01 listopada, 2020

O retraktach i dobrach martwej ręki...

  W dawnej Polszcze służyły krewnym niejakie przywileje, jawno na celu zmocnienie rodów mające, najogólniej dziś prawem bliskości zwane. Pierwszy z nich się dziś jeszcze i przechował w kodeksie spółek handlowych, gdzie rolę owych dawnych krewnych wspólnicy pełnią i onym służy prawo pierwokupu. Drzewiej jednakowoż szło o majętność jaką, w rozumieniu najczęściej nieruchomość i pierwokup służył zawżdy krewnym najbliższym po mieczu, spólnicy zasię dzisiejsi jeno udziały odkupić mogą, oczywista o wieleż to w umowie, czy statucie spółki zawarowane im zostanie…
 Wtóry z owych przywilejów jednak jeszcze się mi widzi ciekawszym… Owoż, gdybyż posesyjonat włość jaką przedawał, a krewniaków pominął, służyło owym prawo retraktu, czasem i prawem odkupu zwane. Najkrócej prawiąc, nabywca tejże włości obligowan był ją odstąpić takiemu pominiętemu krewnemu, jeśli się ów objawił i pokrewieństwa swego dowiódł, za tąż samą cenę, co jej był samemu zapłacił. Prawo wygasało po trzech latach i trzech miesiącach od daty sprzedaży, o cośmy się ongi z Torlinem spierali gdy ów głosił że lat jeno trzech i trzech dni, czegom mi się potwierdzić nie udało, zatem na odpowiedzialność Zygmunta Glogera i onegoż "Encyklopedyi Staropolskiej", tudzież Zofiji de Bondy i onej "Słownika rzeczy i spraw polskich" ostanę przy swojem. Przez wzgląd na ów czas krewnym służacy trafiały się i czasem oszukaństwa przy antydatowaniu kontraktów, co jednak krótkie nogi miało, gdyż transakcyje gruntowe mus było zgłaszać w trybunale i takową niezgłoszoną łacno było oprotestować. Więcej przemyślnem wybiegiem byłoż onej po cichu w trybunale rejestrować "przy okazji" zgłaszanej umowy niby dzierżawnej, gdzie nabywca na owych lat trzy z kawalcem właścicielowi włości dzierżawił, a ów grosz za ową arendę cichcem nabywcy nazad odsyłał, luboż i samemi kwitami rzecz fałszywie potwierdzał. Proceder ów koniec końców konstytucyją sejmową Anno Domini 1768 unieczynniono, de facto w Polszcze swobodny nareście obrót ziemią wprowadzając.
   Za sposobnością spomnieć się godzi, że to Kościół był tąż siłą, której owe prawa wielce były nie w smak, bo przecie nie na to klechy latami jakiej dewotki urabiały, by grontów wycyganić, by się po takim znoju i trudzie, miasto profitów spodzianych, jaki krewny objawiał i wszytko psu na budę... W Polszcze tak Małej, jak i Wielgiej nie nadto się przyjęła nowinka trzecizny, aliści w Litwie owszem i tam spod prawa retraktu trzeciej można było ująć części, którą właściciel dowolnie mógł rozporządzić i krewnym nic było do tego. I to właśnie byłaż woda na księży młyn, temuż klechowie szczwani niemałej natężali chytrości, by od jakiego pobożnego i o duszę swą stroskanego, całej rodowej majętności, pokoleniami gromadzonej i pomnażanej, darowiznami za duszy zbawienie wycyganić… Nie nowe to w dziejach Kościoła rzeczy, aliści idźmyż ab ovo… Początkiem się majętność kościelna w Polszcze jeno z książęcych i królewskich nadań brała, co jednako cale nie znaczyło, by tegoż skąpo być miało! Anno Domini 1136 arcybiskup gnieźnieński miał już 136 wsi własnych. Na dobra kościelne utarło się miano „dóbr martwej ręki”. Przyczyna w tem, że podług prawa kanonicznego, dochodów kościelnych na cztery części dzielono, z których jedna miała iść na biskupa zwierzchniego, wtóra na utrzymanie kleru przy kościele, trzecia na biednych w parafii i nareście czwarta na koszta nabożeństw, ogólniejsze kościoła samego i służby kościelnej (organisty, kościelnego etc.) utrzymanie. Plebanowi zatem nie lza było grontów mu nadanych przedawać, bo z tego się przecie mieli jego następcy utrzymać, tedy gadano, że Kościołowi dać gront łacno, zasię wydrzeć… to już niczem z zaciśniętej zmarłego ręki co wyjąć probować… O tyleż to słuszna, że prawdziwie owe dobra niejako dla obrotu grontami martwe były. Później jeszczeć i powszechność testamentów, gdy te się rozpowszechniły, tegoż i jeszcze rozumienia przydały, że się te kościelne gronta tą głównie drogą, zapisów po zmarłych, powiększały…
  Aliści nie tylko…:) Od XII wieku bowiem extraordynaryjnie rozwinęło się zjawisko fałszerstw zakonnych. Znawcy przedmiotu piszą nawet o wielce specjalizowanych „klasztornych szajkach fałszerzy”! Jako kto się oburzać będzie, że to postępki niegodne, temu przypomnieć przyjdzie, że całe papiestwo swej pozycji wyjątkowej fałszerstwu przecie zawdzięcza, które bodaj czy nie do najpryncypalniejszych w dziejach totus mundi się liczy… Mowa, oczywista, o tzw. „donacji Konstantyna„…
  A że, jak widać, przykład szedł z samej góry temuż i braciszkowie w trepeczkach luboż i sandałkach, niewielkich mieli skrupułów, by powinność swą czynić… Po części w obronę ich biorąc, mniemam, że niektórzy szczerze wierzyli, że nie tyle fałszują, co „odtwarzają” dawne zaginione pergamina, a wszytko oczywista dla wiekszej chwały Bożej i danegoż klasztoru… Nawiasem: jakoby o tem procederze nie wiedzieć, to znane przecie już i uczniom klas najpierwszych wieści o Krzyżakach, nadania Konrada Mazowieckiego fałszujacych, zdają się być łotrostwem extraordynaryjnym… Tem ci czasem, jako na epokę wejrzeć i zjawiska powszechność, to łotrostwo to owszem, nie leda jakie, przecie czasowi swemu zwyczajne, osobliwie jako jeszczeć i na to wejrzeć, że Krzyżaki też mnichy…
  Skali zjawiska niechaj to dowodzi, że jakoż nam z XII wieku mieć autentycznych dokumentów książęcych wszytkiego trzy, tak podrobionych ex posta na imiona xiążąt tamtego czasu aż siedemnaście! Licząc do schyłku XII wieku mamyż wszytkich pergaminów polskich luboż z Polską związanych jakie 150, z czego 46 to dokumenta przez Kościół sfałszowane dla dowiedzenia swych praw rzkomych do tej, czy inszej majętności!
 Prawdziwem jednak dla Kościoła dobrodziejstwem stały się testamenty, które z pierwotkiem XIII wieku i w Polszcze się zjawiły. Testamenta prawem retraktu obciążone nie były, temuż ich oprotestować nijak nie szło. Starczyło jedynie rycerzykom naszym w uszy sączyć ustawiczną pieśń o zbawieniu duszy onych, której wielekroć łacniej dostąpią, byle jeno włości swych na klasztor, czy na biskupa zapisali… W ostateczności zawżdy szło po spraktykowany oręż fałszerski się schylić… Takoż i wrychle o dobrach kościelnych owa martwa ręka śród gminu pojmowana była, że to na testamentów literze majętności kościelne wzrosły.
  Dodajmyż k’temu, że wiekiem XIII Kościół powszechnie dóbr swych komasował, bez pardonu rugując chłopów książęcych i drobniejszych rycerzów tam, gdzie jakie przez nich posiadane enklawy na zawadzie w połączeniu jakiej zgrabnej całości stały… Dodajmyż i insze spomniane łotrostwa, to nam nie dziwne, że jako się kraj nasz na powrót w jedno zebrał, walka z tąż kościelną zachłannością jednem z najpryncypalniejszych celów się władcy konieczną stała, bo prawdziwie poczęło to już i interessom państwa całego zagrażać. Kazimierza króla dla najrozmaitszych przyczyn zwano Wielkim, aliści niechybnie i dla tej, że wziąwszy klechów pod dozór, zarządził wielkiej operacyj przepatrzenia tytułów własności i za najmniejszem nieautentyczności podejrzeniem, luboż i dla pergaminów stosownych braku, włości owe Kościołowi odbierano i ku królewskim przypisywano grontom… Części majątków klasztory, takie jak starosądecki czy szczyrzycki, na pograniczu leżąc, potraciły na rzecz właśnie spraw z obronnością związanych. Czas był po temu najwyższy, bo epoka poprzednia się niesłychaną pogardą dla tychże spraw w pamięci ludzkiej zapisała… Pozwólcie, Lectorowie Mili, przytoczyć Wam tu ustęp z kroniki Janka z Czarnkowa, w którem ów opisuje jakże to spraw takich w jego czasach zwyczajnie prowadzono:

