03 lipca, 2013

Zapowiedź...

  Z każdą kolejną rocznicą jakich powstań nieudałych naszych te się rodzą pytania, zali onych wszczynać było warto... I choć różnie tych pytań stawiają, a i różnie odpowiadają na nie, konkluzyj jakich temu nigdy nie ma jednoznacznych, osobliwie takich, co to by ich warto złotemi zapisać literami w marmurze jakiem i kolejnym przekazywać pokoleniom... A szkoda, choć mniemam, że tu najwięcej by dała odpowiedź na pytania, których nikt nie zadaje, bo respons jeno domniemanym być może: zali ci, co do sprawy tej byli przywiedli (i nie jeno o powstania tu chodzi), by możność mięli konsekwencyj czynów swych poznać przódzi, zali by tak przy swojem obstawali upornie?
Jeśli idzie o jenerała Bora-Komorowskiego, to jest to ta z sytuacji bodaj jedyna, gdziem tego niemal pewnym, że ów by od powstania w Warszawie odstąpił... Zali by tego samego uczynili gorącogłowi spiskowcy, co insurekcyję zimową Roku Pańskiego 1863 wszczęli? Nie wiem... Podobnie jak tegoż samego rzec nie mogę o ich poprzednikach, listopadową nocą ku Belwederowi spieszącym, ni o pułkowniku Becku, w maju 1939 roku w Sejmie głoszącym, że „My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor!”... Becka wspominam tu nie tyle jako personę odpowiedzialną, co raczej jako głos charakterystyczny ówcześnych elit naszych, co do których doprawdy dziś rzec by trudno, zaliżby znając straty przyszłe na substancyi narodowej, takoż fiasko idei im przecie w młodości najdroższej: niepodległości, nie poszli by w ślady pragmatycznego Komendanta swego, co jak inszych nie miał możności, to umiał się i nagiąć do udanego bądź rzeczywistego służenia zaborcy, byle tego, co już zdobyte, nie przetracić... I któż wie, czy idąc ówcześnie drogą, którą ostatecznie poszli i Rumuni, Słowacy czy Węgrzy, jako naród byśmy może mniej wyszli z tej wojennej zawieruchy obolałemi...
  Realizm polityczny ma w tradycji naszej prasę wyjątkowo paskudną i dziwić się temu trudno, skoro niemal za każdem razem kolejni zdrajcy i odstępcy narodowej sprawy, gęby niem sobie wycierali, zaprzaństwa uzasadniając własnego... I w rzeczy samej cieniuśka to by była granica, jedno od drugiego oddzielająca, której podług mnie, czasem jeno cel nadrzędny i ostateczny by zjawiska oba różnił... Choć pewnie znów mi tu kto rzeknie za chwilę, że Wielopolskiemu takoż szło jeno o ojczyzny pomyślność i Narodu dobro... Choć ja bym tu radziej zbiorowej był naszej przywołał narodowej mądrości, co z końcem 1956 roku, pomimo wzburzenia niemałego i nastrojów niemal rewolucyjnych, sprawiła, że NIE poszedł ten naród krwawem i tragicznem węgierskim śladem, a i w części jakiej i w późniejszych przesileniach się raczej był ścieżki Gandhiego był trzymał, niż tradycji nakazującej sięgać po to, co tam by kto możność miał: od kos po butelki z benzyną... Chciałbym ja wierzyć, że w gorzkiej węgierskiej z roku tamtego dykteryjce* przynajmniej w odniesieniu do narodu naszego, jest to prawdy ziarno, jaką trwałą zmianę postaw tu upamiętniające...
A po cóż ja Wam tu prawię tego wszytkiego, skoro to ani rocznica nijaka, osobliwie tych insurekcyj czy inszych motyk na słońce wzniesionych? Ano bo bym Wam chciał epizod z dziejów narodu inszego wystawić, co na tej drodze ku własnej chwale i wielkości zatrzymać się nie umiał i ku czemu go też to przywiodło... Ale, że tego by nam tu dzisiaj ponad wszelką miarę było, to rzeczy podzielim i onej przestrogi uszykuję na pojutrze...


* - na odpowiedzialność Jegomości Profesora Paczkowskiego powtórzę, że tak ponoć owi natenczas mówili, że się sami „...zachowali tak, jak zazwyczaj się zachowuję Polacy: zrobili powstanie. Polacy za to zachowali się tak, jak zazwyczaj zachowują się Czesi: poszli na kompromis. Czesi za to zachowali się jak świnie, bo nie zrobili nic!”

10 komentarzy:

