Okrom święta swego właściwego, szwoleżerowie czcili takoż wymarsz słynnej "siódemki" Beliny (2 sierpnia, czyli poprzedzającej wymarsz "Kadrówki" legionowej właściwej) i dzień imienin Komendanta, którego jeszczeć w 1919 uprosili na szefa pułku. Dygresyją czyniąc niedużą objaśnić przyjdzie, czemże taki szef dla pułku był. Otóż w pułkach przed wiekami formowanemi częstokroć k'temu przychodziło, że jaki bogacz pułku własnem wystawił sumptem, przecie uznając własnej w tejże dziedzinie niekompetencyi, komu inszemu komendy poruczył, sobie jeno owo nominalne szefostwo zachowując. Z czasem utarło się osobliwie w pułkach godniejszych, z tradycyami, że to pułk persony jakiej znamienitej suplikował, by raczyła pułkowi być kimś na rodzaj matki chrzestnej, patrona luboż i jakiego przewodnika duchowego... Czasem i persony nieżyjace tak honorowano za zgodą familijej luboż i bez, jeśli to bez mała jaki heros był narodowy... W Anglijej, gdzie tegoż obyczaju się z dawna zażywa, pułkom szefują następca tronu luboż insi znamienici członkowie domu panującego. We Francyjej obyczaj ten ma więcej korzeni w rodach wielkich, chocia nie królewskich. W Polszcze Międzywojnia dwa jeno pułki szefów miały nominalnych niemal od początku swego istnienia: szwoleżerowie Marszałka i 8 Pułk Ułanów Księcia Poniatowskiego.
Okrom nich było jeszczeć i wiele inszych pułków, które się o uznanie ich szefów u zwierzchności dobijały, a jak to ciężkie były termina i jak wielgi k'temu opór w ministerium wojskowem niechaj exemplum 9 Pułku Strzelców Konnych świadczy, które o uznanie za swego szefa jenerała Kazimierza Pułaskiego wojował od 1921 roku, by nareście 14 maja 1936 stosownego w tej mierze ordonansu uzyskać ... Szczęśliwcy szwoleżerowie, niewątpliwie dla związków swej kadry z Komendantem szczególnych, tegoż zaszczytu już w grudniu 1919 dostąpili i od tejże pory mogli na mundurze nosić naramienniki z inicjałami szefa pułku*, takoż odznakę pułkową z temi samemi inicjałami, co najlepiej na tejże widać fotografijej:
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Odznaka_1pszw.jpg&filetimestamp=20120213132236
Inszy wyróżnik ważny to czapka dla szwoleżerów charakterystycznie okrągła. Ułany i szasery (strzelcy konni) używali rogatywek, dziś mniemanych za powszechne polskie kawaleryjskie głowy nakrycie...
W dzień święta pułku szwoleżerowie defilowali pieszo (!) przez całą długość swej ulicy (Szwoleżerów). Na czele zaś maszerowali razem wszytcy dotychczasowi dowódcy pułku, w rzędzie idąc z dowódcą tegocześnym i pospołu z niem razem składali meldunek jenerałowi defiladę przyjmującemu. Czasem to i zabawne było, bo defilady odbierał który z jenerałów młodych, a w rzędzie szedł i meldował starszy odeń stopniem Orlicz-Dreszer:)
Pisałem tu cyklu całego z końcem czerwca o Wieniawie, personie której szwoleżerska nowożytna legenda tak wiele zawdzięcza. Długoszowski przecie nominalnie szwoleżerami dowodził jeno dwa lata (1926-28), a tak się z niemi za jedno uważał, że jeszcze w 1932, gdy jenerałem został, to regulaminowi wbrew, nadal na kołnierzu kurtki polowej i płaszcza nosił szwoleżerskie naszywki. Również i na szaserach (tem razem nie strzelców konnych a spodnie mam wyjściowe na myśli:) nosił ciągle szwoleżerskie (amarantowe z białą pośrodku wypustką), nie generalskie lampasy... Dla tejże przyczyny kpiarze zwali go pierwszym generałem szwoleżerów, co najwidniej Wieniawie miast przykrości, jeno wielgi assumpt do dumy czyniło. Za Wieniawowego władztwa też i najwięcej się szwoleżerowie z miastem zbratali, niemal każdej uroczystości swą obecnością uświetniając. Tajemnicą też i poliszynela było, że Wieniawa, gorący zwolennik idei pojedynków, szwoleżerski maneż nieomal publicznie otwartym na wszelkie tego typu imprezy uczynił...
