Tegoż narzędzia konterfektu żem był od Jaśnie Wielmożnego Vulpiana był dostał, coż Onemu pamiątką po wywczasie kreteńskiem, mię zasię do niemałego głowisi bolenia przyczyną. Owoż Vulpianowi Jegomości rzeczono, że tem się tam zboże młóciło takimże to mianowicie sposobem, że po zbożu na klepisku jakiem rozrzuconem woły depcząc, wlokły jeszczeć za sobą owego drewna kamieniami ostremi nabitego (na zdjęciu już ich nie nadto wiele: więcej dziur za to po kamieniach wypadłych), na którem jeszczeć i dla ciężaru więtszego kmieć jaki stał i wołków poganiał. I spomniał był jeszcze Imć Vulpian Szlachetny, że ongi czego podobnego i w Bułgaryi widział...
Prawdziwie mi raz z jednej strony sceny stanęły zgoła biblijne o tem, jako się woły młócące traktować winno, z wtórej znów strony wątpienie, boć tam przecie ni słowa nie było o dylach krzemieniami nabijanych niczym maczuga Madejowa, a znów żem ongi co widział podobnego, jeno wielekroć mniejszego, co "czesaniu" lnu i konopij służyło, takoż gdzie ze śródziemnomorskich krain czego, co znów koliste było z dziurą wyrobioną pośrzodku, co wytłaczaniu oliwy służyło...
Nie myśląc nadto zatem wiele, żem się ku mędrszym od siebie pokwapił i responsu doczekawszy, pomieszczam go ninie in extenso:
"Płaskie drewno nabijane kamieniami służyło do młócenia zboża
poprzez
przeciąganie po twardym podłożu na niewielkiej przestrzeni.
Mamy takie
urządzenie przekazane nam przez Bułgarów
Antoni Mosiewicz
Kierownik działu
etnografii
Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu"
P.S. (dopisane 15 Oktobra, o 11-tej wieczornej godzinie): Vulpian Niezmordowany, drążąc themę tą do niezmiernie ciekawych był doszedł wyników, które w swych komentarzach linkuje, a których z serca polecam, osobliwie tym, co angielszczyzną choćby bodaj jak, przecie tam cosi władają...:) Ja zaś ninie jeno filmik króciuśki, takoż przez ImciVulpiana naleziony, pomieszczę dla zobrazowania cależ jeszcze spółcześnego młócenia przez muły na Santorini...
oraz przeze mnie nalezionego inszego, gdzie młóci się jakami, a rzecz spółcześnie się dzieje w indyjskiem Ladakh:
No ja nie zazdroszczę tym biednym wołom. Ich poganiaczom również
OdpowiedzUsuńMożem i winien był objaśnienia dodać, że owi kmiotkowie to na stronie kamieniom przeciwnej stawali:)
UsuńKłaniam nisko:)
Nie znałam takiego narzędzia, a niby dawna jestem. Pamiętam jak mężczyźni ustawieni w rządku, młócili cepami zboże ułożone po obu stronach "gumna". To była muzyka. Próbowałam wtedy udźwignąć to narzędzie, ale było bardzo ciężkie dla wątłego dziecka. Pozdrawiam Waćpana bardzo serdecznie.
OdpowiedzUsuńZ pewnością nie aż tak dawna...:)Rozumiem, że toś WMPani widziała na Białorusi dzisiejszej. W Polszcze żem o cepowem zboża młóceniu jeszcze w 60-tych latach był słyszał...
UsuńKłaniam nisko:)
Widziałam to na Białorusi, w latach pięćdziesiątych. Dziś i u nich "miechanizacja nachodzi sie". To były dawne czasy, wspominam je z nutką zadumy.
UsuńW siedemdziesiątych latach na Ukrainie pomnę, że mi z dumą pokazywano młockarnię napędzaną pasem transmisyjnym z traktora, któremu zdjęto koło, a na oś założono ten pas właśnie. I to miała być właśnie szczytowa "miechanizacja"... U nas już wtedy na pola pierwsze "Bizony" wyjeżdżały...
