13 grudnia, 2012

Szwoleżerskiej opowieści część wtóra...


Winno się to wszytko ukazać sub die 10 Decembrii na rocznicę święta pułkowego, co na pamiątkę starcia pierwszego pod Dołhobyczowem na Ukrainie obchodzono, gdzie pułk kapkę siczowców poszczerbił w kampanijej, co się salwerunkiem Lwowa poczęła. Ale żeśmy jeno wówczas słów parę o szwoleżerach napoleońskiej doby rzec zdążyli,  temuż dziś i nareście pokończyć tegoż wątku poprobować mogę; o tych, co tamtych tradycje podjęli... 
   Generaliter był to pułk postlegionowy, z dawnych Beliny podkomendnych formowany, temuż i Wieniawie najbliższy, a i poniekąd Marszałkowi samemu. Godzi się po prawdzie spomnieć gwoli historycznej prawdy, że przódzi kapkę swoich kawalerzystów we Francyjej Haller zwał szwoleżerami, aleć że koncepcyje francuskie niemal cale jazdy w wojnie w okopach prowadzonej nie widziały, temuż i tej jazdy wielce było skąpo. Jako nam cała Hallerowa "Błękitna Armia" do Polski ściągnęła, wszytkiej jazdy w niej było na jakie półtora ućciwego pułku, a że szwoleżery już w tem czasie w Polszcze były, Hallerowych najprzód dragonami mianowano, a na koniec się ostali jako strzelcy konni.
   Był i inszy o pierwszeństwo spór, bowiem jenerał Dowbór-Muśnicki twardo przy tem obstawał, że pierwszeństwo się w numeracyi pułków ułańskich tym należy, co powstały jeszczeć za niemieckiego nade Polską władztwa przy I, takoż II i III Korpusie Polskim w Rosyi pode jego auspicjami formowanemi. Piłsudski był przy tem w kropce niemałej, bo ustąpić znaczyło swoich "legunów" spostponować w pierwszeństwie, odmówić zasię tyleż było, co się w spór otwarty wdać z wielce poważanem jenerałem, świeżą jeszczeć sławą wodza insurekcyi we Wielgiej Polszcze opromienionego... Z tychże obieży wybawił Komendanta... no, któżby jak nie nieoceniony Wieniawa, co doradził by Dowborowi ustąpić temuż i mielim Pierwszy Pułk Ułanów Krechowieckich, Wtóry Grochowskich i Trzeci Śląskich, zasię dla pułków, co się z dawnych legijonistów wiedły miano właśnie szwoleżerów zawarowano i tak wilk odszedł syty, a i owieczka ocalała...:)
   Aleśmy kapkę w przód nadto wybiegli, bo w październiku ośmnastego roku, w tejże chwili, gdy się cesarstwa niemieckie i austro-węgierskie na gwałt przydomka "byłe" dorabiały, inicjatywę pułku odtworzenia w oparciu o dawną kadrę 1 Pułku Ułanów Legionowych podjął rotmistrz Gustaw Orlicz-Dreszer, późniejszy jenerał, operacyjny mózg przewrotu majowego, jeszczeć później i prezes Ligi Morskiej i Kolonialnej, inspektor armii i na krótko przed śmiercią swą tragiczną* inspektor obrony powietrznej państwa, ponoć wielce na tem polu nowin głodny i któż wie, z czem byśmy we Wrześniu Niemiaszków przywitali, gdyby nie tragedia w Gdyni*:((... A przy tem i bodaj czy nie najbliższy Wieniawy przyjaciel...
   Na siedzibę pułkowi naznaczono najpierw Chełm (takoż Hrubieszów i Włodawę), aliści po powrocie z wojny 1920 pułk krótko w Chełmie popasał, by go na rzecz stolicy porzucić. Nim jednak na wojnę poszedł i powrócił, to się najprzód z ułanów w szwoleżery odmienił (8 stycznia 1919). Potem na wileńską wyruszył wyprawę, gdzie stawał arcydzielnie. Inszą piękną kartę pułk zapisał zasię w wyprawie  na Kijów, gdzie w niezbyt fortunnym zagonie na Malin probowano drogi zamknąć dwóm dywizyjom rosyjskim, które, gdy ich wsparły pociągi pancerne, jednak szwoleżerów poszczerbiły. Ranny wtedy został sam Orlicz-Dreszer, a między inszemi zginął rotmistrz Stanisław Radziwiłł...