Wielu oficyjerów pułku doczekało się adiutantowania u Marszałka, czemuż się i nie ma co dziwić, bo gdy Ów Wieniawie był różnych misyj poruczał z wyjazdami związanych, dał też i Długoszowskiemu placet by Mu ten inszych adiutantów wyszukiwał. A gdzież miał szukać Wieniawa, jak nie w szwoleżerskich koszarach?
Temuż i przymówka szwoleżerom niejedna, że się protekcyją na belwederskie cisną posady i kariery, temuż i żurawiejki złośliwe:
"Ciesz się młody szwoleżerze,
Masz protekcję w Belwederze."
Masz protekcję w Belwederze."
"Chcesz mieć wstęgi i ordery?
Idź zamiatać Belwedery."
takoż i te; na starania o nominowanie ich Gwardią
Narodową (po rozformowaniu Szwadronu Przybocznego Prezydenta Rzeczypospolitej w
1926 roku, gdy to któryś- zazwyczaj drugi - szwadron ze szwoleżerskiego pułku
pełnił de facto obowiązki dzisiejszej Kompanii Reprezentacyjnej):
"Kręcą dupą, kręcą głową,
Chcą być Gwardią Narodową."
Chcą być Gwardią Narodową."
"Szwoleżerski górą bierze,
Przy protekcji w Belwederze."
Przy protekcji w Belwederze."
"W Belwederze na kwaterze,
Pośpisz bracie szwoleżerze."
Pośpisz bracie szwoleżerze."
"Siedzą sobie tak w Warszawie,
Przy kieliszku i przy kawie."
Przy kieliszku i przy kawie."
"Cała kupa jest frajerów,
W pierwszym pułku szwoleżerów."
W pierwszym pułku szwoleżerów."
"Więcej panów niż frajerów,
To jest pierwszy szwoleżerów."
To jest pierwszy szwoleżerów."
"Trochę panów i malarzy,
To jest pierwszy pułk koniarzy."
To jest pierwszy pułk koniarzy."
"Z adiutantów i lekarzy,
Ma Warszawa pułk gówniarzy."
Ma Warszawa pułk gówniarzy."
Wielce, jak widać, złośliwe te
żurawiejki...widno to inszym sielnie na sercu leżało, owa szwoleżerska z
Belwederem zażyłość. Wytykano nawet i Wieniawie, że z jednostki bojowej fircyków
uczynił jeno do parad się nadających... Czy słuszna? Wrzesień pokazał, że
bynajmniej...
Dzisiejsi tychże arcyzacnych tradycyj
nosiciele to pospołu zawodowcy z czerwonemi beretemi w miejsce rogatywek
nierogatych:), co się z koni na dziś więcej akuratne śmigłowce przesiedli, czyli
1 Dywizjon Szwoleżerów w 25 Brygadzie Kawalerii Powietrznej
http://www.specops.com.pl/naszywki/jednostki_aeromobilne/jednostki_aeromobilne.htmoraz wolontarze-zapaleńcy co własnem sumptem i pracą wystawili Ochotniczy Szwadron Kawalerii im. 1 Pułku Szwoleżerów, za co im cześć i chwała nieprzemijająca:
http://www.szwadron.ckmedia.pl/kim.html
I na koniec jeszcze jednej persony spomnienie... a właściwie dwóch: majora Adama Królikiewicza, co właśnie w szwoleżerach był służył i jego "odwiecznego" rywala pułkownika Karola Rómmla, brata jenerała Juliusza Rómmla. Major Królikiewicz, nasz pierwszy w dziejach medalista olimpijski** i pułkownik Rómmel, który na pierwszą swą Olimpiadę (Sztokholm 1912) jechał jeszcze w barwach carskiej Rosji, a medal zdobył w cztery lata po Królikiewiczu (Amsterdam 1928). Obaj w żywota schyłku służyli Wajdzie za konsultantów przy filmów kręceniu. Jakem tu już i nieraz Wajdy był ode czci i wiary odsądzał za scenę w "Lotnej" gdzie ułan szablą siecze lufę czołgu, tak insze tam sceny z końmi: z atakiem na lance, na szable, tudzież insze konne popisy, są jako i najwięcej prawdziwe, a sam Rómmel, co już miał wówczas niemal ósmy na karku krzyżyk, wystąpił był w epizodzie jako ksiądz-weteran młodzikom konia ujeżdżanie ukazujący... takoż i monety pod kolanem utrzymywanie...:)
