13 sierpnia, 2017

Sekretarz Polski czyli Ex Libris Wachmistrii kolejne...

... choć rzecz równie dobrze bym mógł w cyklu o okruchach niedawnej codzienności pomieścić... Idzie o dziełko nieduże i nieprzesadnie cenne* w sensie monety brzęczącej, choć nieocenione dla każdego, kto dawnych obyczajów śledzi. Zwie się toto zgoła barokowo, choć w 1947 roku wydane : "Sekretarz polski : praktyczne wzory podań do władz sądowych, skarbowych, wojskowych i administracyjnych, korespondencja handlowa, testamenty, umowy, korespondencja prywatna "/ pióra spółki autorskiej ichmościów Władysława Janusa i Karola Lipeckiego. Wydało tegoż dziełka Wydawnictwo Książek Popularnych, o której to oficynie nic więcej rzec nie mogę, zatem to jaka efemeryda pewnie. 
   Na stu kilkudziesięciu stronach jest w rzeczy samej wszystko, co tytuł zapowiadał i co z pewnością było przez lat wiele pomocnem ludziom prostym i bez wykształcenia w kleceniu własnych pism, podań, skarg i odwołań, natomiast swoistym curiosum jest dla mnie część poświęcona korespondencji prywatnej, gdzie autorzy, będąc najwyraźniej nader niskiego mniemania o zdolnościach swoich czytelników, podsuwają im teksty gotowe w sprawach już niemal intymnych...
   Poniżej próbka : "Zaproszenie do teatru niedawno poznanej panny" oraz dwa alternatywne możebne tejże panny responsy:
 "                                                                                        Kraków, dnia.................
     WIELCE SZANOWNA PANI !
  Jestem przekonany, że list ten bardzo Panią zdziwi. Ale ponieważ mam nadzieję, że przeczyta go Pani do końca i po namyśle wyświadczy mi tę łaskę, że spełni moją śmiałą prośbę, przeto odważam się skreślić tych kilku słów.
   Znamy się wprawdzie krótko, bo zaledwie kilka razy miałem możność i zaszczyt przebywać w Pani towarzystwie. Jednak tych kilka miłych uśmiechów, jakimi mnie Pani obdarzyła i tych kilka najmilszych słów, jakie Pani do mnie wypowiedziała, nasunęło mi właśnie śmiałą myśl, by zaproponować Pani spędzenie paru chwil w moim towarzystwie.
    Okazja ku temu - pozwolę sobie zaznaczyć - bardzo niewinna i jednocześnie wspaniała, właśnie się nadarzyła. Oto nasz teatr wystawia nową sztukę, doskonałą komedię. Czy nie zgodziła by się więc Pani wybrać ze mną na premierę, która odbędzie się w najbliższą sobotę? Przypuszczam, że gdybym ja okazał się nudny i nieciekawy, to i tak przyjemnie spędzi Pani ten wieczór, bowiem sztuka naprawdę bardzo wesoła.
   Bardzo proszę zastanowić się nad moją śmiałą propozycją i jeszcze goręcej proszę, wyrazić swą zgodę. Wyświadczy mi Pani w ten sposób naprawdę wielką łaskę.
   Jeszcze raz przepraszając za śmiałość, oczekuję przychylnej odpowiedzi i kreślę się                         z poważaniem
                                                    Adam Adamski                                          "

   "                                                                                        Kraków, dnia.................
       SZANOWNY PANIE !

   Nie pomylił się Pan, Panie Adamie, list Pański bardzo mnie zdziwił, gdyż propozycja w nim wyrażona była dla mnie wielką niespodzianką. Dla uspokojenia spieszę jednak dodać, że ta wielka niespodzianka była dla mnie jednocześnie bardzo przyjemna. Oceniam należycie Pańskie zaproszenie i wdzięczna jestem, że myśląc o rozrywce, nie zapomniał Pan o mnie.
   Na premierę zamierzałam pójść sama, względnie z koleżanką, bo słyszałam, że to naprawdę doskonała komedia. List Pana wybawił mnie z kłopotu szukania towarzyszki na ten wieczór. Jeszcze raz dziękując za zaproszenie, zasyłam pozdrowienia i pozostaję
                       z poważaniem
                                                     Anna Janicka                                                       "


 "                                                                                        Kraków, dnia.................
       SZANOWNY PANIE !