  Nikt jednak tej chwały szwoleżerom nie odbierze, że nie tyleż natarcie wiodąc, ile rozpoznając jeno teren wpodle rzeczki Irpień (dopływ Dniestru), wpadłszy na bolszewicką brygadę jazdy, nie dość że się nie cofnęli, to niepełnem szwadronem** onej brygady tak postraszyli, że się owi przez Pietrowkę ku Kijowowi cofnęli i takiego naczynili w mieście popłochu, że wszelka obrona pierzchła. Szwoleżerowie dotarłszy na Kureniówkę*** załadowali się w kilku z jednem zaledwie oficyjerem do tramwaju (!) i temże pojazdem do Kijowa wjechali na sam Kreszczatik, tam wzięli jako jeńców wartowników sprzed jakiego gmachu i powrócili, obwieszczając Kijowa zdobycie.:). Nazajutrz dopiero nieomalże się wyścig prawdziwy rozegrał, kto najpierwszy do niebronionego Kijowa wkroczy i do Złotej Bramy dotrze. Zda się, że jednak szwoleżery przed 7 Pułkiem Ułanów zdążyli :))... W każdem bądź razie to ówcześny zastępca dowódcy, rotmistrz Jan Głogowski meldował przed nią Piłsudskiemu wkroczenie do miasta. W szwoleżerskiej pamięci zostały nie tylko chleb i sól, któremi ich włodarze miasta witali... To można by na karb poczucia obowiązku i troski o gród u onychże złożyć, luboż i wazeliniarstwa jakiego ordynaryjnego... Ale radości ludności na ulicach, co to wiwatowała i obrzucała Polaków kwieciem, przecie nie reżyserowano... A były i przypadki, że przypadano do strzemion by je...i buty szwoleżerskie całować...
   Jako kto spomni, jakoż o tem Bułhakow pisał, prawdziwie przykrej przyjdzie mieć nad pisarzem wielgiem chwili zadumy... Ale cóż, onemu o tem już i pisać przyszło pod stalinowskiem knutem, co zapewne i nie bez wpływu...choć mnie u Niego czuć owe nutki jawnie antypolskiej fobijej...
   W odwrotowych spod Kijowa bojach to między inszemi 7 Brygada Jazdy, w skład której szwoleżerowie wchodzili, w rejonie Torczyna-Horbułowa-Annopola rosyjską 4 dywizję kawalerii rozbiła i jedynie niezgułowatemu dowodzeniu Rydza-Śmigłego zawdzięczać należy, że nadarzającej się szansy rozbicia już wtedy całej KonArmii Budionnego nie wyzyskano...
   15 lipca 1920 pod Worotniewem przyszło do starcia arcyciekawego, bodajże jedynego takiego znanego mi zdarzenia, że uszykowany już do szarży szwadron pierwszy, na widok wypadajacej z lasu nawałnicy kozackiej, bynajmniej nie ruszył do kontrszarży, by się w pędzie zewrzeć, jeno dobywszy szabel, w milczeniu przeciwnika czekał... Nie dotrzymali jednak kozakom pola, bo onych nadto było wielu, przecie rąbiąc w odwrocie, między dwa wzgórza onych pociągnęli i tamże się dopiero pokazało, że to zamierzone było... Zza wzgórz wyskoczyły pozostałe szwoleżerskie szwadrony i runęły na kozaków, a szwadron pierwszy niczem na jakiej defiladzie zgrabnego "w tył zwrot" uczyniwszy, na kozackich karkach pojechaaaał w pogoni aż miło...:)
  Miesiąc później, gdy się w "cudzie nad Wisłą" losy nasze ważyły, szwoleżerowie bili się tęgo pod Brodami (15 sierpnia), Ćwiklinem (17 sierpnia), Smardzewem (18 sierpnia), Ciechanowem (20 sierpnia) i pod Mławą (22-27 sierpnia)..
  Z głośniejszych tamtej wojny przewag godzi się jeszcze spomnieć i zagon na Korosteń, ale żem go przy 3 Pułku Szwoleżerów Kozietulskiego był opisywał, tu już zmilczę o tem, udział i naszych w tem szwoleżerów jeno odnotowując...
   Sporo o tej wojny części pisywał Imć Jerzy Kuncewicz, pisarz i poeta pióra może i nie tak znanego, jako żona jegoż, Maria, aliści tu nam mieć walor najpierwszy może i nie stylu, ile  w relacyi z ręki najpierwszej, bo Imć Kuncewicz sam za szeregowca-ochotnika w szwoleżerach służył, a na ręce Orlicz-Dreszera  dedykował arcypięknego cyklu "Szwoleżerowie" z pięciu wierszy("Szwadron w marszu", "Alarm", "Szarża", "Noc gwiaździsta na postoju" i "Tabor")złożonego...
  Nad miarę mi, widzę, ta nota rośnie:))...temuż jej tutaj pokończę na dziś, a na jutro ciąg dalszy o czasie międzywojennem i o pułku obyczajach obiecuję...:) 
_______________________
* 16 lipca 1936 - Generał wyleciał małą awionetką RWD-9 na spotkanie z transatlantykiem naszem "Batorym", którym z Ameryki jego żona powracała. Niestety, nad morzem aeroplanowi zawiódł silnik i Orlicz-Dreszer z pilotem runęli do Zatoki Gdańskiej:((
** co oznaczało proporcje mniej więcej 1:6
***północne przedmieście Kijowa