Królikiewicz zasię przy kręceniu do "Popiołów" szarży pod Somosierrą był żywota postradał w sensie jak najwięcej dosłownem :((... ale niechże o tem świadek naoczny, Daniel Olbrychski, opowie:
- "Królikiewicz koniecznie chciał poprowadzić szarżę. Było to zadanie prawie tak samo trudne jak tamta prawdziwa szarża w Hiszpanii. (...) Filmowa Somosierra może nie była tak trudna do sforsowania, niebezpieczeństwo tkwiło raczej w skali przedsięwzięcia. Ludzie mieli jechać na dziesiątkach ogierów, niewyjeżdżonych, poirytowanych, w pełni sił reprodukcyjnych. (...) Major Królikiewicz był w ekipie chyba konsultantem, ale widocznie jego serce kawalerzysty i oficera nie wytrzymało, bo kazał sobie osiodłać ogiera i stanął na czele oddziału. Na nic zdały się prośby jeźdźców i samego Wajdy. Reżyser mówił, że opinie majora są potrzebne ekipie. Sfotografowanie go w tłumie galopujących koni i ludzi nic nie da...
- Próba. W pewnym momencie konie z twardej ziemi wpadły w galopie na bardziej miękkie podłoże, przygotowane już do kopania wilczych dołów. Ziemia nie była na tyle miękka, żeby koń się przewrócił, ale wystarczyło, że się potknął. Tak właśnie stało się z ogierem Królikiewicza.
- Siedziałem z ekipą w samochodzie i widziałem, jak major wylatuje z siodła. Gdyby koń się przewrócił, upadek człowieka nie byłby tak niebezpieczny – spadłby wówczas z mniejszej wysokości. A tak Królikiewicz połamał sobie w wielu miejscach kręgosłup. Po kilku tygodniach skonał w szpitalu.
- Kiedy odwiedzałem go w klinice, twarz miał wykrzywioną grymasem bólu. Ale
starał się uśmiechnąć.
– Rómmel umarł na grypkę – mówił – a ja przynajmniej z szablą w ręku... - Major miał na myśli brata słynnego generała, który bronił Warszawy. Znakomitego jeźdźca, reprezentanta cara na olimpiadę, no, jedną z legendarnych postaci tamtych czasów. On i Adam Królikiewicz – dwóch wspaniałych polskich jeźdźców XX wieku"***
* po śmierci Marszałka w 1935 roku jeden naramiennik szwoleżerowie zaczęli nosić czarny, na znak żałoby.
** Olimpiada w Paryżu w 1924 roku, brązowy medal za konkurs skoków przez przeszkody (koń Picador)
*** Anegdota tak piękna, że aż prawdziwie żal ją psuć faktami: Królikiewicz zmarł 4 maja 1966 roku w wieku 72 lat, Rómmel - starszy od Królikiewicza o sześć lat, zmarł ... niemal rok później, bo 7 marca 1967 roku.
czyżby to pan Daniel podkolorował opowieść o fakty nie dbając?
OdpowiedzUsuńNa to wychodzi...:) Choć słowa o szabli w ręku zapewne może i padły, to najpewniej te o Rómmlu już pan Daniel w usta umierającego włożył...
UsuńKłaniam nisko:)
Witaj
OdpowiedzUsuńKawał historii, jak zawsze ciekawie podany, dzięki :)
Pan Daniel coraz bardziej traci w moich oczach, fizycznie i nie tylko.
Pozdrawiam serdecznie :)
No cóż... o gustach się nie dysputuje:) Mnie się zdaje, że go z latami coraz więcej doceniam, ale za to co czasem powie, niźli za to, co zagra...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Nie znam się na szwoleżerach, ale zauważyłam, że harcerze przejęli od nich dbałość w budowaniu swojego wizerunku: oznaki, barwy, piosenki, tradycje.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Nie wiem czy między tem jaki związek istnieje, a skauting zda się od zarania miał tychże cech już niemało, a przecie za Małkowskiego i Baden-Powella czasów mało kto już o pierwszych szwoleżerach pamiętał, a czas drugich jeszcze nie nadszedł...
