitalowi do Swietego Ducha na vbogich; ktorym dekretem tak pan Marcin Wilczynsky iako tez y panowie grzebienniczy mieszcanie krakowsczy kontentowali sie. 
Czo dla lepszy wiary pieczec Vrzedu Błonskiego gruntu spitala Swietego Ducha przyłozyc kazali. Ex protocolo officii nostri Błonensis sortis Spiritus Sancti.
  Notarius iuratus Andreas Lizynsky Barchanarius Krakow."

14 komentarzy:

  1. Piękne! Trochę się ciężko czyta, ale ze zrozumieniem problemów nie ma.
    A mnie się wrednie nasuwa współczesne uzupełnienie: "opitawszy i opitoliwszy".:)))
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rzeczywiście wrednie cośkolwiek:))))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. e tam, dogadać by się można a ówczesnymi urzędnikami. Poza tym tekst drukowany, niedogodności zapewne z winy zecera:))
    Uwielbiam takie pamiątki, ileż w nich ducha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie tyle z winy ile z nieumiejętności oddania znakiem drukarskim głoski typowo polskiej, której w prapoczątkach drukarstwa naszego na różne przecie sposoby testowano...
      Kłaniam nisko, wielce za wizytę obligowany:)

      Usuń
  3. Znaczy się Vrzad Błonsky pełnił wtedy również funkcję UOKiK-u...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie odwrotnie, Miły Tetryku:) Ów urząd właśnie tu bronił przywilejów cechowych, zatem przeciwny był wolności obrotu surowcem, jako i cenom z praw podaży i popytu wynikłym.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Bengalski, tygrys8 kwietnia 2018 17:17

    Ia nie iestem rzemiesnik tego rzemiosła, ani się na towarze nie znam... - no miło, miło nadzwyczaj na tych tu łamach czytać, co już wcześniej o nas pisali :D

    OdpowiedzUsuń
  5. 1. Teraz jeszcze bardziej jestem przekonany, że wiem, skąd się humanistyczne wodolejstwo bierze.
    2. Wyznać ze wstydem muszę, żem w pierwszej chwili uważał, że to o grabarzach (a kto tam wie, jak ich parę wieków temu nazywano).
    3. O ów "Barchanarius" to niby co? Ciepło się nosił??
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Rozumiem, że to o jakim jednym aspekcie humanizmu prawisz, per analogiam do technicznych żargonów, z których przecie część jaka niewielka bełkotem się jawi?:)
      Ad.2 Z łaciny fosforami lub fossariuszami (takoż vespillo)... Choć w niektórych grodach czynność tę przypisano katu i jego pomocnikom.
      Ad.3 Nie dociekłem tego w absolutnej pewności. I lękam się, że bez obejrzenia oryginalnego dokumentu, gdzie to być może było jakąś zbitką skrótu "b." i "arcanarius", dociec będzie ciężko...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Proszę, to już wtedy tylko określone grupy mogły rogi kupować? Za podkupywanie można trafić do aresztu? Na kilometr pachnie monopolem. Nie tak łatwo zostać było grzebiennikiem. Trzeba było zrobić po tuzinie grzebieni rogowych wielkich, małych, barwirskich, końskich, owcugow (dla owiec?). A na Plantach widnieje tablica po Baszcie Grzebieniarzy.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grupa, w tym przypadku cech grzebieniarzy miał to, jak czytamy, zawarowane przywilejem od "sławny pamieci krolow najasnieyszych". I oczywiście, Miła Ultro, że to monopolem nie tylko pachnie, ale wręcz śmierdzi...:) Tyle, że średniowiecze w miastach i handel w nich, to coś absolutnie od wolnego handlu jak najdalszego...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Toż ile on tych rogów wykupił, że im zabrakło, wszystkie? No i skoro do cechu nie należy, to po co mu były? Zarabiał na spekulacji ;-) Tu kupował i wysyłał gdzie brakuje. Zaradny człowiek. Przecież cały handel na tym stoi: kupić taniej, sprzedać drożej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie idzie o to, że zabrakło, ale że w ogóle skupywał, choć oni miele zagwarantowane coś w rodzaju przymusowego wykupu tego rzeźniczego odpadu. Zapewne ciesząc się monopolem, płacili rzeźnikom byle co, bo cóż ostatecznie miał z tym rzeźnik zrobić? Wyrzucić? A wystarczyło, że oskarżony zapłacić chciał choćby o grosz więcej, by owi z uciechą na to przystali... Być i może traktując to jako przytarcie nosa grzebiennikom, którzy ich wykorzystywali, a być i może, że szło za tym co więcej: demonstracja, że wcale się rzeźnicy nie czują przymuszeni być półdarmowymi dostawcami surowca dla grzebieniarzy... Zwracam uwagę, że przed urzędem wójtowskim tłumaczył się jedynie nabywca; ani śladu o jakich karach czy sankcjach wobec sprzedających, choć oni z pewnością świetnie wiedzieli, że prawo nie jest po ich stronie.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)