"Cudzoziemiec, zajmujący się z daleka losami Polski a nie znający nas bliżej, musi nas sobie wyobrażać jako naród twardy, żyjący ciągłą troską o byt, naród, dla którego walka stała się żywiołem. Tymczasem my jesteśmy w istocie jednym z najmiększych, najłagodniejszych narodów w Europie, najbardziej skłonnym do życia bez troski, nie tylko marzącym o "spoczynku na łonie wolnej ojczyzny", ale spoczywającym bez ceremonii na łonie zakutej w kajdany, narodem mającym głęboki wstręt do walki, chętnie załatwiającym się z wrogami... "czapką, papką i solą".
Pochodzi to stąd, że podstawą naszego charakteru jest bierność. Pozyskiwała nam ona już nieraz miano "narodu kobiecego" a występowała dotychczas jako ogólna i stała wada nasza oraz zdawała się nieodłączną od naszego typu rasowego. W ostatnich wszakże czasach coraz więcej mamy sposobności przekonywać się, że nie jest ona ani tak stałą, ani tak nieodłączną od polskiego typu rasowego, że raczej jest ona wytworem historycznego typu naszych stosunków społecznych.
Jak już mówiłem wyżej, po doprowadzeniu do upadku miast, zrujnowaniu mieszczaństwa i zastąpieniu go w życiu ekonomicznym narodu żywiołem, nie należącym ani kulturalnie, ani politycznie do społeczeństwa, mianowicie Żydami, społeczeństwo polskie składało się prawie wyłącznie z dwóch warstw, z których żadna nie potrzebowała walczyć ani o byt ekonomiczny, ani o wpływ polityczny. Szlachcic-pan miał byt łatwy: potrzeby jego obficie zaspokajała ziemia i chłopi-poddani lub, w braku tych, lekka służba u magnata; o wpływ polityczny nie potrzebował walczyć, bo nikt się z nim nie miał prawa współubiegać, zresztą w końcu tak politycznie zwyrodniał, że mu wystarczała fikcja tego wpływu, przy przelaniu istotnej roli politycznej na rodziny magnackie. Chłop-poddany miał byt prosty, potrzeby tak zmniejszone, a zaspokojenie ich tak uzależnione od sił wyższych, że wysiłek w kierunku zdobyczy materialnych nie był dla niego ani możliwy, ani potrzebny; co do polityki, to nie miał nawet przeczucia, że będzie kiedyś w tej dziedzinie grał rolę. Zarówno tedy w sferze ekonomicznej, jak w politycznej, pierwszy nie potrzebował walczyć, bo wiele miał bez trudu, drugi - niewiele albo nic nie potrzebował. Poza nimi zaś prawie nic w społeczeństwie nie było, a przynajmniej to słabe mieszczaństwo, które istniało w większych miastach, niezdolne było wpłynąć na zmianę ogólnego typu stosunków.
W tych warunkach życie społeczeństwa było to życie bierne, bez wielkiej troski o jutro, bez walk i wysiłków..."
Dmowski? - Dziękuję, postoję...
OdpowiedzUsuńŻyd jako spiritus movens wszelkiego zła?... Eee... To już za czasów Jezusa było kolportowane [przez Ewangelistów i Pawła między innymi]...
Amatorów wizerunku uproszczonego - wręcz zero-jedynkowego - pozdrawiam.
Upraszałbym jednak powstrzymać się od sądów może i cokolwiek pochopnych, bo nie o człowieka tu idzie, jeno o celność (lub nie) jegoż przytoczonych obserwacyj. To, że z trafnych, jak sądzę, obserwacyj i diagnoz, wysnuł ów błędne konkluzje, to już rzecz insza i do nich żem przecie nawet nie sięgał...
UsuńZaś przeczytawszy uważniej jedyny w treści fragment cokolwiek Żydowinów spominający, tuszę, że i Wasza Miłość się zgodzi, że w tem miejscu nikt ich o nic nie obwinia, a jedynie diagnozuje cyrkumstancyje wytworzenia pewnej pustki w ekonomice Rzeczpospolitej Obojga Narodów, którą następnie owa grupa zapełniła...