  1. Vulpian de Noulancourt3 lipca 2013 11:30

    Nas od niepamiętnych lat uczono, że wyrazem patriotyzmu jest dać się pięknie zabić, żeby wdowy mogły chodzić w czerni, pijani poeci pisać rozdzierające serca wiersze, a następne pokolenia czcić swych tragicznie poległych pod sztandarami. Gloria victis! - wmawiali nauczyciele także moim dzieciom (w końcu: ledwie parę lat temu).
    W tym świetle aż dziw, że ktokolwiek się ostał pomiędzy Wartą a Wisłą.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym, czego nas uczono było i sporo o podawaniu cegły, budowaniu nowego, najpiękniejszego ze światów etc.etc. Odrzucić wszystkiego nie sposób, a i bodaj czy jest iście takowa potrzeba... Mnie jeno o to idzie, byśmy w wyborach narodowych naszych mniej używali serca i swoiście rozumianego honoru, a więcej rozumu...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy" - seryjal ten winien być lektura obowiązkową. Nie zrywy, krwią spływające, nie rzucanie się z szabelką na czołgi (wybacz, WMść historyczne łgarstwo, to metafora jeno) ale powolna, żmudna praca u podstaw - ta jest godna pochwały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łgarstwo, skoro świadome, i nie upowszechnianiu go dalej służy, wybaczam oczywista...:) Postawie Wielkopolan nic nie ujmując, bo i dla mnie ona wzorem, przecie zda mi się, że nie sposób tradycji i wyborów orężnych odrzucić... Trzeba tylko wiedzieć, kiedy i jak... I czy nas stać na to, by cenę zapłacić..
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Becka rozumiem nieco inaczej. Powiedział co powiedział, bo był graczem w grze, która nie dawała żadnych atutów, pozostawało więc grać va bank, na użytek graczy i widowni. Drapieżniki unikaja walki, gdy wiedzą, że słabszy przeciwnik przyparty do muru moze ugryźć i bez żadnej wątpliwości w desperacji skoczy do gardła. Ranny drapieżnik rzadko kiedy ma szanse przeżycia, więc ten słabszy grożąc zębami, własną skórę ocala. Tu było podobnie i rachuby były jak najbardziej słuszne, jednak niewątpliwie ranny napastnik sprzymierzył sie z innym i tak skórę uratował. To była rozgrywka jedyna dostępna i jak najbardziej słuszna, bo zaangażowana na wschodzie, rozciągnięta i z zużytym sprzętem, bez zapasów amunicji i paliwa, armia niemiecka większej wartości by nie przedstawiała, gdyby nie to że zaangażowana była mniej i zużycie środków było mniejsze niż zakładane, tym bardziej że miała gwarancje dostaw od sowieckiego sojusznika.
    Tu po prostu sytuacja przerosła wszystko co można było przewidzieć, lub nawet więcj - niż należało przewidywać, bo wtedy należałoby tylko się modlić i przyjmować co miało sie stać, z pokorą. Nie po to były te wszystkie powstania i praca u podstaw, żeby wszystko zmarnować bez oporu żadnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thema do dysputy i niebanalnej, i z pewnością rozległej, co akurat nie leżało teraz w zamiarze mojem, bo czasu tak kaducznie skąpo, że go nieledwie kwadransami wykradam... Nie uchylam się przecie ja od tego, bo może się uda w sposobniejszym czasie, tu jeno bym zasygnalizować pragnął o cóż ja bym miał do rządzących ówcześnych żalów jakich, stąd i może ten Beck nieszczęsny, jako uosobienie gremium i większego i pewnych postaw...
      Primo, że było nam pilnie potrzeba zamysł zrealizować Marszałka z wojną prewencyjną, do której w 1934 roku nie doszło... On wiedział wybornie, ku czemu zmierzamy i marzyło mu się wrzodu przeciąć w zarodku. I zamiast z fiaska tych planów konkluzyj wyciągnać jakich, by front szerokiego poparcia po temu składać począć, cóż nasi czynią? Zadowoliwszy się paru traktatami niewartemi nawet atramentu, którym ich spisano, spoczywają na laurach...a w kryzysie czechosłowackim jeszcze i jako hiena do uczty dołączają...
      Od lat dziesiątków żeśmy dziwnie jakoś wyedukowani, że wywiad to my mieliśmy i mamy, że ho ho... A tymczasem tu akurat ów na całej linii zawiódł, zbliżeń sowiecko-niemieckich nie dostrzegając... Pewnym, że nawet Rydz, Beck et consortes inaczej by może myśleli, realia skrywane znając lub przeczuwając...
      Myśl, czy nie należało za cenę suwerenności i niejakich strat, przecie nieporównywalnych z tem, co nam iście ta wojna przyniosła, towarzyszy mi od lat... I po latach przemyśleń się ja po temu skłaniam, że jednak nie... Bo może nawet, jako Madziarzy aż do 1944, byśmy uchowali Żydowinów naszych, przecie w finalnem rozrachunku byśmy ich pewnie ocalić nie poradzili, a pewnie jeszcze byśmy mieć ich krew na rękach musieli... Jakkolwiek spolegliwie byśmy nie postępowali w kwestyi korytarza, jakich wspólnych na Litwę, Łotwę akcyj, czy na Moskwę marszu, Niemcy by nie odpuścili ziem przetraconych na Śląsku, Pomorzu i w Wielkiej Polszcze nie odzyskawszy... I te już dwie są choćby przyczyny, dla których zamysł ten nie wydaje się słuszny, co nie znaczy, że wybrano najsłuszniejszy...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Kiedyś myślałem - ech chciało by się inaczej. Teraz myślę że nastąpiły zmiany w młodych charakterach. Za diabła natomiast nie wiem czy to na dobre czy złe. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego to i ja nie wiem... Pocieszam się myślą, że od zarania dziejów bodaj, starsi sarkali na młodych, a młodzi też i jakieś do starych mięli zwykle anse... po czym starzy wymierali, młodzi się starzeli i płodzili nowych młodych, a zabawa się zaczynała od początku, czasem i może nawet jakoś wpływając na losy świata, który niewiele sobie z tego wszystkiego robiąc, trwał... A czasem może się i nawet cokolwiek rozwijał...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Ryzykowna to rzecz do jednego worka, na podobieństwo kota, różnorodne sprawy wrzucić, które czytelnicy, czy chcą, czy też nie chcą en bloc kupują :-) Ryzykowna i złożona zarazem, bo każdy z przywołanych epizodów inne miał znaczenie, genezę i uwarunkowania. Być może sprawa się wyjaśni w kolejnej notce, na którą już z nieciepliwością czekam(y).
    Pozdrawiam Serdecznie z zaścianka Loch Ness

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością ryzykowna...:) I jeśli bym chciał jaki ciąg dysput o tem prowadzić, to z pewnością bym się na to nie poważył:) Ale mnie szło o pobudzenie do myślenia i analogij szukanie nad exemplum, które dopiero wystawić szykuję:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)