Niewielkiej żem experiencji w wieszczeniu, a prawdę rzekłszy, to całkiem marnej. Zdarzyło się, żem z końcem lat ośmdziesiątych rzekł przy świadkach wielu, po dziś dzień rzecz tę mi wypominających, iże prędzej się wnuków doczekam, niźli Związek Sowiecki upadnie. Ano i tak wyszło, że wnuka, ze szczęśnym zdarzeniem Fortuny może i tej jesieni powitam, a Sowieckiego Związku ruiny już trzy dekady mchem obrastają... Co na względzie mając, żem się przez lat wiele prognostykowania wystrzegał... A przecie przejrzałem jakie noty dawne i własnymi uwagami zadziwiony żem ich tu zebrał pro memoria i ad monitum...
z noty sub titulo "O insurekcyi nielubianej" dan 27 Januarii Anno Domini 2013:
"Sęk bowiem w zmaganiach z Moskwą odwieczny jest w tem, że carat, obojętne: biały, czerwony czy putinowski, gdy o prestiż i zranioną dumę mocarstwową Wielkorusa idzie, nie zna pojęcia "strat nieakceptowalnych", tandem zbrojne wymuszenie czegobądź prawdziwie jest rachowaniem kamieni rzucanych na szaniec, z tem, że naturalną rzeczy koleją my tych kamieni mamy wielekroć mniej, niźli oni poświęcić mogą swoich..."
"Tam i nieszczęście nasze wtóre, że się zawżdy paru oświeceńszych trafi, co przeciw władzy pyskować umieją, a u nas to zawżdy za przedświt nieledwie przebudzenia narodu widzieć chciano i widziano. Tak się nabrali i nasi spiskowcy, co się z dekabrystami znosili, podobnie właśnie insurgenci z 1863, zasię socyjałowie wielu barw i maści, przepominając, że tam wciąż naród oznacza milijony ludzi o duszach rabów, co na jeden prikaz gardła rżnąć pójdą gotowi, ani myśląc o buncie... "
z responsu mego na komentarz Vulpianowy do noty "O kłuszyńskiej batalii II" dan 11 Iulii 2014:
"To bodaj Engels, co się także historyją wojskowości trudnił, mimo wolej nam wystawił laurkę pisząc o dawnej armii rosyjskiej, że do czasów jemu współczesnych, jeśli nie przeważała gdzie liczbą i to srodze, luboż gdzie się zdradą czyją nie wsparła, zawszeć bitą była przez wojska nasze, szwedzkie, pruskie, czy jakiekolwiek insze..."
z noty " O pokusie relatywizmów czyli Wachmistrzowych okołoukrainnych rozmyszlań continuum..." za poprzedniego Ukrainy z Moskwą konfliktu pisanej i na świat podanej sub die 3 Martii 2014
"Otóż wystawcie sobie stan tych oto godzin nocnych, gdy piszę (a co naturaliter rankiem się i może psu na budę nie nada), że wojna tam na włosku wisi, aliści jeszcze nie zaszły te sprawy tak dalece, by krwią masowo przelaną możność porozumienia zatopić, a strony obie, jak się zdaje, przecie jednak starają się tego krwie rozlewu wystrzegać... I imaginujmyż sobie, że się oto pojawia mąż opatrznościowy jaki, bez znaczenia zali zza wielkiej wody, czy znad Sekwany czy Sprewy, bo pewnie naszego to by ani słuchać nie chcięli i że doprowadza do tego, że oto jednak siadają do stołu strony obie. Że pertraktują godzin niemało, zasię przychodzi do jakiego nibyż kompromisu, który de facto jakie ustępstwo ukraińskie znaczy, przy czem rzecz jest tu drugorzędna, czy by to miał być dajmyż na to sam Sewastopol oddany, luboż jaka Krymu autonomija tak szeroka, że de facto niezawisłość znacząca, luboż i jakie Moskwy prawo tam wojska mieć rzekomo do ziomków pilnowania... Powtarzam: bez znaczenia co, bo nie o to tu idzie. Cokolwiek to będzie, będzie odstępstwem od status quo ante, zatem będzie Ukrainy przegraną, a Moskwy wygraną..
Imaginujmyż dalej, że tego nareście pod naciskiem onego męża opatrznościowego i popierającego go pół świata, jedni i drudzy podpisują nareście i przez świat się westchnienie ulgi przetacza... I rzeknijcież szczerze... nie mnie, samym sobie tegoż rzeknijcie: azali ta myśl nie jest kuszącą? Azaliż i my byśmy gdzie tam nie odetchnęli z ulgą?
Najpewniej tak... czegokolwiek byśmy potem nie wygadywali o mniejszym złu, etc.etc. A wiecie cośmy właśnie opisali? Monachium i Chamberlaina za powrotem do Londynu mówiącego "Przywiozłem wam pokój"..."