Przekomarzać mi się przyszło krzynę z
klientem, co mu się kwota do zapłaty należna nadto dużą
widziała, chocia się na nią przódzi ugodził. Wyrzekał, że podręczni i rękodajni moi jeno dwa dni u niego mitrężyli, a za zapłatę chcę
jegoż miesięcznej pensyi. Z początkum cierpliwie responsował,
tłomacząc ceny materyałów, spedycyi, którąż mechanizma
konieczne extraordynaryjnie chyżo sprowadzać było trza, koszta
sprzętu et caetera, et caetera... Nareście jakeśmy już o samej
robociźnie rozprawiali, co się onemu nadal nadto wielgą widziała,
żem nie zdzierżył i o malarzu Vernecie przypowiastki przytoczył,
którego ktosi tam kiedy napraszał o rysunek jakibądź. Ów uległ
nareście i siadłszy, onego w pięć minut uczynił i o tysiąc
franków zań poprosił.
- Jakże to - dopytywał się zamawiający -
tysiąc franków za rysunek, który pana kosztował ledwo pięć
minut pracy?
- Nie - odparł Vernet - tysiąc franków za
trzydzieści lat, w czasie których się nauczyłem robić takie
rysunki w pięć minut!
Co się moich rozliczeń tyczy: klient , co zrozumieć miał... zrozumiał...:))
I rozumiem zapłacił
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ma się rozumieć:)
UsuńKłaniam nisko:)
Chyba znasz Waćpan dowcip, który kończy się słowami mechanika samochodowego: "złotówka za stuknięcie, a sto złotych za to, że wiedziałem, gdzie stuknąć":)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Tego akuratnie żem nie znał, aliści nader podobnegom czytał o inżynierze, co elektrowni na Tamie Hoovera uzdatniając i wibracyj onej ujmując szkodnych, uzwojeń kazał skracać. A obrachowywał wieleż skracać, polegując na owej hali na jakiej kozetce, pracy machin nasłuchując, choć zdało się, że jeno jakie magazyny przegląda. Z czasu do czasu jeno wstawał i przy której machinie kredą znaku czynił. Jako postąpili podług wskazań onegoż i rzecz prawdziwie do ładu i składu przyszła, rachunku wystawił na bodaj dziesięć tysiąców dolarów, co w trzydziestych latach salarium było zgoła niesłychanem. Na żądanie zatem rachunku szczegółowego, miał właśnie napisać, jako i ów Waćpanin majster, że za rysowanie kredą dolar jeden, a za to, że wiedział, gdzie ich rysować, reszta...
UsuńKłaniam nisko:)
Słuszne Wachmistrzu prawicie... tego Verneta cytując...
OdpowiedzUsuń:-)
Bo też i nic mię chyżej do alteracyi przywieść nie może, jako człek, co się ugodziwszy przódzi, własnego swego słowa nie szanuje i cosi nam z zapłaty już przecie przyrzeczonej ująć próbuje... A baczyć na to jeszcze muszę, bym to ja z niem jeno perswadował, bo rękodajnych mam krewkich i na cóż mi się jeszcze po sądach włóczyć o jakie zęby wyplute...:((
UsuńKłaniam nisko:)
Erudycją żeś go Waszmość tak przytłoczył, że i pisnąć już się, nieboraczek, obawiał...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak widać, poczytanie czasem tego czy owego może i wymiernego przynieść profitu:)
UsuńKłaniam nisko:)
Pięknie! Tak to właśnie jest - skoro za drogo - czemuż własnymi łapkami się nie zrobi? Alboli własnej pracy nie wyceni na tyleż, by spokojnie wystarczało na zatrudnianie innych w dziedzinach, na których sie nie zna? :)
OdpowiedzUsuńNie takie to proste, osobliwie komu na posadzie, gdzie ledwo koniec z końcem się wiąże, czegom sam z podręcznemi memi exemplum najlepszem... Aboż to ja bym im nie był rad płacić więcej wielekroć, niźli mogę, na uwadze insze przecie jeszcze koszta, taxy mając? Temuż nie ma co gęby na to krzywić, że ów może i nie nadto wiele do dom przynosi, jeno, że jako mnie nie stać, to się na wymyślności nie sadzę, a jeśli się już jakom na to wyzbierał, wysadził i robotnika zgodził, to nie prawię onemu po robocie, że ugodzonej kwoty nie dam... A na wszystkiem przecie człek się znać nie poradzi, tandem prędzej czy później komu innemu jakiej rzeczy powierzyć musi...