     List Pana wprawił mnie w zakłopotanie, gdyż nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek obdarzała Pana takimi uśmiechami i słówkami - jak to Pan pisze - że te upoważniły Pana do wystąpienia z tak nieoczekiwaną propozycją. Całą sprawę traktuję więc jako małe, a przeze mnie nie zawinione nieporozumienie.
    Do soboty jeszcze daleko, mam więc nadzieję, że mimo mojej odmownej odpowiedzi, zdoła Pan poszukać sobie milszej ode mnie towarzyszki na ten wieczór. Życzę w każdym bądź razie przyjemnej zabawy.
                      z poważaniem
                                                     Anna Janicka                                                        "


_____________________
* - komu ciekawo, może wpisać owo titulum i autorów w wyszukiwarkę i między inszemi znaleziskami znajdzie i z jakiej aukcyi domu aukcyjnego zapis, gdzie tejże pozycji ceni się współcześnie na 4 złote i groszy 44

18 komentarzy:

  1. szczur z loch ness13 sierpnia 2017 13:04

    Zacny Wachmistrzu, zważywszy że przeciętny rocznik Dziennika Ustaw zawiera ostatnimi laty grubo powyżej tysiąca pozycji (czytaj nowych lub zmienionych aktów prawnych), że o Monitorze Polskim, stanowieniu prawa miejscowego oraz dziennikach urzędowych poszczególnych resortów nie wspomnę, trwam w uporze uznając obecne czasy za nieocenione dla rozwoju nauk psychiatrycznych. Obawiam sie nawet, że w zaistniałej sytuacji zanim jakiekolwiek pismo dotrze do urzędu, a kto wie, może nawet już w samym momencie wysłania, staje się ono mocno nieaktualne. Podobnie byłoby z taką lub inną publikacją wzorów pism, zatem jest to pozycja bezcenna, a nawet zmuszająca do niejakich refleksji. W kwestii korespondecji prywatnej dodam może tyle, że zapraszając współczesną kobitę na przedstawienie do teatru co najwyżej można dostać po pysku, będąc podejrzewanym o jakieś zboczenie.
    Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z góry przepraszając a) Gospodarza & b) Jego Komentatora choćby za zamieszczenie materiału niezamówionego, oraz c) Wszystkich be wyjątku, w tym Tutejszych Czytelników, o gustach bardziej wyrafinowanych niż moje, pozwalam sobie zalinkować z kolei wzorzec brania po pysku i dawania zarazem: https://www.youtube.com/watch?v=IhJQp-q1Y1s.

      Usuń
    2. Nie wiem, czy i dziś wydaje się podobne poradniki, zważ, że w 1947 roku ta publikacja była, jak sądzę, adresowana do milionów ludzi pozbawionych przez wojnę nawet podstawowej edukacji, a których życie postawiło nagle bezbronnych wobec lawinowo rosnącej biurokracji... Zdaje się, że Piszczyk-Kobiela w "Zezowatym szczęściu" w tym właśnie okresie prowadził niezgorzej prosperujące biuro pisania podań...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Przepraszać nie ma za co, a lekcje jak sobie dawać wzajem po pysku to już przed wojną, zdaje się, udzielali Bodo z Dymszą, bodajże w filmie "Robert i Bertrand":)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Ach, jakie to urocze, ale ileż ambarasu!

    (SMS od Adama Adamskiego:
    "te, laska, mam bilety na premierę - kopsniesz się ze mną?"

    SMS od Anny Janickiej, wersja 1:
    "jak postawisz - idę, bo cienko u mnie z kasą"
    wersja 2:
    "spadaj, czubku! na łeb ci padło?"