Kłaniam nisko:)
Oj bo przecież złego słowa na Żyda powiedzieć nie można, bo to antysemityzm zaraz dla niektórych... ale to dlatego, że ów antysemityzm wciąż jest żywy wśród niektórych i inni później są przewrażliwieni.
UsuńDla jasności: w czasach mej młodości wielcem się tem plemieniem interesował, że mię nawet jako filosemitę uważano... Z czasów już po tzw. odzyskaniu niepodległości, wzgląd mając na organizację i sposób przez onych przeprowadzanych pielgrzymek młodzieży ichniej do Auschwitzu, po których traumę owa młódź odreagowywała na wyposażeniu goszczących ich hoteli, teraz bodaj nie najdzie w Krakowie hotelarza chętnego taką wycieczkę przyjąć... Moc przykrych zdarzeń inszych, jako to niepojęta dla mnie zgoda władz naszych by onych właśni uzbrojeni(!) ochroniarze non-stop otaczali, nie dozwalając wszelkim kontaktom z naszą młodzieżą, co kiedyś nawet i jakiego zbliżenia inicjować chciała, a i zdarzenia przykre, gdzie ci szarogęszący się ochroniarze jakiego Italczyka do kalectwa pobili, bo go za Araba-terrorystę wzięli, gdy ów im tylko uwagi zwrócił, że sobie nie życzy autokaru śmierdzącego mu cięgiem spalinami pod oknem... wszytko to sprawiło, żem mocno ochłódł w młodzieńczych afektach swoich...
UsuńKłaniam nisko:)
Czas stwardnieć, najgłupszych polityków na latarniach powywieszać. Wówczas ci, co przy życiu pozostaną, w lot chwycą aluzję i zaczną bardziej się starać, a najordynarniejszych głupot się wystrzegać. Co z pożytkiem dla wszystkich będzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lękam się, że kwestia określenia, którzy mianowicie są ci najgłupsi i kto miałby o tem decydować, zaprowadziłaby nas na krawędź wojny domowej, a może i dalej...
UsuńKłaniam nisko:)
Jedynym skutkiem Twej nieodpowiedzialnej propozycji może być... likwidacja przez następców latarń w miastach i osiedlach. Ciemnota bowiem jest najbezpieczniejsza.
UsuńOj prawda, prawda, Wachmistrzu. Mam ucznia - człowiek niby oczytany, niby kulturalny, niby inteligentny, przy czym narzekający wielce na ogólną głupotę społeczeństwa i polityków, zwolennik tego, by jakoś tak urządzić ustrój, by odpowiedzialni i inteligentni ludzie decydowali o rządach. I wszystko ładnie, pięknie, ale to, co on uważa za inteligentne i dobre dla państwa mnie przeraża i bynajmniej za inteligentne tego nie uważam. Tak więc pewnie by się wszyscy wywieszali wzajemnie, tak jak mówisz ;)
UsuńOd lat już będzie dwudziestu jak dwaj moi rękodajni, z któremi pracuję pospołu mię swemi poglądami do białej doprowadzają gorączki, przecie nie zmienia to tego, że się nawet i przyjaźnić umiemy...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Nie było nas - był las.
OdpowiedzUsuńNie będzie nas - będzie las. (?)
Z tym, że tego lasu to już bym taki pewny nie był...
UsuńKłaniam nisko:)
Eee. Pesymistą Waść jesteś dzisiaj? Przyroda sobie poradzi.
UsuńPesymistą ? Po trzynastej...? W życiu...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Ratunku dla nas nie ma!
OdpowiedzUsuńNie ma ratunku!
A mimo wszystko my nie zginiemy!
O, nie!!!
Bo nie...:)
UsuńKłaniam nisko:)
A i o to chodzi właśnie...