„Tegoż roku trzeciego dnia przed świętem Jana Chrzciciela, przybyli na Kujawy szlachetni mężowie: Dobiesław, kasztelan krakowski, Sędziwój z Szubina, wojewoda kaliski, i mistrz Jan z Radliczyc, archidiakon i kanclerz krakowski, udając, że mają od króla polskiego i węgierskiego, Ludwika, władzę przywracania nieprawnie zabranych dziedzictw oraz wymierzania sprawiedliwości skarżącym się na starostów. Nazajutrz po św. Janie Chrzcicielu kazali ogłosić na rokach walnych w Brześciu, aby wszystcy, którzy żądają zwrotu zabranych dziedzictw, przedstawili im swoje przywileje, oraz aby podali na piśmie skargi na starostów. Wziąwszy mnóstwo skarg i przywilejów, pojechali w następny piątek dalej, do Kruszwicy, w sobotę — do Strzelna, w niedzielę — do Mogilna, w poniedziałek — do Trzemeszna, we wtorek — do Gniezna, a w czwartek przybyli do Poznania, gdzie pozostawali aż do wtorku. Ciągnęli do nich tak duchowni, jak świeccy, którzy doznali niesprawiedliwości i żądali zwrotu zabranych dziedzictw, i jechali za nimi aż do Kalisza, do drugiego dnia po św. Małgorzacie. Ci zaś na usprawiedliwienie swoje twierdzili, że na dzień św. Jakuba powinien przybyć biskup krakowski, Zawisza, bez którego przywrócenie dziedzictwa i załatwienie innych spraw było im przez pismo królewskie wyraźnie wzbronione. Tym sposobem wszyscy, którzy mieli nadzieję na odzyskanie dziedzictw i na prawne zadośćuczynienie za krzywdy, widząc, że z nich się tylko naigrywają, niezadowoleni, z opróżnionymi sakwami, wrócili do domu. Tamci zaś, jeżdżąc po całej ziemi i robiąc wielkie wydatki, dopiero po św. Jakubie powrócili do Krakowa.”
  Nadto by się tu już i może długo nad tem rozwodzić, pewnie więc jeszcze kiedy do tematu nawrócim, tu jeno dla porządku rzekniem, że większa część tego, co Kazimierz rewindykować poradził, za władztwa Jagiełły-neofity na powrót w ręce kościelne trafiła…