    Mniej urocze, ale wszyscy wiedzą o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie mniej urocze, poza tym żyłem dotychczas w przeświadczeniu, że jeśli ktoś na coś lub gdzieś zaprasza, to - o ile ta kwestia nie została poddana jakimś odrębnym uzgodnieniom - bierze na siebie stronę finansową przedsięwzięcia, zatem jeśli współcześne panny miałyby musieć się tego potwierdzenia domagać, to faktycznie młódź nam schodzi na psy...:((
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. 1. Rozumiem więc, że świeżo poznanej panny nie wypadało zapraszać na dramat. To musiało znacznie ograniczać możliwości. No i ciekawe, czy to nie wypadało tak w ogóle, czy zakładano, że panny są za głupie na sprawy poważne.
    2. W małych miejscowościach pozostaje tylko kino. Ale ciemność może się pannom wydawać niebezpieczeństwem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Komedia chyba wówczas wydawała się bezpieczniejszą, bo o cóż tam się można było pokłócić, skoro większość szła według schematu komedii omyłek plus obrzucanie tortami... dramat oznaczał jakiś problem, wobec którego być może trzeba byłoby zająć stanowisko, a to - wobec nieznanego stanowiska panny - groziło kłótnią i zerwaniem znajomości jeszcze nim ta się na dobre rozpoczęła...
      Ad.2 A spacer po parku wieczorową porą to nie?:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Teraz na takie zawiłe grzeczności... nie ma czasu. A szkoda...:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tracę nadziei, że choć część dawnej galanterii wróci jeszcze do łask...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Epistolografia to poważna nauka, która radzi, by zasiąść do pisania listu w dobrym nastroju, nie należy również pisać w uniesieniu, by potem nie żałować, że za dużo się napisało. A jakie ważne było dobieranie papieru i kopert odpowiednich do sytuacji.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, choć znów tego ostatniego trudno było oczekiwać w czasach, gdy sporą część korespondencji pisało się na hotelowych papeteriach... Z drugiej znów strony jak się wejrzy na zbiory później wydawanych listów między jakimiś wielkimi, to jest to czasem nie tylko pasjonująca lektura, ale i cała kopalnia wiadomości o czasach, obyczajach i charakterach... A po nas co zostanie? "Maile zebrane" albo "Esemesy X-a do Y-greka"?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Witam.

    Czasem tęsknię do takiego epistolograficznego savoir vivre:)
    Nie mam na myśli trącących myszką form (choć bywały one urocze:)), a raczej szacunek. Nie tylko do słowa i adresata, ale także do siebie.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czego by nie powiedzieć, rzeczy te jednak miały jakąś klasę, której trudno szukać w dzisiejszych formach kontaktu, z jednej strony z wymuszoną lapidarnością ze względu na ich koszty, ale i lenistwo piszących, którzy mając coś wiele do przekazania wolą zwyczajnie zadzwonić, niż trudzić się pisaniem. Kto dziś myśli o udokumentowaniu jakiejś wymiany myśli (pomijam nagrywających i publikujących nagrania)? A drzewiej przecie ktoś prowadzący bogatą korespondencję, pisywał listy z kopią przez kalkę, by się potem połapać w odpowiedziach i móc sprawdzić, czy odbiorca listu się do wszystkich był odniósł kwestyj?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Za miłe odwiedziny bardzo dziękuję a i pozdrawiam bardzo serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... chyba to niezasłużone komplimenta, choć post factum żem zasłużyć próbował:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Dawne konwenanse, ech! Dzisiaj jest sms lub hasło na portalu społecznościowym. Mnie się zdarzyło zadzwonić spod teatru z pretensjami: No i dlaczego Cię nie ma??!! a potem okazało się, że się wcale nie umawialiśmy ;-) Gdybym pisała wcześniej list, na pewno bym nie zapomniała. Adresat takoż. Ale... czy taki list z zaproszeniem mogła napisać kobieta? Chyba nie, więc tu akurat cieszę się, że obyczaje nieco się zmieniły. Ale mam znajomą, do której regularnie pisze długie listy, ona pisze jeszcze dłuższe. Są wspaniałe :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to się cieszę, że sztuka epistolografii nie ze szczętem jeszcze zaginęła:) Myśmy nie tak dawno z Panią_Mego_Serca podjęli decyzję o spaleniu moich listów z wojska jeszcze, w obawie, że mogłyby kiedyś wpaść w ręce młodzieży, a są... hmmm... dosyć monotematyczne, jak to u wyposzczonego chłopa...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)