02 października, 2012

O oczajduszach dawniejszych...


   Gdzieści tak z końcem XIX stulecia w gazetach galicyjskich, a i z czasem nawet w wiedeńskich, pokazał się anons, obiecujący każdemu, co na adres producenta prześle 10 koron, przesłanie "urządzenia do otwierania butelek bez uszkadzania korka"...
  Chętnych, osobliwie śród restauratorów, ale i z domów najznamienitszych nie zabrakło, tedy dochody onegoż przemyślnego franta na tysiące koron później szacowano. Wszytcy bowiem otrzymywali pocztą...patyk, grubości nieco mniejszej niźli szyjki butelek powszechnie czasem tamtym zażywanych z instrukcyją, by onym patykiem korki wpychali do środka...:))
  Godzi się dodać, że processa wszytkie, co ich łapserdakowi arcysprytnemu wytoczono...ów wygrał!:))

16 komentarzy:

  1. No cóż widać głupota wynikająca z bezmyślności jest odradzalna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem nawet, czy owa odradzać się musi...:) Skłonny byłbym wierzyć, że jest wieczna i niezniszczalna...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. No właśnie, już Lem pisał , że dwie rzeczy granic nie mają - kosmos i głupota ludzka..

      Usuń
    3. Prawią, że i miłosierdzie boże, alem tego niepewny... Kosmosu zresztą też...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Potomkowie owego spryciarza mocno obsadzili sprzedaż internetową.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ci oczajdusze dawniejsi mieli chyba nieco więcej uroku od tych dzisiejszych:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... coś w tym jest, choć pewnie owi nabrani inszego by byli zdania:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Vulpian de Noulancourt2 października 2012 13:39