14 komentarzy:

  1. To, że coś jest przez Kościół sygnowane, nie oznacza zaraz, że to prawda. Zwłaszcza, gdy idzie o dobra materialne. Dlatego należy zakony rozwiązać, dobra odebrać, kler do ubóstwa przymusić - niechby życie onego bardziej ewangeliczne opowiastki przypominało.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wskrzesić idee ś.p. Stanisława Staszica, nota bene też xiędza...:)) Ja jestem za, choć zakony by się przydało traktować indywidualnie: tam gdzie owi sobie gospodarczo nieźle radzą dla chwały jakiego sera od ośmiuset lat tam czynionego, luboż piwa od pięciu wieków warzonego i łapy po cudzy grosz by nie musieli wyciągać: czemu nie ?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Dar Konstantyna to bajka i łgarstwo, o czym było wiadomo od początku. W 1440 roku papieski sekretarz Laurentius Valla, definitywnie zdemaskował fałszerstwo, ale dopiero w 19 wieku Watykan się do tego przyznał, co i tak niczego nie zmieniało, więcej, do dzisiaj historiografia kościelna się na tym opiera.  U zarania nowożytności Aleksander VI, papież rozpustnik  , opierając się na owym "darze Konstantyna" , zażądał od Wenecji, by ta, przekazała na rzecz Kościoła,  swoje wyspy na Adriatyku.  W odpowiedzi  poseł Wenecji zaproponował szyderczo Jego Świątobliwości odnalezienie dokumentu Constitutum Constantini, i zapewnił, że na odwrocie  papież zobaczy uwagę, iż Adriatyk należy tylko do Wenecji. 
     Na temat "cudu piotrawińskiego "( biskup wskrzesił zmarłego , by ten poświadczył, że ziemię sprzedał   )  wypada napisać tyle, że nie zna go sam Kadłubek ( wielki bajarz ), nie wspomina słowem bulla kanonizacyjna, ani nawet Miracula Sancti Stanislai, lecz  dopiero  Vita minor s. Stanislai. "Cud"  ten stał się zasadniczym elementem legendy świętości biskupa, dzięki propagandzie słownej i plastycznej. Wielka to musiała być siła, bo Stanisław został patronem  ładu moralnego w Polsce.  