UsuńKłaniam nisko:)
Powiększcie, proszę, drugie zdjęcie od góry widoczne (po prawej stronie) pod tym linkiem:
OdpowiedzUsuńhttp://pl.wikipedia.org/wiki/M%C5%82ocka
Z opisu wynika, że zdjęcie jest z 2006 roku, a zrobione jest na perle Grecji - wysepce Santorini (Thirze). Współczesna młocka za pomocą chodzącego w kółko osła robi wrażenie - przynajmniej na mnie.
To zdjęcie pozwalam sobie zadedykować wszystkim tym, którzy są szczerze przekonani, że jesteśmy pod każdym względem zaściankiem Europy i wszyscy się z nas nabijają. To nieprawda - zaściankiem jesteśmy tylko mentalnie, a i to pewnie nie wszyscy.
Pozdrawiam
Niedowiarek by rzekł, że samego młócącego osła tam nie widać, a beton to już i Rzymianie czynić umieli:) No i też nie wiadomo, czy to nie tylko jako atrakcja turystyczna nie zostało zachowane... U nas też są miejsca, gdzie raz czy dwa do roku turyści mogą podziwiać prawdziwy wytop z dymarki, a nikt z tego nie wnosi, że tak się cała nasza współcześna stali produkcji odbywa...
UsuńKłaniam nisko:)
1. Może masz rację - tylko, że tam wcale turystów nie widać.
Usuń2. Znalazłem zdjęcie, jak użycie tego narzędzia wyglądało (ostatnie na dole): http://en.wikipedia.org/wiki/Threshing_floor. No i tutaj wierzę, że gapie to nie wieśniacy, tylko turyści.
3. A tu: http://en.wikipedia.org/wiki/Threshing-board
jest cały artykuł (po angielsku)o historii i wyrobie narzędzia. Okazuje się, że Anglicy znają jego nazwę: "deska młócąca".
Pozdrawiam
Zwłaszcza to drugie uważam za szczególnie cenne i uwadze Lectorów Drogich polecam. Co się inszych Twych odkryć tyczy, to czekam aż je upublicznić raczysz oczom ciekawych...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Obawiałem się, że niewiele osób będzie zainteresowanych moimi kolejnymi znaleziskami, jednak Wachmistrzowi nie sposób odmówić, bo ma ten nieczęsty dar łagodnej perswazji. Tak więc poniżej kilka drobiazgów o przodku cepa, które w sieci znalazłem:
Usuń1. na bułgarskiej stronie wikipedii można zobaczyć, jak toto się po bułgarsku nazywa (dikanja). Link: http://bg.wikipedia.org/wiki/%D0%94%D0%B8%D0%BA%D0%B0%D0%BD%D1%8F
2. znalazłem też coś (po angielsku) o odwiecznej młócce na Krecie przy użyciu tego właśnie narzędzia (http://www.explorecrete.com/traditions/alonia.html). Takie utwardzone (często kamienne) kręgi, gdzie rzucało się zboże i puszczało tam zwierzęta nazywały się po grecku 'alonia'. Więcej - w tym artykule jest sugestia, że wszystkie tradycyjne greckie tańce wkoło (jak np. w „Greku Zorbie”) pochodzą właśnie od młócenia zboża w czasach antycznych przez ludzi - nogami, z grupowym śpiewem! Na stronie jest też nazwa narzędzia po grecku: "volosiros".
3. idąc tym tropem i wrzucając 'volosirosa' w wyszukiwarkę odkryłem reklamę knajpy o tej nazwie na Krecie (regrets - tylko po grecku, więc pozostaje jedynie kontemplować obrazki). Na którymś zdjęciu wnętrza widać ten łże-cep powieszony na ścianie. Za to, poruszając się po omacku, znalazłem wzorowy pokaz, jak volosirosa używano --> wchodzi się na: http://www.volosiros.gr/volosiros0.htm i powiększa zdjęcie Greka przy wołach (a może krowach? - wyłazi tu moja miastowość, bo nie potrafię odróżnić tych zwierząt, uważając, że woły powinny być większe, ale nie wiedząc, czy w Grecji też muszą).
