03 sierpnia, 2016

O 3 Pułku Szwoleżerów Mazowieckich imienia Pułkownika Jana Kozietulskiego...

 ...którego to pułku dziś święto akurat wypada, żem ongi już pisał tutaj. Dziś Was znów do toastu zapraszam, osobliwie, że potem, aż do 18 sierpnia o suchem pysku siedzieć przyjdzie, a kielichy jeszcze tylko wszystkiego w tym roku sześć razy wznosić będziecie... :((

19 komentarzy:

  1. Przed 2 laty pewna Dama prosiła o żurawiejkę, której - jak mniemam - nie otrzymała. Z 12 uciulanych wybrałem najoględniejszą, choć serce rwaało się do najsoczystszej, co niech mi owa Dama wybaczy, a Wachmistrz przymknie oko:

    Kto przykładem w boju świeci?
    Szwoleżerów to pułk trzeci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owa Dama już tu najpewniej nie zagląda, to i pewnie nic naprzeciw mieć nie będzie, a żurawiejka w rzeczy samej: stosowna:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Wzniosę malinową naleweczką!
    Serdeczności dla Wachmistrza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielce godny napitek:) Sam bym wzniósł, gdybym miał, a tak się jeno pospolitą muszę kontentować smorodinówką:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Przy tej masie rocznic żebym tylko nie musiał odbyć z żoną takiej rozmowy

    Czemu twarz masz zmęczoną ?
    Twa koszula też zmiętą.
    To wszystko kochanie
    Przez pułkowe święta