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak na demaskacji zeszło, bo dokument przecie gdzie z VIII czy IX wieku się wiedzie. A skoro papiestwo jest dziś tym, czym jest, całe swe istnienie opierając na fałszu i kłamstwie, no to jak tu nie przyznać racji Goebbelsowi ?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Szczerze? Że w instytucji tej łotrostwo za łotrostwem, nie dziwi mnie wcale. I to po dzień dzisiejszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego tylko po dzisiejszy? Ta instytucja jeszcze trochę pociągnie, a zdychać będzie długo i boleśnie dla wszystkich zainteresowanych, zaś łotrostwo i zakłamanie towarzyszyć jej będzie do ostatniego tchu...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Prawo retraktu obowiązuje  obecnie w Polsce. Ustawa z 5.08.2015 o kształtowaniu ustroju rolnego  (Dz.U.2015, poz. 1433. Oczywiście towarzyszy temu ideologia wskazująca, że ma to służyć instytucji tzw. sąsiedzkiego prawa pierwokupu w celu kształtowania racjonalnej struktury gruntowej polskich gospodarstw rolnych.  Tak jest, bo prawo pierwokupu jest narzędziem publicznoprawnej kontroli obrotu nieruchomościami rolnymi. Jakby kto pytał - to jest ustawa z 19.10.1991 o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa oraz ustawy z 11.04,2003 o kształtowaniu ustroju rolnego. Oczywiście, prawo retraktu  dotyczy także  gruntów, które za przysłowiową złotówkę, albo ( dla zamydlenia oczu maluczkim) sprzedawana są  hierarchom za 5 % realnej wartości. Następnie grunt jest dzielony błyskawicznie na działki i sprzedawany temu, kto da więcej. Mamy więc klasyczne prawo pierwokupu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klasyczne to jest tu raczej prawo kaduka, na prawo upozorowane i jak każde takie, tysiączne do nadużyć dające możności... Przykre to, ale ja już straciłem nadzieję na to, że w tym kraju młynarz może się wydrzeć na króla ("są jeszcze sądy w Berlinie!").
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Historia lubi powtórki. Kazimierz zabrał, to od Jagiełły wycyganili. Zapewne  paśnik uzupełniono odsetkami.  W marcu 1950   przejęto niemal 160 tysięcy hektarów  gruntów  kościelnych.  Obrazowo - tyle wynosi obszar całej Puszczy Augustowskiej, także na  terytorium Litwy i Białorusi.  W 1989 roku  usłużni posłowie naprawili błąd  i zwrócili w trybie pilnym 160 tysięcy hektarów gruntów.  A to na podstawie  ustawy z  17 maja 1989 o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w RP . Do dzisiaj przedstawiają dokumenty, że należy się jeszcze to i tamto. I otrzymują, z pocałowaniem ręki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście znam historię przywrócenia Kościołowi gruntów, rzekomo skonfiskowanych przez Niemców, a potem jako mienie poniemieckie przez władze PRL. Tyle, że zakon owe grunty przedał za dobry grosz pod stację doświadczalną nasienną jeszcze w 1938 roku!
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Fałszerstwa dokumentów to jedno. Ale fałszerstwa relikwii to też żyła złota. Kto nie słyszał o chuście św. Weroniki?  Jej dzień to 12 lipca, co formalnie uwierzytelnia istnienie tej osoby. W Bazylice św. Piotra  została upamiętniona posągiem Francesca Mochi z 1632 roku. Problem w tym, że Weronika nigdy nie istniała. Kobiety o tym imieniu nie ma w oficjalnym wykazie świętych. W 1991 roku Jan Paweł II w szóstej stacji zmienił treść słów, usuwając  Weronikę . To był upadek mitu, nadto  co najmniej powątpiewanie w autentyczność twarzy odbitej  na chuście. Z chustą jest jeszcze inny problem.  Autentyczna ma być właśnie w Bazylice. Nie kto inny, tylko Juliusz II, kładł u podstawy filaru św. Weroniki kamień węgielny pod budowę tejże bazyliki.  Ale w sanktuarium w Manopello  też mają autentyczną chustę. 31 sierpnia 2006 Benedykt XVI odwiedził Manopello i oddał cześć autentycznej chuście, negując wiarygodność przedmiotu znajdującego się w Watykanie. Fałszywa czy nie, bez znaczenia. Istotne, że kapucyni kasują  prawdziwe euro. 

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Relikwie tą pątnicy, pątnicy to pieniądze przez nich zostawione po całej trasie pielgrzymki, tandem trzeba tegoż zjawiska traktować jako średniowiecznego marketingu, na ściągnięcie specyficznej grupy turystów obrachowanej.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Wstrząsający tekst, zwykle o kościelnych łotrostwach cisza w publikowaniu. Myślę o współczesnych imperiach kościelnych wspieranych z budżetu państwa i okradaniu obywateli. A wszystko w imię Boże.
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy aż wstrząsający? Przyznam, żem tak nigdy o tem nie myślał, znając, że to codzienność od wieków nasza... A że wielu nie widzieć woli, to insza...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)