Pozdrawiam
A na samym dole strony bułgarskiej (poprzednia wypowiedź - punkt 1) jest link do artykułu Marii Gyurovej o tych pracepach w perspektywie transregionalnej, bo wschodniego morza Śródziemnego (tu używa się albo nazwy bułgarskiej, albo angielskiej pochodzenia łacińskiego - tribulum). Niestety - plik jest ogromny (33 MB) i już dwa razy moje ściąganie zostało przerwane. Do strony 42 wszystko jest po bułgarsku (niewiele rozumiem), ale później zaczyna się już po angielsku (zacząłem czytać - i połączenie diabli wzięli). Mnóstwo zdjęć. może komus uda się to ściągnąć spokojnie?
UsuńPozdrawiam
Łże cep - rewelacyjne określenie . A swoja drogą taki linkowy jak Vulpian to prawdziwy skarb. Nie dość ,że czyta ze zrozumieniem , nie zbywając ogólnym "Bardzo ciekawa notka , nauczyłem się czegoś) tylko zada sobie trudu i wyszuka odpowiednie materiały. Tacy prawdziwi szperacze to bezcenny skarb . Próbowałam dotrzeć do blogu Vulpiana ,udało sie , ale od ponad roku cisza na jego blogu.A szkoda. Pozdrawiam serdecznie obu panów...
UsuńBo też i Vulpian Jegomość bloga swego, ku nieopisanemu żalowi nieutulonych w bólu Lectorów swoich zniweczył ślubowaniem niebacznem, którego teraz z honorem, godnym doprawdy wielekroć większej sprawy, dotrzymuje...:(( Aleć to prawda niezełgana, że skarb to prawdziwy, na którym (czasami:)) pasożytuję bezlitośnie...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Sama nie wiem, czy to pocieszające, iz tylko mentalnie jesteśmy zaściankiem :) Bo tej mentalności możnaby się wielekroć jeszcze czepić...
UsuńKoło tej dikanji stoi jakiś przodek wideł?
Equitorum Praefectus parasito non est! Ego scribere hic amo. Dixi, causa finita.
UsuńW najlepszym razie Centurion, Vulpianie:)) By być Prefektem trza było być szlachetnie urodzonym (ekwitą)...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Brałem i to pod uwagę, ale sądziłem, że Centurion to ranga w piechocie (ja nie zawsze na historii uważałem i teraz są tego dowody, bo pochodzenie ekwitów najwyraźniej przespałem), więc miałem spory kłopot, jak tu znaleźć rzymski odpowiednik Wachmistrza. Teraz zaczałem szukać i może dowodca sojuszniczych ali: Praefectus alarum?
UsuńPozdrawiam
Prawda...:) Ale i w jeździe byłby problem, bo prefectus to znów nobiles... Zatem raczej decurion lub optio przy prefekcie...
UsuńKłaniam nisko:)
Głowy nie daję /bo niewiele warta/ że takie urządzenie widziałam w spichrzach przy zagrodzie Moniaków koło zamku w Janowcu nad Wisłą. Stało tak samo oparte o ścianę, tylko większe jakieś było.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
To by znaczyć mogło, że i u nas taka młócki technika żywą jeszcze długo była... luboż, że podobnie jak i Muzeum w Ciechanowcu, ktosi tam własnego importu poczynił w tej mierze...
UsuńKłaniam nisko:)
o rane, woły tak po tym młóconym zbożu sobie dreptały?? z jakimi ubocznymi efektami taka młócka się kończyła?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)
Na tym właśnie polegała owa młócka, że kopytami i owymi kamieniami w drewnie osadzonemi się ziarno z kłosów wykruszało. Księga Powtórzonego Prawa nakazywała wprawdzie: „Nie zawiążesz pyska wołu młócącemu” (25, 4), ale już nic nie wspominała o zawiązywaniu drugiego końca przewodu pokarmowego, tylko czy to ludzie czynili, prawdziwie orzec dziś trudno. Pozostańmy z nadzieją, że poza ziarnem jedynym młocki effectem była słoma starta na sieczkę, z której z pewnością nikt już żadnej nie sporządził strzechy...
UsuńKłaniam nisko:)
obejrzałam filmiki i oczy mi się szerokoooo otworzyły! bo jak Indie i jaki niezbyt mnie zdziwiły to taka młócka w XXI wieku na Santorini!! nie jest to li tylko przedstawienie dla oczu turysty odegrane??