UsuńKłaniam nisko:)
No właśnie, bo sa tacy, którzy uważają , że błyskawiczny sukces przychodzi po trzydziestu latach wytężonej pracy. Pozdrawiam..
OdpowiedzUsuńTrudno mi co o tem wyrokować, bom ani człek jakiego szczególnego sukcesu, tem bardziej błyskawicznego, aliści jeśli jest prawda w tem, że głupiego robota kocha, tom widać musiał już zgłupieć do cna...
UsuńKłaniam nisko:)
Bardzo trafnie;-)
OdpowiedzUsuńBóg Zapłać za dobre słowo:)
UsuńKłaniam nisko:)
Wkurzają mnie takie roszczeniowo-naiwne postawy, często spotyka, kiedy pada pytanie: czy TO (zwłaszcza w sferze sztuki) jest za darmo? Niby dlaczego ma być? Przecież wszystko kosztuje. Jak nie kosztuje to i tak ktoś musiał zapłacić, włożyć pracę, materiał, czas...
OdpowiedzUsuńnotaria
Może nadmiar mecenatu w ludziach takiej właśnie wyrobił postawy? Osobliwe, ze własnego trudu, gdy przedać przychodzi, tacy zwykle cenią jak najwięcej...
UsuńKłaniam nisko:)
Tak to właśnie się nie szanuje pracy cudzej niestety :/. Własnej zresztą też, czego dowodem są liczne portale zleceniowe, gdzie ludzie się wyceniają tak, że za godzinę pracy specjalistycznej by nawet chleba z masłem nie kupili :/.
OdpowiedzUsuńTo i z moich bolączka jedna z nagłówniejszych... Zapewne, jakobym i ja stał w jakiej nędzy okrutnej, może i bym się godził robić za pieniądz jakikolwiek. Póki co zaś człek w głowę zachodzi, jakże - koszta potrąciwszy i cesarzowi, co cesarskie - z tego co jeszcze ostać by się miało...:((
UsuńKłaniam nisko:)
Fachowa robota powinna być godziwie opłacona i nieważne jak długo trwa...płaci się za kompetencje. Przykładem może być przywrócenie do działania komputera, który odmawia współpracy...można to wykonać w kilka sekund, ale trzeba wiedzieć, który klawisz nacisnąć:))) Pozdrawiam serdecznie:-)
OdpowiedzUsuńDodałbym jeszcze, że i za ryzyko niejakie... To potrwać może kilka sekund, ale i godzin kilkanaście, czy nawet i kilka dni, czego przecie, poczynając, wiedzieć nie sposób... Podobnie i z robotą naszą: jam mógł prognostykować, że nam to winno jeno dwa dni zająć, alem przecie pewności mieć nie mógł, zali na stare domostwo wchodząc, jakiej niespodzianki nie spotkamy, co cały nasz zapał wstrzyma i inaczej k'rzeczy podejść każe, trud i ekspensa przy tem mnożąc...
UsuńKłaniam nisko:)
Arcyzgrabna opowieść!!
OdpowiedzUsuńA klient jak pięknie w mieśćcu usadzony! :o)
Bóg Zapłać za dobre słowo, Kawalerze:)
UsuńKłaniam nisko:)
Jam Waszeci wierny sługa ;)))
UsuńPamiętasz może Waszmość tę xiążcynę Dempseya zeskanowaną, niegdysiejszy podarek? Myślę ja o publikacji od niejakiego czasu...jeno obawiam się, iże sprawa jeszcze przeciągnąć się może :( Komputer ostatnio fochy okropne stroi...mus moresu go wpierw nauczyć... :(
Upraszam cierpliwości i wybaczenia!
Przecieśmy się na nic nie umawiali, to i jakbym mógł o co pretensyj żywić?:) A nawet gdyby to i umowa była, to przecie bez terminu nijakiego, bo oba znamy, że temu zajęciu moc czasu poświęcić potrzeba, a czas to akurat waluta, której chronicznie mi nie dostaje, tedy któż to lepiej ode mnie zrozumieć może?:)
UsuńKłaniam nisko:)