OdpowiedzUsuń"Słońce wzejdzie niedługo, bo kogut zapiał" nie oznacza jeszcze, że "Słońce wzejdzie niedługo, dlatego że kogut zapiał". Przyczyn zaistniąłych sytuacji należy szukać zawsze przede wszystkim w sobie [powstałych choćby na zasadzie przyzwolenia lub zaniechania], a uczyć się należy choćby od diabła i anioła jednocześnie... Kto w Europie dokonał tej sztuki? Może tylko Finowie...
Łączę pozdrowienia
I jeszcze jedno, Wachmistrzu. Nie obwiniam Waszmość Pana o nic, gdyż z dawna wiem, że cytowanie nie zawsze bywa jednoznaczne z podzielaniem opinii cytowanego.
UsuńPozostaje z szacumnkiem
Ostatnia to rzecz, iżbym się miał jakiego obwinienia lękać, bo jeśli ono niesłuszne, to wyjaśnić rzecz wystarczy, a jeśli słuszne, to tym bardziej...:) Cytowanie stosuję z zasady wtedy, gdy uznaję, że ktoś myśl jaką ledwo dopiero może we łbie mojem kiełkującą, luboż meandrującą gdzie jeszcze po manowcach, dawno już zamknął w słowach zgrabnie i nie ma potrzeby wrót otwartych wyważać, a czasem jest to też i ukłon wobec tej zgrabności sformułowań, których ja bym może próżno szukał i klecił, zatem nader często (choć naturalnie nie zawsze) myśl cytowana jest i poniekąd myślą moją; tu - co do zasady i sedna obserwacyj poczynionych, nie dla konkluzyj zaś dalszych, gdzie się z Dmowskim i epigonami jego dalece nie zgadzam, ale to już jest rzecz insza...
UsuńKłaniam nisko:)
Pogratulować odwagi. Gdy zagrożenia brak.
UsuńPozdrawiam.
Nie sztuka być odważnym w chwili zagrożenia:)) Natomiast umiejętność wykreowania potrzeby, zda mi się być inteligencji niejakiej dowodem...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Lodu jeszcze nie ma a Waćpan po nim stąpasz.
OdpowiedzUsuńKłaniam.........
Przy moim gabarycie to rzeczywiście azard niezwykły...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Miałam coś napisać na temat, ale do kropeczek dotarłam...
OdpowiedzUsuńPosłuchałam sobie Dezyderaty... I jestem gdzieś daleko... I nie chce mi się wracać...
Pozdrawiam serdecznie
To jeszcze pytanie czy z takich rejonów jest wracać do czego...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Celność przytoczonych i zaobserwowanych refleksji aktualna.
OdpowiedzUsuńDziękuję za nasz pępek świata, gdzie jest takie miejsce i "Taki kraj."
Serdeczności zaasyłam.
Takie miejsce, taki kraj, taka gmina...
UsuńKłaniam nisko:)
Przyznaję się, o mnie pisał ;-)
OdpowiedzUsuńO wielu z nas... i sam bym się pod tem nieraz podpisać mógł...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Pierwszy raz widzę rzeczywistość ówczesną przedstawianą pod takim właśnie kątem: BIERNOŚCI.
OdpowiedzUsuńOd małego wszystkim przecie wpajano, żeśmy z dawna naród waleczny, dumny i bitny, ognegdaj potężny i trzęsący bez mała całą Jewropą... Prawda, że bywaliśmy gnuśni i interesowni niekiedy, ale w oczach postronnych rekompenowała to nasza rozczulająca romantyczność i ułańska fantazja.
Z jakiegoś względu, czytając fragmenty Dmowskiego o chłopach, stanął mi przed oczyma śp. Andrzej Lepper... Jednak Dmowski był prorokiem...
Taki sam u nas konstans dzisiaj, jako i wtedy.
Kłaniam nisko, Kompanionie Drogi!
No Lepperrowi to różne rzeczy by szło zarzucić, ale chyba nie bierność...:) Choć to już insza rzecz, czy czasem aktywność źle skierowana od bierności nie gorsza...