UsuńMości Wachmistrzu, a propos owej sieczki - zdaje mi się, choć mgliście i niejasno, że ongi do młócki jeno kłosów ścinano, słomę na polu pozostawiając. To może lepiej pozwoli wyimaginować sobie tę scenę, w której woły zboże młócą, jako że nie po słomie spacerowały, a po kłosach jeno.
UsuńKłaniam WMści
Droga Elajo! Turystów po prawdzie nie widać, co nie znaczy, że ich nie było, aliści i inszych dowodów moc mamy, że nawet jeśli nie dziś, to jakie ćwierćwiecze temu młócka wołami czy osłami miała się całkiem dobrze...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ano właśnie, Nitagerze... Słuszne to stwierdzenie Twoje, jeno dociec niełacno kiedy i na których ziemiach od tegoż odstąpiono. Jeśli o nasze ziemie idzie, to mniemam, że dawno to bardzo być musiało, bo przecie krycie dachów strzechą (której, by czynić, słomy mieć trzeba było prostej i równej) jest wynalazkiem co najmniej przedchrześcijańskim. Podobnie jak podścielanie słomy pod posłania, czy i bydłu w stajenkach, ale tam już nie obstaję przy tem, że musiała być cała i prosta, za to z pewnością musiano ją zżąć...
UsuńKłaniam nisko:)
A ruch ludowy dalej upiera się, że praca na roli to nie normalne zarobkowe zajęcie, a jak to określili - ciężki znój.
OdpowiedzUsuńI skłonny byłbym przyznać, że nawet jeśli to za normalne zarobkowe traktować zajęcie, to z pewnością jedno z cięższych... Najlepszy dowód, że tak mało chętnych, by się z miasta na wieś przesiedlić i niem zająć:)
UsuńKłaniam nisko:)
A ja się tak na tę politykę rzuciłem, zapominając zupełnie o prezencie od Vulpiana. Widok tego ustrojstwa daje mi całkiem nowe podejście do historii pomysłowości ludzkiej. Wydawało mi się, że przed cepem nic bardziej prostego nie było.
UsuńA jednak było. Chwała mu, że znalazł i zabezpieczył dla edukacji innych, a nie tylko własnej przyjemności.
A swoją drogą gdy pomyślę, że tu kombajny zboże młócą, a gdzieś tam jeszcze używa się tego sprzętu.
Pozdrowienia ze szczególnym uwzględnieniem Darczyńcy
Zaliżby przyszło zrewidować proverbium: "Proste jak konstrukcja cepa?":)
UsuńKłaniam nisko:)
UsuńNie jest wcale 0prosty.Taki cep ma przecież zainstalowany pierwowzór elastycznego przegubu.
Że nie wspomnę o ergonomicznym uchwycie i aerodynamicznej części roboczej:))
UsuńKłaniam nisko:)
Gloger (Encyklopedia staropolska) przy haśle "cep" podaje cudnej piękności słowo: cepak (cepak lub młocek - ten co młóci zboże cepem).
UsuńPozdrawiam
I znam wieś, w której po dziś dzień ten cepak jest wyzwiskiem, oznaczającym głupka, który się do niczego innego nie nadaje...:)
UsuńKłaniam nisko:)
O rzesz, jaki to był znój. Toć to dzisiejsze młucenie igraszką się być wydaje.Paczucha.
OdpowiedzUsuńZa dzisiejsze kombajny, że nie wspomnę o dawniejszych młockarniach, jak mniemam, kmieć XVI-wieczny duszę by diabłu oddał z ochotą:)
UsuńKłaniam nisko:)
Babinicz by pewnie oddał, ale nie Kmicic :))Paczucha.
UsuńAni jeden, ani drugi cepem machać nie musiał... To była powinność włościan onegoż...
UsuńKłaniam nisko:)
Powtórzę po Pawlaku, że te wszystkie maszyny wymyślili ci, co sił w ręcach nie mieli.
OdpowiedzUsuńI dobrze...:) Ja tam się nie boję przyznać, że mógłbym nawet dwugodzinnego młócenia cepem nie zdzierżyć, a cóż dopiero o całem dniu prawić...