2 komentarze:

  1. Vulpian de Noulancourt13 grudnia 2012 13:55

    Czy istnieje jakaś prosta zależność pomiędzy ukształtowaniem terenu kraju a rodzajem jego trzonu sił zbrojnych w czasach przedindustrialnych? Że niby u nas płasko po horyzont, więc jazda powinna przeważać. A w takiej Holandii, czy innej Danii strzelcy alpejscy to zwykły margines. Nigdy też nie słyszałem o jeździe szwajcarskiej, a o piechocie - tak. Tak samo kojarzą mi się armie Szwecji w XVIII w. i fryderycjańskich Prus - jako morze piechoty i mniejsza część konnych, ale tu się nie będę kłócić. Tym bardziej, że Szwecja - w porzadku - górzysta, ale już Prusy przecież nizinne. Może kiedy dobrze urodzonych (konnica) zabrakło, liczebność armii ratowano chłopami, którzy siłą rzeczy szli do piechoty?
    Oświecenia w tej materii wyglądam niczym kania dżdżu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne wielce by to prostem było, gdyby taka zależność regułą była... Niestety: przyjdzie jeszcze insze brać pod uwagę cyrkumstancyje i choć niekiedy by się zdawać mogło, że iście tam, gdzie gór ponad miarę bogato, to i z jazdą krucho, a niziny w trawy bogate kawalerii sprzyjają... Czasem, gdy ogrom przestrzeni przytłacza, jako u Mongołów Dżyngis-chanowych czy u Scytów starożytnych, to o piechurach nawet i myśleć szkoda, bo się zestarzeją, nim do bitwy dojdą... Atoli w iberyjskiej ziemi nigdy nie zbrakło ni koni, ni hidalgów za groszy parę służyć gotowych, przecie Hiszpanie doby nowożytnej to głównie niezrównana piechota tercios... Francuscy muszkieterowie, wbrew Dumasowi i jego wizjom (w których zresztą mało co strzelają, za to fechtują niezrównanie...zupełnie odmiennie niż w rzeczywistości:) , to też przecie piechota. Rzecz bowiem jeszcze w tem, zali monarcha własnym herbowym dowierzał na tyle, by z nich trzon armijej uczynić i wieleż też owi kosztować go będą? Piechur zawszeć od jezdnego tańszy, przy tem karniejszy, a i częstokroć więcej w bitewnej potrzebie zdeterminowanym (na piechotę się daleko nie ucieknie, to już czasem lepiej walczyć do końca, bo a nuż się wygra?:) Co się zaś Prus tyczy, to ten przypadek szczególnym, boć to (wbrew znów naszem o niem zakorzenionem poglądzie) państewko nader biedne i liche (przynajmniej dopokąd nie połknęło Śląska, Gdańska i Wielkiej Polski). Fryderycjańskie Prusy stały w alternatywie ekspansji lub rychłego upadku, zatem armia być tam musiała młotem posłusznym ślepo i nader skutecznym, zatem licznym, czego o żadnej bodaj szlachcie świata, poza samurajami powiedzieć nie sposób...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)