UsuńKłaniam nisko:)
Panie Wachmistrzu !
OdpowiedzUsuńNowoczesny Polak ma czcić politykę Stanisława Augusta, Czartoryskich, Lubeckiego i Wielopolskiego też, a nadto doskonalić zasady współpracy z caratem. Sam Dmowski pojechał do Petersburga ( listopad 1907) z propozycją dla ministra Siergieja Witte, iż tylko realna władza endecji uspokoi Królestwo. Odmowa nie zraziła Dmowskiego, a wręcz przeciwnie, przez 10 lat ruch narodowy doszedł do ugody z caratem. Moskal się nie zmienił, a jednak przestał być głównym wrogiem. Osoby wrogo nastawione do nazwiska Dmowski podnoszą, że to nacjonalista skrajnie niedemokratyczny i na dowód cytują słowa " Demokratyczne rządy wcale nie polegają na tym, ażeby tłum wyborców, nieświadomy potrzeb politycznych, zarzucał czapkami ludzi myślących i rozumiejących sprawę ". Przecież Dmowski przestrzegał tylko, by nie doszło do sytuacji skrajnie niebezpiecznej, gdzie barany idą do urn, osły zostają w domach, w konsekwencji trzoda chlewna dorywa się do koryta, zaś kot zasiada na tronie, do którego prowadzi wazelinowy trakt, przez co wazelina apteczna jest hołubiona kosztem technicznej.
z wyrazami uszanowania
No ale też ruch narodowy za te Dmowskiego wybory płacił rozłamami niemałemi, a i abominacją niejaką w społeczeństwa części sporej...Gorzej, że z jego myśli nic już właściwie nie ocalało, pozostało nazwisko rozumiane jako szyld i coś w rodzaju sztandaru...
UsuńKłaniam nisko:)
Do łez zawsze rozbawiają mnie oponie o sobie jakie da się przeczytać czy usłyszeć o swoim narodzie.
OdpowiedzUsuńTe ochy, achy, zachwyty, ta misja, to przedmurze, te poświęcenie nieustanne, cierpienie i wybraństwo! To jak nas wszyscy nie rozumieją, to jak nasza dusza jest inna, to jak szans nam się nie daje itd.
A ja powiem jak Melchior W.
DUPA !
Bo starczy, że
- zobaczę śmieci w lesie
- puszki po piwie w przydrożnych rowach
- butelki po wódce rozbite na ulicach
- rozjechane psy, koty, lisy, bo nikomu nie chce się hamować
- warczenie na ulicy
- te złe spojrzenia
- tę kibicowską hołotę
- tych księży narodowców
- tych ludzi z krzyżem i biblią w dłoniach i życzeniem śmierci oraz nienawiścią w oczach ...
To wówczas mówię sobie : Oto Polska nasza, oto My NARÓD WYBRANY.
I patrzę na to wielkie pole byle czego i zastanawiam się czy znajdzie się za mojego życia taki gospodarz, który potrafi to wszystko zaorać, zasiać dobrem i zebrać plon, który da ziarno normalności ?
Tylko JEDEN gospodarz...? Hmm... obserwacja nie, żeby nie była słuszną, ale ten jeden "gospodarz" wyglądany jako zbawiciel i remedium, to mi też nie pachnie najładniej...
UsuńKłaniam nisko:)
Jeden jako dyktatura to najgorsze co może się zdarzyć, ale jeden jak Donald Regan, czy Konrad Adenauer to już ktoś :-)
OdpowiedzUsuńWymienieni też nie działali w próżni i nie samotnie, a sztabem współpracowników i podwładnych sprawnych i przychylnych otoczeni... Dodatkiem jeden i drugi w społeczeństwach, które sprawność działania podniosły do rangi cnót najwyższych, co nam, jak się zdaje, jeszcze przez ładnych parę stuleci nie grozi...:((
UsuńKłaniam nisko:)