UsuńKłaniam nisko:)
Myślę o harcerzach z tych czasów, gdy sama byłam drużynową, szczepową czy komendantką obozu harcerskiego. Mam stopień podharcmistrza.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Jam się jeno białej pod krzyżem podkładki dorobił:) Czuwaj zatem, druhno:)
Usuńwięc pijmy wino, szwoleżerowie,
OdpowiedzUsuńniech troski zginą w rozbitym szkle,
gdy nas nie będzie, nikt się nie dowie,
czy dobrze było nam, czy źle.
serdeczności:)))
a konkurs dopiero w poniedziałek sie zaczyna:))
Szczęśniem brodaty, to i włosie rumieniec konfuzyi pokrywa...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńPrzychodzę nie w sprawie szwoleżerów, ale już z najlepszymi życzeniami wesołych i zdrowych Świąt z pysznymi miodami i winkami.
Pozdrawiam serdecznie.
Na to, mniemam, jeszcze czasu nastarczy, chyba ze się WMPani juz teraz w peregrynacyję jaką wypuszczasz...:) Tem niemniej z serca za pamięć dziękujęć i za te życzenia; od się zaś życzę. by zdrowia nastarczyło i na po Godach, takoż jako i tych pyszności:)
UsuńKłaniam nisko:)
Przypomniały mi się opowieści ojca mojego z lat, kiedy nie było telewizorów i wieczorami siadywaliśmy w pobliżu ciepłego pieca i słuchaliśmy opowieści. Niewiele z tego zapamiętałam, ale atmosferę tych rodzinnych wieczorów, owszem. Dziś ze wzruszeniem wspominam te czasy, kiedy byliśmy razem. Historia zostaje i opowieści czytam chętnie, choć wiedza moja w tym zakresie jest zaledwie dostateczna. Pozdrawiam najserdeczniej.
OdpowiedzUsuńBo tez i fakta zawsze gdzie wyszperać idzie i odświeżyć, natomiast tejże atmosfery nic już nie wyczaruje i nie wskrzesi, tandem słusznie, że tegoż WMPani pamiętasz najwięcej:)
UsuńKłaniam nisko:)
Co do faktów to jestem ciemna ,ale potop oglądałam ,a i Orbryskiego bardzo lubię ,pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńA po konterfekcie to bym nigdy nie rzekł żeś WMPani jakiej ciemnej karnacji, czyli też brunetką:)Co się aktora tyczy, to na to on jest, by się podobał, choć ja aktorki wolę podziwiać:)
UsuńKłaniam nisko:)
Cóż dodać, inne czasy, wartości które dzisiaj jakby mniej w modzie. Pokłony przedświąteczne.
OdpowiedzUsuńNa szczęście i dziś nie brak ludzi, co się modą nie zanadto przejmują:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ponieważ nie kryję się z moją niechęcią do wojskowości, więc mam nadzieję, że już przywykłeś i nie weźmiesz moego pytania za jakiś afront, a jedynie za niewiedzę profana - cywila. Czy tylko oficerowie byli pełni takiej swoistej, wojskowej kokieterii, manii pierwszeństwa, uroku akselbantów, epoletów i lampasów, czy zwykli, szeregowi żołnierze formacji konnych też nie byli od tego wolni?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Niechęć, jeśli dobrze pomnę, nabyta, zatem może i uleczalna:)) Zełgałbym, że się żołnierze o to miejsce w szeregach bili, aliści nierównie więcej niż dziś znanem było zjawisko swoistego pułkowego etosu, który sprawiał, że i najostatniejszy ciura był dumnym ze swej przynależności pułkowej, a niejeden i tęgo za tem zabiegał... A skoro już weszli między wrony...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Bynajmniej...tak to już jest, ze czas pozwala oceniać...a bywa, ze sprzeczności wiele z różnych ust padają. Niektórzy to samo widzą inaczej, inne słowa w usta wkładają...
OdpowiedzUsuńWachmistrzowi pozdrowienia zostawiam :)
Taż i prawa do myłki zwykłej Panu Danielowi nie zaprzeczam... Choć mimo wolej ów tu fałsz zatem głosi:)
UsuńKłaniam nisko:)