    1. Po prostu - rzutki businessman. I bardziej to uczciwe od sprzedaży kijków do zawracania Wisły.
    2. Co można było kupić w Austro-Węgrzech za dziesięć koron? Pamiętam, że Szwejk kupował podczas postoju pociągu jadącego w kierunku frontu kurę - bodaj gdzieś na Węgrzech (a chyba któryś z sierżantów korzystał z usług sprzedajnej dziewczyny), ale za nic nie pamiętam odpowiednich cen. A książka mi gdzieś przy przeprowadzkach przepadła i teraz nie mogę jej odnaleźć.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Właśnie mię ogarnęła wizja ratowania kraju przed powodzią przy pomocy owych kijków przez Ciebie wspomnianych... Tylko co Ty byś wtedy pod Żurawiem, czy w Wisłoujściu podziwiał?
      Ad.2 Cenami ze Szwejka bym się nie przejmował zanadto, bo to już czas wojenny, gdzie wiadomo, że wszystko drożeje beznadziejnie, dodatkiem owe ceny były na użytek pozbawionych jakiegokolwiek wyboru wojskowych i w dodatku w potrzebie... Poniżej przygarstek danych o tem, aliści w czasie uprzednim, pokojowym jeszcze...
      Teatr Miejski (później) Słowackiego (z przyłączami wodociągu i prądu, ale bez działki, bo inwestycja była miejska na gruncie miejskim) kosztować miał 450 tysięcy złotych reńskich, czyli 900 tysięcy koron - tyle zarezerwowano w budżecie miasta; sama kurtyna Siemiradzkiego to bite 10 tys. koron.
      Pancernik typu „Viribus Unitis” (najpotężniejszy w austriackiej flocie, 12 armat 30,5 cm) kosztował astronomiczną kwotę 60 mln.
      Średnio zarabiający robotnik niewykwalifikowany dostawał 7-10 koron tygodniowo, lepiej kwalifikowany z jakimś stażem pracy, jeśli dobrze zarabiał, to było to koło 90 K miesięcznie; przy długim stażu, wysokich kwalifikacjach, robocie specjalistycznej albo w przedłużonym czasie pracy, i oczywiście w porządnej firmie, bardzo dobre pensje robotnicze mogły przekraczać 100 K miesięcznie (120, 140, ale drugie to już nieczęsto); do tego bywały różne świadczenia w naturze.
      Początkujący inżynier dostawał 200 miesięcznie (+80 K dodatku na żonę oraz nieznane zniżki, deputaty, świadczenia w naturze, pewnie zależnie od firmy; i już po pół roku pracy dostawał podwyżkę i zarabiał więcej, a po dwóch-trzech latach 2 razy więcej – i to były już w miarę przyzwoite pieniądze; przydział na żonę był niezmienny).
      Roczna płaca stróża nocnego w 1905 roku w Krakowie wynosiła 408 koron, woźnego – 960 koron, prezydenta miasta 18 000 koron.
      Dorożka: 40 centów za pierwsze 15 minut jazdy, następne kwadranse po 30, ale jednokonna; dwukonna 60 centów za pierwszy kwadrans. Kilogramowy bochenek chleba żytniego (najtańszego) kosztował 60 centów (0,60 K), bilet tramwajowy na całą trasę w 1. klasie (najdroższy) 24 centy (ale w 2. tylko 16) w Krakowie, najtańsze jajko (małe) na targu 3 centy.
      Najtańszy samochód: amerykański ford T loco u jedynego sprzedawcy we Lwowie: 4800 K.
      Ceny z września 1914, po pierwszych, ale jeszcze kilkucentowych podwyżkach: bułka 0,04 kor., mąka – 0,62 kor. za kg, sól – 0,22-0,28 kor. za kg, słonina – 2,24 kor. za kg, smalec – 2,4 kor. za kg, cukier – 0,92-0,94 kor. za kg, litr nafty 0,38 kor., węgiel – 1,20 kor. za cetnar. Chleb wg taryfy urzędowej miał kosztować 0,52 kor. za kg, cena rynkowa w początku grudnia wynosiła 0,80 kor. za kg.
      W 1912 roku szeregowiec miał żołd w wysokości 12 halerzy dziennie, gefreiter (frajter, starszy szeregowy) – 20 halerzy, kapral – 24 halerze, sierżant sztabowy – 75 halerzy dziennie. Daje to odpowiednio 43,8 korony, 73 korony, 87,6 korony, 273,75 korony rocznie.
      Dla porównania dalej gaże oficerskie około 1900 (z bliżej nieznanymi, zależnymi m. in. od miejsca stacjonowania dodatkami, wszystkie w stosunku rocznym): podporucznik – 2376 koron, porucznik – 2616 koron, kapitan II rangi 3272 korony, I rangi – 3632 korony, major – 6178 koron, podpułkownik – 7018 koron, pułkownik – 9610 koron. „Gołe” gaże oficerskie, bez dodatków, były trochę niższe – np. porucznikowska wynosiła 2400 koron. W tym samym czasie minimum egzystencji dla pracownika umysłowego w Krakowie obliczano na 2400 koron (por. z pensją inżyniera wyżej).
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Mama mi kiedyś opowiadała, że na targu w Rzeszowie jeszcze przed wojną kupiła osełkę masła od jakiejś wiejskiej kobiety. I cieszyła się ,że masło bardzo wartościowe musi być, bo ciężkie..... Okazało się że w środku był kamień, tylko oblepiony masłem.
    Zawsze byli ludzie nieuczciwi.... Trudno chyba powiedzieć kiedy ich było/jest więcej.
    Pozdrawiam jesiennie i deszczowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpewniej nie było ich wcale, gdy nie było czem dzilić... Choć znakomicie umiem sobie imaginować jakiego spryciarza, co przy krojeniu mięsa z mamuta w jaskini kantuje...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Szarlatani są ponadczasowi, z tego wynika...

    Aleć tamten to istny Pomysłowy Dobromir bez mała! ;)))

    Nie podali, jakimże sposobem spryciarz owe procesy wygrał, mimo winy najoczywistszej?

    Tak notabene, mam dla Waszej Miłości podarek drobny: http://wiadomosci.onet.pl/kraj/nie-zyje-ksiezna-habsburg-oto-jej-ostatnia-wola,1,5265512,wiadomosc.html

    Czytałeś to Waszmość? Kiedy wieści takie mię dochodzą, zawżdy jakoś smutno, bo wraz z taką śmiercią umiera małą cząstka Rzeczypospolitej dawniejszej, tej królewskiej, co pół Europy zawojowała...

    Kłaniam nisko!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg zapłać, poczytam z pewnością w chwili jakiej wolnej, której teraz mi jeszcze nawet i szukać próżno...:( A czemuż wygrał ów nicpoń? Ano bo nikt nie dowiódł, że go oszukano, przecież ów nie obiecywał, że korek na zewnątrz będzie butelki i że się będzie do wielokrotnego nadawał zamykania, czego się najpewniej wystrychnięci na dudka spodziewali. Ów obiecywał tylko otwarcie butelki bez uszkadzania korka, a to przy użyciu owego patyka było możebnem...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Myślałam, że pod koniec postu coś nam zaoferujesz, a tymczasem nic!
    Pozdrawiam Waćpana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałżem i ja w żywocie konceptów w tej mierze niezgorszych kilka, przecie przyrodzony nadmiar poćciwości mię wstrzymywał zawżdy izbym bliźnim moim tejże przykrości nie czynił i na substancyjej nie szkodował...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)