UsuńKłaniam nisko:)
Raniutko /jak widać i jak zwykle/ wstałam, pierwszą kawę zaparzyłam. I po odwiedzeniu swojego bloga... zajrzałam do Wachmistrza. A tu tyle ciekawych wiadomości...:-)
OdpowiedzUsuńI przypomniało mi się jak syneczek mój młodszy /niesamowity włóczęga, globtroter a także geograf/ razem z koleżanką o tych samych zainteresowaniach /etnografką/ pojechali w ub, roku w lipcu do Indii. I jak z plecakami, namiotem, menażkmi ect. wyruszyli pod Dach Świata, czyli do Ledakh, a konkretnie do Leh, które jest stolicą Tybetu Zachodniego. Po drodze kilka razy zepsuł się jakiś autobus-gruchot w którym jechało 2 razy więcej turystów. I w czasie jednej z takich przymusowych przerw zapuścili się z plecakami trochę dalej do jakiejś wsi.... I tam zauważyli ludzi młócących jakami jakieś zboże. Wyglądało to dokładnie tak, jak na powyższym filmie. /czynność tę bowiem dzieci sfotografowały czy też nakręciły, bo pamiętam, że oglądałam to potem na ich wieczorze wspomnieniowym w jednym z klubów podróżnika/.
Przypominam, że działo się to w lipcu 2011, a więc niewątpliwie w XXI wieku.
Przypomniałam sobie też, że etnografka- koleżanka mojego syna potwierdzała na tym wieczorze, że na południu Europy też w ten sposób młóci się jeszcze zboże.
Pan Vulpian dokonał więc morderczej wręcz pracy poszukując tego rodzaju zdjęć, linków czy też filmików.
Reasumując - nadal jesteśmy w średniowieczu, także w Europie.
Pozdrawiam Pana Vulpiana i Pana Wachmistrza.
P.S. Na 20 m kw. "pola uprawnego" swojej działki posiałam sobie poplon w postaci żyta. Chyba ręcznie będę go jednak młócić, bo jakami czy wołami nie dałabym rady nawrócić...:-)))
P.S. 2. A tak przy okazji to: cepów ci u nas dostatek był jest i pewnie będzie...:-))
Bóg Zapłać za tejże synowskiej przygody spomnienie:) Owo zboże własne to, by już do końca być w klimacie dawnem, bym przedkładał sierpem rznąć, a effecta po wymłóceniu destylacyi poddać:))
UsuńKłaniam nisko:)
O masz, to Wachmistrz mnie rozpić chce.... a ja przeciez abstynentką jestem / no... taką na 90%/
UsuńOj tam zaraz rozpić... A ileż to wyjdzie tego z dwudziestu metrów? Dwa kieliszki?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Od początku przyglądania się temu wpisowi dręczyło mnie pytanie: jak te deski inkrustowane kamieniami wołom przyczepiano, mianowicie wzdłuż czy w poprzek tak jak orczyk koniom. Deski są jakby rozszerzające się, to mi się wydaje trudnym do przyczepiania na podobieństwo orczyka, więc mi wychodzi, że to musiało być wzdłuż, owym węższym końcem od strony wołowego zadu. Wówczas i stanąć na nich łatwiej poganiaczowi, który wyglądałby na nich niemal jak narciarz :-) Tylko wówczas nie wiem: jedna deska do jednego wołu, czy dwie do jednego wołu, czy też dwie deski do dwóch wołów?...
OdpowiedzUsuńnotaria
i mnie cieżko to oczyma wyobraźni zobaczyć... :)
UsuńNie wiem, czy to zdjęcie obrazuje jakąś grecką normę, czy też możliwe były również inne konfiguracje, od ilości i rodzaju posiadanych zwierząt zależne.