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli by iście taka miała nastąpić potrzeba, gotówem przed Panią_Waszmościnego_Serca stanąć i Waszmości bronić, a i nawet permisyję uzyskać, bo - jako to powszechnie wiadomo, a wielu przytomnych zaświadczyć może:)) - Wachmistrzowi się nie odmawia...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Bakałarzewo kojarzy mi się tylko z kajakami na Rospudzie i z bunkrami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To i mnie podobnie, bom nad pobliskiem jeziorem Garbaś za młodu trzykroć na skautowskich popasał obozach, zasię okolicami wędrował, a i w borach okolicznych drzew sadził...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Sześć razy to wciąż jeszcze całkiem nieźle. Może oprócz wznoszenia toastów powinienem coś więcej przeczytać na temat poruszanych przez Ciebie zdarzeń, ale mam teraz wyjątkowo mało czasu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to iście jako i u mnie latoś...:)) I też bym się najchętniej jeno do toastów ograniczył...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Panie Wachmistrzu!
    Cześć,chwała i szacunek 3 Pułkowi Szwoleżerów Mazowieckich. Był Pań łaskaw objaśnić w notce z sierpnia 2012 różnicę między szwoleżerem a ułanem, jak i podkreślić, że dopiero od bitwy pod Wagram szwoleżerowie używali lancy, Z imieniem patrona Pułku łączy się problem następujący :. Powszechnie przyjmuje się, że pod Somosierrą dowodził nimi Jan Leon Kozietulski. Francuzi poinformowali ( po bitwie), że dowódcą był generał Montbrun,co jest szczytem łgarstwa, ale winić za to trzeba nie tyle Napoleona, ale cesarskiego adiutanta, hrabiego de Segur, Ten przy okazji przekonywał, iż został ranny w trakcie ataku, co jest szubrawstwem, bo nikt go na oczy nie widział wśród szarżujących. De Segur miał taki udział, że przywiózł rozkaz ataku po tym, gdy sławny kawalerzysta, właśnie Montbrun,napotkał ścianę hiszpańskiego ognia na skraju doliny, iż zawrócił, meldując Napoleonowi, iż szarżą jest niemożliwa. Istotnie, Kozietulski poprowadził 136 ( wedle innych 125) szwoleżerów do ataku, ale spadł z konia, gdy pierwsze działa bluznęły ogniem. Komendę przyjął kapitan Jan Dziewanowski, ale i on został trafiony po przebyciu 2/3 szlaku. W tej sytuacji w końcówce dowodził porucznik Andrzej Niegolewski. Po bitwie Napoleon wizytował pole walki i jeszcze przytomnemu Dziewanowskiemu obiecał dowództwo szwadronu, Order Legii, jak i dożywotnią rentę, lecz rany odniesione przy trzeciej baterii okazały się tak poważne, że kapitan zmarł w grudniu 1808 roku, mimo opieki naczelnego chirurga armii napoleońskiej. O poruczniku Niegolewskim jakoś zapomniano. Nie ujmując niczego Janowi Kozietulskiemu, stał się mitem, rozpowszechnionym przez pisarzy, malarzy, a i historyków.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielcem Waszej Miłości za to dopełnienie obligowany, bo sam się co prawda od lat zbieram za zmierzenie się z Somosierrą (choć więcej z legendą, niźli z faktami), ale na zbieraniu się ciągle kończy... Co się postrzegania zaś kwestii dowodzenia tyczy, to na jedną sobie pozwolę uwagę, by Kozietulskiemu choć części należnej Mu, podług mnie, chwały obronić... Oto przecie, nim Ów konia w ogniu stracił i upadł z niem na ziemię, zaś szwadron pognał dalej, musiał wydać rozkaz do ataku i stanąć na jego czele, zatem nieważne czy słownie, czy przykładem swoim, określił zarówno kierunek ataku, jak i sposób jego przeprowadzenia (w tem przypadku szarża kolumną marszową, czyli zgodnie z francuskim regulaminem jazdy lekkokonnej, jeśli teren nie dozwalał na rozwinięcie szyków). Najpewniej też właśnie i w tedy ocenił, wbrew osądowi Montbruna, że szarża jest możliwa i że będzie skuteczną, jeśli się uda utrzymać bardzo wysokie tempo ataku. Inszemi słowy, nim spadł i stracił możność dowodzenia, przesądził o wszystkim tym, co jest dla Somosierry charakterystyczne i w czem zasadzał się klucz do zwycięstwa. Odmawianie Mu prawa do uznania Go dowodzącym w szarży pozwolę sobie przełożyć na analogię do Nelsona pod Trafalgarem? Czy gdziekolwiek żeś się Waszmość spotkał z podobną logiką? Że skoro Nelson tam zginął, zatem dowodzić do końca nie miał możności, a bitwę "tylko" zaplanował, wydał do niej stosowne rozkazy i dowodził oficerami tak przez siebie wyszkolonymi, że w lot i bez niego, potrafili rozumieć jego intencje, to należy mu prawa do dowodzenia w tejże wiktoryi odmówić?
      Insza rzecz, że w szalonym cwale, pod morderczym ogniem, w huku dział i karabinów, nie wydaje mi się, iżby było można mówić o jakimkolwiek dowodzeniu pędzącą masą koni i ludzi, dlatego nic nie ujmując Dziewanowskiemu, ani Niegolewskiemu (którego pluton wysłany wcześniej za jakim "językiem" w początkach szarży udziału nie brał i dogonił kolegów dopiero po zdobyciu trzeciej baterii, zatem ex definitione Niegolewski miał w tej zabójczej ruletce większe szanse przeżyć, niźli oficyjerowie insi) obaj wymienieni byli po prostu na kolejnych etapach tejże szarży po prostu najwyższymi stopniem z pozostałych ocalałych oficerów, więc "dowództwo" spadało na nich niejako automatycznie, przecie nic to nie miało wspólnego z rzeczywistym kierowaniem żołnierzami i szarżą. Jedynym, który mógł jeszcze mieć jakikolwiek wpływ na to, jakże ta szarża wyglądać będzie, miał na początku Kozietulski i w pełni z tej możności skorzystał, nawiasem wielce roztropnie, bo zamysł nie dość, że się powiódł, to przecie straty wcale nie były taką hekatombą, jaką skłonna jest w niej widzieć legenda... Owszem, była to masakra dla koni, ale właściwie niemal każdy padający koń oznaczał ocalenie jeźdźca i same statystyki tu tego dowodzą: zginęło (lub zmarło z ran po bitwie jak Dziewanowski właśnie) 22 szwoleżerów, rannych było drugich 25 a i pewnie z ocalałych niemała część by się dziś kwalifikowała jako "kontuzjowani", tyle, że w tamtych czasach jak mógł wsiąść na konia i unieść szablę, to resztą się nie za bardzo przejmowano... Co najwyżej na dni kilku od służb i wart był zwolnionym...
      Liczebność szarżujących to osobna kwestia, ja bym osobiście był skłonnym widzieć ich liczbę wyższą (choćby o ów pluton Niegolewskiego, co dołączył później), ale to już rzecz może w rzeczy samej do wywodu przy bitwie tej precyzyjniejszym opisaniu...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. szczur z loch ness5 sierpnia 2016 18:42

    Coś mi się widzi, że moje odwieczne postanowienie aby mniej palić a więcej pić wreszcie zostanie zrealizowane
    heheheheh :-)
    Kłaniam Waszmości z zaścianka Loch Ness

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowiej... I przyjemniej...

      Usuń
    2. Takoż żem tego, co i Anonymus zdania...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Wypiłem za pamięć mazowieckiej jazdy, gdzie pewnie i jaki mój powinowaty albo sąsiad mógł się (wg opinii Wachmistrza)zaplątać!
    Z chęcią poczytam Wachmistrzowe rozprawianie o kozietulszczyźnie i innych mitach związanych z tą szarżą! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wg Twojej to już nie?:) Życzenie kozietulszczyzny do coraz i długaśniejszej listy oczekujących tematów dopisuję...:((
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Nie frasuj się, Wachmistrzu, okazja się znajdzie. Choćby dziś urodzinowo za mnie można przytulic szklaneczkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby to rzec ? Owszem toast wzniosłem, zaraz po poprzednim, żeby mię więcej siatkarze nasi takich nerwów nie fundowali, ale przecie nie o to idzie, że ja pretekstów do wypitki szukam...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)