Usuńhttp://www.volosiros.gr/volosiros0.htm
Pozdrawiam
Aaa, czyli na narciarza?! :-))) One z przodu tak ładnie wygięte, jak sanie czy narty właśnie. Dwa woły, jedna deska - o takiej konfiguracji nie pomyślałam ;-)
OdpowiedzUsuńnotaria
W każdym razie deska z tyłu...:)
UsuńKłaniam nisko:)
No to jestem pełen podziwu, jak żeś się Vulpianie napracował, a i pytanie się ciśnie na usta, co w tej tematyce tak bardzo Cię uwiodło. Bo rzecz fascynująca, acz rzekę - mało nowoczesna.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz zobaczyłem takie narzędzie kilka lat temu w Bułgarii. Z trudem dogadałem się co to jest i do czego służyło (moi rozmówcy mówili tylko po bułgarsku oraz znali kilka słów czegoś, co uważali za rosyjski, ale za to z zapałem machali rękoma). I muszę powiedzieć prawdę - sądziłem, że ten pra-cep jest związany z jedynie z rolnictwem bułgarskim, o którym, wyznaję, nie miałem zbyt wysokiego mniemania.
UsuńParę dni temu natknąłem się na ten sam typ narzędzia na Krecie. Zacząłem tym razem bardziej metodycznie szukać informacji i okazało się, że to forma znana od czasów antycznych chyba w połowie świata śródziemnomorskiego i bliskowschodniego. W międzyczasie zwróciłem się do Wachmistrza z prośbą o pomoc - rezultat przerósł chyba najśmielsze oczekiwania.
Po tym krótkim wstępie odpowiadam na pytanie: czasem drobny kamyk wywołuje lawinę i nie sposób już ani jej zatrzymać, ani powiedzieć, czemu właściwie się go rzuciło.
Pozdrawiam
Jeszcze raz gratuluję
UsuńTakiego urządzenia nabijanego kamieniami nigdy nie widziałam. Widziałam natomiast prawdziwy cep, nawet w tej chwili mój mąż przyznał się, że w młodości młócił cepem żyto.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Czytałem gdzieści o naszych żołnierzach w Rumunijej w 1939 roku internowanych, że radzi szli okolicznym dopomagać chłopom, co wielce rumuńską zwierzchność radowało, dopokąd nie pomiarkowała, że to do ucieczek sposobność znakomita i z tych robót czasem ledwo co drugi do obozu wracał. Aliści nie w tem sęk, jeno w tem, że owi, jako ujrzeli młóckę wołami, w try miga cepów wystrugali, niszcząc przy tem pasy wojskowe swoje, by obie części złączyć...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Świetne, to także część moich zainteresowań, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRadem temu okrutnie imieniem swojem, a myślę że i Vulpiana Jegomości, bez którego by tej noty, a co więcej: dopełnień tak bogatych, nie było...:)
UsuńI za sposobnością witam pięknie w progach mych nikczemnych:)
Kłaniam nisko:)
Po pierwsze - urządzenie ciekawe nadzwyczaj... Po jednakże sądziłem, iże było ono nieco mniejsze niźli na konterfekcie :)
OdpowiedzUsuńPo drugie - napracował się Vulpian Czcigodny, napracował. Chylę czoła przed dociekliwością i pomysłowością Onegoż, jako i przed tem, że takie cudeńko Wachmistrzowi i potomności przekazał... :)
Wiernym sługą obu Waszmościów jak zawsze pozostaję...
* po opisie, miało być wyżej
UsuńBóg Zapłać, Kawalerze, za dobre słowo:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Ostatnio znaleziona ciekawostka dotyczy historii Bułgarii (ostrzegam, że jest dość nieprzyjemna). Aby ją zobaczyć należy:
OdpowiedzUsuń1. wejść na stronę: http://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_Bu%C5%82garii_%28681-1018%29
2. znaleźć podtytuł: "Decydująca kampania 811 roku".
3. odnaleźć właściwe zdanie mówiące o tym, jak to cesarz bizantyjski Nicefor, po zdobyciu Pliski (wówczas stolicy Bułgarii), rozkazał miażdżyć dzieci przeciwnika za pomocą dikanji.
Pozdrawiam
Cokolwiek Szelą powiało... On również nowe i nieortodoksyjne zastosowanie dla wielu rolniczych i ciesielskich był znalazł narzędzi...:((
UsuńKłaniam nisko:)
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńFaktycznie bardzo ciekawie napisane. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń